... I tego wszystkiego doczytałem się z teczki nadzoru
która zawędrowała na moje biurko z jakiejś odległej krainy na rubieżach Polski
i którą to rozłożyłem pomiędzy kawą a innymi notatkami. Kurator który sporządzał
te notatki należał do tych, którzy widać dopiero co rozpoczęli pracę w tym
cudownym zawodzie i szczegółowo opisywał kolejne miesiące upływającego życia
kobieciny. Na końcu teczuszki zawarł informacje że bidulka wraz ze swoimi dziatkami
wróciła w rodzinne strony i zamieszkała ponownie u swoich rodziców na wsi, którą
to na potrzeby niniejszej historii nazwiemy Sielski Przytułek.
Sielski Przytułek był tak sielski, że rzygać się
chciało na samą myśl, że musze odwiedzić tamte rejony. Był sobie kiedyś pewien
PGR, który przed końcem swego żywota postanowił barak biurowy przerobić na
mieszkania dla pracowników „gorszego sortu”. No, może to nie PGR postanowił
tego dokonać ale ówczesne władze gminy, w każdym razie spędzono najciekawsze
osobniki w to miejsce, gdzie utworzono mieszkań razy pięć i przydzielono je
najweselszym w okolicy postaciom minionej niedawno postaci. I o ile każda z
tych rodzin to osobna historia, o tyle zatrzymajmy się przy naszej głównej
bohaterce.
Bronisława, bo tak jej na imię było, a imię to
zapewne wybrał ojciec idąc tym samym tokiem rozumienia co dzisiejsze Brajany,
Jessiki i Kewiny, tak więc Bronisława wraz ze swoimi dzieciaczkami wróciła w
rodzinne strony a mi przyszła radosna chwila sprawowania nad nią nadzoru i
doglądania, czy jej potomstwo ma zapewnione wszystko co potrzeba do życia. Jak
już wspomniałem na początku opowieści, ojciec i matka Bronisłąwy napierdalali
ją systematycznie za młodu, przez co ta uciekła z pierwszym lepszym menelem by
zamieszkać u niego i powić mu ukochane dzieciaczki. Niestety, ale do dziś jest
normą, że małolata jak doznaje krzywdy ze strony zapijaczonych rodziców, to
najprostszą metodą rozwiązania problemu jest rozłożenie nóg jakiemuś frajerowi,
który po zapłodnieniu zmuszony będzie wychowywać potomstwo i utrzymywać matkę,
której jedynym zajęcie będzie kolejne rodzenie, by całkowicie uzależnić od
siebie frajera. I siedzi taka potem 20-latka z dwoma bachorkami, trzecie w
drodze i beszta faceta zapierdalającego na budowach, by przyniósł kasę na
żarcie do domu i kolejne ciuchy. Po jakimś czasie frajer chleje pod sklepem z
kolesiami a marudzącą konkubinę napierdala za to, że zmarnowała mu życie bo
jego kolesie w starych beemkach rwą małolaty na wsi i pukają je z głową, a on w
wieku dwudziestu paru lat ma już problem na głowie w postaci Brajanka i Wanessy
oraz kobiety, która po dwóch ciążach i braku kosmetyków tudzież zębów na
przedzie nie przypomina umalowanej małolaty z jędrnym cyckiem.
I do takiej właśnie Bronisławy pojechałem, mając w pamięci
ze jej stary profilaktycznie ją napierdalał, a matka chlała na potęgę nie
przejmując się czy cokolwiek da dzieciom do jedzenia. Nie będę opisywał drzwi i
szmaty wiszącej na futrynie, którą to zazwyczaj długopisem odchylam, bo ciężar
smrodu ledwo utrzymuje ją na gwoździach. Nie będę opisywał zapachu
wypełniającego mieszkanie – bo stężenie pierdów wymieszanych z tanimi fajami
przekracza dopuszczalne normy i nie będę opisywał popierdalającego na czworaka
jak mały robocik dzieciaka – upośledzona przyczyna uniesień seksualnych Bronisławy
z jej ówczesnym partnerem.
Przyznam szczerze że od kilku lat nie byłem w tej
rodzinie – ostatni raz wtedy gdy Bronisława w wieku 17 lat rodziła i trzeba
było opiekuna prawnego szukać dla jej dzieciaka. Na szczęście było to tuż przed
jej osiemnastką, wiec sprawę trochę się poprzeciągało aż do czasu osiągnięcia pełnoletniości
przez nią. Potem Bronka wyjechała do ukochanego kilkadziesiąt kilometrów i
problem sam się rozwiązał. Teraz wróciła, na moje nieszczęście.
Wszedłem do pomieszczenia które robiło za salon. A w
sumie było przechodnim pokojem, z wielkim rozłożonym tapczanem na którym leżał
ojciec Bronisławy. Leżał, wegetował, ledwo żył. Po udarze którego dostał z
przepicia był wegetującą rośliną, która wymagała stałej opieki i której to nogi
odmówiły posłuszeństwa. Zaszczana pościel, smród moczu i brudna pościel.
Niestety nie odjęło mu możliwości wypowiadania się, bo darł swoją gębę używając
przy tym niewybrednych epitetów:
- Kurwa! Kurwa! Znowu ktoś wpierdala się a zapomogi
nie da! Tylko kurwa przyłazicie i nic z tego nie ma! – i tak w kółko
skrzeczącym głosem, trzymając w ręku skręconego peta, a obok na stole butelka ja
bola do połowy opróżnionej.
- Kurwa, kurwa mać!
- zaskrzeczał gdy pet wypadł z jego zgrabiałej łapy i wpadł pod pościel,
zapewne dokonując oparzeń, lecz sztywne szkity nie pozwalały się mu przesunąć. –
KURWA!!! Zocha!!
Mała niska kobiecina podbiegła do niego, odsunęła brudną
pościel tak, że miałem okazję spojrzeć na żółte od szczynów gacie, a nozdrzy
moich dopadł zapach potu, moczu i brudu. Wysuszone z braku mięśni nogo
przypominały patyczki, a wielkie paznokcie z grzybicą dopełniały smaczku tego
widoku. Zocha włożyła rękę pod plecy menela i wyciągnęła jeszcze tlącego się
papierosa. Pobieżnie rzuciła wzrokiem na niewielkie oparzenie i wypalona małą
dziurkę w pościeli, a potem wrzuciła niedopałek do szklanki z jabolem, która stała
nieopodal butelki na stoliku.
- Ty Kurwo! – skomentował menel i sięgnął po
kolejnego papierosa, który skręcony leżał nieopodal. – Obyś zdechła.
Na starej Zośce nie zrobiło to żadnego wrażenia.
Dopiero teraz tak naprawdę odezwała się w moim kierunku stwierdzając, że u
niego to normalne bo mu na łeb już padło. Zośka musi się nim zajmować bo
otrzymuje świadczenie z OPS polegające na tym, że z powodu rezygnacji z pracy
musi opiekować się mężem czy jakoś tak. W każdym razie układ symbiotyczny.
Leżący pijak kosztuje tyle co nic. Nakręcone fajki, butelka wina najtańszego i
trochę żarcia. Na wszystko inne da pomoc społeczna. Pytam się o Bronisławę,
jednocześnie zerkając na małolata który wcześniej popierdalał jak robocik a
teraz zainteresował się piecem kaflowym i drzwiczkami do wrzucania drewna. Na szczęście
to było lato więc nikt nie palił.
- A kurwa, zabierz ją se kurwa pan! – taka była
odpowiedź tatusia gdy spytałem o córkę – Ją i jej cholerne bachory!!! –
dokończył wykrzyczane zdanie i sztachnął się śmierdzącą fajką.
- Zamknij mordę
- Zocha włączył się inteligentnie do dyskusji, to żadna opieka tylko
kurator.
- A chuj wam wszystkim w dupę – odpowiedział niepełnosprawny
biorąc łyk orzeźwiającego napoju ze szklanki. W tym samym czasie Zocha złapała
gówniaka za rękę i zaciągnęła szurając po ziemi do drugiego pokoju, gdzie przed
wielkim 45 calowym telewizorem siedziało jeszcze dwoje gówniaków wpatrzonych w
popierdoloną bajkę o jakiś potworkach.
- Bronki nie ma, bo wypłacają dziś zasiłki w opiece.
Ale to jej pokój który zajmuje z dzieciakami – mówiła to tak śmiesznie
mlaskając, bo zębów to już od dawna nie ma. - Pojechała od razu też zakupy
zrobić, bo zabrała się z sąsiadem samochodem. Płaci mu 20 złotych i on ją
wiezie czasami – wytłumaczyła mi jak rozwiązany jest problem braku komunikacji
na wsi.
- Niech Bronka weźmie książeczki zdrowia dzieci i
jutro przyjedzie do mnie jeśli będzie mogła – zrezygnowany wyszedłem z
mieszkania, a przechodząc pod oknem baraku usłyszałem…
- Kurwa!!!! Czego on Kurwa chciał!!!!