Jak człowiek wraca po urlopie to już
normalnie nic a nic mu się nie chce. Gdy jeszcze zobaczy tą stertę papierów to
go kurwica zalewa, bo pomimo że urlop to i tak nazbiera się w chuj roboty,
którą trzeba teraz nadrabiać. Ale cóż, chciałeś to masz i teraz zapierdalaj w
teren w poszukiwaniu szczęścia tudzież dzieci rozwijających się nieśmiało w
brzuszkach niektórych patolek, zmamionych perspektywą pięćset plus.
Pięćset plus ma swoje zalety. Będąc
na wczasach wzrosła liczba dzieci na koloniach tudzież niektóre rodzinki
potrafiły wybrać się po raz pierwszy na wakacje, w swoich 20 letnich
samochodach. I w sumie dobrze, bo dzieciak czasami po raz pierwszy morze zobaczy
tudzież jakiś pagórek, a że przy okazji śmieci, drze japę i razem z mamuśką
rzuca kurwami gdzie popadnie, to już inna bajka.
Ale zostawmy dzieciaki na wakacjach,
niech spędzają je jak umieją skoro mamusia z tatusiem takie a nie inne wzorce przekazali.
Przeglądam ja te swoje dokumenciki wyłuskując z nich to co najpiękniejsze i to
co już za długo leży i zaczyna niemile pachnieć i wnet moim oczom ukazuje się
teczuszka nadzoru nad pewną patolką, co to z Polski przyjechała razem z
dzieciątkiem maleńkim za miłością swego życia poznaną za pomocą jakże
wspaniałego narzędzia jakim jest Internet i portal dla seksoholików i wszelkiej
maści dewiantów podnoszących swoich samoocenę, a zaczynający się na literkę B. Tak
oto miłość poleciała po kablu światłowodowym i ściągnęła kobiecinę niespełna 26
letnią w mój skromny, sądowy rejon. Kobiecina jak na podróżniczkę przystało
zapakowała cały swój majątek w postaci dwojga dzieci lat 3 i 4 i przyjechała do
swojej wielkiej miłości, jaką jest 35 letni dozorowany z zadłużeniem
alimentacyjnym i mieszkający u mamusi alkoholiczki i zniedołężniałego ojca.
Układ idealny po ojciec rentę ma, panie i to całe tysiąc złotych, a i nasz
kochaś coś dorobić potrafi, bo kiedyś nawet technikum udało mu się zacząć. Co
prawda nie skończył bo wóda i machanie dzieciaków w późniejszym czasie
pochłonęło go bez reszty, ale teraz na starość a raczej wchodząc w dojrzałe i
dorosłe życie postanowił się ustatkować i ściągnąć sobie z Internetu jakaś
kobiecinę, z którą to na poważnie już będzie w przyszłość patrzył. Takie „Pokemon
GO” powiedziałby ktoś, tylko ten Pokemon oddycha, jeść chce i obciążony bagażem
w postaci dwóch kolejnych małych potworków. Ale jak to mówią, od przybytku
głowa nie boli tym bardziej że dzieci są obecnie produktem dostarczającym środki
finansowe, więc rodzina na pewno z głodu nie zginie. I z pragnienia też.
Zanim poszedłem zrobić tak zwane „sprawozdanie
z objęcia nadzoru”, gdzie postawię trafną i celną jak zwykle diagnozę rodziny,
pogadałem sobie sympatycznie z kuratorem dla dorosłych, czy mój wielbiciel
Pokemonów jest mu znany. Gdy zadałem pytanie o tego wspaniałego bożyszcza
kobiecych internetowych serc, pomyślał Kurator Specjalista dla Dorosłych Sądu
Rejonowego, mlasnął i cmoknął i stwierdził że jak ten nierób, cwaniak po 4 wyrokach
i olewający alimenty na troje dzieci nygus złapał w necie Pokemona i jeszcze
ściągnął go do siebie w Realu, to upadek społeczeństwa jest już bardzo blisko,
skoro tak obleśne typy przygarniają kobietą pod swój dach kobietę i to jeszcze
z małymi dziatkami. To będziesz miał wesoło – skwitował na koniec i uśmiechnął się
szyderczo w moją stronę wracając do lektury w postaci jakiegoś wyroku, gdzie to
jakiś facet spał po pijaku na ławce z gołą dupą, przez co skazany został na prace
społeczne za nieobyczajne zachowanie.
Chciał czy nie chciał, robota jest i
nie sposób jej nie zrobić, tym bardziej że terminy poganiają i znów jakiś wytyk
dostanę że cos tam dzień czy dwa dni później zrobiłem, choć kompletnie nie ma
to wpływu na prowadzone przez sąd postępowanie.
Zrelaksowany i wypoczęty po urlopie
wsiadłem w swój wehikuł i z impetem 80 koni mechanicznych (bo wiecie, w gazie
mały silnik mało pali choć szwagier mówił że do gazu to jest tylko kuchenka i
najlepsze są Passeratti w TDI), ale dla mnie ekonomia to podstawa więc ruszyłem
ku wielkiej przygodzie, zapoznać się z obecnie moją już patolką, która to taką
wielką miłość poczuła do Janusza – wiejskiego buhaja rozpłodowego. Po
przejechaniu 29 kilometrów (tak, zeruję licznik po każdym ładowaniu butli)
stanąłem przed czymś co wyglądało jak barak z trzema drzwiami. Miejsce ogólnie
mi znane dobrze, bo po sąsiedzku mieszka moja inna nadzorowana. Jak już więc
stanąłem, przyczesałem włosy, poprawiłem koszulę która jest przykrótka i mi
ciągle ze spodni wyłazi, wciągnąłem brzuch i zapukałem w jakże by inaczej w drzwi
z dykty oczekując na zaproszenie. I rzeczywiście, po chwili drzwi się otworzyły
i stanęła w nich zgarbiona i wysuszona staruszka, która jak się okazało ma 53
lata. Spojrzała na mnie spode łba i zaciągnęła się papierosem, pytając:
- Do kogo?
- A dzień dobry Pani – rozpocząłem z
uśmiechem – ja zapewne do pani synowej, co to tu syn ściągnął sobie z Internetu
– kontynuuje i jak zwykle przedstawiam się kim i po co jestem.
- A idźcie wy wszyscy w cholerę –
odwróciła się i zniknęła w czeluściach pakamery, więc nie pozostało mi nic
innego jak pójść za nią, w końcu drzwi otwarte zostawiła.
Pierwsze co to zderzyłem się z rojem
latających i brzęczących much. Jedna wleciała mi nawet do nosa, ale udało mi się
nie wciągnąć jej do gardła, więc szybkich ruchem wyplułem biedaczkę. Potem
zastałem przez sobą wiszącą szmatę która odgradzała ciemny korytarz od
pomieszczeń mieszkalnych. Szmata brudna i śmierdząca lecz długopis ustrzegł
mnie przed jej dotykaniem. Po przekroczeniu szmaty dostałem się do pierwszego
pokoju. Był to tak zwany pokój przechodni w którym wydeptana ścieżka pomiędzy
dwoma starymi i zatęchłymi łóżkami prowadziła do następnego pomieszczenia
mieszkalnego. W międzyczasie gdy podążałem za staruchą zauważyłem że na jednym
z łóżek skulony leży jakiś mężczyzna i trzęsącymi się rękoma dopala papierosa
wpatrzony w ekran kineskopowego telewizora w którym leciał z jeden z życiowych
programów. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Starucha w tym czasie otworzyła
drzwi znajdujące się w przeciwległym końcu pokoju i machnęła ręką abym wszedł
tam. Mijając ją zdążyłem zauważyć jak popiół z papierosa spada jej na podłogę,
lecz nie zrobiło to niej żadnego wrażenia. Na mnie zresztą też.
Wszedłem do pokoju a starucha zamknęła
za mną głośno drzwi. Na łóżku z laptopem siedziała moja nadzorowana, a dwoje
jej dzieci wpieprzało na podłodze jakieś słodycze. Czy były to słodycze to nie
jestem do końca pewien, bo łażący wokół nich królik skutecznie mógł wyprodukować
swoje okrągłe bobki, które zostały strawą dla naszych milusińskich. Patolka
spojrzała na mnie, odłożyła laptopa i usiadła na łóżku uśmiechając się by
pokazać brak górnych zębów oprócz oszczerbionej jedynki robiącej zapewne za
otwieracz do piwa.
- Usiądzie pan – skierowała słowa do
mnie a ja rozglądnąłem się po pomieszczeniu w nadziei że znajdę cos innego do
siedzenia i kawałek stołu, gdzie będę mógł zapisywać złote myśli Emanueli, bo
tak miała bohaterka tej życiowej opowieści. Nie uśmiechało mi się siedzieć zbyt
blisko niej, bo na odległość czuć było smród popsutych i zżartych przez
próchnicę zębów. Nie cierpię, jak ludziom z mordy wali i na dodatek nachylają się
bezwstydnie zionąc swoim oddechem prosto w moją twarz.
- Postoję – w desperacji tylko to mi
zostało, lecz za chwile znalazłem w kącie stojący stołek i usiadłem na nim,
rozkładając zeszyt na kolanach. Dzieciaki podleciały do matki i wgramoliły się
jej na kolana.
I tak oto zaczęła się historia jej życia……
CDN…