- Kurwa Maciek, czy Ty
normalny jesteś ?! – nie wytrzymałem nerwowo.
Po moim wybuchu w pokoju zapadła cisza, wszyscy słuchają co też dalej
będę mówił zwłaszcza podniesionym głosem.
Sprawę znałem
oczywiście wcześniej zanim Maciuś zadzwonił, miałem jednak nadzieję, że sobie
poradzi i się gdzieś zadekuje choćby na
trochę. Koniec roku, statystyka lada moment, już karzą coś liczyć, kupa ludzi
na urlopach świąteczno – noworocznych, kasy więcej nie dostanie nawet na bilet
do diabła, kurwa jak bym miał go na wyciagnięcie ręki to chyba bym mu głowę
urwał – nie no przesada, no ale jak mam z takim bezmózgiem gadać, dla którego
najważniejsze jest nachlać się dziś a jutro będzie co będzie. Kurator pomoże
albo opieka. Do głowy przychodzi mi oczywiście pierwsza myśl zarządzić, złożyć
wniosek o OWZ ( odwołanie warunkowego zwolnienia ), no dobra ale człowiekowi
trzeba pomóc, mam go zostawić tam, nie to nie leży w mojej naturze aby po
prostu odłożyć słuchawkę mówiąc – proszę sobie radzić i zawiadomić mnie gdzie
się Pan zatrzyma.
- Panie Maćku niech Pan
zadzwoni do mnie za godzinę musze załatwić to i tamto,i może coś załatwię dla
Pana – mówię już tonem spokojnym i odkładam słuchawkę.
W głowie mam tylko
jedno miejsce gdzie na szybko mógłbym umieścić Maćka ale zgodnie ze wszystkimi
przepisami i regulaminami on nie ma prawa tam być. Niemniej dzwonię do
miejskiej noclegowni. Kierowniczkę znam bardzo dobrze, jest u nas też kuratorem
społecznym. Charakterem i sposobem myślenia trochę podobna do mnie, dużo starsza ode mnie,
no ogólnie bardzo ją lubię. Odbiera telefon. Cześć Basia – słuchaj mam problem,
jest chłop, trzeba go przenocować a jak się da to i przetrzymać trochę, masz wolne miejsca? Z
drugiej strony lekki chichot , no co Ty oszalałeś o tej porze w zimie. No wiem ale bardzo Cię proszę wymyśl coś.
Basia się zgadza, coś wymyśli, mówi , że będzie jakiś materac w korytarzu i bardziej ściśnie pozostałych
lokatorów, że będzie ciasno ale jakoś się prześpi. No ale Basia pyta skąd jest,
ja jej na to, że z innego nawet powiatu a wcześniej ze schroniska, z którego go
wywalili za to i to. Zapada cisza. Mówi do mnie – ty wiesz, że tak naprawdę to
ja … Basia wiem wszystko wiem ale co mam zrobić… Dobra niech przyjeżdża. Uff.
Dzwoni Maciuś i mówi,
że zimno – myślę kurwa to nie mogłeś o tym pomyśleć zanim narozrabiałeś
przecież średnio inteligentny szympans by się domyślił, że jak mnie wywalą to
nie będę miał gdzie spać, przecież to naprawdę nie jest skomplikowane - dobra, dobra Panie Maćku- jedzie Pan tu i tu,
jak się Pan tam dostanie to już nie mój interes, nie mam Panu jak inaczej
pomóc- jak nie ma Pan kasy to na stopa. Twierdzi, że już idzie do głównej drogi
i będzie ,,łapał’’. Poza tym mówię mu, że
ma się u mnie stawić w dniu następnym po dotarciu do noclegowni. Wieczorem ok
20.00 dostaję sms – dojechał.
W dniu następnym staje u mnie w biurze. Widzę jednak,
że mina jakaś nietęga – słusznie
spodziewa się opierdolu i go dostanie.
Zbieram się w sobie. Zacznę od… Maciek przerywa moją ,,grę wstępną’’ . Panie
kuratorze nie wyspałem się i jak przyjechałem to tylko herbatę i jakieś suchary
dostałem bo było już po kolacji. No i spałem w korytarzu niemal koło samego
wejścia wśród sterty butów i … Panie Maćku przerywam ta wyliczankę bo ręce i
cycki mi już opadły. Po prostu rozwalił mnie, dosłownie rozłożył na łopatki. Przy
czym zrobił to w tak naturalny sposób, że słów mi zabrakło. Oczywiście na usta
cisnęło mi się parę niecenzuralnych słów typu – kurwa, Marriott Ci miałem
załatwić ! – ale się powstrzymałem – Panie Maćku jak Panu się nie podoba to
może Pan sam sobie cos załatwi? Nie no może być. ( uff co za łaska). Następnie
nie miałem siły go opierniczać za to co zrobił w schronisku dla bezdomnych,
sucho wyjaśniłem o co chodzi, że w dniu dzisiejszym otrzymuje tzw. upomnienie
na piśmie i że drugiego takiego nie będzie ponieważ za drugim razem muszę
złożyć wniosek a sad obligatoryjnie musi odwołać warunkowe zwolnienie. Dostał
szansę. Znowu mam nadzieję, że może nowe środowisko i jakieś większe możliwości
pracy zmienią go w człowieka trochę lepszego niż jest. Przez nowe środowisko
mam na myśli- że i owszem jest w noclegowni, i szybko tam pozna kompanów-
niemniej nie zna melin i miastowych meneli. O naiwności słodka …
Maciuś daje radę, chyba
się trochę przestraszył albo faktycznie środowisko dobrze działa bo w
noclegowni panuje ,,zamordyzm’’. W
trakcie pobytu po jakimś czasie przeniósł się na główna salę. W zimie nie
bardzo jest co robić i nie ma pracy nawet dorywczej. Najgorszy okres jakoś przetrwał…dwa
miesiące. Pod koniec stycznia staraniem własnym albo i współlokatorów dostał
pracę przy rozbiórce domu
i segregowaniu cegieł. Dostawał zaliczki tak więc kupił sobie co
najpilniejsze, niemniej na jakieś szybkie piwko po pracy zawsze miał. W
noclegowni trzeba być trzeźwym. Tak się złożyło, że przez chyba trzy tygodnie
pracodawca nie dawał kasy i jednorazowo
zapłacił na koniec lutego. Stawił się w noclegowni na bani, został przebadany
alkosensorem , wyszło ponad promil.
Dostałem informację w dniu następnym, wzywam Maćka do siebie. Stawia
się, oczy jak baset i niemal klęczy aby tym razem mu jeszcze darować. Dobra tym razem byliśmy sami- usłyszał parę
męskich słów- widziałem, że zrobiły na nim wrażenie… może podziała… podziałało-
tydzień. W następny poniedziałek dostaję informację z noclegowni, że Maciuś był
tak napruty w sobotę i w niedzielę, że jak wrócił ok 24 do noclegowni to nie
mogli go uspokoić. Zdewastował węzeł sanitarny, że musieli wodę głównym
zaworem w budynku
wyłączać, potem padł na korytarzu i zasnął. Rano jak przyjechała kierowniczka i
zobaczyła co się stało wywalili go na
zbity pysk z noclegowni i nie chcą go
więcej widzieć.
W tym momencie miarka
się przebrała. W pierwszej kolejności piszę wniosek o OWZ. Następnie czekam
na telefon od Maćka. Dzwoni w dniu następnym, cichy i potulny jak baranek.
Twierdzi, ze cały dzień spędził w mieście ( robota się już skończyła ) i
przespał się w bunkrze obok torów. Znam ten obiekt, faktycznie czasem tam
nocują . Wyjaśniam mu, że napisałem
wniosek o OWZ. Jedynym ratunkiem dla niego jest natychmiastowe
załatwianie sobie leczenia przeciwalkoholowego w systemie stacjonarnym.
Podaję telefony, pytam czy może załatwić sobie skierowanie od lekarza… coś
marudzi, nie daje jednoznacznej odpowiedzi.
Ponadto informuję go, że teraz musi sobie radzić sam, mi się opcje
skończyły a najbliższe inne schronisko jest zapchane i nie da rady ( zresztą
tam niechętnie przyjmują osoby bez źródła utrzymania – tak drogi czytelniku za
pobyt w schronisku również trzeba płacić, nawet w takim które jest generalnie
pod patronatem np. Św. Brata Alberta). Informuje mnie, że jedzie do rodzinnej
miejscowości do ojczyma i brata. Dzwoni stamtąd, że jest. Po tygodniu dzwoni do
mnie i mówi, że w chacie wojna i się stamtąd zmywa. Jedzie do innego
schroniska, tego co było zapchane, podobno rozmawiał telefonicznie i jakieś miejsce
się znajdzie. Pytam go jeszcze o leczenie ale twierdzi, że nie ma jak załatwić
a w sumie to właśnie skreślili go z rejestru Powiatowego Urzędu Pacy bo się nie
stawił – no tak kurator nie przypomniał, nie dopilnował to teraz bida. No to leczenie mamy z głowy. W
międzyczasie zaczynają do mnie wydzwaniać różne komisariaty policji, że jest
poszukiwany do takiego a takiego zdarzenia. Na razie dwa komisariaty i to do
różnych zdarzeń. Super, coraz lepiej. Dostaje również wezwanie na posiedzenie
do SO ( Sądu Okręgowego ) w sprawie OWZ. Termin – za nieco ponad miesiąc.
Długo… Maciuś melduje że dojechał, są akurat święta wielkanocne i przetrzymają go tam
tydzień. No dobra ale co dalej? Twierdzi, że będzie kombinował i jak coś
znajdzie to zaraz zadzwoni. Znalazł, twierdzi, że jest u swojej matki
chrzestnej, która nazywa się Iksińska
Zofia. Słucham ?!? To jest teściowa mojego innego dozorowanego. Sama ma
ograniczoną władzę nad swoim najmłodszym synkiem. Teraz on w domu z moim
dozorowanym i jego konkubina oraz jego mama chrzestna ze swoim konkubentem i do
tego małe dzieci- ale syf. Szybko wchodzę w kontakt z kuratorem dla
nieletnich który tam sprawuje nadzór- postanawiamy działać. On namawia rodzinę
do wywalenia Maćka, ja mu tłumaczę, że ciocia może stracić przez niego dziecko.
Tam widzę Maćka ostatni raz- okazuje się ponadto, że zapada jakiś wyrok jeszcze
sprzed osadzenia w ZK w innym sądzie rejonowym- na szczęście wyrok w
zawieszeniu. Nie ma to również wpływu na OWZ albowiem czyn za który był sądzony
był jeszcze sprzed osadzenia. Maciek jak pojechał na sprawę do innego miast tak
już stamtąd do rodziny nie wrócił. Słuch mi po nim zaginął na tydzień. Dzwonią
do mnie ze schroniska, tego pierwszego gdzie był, twierdzą, że po namowach Ośrodka
Pomocy Społecznej z rodzinnej miejscowości przyjęli z powrotem Maćka i jest na cenzurowany, ale
jest. Dobra przyjadę tam aby pogadać w przyszłym tygodniu. Dzwonią do mnie
znowu z policji bo go szukają. Mówię , że jest tam i tam. Rozmawiam z Maćkiem
telefonicznie, twierdzi, że nie wie o co chodzi policji ( ale ja wiem – chodzi
o kradzieże w sklepach czego oczywiście Maćkowi nie mówię ). Ponadto mówi mi, że
jak wyjechał od rodziny na sprawę do sądu to później spał w wagonach na bocznicy przez tydzień. Jednak
było mu tam za zimno i zgłosił się do OPS w rodzinnym mieście, który
zainterweniował w jego sprawie w schronisku.
Nie zdążyłem osobiście
porozmawiać z Maćkiem- został ponownie usunięty ze schroniska za… no jakby nie
inaczej powrót w stanie upojenia alkoholowego oraz zwyzywanie jednej z
opiekunek. Musieli interweniować inni mieszkańcy aby jej przypadkiem nie pobił.
Podobno dostał po mordzie ale oficjalnie nikt mi tego nie powie.
Maciek znowu dzwoni do
mnie, przypominam mu o terminie posiedzenia OWZ. Pytam lakonicznie co się stało
w schronisku, on na to starą śpiewkę, że nie był bardzo pijany, że niewinny
…słucham, słucham. Jak skończył nawet
nie komentuję ( mam wszystko na piśmie, schronisko mi napisało coś jakby
protokół z dwóch pobytów Maćka u nich – pismo, które przedstawię w sądzie )
pytam jeszcze gdzie jest. Twierdzi, że w domu u ojczyma. Myślę sobie ooo
poprawiło się. Dobra ale trzeba to sprawdzić. Udaje mi się namówić miejscowych funkcjonariuszy policji aby
sprawdzili to czy tam jest. Jest. Znowu dzwonią do mnie dwa komisariaty czy
wiem gdzie jest bo nie zdążyli go zatrzymać w poprzednim schronisku, mówię, że
wiem, że tam i tam
i potwierdził mi to kierownik tamtejszego komisariatu, że by tam sobie
zadzwonili. Są bardzo szczęśliwi.
W dniu posiedzenia
Maciuś się nie stawia. Sąd oczywiście obwołuje warunkowe zwolnienie nie mając
cienia wątpliwości o wielokrotnym naruszeniu zasad i warunków udzielnego
warunkowego zwolnienia. Dopytuje mnie tylko kiedy miałem z nim ostatni kontakt.
Na sprawie dowiaduje się, że nie ma już Maćka u ojca albowiem policja mająca
dostarczyć pod ten adres wezwanie stwierdziła, że dosłownie parę godzin
wcześniej opuścił dom ze zdecydowanym postanowieniem nie wracania do niego.
Nikt teoretycznie nie wie w jakim kierunku się udał.
Maciek jest poszukiwany
do osadzenia. Oraz do kilku spraw. Myślę, ze jak go osadzą to nieprędko go
zobaczę o ile w ogóle, po cóż miałby wracać na mój teren gdzie nie miałby nawet
gdzie spać?
Po jakimś czasie
dowiaduję się o jeszcze kilku wyczynach Maćka. Zanim pierwszy raz do mnie
zadzwonił to pomieszkiwał u jednego znanego pijaczka w okolicach pierwszego
schroniska w sąsiedniej wiosce, tam go okradł. Jednak inni współlokatorzy
udowodnili mu kradzież i musiał się szybko stamtąd ewakuować. Podczas pobytu u
rodziny prawdopodobnie brał udział we włamaniu. Podczas drugiego pobytu w
pierwszym schronisku prawdopodobnie okradł dwóch mieszkańców z tel.
komórkowych. Są to sprawy za które nigdy karnie nie odpowie. Niemniej nie ma co
wracać do tych miejscowości.
Zadaje sobie pytanie
czy zrobiłem wszystko co mogłem, czy poświeciłem mu wystarczająco dużo uwagi i
czasu? A czy ktoś wie i zdaje sobie sprawę ilu ja takich Maćków mam ?
KONIEC
CZĘŚCI DRUGIEJ OSTATNIEJ
kane
Witam:)Przeczytałam jednym tchem... odpowiem Panu tak - zrobił Pan wszystko co było można zrobić ,a nawet i więcej,oby tylko było więcej takich pracowitych ludzi i życzę Panu jak najmniej takich sytuacji chodź wiem ,że jest to nie możliwe pracując w takim zawodzie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA ja przeczytałam do momentu, aż po raz pierwszy zachlał w noclegowni i potem tylko zerknęłam na końcówkę, żeby zobaczyć, czy skończy się tak, jak można przewidzieć. Tjaaa... W dalszym ciągu stoję na stanowisku, że niektórym ludziom nie warto pomagać, jeśli wyraźnie robi się to wbrew ich woli, a w przypadku pana Maćka widać gołym okiem, że dokładnie tak jest. Szkoda czasu i środków finansowych, które można by przeznaczyć na pomoc komuś, komu jeszcze da się pomóc.
OdpowiedzUsuńWidać panie Kane, że jest pan oddany swojej pracy. Ale z tego powiadania wyłania się obraz naiwnego kuratora, dobrego wujka, którego "miękkość" skazani wykorzystują. Zgadzam się z Dragonellą - to Pan bardzo chciał zmienić życie Maćka, on sam tego nie chciał. Dryfuje gdzieś na obrzeżach życia, bo widocznie tego potrzebuje. Wyciąga instynktownie łape, na zasadzie-może jakiś naiwniak się znajdzie.
OdpowiedzUsuńI się znajdują. Nie tyko pan, jak widać z tekstu.
Bardziej pomocne i owocne jest konsekwentne działanie oparte na jasno postawionych granicach i zasadach.
Ale wtedy nie zawsze jest się "dobrym" kuratorem. A jeśli to jest dla kogoś najważniejsze, to potem wychodzi taki ping pong;-)
Na pewno zrobiłeś wszystko co mogłeś, niestety nie da się ludziom pomóc jeśli oni tej pomocy nie wezmą..
OdpowiedzUsuńA takich Maćków jest mnóstwo.. jeszcze nie jeden się trafi.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTypowy przykład gościa, który powinien dostać przymusowe odtrucie alkoholowe czy inny detoks, a potem którego powinno się pozbawić dostępu do alkoholu na całe życie. Gdyby to jeszcze było technicznie wykonalne...
OdpowiedzUsuńDla takiego gnoja nie ma litości. Jak już okrada tych co z nimi mieszkają, niech zdycha pod płotem.
OdpowiedzUsuńCo do noclegowni i innych "schronisk" dla bezdomnych, mam wyrobione zdanie. Przebywałem w takich przybytkach przez wiele lat w całej Polsce. Te "schroniska" nie są tworzone po to, żeby pomagać potrzebującym. Tylko, żeby dawać pracę rodzinie i znajomym lokalnego kacyka lub księdza w danym mieście. Bo ta menażeria która "pracuje" w takich przybytkach, nie nadaje się do ŻADNEJ pracy w sektorze prywatnym. To są wypychani do takich przytułków, żeby mieli etaty i byli utrzymywani za pieniądze podatników.
W tych "schoroniskach" jest w ogromnej większości straszne złodziejstwo. Ludzie dają w dobrej wierze nieraz nowe ubrania, telewizory, jedzenie ze sklepów, pieniądze. To nie myślcie sobie, że idzie to na potrzeby bezdomnych. Co lepsze rzeczy przywłaszczają sobie "pracownicy" przytułków. Reszta idzie do zaprzyjaźnionych szmateksów. A takie, co już nikt nie chce, jest ewentualnie rozdawana bezdomnym i innej biedocie. Nieraz byłem światkiem jak z europy zachodniej przychodziły TIR-y z ubraniami i nie tylko. Co bezdomni to rozładowywali. Gdybym nie widział tego na własne oczy, to bym nie uwierzył.
Dlatego teraz nie daję ani grosza na jakieś "Caritasy" czy inne "fundacje" pomagające bezdomnym. Bo wiem, że to dla biednych nie idzie. Jak ktoś ma pytania, odnośnie funkcjonowania tego typu "schronisk" to proszę zadawać.
Osobną sprawą jest zatrudnianie w męskich schroniskach bab jako "kierowniczek". Te to są perfidne i na kasę się tylko patrzą. Jak bezdomny przyjdzie do jakiegoś schroniska zapytać się o to czy są miejsca. Najpierw taki babsztyl lustruje kogoś od dołu do góry. Jak ktoś przejdzie taką weryfikację i się jej spodoba. Wtedy się pyta, już na wstępie czy ma bezdomny jakieś dochody (zasiłek, rentę itd.).
Jeśli nie ma bezdomny żadnych pieniędzy, to mówią, że nie ma miejsc w schronisku. Taka to jest "pomoc" bezdomnym. A w me(r)diach głównego ścieku różna menażeria "kierownicy" urzędy, wypowiadają się obłudnie, że w "schroniskach" dla bezdomnych są miejsca, tylko bezdomni nie chcą do schronisk przychodzić. Że się nie ma kto w tym kraju wziąć za złodziei.
Jest sporo racji w tym co Pan pisze niemniej sa schroniska które prowadzą osoby z powołaniem. Ja zetknąłem się w większości przypadków ze schroniskami ,,o ludzkiej twarzy''.
UsuńW swojej wypowiedzi chce Pan również aby zadawano Panu pytania i dobrze - tylko proszę pamiętać, ze mam również z nimi do czynienia i nie pozwolę aby ogólnie oczerniano takie miejsca, nie wolno po prostu generalizować , każde uogólnienie jest zawsze krzywdzące. Autor- kane.
Byłeś człowieku w takim, chociaż jednym "schronisku" jako mieszkaniec i widziałeś to wszystko od środka jak tam jest? Jeśli tak, to podaj adresy tych schronisk, które są prowadzone, jak Pan Bóg przykazał, a nie podważaj mojej wypowiedzi. Ja byłem w kilkudziesięciu schroniskach (i noclegowniach) w całej Polsce - Markotów, Caritasów, Brata Alberta, i te prowadzone w miarę uczciwie, można było policzyć na palcach jednej ręki.
UsuńTo co piszą o takich "schroniskach" i pracownikach tych "instytucji" w mediach głównego ścieku. Należy to podzielić co najmniej przez cztery. Największe bajki o tym piszą w Gazecie Wyborczej, Metrze, Fakcie, Super Expresie, i innych tego typu "gazetach".
Kiedyś sam pisałem do wyżej wymienionych "gazet" listami poleconymi i e-mailami, że to nieprawda co oni tam za głupoty wypisują, ponieważ znam to, czy inne schronisko, "kierowniczkę" od środka, bo byłem tam mieszkańcem. NIGDY nie dostałem ŻADNEJ odpowiedzi.
Dziennikarskie ladacznice, jeśli mają coś napisać o bezdomnych, rozmawiają jedynie z takimi "kierowniczkami" czy innymi "pracownikami" przytułków. A ci mówią co chcą, i jak im jest wygodnie. Bezdomnych określonego "schroniska" nic się nie pytają. A później w tych swoich szmatławcach głupoty wypisują zasłyszane tylko od "pracowników" przytułków.
Po pierwsze proponuję troszkę mniej emocji i jeszcze raz przeczytanie mojego komentarza , nie podważałem tam wypowiedzi, opisałem własne obserwacje i spostrzeżenia. Po drugie oczywiście , ze nie podam żadnych adresów schronisk czy noclegowni w których byłem . Po trzecie - media - nie wypowiadam siew tej kwestii mam zbyt mało do czynienia z nimi. Po czwarte - Pan był w schroniskach- jak mi się wydaje już nie jest , czyli lekcje jakąś Pan dostał i sobie obecnie radzi i nie chce Pan tam wracać. Proszę wyciągnąć z tego naukę i raczej czerpać z tego siły na dalsze życie a nie tracić siły na walkę z tymi instytucjami bo to do niczego nie prowadzi. kane
UsuńKtoś tylko siedział w modelu samochodu danej marki, i ocenia bardzo subiektywnie wnętrze, wygląd, wygodę siedzeń itd. Inny przejechał takim samym modelem samochodu 350 tys. kilometrów. Ich oceny, co do tego modelu mogą się bardzo różnić.
UsuńPan też, był w takich przytułkach zazwyczaj nie dłużej niż przez godzinę. Widział Pan jak jest w środku. Rozmawiał Pan z różnymi pracownikami i "pracownicami", mopsiarkami. I na podstawie tego, wyrobił Pan sobie zdanie o takich "schroniskach".
Co do kradzieży w tego typu "schroniskach", jeżeli jeden bezdomny drugiego okradnie, to w większości schronisk za to nie wyrzucają. Przeciwnie, "kierownictwo" i opiekunowie śmieją się między sobą z tego. Co innego jakby dany delikwent ukradł coś "opiekunom" albo kierownictwu schroniska. Wtedy taki delikwent już nie miałby wstępu NIGDY na teren schroniska. To jest obłuda i hipokryzja.
W zdecydowanej większości schronisk, wyrzucają za byle co. Nie chodzi tu o alkohol, bo to jest normalne. Ale jak taki bezdomny wyrazi się krytycznie o kierownictwu "schroniska", warunkom tam panującym, złodziejstwie, a inny doniesie i jeszcze od siebie doda co nieco. Mimo że "schroniska" takie jest utrzymywane z pieniędzy podatników. Bezdomni są wyrzucani według widzimisię "kierownictwa". I nie ma do kogo się odwołać.
Pamiętam, w takim Rzeszowie, w "schronisku" Br. Alberta, prezio Z. w kaplicy, ze swoimi przydupasami, którzy mu donosili. Modlili się za tych bezdomnych, co są na dworcach, pustostanach itd. Żeby trafili do schroniska. A jak bezdomni przychodzili sami do schroniska, to ich nie przyjmowali, bo się wyrażali nieraz źle o "kierownictwu" i samym prezesie. Mówili na niego (i o kierownictwu), że to złodzieje, obłudnicy i hipokryci. Dopiero, jak się komuś coś stało, to ze szpitala karetka, lub policja przywozili wycieńczonych i wtedy łaskawie przyjmowali.
Jednego razu, robota się skończyła i była pora zimowa. Martwy sezon. Nie miałem już pieniędzy na opłacenie kwatery którą wynajmowałem. Przyszedłem do "schroniska" Br. Alberta w Przemyślu dzień przed Wigilią. Opiekun tamtejszego "schroniska" zaatakował mnie już na wstępie o pieniądze za pobyt. Powiedziałem mu, że nie ma teraz pieniędzy, bo jest martwy sezon i nigdzie do roboty nie przyjmują, dopiero na wiosnę się coś ruszy. Wtedy "opiekun" który miał dyżur, zapytał się prezesa, wielkiego katolika, który wychodził wtedy z kaplicy z innymi bezdomnymi po skończonej modlitwie, czy mnie przyjąć. Nie zgodził się prezio "schroniska" przyjąć nawet tylko na okres świąt! Taka to jest "miłość bliźniego" w tej katolickiej Polsce.
Długo tu jeszcze opisywać.
Z pracy bezdomnych w przytułkach korzystają też kierownicy, opiekunowie i firmy prywatne. Na porządku dziennym, jest mycie samochodu prywantego za darmo kerownikowi schroniska i opiekunom. Są częste przypadki, że kierownik "schroniska", ksiądz, posyła ludzi do jakiegoś znajomego "biznesmena". Bezdomni pracują za frajer, a profity tej pracy zgarniają kierownik schroniska i "biznesmen". Najwyżej mówi, żeby dał im na papierosy, za cały dzień w pracy. Ci co nie chcą pracować za darmo, są ze "schroniska" wyrzucani. Bywały też takie przypadki, że jak bezdomny poszukał sobie sam pracy w jakiejś firmie, i chciał się usamodzielnić i wyjść z bezdomności. A "kierownikowi" przytułku brakowało darmowych pracowników. Dzwonił w takim przypadku do firmy, i opowiadał pracodawcy niestworzone historie, że pijak, złodziej, żeby tego człowieka wyrzucili z pracy. Taka to jest "sprawidliwość" w tej Polsce. A wy płaczecie, że jak macie 3.5 tysiąca zł na rękę, to są głodowe zarobki.
Zupełnie nie rozumiem z jakiej racji dorosłym facetem musi się opiekować państwo jak małym dzieckiem. Przecież wie co robi i czym to może skutkować. Chce zdechnąć nachlany pod mostem? Jego sprawa.
OdpowiedzUsuńJakieś zabezpieczenia socjalne powinny być. Inaczej patologia rozszerzy się znacznie i straci na tym całe społeczeństwo. Z drugiej strony, nie może być tak, żeby dorosłego faceta, całe życie ktoś niańczył i za rękę prowadził. Nie można zwalać też wszystkiego na alkohol czy narkotyki. Wszak nikt nikomu do gęby wódki nie leje. Nie podoba się, nie umie się zachować w społeczeństwie, niech zgnije w więzieniu, lub zdycha pod mostem. Co nie znaczy, że takim ludziom nie trzeba pomóc, jeśli tego chcą.
UsuńProblem bezdomności i alkoholizmu jest coraz bardziej powszechny w naszym społeczeństwie. Czasem zastanawiam się co doprowadziło ludzi do takiego stanu. Czy jest im na prawdę wszystko jedno co się z nimi stanie? Dlaczego nie próbują nawet wyjść z tego? Nie mówię o wszystkich, jednak większość godzi się ze swoim losem. Istnieją przecież różnego rodzaju organizacje, instytucje czy też fundacje pomagające takim ludziom. Silna wola to podstawa w walce z nałogiem. Trzeba przede wszystkim chcieć.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy bezdomni są alkoholikami i degeneratami. Tak samo jak w więzieniach nie siedzi sto procent złodziei. Wielu bezdomnych jest w schroniskach tylko i wyłącznie dlatego, że zarobki czy też renty, emerytury są w Polsce tak niskie. I nie stać ich na wynajęcie mieszkań na wolnym rynku.
UsuńWidać po tym wpisie, że ty jako psycholożka, terapeutka, jesteś tak oderwana od rzeczywistości, jak (p)osłowie w polskim sejmie.
Znów ten szowinista....
UsuńCzłowiek w wypowiedzi w ogole nie zdradza płci, a ten - psycholożka, terapeutka!
Do tego jeszcze jest to raczej wypowiedz niepsychologa-nieterapeuty.
Podwojne wyparcie.
Kane, szczera prawda...wszyscy Cię tolerują, ale niestety jesteś tylko substytutem. Prawdziwemu AUTOROWI tego bloga nie dorastasz do pięt. Ale skoro to Cię zadowala... życzę powodzenia, na ślizganiu się czyjejś d..y.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest to bardzo dobrze napisane.
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń