Drodzy czytelnicy
bloga. Z przykrością chciałem poinformować, że zostałem nagrany jak pod
niebiosa wychwalam nasz rząd, popieram proponowane zmiany legislacyjne w
ustawie o kuratorach, możliwość zrobienia ze mnie podrzędnego urzędnika, który
na pierdnięcie sędziego, ma na baczność stawać i nie daj Panie Boże
Wszechmogący mieć własne zdanie. Tak! Potajemnie nagrywałem siebie i w zaciszu
swojego gabinetu, który dzielę z 3 innymi kuratorami, puszczam na słuchawkach
swoją rozmowę rozglądając się wokoło czy ABW, CBŚ i WOŚP mnie nie podsłuchują.
Kierownik patrzy na mnie podejrzliwie, gotowy sprzedać każdego by tylko awansować
wyżej i dostać nagrodę. Inni kuratorzy ze spuszczonymi głowami tworzą swoje
historie w zaciszu szeleszczących komputerów, wstukując swymi palcami historie
przez życie pisane, marząc czy w tym roku dostaną awans czy znów wszyscy
usłyszą że kryzys jest i pieniędzy nie ma, dorabiając w międzyczasie gdzie się da.
Szczęśliwi ci, których druga połówka zarabia średnią krajową i spinają domowy
budżet, a w okresie urlopowym mogą wyrwać się na wczasy, choć jednotygodniowe.
Rozglądam się wokoło
siebie. Nie potrzebuje patologii którą odwiedzam w terenie by widzieć ją wśród ludzi
mnie otaczających. Sam czasami zastanawiam się czy nie jestem jej częścią. Uśmiechnięte
twarze, które na różnego rodzaju szkoleniach wdzięczą się do płci przeciwnej,
pozostawiając w domu swoje drugie połówki. Pod pretekstem szkoleń wyjeżdżają w
Polskę, by odreagować, nachlać się i zaimprezować a i niektórzy mieć nadzieję
że zaliczą kogoś, ku uciesze innych współbiesiadników. Oczywiście, nie
uogólniam, ale tak bardzo często się zdarza. Coraz częściej seks staje się zabawą,
sportem służącym zaspokojeniu swych potrzeb, by potem obciągając spódniczkę i zapinając
rozporek powrócić do codziennych swoich zadań. Rewolucja seksualna spowodowała,
że coraz mniej nas dziwi to, ze ktoś z kimś się przespał, a wiele osób wręcz zazdrości,
że nie mają tyle odwagi by „skoczyć w bok”. Na tym świecie połowa facetów
zdradza, podobnie tyle samo kobiet. Podobno 10 % dzieci w związkach małżeńskich
pochodzą ze zdrady. Zdziwieni? Hmmm, chyba nie ma czym.
A co z facetami będącymi
w morzu, w trasie samochodem, z dala od rodziny, żony, w wielotygodniowej podróży?
Czy wszyscy oni utrzymują wierność swoim żonom, dziewczynom? A co z kobietami,
pozostawionymi w domach, które spragnione są ciepła męskiego ramienia? Czekają
na wybranka po kilka miesięcy i tygodni? Podejrzewam że nie wszystkie.
Podejrzewam że wiele z tych kobiet chce wierzyć że facet jest im wierny, bo nie
maja innego wyjścia. Tak im łatwiej – nie pytają, nie sprawdzają, nie starają się
domyśleć. Bo po co im ta wiedza? By się zadręczać i szlochać do poduszki? Nie,
nie chcą wiedzieć i chcą wierzyć ze ich wybranek stojąc w nocy na parkingu
zamyka się w swej szoferce i śni o niej, marząc o czekającym go seksie za kilka
dni czy tygodni, gdy obok koledzy prześcigają się w rżnięciu prostytutek. Zresztą,
to samo myśli facet o swojej wybrance – samotna, czekająca na niego zona, która
w wieku 25-35 lat radość z mężczyzny ma 1-2 razy w miesiącu albo i rzadziej. O
czym będzie to opowieść? O dziwce, sprzedającej się na ulicy i obsługujących
spragnionych kobiecych wdzięków tirowców, jak popularnie mówi się na ludzi wykonujących
ten zawód.
Sposób na życie tej
samotnej matki był prosty. Obsłużyć jak największą liczbę facetów na trasie
szybkiego ruchu i zgarnąć kasę. I tu moi czytelnicy, nie mający za bardzo pojęcia,
powiem wam jak wygląda wiele tirówek. To nie tylko ubrane w mini ponętne Rumunki
czy Ukrainki, stojące i pilnujące przydrożnych drzew, ale także starsze
kobiety, które mijacie na ulicy czy w markecie na zakupach. Moja bohaterka ma
koło 40 lat i od dobrych 10 para się tym najstarszym zawodem świata. Nie stoi
też przy drodze i nie kusi swoimi wdziękami, bo najnormalniej w świecie ich już
nie ma, ale ma coś, co powoduje że ma klientów. Jest jak bar przydrożny, który
utrzymuje się ze stałych bywalców, spragnionych taniego żarcia i zniżek, bo
dana trasę pokonuje kilka razy w miesiącu. Dlatego nasza bohaterka jest jak ten
bar, żarłodajnia – polecana i używana przez stałych klientów, którzy biorą ją w
pakiecie do obiadu i kawy. Za 50 złotych obciągnie, za 80 złotych zarucha w
grubej gumie, by za kilka dni znów wrócić na posiłek i przyjemność z Leokadią,
bo takie imię jej nadajmy. Podobno prostytucja wciąga, tak jak wciągają łatwe pieniądze,
więc Leokadia już 10-15 lat obciąga spocone fiuty facetom w wielkich samochodach,
którzy możliwość zaspokojenia
seksualnego sprowadzili do poziomu defekacji. Wracają potem do swych kobiet,
całując je delikatnie w usta na powitanie, jako dowód wierności. Podobno
dlatego nie całuje się prostytutki w usta. Nigdy!
Leokadia trafiła przed
oblicze sadu rodzinnego z zawiści ludzkiej. Nie mieszkała w pięknej willi ale w
chałupce kilkurodzinnej, gdzie miała swe mieszkanko w którym wychowywała
córeczkę. Niemałą już, bo 10-letnią, pilna uczennicę pobliskiej wiejskiej
szkoły. Mała była zadbana, do szkoły chodziła regularnie, miała dobre oceny,
wszystkie opłaty na bieżąco. Piórniczek, zeszyciki, książeczki. Nic do czego
można się doczepić. Leokadia do domu nie sprowadzała facetów, na dobranoc ja
przytulała, być może czytając książki o księciu z bajki, który na pięknym
rumaku porwie małą księżniczkę do swojego królestwa, gdzie będą żyli długo i
szczęśliwie. I właśnie ta szczęśliwość przeszkadzała niektórym mieszkańcom, którzy
nie mogli patrzeć, że Leokadia nie jest taka jak one – mające mężów pijaków,
zaniedbane dzieci, nie stała i nie żyła plotami jak one, nie skarżyła się, nie
narzekała na swój los. Cicha, spokojna kobieta zarabiająca swym ciałem na życie.
Dla nich była szmatą, bez honoru, choć one same w opiece po zasiłek pierwsze
wystawały, traktując to jako jedyne źródło dochodu. Nie mogły znieść że jej
córka nie powtarza żadnej klasy, nie ma dożywiania opłaconego z pomocy
społecznej, nie oszukuje, nie kombinuje. Po prostu się prostytuuje.
Jeden donos, drugi,
wywiad kuratora. Podobno dziecko same w domu zostaje, gdy mamusia obsługuje panów
na drodze. Że zaniedbane, że głodne, ze do domu nie ma jak wejść. Oprócz tego
matka kurwiszon i dziecko zabiera na trasę. Opinia jaką ma matka na wsi
spowodowała, że pomimo nie stwierdzenia zaniedbań, ograniczono jej władzę
rodzicielską.
I tak kurator jeździł
przez 8 lat do Leokadii, doglądając córeczkę i prawiąc morały matce. Ta kiwała
głową i dalej stawała na autostradzie. Prostytucja karana nie jest, a w końcu Leokadia
ma prawo sypiać z kim jej się rzewnie podoba.
I tak w wieku, gdy jej
córka osiągnęła 18 rok życia, sąd zaprzestał sprawowania nadzoru. Bo
pełnoletnia.
Po kilku miesiącach od
uchylenia nadzoru, jadę drogą ekspresową. Widzę siedzącą na ławeczce pod barem
Leokadię. Obok niej siedzi jej córka.