- Kurwa Maciek, czy Ty
normalny jesteś ?! – nie wytrzymałem nerwowo.
Po moim wybuchu w pokoju zapadła cisza, wszyscy słuchają co też dalej
będę mówił zwłaszcza podniesionym głosem.
Sprawę znałem
oczywiście wcześniej zanim Maciuś zadzwonił, miałem jednak nadzieję, że sobie
poradzi i się gdzieś zadekuje choćby na
trochę. Koniec roku, statystyka lada moment, już karzą coś liczyć, kupa ludzi
na urlopach świąteczno – noworocznych, kasy więcej nie dostanie nawet na bilet
do diabła, kurwa jak bym miał go na wyciagnięcie ręki to chyba bym mu głowę
urwał – nie no przesada, no ale jak mam z takim bezmózgiem gadać, dla którego
najważniejsze jest nachlać się dziś a jutro będzie co będzie. Kurator pomoże
albo opieka. Do głowy przychodzi mi oczywiście pierwsza myśl zarządzić, złożyć
wniosek o OWZ ( odwołanie warunkowego zwolnienia ), no dobra ale człowiekowi
trzeba pomóc, mam go zostawić tam, nie to nie leży w mojej naturze aby po
prostu odłożyć słuchawkę mówiąc – proszę sobie radzić i zawiadomić mnie gdzie
się Pan zatrzyma.
- Panie Maćku niech Pan
zadzwoni do mnie za godzinę musze załatwić to i tamto,i może coś załatwię dla
Pana – mówię już tonem spokojnym i odkładam słuchawkę.
W głowie mam tylko
jedno miejsce gdzie na szybko mógłbym umieścić Maćka ale zgodnie ze wszystkimi
przepisami i regulaminami on nie ma prawa tam być. Niemniej dzwonię do
miejskiej noclegowni. Kierowniczkę znam bardzo dobrze, jest u nas też kuratorem
społecznym. Charakterem i sposobem myślenia trochę podobna do mnie, dużo starsza ode mnie,
no ogólnie bardzo ją lubię. Odbiera telefon. Cześć Basia – słuchaj mam problem,
jest chłop, trzeba go przenocować a jak się da to i przetrzymać trochę, masz wolne miejsca? Z
drugiej strony lekki chichot , no co Ty oszalałeś o tej porze w zimie. No wiem ale bardzo Cię proszę wymyśl coś.
Basia się zgadza, coś wymyśli, mówi , że będzie jakiś materac w korytarzu i bardziej ściśnie pozostałych
lokatorów, że będzie ciasno ale jakoś się prześpi. No ale Basia pyta skąd jest,
ja jej na to, że z innego nawet powiatu a wcześniej ze schroniska, z którego go
wywalili za to i to. Zapada cisza. Mówi do mnie – ty wiesz, że tak naprawdę to
ja … Basia wiem wszystko wiem ale co mam zrobić… Dobra niech przyjeżdża. Uff.
Dzwoni Maciuś i mówi,
że zimno – myślę kurwa to nie mogłeś o tym pomyśleć zanim narozrabiałeś
przecież średnio inteligentny szympans by się domyślił, że jak mnie wywalą to
nie będę miał gdzie spać, przecież to naprawdę nie jest skomplikowane - dobra, dobra Panie Maćku- jedzie Pan tu i tu,
jak się Pan tam dostanie to już nie mój interes, nie mam Panu jak inaczej
pomóc- jak nie ma Pan kasy to na stopa. Twierdzi, że już idzie do głównej drogi
i będzie ,,łapał’’. Poza tym mówię mu, że
ma się u mnie stawić w dniu następnym po dotarciu do noclegowni. Wieczorem ok
20.00 dostaję sms – dojechał.
W dniu następnym staje u mnie w biurze. Widzę jednak,
że mina jakaś nietęga – słusznie
spodziewa się opierdolu i go dostanie.
Zbieram się w sobie. Zacznę od… Maciek przerywa moją ,,grę wstępną’’ . Panie
kuratorze nie wyspałem się i jak przyjechałem to tylko herbatę i jakieś suchary
dostałem bo było już po kolacji. No i spałem w korytarzu niemal koło samego
wejścia wśród sterty butów i … Panie Maćku przerywam ta wyliczankę bo ręce i
cycki mi już opadły. Po prostu rozwalił mnie, dosłownie rozłożył na łopatki. Przy
czym zrobił to w tak naturalny sposób, że słów mi zabrakło. Oczywiście na usta
cisnęło mi się parę niecenzuralnych słów typu – kurwa, Marriott Ci miałem
załatwić ! – ale się powstrzymałem – Panie Maćku jak Panu się nie podoba to
może Pan sam sobie cos załatwi? Nie no może być. ( uff co za łaska). Następnie
nie miałem siły go opierniczać za to co zrobił w schronisku dla bezdomnych,
sucho wyjaśniłem o co chodzi, że w dniu dzisiejszym otrzymuje tzw. upomnienie
na piśmie i że drugiego takiego nie będzie ponieważ za drugim razem muszę
złożyć wniosek a sad obligatoryjnie musi odwołać warunkowe zwolnienie. Dostał
szansę. Znowu mam nadzieję, że może nowe środowisko i jakieś większe możliwości
pracy zmienią go w człowieka trochę lepszego niż jest. Przez nowe środowisko
mam na myśli- że i owszem jest w noclegowni, i szybko tam pozna kompanów-
niemniej nie zna melin i miastowych meneli. O naiwności słodka …
Maciuś daje radę, chyba
się trochę przestraszył albo faktycznie środowisko dobrze działa bo w
noclegowni panuje ,,zamordyzm’’. W
trakcie pobytu po jakimś czasie przeniósł się na główna salę. W zimie nie
bardzo jest co robić i nie ma pracy nawet dorywczej. Najgorszy okres jakoś przetrwał…dwa
miesiące. Pod koniec stycznia staraniem własnym albo i współlokatorów dostał
pracę przy rozbiórce domu
i segregowaniu cegieł. Dostawał zaliczki tak więc kupił sobie co
najpilniejsze, niemniej na jakieś szybkie piwko po pracy zawsze miał. W
noclegowni trzeba być trzeźwym. Tak się złożyło, że przez chyba trzy tygodnie
pracodawca nie dawał kasy i jednorazowo
zapłacił na koniec lutego. Stawił się w noclegowni na bani, został przebadany
alkosensorem , wyszło ponad promil.
Dostałem informację w dniu następnym, wzywam Maćka do siebie. Stawia
się, oczy jak baset i niemal klęczy aby tym razem mu jeszcze darować. Dobra tym razem byliśmy sami- usłyszał parę
męskich słów- widziałem, że zrobiły na nim wrażenie… może podziała… podziałało-
tydzień. W następny poniedziałek dostaję informację z noclegowni, że Maciuś był
tak napruty w sobotę i w niedzielę, że jak wrócił ok 24 do noclegowni to nie
mogli go uspokoić. Zdewastował węzeł sanitarny, że musieli wodę głównym
zaworem w budynku
wyłączać, potem padł na korytarzu i zasnął. Rano jak przyjechała kierowniczka i
zobaczyła co się stało wywalili go na
zbity pysk z noclegowni i nie chcą go
więcej widzieć.
W tym momencie miarka
się przebrała. W pierwszej kolejności piszę wniosek o OWZ. Następnie czekam
na telefon od Maćka. Dzwoni w dniu następnym, cichy i potulny jak baranek.
Twierdzi, ze cały dzień spędził w mieście ( robota się już skończyła ) i
przespał się w bunkrze obok torów. Znam ten obiekt, faktycznie czasem tam
nocują . Wyjaśniam mu, że napisałem
wniosek o OWZ. Jedynym ratunkiem dla niego jest natychmiastowe
załatwianie sobie leczenia przeciwalkoholowego w systemie stacjonarnym.
Podaję telefony, pytam czy może załatwić sobie skierowanie od lekarza… coś
marudzi, nie daje jednoznacznej odpowiedzi.
Ponadto informuję go, że teraz musi sobie radzić sam, mi się opcje
skończyły a najbliższe inne schronisko jest zapchane i nie da rady ( zresztą
tam niechętnie przyjmują osoby bez źródła utrzymania – tak drogi czytelniku za
pobyt w schronisku również trzeba płacić, nawet w takim które jest generalnie
pod patronatem np. Św. Brata Alberta). Informuje mnie, że jedzie do rodzinnej
miejscowości do ojczyma i brata. Dzwoni stamtąd, że jest. Po tygodniu dzwoni do
mnie i mówi, że w chacie wojna i się stamtąd zmywa. Jedzie do innego
schroniska, tego co było zapchane, podobno rozmawiał telefonicznie i jakieś miejsce
się znajdzie. Pytam go jeszcze o leczenie ale twierdzi, że nie ma jak załatwić
a w sumie to właśnie skreślili go z rejestru Powiatowego Urzędu Pacy bo się nie
stawił – no tak kurator nie przypomniał, nie dopilnował to teraz bida. No to leczenie mamy z głowy. W
międzyczasie zaczynają do mnie wydzwaniać różne komisariaty policji, że jest
poszukiwany do takiego a takiego zdarzenia. Na razie dwa komisariaty i to do
różnych zdarzeń. Super, coraz lepiej. Dostaje również wezwanie na posiedzenie
do SO ( Sądu Okręgowego ) w sprawie OWZ. Termin – za nieco ponad miesiąc.
Długo… Maciuś melduje że dojechał, są akurat święta wielkanocne i przetrzymają go tam
tydzień. No dobra ale co dalej? Twierdzi, że będzie kombinował i jak coś
znajdzie to zaraz zadzwoni. Znalazł, twierdzi, że jest u swojej matki
chrzestnej, która nazywa się Iksińska
Zofia. Słucham ?!? To jest teściowa mojego innego dozorowanego. Sama ma
ograniczoną władzę nad swoim najmłodszym synkiem. Teraz on w domu z moim
dozorowanym i jego konkubina oraz jego mama chrzestna ze swoim konkubentem i do
tego małe dzieci- ale syf. Szybko wchodzę w kontakt z kuratorem dla
nieletnich który tam sprawuje nadzór- postanawiamy działać. On namawia rodzinę
do wywalenia Maćka, ja mu tłumaczę, że ciocia może stracić przez niego dziecko.
Tam widzę Maćka ostatni raz- okazuje się ponadto, że zapada jakiś wyrok jeszcze
sprzed osadzenia w ZK w innym sądzie rejonowym- na szczęście wyrok w
zawieszeniu. Nie ma to również wpływu na OWZ albowiem czyn za który był sądzony
był jeszcze sprzed osadzenia. Maciek jak pojechał na sprawę do innego miast tak
już stamtąd do rodziny nie wrócił. Słuch mi po nim zaginął na tydzień. Dzwonią
do mnie ze schroniska, tego pierwszego gdzie był, twierdzą, że po namowach Ośrodka
Pomocy Społecznej z rodzinnej miejscowości przyjęli z powrotem Maćka i jest na cenzurowany, ale
jest. Dobra przyjadę tam aby pogadać w przyszłym tygodniu. Dzwonią do mnie
znowu z policji bo go szukają. Mówię , że jest tam i tam. Rozmawiam z Maćkiem
telefonicznie, twierdzi, że nie wie o co chodzi policji ( ale ja wiem – chodzi
o kradzieże w sklepach czego oczywiście Maćkowi nie mówię ). Ponadto mówi mi, że
jak wyjechał od rodziny na sprawę do sądu to później spał w wagonach na bocznicy przez tydzień. Jednak
było mu tam za zimno i zgłosił się do OPS w rodzinnym mieście, który
zainterweniował w jego sprawie w schronisku.
Nie zdążyłem osobiście
porozmawiać z Maćkiem- został ponownie usunięty ze schroniska za… no jakby nie
inaczej powrót w stanie upojenia alkoholowego oraz zwyzywanie jednej z
opiekunek. Musieli interweniować inni mieszkańcy aby jej przypadkiem nie pobił.
Podobno dostał po mordzie ale oficjalnie nikt mi tego nie powie.
Maciek znowu dzwoni do
mnie, przypominam mu o terminie posiedzenia OWZ. Pytam lakonicznie co się stało
w schronisku, on na to starą śpiewkę, że nie był bardzo pijany, że niewinny
…słucham, słucham. Jak skończył nawet
nie komentuję ( mam wszystko na piśmie, schronisko mi napisało coś jakby
protokół z dwóch pobytów Maćka u nich – pismo, które przedstawię w sądzie )
pytam jeszcze gdzie jest. Twierdzi, że w domu u ojczyma. Myślę sobie ooo
poprawiło się. Dobra ale trzeba to sprawdzić. Udaje mi się namówić miejscowych funkcjonariuszy policji aby
sprawdzili to czy tam jest. Jest. Znowu dzwonią do mnie dwa komisariaty czy
wiem gdzie jest bo nie zdążyli go zatrzymać w poprzednim schronisku, mówię, że
wiem, że tam i tam
i potwierdził mi to kierownik tamtejszego komisariatu, że by tam sobie
zadzwonili. Są bardzo szczęśliwi.
W dniu posiedzenia
Maciuś się nie stawia. Sąd oczywiście obwołuje warunkowe zwolnienie nie mając
cienia wątpliwości o wielokrotnym naruszeniu zasad i warunków udzielnego
warunkowego zwolnienia. Dopytuje mnie tylko kiedy miałem z nim ostatni kontakt.
Na sprawie dowiaduje się, że nie ma już Maćka u ojca albowiem policja mająca
dostarczyć pod ten adres wezwanie stwierdziła, że dosłownie parę godzin
wcześniej opuścił dom ze zdecydowanym postanowieniem nie wracania do niego.
Nikt teoretycznie nie wie w jakim kierunku się udał.
Maciek jest poszukiwany
do osadzenia. Oraz do kilku spraw. Myślę, ze jak go osadzą to nieprędko go
zobaczę o ile w ogóle, po cóż miałby wracać na mój teren gdzie nie miałby nawet
gdzie spać?
Po jakimś czasie
dowiaduję się o jeszcze kilku wyczynach Maćka. Zanim pierwszy raz do mnie
zadzwonił to pomieszkiwał u jednego znanego pijaczka w okolicach pierwszego
schroniska w sąsiedniej wiosce, tam go okradł. Jednak inni współlokatorzy
udowodnili mu kradzież i musiał się szybko stamtąd ewakuować. Podczas pobytu u
rodziny prawdopodobnie brał udział we włamaniu. Podczas drugiego pobytu w
pierwszym schronisku prawdopodobnie okradł dwóch mieszkańców z tel.
komórkowych. Są to sprawy za które nigdy karnie nie odpowie. Niemniej nie ma co
wracać do tych miejscowości.
Zadaje sobie pytanie
czy zrobiłem wszystko co mogłem, czy poświeciłem mu wystarczająco dużo uwagi i
czasu? A czy ktoś wie i zdaje sobie sprawę ilu ja takich Maćków mam ?
KONIEC
CZĘŚCI DRUGIEJ OSTATNIEJ
kane