Stoję
pod blokiem na wsi. Blok typowo popegeerowski, znaczy się odrapany, w klatkach
powybijane szyby, pokrzywiony i popękany chodnik, zarośnięty wokoło trawą. Wokół
bloku znajduje się trawnik z powbijanymi patykami, na których ktoś porozciągał sznurek
od snopowiązałki, by rozwiesić pranie, które na wietrze łomocze się i trzepoce
o mało nie spadając. Pełno psów i kotów wałęsa się z jednej klatki, do drugiej,
patrząc podejrzliwie na każdą nieznajomą osobę, która zakłóca sielankowy spokój
tego miejsca.
Blok
kiedyś był ładny, nowoczesny. Wybudowany pewnie w latach siedemdziesiątych i
jak na tamte standardy nowoczesny. Na zarośniętym trawniku widać jeszcze kilka
metalowych słupków, wkopanych w ziemie, które pełniły funkcję placu zabaw. Obok
budynek kotłowni, która jeszcze kilka lat temu dostarczała ciepła wszystkim
mieszkańcom. Blok jest duży, dwuklapkowy, cztery pietra. Ponad dwadzieścia
mieszkań 2, 3 i 4 pokojowych. Te większe dostawały osoby pełniące jakąś ważną
funkcję w PGR, te najmniejsze, dla zwykłych robotników. I coś w tym jest, bo przeważnie
odwiedzam tylko te małe mieszkanie, będące często siedliskiem ludzkiego brudu.
Stoję
pod blokiem bo czekam na kobietę. Wiem tylko, jak się nazywa i że złożyła
wniosek o ograniczenie ojcu władzy rodzicielskiej. Nie wiem jak wygląda i ile
ma lat, ale wyszła gdzieś, niby do sklepu. Podobno zaraz przyjdzie, więc
czekam.
Obserwuje
dzieciaki, których pełno kręci się wokół bloku. Najstarsze na oko ma z 10 lat,
najmłodsze ledwo chodzi, pozostawione pod opieką siostry, pięciolatki.
-
ty chuju, ty chuju – woła na oko jakiś ośmiolatek do kolegi.
-
Spierdalaj pedale jebany – odzywa się drugi dzieciak.
-
Pedał, pedał to cie zrobił – tym razem pięcioletnia dziewczynka, mająca pod
opieką dwulatka, włączyła się do dyskusji swoich małych pobratymców.
Ośmiolatek
od chuja i drugi od pedała zaczęli ze sobą walczyć na kije. Dosyć mocno, bo
jeden drugiemu przedzwonił w łeb tak, że o mało nie upadł. W tym czasie
podleciał jakiś inny dzieciak i zaczął pluć na tego, który tak przypierdolił
łebkowi.
-
Spierdalaj stąd, ty jesteś z innego
bloku – jakąś inna dziewczynka stanęła w obronie słabszego kolegi.
-
bbbbo, cccooo, kkkkurwa, chcceeesz w zzzęby – jakiś mały jąkała wyczuł swoją
chwile, do włączenia się w konflikt osiedlowy.
-
A twój stary to pedał i butelką cie zrobił – zaczął jeden z nich wykrzykiwać.
-
A twoja matka to dziwka i kurwa – tym razem jakaś dziewczynka nie pozostała
dłużna.
Zabawa
trwała w najlepsze. W przepychanki i dyskusje włączyło się co najmniej dziesięcioro
maluchów. Wśród nich takie szkraby jak dwulatek, trzylatek, pięciolatek. Stały
obok i się przyglądały, uśmiechając się słysząc coraz to lepsze wyzwisko. Siedzę
w samochodzie i spoglądam na blok i dorosłe osoby przechodzące koło niego. Nikt
nie otworzył okna, nikt nie zareagował, nikt nawet nie zwrócił uwagi żadnemu
dziecku, że robi cos niestosownego.
I
kurwa nie zrobi nic. Bo to jest ich jebana, patolnięta NORMA społeczna, gdzie
dzieciaki licytują się która matka jest największą kurwą, a który ojciec
pedałem. Nikt nic nie widzi, niczego nie słyszy, nie interesuje się. Mają
wyjebane na to, co ich wspaniałe pociechy robią tam, na dole pod blokiem.
Słownictwo wyniesione w domu, w końcu tatuś po pijaku porozumiewa się kilkoma
prostymi poleceniami: „polej, kurwa”, „jebnij w gardło”, „dobre w chuj”. Ot,
rozmowa inteligencka przy stole.
Po
chwili nadchodzi ona. Prowadzi wózek, którego każde kółko w druga stronę
jedzie, a w wózku posadzony dzieciak, lat 1,5, brudny, uwalony jakąś czekoladą,
piachem, chuj wie czym jeszcze. Ona idzie, lasencja lat 20, wiejski fashion
Imagine, czyli tlenowane włosy, lajkry, czarna obcisła bluzka z dekoltem, ledwo
mieszcząca jej wielkie cyce i pet w zębach, którego dopala przy samym filtrze,
za chwile wyrzucając i dogaszając klapkiem Kubota. Paznokcie u nóg także pomalowane,
lecz trochę odprysków już się porobiło.
-
Pani Iksińska? – podchodzę i pytam.
-
Tak, a o co chodzi? – odpowiada, patrząc na mnie podejrzliwie.
-
Kuratorem jestem, musimy porozmawiać – przedstawiam się, legitymuje – wywiad środowiskowy
przeprowadzić muszę w miejscu zamieszkania.
-
A nie możemy tu? – pyta
-
Nie.
Prowadzi
mnie zmieszana do domu, cos tłumaczy że się nie spodziewała, że bałagan, że ma gości.
Ja się nie zapowiadam, bo by dopiero było. Kurator nie powinien się zapowiadać,
uderza z zaskoczenia i obserwuje codzienne życie, a nie przygotowane jak na księdza
po kolędzie.
Dziewczyna
mieszka w mieszkaniu dwupokojowym. Wózek zostawia na dole i wnosi dzieciaka na
trzecie piętro. Mały patrzy na mnie zza jej pleców, bo idzie przodem. Mały,
pulchny dzieciaczek, już na starcie podejrzewać można skazany na wychowywanie się
w gównie. Ale on dorośnie, przyzwyczai się, pozna tutejsze normy i nauczy się słownictwa.
Nauczy się także jeszcze jednego, że kobieta to szmata, a swoje przygody
seksualne będzie doswiadczał pod wiejskim sklepem za pewnie paręnaście lat. Tak
tu wszyscy żyją. Robią dzieci z patolami jak nie tej samej wioski, to z
sąsiedniej. Jedna wielka, kurwa, rodzina.
Wchodząc
do mieszkania, patolka rzuciła się pierwsza i biegnąc przez korytarz w
mieszkaniu, zamknęła jedne drzwi od pokoju.
-
Co tam pani ukrywa – zapytałem, zdziwiony jej postępowaniem.
-
ojciec po pracy śpi zmęczony – odpowiedziała butnie.
Stanąłem
kolo tych drzwi i nacisnąłem klamkę. Lekko je uchyliłem i zobaczyłem na oko
50-letniego mężczyznę i jakąś na oko siedemdziesięcioletnią kobietę, którzy w
brudnych, śmierdzących ubraniach leżą na jakiejś wersalce przytuleni do siebie
i chrapią. Z pokoju buchnął odór taniego alkoholu. Zresztą, pod łóżkiem leżała
wielka popielniczka z kiepami i pusta butelka po winie.
-
Ale ja sobie nie życzę żeby ktoś mi zaglądał po mieszkaniu – patolka zbulwersowana
spojrzała na mnie.
-
Proszę panią, ja mam jasno napisane, co
mi wolno, a co nie wolno, a mam sprawdzić warunki bytowe rodziny i w jakich to
warunkach małoletni się wychowuje – gdzie możemy usiąść?
Wskazała
miejsce w drugim pokoju. Meblościanka, tapczan, telewizor, łóżeczko. Na kanapie
pełno nieposkładanych ciuchów, ale chociaż czyste. Na półkach pieluchy, szampon
dla dziecka, jakieś maści. Przyznać trzeba jednak, że w miarę czysto.
Zbieram
dane do wywiadu. Patolka ma 20 lat, ukończyła szkołę specjalną, tylko
gimnazjum. Nie pracuje, utrzymuje się z rodzinnego i alimentów wypłacanych z Funduszu
Alimentacyjnego. Korzysta z pieniędzy Ośrodka Pomocy Społecznej – jakieś zasiłki
celowe. Ma chłopaka ale z nim nie mieszka, nie chce zdradzić nazwiska. Ojciec
dziecka siedzi w więzieniu lecz ona nie chce go już znać. Ma nowego.
Pytam,
czy ma jeszcze dzieci. Ma, córkę, ale wychowują ja rodzice ojca. Mała ma teraz
3 lata i jest u nich w rodzinie zastępczej. Urodziła ją jak miała 17 lat i nie
w głowie jej było wychowywanie dziecka. Pytam czy się kontaktuje z nią. Ależ oczywiście,
aż się żachnęła na moje pytanie, była na święta Bożego Narodzenia. Teraz mamy
maj, przypominam jej. Nie robi to żadnego wrażenia.
Odpala
papierosa. Częstuje mnie. Nie, dziękuję, nie palę. A nawet gdyby to i tak bym
nie zapalił. Po chwili proponuje kawę. Także dziękuje. Ale przyznać trzeba że
kulturalna stara się być. Proszę ją o książeczkę szczepień dziecka. Patrzy na
mnie zdziwiona, a ja tłumacze, że chcę sprawdzić czy dziecko zdrowe.
-
Przecież powiedziałam panu – znowu się oburzyła, trzymając papierosa w ręku i
wypuszczając dym w moją stronę. Szmaciara jedna.
-
Pokaże Pani czy nie? – ponawiam pytanie stanowczo, lecz w głębi duszy mam
ochotę skończyć ten syfiarski wywiad, bo mdli mnie od taniego tytoniu. Chuj jej
w tylną część ciała, jej mieszkanie, niech pali, a ja i tak swoje robię.
Szuka
książeczki. Grzebie gdzieś po jakimś barku w meblościance, lecz nie znajduje. Twierdzi,
że u siostry zostawiła, bo coś tam, coś tam….
Ojciec
dziecka siedzi za włamania. Razem nawet mieszkali przez jakiś czas w tym
mieszkaniu, ale chlał za dużo z kolei z jej ojcem. Ona oczywiście nie piła, bo przecież
dziecko i takie tam, że gdyby piła to bym pewnie jej dzieciaka zabrał. Bo ona
słyszała o mnie, że ja dzieci zabieram. A ona nie pije i brzydzi się alkoholem.
Co za matka Polka, medal jej dać za dobre wychowanie w postawie patriotyzmu
swoich dzieci.
Chce
zobaczyć łazienkę. Pokazuje mi drzwi na przedpokoju, które otwieram. Buchnął we
mnie smród gówna. Wszedłem do toalety, a tam niespłukane gówna piętrzą się w
kiblu. Pewnie stary je narobił i w miłosnym zapomnieniu, bo przecież kochanka leży
ciepła w łóżku, zapomniał spłukać. Ogólnie kibel to syf – odrapane ściany,
wilgoć, stara, zardzewiała wanna. Wodę twierdzi że ma. Ogrzewanie gazowe, niby,
choć wierzyć mi się nie chce, że stać ją na rachunki. Na prąd ma licznik
przedpłatowy i zasila kartą.
Wchodzę
do kuchni. Tu trochę lepiej, choć podłoga klei się z brudu. Otwiera lodówkę – jakieś
konserwy, margaryna, w zamrażarce kawałek mięsa. Na stole chleb, pozawijany w
workach foliowych.
Stojąc
w przedpokoju otwierają się drzwi, gdzie menele śpią w miłosnym uścisku. Nie
wiem, może były źle domknięte, ale widziałem jak stary właził na menelkę
wypowiadając jej imię. Macał ja po cyckach pod kołdrą, a ona odsuwając jego
rękę mówiła „spierdalaj, spierdalaj, nie teraz”. W ogóle mu to nie
przeszkadzało, by próbować wgramolić się na nią. Tak, tacy też uprawiają seks.
Bezzębny seks, z sobie wiadomą tylko namiętnością, leżąc w barłogach,
składających się z brudnych szmat. Seks w oparach tanich fajek, stłumiony jakimś
tanim mózgojebem, w oszczanych i osranych gaciach. Seks cuchnący i śmierdzący,
gdzie niemyte od wielu dni ciała stykają się w miłosnym (?) uścisku. Najtańsza
rozrywka biednych.
Dziewczyna
doskoczyła do drzwi i je zamknęła. Już nie patrzyła w moje oczy, spuściła głowę
w dół. Czy się wstydziła? Wydaje mi się, że tak.
Wracam
do samochodu. Biorę teczkę i szukam następnego zlecenia wywiadu. Wioska 10
kilometrów dalej, mieszkanie 12/5. Kurwa, znowu jakiś blok. Zapominam co było przed chwilą, myślę co będzie następne.
Tak to mi się podobało, zwłaszcza zakończenie :) jak się zbiorę podeśle Ci coś podobnego. kane
OdpowiedzUsuńI jak się skończyło z tym wnioskiem ?
OdpowiedzUsuńOjcu pewnie władza rodzicielska została ograniczona, a wobec matki nie zostało wszczęte postępowanie opiekuńcze, poniewaz to nie było postepowanie o ograniczenie jej władzy, ponadto ona była trzexwa, zapewniała dziecku niezbędne rzeczy więc pijany ojciec w domu, nie był w tym przypadku wystarczającym argumentem
UsuńEh, niestety tak jest. Ja mam pytanie - widzisz takie warunki gdzie żyją dzieci czy kurator ma obowiązek złożyl w sprawozdaniu z wywiadku jakiś wniosek od siebie?? O nadzór kuratora, czy podjęcie jakiś dodatkowych czynności? Czy opisujesz to co widziałeś i koniec. Ciekawi mnie to...
OdpowiedzUsuńsporządzając wywiad środowiskowy, zawsze w nim zawieram to co zastałem, o reszcie czytaj wyżej :)
Usuńjeden z najlepszych tekstów tutaj
OdpowiedzUsuńMIło to czytać. Tym bardziej że dosyć często to czytam :) Staram się jak mogę.
UsuńTrafiłam tu wczoraj, czytałam wszystko po kolei do późnej nocy, następnie po pracy zamiast pisać magisterkę przysiadłam do tego bloga. Robi wrażenie, a na mnie podobno ciężko zrobić wrażenie. Czasami morda otwarta ze zdumienia, czasami niedowierzający wzrok, a czasami łzy w oczach. Raz się poryczałam :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Podoba mi się ten prosty, zrozumiały dla każdego język, podoba mi się nazywanie rzeczy po imieniu i podoba mi się styl i forma blogu. Muszę przyznać, że pracując w OPS miałam dość niektórych ludzi, ich podejścia do życia i przyszłości. Wydawało mi się, że to kompletne dno. A teraz widzę, że ktoś tu ma dno i 10 metrów mułu - gorzej ode mnie. To pewna forma pocieszenia:)
Dotarło też do mnie, że czasami w życiu jest chujowo, nic nie idzie, wszystko się wali ale... Ale jeszcze nie upadłam tak nisko jak Pańscy podopieczni, a to już sukces.
Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy. Widziałam też negatywne komentarze i powiem krótko o ich autorach: niech się pierdolą.
"A teraz widzę, że ktoś tu ma dno i 10 metrów mułu - gorzej ode mnie. To pewna forma pocieszenia:)"
UsuńZabrzmiało bardzo niepokojąco?
Oj, dodałam nie w tym miejscu co trzeba...
Usuń"zapewniała dziecku niezbędne rzeczy" - często spotykam się u ciebie z tym stwierdzeniem i tu moje pytanie - jakie jest to minimum wystarczające do "zdrowego" życia? Czy macie jakieś wytyczne ,wypunktowany regulamim mówiący o tym kiedy kończy sie niezbędnośc,a zaczyna zaniedbanie?
OdpowiedzUsuńNie ma wytycznych, albo ja o takich nie słyszałem. Ja do niezbędnych rzeczy zaliczam podsatwowe artykuły do zycia, oczywiście odpowiednio do wieku dziecka. W przypadku małego dziecka będą to pampersy, srodki higieniczne (szampon, krem), odpowiednie jedzenie (mleko w proszku), pytam jak karmi i czym. Sprawdzam książeczkę zdrowia dziecka, czy sa szczepienia, jaki lekarz pediatra, czy dziecko ma miejsce do spania, gdzie spi, czy ma posciel, takze czy ma jakies zabawki, czy e domu ciepło, jesli to zima. Trudno jest to okreslić, po prostu sprawdza się także bezpieczeństwo dzieci: z kim spi w pokoju, kto się nim zajmuje pod nieobecność np. rodziców. Podczas wywiadu obserwuję jak matka zachowuje się w stosunku do dziecka, czy wchodzi ono na kolana, czy go przytula, czy dziecko "klei" sie do matki, jak matka sie do niego odnosi. jak jest podejrzenie, że może bić dziecko lub zaniedbywac higienicznie, to prosze by odsłoniła plecy, pokazała nóżki dziecka, itp. To wszysko zalezy od sytuacji, od kontekstu sprawy. Jestem wyczulony na pewne sprawy i niejako "automatycznie" obserwuje pewne zachowania. No i słucham to, co ludzie powiedzą. jak słysze, że matka potrafi ciągac dzieciaka po melinach, to pytam sie matki, gdzie z dzieckiem chodzi, kogo odwiedza, czasami atakuję ją że wiem, że dziecko było na melinie - patrze jak zareaguje, jak sie bedzie tłumaczyć. Troche trudno to wytłumaczyć w poście, ale to taki szósty zmysł czasami też jest, że cos jest nie tak i wtedy staram się znalkeźć potwierdzenie moich przypuszczeń, lub nie.
Usuńdziekuje za wyczrpującą odpowiedz..:)
UsuńChodziło mi o podopiecznych i ich podejście :) Wiadomo, że z OPSów korzystają osoby będące w trudnej sytuacji finansowej, u niektórych ta sytuacja mija po miesiącu czy dwóch (i to nie dzięki OPS, ale dzięki działaniom samego klienta), jednak większość osób traktuje OPS jako stałe i jedyne źródło utrzymania, dochodu. No i to właśnie mi się nie podoba.
OdpowiedzUsuńWiadomo, różne rzeczy się przytrafiają w życiu, czasami znajdujemy się w trudnej sytuacji nie z naszej winy (szef nas wywala z pracy, spalił nam się dom, umarł mąż będący jedynym źródłem dochodu), ale w większości przypadków podopieczni OPS sami sobie zapracowali na swój los.
Nie rozumiem przypadków, że facet lat 50 plus nigdy nie pracował, jest na utrzymaniu mamusi (biednej rencistki) i przychodzi mi po zasiłek. Nigdy nie pracował (!), dla mnie to jest kompletnie niezrozumiałe.
Podobne odczucia mam gdy przychodzi do mnie młodziutka latencja, lat może z 20, dekolt do pępka, mini to właściwie pasek na biodra i obowiązkowo białe kozaczki z czubami, szpila 10 cm. Do tego tleniona i tapirowana, z brązową mordą od samoopalacza czy solarium. Z 3 letnim dzieckiem! I „ona chce zasiłku, bo jej się należy!”. No to standardowo, pytanie o dochód i coś mi nie pasi z alimentami. Pytam czemu nie ma: bo ja nie wiem kto jest ojcem dziecka… No kurwa, ręce cycki opadają. To nie wie przed kim nogi rozkładała?
Albo mamusie z liczbą dzieci 5+. Kobieto, ja rozumiem, że masz dużo dzieci, wiem, że ciężko je utrzymać, wiem że te jebane książki kosztują, ale kurwa na litość boska, kto ci się każe ruchać bez gumki?
I właśnie podejście tych ludzi: bezradnych, nieporadnych, nie myślących, nie potrafiących nic zaplanować, przewidzieć określam mianem dna.
A Pan z kolei ma dno, plus (ot taki bonusie) 10 metrów mułu :)
To fakt. Do sądu trafiaja najgorsze przypadki, bo tylko postanowieniem sadu można zabrać dzieci (pomijając kwestię interwencji Policji lub od niedawna prac. socj) ale na koncu (niestety) i tak kurator jeszcze tam pojedzie i sprawdzi dla sedziego. Już to kiedys pisałem, ale ale nawet najstraszniejsza notatka wysłana przez OPS do Sądu, konczy się sprawdzeniem przez kuratora czy tak jest. paradoks, paranoja, ale dla sedziego łatwiej jest, wysłać swojego że tak powiem podwładnego, który ustali mu co i jak raz jeszcze, by potem w postanowieniu wpisać "Z informacji przedsatwionych przez kuratora..."
UsuńOPS to cięzki kawałem chleba i wiem, jak pracownicy socjalni sa oszukiwani. Ja wiem, że wy wiecie że ludzie was kłamią, ale przecież USTAWA O POMOCY SPOŁECZNEJ GWARANTUJE> I to sie nigdy nie zmieni (nie za szybko) bo patole, to WYBORCY!.
No bo powiedzmy sobie szczerze: od kiedy weszły oświadczenia pod odpowiedzialnością karną to OPS nic nie może. Jeśli dochodu nie ma na papierze (oficjalnego dochodu: umowa o pracę, świadczenia) to klient może sobie wpisać, że z pracy dorywczej ma 100 zł, gdy naprawdę ma 10 000 i my nic nie możemy z tym zrobić.
UsuńI to że podjeżdżają pod OPS wypasionymi beemkami i mercami to prawda, ale co z tego, że my to wiemy, skoro klient powie, że zakupił auto XX lat temu, a teraz kasy ni ma, bieda Panie...
A wy mopsiary byście chciały, tak ja było w latach 90-tych. Wolna wola w przyznawaniu zasiłków. Jak kogoś kurwiska z MOPS-u nie lubiły, albo im się nie podobała czyjaś twarz. To mówiły z uśmiechem na ustach, że opieka nie ma pieniędzy. A swoim koleżankom z którymi chodziły do szkoły, cyganom, czy innej menażerii, przyznawały zasiłki o wiele wyższe.
UsuńŻe istnieje pełen niewielki procent ludzi, którzy wyłudzają zasiłki, to nie znaczy, że wszyscy którzy przychodzą do MOPS-ów są kombinatorami i oszustami.
Były badania odnośnie sprawiedliwości. Okazało się, że kobiety nie mają poczucia sprawiedliwości. Opierają się głównie na emocjach. Dlatego nie wskazane jest żeby "kobiety" były sędziami itd.
Z "moralnością" u kobiet też nie jest dobrze. One głównie naśladują facetów i środowisko w którym żyją. Dla nich ważne jest o wiele więcej "co ludzie powiedzą". Jak żyją w środowisku w miarę normalnym, jeszcze pół biedy. W patologicznym środowisku, zachowują się tak tutaj opisuje kurator.
Agaton
"Jak kogoś kurwiska z MOPS-u nie lubiły"
UsuńAgaton - pohamuj się kierując do kogoś bezpośrednio odpowiedź. Następnym razem taki wpis usunę.
To jest "moralność" Kalego! Ty też, jak o patolach i innych wyrażasz się niekiedy bardzo dosadnie, to wszystko jest dobrze. Ale jak ktoś się niepochlebnie wyrazi o niektórych "pracownicach" państwowych instytucji, zaraz chcesz kasować. Jeżeli gdzieś napisałem nieprawdę, niech mi zwróci ktoś uwagę!
UsuńJest takie powiedzenie - "Prostytutka to zawód, kurwa to charakter".
Jak w 90-tych latach, "pracownice" pomocy społecznych "uczyły się" rozdzielać marne jałmużny "najbardziej potrzebującym". To jak przyszły do takiego mieszkania gdzie było czysto i nikt nie pił alkoholu, to zasiłków odmawiały. Bo patologii nie było. A że ktoś nie miał co jeść, to już ich nie obchodziło. Bo trzeba było mieć zrobioną prawie melinę, brud, smród, żeby otrzymać jakieś pieniądze.
Niektóre mopsiary tak kombinowały, że owszem, przyznawały zasiłki ale nie za darmo. Z 250 powiedzmy złotych, trzeba było im 50 zł odpalić, bo inaczej była odmowa. Wiedziały że prości ludzie nie napiszą odwołania, skargi, bo nie wiedzą nawet jak, i bali się, że na drugi raz nie dostaną w ogóle pieniędzy. A w gminach i powiatach, gdzie pracują na urzędach rodziny i kolesie, równie dobrze można było skargę do siebie pisać. Nie takim "sprawom" łeb ukręcano.
Jeszcze inne kurwiska z niektórych OPS-ów tak robiły, że przyznawały fikcyjne zasiłki osobom/rodzinom, które już nie chodziły do MOPS-ów, a kasą się dzieliły między sobą. A ktoś biedny, potrzebujący, prosty człowiek nie dostał, bo mu powiedziały że nie ma pieniędzy. Wypadałoby w ryj strzelić, albo kwasem oblać! Tak jak to u muzułmanów robią.
Niech nikt głupot nie wypisuje, że jacyś bogacze BMW czy Audi podjeżdżają pod MOPS-y. Mogą podjeżdżać gruchotami XX- kilkuletnimi, powypadkowymi, w cenie złomu. Która mopsiara się na tym zna.
Taki kto zarabia też 5 czy 10 tysięcy nawet na czarno. Nie będzie chodził po mopsach i wyłudzać te 150 czy 250 zł "zasiłku", bo mu się nie opłaca. Raz, że to dla niego suma bardzo mała przy takich zarobkach, żeby chodzić po różnych urzędach, zbierać dokumenty, marnować czas, żeby mu jeszcze jakaś pracownice z MOPS-u po domach chodziły i wypytywały o wszystko.
Ja kiedyś mieszkałem na terenach popegeerowskich. Pytam się, gdzie miał ktoś do pracy iść. Jak pegeery polikwidowano, inne przedsiębiorstwa też zbankrutowały. W promieniu powiedzmy 40 kilometrów głównymi pracodawcami w był sklep na wsi, szkoła, poczta i urząd gminy.
Jak niektóre młodsze "urzędniczki" już za d(y)mokracji, dostały w pracę w urzędzie po znajomości, dlatego że były spowinowacone rodzinnie z lokalnym kacykiem gminy lub powiatu, albo nawet dawały dupy określonym notablom. To oni załatwiali niektórym swoim kochanicom pracę za pieniądze podatnika w lokalnym urzędzie. Inaczej by musiały na zmywaku w Anglii zapierdalać i laski robić tamtejszym czarnuchom. Chociaż w tamtych czasach to było jeszcze niemożliwe. Nie różnią się one tak bardzo od tych twoich patoli, których bieda i beznadzieja tak zdemoralizowała.
Agaton
PS. Jak ci się nie podobają moje komentarze, to nie kasuj tylko napisz, że nie życzysz sobie, żebym tu więcej pisał. To jest twój blog, a ja jestem tylko jego gościem.
Ja Ci mówię z uśmiechem na ustach, że nie ma pieniędzy, a Ty mi, również z uśmiechem, składasz wniosek i żądasz potwierdzenia wpłynięcia. Nie mogę nic zrobić, muszę wydać decyzję. Decyzję, od której służy odwołanie.
UsuńKPA powstał w 1960, pomoc społeczna istnieje z kolei od zarania dziejów, pierwsze unormowanie pomocy w Polsce miało miejsce w 1923 r. (ustawa o opiece społecznej), a w 1991 roku czyli właśnie w tym okresie o którym mówisz, wprowadzono ustawę o pomocy społecznej. Została zmieniona w 2004 r. Wszystkie działania są na zasadach i w granicach prawa, wszystko unormowane jest przepisami.
Oczywiście, wiem skąd takie gadanie, bo to rzecz normalna, do której idzie się przyzwyczaić i po pewnym czasie patrzy się na to pobłażliwie. Otóż, spotykają się dwie koleżanki pod OPSem, rozmawiają o tym ile dostały i za co. I mówią prawdę. Jednak w rozmowie między sobą nie powiedzą prawdy o dochodach, a to ma cholerne znaczenie. Wyjdzie takim babskom, że obie mają taki sam dochód, a jedna dostała mniej, druga więcej? Cholera jasna, czemu? A bo te kurwiska z MOPS mnie oszukały! Tego, że jedna ma 10 dzieci, a druga 5 już nie widzą. Tego, w jakim wieku są te dzieci też nie (mam teraz na myśli kwoty zasiłków rodzinnych), tego jakie jedna ma wydatki a jakie druga, też nie. Nie pomyślą, nie spróbują zrozumieć, ważne że ktoś ma więcej, i czemu taka niesprawiedliwość, bo ja też tyle chcę!
I nie zgodę się z Twoim kolejnym stwierdzeniem, że niewielki procent ludzi wyłudza zasiłki. Jest dokładnie na odwrót. Niewielka część mówi prawdę. Tu można zrobić taki podział:
1) osoby które oszukują i notorycznie biorą zasiłki,
2) osoby, które nie oszukują i notorycznie biorą zasiłki,
3) osoby, które nie oszukują, biorą zasiłek jak muszą. Tych jest najmniej. Jeśli ktoś jakoś sobie radził i nagle przychodzi po zasiłek, bo coś się stało szybko stanie na nogi. Wyjedzie do pracy, otworzy własną działalność, zacznie coś robić i pożegna się z OPSem. Bo on nie chce żyć za minimum socjalne, on ma jakieś ambicje, aspiracje, on chce coś robić.
Z kolei 1 i 2 grupa... Pobieranie zasiłków często jest dziedziczone. Mama, ojciec tak robili więc ja też będę. Dokładnie to o czym pisze autor bloga: nie mają z kogo wziąć przykładu, postępują tak samo, nie widzą żadnych perspektyw. Im się nie chce pracować, im się nie chce nic robić, bo po co? Opieka da, bo musi.
System w Polsce jest taki popierdolony, że płaci ludziom za to, że nie pracują. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Wzrasta kwota zasiłku dla bezrobotnych, wzrośnie kryterium dochodowe uprawniające do korzystania ze świadczeń pomocy społecznej. W tej chwili najniższa krajowa wynosi netto 1111,86. Po co pracować? Skoro można dorobić na czarno i korzystać z opieki?
Oj, widzę, że tu komuś odmówiono zasiłku i stąd ta złość...
Usuń"Taki kto zarabia też 5 czy 10 tysięcy nawet na czarno. Nie będzie chodził po mopsach i wyłudzać te 150 czy 250 zł zasiłku" plus beemki i merce :) Do tego właśnie się odniosę.
Pozwól, że przedstawię Ci jedną rodzinę, wielodzietną. Składa się z 10 osób, 8 dzieci + 2 rodziców.
Na dzieci zasiłek rodzinny 68 - 98 zł. Liczmy, najniższą kwotę (chociaż tak nie jest, ale ok...) = 68 * 8 = 544 zł.
Dodatki do zasiłku rodzinnego: wielodzietność, liczona od 3 dziecka. 6 * 80 zł = 480 zł.
Dodatek do zasiłku: rozpoczęcie roku szkolnego: 100 zł. Nie wszystkie dzieci chodzą do szkoły, więc policzmy, że chodzi 4. 4 * 100 zł = 400 zł (jednorazowo, więc w końcowym podsumowaniu tego nie będzie).
Rodzina jest... No pani ma alimenty na 4 dzieci. Właściwie tam każde z innym ojcem. Alimenty są brane z Funduszu Alimentacyjnego, bo dłużnik nie płaci. Czyli płacimy my - podatnicy. Niech będzie średnia kwota - 250 zł na dziecko. 250 * 4 = 1000 zł (zaniżone, bo na jedno ma 400. FA wypłaca do 500 zł).
Pani jest chora. Dzieci też są chore. Akurat w tym przypadku ma trójkę dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności, tj. 153 zł * 4 (3 dzieci plus ona) = 612 zł.
Dodatek do zasiłku rodzinnego: kształcenie i rehabilitacja dziecka niepełnosprawnego: 3 dzieci ma orzeczenie, dwoje z nich chodzi do szkoły: 60 albo 80 zł. Policzymy to i to: 60 + 80 = 140 zł.
Dodatek mieszkaniowy (co to tu robi? Później wytłumaczę) – około 200 zł.
Stypendium szkolne: max 182 na dziecko, min. 91 zł miesięcznie. Tam chodzi chyba 6 dzieciaków do szkoły, ale uśrednimy: 4 dzieci * 91 zł miesięcznie * 10 miesięcy = 3 640. Jednak liczymy jej dochód miesięczny, a więc 91 * 4 = 364 zł.
Sumujemy: 544 + 480 + 1000 + 612 + 140 + 200 + 364 = 3 340. Najmniej, bo liczyłam średnią, zakładając że ma najmniejsze kwoty świadczeń.
A teraz kwestia zasiłków ruchomych: zasiłki celowe, stałe, okresowe, specjalne zasiłki celowe. Kryterium dochodowe = 351 na osobę. Pani ma dochód 3 340 (co prawda nie wlicza się stypendium, ale jebał to pies), dzielimy na 10 (liczba osób) = 334 zł. Pani ma prawo do zasiłku celowego, okresowego, i być może stałego.
Pani może tu spokojnie dostać co najmniej 500 zł, plus specjalne zasiłki celowe, które przyznawane są też po przekroczeniu kryterium dochodowego.
Dalej uważasz, że nie ma co ganiać po OPSach po zasiłki, skoro można dostać 3 340?
Sprostowanie: wymieniłam tu wszystkie zasiłki jakie może dać OPS. Czasami dodatki mieszkaniowe, stypendia i zasiłki rodzinne wypłacane są przez gminę, jednak jest to zależne od porozumienia władz. Powyższa kwota pokazuje, ile można dostać kasy z państwa właściwie nic nie robiąc. I jeszcze raz podkreślam: są to zasiłki przyznane nie ma podstawie ustawy o pomocy społecznej, ale na podstawie innych ustaw, potocznie nazywane świadczeniami z opieki.
Kurwisko z OPS
PO TYCH WPISACH WIDAĆ JAK INTELIGENTNE INACZEJ PRACUJĄ NA STANOWISKACH ADMINISTACJI PUBLICZNEJ W TYM NIESZCZĘŚLIWYM KRAJU!
UsuńManipulujesz słowami. Zasiłków nie wypłacają nigdzie po to, żeby nie pracować. Tylko dlatego, że jest brak pracy!
Jaki system by nie był, to i tak nie będzie nigdy idealny.
Jak jedna baba ma 5 dzieci, a druga 10. Zakładając że są w miarę normalne, nikt nie będzie miał do MOPS-u pretencji, że ta co ma dziesięcioro dzieci dostaje wyższe świadczenia. Poza tym, rodziny wielodzietne, to niewielki procent rodzin w Polsce.
Wyliczyłaś tak dokładnie ile to 10-osobowa rodzina częściowo niektórzy chorzy, dostają kasy z MOPS-u. A jakby podzielić to na wszystkich członków rodziny, różnego rodzaju opłaty, odzież, jedzenie, zeszyty do szkoły itd. zostaje całe gówno. Jedynie na wegetację, żeby bardzo skromnie przeżyć. Wszystko tak pięknie na papierze wygląda.
Przypuśćmy, że partia w rodzaju korwinowców dochodzi do władzy i likwiduje wszystkie zasiłki. KOSZTY SPOŁECZNE BYŁYBY ZDECYDOWANIE WYŻSZE!
Przestępczość wzrosłaby kilkunastokrotnie. Ludzie musieliby z czegoś żyć. A pracy nie ma dla wszystkich. Byłoby o wiele więcej napadów, włamań, kradzieży, żebractwa, prostytucji, pedofilii, handlu narkotykami, gangsterka itd. Musieliby budować nowe więzienia, więcej policji, ochroniarzy w sklepach, co natychmiat odbiłoby się na cenach produktów. Byłyby zamieszki biedoty, kraj byłby bardziej niebezpieczny i niestabilny.
Taka 10-osobowa rodzina, która ma niewiele ponad 3 tys. teraz, a która by nic nie dostała. Musiałaby z czegoś żyć. Zakładając, że tylko dwoje trafiłoby z tej rodziny do więzienia. Koszty utrzymania jednego więźnia wynoszą ok. 2400zł! Tj. 4800zł za dwie osoby. A gdzie jeszcze koszty sądowe, dochodzeń policji, uszkodzeń ciała potencjalnych ofiar, czy nawet śmierci.
Wiele włamywaczy, nie ukradnie zbyt wiele, ale włamując się do domu, altany, garażu, szkody zrobi większe niż to wszystko jest warte.
Jakby był napad na sklep. Przestępcy zabiliby człowieka, który byłby jedynym żywicielem rodziny i miałby czworo dzieci. Rodzina zostałaby bez środków do życia. Nawet jakby zbirów ujęto i osadzono w więzieniu. Koszty społeczne byłyby nie do oszacowania. Temu człowiekowi nikt by życia nie wrócił.
Jak tak zazdrościsz patolom czy bezrobotnym życia z nędznych zasiłków. Zwolnij się z MOPS-u i idź też na zasiłek. Miałabyś 400-600 złotych miesięcznie na przeżycie. Ludzie by byli ci wdzięczni, bo by "jakość" pracy urzędu może trochę wzrosła. A bzdur nie wypisuj, jak jest "dobrze".
PS. Ten "nick" jak sobie sama wybrałaś. Jak najbardziej pasuje do ciebie i twojej "pracy".
UsuńAgaton
Agaton, zapomniałeś o jednym, o czym sam wspomniałeś we wcześniejszej wypowiedzi i na tym się oparłam.
UsuńMąż tej pani pracuje dorywczo, zarabia ponad 5 tys. miesięcznie. Policz teraz ile mają dochodu "oficjalnego" i "nieoficjalnego", którego nie mogę udowodnić. Źle im?
To wszystko pisałam by Ci pokazać że nawet osobom pracującym dorywczo OPŁACA się iść do OPS po pomoc.
Przedstawiasz skrajnie negatywny obraz zlikwidowania zasiłków: kradzieże, przestępstwa, i innego rodzaju patologie. A ja na to powiem jedno słowo: PRACA. Nie trzeba kraść, nie trzeba się kurwić, można iść do pracy.
Teraz powiesz, że pracy nie ma. Bo to takie usprawiedliwienie, wymówka, wymiganie się. Ale praca jest, tylko ludziom się nie chce pracować. Jasne, że jest ciężko, ale kto chce ten pracuje. I mówię to chociażby na przykładzie moich podopiecznych, którzy odbijają się od dna, zaczynają pracować, zmieniają miejsca pracy na coraz to lepsze, wyższe, lepiej płatne.
Tylko, chociażby na wyżej wymienionym przykładzie jasno widać, że nie opłaca się pracować (legalnie).
W pierwszej połowie lat 90-tych, był taki reportaż w TV. Jeden 30-kilkuletni bezrobotny mężczyzna (jeszcze nie taki stary), w woj. kujawsko-pomorskim, gdzie bezrobocie nie było najwyższe. Chodził z od firmy do firmy w bliższej i dalszej okolicy, szukając jakiejkolwiek pracy. Towarzyszyli mu dziennikarze z kamerą, którzy to wszystko nagrywali. Człowiek ten miał wykształcenie średnie techniczne z maturą! Posiadał zawód kierowca-mechanik samochodowy, dodatkowo uprawnienia spawacza. Czyli robotnik wykwalifikowany! 12 lat pracy w zawodzie. Bez nałogów, nie pijący i niepalący. Nigdzie go nie chcieli przyjąć. Mówili mu, że nie nie potrzeba pracowników, lub będą zwalniać!
UsuńPoza tym pokaż mi kogoś w Polsce czy za granicą, który by zarabiał NA CZARNO, 5 czy 10 tys. zł? Przeciętnie kierownik w tym nieszczęśliwym kraju zarabia legalnie 2.3-3.5 tys. na prowincji. Zwykły robol zarabia 1400-1800 zł. Chyba że chodzi ci o jakiegoś szemranego "biznesmena" w szarej strefie lub handlarza narkotyków. Ale tacy nie są zainteresowani, żeby jakieś urzędasy za bardzo się nim interesowali.
Przekręty, były, są i będą, jak świat stary. Co nie znaczy, że nie trzeba starać się ograniczać patologii.
PS. Już teraz, kurwy męskie i żeńskie, z waszych podatków jest zrzutka na Grecję. Żeby Grecy, w kraju 2 razy bogatszym od Polski, mogli przechodzić na emerytury w wieku 50-kilku lat. Na finansowanie tamtejszym emerytom wypoczynku, 2 tygodnie w roku w kurortach za darmo. I na 14-te pensje greckim urzędasom.
Przyjdzie wam jeszcze zapłacić z waszych podatków "odszkodowania" ok. 65 miliardów żydowskim grandziarzom z "holocaust industry", bo wybraliście taki POpaprany, zdradziecki, tchórzliwy i antypolski (nie)rząd, nie dbający o interesy kraju.
Powiem krótko: ogarnij się, bo już sam nie wiesz o czym mówisz.
UsuńMedia to IV władza. Trzeba starannie selekcjonować podawane w nich informacje. W tym momencie mogę iść do TVN czy innego szajsu i zrobić z siebie ofiarę losu, pokazać jaka to ja jestem biedna, uboga, jak mi źle i jak ledwo wiążę koniec z końcem. I to przejdzie, a żeby było śmieszniej: każdy to może zrobić.
W telewizji pokazują np. wiele osób, którym chcą odebrać dzieci. Było o tym pisane na tym blogu. Jest kolosalna różnica między tym co pokazują media, a co się dzieje naprawdę. A żeby popłakać się przed kamerą nie trzeba skończyć szkoły aktorskiej.
Praca na czarno za 5 tysiaków? Praca na budowie, przemyt paliwa z Ukrainy czy Rosji.
Nie wiem w jakim ty świecie żyjesz. Nie napiszesz mi chyba, że w małych miejscowościach, różnych pipidówach gdzie psy dupami szczekają, można tak samo szybko pracę znaleźć i tyle samo zarobić, co w dużym mieście.
UsuńZgodzę się, że w Warszawce można zarobić na czarno 5 tys. na budowie. Ale to musi być bardzo dobry fachciura. Na prowincji nie ma szans tyle zarobić. Chyba, że jakiś inżynier.
Skoro w Polsce nie ma problemu z pracą nawet dla robola za 5-10 tauzenów. To po co tyle milionów, nawet wykształciuchów i niuń po uniwerkach, wyjechało za pracę za granicę. Pracują nierzadko za kijową stawkę, na zmywakach w Angli czy Irlandii. Podcierają dupy staruchom w Niemczech czy Włoszech. W wielu przypadkach nie wyciągną nawet tych 5 tysięcy w przeliczeniu.
A w Polsce "biznesmeni" tak zajebiście "uczciwie" dobrze płacą. Wypłacają na czas, nie oszukują. Tylko jakoś ludziom się nie chce u nich robić za frajer. Wolą siedzieć na zasiłkach lenie, za 400 złotych na osobę miesięcznie.
PS. Zapomniałem dopisać. Może przecież baba co ma 8-10 dzieci, iść pracować na czarno do agencji towarzyskiej. Jak ładna, to 5 tysiaków i więcej zarobi miesięcznie. A w międzyczasie, jak ma wolne, złoży podanie o zasiłek w MOPS-ie i jeszcze 3 tysiaki wpadnie;))
Usuńmam koleżankę. dostaje skądśtam na dziecko 500 zł + alimenty 300zł. jak te 500 zł jej się skończy, może przejść na zasiłek. dostanie tyle samo. dziewczyna młoda, zdrowa, dzieckiem miałby się kto opiekować, jakby poszła do pracy. ale nie pójdzie. dlaczego? jak sama mówi, nie opłaca jej się. bo po co ma pracować 40 godzin w tygodniu za minimalną, jak siedząc w domu, pijąc herbatkę z koleżanką i plotkując, dostanie zasiłek, alimenty i jeszcze gdzieś coś użebra w opiece. kiedyś przyszedł jej duży rachunek za prąd. chyba z 500 zł. poszła do opieki. powiedzieli, że całości jej nie pokryją, bo nie mają kasy, ale zapłacą połowę. dali jej pieniądze do ręki. miała iść i zapłacić tę połowę, a z resztą się dogadać. poszła. rozłożyć rachunek na raty, a kasę z opieki przejebała na ciuchy. historia autentyk, bo sama mi się chwaliła.
Usuń"Nikt nic nie widzi, niczego nie słyszy, nie interesuje się." A Ty coś zrobiłeś? Powiedziałeś, zwróciłeś uwagę?
OdpowiedzUsuńWidzisz, nie wiem czy znasz specufikę takich środowisk, ale tutaj wcale nie jest tak jak myslisz. Wyobraź sobie konflikt sasiedzki na wiosce. 2 rodziny sie nienawidzą i się wyzywają i kłócą. Ty, jako obca osoba próbujesz uspokoić ich. Całkowicie obca. Jak myslisz, co zrobią:
Usuń1. Uspokoją sie, grzecznie przeproszą i pójdą sobie
2. Wysłuchają Twoich racji i zaczną rozmawiać na argumenty.
3. Każą ci spierdalać, bo jak nie to we wspólnym porozumieniu spuszczą ci wpierdol.
Sam sobie teraz odpowiedz. Co prawda mamy tu do czynienia z dziećmi. One sie wyzywały, przez chwile kijami okładały. Teraz wyobraź sobie, że jako obcy facet podchodzę do grupy 10 dziekaów, wykazujących już demoralizacje i prosze by sie uspokoiły, bo nie ładnie tak mówić i sie obrażac. Co te dzieci zrobiłyby:
1. Spusciły główki i przeprosiły
2. Zignorowałyby mnie
3. uciekłyby, smiejąc się ze mnie
Odpowiedź 2 i 3 byłaby dla mnie dyskomfortowa. Nie daj Boże znalazłoby sie jkilku starszych chłopaków, którzy powiedzieliby do mnie "spierdalaj chuju" i co bym zrobił? Nic. Następnym razem zamiast dzień dobry, usłyszałbym "znowu ten chuj przyjechał" i to tak, abym słyszał.
Wiem, to nie przystoi kuratorowi, ale swiata nie zbawię. Oczywiście, gdyby zaczęli się lać, czy bić któregos, zareagowałbym, ale nie jestem w stanie reagowac na kazde wyzwisko dziecka będąc na wiosce, tak jak nauczyciel nie reaguje często na wulgaryzmy w szkole.
Obracając się w takim srodowisku musisz wiedzieć, jakie normy tam panują. Dzieki temu, pomimo że w jakiejś rodzinie zabiore dzieci, to dwa miesiące później pojade na wywiad i nie b ęde się bał, że mnie wyrzucą lub pobiją. Obracając się w pewnych strukturach, musisz nauczyć się i zrozumieć jak oni funkcjonują
UsuńRozumiem Twoje obawy, wyjaśnienie też jest dla mnie jak najbardziej ok, jednak pogardliwa ocena zachowania bądź w tym przypadku jego brak zawsze razi po oczach gdy oceniający jedynie ocenia a sam nic nie robi. Tu już nawet nie liczy się, że jesteś kuratorem... chodzi o czyste sumienie.
UsuńCo do wątku nauczyciela-również racja,nie reagują, ale jestem zdania, że zbudowanie autorytetu na początku "znajomości" pozwala na eliminowanie stosowania wulgaryzmów przez uczniów. Kuratora też nie muszą wytykać palcami...
Większość nauczycieli, a zwłaszcza "nauczycielek" ma wyjebane na to wszystko. Przychodzą do szkoły [a często i to się niekiedy nie chce], żeby odbębnić godziny i iść do domu. Mają w dupie i nieukrywaną pogardę dla swoich uczniów. Zwłaszcza z biedniejszych rodzin.
UsuńA co się tyczy kuratora. Na jego miejscu bym opierdolił tą kurwę równo, za brud i bałagan w domu. I nastraszyłbym ją, że jak tak daje będzie, to zabierze jej dziecko.
Agaton
Widzisz Agaton - dla ciebie wydaje sie to takie proste - nastraszyć że zabiorę jej dziecko. Pewnie dlatego ja jestem kuratorem, a ty pewnie zupełnie kims innym. Kurator wykonuje polecenia i wykonuje czynności dla sądu. Oczywiście, będąc w środowisku zwracam ludziom uwagę, jak jest coś zaniedbane, ale nie bede straszył kobirtety zabraniem dziecka, jesli, co napisałem, dziecko ma zapewnione wszystko co niezbędne. To że ma ojca pijaka i menela, a sama bedąc trzeźwa i dbając o dziecko, nie powoduje, że ktos dziecko zabierze do Bidula. W co czwartym domu mieszka osoba naduzywająca alkoholu, i co? Zabierać dzieci?
UsuńAgaton - dzieci zabiera gdy jest zagrozone ich zdrowie lub zycie lub sa narażone na niebezpieczeństwo. Gdzie tu jest realne zagrozenie zdrowia i zycia dziecka, bo spiące pijaki w pokoju obok nie sa. Takie mamy prawo, czy nam sie podoba czy nie
Poza tym kurator nie zabiera dzieci, do orzekania o tym jest inna instytucja.
Usuń@Anonimowy
UsuńKurator nie zabiera dzieci, to wiem. Ale mógł jej powiedzieć żeby posprzątała, nastraszyć ją jakoś;).
Agaton
Całkiem niezły tekst. Dobrze mi się czytało i chyba nie tylko mi, z tego co widzę po komentarzach. Masz lekkie pióro i ciekawy, lapidarny styl, a do tego zero udawania - to bardzo wartościowa cecha w dzisiejszych czasach, a już szczególnie w Internecie. Może wartałoby pomyślec o napisaniu powieści, bo doświadczeń, jak mniemam, trochę zebrałeś, podczas pracy?
OdpowiedzUsuńA tak z ciekawości; jako, że tekst jest niemal przepełniony nienawiścią do pracy kuratora, sam wybrałeś sobie taką robotę, czy po prostu tak Ci się potoczyło w życiu?
Nie wiem skad pomyślałeś że tekst przepełniony jest nienawiścią do tej pracy, ale jest całkiem odwrotnie. Nie wiem czy czytałes inne posty i inne opowieści, ale może przeczytaj je, wtedy zobaczysz że ja tą prace lubię i wbrew pozorom może sprawiać przyjemność.
UsuńDo pracy w kurateli nie trafiłem przypadkowo. Już studia skończyłem związane z resocjalizacją, co zresztą u mnie jest rodzinne. Pozdrawiam
Też mnie jakoś w oczy ubodło to przepełnienie nienawiścią. Niczego takiego nie wyczytałem z tego wpisu. kane
UsuńDobra kompozycja, ciekawy tekst. Naprawdę dobrze i mocnie napisane. Szkoda, że nie zawsze trzymasz poziom bo byłby nobel (:
OdpowiedzUsuń