Przepraszam stałych czytelników za mniejszą częstotliwość wrzucanych postów, ale wierzcie mi, ciężko pracuję :). Jednocześnie przypominam, że jeżeli ktoś ma jakąś swoją historie do ukazania, chętnie to zrobię, bo ostatnio nic nowego nie dostałem. Pozdrawiam.
****************************
Na biurku
wylądowała notatka z interwencji Policji, odnośnie Iksińskiej, matki dwojga
dzieci mieszkająca wraz z konkubentem i swoja matką, na tak zwanych barakach na
obrzeżach miasta. Policyjna informacja wyglądała mniej więcej w ten sposób:
„ W dniu takim
to a takim o godzinie 18.50 otrzymałem zgłoszenie telefoniczne że w rodzinie
Iksińskiej doszło do awantury domowej i rękoczynów. Wraz z starszym sierżantem
udaliśmy się pod wskazany adres zamieszkania, gdzie zastaliśmy: (wymienione
osoby w postaci Iksińskiej, jej męża, matki, dwojga dzieci). Genowefa Iksińska
na nasz widok zaczęła krzyczeć, abyśmy wypierdalali, była pod znacznym wpływem
alkoholu i karmiła piersią 2-letnie dziecko. Odmówiła badania alkomatem. Jej
konkubent Janusz K. zaczął być w naszym kierunku agresywny, popchnął starszego
sierżanta, w związku z czym, zastosowaliśmy wobec niego przymus bezpośredni w
celu obezwładnienia i założone zostały mu kajdanki. Janusz K. został odwieziony
do MIW w T. (Miejskiej Izby Wytrzeźwień). Jadwiga Iksińska, która jest babcią
małoletnich także była pod wpływem alkoholu, w związku z czym nie mogliśmy pod
jej opieka zostawić dzieci. 2-letnia Anna K. i 6-letni Paweł K. zostali oddani pod opiekę Katarzyny Iksińskiej,
siostry Genowefy, która zamieszkuje pod adresem takim a takim.”
W rodzinie
Iksińskiej był nadzór kuratora, trwał od jakiegoś roku i co prawda ograniczono
Iksińskiej i jej facetowi władze rodzicielska poprzez nadzór kuratora z powodu
nadużywania alkoholu, ale obydwoje wzięli wszywki, zaczęli uczęszczać na
terapię, zostali zakwalifikowani do projektu unijnego gdzie jakiś doradca
rodzinny ich uczył podstaw opieki nad dziećmi, oprócz tego dostali jakieś
dodatkowe zasiłki. Az tu nagle chuj bombki strzelił, i taka notatka.
Ale dobra. Nie
nakręcam się, minął rok, zastrzyki przestały działać, postanowili zabalować,
pochlali się, poawanturowali. Pojadę razem z pracownikiem socjalnym, rzucę
kilkoma kurwami w ich kierunku, postraszę że jeszcze raz i dzieciaki
pozabieram, porobię notatki, przedłożę sędziemu, oni się wystraszą i będzie
znowu git.
Jak ja się kurwa
myliłem. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Wpadam do
chałupy, praktycznie jak szeryf. Mina wkurwiona, a jakże, zachować powagę
sytuacji trzeba. Macham przed nosem legitymacją, co by przypomnieć patolce kim
jestem i dlaczego tu przyszedłem. Patrzy na mnie przestraszona, siedząc na
kanapie i karmiąc piersią małe dziecko.
- Tym razem też
pani pijana karmi małego – zwracam się do niej, czytając uprzednio na głos
notatkę Policyjna.
- Nie, to nieprawda
– odpowiada buńczucznie w moją stroną.
Wydaje się być
trzeźwa. To dobrze. Patrząc na dwulatka pojonego wcześniej wóda z piersi czułem
całkowitą antypatie do tej osoby. Wkurwiała mnie, bo świadomie niszczyła
dziecko. Chłop jej w robocie, podobno całe dnie haruje, wracają praktycznie co
wieczór najebany i naćpany wódą. Obrzydlistwo.
Patolke pouczam
i mówię że ma się zaszczepić. Tak, zaszczepić na wódę. Przyjąć zastrzyk
awersyjny, a najlepiej wszyć sobie w swoją dupę esperal. Stary także, maja nie
chlać i już.
Pytam o jej
matkę, 50-letnią następna patolkę, która podobno jabole napierdala co drugi dzień. Też jej nie ma, wyszła po zakupy. Sprawdzam lodówkę, ubrania, niby
wszystko jest. Genowefa wkurwiona i obrażona pokazuje wszystko. Chuj z Toba co
myślisz o mnie.
Sporządzam
notatkę, daje sędzi do zapoznania akta. Pisze mi adnotacje by prowadzić dalej i
poinformować za miesiąc czy coś się zmieniło. Po około 3 tygodniach zabieram
pracownika socjalnego i jedziemy ponownie do Genowefy. Stoimy przed drzwiami i
walimy w nie, bo nikt nie raczy otworzyć. Napatacza się jakiś wioskowy menel.
Mówi że Genowefa nie pije i to porządna kobieta. Przechlane jego oczka tak
kłamały, że rzygać się chciało. „Uszanowanie, uszanowanie”, to co drugie słowo
padało z jego ust. Potem poprosił o 2 złote. „Spierdalaj” w myślach zakląłem.
Na koniec
zaglądam w okno mieszkania patolki, które znajduje się parterze. Widzę jakąś
babę śpiącą na wyrze, z jakimś obleśnym staruchem. Pracownik socjalny mówi mi,
że to jej matka. Tym razem pukam w okno, co w końcu dobudziło starą, że
podniosła zapijaczony łeb i spojrzała do okna. Stary oblech w międzyczasie ją
obmacywał. Kurwa, wspaniały widok menelskiego seksu. Macha starucha ręka żeby
odejść od okna, cos bełkocze w rijadzkim zwidzie, przykryta starymi szmatami.
Stary obłapywacz został przez nią zepchnięty z łóżka i doczłapawszy się do
okna, zasłonił stare szmaty. Był w samych gaciach, poszczanych i obsranych.
Dosłownie kilka
dni później telefon od pracownika socjalnego. Genowefa podobno w domu pijana. Z
małymi dzieciakami. Jadę tam, mam ochotę zrobić z nią w końcu porządek. Wpadamy
do jej mieszkania i widzimy najebana w trzy dupy patole, jak na środku pokoju
próbuje się nieudolnie bawić z dziećmi, bełkocząc jakąś piosenkę w ich stronę.
Jak ja kurwa żałuje ze nie mogę takich momentów nagrywać. Ku chwale TVN-owi i
innym mediom. Co za ludzki wrak upojenia alkoholowego.
Szybka decyzja.
Dzieciaki do siostry zamieszkałej w tej samej wsi, a ja wniosek o pilne
umieszczenie dzieci w placówce opiekuńczo-wychowawczej, bo mam dość już tych
cyrków. Siostra nie chce w rodzinę zastępczą. Nikt nie chce wypisanego FAZ-u na
twarzy i dzieciaków, pojonych wódą. Za żadna kasę, nawet 1000 złotych
miesięcznie.
Ci co tak
pierdola i psioczą ze rodziny zastępcze mają dużo pieniędzy, zapraszam do mnie.
Dostaniesz dwoje takich dzieci i 2 tysiące złotych. Zesrasz się jeden z drugim,
jak zaczniesz jeździć po psychologach, psychiatrach, lekarzach rodzinnych, jak
nasłuchasz się że dziecko jest upośledzone, wymaga rehabilitacji, ćwiczeń,
terapii. Jak w szkole będzie wyśmiewane, jak będą skarżyć na nie, jak
nauczyciele nie będą sobie radzić z jego wychowaniem i zachowaniem. Będziesz
jeden z drugim wył i krzyczał do księżyca, co ja pojebany zrobiłem, żeby marne
2 tysiące dostać. Ale kurwa jeden z drugim na Internecie wie lepiej. Szkoda
słów na takich zjebów i palantów.
Patolka miała
szczęście, zajebiście cholerne szczęście. Odebranie dzieciaków się
przeciągnęło, a w międzyczasie ponownie wzięła zastrzyk, podobnie jak jej stary
i po tygodniu przyszli skruszeni do sądu, żeby jednak dzieci nie zabierać.
Stoją i płaczą przede mną, że zrozumieli swój błąd, podjęli na nowo zastrzyki,
obydwoje będą chodzić na terapie. Proszą, błagają o jedna szansę.
Dlaczego nie,
pomyślałem, nie jestem skurwielem, może rzeczywiście chcą się poprawić.
Napisali pismo, podpiąłem zaświadczenia o przyjęciu zastrzyku i uczestnictwie w
terapii, skontaktowałem się z pracownikiem socjalnym, ze można w sumie
spróbować jeszcze dać im szansę. Dostali, sędzia uchyliła postanowienie o
umieszczeniu dzieci w placówce.
Wytrzymali 5
tygodni. Znowu zachlała Genowefa wraz ze swoim konkubentem. Tym razem w sobotę,
bo myśleli że kurator w taki dzień do nich nie przyjdzie. Jasne że nie
przyszedłem, choć sam osobiście już ich doglądałem, ale nie wiedzieli że
sąsiedzi po drugiej stronie też mają nadzór kuratora, tylko społecznego. I ten
społeczny, objeżdżając swój teren w godzinach wczesno wieczornych dowiedział
się, że Iksińska znowu najebana od rana jest widywana. Wykonał telefon do mnie,
a ja nie czekając, pełen oczywistego wkurwienia, połakomiłem się pojechałem,
powiadomiwszy uprzednio Policję ze potrzebuję do interwencji kogoś z alkomatem,
na podkładkę.
Iksińska rzuciła
się na mnie jak mnie zobaczyła, zaczęła wygrażać że nie odda dzieci. Do
wszystkiego dołączyła się najebana babka, która „ciałem będzie zasłaniać
dzieciaczki” i ich nie odda. Stary jak tylko zobaczył Policje, skulił się i nic
nie odpowiedział, chciał spierdolić z mieszkania, lecz mu się nie udało. Kurwa
cyrk. Pół godziny zajęło uciszanie menelówy i jej najebanej matki, że nikt na
razie dzieci nie zabierze. Ma zawołać swoją siostrę, o ile trzeźwa jest i
dzieci zostaną oddane pod jej opiekę. Po 5 minutach siostra się pojawia, nawet
nie wołana, ale na widok radiowozu bo wszyscy zainteresowani się zbiegli z
wioski, zobaczyć co za cyrki się dzieją.
- A co mam ci
kurwa zawsze dzieciaki pilnować, jak w mordę chlejesz!!! – tak siostra
przywitała Genowefę na wieść, kiedy dzieciaki ma na weekend zabrać. –
zabierzcie jej w końcu te dzieci, bo patrzeć na to nie można!!! - Tym razem
wykrzykuje do mnie.
- Nie oddam, nie
oddam!!! – drze się stara baba, podpierając się w międzyczasie rączką o ścianę,
by równowagi nie stracić – To moje wnuki!!! Nie oddam!!!
- Do siostry
idą, nie słyszy Pani – próbuje uspokoić starą, która tak już mordę rozdarła, że
najmłodszy zaczął ryczeć, siedząc na tapczanie.
- Ciii, mój
kochany, ciii – bełkotliwym głosem tym razem Genowefa dzieciaka próbuje
uspokoić – ciii, mamusia jest tutaj.
- Mamo, mamo –
to starszy wyciąga rączki do matki, próbując wdrapać się jej na kolana.
- Nic nie
oddawaj, to twoje dzieci! – rozkazującym tonem z kolei matka próbuje dyrygować
całą ta orkiestrą – A TY!!! – zwraca się do córki która przyszła – Weźmiesz kurwa
te dzieci!
Szopka.
Zajebista kurwa szopka. Stary stoi i patrzy na to wszystko. Chyba boi się na
izbę ponownie jechać. Cyrk na pijackich czterech kółkach.
Podmuchali w
alkomaty, ostatnimi resztkami swojego wydechu. Każdy ponad dwa promile. Piją co
najmniej od rana, albo od wczorajszego dnia. A ta szmata cały czas piersią
karmi. Poi tego dzieciaka alkoholem, mieszanym z mlekiem z pijackiego cycka.
Zresztą, kto to tam wie, czy dzieciak nie jest też uzależniony od wódy. Co za
kurestwo w czystej postaci.
W poniedziałek
ląduje informacja na biurku sędzi, ze trzeba jednak dzieciaki zabierać. Tego
samego dnia wydaje postanowienie o pilnym wykonaniu, co zostaje zrobione jeszcze
tego samego dnia. Dzieciaki od siostry Genowefy, trafiły do rodzinnego pogotowia
opiekuńczego. Podobno Genowefa ze swoim starym pili cała noc jeszcze, aż nie
popadali uśpieni wóda czy tam tanimi jabolami.
Najlepsze
informację dotarły do mnie, po kilku dniach. Podczas odwiedzin dzieci w
Pogotowiu, Genowefa powiedziała opiekunom w pogotowiu że do telewizji idzie i
do prasy będzie pisać. Bo ona, biedna matka, z konkubentem co tylko dorywczo
pracuje, nie mieli pieniędzy i z biedy zabrano im dzieci, bo takie ładne i
pewnie siostra w rodzinę zastępczą dostanie, bo one są pokłócone. W Ośrodku
Pomocy Społecznej powiedziała że wcale jej nie pomagają, tylko specjalnie
chcieli jej dzieci zabrać, że nigdy nikt jej nie pomógł, a te wszystkie zasiłki
to i tak jej się należały i nikt jej łaski nie robił. A na sąd będzie pisać skargę
do Strasburgera, bo ona nie wierzy w sprawiedliwość.
Po około pół roku dzieciaki z pogotowia rodzinnego trafiły do rodziny zastępczej. Nie wiem co się dzieje z nimi. Genowefa pije, konkubent się wyprowadził do innej pijaczki, matka Genowefy chleje. Z mieszkania zrobiono typową melinę. Podobno pije z rozpaczy, że jej dzieci zabrano, a to przecież taka dobra matka była.
Jaka szkoda że
telewizja jej nie pokazała, jaka szkoda…