Miałem
ja takiego jednego kiedyś zaburzańca, znaczy że zaburzony, a nie zza Buga.
Skurczybyk miał 10 lat a dostał nadzór kuratora. Kurwa, ile ja sobie krwi
napsułem przez niego, bo tak naprawdę to co do cholery zrobisz? Nic, kompletnie
nic.
Stasiu,
mając dziesięć lat, postanowił napaść na sklep. Znaczy może nie napaść, ale
okraść. Sklep to osiedlowa buda ale co tam, wziął kamyczek, wybił szybę i tymi
swoimi małymi rączkami ładuje do kieszeni słodycze. Jakiś przechodzień zobaczył
go, złapał za ucho i wezwał Policję. Z rozbrajającą szczerością, na
komisariacie Policji Stasiu zeznał, że szukał pieniędzy, ale nie umiał kasy
otworzyć.
Demoralizacja
jak chuj, sąd uznał, choć bardziej tu niedopilnowanie i wychowanie rodziców się
kłania, ale co tam. Staś to wielki przestępca i pod nadzór go. To wziąłem, bo
myślałem, że głupoty mu z czachy wybije. Straszny Pan Kurator pogroził mu
palcem, porozmawiał z rodzicami jak to powinni wychowywać i obiecał Stasiowi,
że jak jeszcze coś to go zamknie do strasznego lochu, gdzie potwory będą mu
rączki i nóżki obgryzać, za to że kradnie i jest niegrzeczny. No dobra,
przesadziłem trochę, ale nastraszyłem gówniarza porządnie, ile tylko mi kar do
głowy naprzychodziło w danej chwili.
Staś
to jedynak tak w ogóle. Matka z konkubentem mieszka. Finansowo w miarę OK.,
mieszkają w dużym mieszkaniu z rodzicami matki. Nie piją, raczej z tych co
wolniej myślą niż przeciętny człowiek, ale nikt nie jest omnibusem w końcu.
Jakiś
czas później odwiedzam Stasia i jego rodzinę. W domu popłoch. Wszyscy krzyczą i
piszczą. Stasiu w piwnicy nałapał myszki żywe i wypuścił w mieszkaniu w
prezencie dla babci i dziadka a w szczególności dla mamusi. Kurwa, jak mi się śmiać
chciało z tego. Ale luz, dzieciak wyluzowany i nawet w myślach pochwaliłem go
za inwencję.
Kontroluje
szkołę. Pedagog na słowo Staś załamuje ręce. Mina jej zrzedła i z błagalnym
wzrokiem zapytała:
-
Zabierz go pan.
A
mi, śmiać się chciało, kurwa, co on tu majstruje? Okazało się że ostatnio w
kilku klasach pozapychał zamki, w pracowni biologicznej do akwarium wsypał sól,
a na zapytanie dlaczego to zrobił, powiedział że rybki lubią soloną wodę jaka
jest w morzu, nożyczkami na korytarzu przyciął kwiatki – sztuczne. No, pomyślałem,
inwencję to on ma, nie powiem.
Siedzę
sobie któregoś dnia w pracy i czytam lokalny portal internetowy. A tam wiadomość,
że straż i Policja ściągała wczoraj z dachu 10-cio latka, Stasia Z. Ups, za
telefon i dzwonie do matki:
-
Niech mi tylko pani nie mówi że ten na dachu to Stasiek? – zapytałem, lecz
pytanie bez sensu było. Odpowiedź twierdząca.
Oczywiście
w międzyczasie, psychiatra, psycholog, jakie leki wyciszające i kurwa nic, bez
zmian.
Stoję
w samochodzie pod marketem. Obok mnie do samochodu wypakowują się z wózka do
bagażnika jacyś ludzie. Podchodzi do nich chłopiec i słyszę:
-
odwieźć wózek? – głos chłopięcy zapytał.
-
Nie, sami odwieziemy – odpowiedzieli kupujący.
-
ale ja głodny jestem, nic dzisiaj nie jadłem i ten pieniążek to na bulkę.
Ożeszkurwatwojamac,
aż się zakrztusiłem, jak usłyszałem to wytłumaczenie. Staś. Wyskoczyłem z
samochodu i dawaj do niego, żeby przyszedł do mnie. Niestety, spierdolił, a
ludzie tak dziwnie na mnie patrzyli, jak na jakiegoś zboczeńca czy chuj wie
kogo.
Dobra,
trzeba robić z nim porządek. Matka już płacze że nie daje rady, ojciec chce go
pasem wychowywać, przywiązać do kaloryfera – też chujowo, świeżego powietrza
czasami potrzebuje dzieciak. Załatwiam z matką psychiatryk dziecięcy. Niech go
zdiagnozują, potrzymają, może powiedzą co mu jest.
Chuja
powiedzieli. Wypuszczając jeszcze dziękowali i prosili żeby nigdy więcej. Sami
nie wiedzą skąd, ale handlował na oddziale fajkami (prawdopodobnie podczas
spacerów kombinował je od pacjentów z innych oddziałów) zniszczył wszystkie
zabawki na świetlicy, a kiedy zobaczył że pani psycholog wypytuje go o rysunek
z Batmanem zabijającego Spidermana, zaczął rysować rysunki o traktorach burzących
budynki i pielęgniarkach wysysających krew biednym dzieciom. Pani psycholog o
mało co zawału nie dostała, a na zwołanej konsultacji powiedział lekarzom, że
jak będzie duży to kupi dużą strzykawkę i wszystkim im zrobi zastrzyki. Na pytanie
a po co zastrzyki, odpowiedział że jeszcze nie wie, ale jak się dowie to im
powie.
Wypisali
go z diagnozą: zachowania opozycyjno-buntownicze i kontrola u psychiatry
dziecięcego. Dorzucili jakąś Concertę czy inny lekki uspokajacz i do domu.
Po
wyjściu ze szpitala Staś nie próżnował. Sprzedał mp3 za 2 papierosy, zegar
ścienny za 10 papierosów. Nie do odzyskania. Wsławił się akcją, gdzie pół
komendy go szukało w nocy, bo nie wrócił, a powiedział kolegom na podwórku że
idzie się utopić. Siedział potem w piwnicy i czekał aż ktoś go znajdzie.
Matka
załamuje ręce, ojciec chce go lać. Ja się zastanawiam co dalej, znowu szpitala
szukam. Paranoja.
Sprzedać go cyganom albo na nerki...
OdpowiedzUsuńOoo jakie to urocze... Czyz ten chlopiec nie jest slodki??
OdpowiedzUsuńMa dzieciak charakterek, nie powiem. Juz zyskal moja sympatie ;)
A ty Kiyami, jak na grzeczną dziewczynkę przystało. Powinnaś spać o tej porze;)).
UsuńChyba strasznie mu się kurs tej papierosowej waluty wahał
OdpowiedzUsuńAle z opisu wcale nie wynika, że chłopak jest zły! Ma wyobraźnię i inwencję -tylko nie wie jak tym pokierować i robi głupoty :-)
OdpowiedzUsuńNiech założy kapelę punkową!
tak! jest wtedy szansa, że nie wytrzyma ostrego chlania i ćpania, przekręci się po roku a świat odetchnie z ulgą ;)
Usuń'pielęgniarkach wysysających krew biednym dzieciom' padlam:D Kreatywnosc pierwsza klasa. wydaje mi sie, jakby rodzice za malo czasu z nim spedzali i robi wszystko zeby zwrocic ich uwage.
OdpowiedzUsuńSzpitale psychiatryczne mają to do siebie, że z opisanymi przez Ciebie przypadkami radzą sobie dość marnie :) Mają grupę leków, które dają na przemiennie- efektów raczej brak a po odstawieniu szajba. Sporo dzieciaków z domu dziecka,zachowujących się nie mal identycznie jak przykładowy Staś, trafia do psychiatryków na tzw. "diagnozę". Praktycznie 100% otrzymuje złą diagnozę, złe leki i złe leczenie. I jak tu pomóc?
OdpowiedzUsuńA.
Myślę, że to po prostu cholernie inteligentny i cholernie znudzony dzieciak. Może tak zainteresować go nauką? Niech kombinuje, w tym jest dobry, jakieś techniczne, ale i ciekawe dla chłopaka rzeczy.
OdpowiedzUsuńA może jakieś treningi sportowe? Pracuję z trochę starszymi chłopakami (niektórzy też mają mniej lub bardziej trafne diagnozy szpitalne;) i czasami przynosi to pozytywne efekty. Zwłaszcza jeśli wybierze się trenera, który potrafi zdobyć szacunek swoich uczniów i zmotywować ich do pracy. Chłopaki potrafią przychodzić o 6.00 rano na poranne bieganie w lesie, zanim trener pójdzie do pracy;)
OdpowiedzUsuńZnam jedno dziecko, które jest bardzo podobne z zachowania do opisanego chłopca. I nie jest przejawem niezwykłej inteligencji, tylko wręcz przeciwnie, malec ma delikatny problem w główce spowodowany jego zbyt wczesnym przyjściem na świat. Nie jest to nic poważnego, gdyż funkcjonuje jako normalne, zdrowe, nieułomne dziecko, ale tak jak opisowy bohater żyje trochę w innej rzeczywistości lub nie potrafi pojąć ogólnie panujących wzorców zachowań itp., z którymi inne dzieci nie mają problemu i wyczuwają je, że tak powiem instynktownie. Ich zachowanie może się wydawać inteligentne postronnym osobom, jednak to tylko pozory, gdyż wykazują raczej dość niską, moim zdaniem, inteligencję socjalną. To ciężki przypadek, gdyż dziecko nie rozumie swojego zachowania, więc go nie zmieni a osoby, które teoretycznie mają kompetencje aby takiemu pomóc też nie potrafią tego zrobić, gdyż leczenie jest zbyt trudne, żmudne i mało efektywne, ponieważ powodem zachowania są źle wykształcone neurony w mózgu.. Czasem takie dzieci jak autystyczne przejawiają pewne zdolności. Warto ich poszukać u tego chłopca, choć rozwijanie ich i tak pewnie nie na długo go zainteresuje. Miejmy nadzieję, że z wiekiem będą bardziej świadomi siebie i ich zachowanie poprawi się do tego stopnia, że będą akceptowalni w społeczeństwie:)
OdpowiedzUsuńNa takich naprawdę trzeba uważać, chłopak jest nieprzystosowany do życia w społeczeństwie. Jeszcze jakiś Dexter z niego wyrośnie.
OdpowiedzUsuńTeż znam takie dzieciaki. Pracuję w ośrodku wychowawczym. Z takimi przypadkami jest bardzo trudno. Nikt tych dzieci nie chce, wszędzie odsyłają, a lekarstwa, które zapisuje psychiatra strach podawać przez dłuższy czas. Smutne jest to, że te dzieci spisane są na starcie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Autora bloga:)
Już go lubię :P
OdpowiedzUsuńNiby pasowałoby go czymś zająć, tylko CZYM. Co mogłoby stać się lekarstwem na nudę dla jedynaka, i jeszcze żeby kasy nie zechciał kołować na nowe hobby. Dzieci w tym wieku grają w piłkę a jeszcze więcej w gry komputerowe - też nie za bardzo. Ojciec zamiast lać, może powinien z nim biegać ile wlezie:P A poważnie współczuję chłopcu i rodzinie, o ile w czasie wolnym dałby się czymś może zająć, to w szkole jakoś tego nie widzę...
Pozdrawiam,
Gosia B.
PS. Świetny blog :)
Dużo pisałeś o diagnozowaniu chłopaka a nic o rodzinie.Skoro chłopak zaczął w tak wczesnym wieku szaleć to może coś w rodzinie siedzi i należy zdiagnozować rodzinę, ich mechanizmy wychowawcze, zależności itp. Ja polecam terapię rodzinną, jak pójdzie cala rodzina to chłopak nie będzie też się czuł napiętnowany jako ten zły.A możliwe że rodzice pewnie w dobrej wierze robią jakieś straszne błędy.Często jest myślenie że dzieciak zły to jego trzeba naprawić a problem leży gdzie indziej i bez rodziny praca nie ruszy
OdpowiedzUsuńZajebisty koleś, juz go lubie :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKurcze trochę kiepsko.Miałem pięć lat jak podglądałem Babcię w toalecie,,namierzyli mnie.Mając może sześć lat byłem z rodzicami u znajomych,bawiłem sie w ogrodzie,,pod wieczór wsadziłem wąż ogrodowy przez okno do piwnicy i odkręciłem wode,nastepnego dnia po pracy jak wrócili woda była w progach.Kiedyś u babci zapragnąłem porąbać sobie drzewa,,prawie odrąbałem sobie palec.Siedziałem na dachu na bloku nie raz,nie wiem po co.Uciekłem w wieku 8 lat z obozu harcerskiego.Siedziałem w rowie pod drzewem 5km od obozu i przyglądałem się przejeżdżającym radiowozom MO i straży pożarnej.Kuzynka musiała mi pokazać co tam ma i koniec.Wlazłem na największy świerk koło babci domu,około 20m..Mama narobiła paniki jakby wojna wybuchła,dobrze że tato spokojnie stwierdził,,wlaz to zejdzie.W wieku 12 lat w mojej motorynce mój Tato linke od hamulca wymieniał mi co tydzień.W końcu mnie luknął że jeżdzę motorynka na przednim kole.W wieku może 19 lat przy obiedzie w niedzielę ojciec stwierdził że za często zmieniam dziewczyny i nasze mieszkanie to nie hotel,na co ja...zazdrościsz Tato bo ci nie staje..Mama prawie się udławiła obiadem. Z wojska też uciekłem,pojechałem na święta Bożego Narodzenia i nie wróciłem.Szukali mnie w domu w Zachodniopomorskim,ale że słuzyłem w Warszawie,byłem u młodszej koleżanki w domu pod Wawą.Znależli mnie ,weszli rano z kałachami do kuchni wycelowanymi we mnie mnie,i nawet śniadania nie dali dokończyć łobuzy.Na pytanie dowódcy pułku o samoukaranie chiałem iśc do jednostki karnej do Orzysza,ale w tym roku wtedy w 1991 ją zlikwidowali więc odsiadka 27,i 25 dni na Żwirki Wiguryw Warszawie w Garnizonowym pierdlu.Kiedyś jak kare w wojsku dostałeś ponad miesiąc musieli meldować dla prokuratora wojskowego,dlatego kary do miesiąca za takie wykroczenia były.Dowódca batalionu w Jednostce Wojskowej nr 2420 przy ul.29 Listopada w Warszawie kpt.Ryszard Radomski w marcu 1992 ukarał mnie odsiadką 14dni,po moich słowach że kiedys i tak stąd wyjdę,powiedział że jakby mógł wypuścił by mnie dzisiał bo ma mnie juz dość.Przeżyłem to bez psychiatryka,leków doradców i cholera wie czego.Mam wspaniałą żonę,super Syna/programista na czwartym roku studiów,ma juz własną firme/ i nawet fajne życie. Kończąc powiem że mały Stasiu da sobie radę w życiu lepiej jak nie jeden z nas, i życzę mu wszystkiego najlepszego,chłopak ma jaja ale jest niedoceniany,to moje zdanie na temat Stasia. Hm raz byłem z Tata u psychologa bo obgryzałem paznokcie.Teraz po czterdziestu latach zdarza mi się podjeść jednego czy dwa...kurcze czy to tęsknota za dziecięcymi latami?
OdpowiedzUsuń