Drodzy czytelnicy
Nie osiadłem na laurach, nie zaprzestałem publikacji, ale sytuacja osobista spowodowała, że ostatnio nie miałem czasu na zamieszczenie nowego opowiadania. Prosze o chwilę wytrwałości, a przed majówką, pokaże się nowy post. Pozdrawiam serdecznie.
„Pomocną rękę należy podać tym, którzy mądrze walczą, a nie mogą dać sobie rady.” - Stanisław Grzesiuk (z książki Pięć lat kacetu) Przedstawione historie są fikcją literacką, a zbiezność ze zdarzeniami i postaciami występującymi w rzeczywistości, jest jedynie przypadkowa. Zamiarem autora nie jest w sposób negatywny przedstawianie osób objętych postepowaniem sądowym a w pracy zawodowej kieruje się ogólnie pojetym dobrem każdej jednostki.
niedziela, 28 kwietnia 2013
wtorek, 16 kwietnia 2013
Achtung
Syf,
syf, syf. Syf mentalny, syf społeczny, syf emocjonalny. Gnijące nienawiścią
oczy patrzą w jej kierunku, pełne pogardy i wzburzenia. Czerwone z zaciekłości,
rozszerzone źrenice wtórują słowotokowi wydobywającemu się z ust, podkreślając
rosnąca nienawiść do osoby, wobec której są wypowiadane. Wykrzyczane słowa
odbijają się echem od ścian i wpadają impetem dźwięków w bębenki dziewczyny,
która skulona na kanapie ociera łzy spływające po bladym policzku.
-
dziwkę wychowałem! – wieloraki dźwięk odbił się od sufitu, dochodząc do mojej
części mózgu odpowiedzialnej za słyszenie i wkręcił się z niemałym trzaskiem w
synapsy i neurony mojego śródmózgowia.
-
widzi pan, tyle dostałem od życia! – kropelki śliny poleciały w jej kierunku,
wyplute z impetem co najmniej 100 km na godzinę, niczym krople rozbrygającej
wody, po wrzuceniu kamienia.
-
i teraz kurwa co, jej bachora mam bawić i opiekunem prawnym być? – znów impet słów
poleciał w kierunku dziewoi, skulonej na tapczanie, która zasłoniła twarz swoją
długimi, kasztanowymi włosami.
-
Panie, całe życie mam przejebane przez te dzieciaki. Jej brat w kryminale siedzi,
rozumie pan, mój syn w kryminale bo złodziejem jest, a teraz co….
-
Ale spokojnie – staram się uspokoić sytuacje, bo za bardzo się facet nakręcił –
zajmijmy się córką i jej dzieckiem.
-
Panie, sam pan widzi, moja córka poszła się kurwić i ma tego efekty – macha tymi
rękoma, jakby próbował odgonić od siebie niewidzialne istoty, które mnożą się wokół
niego wraz z potęgująca nienawiścią.
-
Niech pan posłucha….. – nie daje mi skończyć, przez co rośnie mój poziom
irytacji, bo scena której jestem świadkiem powoduje zasrany skurcz w żołądku.
-
Panie, wie pan z jakim ona menelem się puściła? On w kryminale siedział,
bachory gdzieś już narobił, alimentów na żadne nie płaci!!! – ostatnie zdanie
było głośne, za głośne.
-
Tato, przestań. – to cichutko dziewczę się odezwało, zawstydzone i w dalszym
ciągu mające opuszczoną głowę.
-
mam przestać? Ciebie i twojego braciszka matka zostawiła i w długa poszła. W
pieluchy jeszcze srałaś, a ja sprzątałem po tobie. I taką mam wdzięczność od
swoich dzieci. – zwrócił się w moją stronę swym wykrzywionym nienawiścią
pyskiem - Tyrałem jak wół, żeby mieli i
co? Bachora mam, dziadkiem zostałem i jeszcze niańczyć muszę!!! – znów podniesiony
głos wkurwił mnie. Niemiłosiernie.
-
Tato, proszę….
-
zacznijmy od tego, że ja nie jestem tutaj aby pan przy mnie w ten sposób się
odnosił, nie mówiąc że to pana córka! – podniosłem teraz ja głos – jeżeli ma
pan zamiar wylewać swoje żale i wyzywać ją oskarżając o całe zło, to nie mamy o
czym rozmawiać. Przyszedłem ustalić, czy będzie pan opiekunem prawym dla wnuka,
bo córka jest niepełnoletnia.
-
Może te co jej zrobił niech będzie.
-
tato…..
-
Chyba że pan odmawia.
-
A mogę?
-
tato…
Spojrzał
na nią. Ze złością. Z zajebiście wielką złością. Z nienawiścią wręcz.
Przerażającą nienawiścią. Ona zrobiła się skulona, malutka, prawie zniknęła na
tym tapczanie, a gdyby mogła, schowała by się w najmniejszą szparę. Powieki mu
pulsowały a na brwi dało się zauważyć prawie niewidzialny tik nerwowy. Sapał,
próbując powstrzymywać emocje, aż słychać było zaciśnięte zęby. Znów sapnięcie.
-
Tato….
Tato
był, a jakże. Całe życie się córeczką zajmował. Przecież pamiętamy, że
pieluszki zmieniał a syn teraz w kryminale siedzi. Zajebiście dobry tatuś. Konkubinę
miał co prawda brzydką i głupią, bo zostawiła dzieci pod jego opieką i poszła w
długą, ale nie chciała być jego gosposią i usługiwać mu od rana do wieczora. Po
to była mu potrzebna. On, Pan Mundurowy, co to emerytury 5 tysięcy ma, wcześniej
„zajmowałem wysokie stanowisko”, wymagał od kobiety posłuszeństwa i
wychowywania dzieci. A gdy to się nie udało, i ta wspaniałą kobieta polazła w
długą, został z narybkiem, który okazał się problemem.
Problemem
okazał się także dryg wojskowy, który jakoś nie sprawdzał się w stosunku do
swoich dzieci. Trudno im było nie spóźniać się codziennie na obiad, prasować
rzeczy w kancik, robić generalne porządki. A gdy trochę podrosły i tatuś w nocy
„wrócił z poligonu”, nie chciały stawać na baczność i zeszyty pokazywać, w
przypływie ojcowskiej troski o ich edukację.
W
drugim pokoju, w łóżeczku spało ONO. Dziecko zrodzone z patologicznego
uniesienia młodej matki i lumpa, który wykorzystał dziewczynę i jej słabość,
związaną prawdopodobnie z brakiem ojcowskiej miłości. Ono, nieświadome tego co
wokół się dzieje. Nieświadome nienawiści, jaką jest darzone ze strony dziadka.
Nie miało możliwości wyboru i nie wybrało oddanej mu bezgranicznie rodziny. Wojskowy, bezkrytyczny typ, niemający za grosz
zrozumienia piekła, jakie urządza swoim dzieciom i jak wiele z tych wydarzeń,
on jest sprawcą. Beton. Emocjonalny beton, bezkrytyczny całkowicie.
-
tato…..
Tato
się uspokoił, usiadł na dupie, po wyładowaniu złości spuścił z tonu. Teraz myślał,
bo stanął przed ważną decyzją. Decyzją, czy bierze odpowiedzialność za dziecko
swojej córki.
-
Tato….
Spojrzał
jeszcze raz na córkę. Ona podniosła głowę i przez chwile patrzyła mu w oczy. To
był moment, bo nie wytrzymałaby dłużej jego wzroku. Ponownie spuściła głowę,
głaszcząc swoje włosy. Łzy na policzkach zasychały.
-
tato….
Nabrał
powietrza, przygotowując się do wypowiedzenia tego najważniejszego zdania.
Zdania, które zostanie przeze mnie zapisane a potem potwierdzone w sądzie.
Jestem niemal pewny, że to co powie teraz przy mnie, zostanie potwierdzone na Sali
sądowej, dlatego tak ważne było dla niego.
-
tato…
Tym
razem spojrzał na mnie. Trwało to długo, że zastanawiałem się, czy czegoś w tym
momencie nie powiedzieć. Czy nie zacząć go przekonywać, ze powinien zrobić to
dla dobra córki, że przecież to jego wnuk, że nieważne z kim, ważne aby miał
oparcie w najbliższych i takie tam farmazony, które należy wypowiadać w takich
sytuacjach. Jeszcze chwilę i zaczną swoją litanię.
-
Niech pan napisze że tak.
Zakrył
rękoma twarz, przejechał rękoma od czoła do brody i zapytał czy cos jeszcze. Ja
już skończyłem. Nic więcej nie miałem do zrobienia w tym domu.
Po
około 2 lat, robiłem u nich wywiad pod kątem przejęcia opieki nad dzieckiem
przez dziewczynę. Była już pełnoletnia i według prawa może zajmować się
dzieciakiem. Nie byłem wielce zaskoczony tym, że Pan Wojskowy …. Pokochał wnuka,
a także poprawił swoje relacje z córka. Syn co prawda po opuszczeniu zakładu
karnego nie mieszkał z nimi, ale wiem, że pomógł mu załatwić pracę.
Wbrew
pozorom, takie sytuacje rzeczywiście mogą pomóc scalać rodzinę. Myślę, że nie
zrozumiał swoich błędów, ale przyjście na świat wnuka i być może przełomowy
moment, że będzie ponosił za niego odpowiedzialność spowodowało, że cos zaczęło
się w nim zmieniać na lepsze, a przynajmniej zaakceptował dziecko i córkę.
Happy
End? Mam nadzieję że tak.
niedziela, 14 kwietnia 2013
Nadesłane: Historia Życia
Zanim zaczniecie czytać kolejną opowieść, kilka słów wstępu. Autor dokonał opisu historii swojego życia, trudnych relacji z rodzicami i własnych przeżyć. Długo zastanawiałem się, czy zamieścić opowieść na blogu, aczkolwiek postanowiłem to zrobić. Autor ponadto przeprasza za błędy i literówki.
Moje zycie od urodzenia mi nie
szczęściło. Juz od małego zyłem w patologicznej rodzinie. Pamietam jak byłem jeszcze małym dzieckiem i mój
ojciec przychodził do domu nawalony,
przewracał się, trzaskał szafkami, garkami, bił moją matkę i gwałcił ja na
moich oczach. Pamietam jak go policja nie raz zabierała z domu a on potem i tak
robił to samo. Moja matka płakała była roztrzesiona, zastraszana. Pamietam jak
uciekała ze mna do domu samotnej matki ale chyba tylko na pare dni. Potem
wrócilismy i bylo to samo. Jak chorowałem to nie kupował leków a jak matka
kupiła za pozyczona kase to wylał do zlewu. (Bo leki sa szkodliwe). Poza tym
był brutalny wobec psa. Kopał go az musielismy go wydac. W szkole nigdy nie
mialem lepiej. Byłem tak zastraszony w domu i w szkole ze jak chodziłem do
podstawówki to byłem kozłem ofiarnym. Wszyscy mnie bili i dokuczali mi.
Pamietak jak gonili mnie po szkole zeby mnie zbic. Wrociłem zestresowany do
domu i tam tez stres. Przez to wszystko byłem troche głupi. Przychodziły mi
rózne pomysły do głowy takie jak podpalanie nie tylko na dworze róznych
smietnikow, łąk jak równiez ognisk na balkonie. Wyzucałem nawet rozne
przedmioty przez okno z 13 pietra.. Rodzice mnie potem za to bili bardzo, a ojciec tak, że matka mi opowiadała
ze mialem siniaki i straszyl mnie ze wyzuci mnie z balkonu z 13 pietra. Od
tamtej pory mialem lęk wysokosci.
Swój stres odreagowywałem przed
komputerem grajac ale moja matka pozwalała mi od godziny do półotra. Co mnie
bardzo bolało, bo tez nie mogłem sie
dobrze wyluzowac.
Nastał wiek nastoletni. Moi
rodzice sie rozwiedli gdy poszedłem do gimnazjum. Wyprowadziłem sie z
matką do B. Przez te 3 lata jak chodziłęm do gimnazjum w domu było naprawde
swietnie. Chodziłem do psychologa rodzinnego oraz do domu wspierania dziecka i
rodziny. Był to okres w moim zyciu w którym miałem najwiecej spokoju. Niestety
czesto nie mialem co robic i nudziłęm sie w domu bo nigdy nie miałęm kolegów ani
przyjacił. Wiec tez nie było za ciekawie nudzic sie całymi dniami w domu.
Był spokoj a potem coś pękło i
sie zmieniło. Tak nagle 3 letni spokoj mojej matki zmienił ją nie do poznania.
W najbardziej nerwową krzykliwą i znerwicowaną osobe.
Kiedy zacząłem chodzic do Technikum najpierw na profil mechaniczny, moja matka na początku czepiała sie o
takie podstawowe rzeczy. Ze przyszedłem
zmeczony po szkole i ze naczynia jakies tam nie pomyłem ze podłogi nie umyłem.
Ze mam sie uczyc. Nawet jak bym wszystko umiał. A pracy domowej bym zadnej nie
miał zadanej. To dla niej mialem sie uczyc 3-4 godziny bo dostane kare. Niee
miałem sie czego uczyc wiec udawałem ze patrze w zeszyt. Ale to bardzo męczące.
Potem chciałem rozrywki ale znowu tylko godzina na komputer a potem znowu do
nauki. Masakra... To doprowadzało mnie do szalenstwa. Nagród nigdy nie dostawałem.
A kary to ciagle. Dostalem dobrą ocene to ja to nic nie cieszylo. A dostałem
zła i od razu afera.
W technikum znowu sie zaczeło.
Byłem kozłem ofiarnym, Bili mnie, wykręcali mi palce, i to bezkarnie. Mowiłem
nauczyciela. Moja matka chodziła do szkoły a sszkoła nic sobie z tego nie
robiła i pozwalała na takie akty przemocy. Czesto płąkałem potem po szkole bo
byłem bardzo wrazliwy. Byłem bardzo zestresowany a do domu wracac nie chciałem
bo wiedziałem ze tam bedzie jeszcze gozej. Ta znowu kaze mi sie uczyc a ja w
takich nerwach nie skupie sie na nauce.
Było by jeszcze co opowiadac ale
nie pamietam dokladnie nic juz.
Byłem zmuszony przeniesc sie do
innego technikum na profil logistyczny. Przez pół roku miałem spokoj w szkole.
Poznałem nawet pierwszych prawdziwych kolegów. Nie takich szkolnych. Ale takich
co chcieli by ze mna spotykac sie po szkole. Bardzo ich polubiłem. Po jakims
czasie miałem ich nawet za przyjaciół. Bo byli inni niz wszyscy. Nie palili i
nie pili wiec nie mowili do mnie choc na piwo. A ja własnie kogos takiego
szukałem bo nigdy nie byłem typem rozrabiaki który pali i pije. Miałem troche
wtychnienia od nerwów matki. Tym bardziej ze ona nigdy nie potrafiła ze mną
normalnie rozmawiac. Tylko zawsze krzyczała. Wiec wolałem spotykac sie codziennie
z kolegami. Było nawet spoko. Znowu byłem szczesliwy.
Po jakims czasie moi koledzy
wpadli w złe towarzystwo zaczeli pic a potem odwrócili sie od mnie i sami mi
dokuczali. Masakra przezylem wtedy depresje. Bol od wroga który codziennie
dokucza w szkole jest niczym w porównaniu do bólu straty jedynych przyjaciół
których mialem i noza jaki wbili mi w serce. I to bez powodu. Ja byłem dla nich
tak dobry. Ze jak jeden sie nawalił to wziąłem
go na noc do domu, przenocowałem na
materacu zeby nie wracał do domu zazygany. Myslałem ze zaimponuje mu to i
bedzie dla mnie lepszy. Wiele razy starałem sie z nimi pogodzic i nawet wybaczyc.
Bo myślałem ze sie zmienia. Ale nie
dałem rady bo potem sytuacja znowu sie powtarzała. Nie pomagała nawet rozmowa u
psychologa szkolnego i podawanie sobie ręki. Było coraz gorzej. Oprócz przemocy fizycznej doszła przemoc
psychiczna i zastraszanie. Rzucanie
mnie jajkami. Wylewanie na mnie picia na korytarzy szkolnym i byłem cały mokry.
Az serce boli gdy sobie przypomne co mi robili. Szkoła i tak nic sobie z tego
nie robiła i mieli zachowanie poprawne.
W szkole stres w domu stres bo
moja matka była bardzo znerwicowana i bardzo znecała sie nad mna psychicznie.
Wykanczajac mnie ciagłymi awanturami. W tym samym czasie odnowiłem kontakt z ojcem
i odwiedzałem go co tydzien. Myslałem ze sie zmienił i w razie potrzeby gdy
bedzie mi u matki zle to pójde do niego.
Swój stres odreagowywałem pisząc
posty na forum włąsnym które zrobiłem na darmowym hostingu ale z wykupioną
domeną. Napisałem tam kiedys taki post o mojej depresji która powoli dostawałem.(Nie stwierdzonej
przez lekaza tylko domyslałem sie sam po sobie po moich emocjach ze to
depresja) I napisałem tam cos takiego:
Mam wyjebane!! Przynajmniej prubuje miec wyje..ane,
musze miec czas na myslenie, czas na pozbieranie sie z depresji....
Dlatego zaniedbam troche te forum, mam gdzies czy
wchodzicie i cos piszecie.. Jesli nie chcecie to wasz problem, nie bede ciagle
walczyl o mazenia czyli np. o posty codziennie bo jesli ktos cos nie napisze w
1 dzien to zwieksza mi sie depresja..
Dla tego wole zrezygnowac z mazen.
Nie tylko tego ale innych tez bo kiedy upadam to nie
bedzie tak bolalo, siegam po nastepne srodki depresyjne i likwiduje
przyczyny...... kiedys myslalem ze ludzie z mazeniami sa bardziej
wartosciowi fakt jesli sa to mazenia bez
terminowe, na ktorych nam nie zalezy... moj blad polegal na tym ze za bardzo
zalezalo mi zeby je spelnic. po upadku jestem chlopakiem obarczajacym sie wina
ps
to jest tylko 1 z miliona moich przemyslen, jeden z
podstawowych, mam duzo wieksze problemy na glowie co o tym swiadczy?
Moj dzien wygladal kiedys tak kiedy jeszcze nie mialem
tak duzej depresji
1.Chodzilem do szkoly od pon do pt od 8.00 do
15.00 zrezygnowalem na sob i niedziele
co 2 tyg. Mam w dupie szkole
2.poswiecalem sie swoim mazeniom i zainteresowaniom i
hobby takim jak:
-rower,
-komputer,
-czytanie ksiazek biznesowych,
-zakladanie wlasnej firmy,
-pisanie biznesplanu,
-jezdzenie samochodem i mazenie zeby go tuningowac,
-sluchanie muzyki,
-chodzenie na spacery z kolegami kturych mialem za
przyjaciol,
-jezdzenie na spotkania biznesowe takie jak caschflow,
-probowalem zainwestowac w swoj pierwszy biznes,
-mialem była dziewczyne ktora okazala sie suka,
-lubilem grac w gry pc codziennie po 6 godzin dziennie,
- I nastepne mazenie o rozwinieciu swojego forum ale
te mazenie to juz bylo spowodowane depresja bo kiedys dostalem rade zeby
zapisywac swoje przemyslenia bo to pomaga i mam w dupie czy ktos to przeczyta
bo ja pisze posty zeby sobie ulzyc i mam gdzies wasza opinie
3.Mialem przyjaciela ktory mial mi pomoc w mazeniach i
zalozyc ze mna inna firme i rozkrecic inny biznes...
4.Kiedy biznesy sie sypaly, chcialem miec zwykla prace
ktora lubie, chcialem byc np. kurierem i jezdzic autem zawodowo ale na male
trasy od rana do poludnia a nie takie ciezarowki co jada przez pol polski..
5.mialem mazenie zostac kierowca rajdowym i nauczyc
sie jezdzic szybko w legal, potem przezucilem sie na nielegal
Teraz wszystko zucilem z powyzszych zeczy
1.Nie jezdze na rowerze bo mi sie nie chce i mnie to
juz nie bawi, moze kiedys pujde ale nie tak czesto jak kiedys bo robilem po
50km dziennie
2.Do szkoly juz prawie nie chodze
3.Mam mazenia ale nie mam zamiaru ich spelnic, nie
poswiecam sie zainteresowaniom ani hobby bo sie wszystko sypnelo
3.na komputerze w ogole nie gram juz od pol roku
4.ksiazki przestalem czytac bo nie udalo sie
zrealizowac zeczy w nich napisanych
5. firmy wlasnej nie udalo sie zalozyc a biznesplan
sie sypnol
6.pierwszy samochod sie rozsypal z powodu rdzy
sprzedajac stracilismy pare tys, probowalem sie pozbierac na nogi 2 samochodem
lepszym ale jego tez praktycznie nie mam i nim nie jezdze, bo ciagle stoi w
warsztacie i nie mam za co zaplacic za naprawe a na paliwo tez nie mam, a
tuningowac tez nie mam za co.. a byl taki piekny kiedy go kupilem..
7. mazenie aby zostac kierowca rajdowym LEGALNYM sie
sypnelo bo rozpieprzylem samochod 1 dzien przed wyscigiem ale dobrze ze nie na
wyscigu bo byl by wiekszy przypal... a jechalem szybko po polskiej drodze z
dziurami i dziura byla tak duza ze odlamalem fragment przedniego zdezaka tlumik
i zawieszenie. polskie drogi
8. Nocne wuscigi po 160 przez miasto byly juz
spowodowane ciezka depresja a wyscigi dawaly mi spokoj, adrenalina sprwiala ze
zapominalem na chwile o calych problemach, cudowne bylo uczucie ale teraz nie
mam jak odreagowac bo nie mam na to kasy
9. muzyki juz nie slucham tyle, bo raz na pare dni po
godzinie a kiedyc caly dzien chodzilem ze sluchawkami
10.przyjaciele okazali sie falszywi i sie ode mnie
odwrocili i jak sobie przypominam jak zmnie zranili to mnie stres ogarnia
11.spotkania biznesowe sie sypnely
12.Mazenie zeby zainwestowac w swoj 1 biznes sie
sypnelo bo pozyczylem ojcu 1500zl i do tej pory mi nie oddal bo nie ma.
13.dziewczyna okazala sie suka
14.a pracy jako kurier tez sie nie dalo znalezc.
To tylko 1 rozdzial moich problemow...
Mam lub mialem jeszce problemy
W rodzinie,
w szkole,
w domu
z dziewczyna
z koszmarami w nocy
z zmartwieniami
z obawami
z tym ze nawet raz ucieklem z domu
w wieze
z koncem swiata
z pieniedzmi
z mandatami otrzymanymi w niesprawiediwy sposob ktore
nie powinienem dostac i nie mam ich za co zaplacic przez co obawiam sie o to ze
mnie zamkna
i z tym ze przez ta deprecje jestem zlym czlowiekiem a
kiedys bylem dobry.. Teraz mam wiele na sumieniu przez glupia deprasje
O tym nie bede mowil bo to juz sa zbyt prywatne zeczy
o ktorych wole sie zwiezyc komu innemu,
PO tym wszystkim moje aktualne zycie wyglada w ten
sposob ze mam nowa dziewczyne ktora jest milion razy lepsza od poprzedniej ale to tylko 1 zecz ktora mnie cieszy i gdyby
nie ona to dawno bym z tego zrezygnowal....., wszystkich powyzszych zeczy nie
mam.
Jak sami widzicie wszystko mi sie
sypło i miamem duze problemy. Nawet do marzen mialem pecha. I nie tylko,
chciałem sie nawet zabic. Na szczescie sie nie odwazylem, tylko o tym myslalem
i bylem blisko (dobrze ze nikt o tym nie wiedzial bo by mnie zamkneli do
psychiatryka)
Az cud ze moja rodzina nigdy nie
zainteresował sie zaden kurator. Nie miałem nigdy zadnego wsparcia od nikogo.
Zapomniałem wspomnąc o tym ze przez ten stres i depresje opusciłem sie w nauce.
Nie byłem w stanie sie uczyc. Bo na lekcjach wogóle nie myslalem o nauce tylko
o tym co bedzie po szkole i na przerwach... Dostawałem ciagle jednynki mialem
zagrozenia. I to bardzo duzo. A ja nigdy nie wagarowałem. Moze raz czy 2 nie
bylo mnie w szkole w przeciagu semestru. Nie to co moi równiesnicy którzy mieli
200godzin nieusprawiedliwionych a mieli dobre oceny. Nie tylko bylem zazdrosny
ale tez wkurwiony. Nauczyciele mnie nie rozumieli wcale. Mieli mnie w dupie.
Byłem tez na badaniach czy nie jestem dyslektykiem albo cos w tym styluu zeby
miec łatwiej w nauce bo se naprrawde nie radzilem. A najgłupsze jest to ze
nauczyciele wmawiali mi na siłe bo niby mysleli ze są mądrzejsi ze mi sie nie
chce uczyc. I ze moje oceny są spowodowane moim lenistwem. Oczywiscie ja
uwazałem inaczej bo uczylem sie w domu juz nie na pokaz ale naprawde dla siebie
i nic. Nie pomagało mi to. Na domiar złego ja w podstawowce nie mialem
angielskiego tylko rosyjski. A w techikum kazali mi sie uczyc angielskiego
rozszezonego zaawanswowanego i logistyki po angielsku. A oni nie rozumieli mnie
ze ja nie nadązam i mieli mnie w dupie wiec zawaliłem rok szkolny. Ani jednej
pozytywnej oceny. A na lekcjach cały się trzęsłem zastraszony przez kolegow..
Znowu musiałem zmienic szkołe.
Nie tylko z powodu dokuczania ale tez tego ze sobie nie radziłem w nauce. Dodam
tez ze w domu cały czas nie było lepiej. Wiec przeniosłem sie do Liceum ogólnokształcącego
dla dorosłych (soboty, niedziele) A tydzien wolny. Plus jest taki ze mogłem
sobie znalezc prace no i dorosli sa powazniejsi wiec bede mial w koncu spokój.
A kasa była mi bardzo potrzebna. Wiele razy mówiłem matce ze wyprowadze sie od
niej jak najszycbciej to mozliwe bo juz nie wytrzymuje. Byłem załamany ze nie
miałem dokąd pujsc ani do kogo. A zanim zarobił bym na własne mieszkanie w
takim kraju to minie mare lat. Musiałem na siłe sie z nia meczyc. Bywały takie
okresy ze wyprowadzilem sie do ojca ale nie wytrzymałem długo (wieciej jak
tydzien) Wracałem do matki i znowu do ojca i tak na zmiane.
Mojej matce tak odwalało ze
traktowała mnie jak dziecko. Ja byłem pełnoletni a ona kazała mi wracac do domu
na 18. pytała sie gdzie ide. Wszystkiego mi zabraniala. Czepiała sie ze muzyki
słucham ze mam wyłączyc. Ze gram na kompie ze mam wylaczyc. Jak nie posłuchałem
to wyrywałą mi mysz lub klawiature i trzaskala nia we mnie szarpiac sie ze mną.
Płatki czekoladowe paliła mi w piecu bo jej sie nie podobało ze je jem. Przez
takie zycie mialem tak maly apetyt ze jadlem po 2 kromki na kolacje i 2 na
sniadanie. Co nie bylo normalne.
Był taki okres ze załozylem
własna firme oczywiscie upadła po miesiacu bo ZUS kazał mi płacic wiecej niz
zarobilem/ Firma byla za namowa mojego ojca. On był winny tego ze wpałem w
długi a on jeszcze mnie obwiniał ze niby ja go okradłem z pieniedzy i bylismy
dla siebie wrogami.
Klucilismy sie nie tylko o firme
ale tez samochód który mi kupil( nie wiem co mu przyzsło do głowy ze był taki
okres ze byl dla mnie taki dobry ze mi auto kupił. Ale jak mi kupował te auto
to ja nie mialem pracy i była taka umowa ze on mi je bedzie utzymywał. Nie
stety nie utzymywał mi tego auta i one sie rozpadło bo nie było serwisowane ani
zabiezpieczane przed korozja i stało nie jezdzdone przez pol roku pod chmurką pod warsztatem. Przez niego auto
straciłem i to pieknego zadbannego klasyka sprowadzonego z niemiec od pierszego
własciciela (youngtimer) tym bardziiej bolało mnie serce. Nigdy mu tego nie
wybacze. A potem on mowił ze i tak to
byla moja wina. To ja auto rozwalilem do niby je nie szanowałem.
Z uzbieranych pieniedzy kupiłem
sobie tanie auto za 1.100zł (clio I) bo na wiecej mnie stac nie było. Pierwsze auto z własnej kasy i naprawiane z własnej kasy wiec ojciec nie ma nic do tego
i nie zniszczy mi znowu marzen. Przez pół roku było dobrze ale potem robote
straciłem i nie mialem go z czego naprawiac. Nie moglem pracy znalezc a auta
sprzedac nie chciałem. Dowiedzialem sie ze przysługuja mi alimety ani mojej
matce. Podobno bo nie wiedzialem o tym wczesniej. Bo byla taka sytuacja ze moja
matka poszla do komornika bo ojcicec nie placil alimenty i komornik mi powiedział ze matka bieze pieniadze bez prawnie
i to ja powinienem dostawac te alimenty wiec zaczolem o nie walczyc. Przydadza
sie na auto pomyslałem.
Bardzo pogorszyly mi sie przez to
relacje z matka. Zaczela ze mna wojne. I byla tak za tymi pieniedzmi ze zaczęła na wszystkie sposoby mi dokuczac
psychicznie. Powiedziala ze nie będzie
mi kupowac ciuchów. Chodzilem w brzydkich wyblaklych a butach roztarganych.
Powiedziala ze nie będzie mnie karmic
jak nie będę jej placil alimentow.
Mowilem chcesz 50zł 100, 200? Za mało... ona by chciała wszystkie a ja
potrzebowałem na auto. Mowilem ze 200 albo wcale. To mowila ze nie.. Wiec chodzilem czesto glodny bez
obiadu. Zebrałem o jedzienie. Czesto dziewczyna pomagała mi z jedzeniem gdy
byłem głodny ale ja nigdy nie mialem dorych relacji z ich rodzicami wiec oni
nie chcieli zebym do nich przychodzil do domu. Wiec bywały tygodnie ze bylem bez
obiadu. A jej rodzice mieli mnie w dupie i nie chcieli mi pomoc. Nie lubili
mnie tak bez powodu.
Zbuntowałem sie tez matce ze nie
bede wracał do domu na 20 wiec groziła mi ze mnie wyzuci z domu. I ze mnie nie
wpusci. Myslalem ze nie mowi powaznie wiec dalej wracałem do domu w godzinach
około 21.30 Uwazam ze to bardzo dobra godzina. Moi rowniesnicy chodza na
imprezy dyskoteki popijawy nie wracaja na cala noc do domu a ze mnei matka nie
jest dumna ze jestem dobrym dzieckiem. Ona wolała by takiego co na imprezki
chodzi. Doszło do tego ze mnie nie
wpusciła faktycznie jak przyszlem pewnego dnia o 21.30
Było mi tak smutno ze bylem
bardzo załamany a jednoczesnie mialem taki szacunek do rodzicow bo bylem dobrze
wychowany ze nie wezwałem na nia policji i poszlem spac w samochodzie. Wtedy
byla chlodna jesien 2 stopnie i deszcz.
W aucie bylo zimno ciasno i nie wygodnie. Budzilem sie co pół godziny z
obolałym kręgośupem szyja i nogami. (Ciagle mialem depresje, płakalem calymi
dniami) Na nastepny dzien bylo to samo ale tym razem wezwałem policje. Niestety
policja byla bardzo nie kompetentna i potraktowała mnie bardzo nie milo.
Powiedzieli ze matka wcale nie musi mnie wpuszczac do domu bo matka im
powiedziala ze nie chodze do szkoly a oni w to uwiezyli i nie pomogli mnie zostawili
mnie na klatce. Poszli. Mineła moze
minuta jak stałem tam i zastanawiałem sie gdzie spedze noc. Ale matka otworzyla
mi i wpuscila mnie zlitosci.
Czasami kradłem jedzenie jak nie
miałem co jesc.
Tego bylo juz za wiele. Wyprowadzilem
sie do ojca i postanowiłem sie do niej nie odzwywac za to ze potraktowala mnie
jak psa i wyzuciła z domu. I nie karmila mnie. Ale u ojca mialem i mam
nadal jeszcze wieksze pieklo ( bo jestem
u niego aktualnie) ale nie wiem jak długo..
Aktualnie nie dawno zaczeła sie
wiosna ale tylko kalendazowa. Przewaznie jest bardzo zimno i pogoda nie
nastraja do spacerów z moja dziewczyna która mnie bardzo wspiera i akceptuje to
jakie mam zycie. Wiec nie mając co robic, przeciez nie bedziemy siedziec na
klatce schodowej cały dzien. Chcieli bysmy jak normalni ludzie posiedziec razem
w domu, poogladac filmy, poprzytulac sie w cieplym luzku. Jednak czesto nie
jest to mozliwe przez mojego ojca. Mój ojcec zawsze czepia sie mojej
dziewczyny. Ubliza jej jest wobec niej hamski i nie kulturalny. Wyzywa ją
obgaduje, az nie przyjemnie siedziec w takich warunkach... Potem przeprasza ale
nie zawsze (jaki jest cud). Jest spokój moze tydzien lub 2. I znowu ma jakieś
wąty. To mnie bardzo męczy psychicznie kiedy wobec niej taki jest. Moja duma
mowi ze powinienem go uderzyc w obronie mojej dziewczyny ale nie podnosi sie
reki na ojca. Z reszta i tak nie dał bym rady bo jest silniejszy. Nie raz
nazwał ja suką lub dziwka lub jeszcze gorzej. Strasznej nienawisci do niego
nabrałem za to. Któregos dnia tak sie nawarstwiła ta przemoc psychiczna i
obrazanie mojej dziewczyny. Ze dostałem drgawek paralizujących i trzesłem sie
jak stary znerwicowany dziad. Byłem bardzo wybuchowy. Zrobilem sie nieco
agresywny. Czułem ze moge zrobic mu krzywde a nawet nie umyslnie zucic sie na
niego i go zabic. Nie tylko jego ale kazdego kto mnie wkurwił bo nie umiałem
panowac nad sobą. Poszłem do psychologa na 3 spotkania. I raz do psychiatry. Co
prawda nie pomogli mi zabardzo. Wiem ze powinienem dalej chodzic ale mi sie
odechciało. Pozatym przeszło mi samo. Uspokoiłem sie sam. Nie czułem jakos ze
moga mi pomuc. Psychiatra zamiast wspierac mnie ze ten psychopata pójdzie
siedziec zanim zniszczy mi całkiem psyche. Chociaz juz mam zniszczona bardzo.
To wkurwiał mnie straszac ze pujde do psychiatryka czy do wiezienia. Co tez
mnie jakos zraziło zeby tam chodzic. On tak mi zniszczył psyche. Ze zaczołem
miec koszmary po nocach i to bardzo czesto. Pozatym w dzien kd nie spałem,
Miałem wrazenie ze widze duchy, miałem zwidy. Urojenia.(fata morgana),stany
lękowe. Poza tym ten psychiatra
przepisał mi tabletki : "ATARAX" Ale one mi nie pomagały. Czułem sie
po nich jeszcze gozej wiec odstwiłęm.. Przez stres jaja mnie bolały dostawałem
w nich takich okromnych skórczów jak by mi je ktos kroił. Czesto kreciło mi sie
w głowie przez nie.
Miałem moze znowu 2 tyg spokoju.
Przeszły mi te stany ten stres itd.
A potem doszły nowe wydazenia.
Poza tym kiedy to pisze to sprawia mi to okropny bul, bardzo stresuje mnie to
ze to pisze i to przezywam, rozdrapuje swoje stare rany. Ale mysle se ze jak to
napisze publicznie to bd taka troche zemsta dla niego ze taki jest. Czesto
mysle o zemscie za to jak mnie traktuje
Kiedys to nawet wyparł sie mnie i
zżekł. Powiedział ze nie jestem jego synem, ze mnie przeklina. Ze nie nawidzi
mnie.....
Poza tym zawsze jak cos mu zginie
w domu to jest na moja dziewczyne. Zginie mu telefon bo zapomnial gdzie
polozył. Dziewczyna ukradła. Zapomniał dac węza od pralki z podłogi do wanny.
To wyzywał ze moja dziewczyna mu wyjeła z wanny na podłoge specjalnie tak zeby
dom zalało. A moja dziewczyna tg nie zrobiła. Jak mu sie pralka zepsuła. To
wyzywał ze niby papieru toaloetowego mu nawpychała tam gdzie sie proszek sypie.
Przyszedł mechanik rozkrecił pralke. Nie było zadnego papieru a ten nawet nie
przeprosił. Zgineła mu kiełbasa to wyzywał ze moja dziewczyna mu zjadła. Ze nie
chce jej tu nigdy na oczy wodziec ze suka ze nie spedzi ze mna za to swiat. Ze
nigdy nie ma juz tu wstepu do tg domu. A za pare godzin kiełbasa sie znalazła.
Debil przeprosił. Ale my mu nie wybaczyli bo robi to samo.. Nigdy nie powie jej
w cztery oczy co mysli. Tylko ją obgaduje do mnie. Jak jej nie ma. Ze ona to
pokraka jest ze fleja, flejtuch brudas, nie rób. (Oczywiscie nie zgadzam sie z
tym) Ze mam z nia zerwac. Zebym se na dziwki poszedł. Zebym ja zostawił bo to i
tamto.
To mnie meczy.:(
Albo złapie mnie agresja, albo
drgawy. Albo wrazliwosc i sie popłącze.
Apropo moja dziewczyna
przychodziła do mnie bardzo zadko jak byla zima i bylo bardzo zimno. Bo nie bd
na dworze seidziec. Jak jest cieplej to wolimy siedziec na dworzu niz z tym
psychopata.
Pewnego razu przyszła do mnie
jako gosc. A ten jej groził pasem ze ma naczynia pomyc. Albo ze obiad ugotowac.
A my mu odpyskowali zeby przyjechał do sosnowca posprzatał pokoj mojej
dziewczynie. Jeszcze sie obraził o powiedzial ze jak go nie przeprosimy to
bedzie zle.
Całkiem niedawno to widziałem
smierc w oczach. Chciał mnie zabic. Jak zwykle mial jakies wąty. Nawet głosna
muzyka na fula nie dała rady go zagłuszyc bo wżeszczał głsoniej. Wiec sposób na
to by wyłaczyc sie i myslec o czyms innym nie działał. Wyjsc z domu tez nie
moglem. Bo stał w dzwiach jak jakis bydlak poza tym bylo pózno w nocy. Nie wytrzymałem powiedzialem zeby wyszedł z
pokoju. I chciałem powoli zamnkąc dzwi od pokoju(nie trzaskałem) A on wtedy
wpadł w taki szał ze zamknołem mu te dzwi ze pierdolnoł je pięsciom z takim
impetem ze o mało nie wyleciały z zawiasów i mnie nie trafiły. A potem z tymi
piesciami zucił sie na mnie. Krzyczał ze mnie zabije. Kierował zamach w moja
strone. Pare udezen przyblokowałem unikiem lub rekami. Raz dostałem w głowe.
Potem sie odsunołem i sie opamietał i wyszedł. Myslałem ze mnie wtedy zabije:(
Bardzo sie bałem:(
Najgorsze jest to ze nie mam
dokąd pójsc. Nie wspominajac o tym ze moja dziewczyna tez nie ma normalnego
domu i ma alkocholika w domu. Wiele razy chciała do mnie uciec no ale niestety
nie da sie:( I to mi tez daje duzo stresu. A najbardziej mi dało cios w serce.
Jak jej ojciec ją zbił. Miała nawet szramy na rece. A jej rodzice jeszcze zbili
ja jak poszła do psychologa to zabrali fona.
Pojbane jest to ze ja zawsze
mazyłęm miec zastępczą rodzine. Poza tym moój ojciec chujowo gotuje a ja nie
umiem wcale gotowac. I czesto mi nie smakuje. Poza tym nie lubie jego sledziów
na okrągło. Mam inne smaki.
A najgłupsze jest to ze moj
ojciec jak mu cos odpierdoli to gra dobrego ojczulka i mi pomoze finansowo.
Kupi mi cos do samochodu. Da na paliwo, czy pomoze w naprawie, Kiedys kupil mi
rower i komputer. 2 Razy znalazł prace. Ale nie umiem mu byc za to wdzieczny za
to co mi robi. Mam wrazenie ze on przekupuje mnie. Nie mam od niego milosci
tylko kase
A najbardziej to boli mnie serce,
mam miękkie serce wobec swoich rodzicow.
I ciezko mi o nich tak pisac. Wychowali ale bardziej matka.( ojciec to tylko
finanowo) Matka bardziej miloscia. Wychowali mnie na dobrego człowieka. Nie
pije nie pale, nie cpam jestem abstynentem. Nie imprezuje. Nie zadaje sie z
złym towarzystwem. Nie mam kłopotów z prawem jak inni.
Juz nie umiem mowic kocham a
kiedys potrafiłęm. Łzy płyną mi z oczów. Nie umiem wybaczyc. A ni jemu ani
matce. Nie wróce do niej. Nie bede jej płącił 550zł alimentow za obiady bo nie
mial bym jak auta utrzymac. Do tg nie bd wracał do domu n a 20.00 zreszta ona
nie lepsza. Tez sie darłą na mnie. Tym b ze ona nie potrafi przeprosic ani byc
taka jak z lat gimnazjalnych.. Miła i spokojna. Mowiła mi przynajmniej ze mnie
kocha. Ale współczuje mojej dziewczynie, jej nigdy w zyciu rodzice nie
powiedzieli ze ją kochają. A ojciec sie niegdy nia nie interesował. Nie
rozmawiają ze soba.
Jak bym chociaż znalazł prace to
było by lepiej. Bo do mazen w biznes to straciłem ambicje. Jestem zbyt słaby
zeby w tym se porradzic. Niejestem gotowy na to by utrzymac sie samemu. Wyzywic
siebie i swoja dziewczyne, Opłacic rachunków. Nawet jak bym pracował 12 godzin
i znalazł ta prace to by sie nie dało przez Tuska.
niedziela, 7 kwietnia 2013
Życie toczy się dalej
Mam
trzynaście lat i mam na wszystko wyjebane. Tak w skrócie mógłbym
scharakteryzować tego chłopaczka, wobec którego zastosowano środek wychowawczy
w postaci nadzoru kuratora. Małolat czy nielat, jakby go określić w
nomenklaturze sądowej, to obraz nędzy i rozpaczy z którego jak wiadomo,
niewiele już wyrośnie, a jeśli już to skończy jako bezdomny alkoholik z wieloma
wyrokami. Ale zacznijmy od początku.
Dajmy na
imię mu Tomek. Tomek w całym swym króciutkim życiu został przegranym
człowieczkiem już na starcie. Upośledzenie intelektualne na pograniczu lekkiego
i umiarkowanego, zaburzało skutecznie funkcjonowanie jego komórek nerwowych w
małym móżdżku i spowodowało że tak naprawdę sam nie wiedział do końca co czyni.
Sławetny uczeń szkoły specjalnej, gdzie na same jego nazwisko pani pedagog aż
się wzdrygnęła, wydobywając kilka ochów i achów, łapiąc się odruchowo za serce
w wymownym geście. Tomuś, jak to Tomuś, dziecko nadpobudliwe, zaczepiające i
bijące innych, choć mikry jest niemiłosiernie, oraz potrafiący brendzlowac się
pod ławką, czyli delikatniej mówiąc masturbować się, nie zważając na kolegów i
koleżanki, znajdujące się w klasie, nie mówiąc o nauczycielce, na której takie
zachowania nie robiły żadnego wrażenia. Ogólnie chłopak zaniedbany
emocjonalnie, który do szkoły chodzi bo wszyscy chodzą, a nie dlatego że ma
nieodparty pęd do wiedzy. Ledwo nauczył się czytać, będąc w szóstej klasie i
podpisać, drukowanymi literkami, co zresztą bardzo niechętnie robi. Jego pobyt
na lekcjach polega na byciu i przeszkadzaniu, strojąc różnego rodzaju
głupiutkie miny, zaczepiając tych, co naprawdę próbują się czegokolwiek
nauczyć. Taki pajacyk klasowy, lecz jakby sie przyjrzeć wszystkim dzieciakom w
tej placówce, to co drugi ma za kołnierzem nie lepsze odpały.
Tomuś
wychowywany jest przez mamusię i tatusia. Ma też siostrzyczkę, starszą i
normalną. Tatuś siedział w kryminale, a trafił do niego, zaraz po poczęciu
Tomusia. To strasznie zdołowało mamusię, że ta nie radząc sobie z emocjami i
problemami życia codziennego, chlała na potęgę. Ale to tak chlała, że nie
trzeźwiała tygodniami, wlewając w siebie hektolitry taniego i podłego wińska, korzystając
przy okazji z zaproszeń okolicznych meneli, którzy za nim mieli fakt, że jest w
ciąży, a brzuch jest coraz bardziej widoczny.
- Załamana
byłam, jak stary poszedł siedzieć – to była jej odpowiedź na wszelkie pytania,
czy zdawała sobie sprawę z tego, że niepełnosprawnośc intelektualna dzieciaka
wynika z jej ćpania wódy. Bezkrytycznie o tym mówiła i mówi do tej pory,
znajdując usprawiedliwienie swojego skurwiałego zachowania w przeszłości.
Oczywistym
jest, ze po którymś zachlaniu mordy, z niepokojem stwierdziła, że jej córeczka
nie przyszła do domu po lekcjach. U pedagoga szkolnego powiedziała, że nie
wraca do domu, bo mama pijana i pije z jakimiś panami, a ona się boi. Zuch
dziewczynka, miała 8 czy 9 lat. Szybka akcja i umieszczono ją w Pogotowiu
rodzinnym.
Na chlejąca
mamusie także się zasadzono. Ustalono, że jak urodzi, to nie dostanie
dzieciaka, tylko także mały pójdzie do Pogotowia Rodzinnego, co zresztą miało
nastąpić już za 2 czy 3 miesiące. W międzyczasie w zakładzie karnym stary
szalał. Pisał pisma do sądu, pomocy społecznej, rzecznika praw obywatelskich i
do kurii biskupiej, ze jego córka zabrana z domu, a on biedny nie może wychowywać,
bo niesprawiedliwie go zamknięto. Mamusia, ani razu nie poszła na widzenie do
starego, bała się go chyba.
Mamuśka
urodziła. Na porodówkę trafiła najebana jak meserszmit. Brudna, śmierdząca,
prawie prosto z jakiejś meliny. Podobno młody lekarz, gołymi rękoma chciał ją
udusić, gdy bełkotała do niego, że ona kocha swoje dziecko. Sam osobiście jej
powiedział, że po jego trupie opuści z dzieciakiem oddział i zrobi wszystko co
w jego mocy, by tak się nie stało.
W pogotowiu
rodzinnym Tomuś przebywał około roku. Tam go zdiagnozowano, leczono, zaczęto
rehabilitować, bo miał wady wewnętrzne, przechodził nawet jakąś małą operację.
W miarę swoich skromnych możliwości, rozwijał się i robił postępy. Mamusia co
jakiś czas się odezwała, przyjechała, przywiozła trochę starych ubranek i
słodyczy, bo przecież jej córa w tym samym pogotowiu przebywała (nie rozdziela
się w miarę możliwości rodzeństwa).
W Zakładzie
Karnym, stary po usilnych staraniach dostał warunkowe przedterminowe
zwolnienie. Stawił się podobno z Nienacka w mieszkaniu żony, usiadł z nią do
flachy, a gdy ta się spiła i opowiadała, jak bardzo tęskni za dzieciakami,
wjebał jej tak, że przez 3 tygodnie posiniaczona łaziła. Gdy siniaki z niej
zlazły, tatuś wspaniałomyślnie napisał do sądu, że chce dzieci z powrotem.
Odbyła się
sprawa sądowa, na której mamusia pokazała zaświadczenie, że nie pije, zaszyła
sobie esperal w dupsko i ma zamiar wychowywać swoje najcudowniejsze dzieciaczki
na świecie, które tęsknią za nią, płaczą po nocach i w ogóle przebywają w tym
przebrzydłym pogotowiu rodzinnym, a przecież ona ma i mieszkanie i warunki, a
stary ma robotę i zarobi na ich utrzymanie. Co tu dużo mówić – stary co prawda
popijał, ale pracował i na dodatek w zakładzie Karnym zrobił terapie
alkoholową, a po wyjściu na warunek, jest pod dozorem kuratora, więc się
pilnuje, by tam znowu nie trafić. Stara z kolei wszywa i dorabia u gospodarzy,
ponadto cały czas odwiedzała dzieci i martwiła się o nie. Teraz nie pije i
twierdzi, że jest naprawiona w 100 procentach. Sąsiedzi potwierdzają, że jest
spokój od jakiegoś czasu.
Postanowienie
sadu i dzieciaki trafiają w oblicza kochającego tatusia i cudownie ozdrowionej
mamusi, która z płaczem na Sali sądowej zapewniała, że już dobrze będzie a ona
swoimi dziatkami zajmie się najlepiej jak potrafi kochająca matka Polka od
siedmiu boleści. Szanse dostali i wraz z nadzorem kuratora bejbiątka wróciły
pod strzechę ich pięknego mieszkania.
Grzechem
byłoby powiedzieć, że wszystko było w porządku. Stara chlała co jakiś czas, ale
jak robiło się gorąco, znowu brała esperal, przyrzekała poprawę a ukochany mąż
wpuszczał wpierdol co jakiś czas, aby się opamiętała. Udawało się wytrwać.
Córa
osiągnęła pełnoletniość, będąc w ciąży z wiejskim dwudziestoparoletnim
pijakiem, u którego zamieszkała, wierząc że się zmieni i będzie szanował ją i
ich wspólne dziecko. Tomuś w szkole specjalnej podpalił firanki w internacie, o
mało nie doprowadzając do pożaru.
Życie toczy
się dalej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)