Jej życie zaczęło się
pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy to mały, zamroczony alkoholem plemniczek, przedostał się do
napełnionego etanolem jajeczka w macicy, gdzie rozpoczął się podział komórkowy,
tworząc w swym alkoholowym zwidzie malutka zygotkę a później wydając na świat
Kingę – małe, brzydkie, pokraczne stworzonko, które wcale nie było kochane i
pożądane. Bogu dziękować tylko, że gdy
mamusia rodziła nasza pokiereszowaną dziewczynkę, zlitował się pan doktor, bo
nie był to pierwszy poród tejże mamusi, i zgrabnie zamaszystym ruchem skalpela
uniemożliwił jej dalsza prokreację, jak Pan Bóg i Koran przykazał. Dzięki swej
śmiałej i odważnej decyzji, nie znając jeszcze przepisów o zakazie wykonywania
takich zabiegów, żyjąc w nieświadomości, że jakieś feministki mogłyby go
oskarżyć, a także dzięki temu, że TVN i Gazeta Wyborcza były dopiero w planach
pewnych ludzi, dokonał on tego, co
chciałoby wielu ludzi pracujących z takimi osobami, ale bojących się głośno
tego powiedzieć. Podwiązanie. Jednym pięknym słowem – wysterylizował kobietę.
W Polsce nielegalne.
Nie można i już bo jest nieodwracalne. Zastanawia mnie, dlaczego feministki i
inne ruchy tak zaciekle wałczą o możliwość aborcji, a nie słychać jakoś głosów,
by kobiety mogły się sterylizować – bezpłatnie, na Fundusz Zdrowia. Rodzi taka
kobieta sześcioro, siedmioro, ośmioro dzieci, widać że sobie rady nie daje,
chce się podwiązać bo nie wychowa następnego, tabletek brać nie może, a mąż
gumy nie nałoży – idzie taka do lekarza, a ten jej że nie wolno. Do cholery –
płeć w tym kraju można zmienić, uciąć lub doprawić to i owo, a wysterylizować
się nie można. Bo, kurwa, nie idzie tego już cofnąć. Jak mi jaja obetną i
zrobię się dziewczynka, tez będzie nieodwracalne.
U malutkiej Kingusi
stwierdzono wiele wad rozwojowych – upośledzenie, niedowład ręki,
rozszczepienie podniebienia, zez – to tylko nieliczne jakie zdołałem zapamiętać
zapoznając się z aktami. Dziecko miało problemy z połykaniem, żyło w swoim
świecie do którego ciężko było dotrzeć. Obraz nędzy i rozpaczy.
Matka upośledzonego
dzieciątka miała nadzór kuratora. Niby karmiła, niby do lekarza czasami
pojechała, ale to wszystko co dzieciakowi mogła lub chciała dać. Tatuś,
pracując dorywczo po różnych fuchach, nie zajmował się nic a nic dzieciakami,
nie mówiąc o tym najmłodszym, martwiąc się tylko, czy ma co żreć w domu i czy
aby na wódę lub browara z kolegami po pracy starczyło. Tak mijały lata…..
Pełen zapału zająłem
się ta sprawą i to jak pamiętam na początku swej sądowniczej kariery.
Pojechałem na tzw. objęcie nadzoru, w którym z pełnym profesjonalizmem opisałem,
jak wygląda życie Kingi i jej rodziny oraz jakie działania należy podjąć, by „żyło
się lepiej”. Im, nie mi oczywiście.
Pamiętam, w chałupie
tej czas się zatrzymał dwadzieścia lat wcześniej. Drewniana podłoga z nieheblowanych
desek położona była w całym mieszkaniu. Z podwórka wchodziło się do kuchni, w
której znajdował się piec opalany drewnem z żeliwnymi paleniskami na górze.
Łazienki nie było – wszystkie czynności higieniczne, jak mycie czy pranie
robiło się w kuchni – o czym świadczyła wielka, metalowa balia i równie wielki
garnek stojący na kuchence a służący zapewne do gotowania wody. Dalej były dwa
pomieszczenia służące za pokoje ogrzewane starymi piecami kaflowymi, tapczany… Wszędzie
brud, kurz, brudne firanki, zaduch.
Z perspektywy czasu nie
mam siły nazwać ją patolka. Była upośledzona, skończona szkoła specjalna z
przyuczeniem do zawodu kucharz małej gastronomii. Oczywistym jest że nie
pracowała – utrzymywała się z renty socjalnej, cos koło 400 złotych i świadczeń
rodzinnych i zasiłków pielęgnacyjnych. Urodziła czworo dzieci, najstarsze w
szóstej klasie chyba, oczywiście szkoły specjalnej. Wszystkie jej dzieciaki
były w specjalnej.
Nie był to dla niej
problem. Wręcz się cieszyła, że tam uczęszczają do szkoły.
- Panie, rentę będą miały
– powiedziała dumnie i cieszyła się, że w ten sposób zabezpiecza im przyszłość.
Najmłodsza uczęszczała do
jakiegoś specjalnego ośrodka dla dzieci ze sprzężonymi niepełno sprawnościami.
Cały tydzień była w internacie szkoły, przywożone było na weekendy. Nie
cieszyło się sympatia starszego rodzeństwa – było nieznośne dla nich,
krzyczało, wyło, pluło, wymagało chyba nawet pampersowania. Rodzina ograniczała
się do podstawowych czynności pielęgnacyjnych – nakarmić, zmienić gacie, wystawić
w wózku na podwórku. Ot, żyjątko w rodzinie.
Mamusia popijała.
Głównie z tatusiem, który czasami nie mając towarzystwa do picia alkoholu,
kazał swej zonie pic razem z nim. Cóż ona mogła zrobić? Odmówić? Jeszcze z
piąchy dostanie w łeb tak, że nogami się nawinie. Pan kazał, a sługa musi. Bez większego
wyboru.
Miesiące w rodzinie
mijały od jednej zapomogi do drugiej. Od jednej wizyty kuratora do następnej.
Od odwiedzin pracownika socjalnego do wypłaconego zasiłku. Czasami podrzuciłem reklamówkę
zabawek, potem postraszyłem zabraniem dzieci, jak nie posprzątają albo znowu będę
miał sygnały, że kobiecina znów z mężem piła. Nie było tam typowej patologii,
ze chleją codziennie na umór i zaniedbują dzieciaki. Matka do szkoły chodziła,
w opeesie dożywianie załatwiła, dofinansowanie do podręczników. Tylko ten
marazm. Brak jakichkolwiek perspektyw, wyuczona bezradność życia. Dzień za
dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem.
Jej stwierdzenie, ze dzięki
szkole specjalnej będą miały rentę socjalną siedzi mi w głowie do dzisiaj. Ile
takich rodzin funkcjonuje w całym społeczeństwie. Od małego dzieci są wychowywane
by żyć na przysłowiowym garnuszku od państwa. Od chwili urodzenia, dąży się do
jednego – renta, zasiłek, który ktoś da, a nie na który samemu się zarobi.
Często jestem w Ośrodku
Pomocy Społecznej. Przerażają mnie kolejki matek z dwojgiem, czworgiem dzieci, proszące
o zasiłek a potem stojące z tymi dzieciakami do kasy, by ten zasiłek wypłacić.
Małe dzieci uczą się, że trzeba napłakać, trzeba nakłamać, trzeba wyżebrać albo
wykłócić. Wiem, są ludzie w naprawdę ciężkiej sytuacji, ale czy jest ich aż tylu?
Rosną następne
pokolenia uzależnione od pomocy Państwa. Od zasiłków, zapomóg, i wszelkiej maści
Caritasów czy Komitetu Pomocy Społecznej tak znanego z rozdawania żywności. W
kolejkach do tych instytucji stoją mężczyźni w sile wieku, kobiety mające zdrowe
ręce, bo któż jest w stanie przez pół miasta dźwigać torby z kilogramami cukru,
mleka, mąki, dżemów, makaronów a czasami nawet i słodyczy?
Kiedyś zastanawiałem
się, jak ograniczyć zasiłki i nie wypłacać im ludziom zdrowym, albo kazać
chociaż im odpracować to, co dostają za darmo. Myślę że sprawa byłaby łatwa do
zrobienia – prace interwencyjne, staże, prace społeczne. A jeśli nie masz z kim
zostawić dzieci, będzie opłacony żłobek, świetlica socjalna, przedszkole. Wtedy
okazałoby się, że nie każdy chce pracować ale i nie każdy nagle tej pomocy
społecznej potrzebuje.
Zastanawiacie się jak skończyła
rodzina? Nie, nie zostały dzieciaki odebrane. Starsze rodzeństwo rzeczywiście
dostało renty socjalne i rozpierzchli się po okolicznych wsiach, gdzie zaczęli
płodzić następne dzieci. A nasza upośledzona zygotka? W wieku 18 lat trafiła do
Domu Pomocy Społecznej. Niezdolna do samodzielnej egzystencji, gdzie miesięczny
koszt utrzymania, to ponad trzy tysiące złotych.
Z perspektywy czasu,
jak ocenić lekarza, który wysterylizował upośledzona kobietę? Czy zrobił źle?
Czy po prostu zapobiegł następnym tragediom dzieci?
Niedawno byłem
świadkiem zażyłej debaty, czy można nakazać sterylizację. I na podstawie historii
Trynkiewicza, który zamiast kary śmierci opuści niedługo zakład Karny, a nasze
Państwo robi wszystko by znów go zamknąć by chronić społeczeństwo przed nim
stwierdzam, że powinno się sterylizować. W końcu rola Państwa jest także zapobiegać
wszelkiego rodzaju patologiom, pardon, dysfunkcjom. Więc skoro można Trynkiewicza
odseparować dla dobra ogółu od społeczeństwa, to może i powinno się wysterylizować
osoby, które nigdy, ale to nigdy nie dadzą gwarancji że będą w stanie
prawidłowo wychować swe dzieci? Albo które udowodniły, porzucając swoje
potomstwo, że nie nadają się na matki czy ojców?
Jest to temat drażliwy
i dyskusyjny. Już wyobrażam sobie te komentarze wyzywające mnie od nazistów,
ale zastanawiam się, czy nie powinno wprowadzić się dobrowolnej, legalnej
sterylizacji kobiet jak i mężczyzn. W końcu kobiety powinny mieć prawo do
dysponowania własnym ciałem, więc zamiast dokonywać aborcji, może lepiej się sterylizować?
Także legalnie.