Zanim zaczniecie czytać kolejną opowieść, kilka słów wstępu. Autor dokonał opisu historii swojego życia, trudnych relacji z rodzicami i własnych przeżyć. Długo zastanawiałem się, czy zamieścić opowieść na blogu, aczkolwiek postanowiłem to zrobić. Autor ponadto przeprasza za błędy i literówki.
Moje zycie od urodzenia mi nie
szczęściło. Juz od małego zyłem w patologicznej rodzinie. Pamietam jak byłem jeszcze małym dzieckiem i mój
ojciec przychodził do domu nawalony,
przewracał się, trzaskał szafkami, garkami, bił moją matkę i gwałcił ja na
moich oczach. Pamietam jak go policja nie raz zabierała z domu a on potem i tak
robił to samo. Moja matka płakała była roztrzesiona, zastraszana. Pamietam jak
uciekała ze mna do domu samotnej matki ale chyba tylko na pare dni. Potem
wrócilismy i bylo to samo. Jak chorowałem to nie kupował leków a jak matka
kupiła za pozyczona kase to wylał do zlewu. (Bo leki sa szkodliwe). Poza tym
był brutalny wobec psa. Kopał go az musielismy go wydac. W szkole nigdy nie
mialem lepiej. Byłem tak zastraszony w domu i w szkole ze jak chodziłem do
podstawówki to byłem kozłem ofiarnym. Wszyscy mnie bili i dokuczali mi.
Pamietak jak gonili mnie po szkole zeby mnie zbic. Wrociłem zestresowany do
domu i tam tez stres. Przez to wszystko byłem troche głupi. Przychodziły mi
rózne pomysły do głowy takie jak podpalanie nie tylko na dworze róznych
smietnikow, łąk jak równiez ognisk na balkonie. Wyzucałem nawet rozne
przedmioty przez okno z 13 pietra.. Rodzice mnie potem za to bili bardzo, a ojciec tak, że matka mi opowiadała
ze mialem siniaki i straszyl mnie ze wyzuci mnie z balkonu z 13 pietra. Od
tamtej pory mialem lęk wysokosci.
Swój stres odreagowywałem przed
komputerem grajac ale moja matka pozwalała mi od godziny do półotra. Co mnie
bardzo bolało, bo tez nie mogłem sie
dobrze wyluzowac.
Nastał wiek nastoletni. Moi
rodzice sie rozwiedli gdy poszedłem do gimnazjum. Wyprowadziłem sie z
matką do B. Przez te 3 lata jak chodziłęm do gimnazjum w domu było naprawde
swietnie. Chodziłem do psychologa rodzinnego oraz do domu wspierania dziecka i
rodziny. Był to okres w moim zyciu w którym miałem najwiecej spokoju. Niestety
czesto nie mialem co robic i nudziłęm sie w domu bo nigdy nie miałęm kolegów ani
przyjacił. Wiec tez nie było za ciekawie nudzic sie całymi dniami w domu.
Był spokoj a potem coś pękło i
sie zmieniło. Tak nagle 3 letni spokoj mojej matki zmienił ją nie do poznania.
W najbardziej nerwową krzykliwą i znerwicowaną osobe.
Kiedy zacząłem chodzic do Technikum najpierw na profil mechaniczny, moja matka na początku czepiała sie o
takie podstawowe rzeczy. Ze przyszedłem
zmeczony po szkole i ze naczynia jakies tam nie pomyłem ze podłogi nie umyłem.
Ze mam sie uczyc. Nawet jak bym wszystko umiał. A pracy domowej bym zadnej nie
miał zadanej. To dla niej mialem sie uczyc 3-4 godziny bo dostane kare. Niee
miałem sie czego uczyc wiec udawałem ze patrze w zeszyt. Ale to bardzo męczące.
Potem chciałem rozrywki ale znowu tylko godzina na komputer a potem znowu do
nauki. Masakra... To doprowadzało mnie do szalenstwa. Nagród nigdy nie dostawałem.
A kary to ciagle. Dostalem dobrą ocene to ja to nic nie cieszylo. A dostałem
zła i od razu afera.
W technikum znowu sie zaczeło.
Byłem kozłem ofiarnym, Bili mnie, wykręcali mi palce, i to bezkarnie. Mowiłem
nauczyciela. Moja matka chodziła do szkoły a sszkoła nic sobie z tego nie
robiła i pozwalała na takie akty przemocy. Czesto płąkałem potem po szkole bo
byłem bardzo wrazliwy. Byłem bardzo zestresowany a do domu wracac nie chciałem
bo wiedziałem ze tam bedzie jeszcze gozej. Ta znowu kaze mi sie uczyc a ja w
takich nerwach nie skupie sie na nauce.
Było by jeszcze co opowiadac ale
nie pamietam dokladnie nic juz.
Byłem zmuszony przeniesc sie do
innego technikum na profil logistyczny. Przez pół roku miałem spokoj w szkole.
Poznałem nawet pierwszych prawdziwych kolegów. Nie takich szkolnych. Ale takich
co chcieli by ze mna spotykac sie po szkole. Bardzo ich polubiłem. Po jakims
czasie miałem ich nawet za przyjaciół. Bo byli inni niz wszyscy. Nie palili i
nie pili wiec nie mowili do mnie choc na piwo. A ja własnie kogos takiego
szukałem bo nigdy nie byłem typem rozrabiaki który pali i pije. Miałem troche
wtychnienia od nerwów matki. Tym bardziej ze ona nigdy nie potrafiła ze mną
normalnie rozmawiac. Tylko zawsze krzyczała. Wiec wolałem spotykac sie codziennie
z kolegami. Było nawet spoko. Znowu byłem szczesliwy.
Po jakims czasie moi koledzy
wpadli w złe towarzystwo zaczeli pic a potem odwrócili sie od mnie i sami mi
dokuczali. Masakra przezylem wtedy depresje. Bol od wroga który codziennie
dokucza w szkole jest niczym w porównaniu do bólu straty jedynych przyjaciół
których mialem i noza jaki wbili mi w serce. I to bez powodu. Ja byłem dla nich
tak dobry. Ze jak jeden sie nawalił to wziąłem
go na noc do domu, przenocowałem na
materacu zeby nie wracał do domu zazygany. Myslałem ze zaimponuje mu to i
bedzie dla mnie lepszy. Wiele razy starałem sie z nimi pogodzic i nawet wybaczyc.
Bo myślałem ze sie zmienia. Ale nie
dałem rady bo potem sytuacja znowu sie powtarzała. Nie pomagała nawet rozmowa u
psychologa szkolnego i podawanie sobie ręki. Było coraz gorzej. Oprócz przemocy fizycznej doszła przemoc
psychiczna i zastraszanie. Rzucanie
mnie jajkami. Wylewanie na mnie picia na korytarzy szkolnym i byłem cały mokry.
Az serce boli gdy sobie przypomne co mi robili. Szkoła i tak nic sobie z tego
nie robiła i mieli zachowanie poprawne.
W szkole stres w domu stres bo
moja matka była bardzo znerwicowana i bardzo znecała sie nad mna psychicznie.
Wykanczajac mnie ciagłymi awanturami. W tym samym czasie odnowiłem kontakt z ojcem
i odwiedzałem go co tydzien. Myslałem ze sie zmienił i w razie potrzeby gdy
bedzie mi u matki zle to pójde do niego.
Swój stres odreagowywałem pisząc
posty na forum włąsnym które zrobiłem na darmowym hostingu ale z wykupioną
domeną. Napisałem tam kiedys taki post o mojej depresji która powoli dostawałem.(Nie stwierdzonej
przez lekaza tylko domyslałem sie sam po sobie po moich emocjach ze to
depresja) I napisałem tam cos takiego:
Mam wyjebane!! Przynajmniej prubuje miec wyje..ane,
musze miec czas na myslenie, czas na pozbieranie sie z depresji....
Dlatego zaniedbam troche te forum, mam gdzies czy
wchodzicie i cos piszecie.. Jesli nie chcecie to wasz problem, nie bede ciagle
walczyl o mazenia czyli np. o posty codziennie bo jesli ktos cos nie napisze w
1 dzien to zwieksza mi sie depresja..
Dla tego wole zrezygnowac z mazen.
Nie tylko tego ale innych tez bo kiedy upadam to nie
bedzie tak bolalo, siegam po nastepne srodki depresyjne i likwiduje
przyczyny...... kiedys myslalem ze ludzie z mazeniami sa bardziej
wartosciowi fakt jesli sa to mazenia bez
terminowe, na ktorych nam nie zalezy... moj blad polegal na tym ze za bardzo
zalezalo mi zeby je spelnic. po upadku jestem chlopakiem obarczajacym sie wina
ps
to jest tylko 1 z miliona moich przemyslen, jeden z
podstawowych, mam duzo wieksze problemy na glowie co o tym swiadczy?
Moj dzien wygladal kiedys tak kiedy jeszcze nie mialem
tak duzej depresji
1.Chodzilem do szkoly od pon do pt od 8.00 do
15.00 zrezygnowalem na sob i niedziele
co 2 tyg. Mam w dupie szkole
2.poswiecalem sie swoim mazeniom i zainteresowaniom i
hobby takim jak:
-rower,
-komputer,
-czytanie ksiazek biznesowych,
-zakladanie wlasnej firmy,
-pisanie biznesplanu,
-jezdzenie samochodem i mazenie zeby go tuningowac,
-sluchanie muzyki,
-chodzenie na spacery z kolegami kturych mialem za
przyjaciol,
-jezdzenie na spotkania biznesowe takie jak caschflow,
-probowalem zainwestowac w swoj pierwszy biznes,
-mialem była dziewczyne ktora okazala sie suka,
-lubilem grac w gry pc codziennie po 6 godzin dziennie,
- I nastepne mazenie o rozwinieciu swojego forum ale
te mazenie to juz bylo spowodowane depresja bo kiedys dostalem rade zeby
zapisywac swoje przemyslenia bo to pomaga i mam w dupie czy ktos to przeczyta
bo ja pisze posty zeby sobie ulzyc i mam gdzies wasza opinie
3.Mialem przyjaciela ktory mial mi pomoc w mazeniach i
zalozyc ze mna inna firme i rozkrecic inny biznes...
4.Kiedy biznesy sie sypaly, chcialem miec zwykla prace
ktora lubie, chcialem byc np. kurierem i jezdzic autem zawodowo ale na male
trasy od rana do poludnia a nie takie ciezarowki co jada przez pol polski..
5.mialem mazenie zostac kierowca rajdowym i nauczyc
sie jezdzic szybko w legal, potem przezucilem sie na nielegal
Teraz wszystko zucilem z powyzszych zeczy
1.Nie jezdze na rowerze bo mi sie nie chce i mnie to
juz nie bawi, moze kiedys pujde ale nie tak czesto jak kiedys bo robilem po
50km dziennie
2.Do szkoly juz prawie nie chodze
3.Mam mazenia ale nie mam zamiaru ich spelnic, nie
poswiecam sie zainteresowaniom ani hobby bo sie wszystko sypnelo
3.na komputerze w ogole nie gram juz od pol roku
4.ksiazki przestalem czytac bo nie udalo sie
zrealizowac zeczy w nich napisanych
5. firmy wlasnej nie udalo sie zalozyc a biznesplan
sie sypnol
6.pierwszy samochod sie rozsypal z powodu rdzy
sprzedajac stracilismy pare tys, probowalem sie pozbierac na nogi 2 samochodem
lepszym ale jego tez praktycznie nie mam i nim nie jezdze, bo ciagle stoi w
warsztacie i nie mam za co zaplacic za naprawe a na paliwo tez nie mam, a
tuningowac tez nie mam za co.. a byl taki piekny kiedy go kupilem..
7. mazenie aby zostac kierowca rajdowym LEGALNYM sie
sypnelo bo rozpieprzylem samochod 1 dzien przed wyscigiem ale dobrze ze nie na
wyscigu bo byl by wiekszy przypal... a jechalem szybko po polskiej drodze z
dziurami i dziura byla tak duza ze odlamalem fragment przedniego zdezaka tlumik
i zawieszenie. polskie drogi
8. Nocne wuscigi po 160 przez miasto byly juz
spowodowane ciezka depresja a wyscigi dawaly mi spokoj, adrenalina sprwiala ze
zapominalem na chwile o calych problemach, cudowne bylo uczucie ale teraz nie
mam jak odreagowac bo nie mam na to kasy
9. muzyki juz nie slucham tyle, bo raz na pare dni po
godzinie a kiedyc caly dzien chodzilem ze sluchawkami
10.przyjaciele okazali sie falszywi i sie ode mnie
odwrocili i jak sobie przypominam jak zmnie zranili to mnie stres ogarnia
11.spotkania biznesowe sie sypnely
12.Mazenie zeby zainwestowac w swoj 1 biznes sie
sypnelo bo pozyczylem ojcu 1500zl i do tej pory mi nie oddal bo nie ma.
13.dziewczyna okazala sie suka
14.a pracy jako kurier tez sie nie dalo znalezc.
To tylko 1 rozdzial moich problemow...
Mam lub mialem jeszce problemy
W rodzinie,
w szkole,
w domu
z dziewczyna
z koszmarami w nocy
z zmartwieniami
z obawami
z tym ze nawet raz ucieklem z domu
w wieze
z koncem swiata
z pieniedzmi
z mandatami otrzymanymi w niesprawiediwy sposob ktore
nie powinienem dostac i nie mam ich za co zaplacic przez co obawiam sie o to ze
mnie zamkna
i z tym ze przez ta deprecje jestem zlym czlowiekiem a
kiedys bylem dobry.. Teraz mam wiele na sumieniu przez glupia deprasje
O tym nie bede mowil bo to juz sa zbyt prywatne zeczy
o ktorych wole sie zwiezyc komu innemu,
PO tym wszystkim moje aktualne zycie wyglada w ten
sposob ze mam nowa dziewczyne ktora jest milion razy lepsza od poprzedniej ale to tylko 1 zecz ktora mnie cieszy i gdyby
nie ona to dawno bym z tego zrezygnowal....., wszystkich powyzszych zeczy nie
mam.
Jak sami widzicie wszystko mi sie
sypło i miamem duze problemy. Nawet do marzen mialem pecha. I nie tylko,
chciałem sie nawet zabic. Na szczescie sie nie odwazylem, tylko o tym myslalem
i bylem blisko (dobrze ze nikt o tym nie wiedzial bo by mnie zamkneli do
psychiatryka)
Az cud ze moja rodzina nigdy nie
zainteresował sie zaden kurator. Nie miałem nigdy zadnego wsparcia od nikogo.
Zapomniałem wspomnąc o tym ze przez ten stres i depresje opusciłem sie w nauce.
Nie byłem w stanie sie uczyc. Bo na lekcjach wogóle nie myslalem o nauce tylko
o tym co bedzie po szkole i na przerwach... Dostawałem ciagle jednynki mialem
zagrozenia. I to bardzo duzo. A ja nigdy nie wagarowałem. Moze raz czy 2 nie
bylo mnie w szkole w przeciagu semestru. Nie to co moi równiesnicy którzy mieli
200godzin nieusprawiedliwionych a mieli dobre oceny. Nie tylko bylem zazdrosny
ale tez wkurwiony. Nauczyciele mnie nie rozumieli wcale. Mieli mnie w dupie.
Byłem tez na badaniach czy nie jestem dyslektykiem albo cos w tym styluu zeby
miec łatwiej w nauce bo se naprrawde nie radzilem. A najgłupsze jest to ze
nauczyciele wmawiali mi na siłe bo niby mysleli ze są mądrzejsi ze mi sie nie
chce uczyc. I ze moje oceny są spowodowane moim lenistwem. Oczywiscie ja
uwazałem inaczej bo uczylem sie w domu juz nie na pokaz ale naprawde dla siebie
i nic. Nie pomagało mi to. Na domiar złego ja w podstawowce nie mialem
angielskiego tylko rosyjski. A w techikum kazali mi sie uczyc angielskiego
rozszezonego zaawanswowanego i logistyki po angielsku. A oni nie rozumieli mnie
ze ja nie nadązam i mieli mnie w dupie wiec zawaliłem rok szkolny. Ani jednej
pozytywnej oceny. A na lekcjach cały się trzęsłem zastraszony przez kolegow..
Znowu musiałem zmienic szkołe.
Nie tylko z powodu dokuczania ale tez tego ze sobie nie radziłem w nauce. Dodam
tez ze w domu cały czas nie było lepiej. Wiec przeniosłem sie do Liceum ogólnokształcącego
dla dorosłych (soboty, niedziele) A tydzien wolny. Plus jest taki ze mogłem
sobie znalezc prace no i dorosli sa powazniejsi wiec bede mial w koncu spokój.
A kasa była mi bardzo potrzebna. Wiele razy mówiłem matce ze wyprowadze sie od
niej jak najszycbciej to mozliwe bo juz nie wytrzymuje. Byłem załamany ze nie
miałem dokąd pujsc ani do kogo. A zanim zarobił bym na własne mieszkanie w
takim kraju to minie mare lat. Musiałem na siłe sie z nia meczyc. Bywały takie
okresy ze wyprowadzilem sie do ojca ale nie wytrzymałem długo (wieciej jak
tydzien) Wracałem do matki i znowu do ojca i tak na zmiane.
Mojej matce tak odwalało ze
traktowała mnie jak dziecko. Ja byłem pełnoletni a ona kazała mi wracac do domu
na 18. pytała sie gdzie ide. Wszystkiego mi zabraniala. Czepiała sie ze muzyki
słucham ze mam wyłączyc. Ze gram na kompie ze mam wylaczyc. Jak nie posłuchałem
to wyrywałą mi mysz lub klawiature i trzaskala nia we mnie szarpiac sie ze mną.
Płatki czekoladowe paliła mi w piecu bo jej sie nie podobało ze je jem. Przez
takie zycie mialem tak maly apetyt ze jadlem po 2 kromki na kolacje i 2 na
sniadanie. Co nie bylo normalne.
Był taki okres ze załozylem
własna firme oczywiscie upadła po miesiacu bo ZUS kazał mi płacic wiecej niz
zarobilem/ Firma byla za namowa mojego ojca. On był winny tego ze wpałem w
długi a on jeszcze mnie obwiniał ze niby ja go okradłem z pieniedzy i bylismy
dla siebie wrogami.
Klucilismy sie nie tylko o firme
ale tez samochód który mi kupil( nie wiem co mu przyzsło do głowy ze był taki
okres ze byl dla mnie taki dobry ze mi auto kupił. Ale jak mi kupował te auto
to ja nie mialem pracy i była taka umowa ze on mi je bedzie utzymywał. Nie
stety nie utzymywał mi tego auta i one sie rozpadło bo nie było serwisowane ani
zabiezpieczane przed korozja i stało nie jezdzdone przez pol roku pod chmurką pod warsztatem. Przez niego auto
straciłem i to pieknego zadbannego klasyka sprowadzonego z niemiec od pierszego
własciciela (youngtimer) tym bardziiej bolało mnie serce. Nigdy mu tego nie
wybacze. A potem on mowił ze i tak to
byla moja wina. To ja auto rozwalilem do niby je nie szanowałem.
Z uzbieranych pieniedzy kupiłem
sobie tanie auto za 1.100zł (clio I) bo na wiecej mnie stac nie było. Pierwsze auto z własnej kasy i naprawiane z własnej kasy wiec ojciec nie ma nic do tego
i nie zniszczy mi znowu marzen. Przez pół roku było dobrze ale potem robote
straciłem i nie mialem go z czego naprawiac. Nie moglem pracy znalezc a auta
sprzedac nie chciałem. Dowiedzialem sie ze przysługuja mi alimety ani mojej
matce. Podobno bo nie wiedzialem o tym wczesniej. Bo byla taka sytuacja ze moja
matka poszla do komornika bo ojcicec nie placil alimenty i komornik mi powiedział ze matka bieze pieniadze bez prawnie
i to ja powinienem dostawac te alimenty wiec zaczolem o nie walczyc. Przydadza
sie na auto pomyslałem.
Bardzo pogorszyly mi sie przez to
relacje z matka. Zaczela ze mna wojne. I byla tak za tymi pieniedzmi ze zaczęła na wszystkie sposoby mi dokuczac
psychicznie. Powiedziala ze nie będzie
mi kupowac ciuchów. Chodzilem w brzydkich wyblaklych a butach roztarganych.
Powiedziala ze nie będzie mnie karmic
jak nie będę jej placil alimentow.
Mowilem chcesz 50zł 100, 200? Za mało... ona by chciała wszystkie a ja
potrzebowałem na auto. Mowilem ze 200 albo wcale. To mowila ze nie.. Wiec chodzilem czesto glodny bez
obiadu. Zebrałem o jedzienie. Czesto dziewczyna pomagała mi z jedzeniem gdy
byłem głodny ale ja nigdy nie mialem dorych relacji z ich rodzicami wiec oni
nie chcieli zebym do nich przychodzil do domu. Wiec bywały tygodnie ze bylem bez
obiadu. A jej rodzice mieli mnie w dupie i nie chcieli mi pomoc. Nie lubili
mnie tak bez powodu.
Zbuntowałem sie tez matce ze nie
bede wracał do domu na 20 wiec groziła mi ze mnie wyzuci z domu. I ze mnie nie
wpusci. Myslalem ze nie mowi powaznie wiec dalej wracałem do domu w godzinach
około 21.30 Uwazam ze to bardzo dobra godzina. Moi rowniesnicy chodza na
imprezy dyskoteki popijawy nie wracaja na cala noc do domu a ze mnei matka nie
jest dumna ze jestem dobrym dzieckiem. Ona wolała by takiego co na imprezki
chodzi. Doszło do tego ze mnie nie
wpusciła faktycznie jak przyszlem pewnego dnia o 21.30
Było mi tak smutno ze bylem
bardzo załamany a jednoczesnie mialem taki szacunek do rodzicow bo bylem dobrze
wychowany ze nie wezwałem na nia policji i poszlem spac w samochodzie. Wtedy
byla chlodna jesien 2 stopnie i deszcz.
W aucie bylo zimno ciasno i nie wygodnie. Budzilem sie co pół godziny z
obolałym kręgośupem szyja i nogami. (Ciagle mialem depresje, płakalem calymi
dniami) Na nastepny dzien bylo to samo ale tym razem wezwałem policje. Niestety
policja byla bardzo nie kompetentna i potraktowała mnie bardzo nie milo.
Powiedzieli ze matka wcale nie musi mnie wpuszczac do domu bo matka im
powiedziala ze nie chodze do szkoly a oni w to uwiezyli i nie pomogli mnie zostawili
mnie na klatce. Poszli. Mineła moze
minuta jak stałem tam i zastanawiałem sie gdzie spedze noc. Ale matka otworzyla
mi i wpuscila mnie zlitosci.
Czasami kradłem jedzenie jak nie
miałem co jesc.
Tego bylo juz za wiele. Wyprowadzilem
sie do ojca i postanowiłem sie do niej nie odzwywac za to ze potraktowala mnie
jak psa i wyzuciła z domu. I nie karmila mnie. Ale u ojca mialem i mam
nadal jeszcze wieksze pieklo ( bo jestem
u niego aktualnie) ale nie wiem jak długo..
Aktualnie nie dawno zaczeła sie
wiosna ale tylko kalendazowa. Przewaznie jest bardzo zimno i pogoda nie
nastraja do spacerów z moja dziewczyna która mnie bardzo wspiera i akceptuje to
jakie mam zycie. Wiec nie mając co robic, przeciez nie bedziemy siedziec na
klatce schodowej cały dzien. Chcieli bysmy jak normalni ludzie posiedziec razem
w domu, poogladac filmy, poprzytulac sie w cieplym luzku. Jednak czesto nie
jest to mozliwe przez mojego ojca. Mój ojcec zawsze czepia sie mojej
dziewczyny. Ubliza jej jest wobec niej hamski i nie kulturalny. Wyzywa ją
obgaduje, az nie przyjemnie siedziec w takich warunkach... Potem przeprasza ale
nie zawsze (jaki jest cud). Jest spokój moze tydzien lub 2. I znowu ma jakieś
wąty. To mnie bardzo męczy psychicznie kiedy wobec niej taki jest. Moja duma
mowi ze powinienem go uderzyc w obronie mojej dziewczyny ale nie podnosi sie
reki na ojca. Z reszta i tak nie dał bym rady bo jest silniejszy. Nie raz
nazwał ja suką lub dziwka lub jeszcze gorzej. Strasznej nienawisci do niego
nabrałem za to. Któregos dnia tak sie nawarstwiła ta przemoc psychiczna i
obrazanie mojej dziewczyny. Ze dostałem drgawek paralizujących i trzesłem sie
jak stary znerwicowany dziad. Byłem bardzo wybuchowy. Zrobilem sie nieco
agresywny. Czułem ze moge zrobic mu krzywde a nawet nie umyslnie zucic sie na
niego i go zabic. Nie tylko jego ale kazdego kto mnie wkurwił bo nie umiałem
panowac nad sobą. Poszłem do psychologa na 3 spotkania. I raz do psychiatry. Co
prawda nie pomogli mi zabardzo. Wiem ze powinienem dalej chodzic ale mi sie
odechciało. Pozatym przeszło mi samo. Uspokoiłem sie sam. Nie czułem jakos ze
moga mi pomuc. Psychiatra zamiast wspierac mnie ze ten psychopata pójdzie
siedziec zanim zniszczy mi całkiem psyche. Chociaz juz mam zniszczona bardzo.
To wkurwiał mnie straszac ze pujde do psychiatryka czy do wiezienia. Co tez
mnie jakos zraziło zeby tam chodzic. On tak mi zniszczył psyche. Ze zaczołem
miec koszmary po nocach i to bardzo czesto. Pozatym w dzien kd nie spałem,
Miałem wrazenie ze widze duchy, miałem zwidy. Urojenia.(fata morgana),stany
lękowe. Poza tym ten psychiatra
przepisał mi tabletki : "ATARAX" Ale one mi nie pomagały. Czułem sie
po nich jeszcze gozej wiec odstwiłęm.. Przez stres jaja mnie bolały dostawałem
w nich takich okromnych skórczów jak by mi je ktos kroił. Czesto kreciło mi sie
w głowie przez nie.
Miałem moze znowu 2 tyg spokoju.
Przeszły mi te stany ten stres itd.
A potem doszły nowe wydazenia.
Poza tym kiedy to pisze to sprawia mi to okropny bul, bardzo stresuje mnie to
ze to pisze i to przezywam, rozdrapuje swoje stare rany. Ale mysle se ze jak to
napisze publicznie to bd taka troche zemsta dla niego ze taki jest. Czesto
mysle o zemscie za to jak mnie traktuje
Kiedys to nawet wyparł sie mnie i
zżekł. Powiedział ze nie jestem jego synem, ze mnie przeklina. Ze nie nawidzi
mnie.....
Poza tym zawsze jak cos mu zginie
w domu to jest na moja dziewczyne. Zginie mu telefon bo zapomnial gdzie
polozył. Dziewczyna ukradła. Zapomniał dac węza od pralki z podłogi do wanny.
To wyzywał ze moja dziewczyna mu wyjeła z wanny na podłoge specjalnie tak zeby
dom zalało. A moja dziewczyna tg nie zrobiła. Jak mu sie pralka zepsuła. To
wyzywał ze niby papieru toaloetowego mu nawpychała tam gdzie sie proszek sypie.
Przyszedł mechanik rozkrecił pralke. Nie było zadnego papieru a ten nawet nie
przeprosił. Zgineła mu kiełbasa to wyzywał ze moja dziewczyna mu zjadła. Ze nie
chce jej tu nigdy na oczy wodziec ze suka ze nie spedzi ze mna za to swiat. Ze
nigdy nie ma juz tu wstepu do tg domu. A za pare godzin kiełbasa sie znalazła.
Debil przeprosił. Ale my mu nie wybaczyli bo robi to samo.. Nigdy nie powie jej
w cztery oczy co mysli. Tylko ją obgaduje do mnie. Jak jej nie ma. Ze ona to
pokraka jest ze fleja, flejtuch brudas, nie rób. (Oczywiscie nie zgadzam sie z
tym) Ze mam z nia zerwac. Zebym se na dziwki poszedł. Zebym ja zostawił bo to i
tamto.
To mnie meczy.:(
Albo złapie mnie agresja, albo
drgawy. Albo wrazliwosc i sie popłącze.
Apropo moja dziewczyna
przychodziła do mnie bardzo zadko jak byla zima i bylo bardzo zimno. Bo nie bd
na dworze seidziec. Jak jest cieplej to wolimy siedziec na dworzu niz z tym
psychopata.
Pewnego razu przyszła do mnie
jako gosc. A ten jej groził pasem ze ma naczynia pomyc. Albo ze obiad ugotowac.
A my mu odpyskowali zeby przyjechał do sosnowca posprzatał pokoj mojej
dziewczynie. Jeszcze sie obraził o powiedzial ze jak go nie przeprosimy to
bedzie zle.
Całkiem niedawno to widziałem
smierc w oczach. Chciał mnie zabic. Jak zwykle mial jakies wąty. Nawet głosna
muzyka na fula nie dała rady go zagłuszyc bo wżeszczał głsoniej. Wiec sposób na
to by wyłaczyc sie i myslec o czyms innym nie działał. Wyjsc z domu tez nie
moglem. Bo stał w dzwiach jak jakis bydlak poza tym bylo pózno w nocy. Nie wytrzymałem powiedzialem zeby wyszedł z
pokoju. I chciałem powoli zamnkąc dzwi od pokoju(nie trzaskałem) A on wtedy
wpadł w taki szał ze zamknołem mu te dzwi ze pierdolnoł je pięsciom z takim
impetem ze o mało nie wyleciały z zawiasów i mnie nie trafiły. A potem z tymi
piesciami zucił sie na mnie. Krzyczał ze mnie zabije. Kierował zamach w moja
strone. Pare udezen przyblokowałem unikiem lub rekami. Raz dostałem w głowe.
Potem sie odsunołem i sie opamietał i wyszedł. Myslałem ze mnie wtedy zabije:(
Bardzo sie bałem:(
Najgorsze jest to ze nie mam
dokąd pójsc. Nie wspominajac o tym ze moja dziewczyna tez nie ma normalnego
domu i ma alkocholika w domu. Wiele razy chciała do mnie uciec no ale niestety
nie da sie:( I to mi tez daje duzo stresu. A najbardziej mi dało cios w serce.
Jak jej ojciec ją zbił. Miała nawet szramy na rece. A jej rodzice jeszcze zbili
ja jak poszła do psychologa to zabrali fona.
Pojbane jest to ze ja zawsze
mazyłęm miec zastępczą rodzine. Poza tym moój ojciec chujowo gotuje a ja nie
umiem wcale gotowac. I czesto mi nie smakuje. Poza tym nie lubie jego sledziów
na okrągło. Mam inne smaki.
A najgłupsze jest to ze moj
ojciec jak mu cos odpierdoli to gra dobrego ojczulka i mi pomoze finansowo.
Kupi mi cos do samochodu. Da na paliwo, czy pomoze w naprawie, Kiedys kupil mi
rower i komputer. 2 Razy znalazł prace. Ale nie umiem mu byc za to wdzieczny za
to co mi robi. Mam wrazenie ze on przekupuje mnie. Nie mam od niego milosci
tylko kase
A najbardziej to boli mnie serce,
mam miękkie serce wobec swoich rodzicow.
I ciezko mi o nich tak pisac. Wychowali ale bardziej matka.( ojciec to tylko
finanowo) Matka bardziej miloscia. Wychowali mnie na dobrego człowieka. Nie
pije nie pale, nie cpam jestem abstynentem. Nie imprezuje. Nie zadaje sie z
złym towarzystwem. Nie mam kłopotów z prawem jak inni.
Juz nie umiem mowic kocham a
kiedys potrafiłęm. Łzy płyną mi z oczów. Nie umiem wybaczyc. A ni jemu ani
matce. Nie wróce do niej. Nie bede jej płącił 550zł alimentow za obiady bo nie
mial bym jak auta utrzymac. Do tg nie bd wracał do domu n a 20.00 zreszta ona
nie lepsza. Tez sie darłą na mnie. Tym b ze ona nie potrafi przeprosic ani byc
taka jak z lat gimnazjalnych.. Miła i spokojna. Mowiła mi przynajmniej ze mnie
kocha. Ale współczuje mojej dziewczynie, jej nigdy w zyciu rodzice nie
powiedzieli ze ją kochają. A ojciec sie niegdy nia nie interesował. Nie
rozmawiają ze soba.
Jak bym chociaż znalazł prace to
było by lepiej. Bo do mazen w biznes to straciłem ambicje. Jestem zbyt słaby
zeby w tym se porradzic. Niejestem gotowy na to by utrzymac sie samemu. Wyzywic
siebie i swoja dziewczyne, Opłacic rachunków. Nawet jak bym pracował 12 godzin
i znalazł ta prace to by sie nie dało przez Tuska.
Patologia rodzi patologie...
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem cel tego postu. Jeśli chciałeś (do autora) się wyżalić ok, ale moim zdaniem potrzebujesz specjalistycznej pomocy: psychologa. Pisanie swoich historii w internecie raczej nie pomoże Ci w "naprawieniu siebie"...
OdpowiedzUsuńCiężko jest dziś trafić na psychologa, który potrafiłby jemu kompetentnie pomóc. Wydaje się, że większość tylko odwala papierkową robotę i bierze pieniądze. Ale mam nadzieję, że chłopak znajdzie w końcu kogoś, kto wyciągnie do niego rękę.
UsuńEdison zanim wynalazł ( w sensie udało mu się) żarówkę podjął ok 1000 prób!! Odwagi i cierpliwości życzę!!! w odnowie, odbudowie ŻYCIA !!
UsuńPo drugie jakie miejsce w Waszym życiu ma Bóg??
Bo w tej sytuacji bardzo możliwe, że jest tak, że przestaliście wierzyć w Niego - chwalić Go, przepraszać......a potem....
szkoda goscia (dobrze ze nie chleje alku.), bez pracy nie ruszy z miejsca... zycze powodzenia!
OdpowiedzUsuńDzieki za wsparcie:)
UsuńPrzykre to bardzo, że czasem same chęci nie wystarczą.. ciężko uwierzyć jak rodzie mogą zniszczyć życie swojego dziecka..
OdpowiedzUsuńMimo wszystko mam nadzieję, że chłopak znajdzie pracę, a wtedy może będzie ciut lepiej..
Matki wina ze odeszła od ojca tak późno. Ale po za tym co zrobiła źle? Jak mu życie niszczyła? BO kazałą sie uczyć? Bo pozwalała na komputer tylko godzine dziennie? Bo kazałą wracać do domu na wyznaczoną godzinę i mówić gdzie i z kim idzie. Dzisiaj, gdy rodzice dziecko hodują a nie wychowują to włąsnie takiego działa brakuje. Dla niego zainteresowanie i dbanie o dzieciaka było formą znęcania się. Byłaby super mamusią jakby pozwalała sie szwendać i całymi dniami siedziec przed kompem. Chyba jakims orłem szkolnym nie był, wiec co złęgo ze mama pilnowałą zeby sie uczył? Jak go katowała tymi lekcjami? I ze kurator sie tym nie zaintersował? Taki dorosły chłopak (jak sam pisze) a ma pretensje ze mu mama nie robiła jedzenia, na samochód nie dała. Jak dorosły to jesc samemu sobie robic, na samochód zarobić. Bardzo roszczeniowy szczeniak i tyle. Leniwy. NIc mu sie robic nie chce, tylko by grał w kompa a potem płacz ze go do pracy nie chcą. Ja tam bym takiego lenia nie zatruniła.
UsuńPominęłaś awantury. Pewnie gdyby dom był spokojny to by go nie interesował ten komputer/imprezy które były ucieczką od życia. Nie ma to jak wybiórcze czytanie.
Usuńno własnie... Mi nie chodziło o to ze matka kazała mi sie uczyc tylko o to ze w domu nie miałem ucieczki od stresu. Nie mogłem sie skupic na nauce. Poza tym nie jestem leniwy. Miałem swoja firme nawet i zatrudniałem sie w przeróznych firmach, niestety nie na długo. Bo zwalniaja pracownikow przed przepracowaniem roku, a forma zbankrutowała bo mi sie to nie oplacało i tyle.. Szkoda ze niektórzy nie rozumieją tego co napisałem. Poza tym ja nie chciałem zeby ona dawała mi na jedzenie czy na samochód. Ja sam utrzymuje swoje auto z alimentów od ojca lub roboty jesli ja mam. Moja matka nigdy nic mi nie kupowała bo była biedna. I miałbym do niej szacunek gdy by nie to ze jak mialem sie urodzic to 3 razy robiła aborcje. Wyzuciła mnie z domu, musiałem spac w samochodzie i jesc mi nie dawała bo jej nie chciałem płącic za to ze u niej mieszkam. A do 24r zycia dopuki sie ucze nie mam obowiazku płacic rodzicom za to ze u nich mieszkam i to nie powod zeby mnie z domu wyzucac czy nie dawac mi jesc...
Usuń"Ziemia tragiczna" Caldwella przy tych opowieściach to historyjka z wyższych sfer. Autorowi/autorom bloga dziękuję - teraz wiem,czemu życie układa mi się tak, a nie inaczej. Patolem nie musi być menel z meliny. Co do wulgaryzmów - są nieodłączną częścią opisywanego świata. Straszliwego świata. To już wojna byłaby lepsza, wróg to wiadomo, że wróg.
OdpowiedzUsuńbrawo, doskonale wręcz perfekcyjnie podsumowane życie ''życie'' ?! - bohatera .
UsuńA Tobie chłopaku siły , samozaparcia życzę - nie będe Ci udzielać rad ponieważ Tobie potrzeba konkretnej pomocy a tej udzielić Ci nie mogę , aż za dobrze rozumię Twoją sytuacje. Wiem jedno że jak sam sobie nie pomożesz to nikt Ci w tym nie pomoże.
Zaczyna sie i kończy w wiekszości przypadków tragizmu życia na gadaniu i gadaniu..szczególnie specjalistów/psycholog,psychiatra /. Ale jedno Ci musze napisać - zrób wszystko i uciekaj z tamtąd jak najszybciej i najdalej od tych ludzi i tego miejsca -- bo cię zniszczą . Jeste inteligentnym chłopakiem któremu nie dane było życ w normalnej rodzinie.
Autorze-internet nie jest dobrym miejscem na opowiadanie żywych historii swojego życia. Tym miejscem jest gabinet psychologa. Tam po jednej wizycie nie stanie się cud-będzie to trudna praca, ale to jest dla Ciebie jedyna szansa.
OdpowiedzUsuńWszelkie komentarze są operacją na żywym organizmie. Nic dobrego to nie da.
To po co to czytasz i tu jesteś dodając ....... komentarz. Jezeli autor bloga opisuje życie ludzi to w porzadku a jak osobiście pisze jak tu autor tej "żywej historii swojego zycia" to już mu nie wolno ?!
UsuńWspółczuję Ci, ale czy Ty współczucia oczekujesz?
OdpowiedzUsuńa ja mam inne wnioski po przeczytaniu tej historii,
OdpowiedzUsuńdrogi autorze owszem masz pod górę, wiele osób ma jedne bardziej drugie mniej ale to czy TY zmienisz coś ze swoim życiem zależy głównie od ciebie,
Możesz zacząć od najprostszych rzeczy, narzekasz, że nie umiesz gotować i nie smakują ci potrawy ojca, to się naucz co to za problem? Dla mnie nie ma usprawiedliwienia dla osób, które nie potrafią gotować-jest milion książek kucharskich, przepisy w necie, również takie proste i to z tanich produktów, sorry ale głupie naleśniki z jakimś jabłkiem możesz zrobić za kilka złoty, albo zupę kupując trochę warzyw (możesz nawet kupić gotową mieszankę warzyw i przeczytać z tyłu na opakowaniu co z tym zrobić) i kostkę rosołową, każdy kiedyś nie potrafił gotować, ja też nie, ale jakoś musiałam się nauczyć jak się wyprowadziłam od rodziców, z resztą co za problem kupić ,,pomysł na" lub inne pół gotowe żarcie
Po drugie.. w kraju jest jak jest i wszyscy mają tak samo źle, a mówić że to wina Tuska nie zmienisz niczego w swoim życiu, ja też byłam bezrobotna i też szukałam pracy- tylko że ja wstawałam o 7 rano i wychodziłam na 10 godzin z domu chodząc z miejsca na miejsce, bezpośrednio do pracodawców i pytałam się o nią i po 2 miesiącach znalazłam, możesz zacząć od zwykłego marketu czy na budowie, żeby tylko się usamodzielnić i czmychnąć z domu, pokój wynająć z innymi-obcymi osobami na spółkę, albo w domach jednorodzinnych czasami wynajmują pokoje, jak mieszkasz na Śląsku (była mowa o sosnowcu) to sam dobrze wiesz że Katowice są miastem studenckim, więc coś za pareset złoty znajdziesz, z reszt a możesz namówić swoją dziewczynę (nie wiem ile ma lat) ale jak oboje będziecie mili jakąś najprostszą robotę chociażby w markecie czy ona jako niania na czarno to nie wierze, żebyście nie dali rady utrzymać się wynajmować gdzieś jeden wspólny pokój w mieszkaniu studenckim (wiem jakie ceny są w Katowicach bo mam rodzinę w tamtych okolicach. Poza tym chłopie, masz alimenty-to zawsze dodatkowe źródło dochodu
Pamiętaj że sam jesteś odpowiedzialny za swoje życie i dopóki sam nie zaczniesz je zmieniać, będzie tak jak jest. nikt nie zrobi tego za ciebie
Też mam podobne wnioski. Z jednej strony bardzo współczuję chłopakowi, bo łatwego startu nie ma... Jednak jest jeszcze druga strona medalu. Wypełnia ją dość roszczeniowa postawa i swoisty narcyzm. Z jednej strony napisał, że ma już skończone 18 lat i jest dorosły, a matka każe wracać jemu o 18. Z drugiej natomiast wymaga traktowania jakby był dzieckiem: "nie daje mi jeść", "nie daje mi na samochód". Skoro jest dorosły i chce mieć przywileje osób dorosłych, to też musi się liczyć z obowiązkami ludzi dorosłych, których jest więcej niż przywilejów. Dopóki chłopak nie zrozumie, że w tej chwili wiele zależy tylko od niego, to nic się nie zmieni. Z postu widać, że chłopak za wszystkie swoje niepowodzenia obwinia "świat zewnętrzny": a to psycholog go nie rozumie, a to nauczyciele, psychiatra itd., wyjątkiem jest jego dziewczyna... Może to on nie chce zrozumieć tego, że psycholog może jednak ma rację? Tylko wtedy trzeba by było wziąć odpowiedzialność za własne życie w swoje ręce i jakby coś nie wyszło, to nie ma kogo obwinić... Ratunkiem jest nie tylko praca zawodowa, ale przede wszystkim ciężka praca z psychologiem.
UsuńMam wrażenie, że gość jest chyba lekko upośledzony. Życia łatwego nie ma, to na pewno ale należałoby się trochę wziąć w garść, nauczyć pisać i wysławiać bo nie dziwne, że go nie chcą do pracy...
OdpowiedzUsuńJaki upośledzony, normalny chłopak, bezpośredni, szczery, otwarty - to wielka rzadkość. O ortografię można się czepiać absolwentów filologii, dajcie mu spokój i błogosławcie los, że oszczędził wam takich doświadczeń. Czy każdy musi być Szekspirem? W urzędowych sprawach to i dużo starsi często mają problemy. Bardziej niż psycholog przydałby się "majster", który wyuczyłby go fachu, w którym chłopak czułby się dobry.
UsuńMoże nie tyle upośledzony, co po prostu niezbyt lotny umysłowo.
UsuńTeż mam podobne odczucia, dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane...Masz chęci to weź je wykorzystaj, zacznij coś robić, działać, nie oglądaj się za siebie, nie rozpamiętuj, kto był zły, kto zrobił Ci krzywdę, to tylko przygnębia. Spójrz na to co masz i to co przed Tobą, szczęście leży w drobnych rzeczach z których umiemy się cieszyć, a marzenia są po to abyśmy nie stali w miejscu. Nie trać marzeń, idź do przodu, nie oczekuj NIC za darmo, najlepiej nie oczekuj nic, a wszystko co spotka Cię po drodze ucieszy Cię.
OdpowiedzUsuńTeż nie miałam lekkiego dzieciństwa, co weekend libacje, chlanie, i ojciec tyran, dużo by pisać, tak miałam dość, że czasem modliłam się by umrzeć. Wielu ludzi ma źle, to od nas zależy jak potoczy się nasze życie, jak się naprawdę chce to można! Ja wierzę, że jak będziesz chciał to SPEŁNISZ KAŻDE NAWET NAJABRDZIEJ SZALONE MARZENIE!
Nie dałam rady przeczytać tego do końca. Sory, ale to straszny bełkot. Nasuwa mi się refleksja, że ten człowiek powinien nad książkami więcej czasu spędzać, lektury poczytać, słownictwo wzbogacić. Szkoda, że nikt mu nigdy nie dał dobrego przykładu, umiejętnie nie zachęcił.
OdpowiedzUsuńJestem matką, mam sześcioletniego synka, z którym już teraz odrabiamy wspólnie zadania, czytam mu książki, wszystko po to, żeby wyrobić pewne nawyki, żeby nauka nigdy nie była dla niego karą!
Pomyśl, zanim coś napiszesz. Niby KTO miał go zachęcić w rodzinie, jaką opisuje? Duch Święty? A społeczeństwo takim jak on, mówi "goń się gościu, radź se sam" - dowód: większość postów w tym wątku. Tylko profity ze sprzedaży alkoholu społeczeństwu nie śmierdzą, alkoholicy już tak, a najbardziej - dzieci alkoholików.
UsuńJak dla mnie to mama własnie chciała zeby dzieciak wyszedł na prostą, zeby moze miał wiecej szans w życiu niż ona. Dlatego tak go pchała do nauki. Dbała o niego. Chodziła do szkoły. A ze jak miaół 18 lat (i wydawało mu sie ze jest dorosły) kazała wracac do domu na odpowiednią godzinę i mówić gdzie idzie...Odpowiedzialna matka. Lerpsza taka co ma gdzies gdzie jej ratorośl lata, co robi i z kim? Dorosłym to sie jest jak sie zarabia na siebie i sie samemu utrzymuje a nie jak sie ma 18 w dowodzie. Chłopak jest niedojrzały i ma żal do matki, ze ta sie o niego martwiła, interesowała jego nauką. Pewnie ze powinna umieć z nim rozmawiać ...ale on taki ućiśniony bo kazała sie uczyć, ograniczała mu komputer. Powinna pozwolić sie szlajać nocami a dnie zpedząc przed kompem zeby mu sioe mózg zlasował?
OdpowiedzUsuńTiaaa...I z siedzenia w domu z mamą cudownym sposobem zdobędzie umiejętności, które pozwolą mu samodzielnie żyć i założyć własną rodzinę, i na pewno któregoś dnia w progu stanie królewna na białym koniu i zawrzaśnie "otom ci ja! Ja i moje dobra są na wieki twoje!". Jeśli matka boi się, że chłopak wpadnie w złe towarzystwo, to niech mu poszuka odpowiedniego. Zrobić dziecko jest łatwo i przyjemnie, ale jeszcze trzeba je wychować. Dziecko to nie stół, którym po zakupie można sobie nie zawracać głowy. Jeśli matka wymaga od syna, to niech i sama się wysili, micha to jednak ciut za mało.
UsuńNajlepiej zwalić wszystkie problemy na to że chłopak jest leniwy. Mój ojciec robi dokładnie to samo. Co prawda radzę sobie z rzeczami znacznie lepiej, ale zdaję sobie sprawę że nie wszyscy są predysponowani genetycznie do bycia geniuszami więc oczekiwania ludzi z komentarzy są co najmniej dziwne. Wybielanie matki też mi się nie podoba bo nikt nie wie jak było naprawdę.
OdpowiedzUsuńno włąsnie.. masz racje.. Leniwy to ja nigdy nie byłem. Pracowałem po 12 godzin i nie nazekałem. Miałem swoje obowiazki a nie tylko 18 w dowodzie tak jak to nie którzy pisza... Oprócz pracy, mojej firmy, zainteresowaniem w biznes, to ze kiedys inwestowałem,chodziłem na spotkania itp. Cytałem duzo ksiazek Roberta. T kyosaki. Zakłądałem swoje strony internetowe zeby na nich zarabiac. To nie jest dowó ze nie jestem leniem??? To ze nawet 40km od domu pracowałem i ganiałem za tym ze jak nie mialem co jesc to chodziłęm na dorywcze prace To za mało? Miałem nawet takie syt ze w 2 pracach praowałem po 4 tyg. Potem mnie zwolnili i nie wypłącili przepracowanych dni. A ja zdychałem z głodu to jeszcze matka dobra.. Mowcie tak dalej..
UsuńCoś mi się wydaje, że chłopak jest lekko niepełnosprawny intelektualnie, do tego ma dysleksję i depresję. Być może nawet jest to jakaś postać schizofrenii.
OdpowiedzUsuńDlatego nie był w stanie ani skończyć szkoły, ani się usamodzielnić ani nawet nauczyć gotować. To, że nie pił, nie ćpał i nie chuliganił się też jest tym spowodowane. Do rozrabiania też jest potrzebna pewna doza samodzielności, inteligencji i odwagi.
I z powodu tej swojej poważnej nieporadności stał się ofiarą przemocy ze strony wszystkich, naokoło. Nawet własnej matki. To nieprawda jak tu niektórzy sugerują, że chciała dobrze. Znalazła sobie jedynie dobry pretekst do wyżywania się na chłopaku. Przecież nawet się nie zainteresowała jego problemami.
Paradoksalnie najbardziej pozytywną postacią w tej historii jest ojciec, który w pijanym widzie jest agresywny wobec każdego tak samo. Ale jak wytrzeźwieje, to zachowuje się na miarę swoich możliwości w porządku. Jest jedyną osobą, która z bohatera opowiadania nie robi wiadra na pomyje i nie wyżywa się na nim tylko dlatego, że ten nie potrafi się bronić.
Jedynym sensownym rozwiązaniem tej sytuacji jest udanie się po pomoc do najbliższego ośrodka pomocy społecznej. Tylko po to, żeby ktoś go punkt po punkcie poinstruował co ma robić. Chociażby jak zarejestrować się w urzędzie pracy, gdzie szukać pomocy prawnej i gdzie się udać do psychiatry. Od tego psychiatry i psychologa powinien zacząć, bo zapewne nigdy nie został prawidłowo zdiagnozowany. Niewykluczone, że naprawdę jest chory bądź niepełnosprawny i należy mu się z tego tytułu renta, zasiłek, miejsce w DPS, itp.
Mylisz sie zdrowy jestem. Bez problemu wiele razy rejestrowałem sie w 3 urzedach pracy w okolicy. Chodziłęm do radcy prawnego, sam załatwiałęm sprawy urzedowe i nikt mi nie pomagał i dawałem se rady. Sam załatwiłęm se ubezpieczenie od auta dowód rejestracyjny czy tablice. A zasiłęm mi nie przysługuje bo mam alimenty. Pomocy ptawnej wiele razy szukałem.
UsuńPs do wszystkich: Nie wiem z kas ta plotka ze nie umiem gotowac. Jak moj ojcicec lub matka wyjezdzali na 2 tyg w swoich sprawach. I bylem sam w domu czułem sie jak ryba w wodzie. Sam se gotowałem sprzatałem itp. Byłęm szczesliwy bo nikt mi nie wzeszczał nad uchem. Takie dni jak ich nie ma to jestem najszczesliwszy. Pomijajac matke bo u niej mieszkac nie mg. U ojca jak on jest to nie moge gotowac bo on mi zabrania bo nie podoba mu sie spodob w jaki robie jedzenie. ZE to nie zdrowe ze za drogie ze za duzo garow i wody przy tym zuzywam. ze ma przeterminowane rzeczy. I tak skladnikow nie mam za co kupic jak nie mam roboty bo on mi nie kupi.
"Poza tym moój ojciec chujowo gotuje a ja nie umiem wcale gotowac. I czesto mi nie smakuje."
UsuńTo są Twoje własne słowa,że nie umiesz gotować. Nie bedę sie ustosunkowywała do Twojej historii, bo sam zaprzeczasz sobie i mam prawo mniemać iż całość, albo część tego co napisałeś jest wyssana z palca.
Skoro zdrowy jesteś i wszystko z Tobą OK, to dlaczego nie pójdziesz do pracy, nie wynajmiesz sobie za zarobione pieniądze chociażby pokoju w jakimś mieszkaniu i nie rozpoczniesz samodzielnego życia? Piszesz, że rejestrowałeś się w urzędzie pracy, to dlaczego nie przyjąłeś żadnej oferty? Przecież nie ma problemu z ofertami dla niewykwalifikowanych pracowników. Jakakolwiek praca zawsze się znajdzie. Samemu też można czegoś poszukać. Nawet wyjechać do innej miejscowości, gdzie łatwiej o pracę, można.
UsuńKolego Anonimowy. Nie gadajcie bzdur. Zajrzyjcie na stronę PUP-u i poczytajcie oferty pracy, np. spawacz w atmosferze gazu obojętnego z biegłą znajomością suahili. Operator wózków widłowych z własną działalnością gospodarczą i własnym sprzętem., tj. wózkiem widłowym. Masz kolego,pracę, to siedź cicho i nie pouczaj tych, co orientują do czego służą PUPy (do pupy, dla Twojej informacji,. Ich rola kończy się na potwierdzaniu ubezpieczenia zdrowotnego, bo zasiłek dostajesz pod licznymi warunkami i przez 3 miesiące, a po odbiór rzeczonego zasiłku z kwiteczkiem zvPUP-y musisz jechać do kasy na drugim końcu miasta. Dużego miasta). Możesz też przyjechać w moje strony i za 5 zeta/godzina zaiwaniać 10 godzin w polu a w soboty 6 przy zbiorze płodów rolnych. Do tego czasowo dolicz dojazd 30 km w obie strony i od wypłaty odlicz koszt paliwa. Albo o świcie popylaj 15 km rowerem do roboty, 10 godzin zbieraj w pełnym słońcu rabarbar i truskawki,i z powrotem wieczorem popylaj 15 km do chałupy bez względu na pogodę. Za 5 zeta za godzinę. Kanapki możesz zjeść, jest bodaj 0,5 h przerwy łącznie na cały dzień. Zimą możesz pracować na chłodni, przebierać brokuły itp. Roboty jest full! Tylko ciekawe, jak długo dasz radę, jeśli nie masz zaprawy od małego w polu.
UsuńSznowne grono internetowych ekspertów zdiagnzowało (jak dotąd) u autora: patologię, wyuczoną bezradność, lenistwo, niedojrzałość, roszczeniowość, nieporadność, nieodpowiedzialność,genetyczny brak predyspozycji oraz depresję, dysleksję, upośledzenie, niepełnosprawność i schozofrenię...!!!
OdpowiedzUsuńCzy było to potrzebne?
Długo sie zastanawiałeś Autorze NMŻ i podjąłes złą decyzję.
Przeczytałem "komentarze" tych ludzkich hien internetowych z tego bloga, i doszedłem do identycznych wniosków.
UsuńUważam, że Kurator popełnił błąd, upubliczniając przeżycia tego chłopaka. To nie miejsce na tego typu historie. Taki człowiek od razu zostanie zgnojony i zwyzywany.
Agaton
Myślę że chłopak dobrze zrobił upubliczniając swoje życie. Ja uważam że jest mądrym i inteligentnym chłopcem który miał częściowo patologiczną rodzinę. Nie miał nim kto pokierować i zapewnić bezpieczeństwo w dzieciństwie. Matka na pewno chciała dobrze tylko problem ją przerósł. Najważniejsze teraz żeby wyciągnął wnioski z niektórych wartościowych komentarzy nie biorąc do siebie tych zjadliwych.Sam fakt że myśli o tym aby poprawić swój los świadczy że da sobie radę. Najważniejsze jest teraz nie obciążanie innych winą a samemu podjąć właściwą decyzję taką jak praca i dokształcanie. Powodzenia
UsuńChłopak powinien zacząć od znalezienia dobrego psychiatry i psychologa. Problemy emocjonalne i z samodzielnością, a nawet i te problemy intelektualne, raczej są oczywiste, jak ktoś był całe życie zaszczuty i gnębiony. Dlatego nie zakładałabym, tak od razu, że jest upośledzony, ma roszczeniowy charakter, jest leniwy i zły. Dziwią mnie te zjadliwe komentarze.
OdpowiedzUsuńła cha cha , a psycholog na kanapce opowiadal by mu bajki o afirmacji zycia i motywacji do sukcesu
Usuńnie.. najlepiej to wysłuchac godzine takiego goscia u psychologa.. powiedziec aha. no to kiedy spotkanie nastepne??.. To jest jak mowienie do sciany. Moze se tak z kazdym pogadac i powie mu to samo co ten psycholog u którego bylem czyli nic albo to co wy teraz
UsuńJa pierdzielę...!
UsuńTeraz ten wchodzi w dyskusję-konfrontacje.
Szykuje sie niezłe szambo...
Ten blog schodzi na psy.
Ja też nie doczytałam do końca. Za długie i niestety warto by tu było zastosować jakąś redakcję, by wybrać najważniejsze rzeczy, by ta historia miała sens, cel i dramatyzm. Przede wszystkim nie da się czytać tak długiego tekstu w takiej oprawie: małe białe na czarnym tle.
OdpowiedzUsuńMasz racje. Ja to wysłąłem na brudno do Pana kuratora(własciciela tej strony) z tad tyle błedów... Liczyłęm na to ze to poprawi ułozy i wzbogaci a nawet skruci. Napisałęm przy wysyłce- Moze to pan poprawic tak zebybyło bardziej czytelne i przejrzyste na Panskim blogu. No ale Panu Kuratorowi sie ni chciało. Gdy bym wiedział to sam bym to wczesniej lepiej ułozył. Ma swoje tez blogi i umiem pisac łądniejsze i tresciwsze posty niz te opowiadanie o moim zyciu..
UsuńNo i masz NMŻ...
UsuńWszystkiemu Ty żeś winny.
Poniekąd się zgadzam.
Nie do wiary! Wymagasz od innych, ale nie od siebie.
UsuńTak. My, dzieci z dysfunkcyjnych rodzin wyprodukowanych przez społeczeństwo, które na nasze skargi, że coś jest nie tak z naszym życiem odpowiada 'nie użalaj się nad sobą", albo 'no to masz problem" - wymagamy od innych. Mamy powyżej dziurek domagania się czegokolwiek od nas. To my płacząc i kuląc się ze wstydu taszczymy do domu nasze pijane matki i ojców, bo - "To przecież twój rodzic! Musisz się nim zająć!". A wy wtedy obłudnie odwracacie oczka mówiąc "Fi donc! Cóż to za przykry widok!". I zatykacie wasze delikatne noski. To my, zamiast haratać w gałę albo bawić się lalkami, albo czytać o dalekich podróżach i snuć marzenia, pichcimy jak umiemy obiady dla rodzeństwa i dla zapitych rodziców, żeby nie pozdychali z głodu. To my sprzątamy rzygowiny po starych i ich menelskich kumplach. Wy mówicie wtedy: "My o takich brudach nie chcemy słuchać!". To my wyrywamy starym wypłaty, żeby ich nie przepili i nie zgubili. Wam to lata koło pióra, grunt, żeby kaska z akcyzy na alkohol wpływała do budżetu na wasze aquaparki, stadiony, pomniki, świątynie. Tak, mamy dość wymagania od nas dźwigania ciężarów, które wkładacie nam na plecy. Jestem dorosłą osobą, ale wciąż próbuję uporządkować życie rozwalone przez ojca alkoholika, ojca-patola choć społecznie wyawansowanego i kiedy przyszli do mnie mopsiarze, że ojciec na melinie dłużej nie może mieszkać, więc żebym go wzięła do siebie w ramach obowiązku alimentacyjnego, a pan policjant obleśnie się uśmiechając przekonywał mnie, że "tatusiowi nigdzie nie będzie lepiej, niż w domu" to powiedziałam - dość. Miałam to szczęście, że typek ma wysoką emeryturę, łatwo było mi powiedzieć "won" i prawo mnie nie doścignęło, ale gdyby? Mój Boże, gdyby miał 700 zł renty? Ciarki mi po plecach chodzą. To wy stworzyliście prawo, które odbiera nam szanse na normalne życie i - tak! Będziemy wymagać od was, a nie od siebie. My daliśmy dość - daliśmy całe nasze zafajdane życie.
UsuńSpołeczeństwo odpowiada za dysfunkcyjność twoich rodziców? Paradne...
UsuńWyobraź sobie, że naturalny stan jest taki, że rodzice opiekują się i odpowiadają za małoletnie dzieci, a potem dorosłe dzieci opiekują się zniedołężniałymi rodzicami.
Oczywiście dziecko nie jest winne temu, że na świat przyszło w patologicznej rodzinie. Ale jak chce, to potrafi z tej patologii wyjść. A pomaga mu w tym społeczeństwo - szkoła, opieka społeczna, policja, kurator, sąd. Rodzina zastęcza, dom dziecka.
Prawo nic ci nie odebrało - odebrał ci wszystko rodzony ojciec. I tak, jak rozwód nie zwalnia go z obowiązku płacenia alimentów na dzieci, tak ciebie z obowiązku alimentacyjnego zwolniłoby odebranie mu praw rodzicielskich. Jeżeli tego nie zrobiła twoja mattka - miej pretensje do niej.
Qba
Dorosłe dzieci opiekują się zniedołężniałymi rodzicami :-)))) Ubawiłeś mnie do łez! Niech się pijakiem opiekują ci, co z nim pili i co mu wódę sprzedawali, a ode mnie wara. Rodzice - pijacy opiekują się małoletnimi dziećmi i w związku z tym należy im się opieka na starość - to dowcip roku :-))) Po co siedzisz na blogu Kuratora, skoro nie rozumiesz o czym on pisze? Odpowiem w stylistyce Autora bloga: chuj im się należy. Za spierdolone dzieciństwo i młodość najwyżej należy im się kop w dupę na dobry rozpęd. Tyle im się należy. To wy, pieścidełka, chcecie naszym kosztem, kosztem resztek życia dzieci alkoholików, którym udało się wyjść na prostą, uwolnić się od szczających wam pod oknami pijaków. Niech szczają do wyrek własnych dzieci, c'nie?. Powiem krótko: wała. Może to Twoja panna pracowała w barze, skąd rozpaczliwie próbowałam wyciągnąć naprutego jak Messerschmit starego i błagałam ją, żeby nie nalewała mu kolejnego koniaczku, na co spojrzała na mnie pogardliwie, bo przecież ONA musi ZARÓBIĆ (celowo tak napisałam, bo tak to wymawiacie. wy na wszystkim musicie "zaróbić"). I oczywiście nalała.
UsuńSpołeczeństwo pomaga wyjść z patologii? Buhahahaha! Chyba, że ktoś kogoś zabije, to wtedy policja może zainterweniuje. Tatuś jest dorosły i ma wolność picia, a że za tę wolność ma płacić córcia - coż, takie życie...Przecież chłop musi sobie czasem wypić, przecież to OJCIEC. Od mojej matki się odwal - różne cioty kłapały, że "pan dyrechtur", awansowany przez komunę prosto z chlewa to taki wspaniały mąż i to na pewno przez Nią pije. Wpędziły Ją w ciężką chorobę, a razem z Nią - i mnie. Mama była słaba, ale ja jestem mocna - dałam radę - i wezmę rewanż za Jej i swoje spieprzone życie. Ojciec już dostał ode mnie po ryju, Opieka Społeczna również. Aż się kurzyło, tak szybko załatwiali DPS. Mieli pecha - ja nie wyrosłam na menelkę. Przykrość, pomylili się. Myśleli, że mi łatwo wcisną menela. Nie. Niech płacą ci, co czerpali zyski z jego ochlajów, a nie spłacili długu za piekło życia mojego i mojej Matki. Tak, drogi Qbo - tak to załatwiłam, że dofinansowujesz dalsze chlanie mojego Papcia w dość luksusowym DPS i możesz mnie cmoknąć w trąbkę :P Nawiasem mówiąc - jak Qba Bogu, tak Bóg Qbie :P
Ano - jak Kuba bogu, tak bóg Kubańczykom. Jak będziesz stara i niedołężna, też wylądujesz w DPS, co się dzieci mają użerać...
UsuńNie stanowię prawa. Pretensje kieruj w innym kierunku. Gdyby ojciec nie miał dużej emerytury, nie ominęłyby cię alimenty na niego, niezależnie od tego, jakim był ojcem. Takie jest prawo.
Ja się do twojej matki nie dowalam - stwierdziłem tylko fakt. Nieznajomość prawa szkodzi. Moja żona pracuje w opiece społecznej, po godzinach jako kurator społeczny. Jej "tatusia" teściowa pognała, jak żona miała 4 lata, widziałem go raz - jak go chowali, bo się zapił. Opieka społeczna z miejsca zamieszkania też próbowała moją żonę nakłonić do alimentacji "tatusia".
Qba
Widzisz, na tyle byłam mądra w młodości (bo stara jestem już), żeby nie mieć dzieci i przerwać ten obłąkany łańcuch krzywdy. Do DPS to chyba nogami do przodu mnie wniosą, póki mam choć jedną rękę sprawną nie dam nikomu decydować czy i jak mam żyć. To, że zamiast pomocy regularnie dostawałam. empatyczne, dyscyplinujące kopniaki to dla mnie nie powód, żeby oddać to samo komuś, kto próbuje wydobyć się z dna.
UsuńA propos hektarów - pogoda jest, trzeba siać, siać, siać :-)
Do Qby z 11.18
UsuńDobra, jeszcze coś dodam, a potem idę grzebać w ziemi - ona nigdy nie zdradzi, jeśli dobrze ją traktujesz.
To jest właśnie s.syństwo, że obecne prawo daje wolność picia, a ubezwłasnowolnienie takiego męta jest praktycznie niemożliwe, a jeśli Tobie uda się wydobyć z bagna, pracować, założyć spokojną rodzinę, płacić podatki - to zwalają Ci męta na kark i wszystkie Twoje starania idą się paść.
Kiedy rozgrywała się sprawa mojego papcia, to wymyśliłam - choć nie wiem, czy faktycznie w praktyce bym to umiała wykonać - że kupię parę skrzynek wódki, dwa bochenki chleba, dwa kilo śledzi, słoik ogórków i parę PET-ów popitki i na tydzień zamknę tatuśka z wyżerką w jednym pokoju. Po tym czasie powinno być pozamiatane.
A co do mojej Mamy - w młodości tatusiek był przystojny, towarzyski, wesoły, zdolny, po studiach, awansował w pracy - wszystkie głupie raszple wodziły za nim maślanymi oczkami i zazdrościły mojej Mamie. Ją obwiniały o to, że małżeństwo się nie układa, a że tam papcio lubi sobie chlapnąć, to każdy chłop lubi. Mnie później mówiono to samo: "no co ty, żałujesz kielonka chleba twojemu biednemu, staremu ojcu?". Wszyscy się nim zachwycali, nikt nie wierzył Mamie ani - w późniejszych latach - mnie, że w domu papcio jest ciut mniej miły, choć - prawdę powiedziawszy - ludzki pan był, bo z łapami po pijaku nie wyskakiwał,tylko zwalał się gdziekolwiek i chrapał. Dopiero po czasie jedna z tych starych ciot, co gnoiły moją Mamę, zobaczyła starego w jakiejś spelunie i załamała tłuste łapki: "przecież to alkoholik! jesteś córką alkoholika, o mój Boże, ja nie wiedziałam, no to papapa, spieszę się bardzo". Matka przypłaciła wesołe życie tatuśka przedwczesną śmiercią, do tego bała się nawet ze mną rozmawiać o ojcu, bo już nie wierzyła, że ktokolwiek stanie po jej stronie. Dlatego NIE MOGŁA go wyrzucić. Pomogłabym jej - ale o wielu sprawach dowiedziałam się za późno. I DO SIEBIE - a nie do NIEJ mam pretensje, że nie zorientowałam się wcześniej, że z tatką jest bardzo mocno nie tak, że to nie chodzi o sporadyczne wyskoki. Moja babcia też była przeciw własnej córce, czyli mojej Mamie. Poza tym nie miałybyśmy dokąd pójść. W tamtych czasach nie było tanich mieszkań do wynajęcia.
Ja nie doświadczyłam nawet ułamka tego, o czym pisze ten chłopak, a wystarczyło, żeby zabagnić moje życie. Mnie też "życzliwi" przekonywali, że moje życie jest tylko w moich rękach, po czym wykręcali się tyłkiem i szli do swoich spraw, jakby nie kojarząc w kurzych móżdżkach, że żyjemy w społeczeństwie i ten slogan o życiu w swoich rękach jest dziką brednią. Zresztą - pochlebiam im. Oni doskonale to kojarzyli, tylko g. ich to obchodziło. No to po latach parę osób z tej paczki zdziwiło się, gdy IM przyszło prosić MNIE o pomoc. I tyle. Life is brutal, a w cyrku nie ma sentymentów.
Ja od siedemnastego roku życia żyję na własny rachunek, ojciec zmarł jak miałem 10 lat, nikt mi w życiu tyle nie zaszkodził co matka. Bywałem na wozie i pod wozem. Obcy ludzie pomogli, ale tylko wtedy, gdy mieli z tego korzyść dla siebie. Ale nigdy by mi nie przyszło do głowy obwiniać ich o to.
UsuńQba
To źle, że nie przyszło Ci do głowy obwiniać ich za to.
UsuńCzy Ty widząc w rowie faceta, który rzęzi i może jest pijany, ale może ma zawał mówisz "pomogę panu, ale za 500 zł"?
O ile znam życie, to potrzebna Ci pomoc nie wymagała wielkiego zaangażowania ani nakładów finansowych. A mimo to skorzystano z Twoich kłopotów, żeby Cię skubnąć.
Wiesz, żyłam w kilku krajach i tylko w Polsce obserwuję takie zjawisko, że skubie się słabych i w trudnej sytuacji, uważając ich za frajerów. W innych krajach (przynajmniej dawniej) jeśli się kogoś skubało, to silnego i bogatego - z wyjątkiem marginesu społecznego, który wszędzie jest tak samo plugawy.
Z moją Mamą też miałam trudną relację i wszystko mogłoby potoczyć się inaczej, ale Mama była z pokolenia wojennego, przeszła straszne rzeczy i nie mam wyjścia - Jej obwiniać nie będę i będę Jej zawsze bronić. Choćby żabami z nieba prało.
Błąd. Ot - taka sytuacja - po rozwodzie zostawiłem byłej żonie mieszknie, firmę i samochod, i zostałem goły i wesoły. Zamieszkałem w budynku gospodarczym bez światła i wody. Poszedłem do pracy na budowę jako robotnik. Po pół roku do tej roboty jeździłem dźwigając na plecach kilkanaście kilo prywatnych, kupionych za wypłaty narzędzi. Po roku byłem już wspólnikiem w konkurencyjnej firmie, zatrudnialiśmy kilkudziesięciu ludzi.
UsuńWłaściciel mi pomógł - bo byłem przydatny właśnie w takiej roli. Nie musiał mnie wyciągać z rowu.
Qba
Pooooomógł? Dając Ci kawałek obory w zamian za ciężką pracę? Ciekawe, czy Ci strącał czynsz najmu z wypłaty :-) Nie. On wykorzystał Twoją trudną sytuację, rzucając Ci ochłap, żebyś mu nie zdechł. Pomoc to by była, gdyby pożyczył Ci sam z siebie kasę bez procentów, żebyś jakieś lokum mógł sobie wynająć. Dobrze chociaż, że poszedłeś do konkurencji, no to rachunek trochę wyrównany :-) A co byś zrobił, gdybyś kiedyś zobaczył tamtego w łachmanach, słaniającego się z głodu pod kutą żelazną bramą Twojego domu?
UsuńCzytanie ze zrozumieniem czytanego ci siada :) Rudera była moja, do pracy poszedłem z ulicy, i nikt mi łaski nie robił. Pomógł mi właściciel konkurencyjnej firmy, potem wspólnik. Mógł zaproponować stanowisko kierownika, a nie wspólnictwo i podział zysków. Różnica rzędu wielkości co najmniej.
UsuńAle najpierw udowodniłem czynem, że mi warto pomagać. To trochę jak z kredytem - dostajesz, jak potrafisz udowodnić, że bez niego też sobie spokojnie poradzisz.
Qba
Qba z 17:48
UsuńNo właśnie, coś mi nie pasowało w tej historii no i jedną myślą byłam przy hektarach, które miałam obrabiać, a drugą czytałam forum i wyszło jak wyszło :-) No popatrz, to ludzki pan z Twojego wspólnika: mógł przecież do sich por patrzeć, jak popylasz z taczkami tak, że nie masz czasu załadować :-) On Ci nie pomógł w takim razie, tylko normalnie - nadałeś mu się na wspólnika. Mnie też kiedyś pomogli w ten sposób - zatrudnili na szefa działu, a mogli na sekretarkę. No bo nie sądzę, że jesteś kiepskim np. murarzem i on z dobrego serca, z marszu, wziął Cię na wspólnika żebyś tylko móc dać Ci większe pieniądze. To owszem, byłaby pomoc, ale tak dobrze to mają tylko w Erze :-)
Ale łatwo mi sobie wyobrazić, że siedzisz w tej swojej szopie, chodzisz po budowach i pytasz o robotę, a tu patrzą na Ciebie spode łba i mówią "a coś pan taki roszczeniowy, tylko <>". W sumie jest mało śmieszne, bo wszystkie przesłuchania do korporacji tak mniej więcej wyglądają. "A dlaczego pani chce u nas pracować? To niech pani przedstawi, jak widziałby pani strategię rozwój firmy w najbliższych dziesięciu latach (interview na stanowisko recepcjonistki). A teraz proszę zrobić małpę. COOOO! Małpy pani nie zrobi? To polecenie służbowe, pani jest niesubordynowana. I jeszcze chciałaby zarabiać 1200 na umowę o pracę oprócz prowizji! Roszczeniówa! Doooooo widzenia!".
PS. Zjadło część tekstu - miało być: a coś pan taki roszczeniowy, tylko "daj pracę i daj pracę".
UsuńJa wtedy zwiedziłem ze sześć czy siedem firm, zanim znalazłem odpowiednią. Gadałem z szefem: Chcę siedem zł/h. No na początek dm 3,50. OK. Porobiłem miesiąc, (cały czas szukając roboty) idę po wypłatę. Po otrzymaniu pieniędzy pytam - będzie siedem? Nie w tym miesiącu. To do widzenia. -Ale ja pana zrejestrowałem! - To pan wyrejestruje. Aż trafiłem do firmy, która się specjalizowała w zadaniach prawie niemożliwych do wykonania. I okazało się, że jakoś tak to ja najlepiej sobie w takich warunkach radzę. W pażdzierniku czy listopadzie 95 prezes firmy przy wypłacie gratulował mi najwyższej w historii firmy zarobionej w miesiącu kwoty. Coś koło czterech tysięcy.
UsuńOK, tylko że budowlanka to specyficzna branża, z definicji sezonowa i nikt Cię nie pyta, czemu w krótkim czasie zmieniłeś kilka firm. Gdybyś w tejże budowlance pracował, ale w administracji miałbyś z punktu pytanie, dlaczego odszedłeś z poprzedniej firmy. Bo co? Bo za mało płacili? Pan jest roszczeniowy, dooooo widzenia. Bo z szefem się nie dogadywałeś? Pan jest konfliktowy, dooooo widzenia. Poza tym w budownictwie jak do tej pory można się było robotę znaleźć niemal z dnia na dzień, fachowcy byli rozchwytywani. Teraz jest nieco gorzej, a nawet całkiem źle. A w innych branżach od lat jest rynek pracodawcy, nie pracownika. Pracodawcy stawiają absurdalne wymagania, nawet jeśli potrzebny jest ktoś głównie do obsługi xero. W mojej okolicy jest parę zakładów zatrudniających ludzi bez kwalifikacji na krzyż . W jednym z nich w zeszłym roku w lipcu za 10 godzin w polu płacili 7 zł/h (dojazdu nie zapewniali naturalnie), a w sierpniu - 5 zł/h. Ludzie odeszli, woleli iść do OS po zapomogę, bo na jedno wychodziło po odliczeniu dojazdów, a nie oddawali za pół darmo 10 godzin swojego czasu i sił. Pracowałbyś za 5 zeta/godzina + 20 km w jedną stronę własnym środkiem transportu, bo połączeń autobusowych nie ma, gdybyś w dodatku musiał wynajmować jakieś lokum? Ja się nie dziwię, że woleli być roszczeniowi i iść po zasiłek. Tym bardziej, że jak harujesz, to i jeść musisz lepiej, bułka z kefirem na cały dzień nie wystarczy.
UsuńWidzisz - to nie jest zmowa pracodawców. To jest efekt socjalistycznej polityki naszego państwa, w sytuacji, która na socjalizm z braku środków nie pozwala. Każde podniesienie składki na ZUS, pensji minimalnej, ograniczenie godzin, wieku etc wypycha z rynku pracy kolejne grupy. Ustawiają się one po zasiłki, renty i emerytury, żeby im wypłacić, trzeba znowu uderzyć po kieszeni pracodawców. Tych znowu ubywa, i mamy to, co mamy...
UsuńZasiłki siłą rzeczy na godne życie nie wystarczają, pracodawca jakoś musi odsiewać w procesie rekrutacji. Bo CV składają wszyscy piękne.
Sytuację może naprawić zejście z garba pracodawcom. I samozatrudnionym. Autor pisze, że zbankrutował po miesiącu - ale to nie jego wina. To wina państwa, które za samą chęć do pracy nakłada na niego obowiązkowe daniny, głównie na ZUS. Państwo ma nóż na gardle i zobowiązania wobec emerytów i rencistów. Ale nie można zarzynać kury, która znosi złote jajka...
Dopóki nasze państwo tego nie zrozumie, i nie odpuści będzie mało pracodawców i pracy do rąk, praca będzie tania i trudno dostępna.
Masz rację, coś wiem na ten temat bo spróbowałam tego miodu, tj. jednoosobowej DG, to jest śmiech na sali, a co dopiero mówić o zatrudnianiu pracowników. Tylko że nie bardzo jest wyjście, chyba że jak u plemion koczowniczych - stary człowiek idzie w step i spokojnie umiera, żeby nie być ciężarem, a małe dziecko, jeśli jest słabowite czy jakoś niewyraźnie wygląda również jest wynoszone w step czy do lasu zaraz po urodzeniu. Rozwalono model rodzin wielopokoleniowych no i teraz jest d... z uszami. A nie każdy jest Zuckerbergiem z chwytliwym pomysłem, no i ile w końcu Facebooków może ze sobą konkurować w Sieci. Wynik nieograniczonej konkurencji jest taki, że w końcu nikt nie zarabia i robi się b..ałagan. W sumie jedyna pewna rzecz, to hektary. Chyba, że wrócimy do rozkułaczania. A jak ktoś nie ma, to co - zgadzamy się, żeby umarł z głodu? Można i tak, tylko - wiesz, to jak z tym pastorem, co nie bronił Żydów, komunistów i homoseksualistów przed hitlerowcami, bo sam nie był Żydem, komunistą, ani homoseksualistą, aż w końcu przyszli i po niego - i jego nie miał już kto bronić. OK, można wyeliminować słabszych, tylko czy jesteś pewien, że to właśnie Ty jesteś tym najsilniejszym, którego inni nie zjedzą?
UsuńNiszczenie silnych, żeby pomóc słabym, to ślepa uliczka. Niemoller pisał o sytuacji zupełnie irracjonalnej. Mimo wszystko porównywanie naszej sytuacji z tamtą jest nie na miejscu.
UsuńMy, w imię fałszywie pojmowanego miłosierdzia, niszczymy jednostki wybitne i zaradne. Zabijamy w ludziach samodzielność i przedsiębiorczość, a potem dziwimy się, że na nic nie starcza. A nie starcza, bo nie może - nie ma kto wypracować środków. Hodujemy sobie kastę nietykalnych z prawem głosu i rosnącą w liczbę oraz siłę. I niiedługo okaże się że to oni będą rządzić i wymagać, a ci, co im się chce pracować, będą musieli posłusznie wykonywać ich zachcianki.
Ale nie żyjemy w odciętej od świata enklawie, i reszta świata się nie dostosuje. Zje nas Azja. Już nas w zasadzie zjadła, tylko jeszcze tego otwarcie nie mówi, i nie dyskontuje bezwzględnie.
Ja bym uważała, że zaradnych to ci u nas dostatek. Czy są oni wybitni, to inna sprawa. Niektórzy bywają wybitnymi oszustami, ale podziwia ich się, wciąż ich się podziwia, co mnie zdumiewa, bo już widać skutki ich wybitności i kreatywności. W najczarniejszych snach nie przyszło mi do głowy, że Europa radośnie podąży drogą Ameryki widząc, co tam się dzieje. Jak przeczytałam o bańce nieruchomości w Holandii, to mi ręce opadły. Gdzie jak gdzie, ale w Holandii?
UsuńMasz rację, że jesteśmy już w zasadzie zjedzeni przez Azję, ale do tego podgryzają nas rodzime wilczki - wcale nie najwybitniejsze i przedsiębiorcze, tylko cwane i bezwzględne. A ja uważam, że każdy człowiek może znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie i czasem skreślanie kogoś na starcie jest dużym błędem. Uch, ile razy mnie odsyłano do sprzedawania pietruszki, a potem okazało się, że po prostu nie trafiłam na "swoją" branżę. Jak trafiłam na "swoją" - to i sukcesy były. Ale zajęło mi to trochę czasu. Natomiast wykluczeni i tak będą mieć prawo głosu, nawet jeśli mieszkają w noclegowniach. I będzie ich coraz więcej, i żadne strzeżone osiedle nie ochroni tych wybitnych i przedsiębiorczych. Trzeba ich zagospodarować, a nie wyrzucać poza nawias, bo powstanie tylko wielki społeczny problem.
Ja nie mówię o zaradnych w sensie złodziejaszków, czy cwaniaczków. Mówię o ludziach, zdolnych zatrudniać innych i tworzyć realną wartość dodaną. Takich ludzi się u nas tępi. Ale tu wchodzimy w sferę wielkiej polityki, a powinniśmy pozostawać w kręgu pomocy, jaką społeczeństwo polskie na dziś może zaoferować autorowi.
UsuńNie jest to zbyt wiele - nie kwalifikuje się do umieszczenia w DPS, pracy mu nikt nie załatwi, bo jej brak. Jakieś niedomogi charakteru powodują, że nie jest w stanie funkcjonować w grupie. Swoim zachowaniem musi na tyle odstawać, że regularnie jest przez kolejne grupy odrzucany.
To taka kwadratura koła - państwo tak mocno chroni pracownika, że coraz więcej pracowników pracy nie ma. Pańnstwo chroni lokatora - i mamy chroniczny brak mieszkań, zwłaszcza tych na wynajem. Nikt zdrowy na umyśle dziś nie wybuduje kamienicy czynszowej.
Dać komuś pracę, albo wynająć u mieszkanie oznacza dziś praktycznie niewiele mniej jak adopcja takiego delikwenta. I równie trudno ten stosunek zerwać, gdy się okazuje nie trafiony.
Qba
Prawdę mówiąc niewielu znam w Polsce ludzi zdolnych zatrudniać innych i tworzyć realną wartość dodaną. Fala emigracji z lat 80- i 90-tych zabrała większość moich zdolniejszych kolegów z roku (kierunek inżynierski). Pracowałam w kilku sporych firmach i tam, gdzie szefem był Polak, firma nieuchronnie padała.
UsuńSam piszesz, że chłopak nie ma szans w jednoosobowej działalności gospodarczej, bo zarżną go podatki już na starcie. Nie ma też pracodawców zdolnych go zatrudnić do niewymagającej superkwalifikacji roboty. Do tego system edukacji, który chyba pełni funkcje przechowalni dzieci, gdy rodzice są w pracy - akurat są egzaminy gimnazjalne i sporo się pisze na ten temat. Więc...może chłopak ma...rację? Nie jest kombinatorem, warunki, w jakich dorasta nie sprzyjają rozwijaniu zainteresowań, bo - uwierz mi - nie sprzyjają. człowiek ma inne zmartwienia na głowie, niż uprawiać jakieś hobby, które być może w przyszłości da mu chleb. Roszczeniowy jest, bo chce przeżyć? Może nazwijmy rzeczy po imieniu: jak miałeś, kolego, pecha urodzić się w złej rodzinie, nie mieć wybitnych, widocznych gołym okiem talentów, jak nie umie kraść i kombinować, to udaj się cichutko na najbliższy cmentarz i nie zawracaj nam czterech liter. Ty startowałeś od zera, ale w latach 90-tych. To zupełnie inna bajka. Zdążyłeś wyrobić sobie pozycję, on nie bardzo ma szansę zacząć.
Co do elastycznych form zatrudnienia i zwalniania to ten system prowadzi na manowce. Inżynier musi uczyć się wiele lat, a w razie zmiany koniunktury nie przekwalifikuje się z nagła na piekarza. Nauczyciel biologii nie przekwalifikuje się z nagła na operatora koparki. Wyboru drogi zyciowej dokonuje się w wieku kilkunastu lat, a potem młodym ludziom pokazuje się wała i wszystkie ich plany idą w gruzy. Nie można tego porównywać z mieszkaniami na wynajem - tu ustawa została skonstruowana ewidentnie pod potrzeby polityczne - a już w szczewgólności jak chodzi o najem okazjonalny. To jest dzika bzdura, zgadzam się - i nie będzie mieszkań na wynajem, skro państwo chce rozwiązać problemy mieszkaniowe jednych obywateli kosztem innych. Moi znajomi wolą płacić czynsz za drugie mieszkanie czekając, aż dziecko dorośnie, niż wynająć i mieć nieusuwalnego lokatora. Może to państwo jest roszczeniowe? Chłopak wchodzi w życie, którego kompletnie nie zna i na starcie od innych ludzi słyszy - "nic nas nie obchodzisz, radź sobie, albo idź na dno). To ja powiem tak - żadne strzeżone osiedla Was nie ochronią, bo człowiek wepchnięty przez społeczeństwo w patologię, bo innego wyjścia mieć nie będzie, nie cofnie się przed niczym, bo już nic do stracenia nie ma. Zanik instynktu samozachowawczego, miły rozmówco. Takich ludzi, jak ten chłopak będzie coraz więcej. I coraz więcej strachu przed nimi. A jeśli przypadkiem Tobie powinie się noga, a on wyjdzie na prostą, byłby głupcem, gdyby Ci pomógł.
PS. Dlaczego chłopakowi dokuczano? Strzelam w ciemno - bo był smutny, wystraszony i nieszczęśliwy. Być może nerwowy. Dużo się klepie o DDA, ale co to jest w praktyce, wiedzą tylko ci, którzy przez to przeszli. Te jego zewnętrzne cechy wystarczyły, żeby większość miała chęć go zaszczuć. Bo był słabszy, fajnie jest skopać kogoś słabszego, idiota tylko podskakuje silniejszemu. To działa dokładnie tak samo, jak na tym forum.
UsuńMam wrażenie, że piszemy o tym samym, tylko od różnych stron. I miesza nam się problem autora z oceną sytuacji ogólnej.
UsuńPraca jest towarem jak każdy inny. Jak wyprodukujemy za dużo inżynierów, to wszyscy pracy w wyuczonym zawodzie nie znajdą. Nadmierna ochrona praw pracowniczych najbardziej szkodzi najsłabszym pracownikom - praktycznie wyklucza ich z rynku pracy.
To trochę jak z obrońcami życia poczętego - przestaje ich obchodzić natychmiast po poczęciu. Zadowolony obrońca pracowników ma w nosie tych wszystkich, których swoim zwycięstem szans na jakąkolwiek pracę pozbawił...
Qba
Mały chłopczyk był bardzo nieszczęśliwy, widząc swego ulubionego żółwia, leżącego na grzbiecie koło stawu; był nieruchomy i martwy.
OdpowiedzUsuńOjciec starał się go pocieszyć jak tylko umiał: „Nie płacz, synku. Wyprawimy Panu Żółwiowi wspaniały pogrzeb. Zrobimy mu malutką trumienkę wyłożoną jedwabiem i poprosimy przedsiębiorcę pogrzebowego, żeby zrobił tabliczkę na grób, z wyrytym na niej nazwiskiem Pana Żółwia. Potem codziennie będziemy kładli na grobie świeże kwiaty, zrobimy też dookoła mały płot z palików”.
Chłopczyk otarł oczy i rozentuzjazmowany zgodził się na propozycję taty. Gdy wszystko było gotowe, orszak został uformowany — tata, mama, służąca i główny żałobnik — dziecko — zaczęli uroczyście kroczyć w kierunku stawu, by przynieść ciało. Ale żółw zniknął.
Nagle zauważyli Pana Żółwia, wynurzającego się z głębi stawu i wesoło pluskającego się w wodzie. Chłopczyk spojrzał na swego małego przyjaciela z głębokim wyrzutem, a potem powiedział: „Zabijmy go”. - autor jakiś tam
może się mylę, ale ten post zakrawa mi na zwykłą prowokację
OdpowiedzUsuńDokładnie.
UsuńBo wydaje się nieprawdopodobne, by Autor tak rzucił lwom na pożarcie...
Operacja na otwartym sercu bez znieczulenia.
Brrrr...
Mnie to nie boli ze to czytacie i to komentujecie, niektórzy nawet niezbyt dobrze, no ale kazdy ma prawo miec swoje zdanie, nie obrazam sie. Dla mnie to nie zadna operacja. Napisałem zeby inni wiedzieli jakie mialem zycie i zeby inni nie pisali na forach itp :"Moj tata mnie wkurwia bo chodzi w jakis tam gaciach czy sra i beka" jak to pisza niektóre dzieci o swoich problemach. Zebyscie zrozumieli ze ktos ma gozej od was i nie stacza sie na dno tylko daje rady wyrosnac na dobrego człowieka
Usuńprowokacja, czy tez nie, malo wazne.
OdpowiedzUsuńgeneralna lista klasycznych roszczen, gdzie kazde wlasne niepowodzenie jest w gruncie rzeczy wina innych a nie moja wlasna.
czapki z glow dla tej garstki, ktora sobie w zyciu poradzilo na przekor niepowodzeniem.
w sumie kazdy ma pod gorke. a jak bardzo zalezy w sumie od wlasnej odpornosci i interpretacji innych. i jedna i druga rzecz to sprawa wybitnie subiektywna. mysle, ze dobra opieka psychologa, ktory nauczy wiary w siebie i wywazonej wlasnej wartosci (w miejsce aktualnie super popularnego wmawiania kazdemu, ze moze zostac billem gatesem czy innym stevem jobsem) zdola autorowi wypowiedzi pomoc.
Cięzko powiedziec, czy to klasyczna roszczeniowa postawa, czy np. nie samoobrona przed atakami. W sumie wszyscy go w kółko atakują, bo się nie uczył, bo nie utrzymał w pracy, bo podpalał coś na balkonie, bo jego firma upadła, itp. Moze tak pisze, żeby uprzedzic ew. ataki? Ludzie z klasycznie roszczeniowa postawa z reguły są przyzwyczajeni ze mają wszystko, a trudno powiedziec to o osobach z rodzin alkoholowych. Mi goscia zal i to bardzo, ktoś tu napisał, ze wielu ma pod górke, czy oznaczało to, ze wiekszosc widuje jak ojciec w kuchni gwałci matkę? Pomyslcie zanim coś napiszecie. Ja nie wierze w bzdury o wyuczonej bezradnosci, albo ma sie rodzine co chucha i dmucha, załatwia prace, korepetycje, albo chociaz pozyczy z 50 zł na koniec miesiaca kiedy się jeszcze studiuje czy posiedzi z dzieckiem...
UsuńJakby coś poradzic, to tu kazdy pisze o psychologu... bo tak sie słyszało od dawna, ze to recepta na wszystkie problemy. Nie znam prawie nikogo komu pomógłby psycholog, Ale faktycznie w przypadku az takich problemów moze warto choc spróbowac, tyle że nie z psychologiem, ale psychoterapeutą, są to odrębne studia, kiedys tego u nas nie było. Sa znacznie b fachowi, i wiem że zaczynają przyjmowac w poradniach zdrowia psychicznego na NFZ tez, moze cieżko znalezc, ale próbowałabym.
Psychiatrę odradzam, chyba że ktoś nie wytrzymuje, bo leki tak naprawdę nie lecza, maja za zadanie przyniesc tylko ulgę, autor pisał, że było mu po nich gorzej, zeby to wiedziec trzeba odczekac minimum tydzien, bo na poczatku brania organizm czesto z nimi "walczy"...
A co do biznesów- w Polsce 70 % upada w ciagu pierwszych dwóch lat więc nie wiem jakim cudem chłopak wierzyl, że mu sie uda, i to bez pieniedzy, i to w czasie kiedy firmy bankrutują. Jedyne wyjscie to zdobycie jakiegoś fachu, który umozliwi większe szanse na rynu pracy, czasem moze byc to glupi kurs, skończenie odp technikum, cokowliek. W dzisiejszych czasach nei zawsze wykształcenie procentuje, fryzjerki maja łatwiej niz absolwentki pedagogiki... choc jednoczesnie w jego wypadku wypadaloby wykorzystac do końca alimenty przez dłuzszy czas nauki, chocby zaocznie
Naukowcy badaja, dlaczego ludzie z rodzin patologicznych zachowuje się tak, a nie inaczej. Robiono kiedys eksperyment ze świnkami, poddawano je długotrwałemu silnemu stresowi, podobnemu jak ma sie w rodzinie z np. alkoholikami. No i co sie okazało? Stres wywołał w ich mózgach, trwałe, nieodrwacalne zmiany. Nic się nie dzieje bez przyczyny, te wszystkie zachowania autora są prostą konsekwencja jego całego zycia. A większosc osób tu piszacych jest kompletnymi laikami w temacie, wnioskuje z własnego punktu siedzenia piszac totalne bzdury/
UsuńWreszcie jakiś głos rozsądku. Według mnie chłopak szuka jakiegoś opiekuna,kto nim pokieruje, może nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. To cecha wszystkich zaniedbanych dzieci. Kurier rowerowy to nienajgorszy pomysł, ale ta branża jest mocno obstawiona, nie dziwię się, że nie dostał pracy z marszu, trzeba mieć siłę przebicia i silną motywację, jak wyrzucą drzwiami, to wrócić oknem, to trzeba wytrenować, da się, ale trzeba uwierzyć w siebie. Psychoterapia dobrze poprowadzona mogłaby pomóc, ale można się naciąć na szarlatanów, trwa długo, czasem parę lat no i jeśli nie załapie się na NFZ to kosztuje majątek. Też wydaje mi się, że najlepszy byłby jakiś kurs zawodowy, albo wyjazd, ale to trzeba znaleźć kogoś zaufanego, bo można trafić w niezłe g...Podobno we Włoszech brakuje....pizzerów ;-) Tak czy owak - to, co mu zaproponowałam można zrobić - niechby napisał CV, zebrał do kupy to, co umie, poprawić i przeredagować jeśli będzie trzeba - tyle można zrobić, a chłopak niech wysyła wszędzie, gdzie się dale . Tyle można. Bez złudzeń, że z taką przeszłością utrzyma się w pierwszej zdobytej pracy i tym nie powinien się przejmować - będzie go pewnie nosiło, ale będzie też zdobywał doświadczenie. Zależy, czy dziewczyna go wesprze. Mam nadzieję, że jest rozsądna.
UsuńLeń śmierdzący, widzi przyczynę problemów we wszystkim dookoła, tylko nie w sobie, typowe.
OdpowiedzUsuńBłagam, przed wrzuceniem czegoś na bloga niech to ktoś najpierw przeczyta i zrobi edycję bo nie da się tego czytać!
OdpowiedzUsuńWłasnie o to prosiłem Pana Kuratora przed wrzuceniem tego na bloga. Zeby to edytował...
UsuńBardzo dobrze, że Pan Kurator nie poprawił Twojego listu. Nie musisz przepraszać za błędy - niech przepraszają te wysoko wyszkolone pieścidełka, w których postach też są literówki i byki ortograficzne. Twój list dużo straciłby na korekcie, a tak - to jest niczym rozmowa na żywo z Tobą autentycznym. I stylistycznie dobrze piszesz.
UsuńMówisz, że chciałeś być kurierem rowerowym, ale nie było dla Ciebie roboty. Ciekawe, że żaden z tych wysoko uszkołowionych specjalistów od ortografii zamiast jechać po Tobie i wyzywać Cię od leni, sam nie wziął dupy w troki i nie zaproponował, żebyś napisał CV, a on Ci je poprawi. Nieeeeee, to za trudne i w ogóle...trzebaby popracować, eeee, lepiej browara strzelić z kumplami albo pazdurki se wymanikiurować. To - pytam - kto tu jest leniem? Nawet pomyśleć im się nie chciało, tylko zwalać winę na chłopaka, że taki czy śmaki, roszczeniowy i w ogóle najlepiej, żeby stąd poszedł. A to typooooowe myślenie każdego patola - potencjalnego patola - szukanie winnych na zewnątrz, żeby Broń Boże samemu niczego nie zmieniać i się nie wysilać. A na pewno roi się tu od speców od ejczar i innych managerów po Wyższych Szkołach Dojenia Kasy. Jak chcesz, napisz jak potrafisz swoje CV, nie przejmuj się błędami, pomiń dane personalne typu data urodzenia itp., to wpiszesz sobie później sam, wysil głowę i powypisuj wszystko, co potrafisz, jakoś to ułożymy. Jak będziesz gotowy, to daj znać tutaj na to forum, ja tu będę regularnie zaglądać na Twój wątek, a potem podam Ci maila, na który mi to wyślesz. Jeśli chcesz, oczywiście.
Pozdrawiam Cię ciepło,
Ciotka Rozalinda
Ciotka zgadzam się z Tobą w stu procentach. Niestety, żeby zrozumieć co czuje autor trzeba na własnej skórze doświadczyć podobnego dzieciństwa. Stad tyle negatywnych komentarzy.
UsuńAutorowi ostatniego wpisu Życzę powodzenia w życiu.
Weź się chłopie w garść i zrób na złość wszystkim. Nie poddawaj się idź z uporem maniaka przed siebie i dąż do wymarzonego szczęśliwego życia.
Pozdrawiam
DDA
Witaj, Przedmówco. Wydało mi się, że właściciel bloga z jakąś myślą zamieścił cytat z Grzesiuka. I okazało się, że co? Że (dostosowując się do poetyki bloga) - że chuj. Tylko że nabieram przekonania, że per saldo, to autorzy negatywnych komentarzy są życiowo bardziej przegrani, niż tacy, jak chłopak, Ty czy ja. Bo nas można gnoić. Do pewnego momentu. A potem - o ile przeżywamy - idziemy do przodu jak czołg. Czego życzę autorowi listu, Tobie no i sobie też, żebym nie wytraciła impetu. Bo da się. Trzeba zacisnąć zęby i pruć do przodu. Być jak wiklina - można Cię zgiąć, ale złamać - ciężko, a jak za mocno przygną, to jak odskoczy, jak przy.... :-) Mina mojego taty, gdy okazałam, co o nim myślę była bezcenna :-)
UsuńPozdrawiam Cię nawzajem -
Ciotka Rozalinda
Dzieki wszystkim za wsparcie ale jak by co to sam se z dziewczyna poradziłem zrobic dobre i ładne cv i rozdałem ich juz z około 20 w przeróznych miejscach pracy. Ale jesli ktos chce to moze mi pomoc w inny sposób chociaz by zwykła rozmowa na e-mailu.
UsuńNapisz na
Usuńblogdda@tlen.pl
Odpiszę jutro bo teraz idę spać
Pozdrawiam.
DDA
Pewnie mogę być Twoją babcią, ale jeśli chcesz, to napisz na Ciotka_Rozalinda malpa wp.pl
Usuńwy nie rozumiecie co on czuje? mówicie ze jest leniem i widzi przyczynę we wszystkim itp... Życzę wam żebyście to samo poczuli... będziecie wiedzieć co ten chłopak czuje.
OdpowiedzUsuńNo włąsnie.. Swieta racja..
UsuńNo cóż :) gł. bohater powinien po prostu sprzedać auto, zamiast wydawać na ubezpieczenie, przeglądy, paliwo, wynająć sobie pokój z dziewczyną. Znaleźć pracę. Pomyśleć w spokoju o dokształceniu się.
OdpowiedzUsuńMoi i męża rodzice byli dalecy od ideału :) delikatnie mówiąc... i tak właśnie zrobiliśmy - usamodzielniliśmy się, a nie narzekaliśmy, że nic nam nie dali.
Odkąd skończyłam liceum nie mieszkam z rodzicami. Tak samo mąż.
Sami jesteśmy panami swojego losu.
A przyjmowanie auta od takiego 'ojca' to bym uznała za brak honoru. Podobnie jak przyjmowanie czegokolwiek.
Natomiast jeżeli mieszkałeś u matki, to prawda jest taka, że moim zdaniem powinieneś jej dawać całe alimenty, a na swoje 'kieszonkowe' zarabiać samodzielnie uczciwą pracą. Biznes to można rozkręcać jak się ma kapitał albo wyjątkowe zdolności, tymczasem obawiam się, że autorowi brakuje jednego i drugiego.
Gdy by nie ten samochód to pewnie wiele razy nie miał by gdzie spac i spedzac dni i nocy gdy było w jego domu zle
UsuńTrafne spostrzeżenie. Samochód jest też jedną z jego niewielu radości, choć udział w wyścigach może skończyć się źle. Ale szybka jazda uspokaja i daje poczucie kontroli chociaż kawałka własnego życia. Iluzoryczne poczucie, bo nawet samochodu nie da się do końca kontrolować.
UsuńBłagam, niech jakiś dobry człowiek poprawi ortografię, chociaż z grubsza...
OdpowiedzUsuńMogę nawet podarować słownik ortograficzny...
Z komentarzy wyłania się smutny wniosek. Blog, który opisuje ludzkie tragedie czytają zwyczajne ludzkie hieny. Chłopakowi można wiele zarzucić. Przede wszystkim użala się nad sobą ponad normę, co do niczego nie prowadzi. Wiem to i piszę z pełną świadomością. Miałem podobnie. Ale nie tylko to nas łączy. Wiem też jak to jest, kiedy nie ma żadnego psychicznego wsparcia ze strony bliskich i kiedy dziesiątki, czasem naprawdę mało istotnych, z perspektywy czasu, problemów w szkole, w domu, na podwórku, w końcu przekraczają barierę psychicznej wytrzymałości. Kiedy istnieje tylko stres, a organizm nie jest w stanie się zrelaksować. Można wtedy zapomnieć o nauce. Poważnie szwankuje zdolność koncentracji i pamięć krótkotrwała. Możecie pitolić o lenistwie, ale w takim stanie czas spędzony nad książkami nie przekłada się w prawie żadnym stopniu na wyniki. Ktoś wcześniej napisał, że chłopak pewnie jest upośledzony, a może nawet ma lekką schizofrenię. Jak najbardziej zgadzam się, że z zewnątrz tak to może wyglądać. Niestety nie ma prostej drogi na wyjście z tego stanu. W moim przypadku psychiczne cierpienie osiągnęło taki poziom, że dosłownie z dnia na dzień umysł się poddał. Nastąpiło oczyszczenie. Jednego dnia chciałem popełnić samobójstwo, a następnego wiedziałem, że będę żył i cieszył się życiem niezależnie od tego co przyniesie los. Dobrze opisuje tę przemianę Eckhart Tolle w Potędze teraźniejszości. Potem bywało różnie, ale w końcu znalazłem całkiem niezłą pracą i co bardzo ważne, całkowicie zmieniłem otoczenie. W takim stanie powoli, ale konsekwentnie usuwam z umysłu całe gówno zgromadzone w młodości. Tak, że końcowa uwaga do wszystkich wszystkowiedzących, moralnych autorytetów, cieszcie się, że nie macie pojęcia o czym piszecie.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem co czujesz, rozumiem też po co to napisałeś. To nie jest nic z tego co większość komentujących myśli. Chłopak nie jest leniwy, nie jest upośledzony umysłowo. Przez całe życie był zastraszany, poniżany, wyśmiewany. Ma tak niskie poczucie własnej wartości jak się tylko da, boi się, pomimo iż wie że nikt mu już nie zrobi krzywdy boi się. Marzy tylko o ciszy i spokoju. Tu nie pomoże ani psycholog ani psychiatra dopóki nie zmienią się warunki w jakich przebywa. Warunki te nie zmienią się dopóki on się nie uleczy. kółko się zamyka. Wiem jak to jest bo sama przez to przeszłam. Udało mi się uciec z "domu", zacząć nowe życie. Minęło 7 lat a koszmary z dzieciństwa wciąż mnie ścigają. pomimo iż walczę z tym nie radzę sobie z własnym życiem. teraz już jest lepiej, pomału zaczynam normalnieć. przez 4 lata siedziałam w domu i nic nie robiłam, zbierałam się do kupy. Autorowi potrzeba tego samego - odpoczynku i ukojenia nerwów, nabrania pewności siebie, którą ma tylko pozornie. Niestety ale rodzice mają ogromny wpływ na życie dzieci, dlatego trzeba robić wszystko aby swoim dzieciom życia nie spieprzyć. Tu są rzeczy których nie da się opisać i wyjaśnić tym którzy tego nie doświadczyli, ciągły strach, głównie przed odrzuceniem, bo znowu wszystko nie tak, znowu źle, nie wiadomo o co tym razem się matka doczepi, niby nic a tak wiele. Dom to nie tylko cztery ściany. Żyć też trzeba się nauczyć, zanim się nauczysz kolego trochę upłynie ale wierzę, że Ci się uda, ja jeszcze nie umiem żyć ale się uczę. Nie poddawaj się, rób to co kochasz. Marzenia? zapomnij o nich, musisz odzyskać swoje życie a dopiero później zacznij marzyć inaczej zakopiesz się w to gówno jeszcze bardziej. Najgorsze jak chcesz uciec a nie masz dokąd... Jeśli przydarzy się okazja - choćby najbardziej szalona - nie wahaj się! tylko tak możesz uciec.
OdpowiedzUsuńja chcialabym tylko zauwazyc ze alimenty to pieniadze na zaspokojenie potrzeb dziecka a nie kieszonkowe dla tego dziecka zeby sobie moglo wydawac na bzdury
OdpowiedzUsuńmatka miala prawo zadac zebys pokrywal koszty swojego utrzymania z alimentow - jedzenie nie rosnie w lodowce trzeba je kupic, tak samo czynsz, prad, woda, ubrania
matka miala obowiazek realizowac czesc z tych potrzeb z wlasnych srodkow ale druga czesc realizowal ojciec w postaci alimentow
i w tych potrzebach nie ma samochodu - bo najpierw trzeba bylo realizowac wazniejsze potrzeby niz paliwko do samochodu - zaproponowales kiedys matce ze ja na zakupy tym samochodem zawieziesz zeby nie musiala tachac toreb z zakupami do domu ?
moj ojciec tez placil alimenty do moich rak od kiedy bylam pelnoletnia ale i tak zawsze oddawalam je mamie bo to ona utrzymywala dom w ktorym mieszkalam
jakbym Cie słownikiem przez łeb...pan Kurator nie zredagował tego co na brudno pisałeś...taaak bo w komentarzach to piszesz bez blENdUff...ewidentne upośledzenie
OdpowiedzUsuńZapraszam do dodania swojego bloga, do katalogu blogów, który utworzyłem wczoraj: http://znajdzbloga.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMa to zwiększyć twoja oglądalność!
Może kurator skończy z tymi gniotami w " nadesłane" . Widać od razu napisane przez kretyna, nie stop debila. Zróbmy zrzutkę i kupmy mu nowy samochód z roczną kartą na paliwo, a i jeszcze wynajmijmy mieszkanie dla niego i panny.... Do roboty nierobie, a nie nażekaj na Tuska
OdpowiedzUsuńprzykro mi, ale tym ,,zwalaniem" na sprawdzanie błędów przez kuratora pogrążyłeś się, znowu winny jest ktoś inny, znowu nie ,,ja'', wysyłając teks z błędami tylko ty i wyłącznie ty ponosisz odpowiedzialność za jego poprawność, dokądkolwiek byś nie wysyłał, a to że sobie napisałeś, że prosisz o sprawdzenie błędów niczego nie zmienia, nikt nie będzie odwalał za ciebie roboty
OdpowiedzUsuńdobra, masz ciężko w życiu, ale czego od nasz-zwykłych czytelników oczekujesz? współczucia czy pomocy ? pomoc uzyskałeś w formie konkretnej-co możesz zrobić, aby zmienić swoją sytuacje, krok po kroku
a współczucie? nic nie zmieni w twojej sytuacji, dalej będziesz w miejscu w którym jesteś
Wiesz zawsze się znajdzie ktoś w lepszej i gorszej sytuacji, pracując w Ośrodku Pomocy Społecznej widzę to na co dzień, widzę też dwie grupy ludzi- jednych, którzy chwilowo mają ciężko ale z miesiąca na miesiąc wymagają coraz mniej wsparcia ponieważ radzą sobie lepiej oraz ludzi, którzy całymi pokoleniami tu przyłażą i mają wyjebane bo przecież ,,i tak nie zmienią swojej sytuacji...
Życzę ci, abyś był w tej pierwszej grupie...
Ludzie dajcie chłopakowi spokój....nie wiem ile teraz ma lat, ale może nie dorósł jeszcze do pewnych kwestii, często dzieci z dysfunkcjonalnych rodzin szybciej dorastają psychicznie, a inne wolniej. Nie da się ukryć, że chłopak miał przechlapane w dzieciństwie, nie miał lekko, na pewno zadaje sobie pytanie "dlaczego ja"? Rada dla Ciebie Autorze, nie zadawaj sobie tego pytania, bo jest to pytanie bez odpowiedzi, nikt tego nie wie "dlaczego ja". Niektórzy pisali w komentarzach byś wziął życie w swoje ręce, też tak uważam, ale najpierw myślę, że powinieneś odgrodzić swoje życie od tego co było, co jest i co może być...a to co może być zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, wiem, że ciężko jest nie narzekać na to co nas spotkało, na to jaki los nam ktoś zgotował, ale to Tobie nie pomoże, w tym, by pójść do przodu. Pamiętaj zawsze warto jest marzyć, marzenia pomagają nam nie ześwirować, nawet najbardziej fantazyjne. "Przerób" swoje poprzednie życie, dzieciństwo, które miało pełno negatywów itd ale jak dla mnie miało jeden pozytyw- przynajmniej wiesz jakiego życia nie chcesz dla swoich dzieci, wiesz jakim nie być ojcem, a jakim być. Doszukuj się pozytywów nawet w najmniejszych pierdołach, które Cię spotykają w ciągu dnia i staraj się myśleć pozytywnie, a zobaczysz, że życie wtedy będzie prostsze. Pozdrawiam Cię i mam nadzieję, że za jakiś czas napiszesz bardziej pozytywny post i udowodnisz sobie i wszystkim tym, którzy w Ciebie nie wierzyli, że potrafisz i Ty też możesz ;). Głowa do góry, było xle, a teraz może być tylko lepiej;)
OdpowiedzUsuńJak się urządza system produkujący roszczeniowych nierobów masowo, to trzeba potem ich znosić i utrzymywać... Autor tego pamiętnika przez całe swoje życie oczekuje na mannę z nieba, a do wszystkich dookoła ma wyłącznie pretensje...
OdpowiedzUsuńI jakąś rację w tym ma. Społeczeństwo zrobiło mu krzywdę, każąc się uczyć, i konkurować na rynku pracy z normalnymi ludźmi. Dawniej by trafił do terminu do jakiegoś szewca, czy krawca, i za miskę żarcia i dach nad głową swoje życie przeżył. A jak by i tam nie potrafił się dostosować, wylądowałby na ulicy, i pies z kulawą nogą by się jego problemami nie przejął.
Przy tym problem tkwi wyłącznie w psychice gościa. On się nastawił na branie, i nikt go nie przekona, że tak być nie powinno.
Z rynku pracy wyklucza go kryzys i płaca minimalna. W takich warunkach najpierw na bruk lecą wszelkiego rodzaju niedostosowani. Wielu osobom z intelektem na pograniczu normy i upośledzenia udaje się mimo wszystko funkcjonować w społeczeństwie normalnie. Ten woli narzekać na Tuska...
Odrzucił matkę, bo czegoś od niego wymagała, ojca akceptuje częściowo, bo na nim może żerować.
Tak samo i tutaj - on nie przyjmie żadnej krytyki, oczekuje tylko głaskania po główce i utwierdzania go w przekonaniu, jaki to on biedny i pokrzywdzony.
I raczej tego nikt ani nic nie naprawi.
Qba
Qba, tak coś czuję, że ratki jeszcze dajesz radę spłacać. Ale nic nie trwa wiecznie...Ja sobie przysięgłam, na świadka biorąc burzę z piorunami, że jeśli ktoś kto myśli tak, jak Ty póki czuje się mocny, a skamle o pomoc, jak mu się noga powinie, przyjdzie do mnie i poprosi o glonek chleba, to każę mu wyp*ć, a jak będzie namolny - wzywam policję. A już niedługo,niedługo wy miastowi będziecie po wsiach chodzić i żebrać o buraka, Ten system się zawali prędzej, niż później, bo nie ma prawa działać, co jest oczywiste dla każdej średnio inteligentnej małpy. Chyba nawet tzw. ekonomiści zaczynają kumać, że coś nie halo.
UsuńNie pożyczam, bo pożycza i wydaje się cudze, a potem oddawać trzeba cięzko zapracowane własne. W drugą stronę też nie, bo nie lubię tracić przyjaciół, wrogom zaś nie pożyczam z zasady.
UsuńMam i ja parę hektarów - w razie czego wyżywią.
Qba
Nie wiem na co ten młodzian liczy. Na współczucie, zrzutkę, wytarcie noska, oczków i poklepanie po główce?
OdpowiedzUsuńWielu z nas miało pod górkę, wielu jest ciężko i choć staram się chłopaka zrozumieć, to roszczeniowa postawa jak i obarczanie odpowiedzialnością za niepowodzenia i błędy, te ortograficzne też wszystkich na około sprawia, że chłopak nie budzi mojej sympatii.
Życie nauczyło mnie jednego : umiesz liczyć, licz na siebie. Autor zamieszczonego posta też powinien o tym pamiętać, bo reszta ludzkości ma swoje, problemy, rodziny, życie i nie koniecznie chce cudze garby nosić.
Cudze garby, panno Anno? Nie. On i wielu takich jak on niesie TWÓJ garb. Z kasy ze sprzedaży alkoholu, z kasy za alkohol dostępny całą dobę na każdej stacji benzynowej, bo na tym się najlepiej zarabia, są finansowane wasze/twoje przyjemności. Czy jesteś samotna, panno Anno, że twierdzisz, że ty liczysz tylko na siebie? Nie masz rodziny, męża, chłopaka, znajomych? Nie.Gdyby tak było, nigdy byś tego nie napisała. To Ty żerujesz na innych. Szukasz pracy - łapiesz telefon i dzwonisz do Iksińskiego, bo on może coś załatwić. Chcesz studiować/wyjechać do pracy/na wakacje/podnieśćkwalifikacje - łapiesz za telefon i dzwonisz po rodzinie, żeby pożyczyli Ci kasy. Nie tylko, że nie budzisz mojej sympatii - budzisz we mnie antypatię. Bardzo dobrze, że Kurator wpuścił tekst bez korekty - te błędy sprawiają, że niemal słyszę głos tego młodego. Korekta zniszczyłaby autentyzm. Twoje i nie tylko Twoje oczekiwania, że chłopak chciał by mu poprawiono tekst, są przekomiczne: a niby jak ma poprawić tekst, jeśli nawet nie wie,co źle pisze, bo nikt mu tego nigdy nie wskazał, tylko go opierdalano - nie umiesz czytać, czy jak? Wyraźnie to napisał. Jest dla mnie oczywiste, dlaczego tak Cię oburza prośba chłopaka o poprawki: bo Tobie by się NIE CHCIAŁO. Trzeba przecież pazurki sobie zrobić, makijaże i inne pierdaże. Jak jesteś taka ę i ą i hej do przodu, to na pewno czytałaś "Wehikuł czasu". Przypomnij sobie, Elojko, jak się kończy pogarda dla Morloków - których sami stworzyliście.
UsuńTo co proponujesz? Masową sterylizację alkoholików? A może w centrum każdej miejscowości zrobić wygrodzone i pilnowane miejsce, gdzie będzie stała cysterna ze spirytusem i tona heroiny na półce, i kto chce, niech się tam zaćpa i zachla na śmierć - straż wypuści tylko trzeźwego i czystego?
UsuńQba
Owszem, byłabym za sterylizacją, ale to nie przejdzie. Ale jest kilka prostszych rozwiązań;
Usuń1. Nigdy nie pij przy dzieciach i nie pozwalaj innym, żeby pili
2. Nie częstuj wódką
3. Nie polewaj, jak widzisz, że ktoś ma dosyć. Nie ma "na drugą nóżkę, bo kto z nami nie wypije itd"
4. Pilnuj swojego dzieciaka, żeby alkohol traktował jak dodatek do życia, a nie życie samo.
5. Nie szantażuj - ze mną się nie napijesz?
6. Nie zaczynaj od : "no to piwko?" jak ktoś do Ciebie przychodzi.
Proste?
A jeśli nie proste - to tak jak napisałam Ci w oście wyżej przed chwilą - niech konsekwencje ponoszą ci, co chlali z alkoholikiem i ci, co sprzedawali ledwie stojącemu na nogach wódkę. Weźcie sobie do domu pijaczków, przytulcie, pogłaszczcie po główkach, skoro ich tak kochacie i dajecie przyzwolenie na picie, (a te stada mamusiek z browcem w grabie, co nie budzą niczyjego zdziwienia, najwyżej wyrozumiały uśmiech, to pies?) ale od dzieci, które - pokaleczone, pokancerowane psychicznie, zastraszone i niezaradne, bo jedyne, co potrafią, to chować się w mysią dziurę, żeby nie oberwać, lecz mimo wszystko próbują żyć inaczej - łapy precz!
Anonimowa z 15.26
UsuńNie piszę, żeby budzić czyjąkolwiek sympatię. Każdy ma prawo do wyrażania własnych opinii. Ty też. I dlatego nie zmierzam polemizować i bawić się w odbijaniu piłeczki na ataki ad persona, bo to nie ping pong. I nie o to chodzi. Każdy z nas dobiera rzeczywistość w inny sposób, stąd tyle rożnych opinii. Relatywizm w odbiorze dotyczy też autora posta, który można by zamknąć w słowach "bo ja taki biedny jestem". Owszem jest, ale na własne życzenie. Użalanie się nigdy jeszcze nikomu nie przyniosło poprawy życiowej, bo działa jak samospełniająca się przepowiednia. Nikt nie zmieni naszej kiepskiej rzeczywistość w bajkową, jedynie mi sami. Istnieje jednak jeden warunek, trzeb chcieć i przestać się mazać. Tymczasem autor prezentuje postawę pasywnej ofiary własnej rzeczywistość, nic więc dziwnego, że znajduje w niej i kata.
Co do korekty tekstu, to dysleksja dysekcją, ale istnieje coś takiego jak edytor tekstu. Ani to trudne, ani żmudne, za to efekty wymierne, bo i szacunek dla własnej pracy i czasu, jaki cudzych oczu i czasu włożonego w czytanie (niektórym jak widać z opinii cierpliwości brakło ) został by zachowany.
Z postem z godziny 17;45 zgadzam się w całej rozciągłości.
Jeszcze mała dygresja morlokowa. Nic nie jest czarne białe. Każdy z nas ma coś z morloka jak i eloja. Rewers i awers, to ciągle ta sama moneta.
Pozdrawiam
Jest biedny na własne życzenie....Jasne, poprosił Bozię o tatę pijaka i niezbyt zaradną matkę, która też ma swoją historię, no i dobra Bozia życzenie spełniła. Co do edytora: dość się naoglądałam tekstów "poprawionych" przez edytor i może lepiej, że z niego nie korzystał.Może nie umie - nie przyszło Ci to do głowy? Nie musi być przebiegły w Wordzie. Chłopakowi zresztą nie chodziło tylko o poprawę błędów, ale i o przeredagowanie. I nie lenistwo jest tu przypuszczalnie przyczyną, ale brak wiary w to, że potrafi zrobić to dobrze i tu jest jego największy problem. W każdej dziedzinie. A że lenie zajęte swoimi sprawami wolą to uważać za lenistwo, zamiast pomyśleć chwilę nad jego sytuacją, to ich problem. Dostaną prędzej czy później to samo od innego, ważniejszego od nich lenia. Co do Elojów i Morloków - masz rację. Jeszcze jeden problem - zależy, który jest silniejszy. Nie ma symetrii - jak w monecie.
UsuńJak napisałam wyżej nie lubię ping ponga. Marna prowokacja. Proszę czytać ze zrozumieniem. To nierudne, podobnie jak word.
Usuńsorry ale tu nie chodzi o to czy umie czy nie umie, ale o jego zarzuty z cyklu że autorowi bloga się,,nie chciało" i prtensje
Usuńi znowu ta rozszczeniowa postawa...
Dodam jeszcze,że postawa usprawiedliwiająca brak umiejętności posługiwania się wordem, jak nieumiejętność kreowania własnej rzeczywistości - nikt za niego jego własnego życia nie zmieni i nie przeżyje - z całą pewnością nie podnosi jego pewności siebie.
UsuńA symetria jest tam gdzie, nie ma miejsca na polaryzację.
To nie ping-pong. Ping-pong wymaga interakcji. To odbijanie piłki od ściany. Od ściany Twojego bezpiecznego, uporządkowanego świata, która Cię oddziela od życia. Przeczytaj może motto tego bloga. Ze zrozumieniem.
UsuńPapatki
Do Anonimowego,który napisał:
Usuń"sorry ale tu nie chodzi o to czy umie czy nie umie, ale o jego zarzuty z cyklu że autorowi bloga się,,nie chciało" i prtensje".
Po pierwsze, nie chciało Ci się tych "prtensji" poprawić? Ciężko się czyta tekst z takimi błędami, wiesz? To ja mam Cię poprawiać? Typowo roszczeniowa postawa :P
Po drugie - to jakiś nowy zarzut, do tej pory było oburzenie, że w ogóle ośmielił się prosić o poprawienie tekstu, teraz już się zmieniło, że jęknął, że Panu Kuratorowi widocznie się nie chciało.
Otóż NIKOMU i NIGDY nie chciało się dla tego chłopaka nic zrobić. Jest do tego przyzwyczajony, chociaż mu przykro. Zrozumie to każdy posiadacz odrobiny empatii. Stawiam dolary przeciw orzechom, że połowa tu piszących rozczulała się nad "Małym Księciem". Tylko coście z tego zrozumieli, snop...ups, chciałam powiedzieć - snobki? Nic. Była modna powiastka to każdy na wyprzódki chwalił się, jaki to on wrażliwy. Tu widać jak na dłoni Waszą wrażliwość. Przepraszam, chyba muszę udać się na stronę, tak mnie ta Wasza wrażliwość dopadła.
Dokładnie to samo chciałem napisać. Głównie najwięcej zrozumienia dla chłopaka mają tu ludzie, którzy sami wywodzą się z rodzin dysfunkcyjnych i udało im się ze swojej traumy jakoś wyrwać. Bo oni rozumieją co on może czuć i nie są tacy szybcy w ocenianiu. Wiedzą że nie trzeba być upośledzonym lub nierozgarniętym życiowo, żeby po prostu w którymś momencie psychicznie się skończyć. Albo można psychicznie się skończyć na samym starcie bo nie zna się niczego innego. Mówicie co chłopak zrobił albo nie zrobił - ale nikt nigdy się tym co on robi tak naprawdę nie interesował. Samodzielne wyrwanie się z takiej sytuacji jest niemożliwe, wiem to po sobie i wielu nam podobnych. A największym dramatem tego chłopaka jest to że nikt nigdy się nad nim nie pochylił. Szkoda mi też autora bloga, który ma w założeniu pokazać "lepszej" części społeczeństwa ten margines życia i pomóc go zrozumieć. A zrozumienia nie ma, bo można się pozachwycać dobrym wpisem i traktować go niczym opowieść o zupełnie innym świecie niczym z jakiejś amazońskiej dżungli. A później i tak oceniać swoją miarą ludzi którzy mieli przejebane już na starcie. Płytka te wasze uwrażliwienie na kłopoty bliźnich.
Usuńi tu jest różnica- że ja w przeciwieństwie do autora nie zarzucam innym osobom, że nie poprawiły za mnie błędu,
Usuńnapisałam ,,prtensji" i to jest tylko mój błąd i za niego mogę przeprosić, nie zwalając winy na nikogo innego...
Anonimowy z 2:25
UsuńDoskonale rozumiem i wiem o czym piszę.. Jestem DDA, oraz byłą żoną nie pijącego alkoholika. To, że wyrzuciłam go z domu paradoksalnie - taki empatyczny kop w dupe :P - uratowało mu życie i pomogło nie zaglądać do kieliszka. Za nim to się stało żyłam w marazmie jak bohater tego posta, potem niemal bez środków do życia - ex narobił długów, bo się hazard i amfa pod drodze pokłoniła - za to skrzydeł dostałam jak cholera, bo wyszłam z klatki, w której tkwiłam na własne życzenie. Stad wiem że można. Wszytko można. Dno osiąga się po to, by nauczyć się pływać. Koła ratunkowe, to jedynie protezy.
Empatia, to również umiejętność mentalnego wytrzaskania po gębie, kiedy potrzeba, a nie gremialne wysmarkiwanie w chusteczkę i współużalnie się. Od tego jeszcze nikomu nie przybyło pewności siebie.
Pozdrawiam.
No to czemu nie poprawiłaś od razu? Bo Ci się nie chciało? Nie masz. słownika/sprawdzacza? To Ci przyślę. To bardzo niemiła cecha charakteru krytykować innych, a pobłażać sobie.
UsuńPowiedziałabym wręcz, że odstręczająca.
Do Anonimowy z 02.25
UsuńPo tej dyskusji zaczynam się cieszyć, że nie pochodzę z tzw. "normalnej" rodziny. Niektórzy z dyskutantów są bardziej gruboskórni niż patole Kuratora, cieszę się, że nie stałam się taka, jak oni. Boschhh, co za nędza! Mam nadzieję, że chłopak od listu ich opinie oleje, że ta dyskusja pozwoli mu rozpoznawać szybko ludzi, których należy się wystrzegać, a najlepiej szybkim kopem pokazać im, gdzie ich miejsce. Ze swoimi wahaniami, zdolnością do autoanalizy i otwartością jest 100 razy więcej wart od każdego z tych pieścidełek.
Do Anna Ul z 09.11
UsuńOK, kupuję Twoją opowieść, tylko coś Ci się pomerdało. Empatyczny kop jak najbardziej należy się tym, co wciągają w otchłań swoich bliskich, jak Twój ex. Problem w tym, że autor listu jest tym, który z tej czarnej dziury próbuje wyjść, a Ty swoim empatycznym kopem posyłasz go tam z powrotem. Ciekawe, czy gdyby wtedy, przed wywaleniem exa ktoś empatycznie Ci doradzał, żebyś zamiast siedzieć i myśleć jak Ci źle wzięła się do jakiejś roboty i zarobiła na działki dla męża albo zrobiła sobie 5 dzieciaków, to Ci depresja minie bo nie będziesz mieć czasu na głupoty, to czy dziś pisałabyś tutaj.
do Anonimowy z 17 kwietnia 2013 09:26
Usuńnie chodzi o robienie błędów, ale o roszczeniowość w stosunku do innych odnośnie sprawdzania za kogoś błędów
autor tekstu wyraźnie w komentarzach miał pretensje do autora blogów o to, że nie sprawdził za niego błędów/nie przeredagował tekstu
ja nie mam do nikogo pretensji, zrobiłam błąd za który przeprosiłam i nie obwiniam innych za niego -tu jest ta różnica
To nie kwestia kupna opowieści. Nie po to została napisana.
UsuńDDA oznacza, że dzieciństwo miałam dość podobne do autora. Nic mi się nie pomerdało, a szkoda bo krócej bym trwała w marazmie domu rodzinnego i małżeństwa.Nikt mnie po pysku dla otrzeźwienia nie wytrzaskał. Sama kopałam się w dupę, byle do przodu :) Studia,dziecko, praca w międzyczasie walka o lepszy byt dla młodego. Każde dziecko alkoholika powinno się tego nauczyć i to szybko.
Tu Anonimowy z 02:25, do Anna Ul,
UsuńWidzisz jako osoba z DDA powinnaś wiedzieć że weszłaś w role typowego Bohatera Rodziny. Sama kopałaś się po dupie, zaciskałaś zęby i tytanicznym wysiłkiem wygrzebywałaś się na wierch. I teraz nie przyjmujesz do wiadomości że niektórzy nie mają tyle siły. Co więcej, większość ludzi takich sił nigdy z siebie nie wykrzesze bo po prostu nie musi. Samej Ci się udało, ok, ale nie możesz tego wymagać od wszystkich. Ty, miałaś się o kogo troszczyć, a ten chłopak co miał? Z jego powieści wyziera wielka samotność, bo jedyni tak naprawdę bliscy mu ludzie to rodzice i zapewne tak samo jak on straumatyzowana dziewczyna. Ja tego tekstu nie odebrałem jako jakiegoś wołania o pomoc, czy wysuwania roszczeń, bardzo jest to chyba zapis myśli i tych ważnych i tych bardziej trywialnych, z którymi za bardzo nie ma się z kim podzielić.
Pozdrawiam,
Karol
Do Anonimowy17 kwietnia 2013 11:44
UsuńCIEBIE prosił o sprawdzenie? Bo nie sądzę, że rozmawiam z Panem Kuratorem, właścicielem bloga, on pisuje pod swoim loginem.
Więc jak nie Ciebie prosił, to o co kaman?
Ty nie jesteś roszczeniowy?
Nigdy nikogo o nic nie prosiłeś? Na pewno? W szkole/na uczelni nigdy się nie ściągało, co? Nigdy nie powiedziałeś "daj odpisać"? Wow, co za ideał...
Wiesz, może nie uwierzysz, bo dziś już tylko są "doradcy" wszelkiej maści, którzy za nic nie odpowiadają, ale dawniej, kiedy funkcjonowali jeszcze inżynierowie, ZAWSZE był ktoś, kto sprawdzał projekt, czasem kilka osób. Po to w nauce był system recenzji, nie jak teraz - żeby więcej znajomków kasę zgarnęło, tylko żeby bzdur nie puścić. Ale fakt, że ten brak "roszczeniowości" już widać - w zawalających się budynkach jak MTK gdzie nikomu nie przyszło do głowy roszczeniowo dać komuś sprawdzić, czy w naszym klimacie tak lekka konstrukcja hali się sprawdzi, w rozpieprzonej stacji "Powiśle" bo nikt nie sprawdził, czy projektant nie popełnił błędu, w zawalających się kamienicach na Targowej, bo projekt wykopu wyraźnie robił praktykant, po którym nikt nie sprawdził. Ja na szczęście mieszkam w domu budowanym metodą roszczeniową, gdzie kilku budowniczych sprawdzało jeden drugiego i wybierali najlepsze rozwiązania. Dlatego ten dom przetrwa wszystkie nowoczesne budynki z dykty i papier-maché. Nieroszczeniowe.
PS do postu z 13.01
UsuńPrzepraszam, oczywiście powinien być rodzaj żeński - "nie prosiłaś, nie powiedziałaś".
Bohater Rodziny - zawsze bawiła mnie taka psychologiczna nowomowa :) To nie bohaterstwo, to konieczność :)
UsuńKarolu, pisząc o synu wiedziałam, że będzie to kontrargument. Ale ten chłopak też ma się o kogo troczyć. Tym kimś jest on sam i jego przyszłość. Troszczyć się choć by z szacunku dla samego siebie, swojej dziewczyny.. To priorytet dla każdego człowieka, bez względu na to czy ma dzieci czy nie. Można być samotnym wśród najbliższych - to niestety częsta przypadłość w obecnych czasach - nie zwalnia to nas jednak od pracy nad własną, lepszą codziennością.
Piszesz, że nie przyjmuję do wiadomość, że niektórzy nie mają na tyle siły, ja widzę to nieco inaczej. Mimo wszytko (bagaż życiowy), a może właśnie dlatego jestem niepoprawną optymistką, która i po paszczy wytrzaska empatycznie ;)i brutalnie, bo wierzy cholera mimo wszytko w człowieka. W tę boską iskrę, dzięki której wiara w cuda nie pozostaje w kwestii mrzonek. W to, że jak się chce to się potrafi :) Może to i trywiał, ale nośny. Przynajmniej w moim jak i kilku co najmniej innych znanych mi przypadkach.
Nietzshe miał rację pisząc, że "kiedy patrzysz w otchłań, ona patrzy na ciebie", bo zawsze warto pamiętać, że można się odwrócić i żyć dalej. Otchłań nie przestanie istnieć, ale my przestaniemy istnieć dla niej.
Pozdrawiam.
Parole, parole, parole...
UsuńMoże jesteś motorniczą albo szewcową, albo los Ci zdarzył popłatny i nie dewaluujący się zawód.
Nie wiem, co potrafi autor listu, mogę pisać za siebie i to jest śmiech na sali, bo wybrałam sobie jako 15-latka zawód, który w świecie zrobił furorę, bez tej branży dziś NIC by nie funkcjonowało, drobny problem - w Polsce zostawiono trzy zakłady na krzyż, wszystkie poza Warszawą, a wyjechać z Warszawy przez szereg lat nie mogłam. Nie mogłam też pojechać za granicę z tych samych względów - nie miał kto zająć się Mamą, która potrzebowała pomocy. Do tego znam płynnie kilka języków obcych tyle, że nie wszystkie są potwierdzone certyfikatami, gdyż...nie, nie to, że mi się nie chciało. Po prostu niektóre certyfikaty można zdobyć dopiero od niedawna, wtedy, gdy był czas na to - bez papierka z jakiejś filologii nie było możliwe przystąpienia do egzaminu państwowego. A ja cóż - jestem tylko inżynierem, w dodatku 50+. Jaką masz dla mnie radę? Udowodnij mi, że wystarczy chcieć, a rzeczywistość w cudowny sposób się ugnie i świat padnie przed Tobą na kolana.
Korepetycji z tych dziedzin, które znam najlepiej nikt nie potrzebuje. W innych - jest już pełna obsada, nie nadrobię kwalifikacji. Jasne, mogę zostać nianią do dziecka, albo sprzątaczką w biurze. Ale nie chcę. Mam chcieć? A dlaczego? Dla Waszej satysfakcji? Że będzie u was sprzątać inżynier? Aż tak to mi na życiu nie zależy, wolę sobie zdechnąć z głodu patrząc w wygwieżdżone niebo.
Motorniczą nie byłam, w moim miasteczku brak tego typu środków transportu. Szewcową w międzyczasie owszem, sprzątaczką też, kucharką, nawet wyprowadzającą pieski państwa doktorstwa czy inżynierostwa - państwo płacili pieski były wysikane wszyscy zadowoleni :) Nie wstydzę się żadnej z tych prac. Były mi potrzebne żeby przetrwać, uczyć się. Teraz mam stałą pracę, wynagrodzenie zabawnie niskie w stosunku do czasu i energii włożonego w wykształcenie, ale nic to. Szukam innego pracodawcy. Cierpliwie bez spiny. Co ma wisieć nie utonie. To jedynie kwestia czasu.
UsuńJesteś inżynierem, ale przede wszystkim człowiekiem. I zupełnie nie rozumiem gdzie tu miejsce na satysfakcję dla zatrudniających inżyniera jako sprzątacza. Mam znajomego, z doktoratem, nie wiem czy to kwestia niezaradności życiowej, czy dewaluującego się zawodu, jest bez pracy, ale jak kolokwialnie twierdzi mógł by gówna w metry układać byle by mu płacili przyzwoicie, by mógł żyć jak człowiek. Czasy takie, że czasem dumę i dyplomy trzeba po kieszeniach chować.
Dorosła jesteś dobrze wiesz, że pewnych rzeczy udowodnić się nie da. Wierzysz w nie lub nie. To zagadnienie indywidualne, ale do nauczenia.I to nie świat padnie Tobą na kolana, to za proste, ale to Ty dasz świtu do zrozumienia, że nie musisz padać na kolana przed nim. Nawet wbrew wszystkiemu :)
Bardzo to romantyczne zdychać z głodu patrząc w rozgwieżdżone niebo niebo, pytanie tylko ile można, wiedząc jak kiszki boleśnie marsza grają. Czułaś kiedyś prawdziwy głód?
Pozdrawiam
A co to jest według Ciebie prawdziwy głód? Jak raz na miesiąc nie zje się obiadu, czy jak się żyje mlekiem i chlebem raz dziennie przez kilka miesięcy? :-) Bo jak to drugie, to owszem, przez jakiś czas czułam. Teraz już nie czuję, uodporniłam się :-)
UsuńAle za to mam cały świat dla siebie, mam wschody i zachody słońca i błogą świadomość, że teraz społeczeństwo może mi najwyżej skoczyć na komin.
Jakbym za 300 zł, jakie zostałyby mi z wypłaty po odliczeniu dojazdu do względnie stabilnej pracy i opłat mogła pozwolić sobie na solidny obiad codziennie zapewniający siłę do ciężkiej pracy fizycznej, plus na paliwo żeby gdzieś się powłóczyć po okolicy w dzień wolny, to może bym skorzystała. Ale tak to wolę moje pół literka mleka z paroma kawałkami chleba i za to mieć internet, gdzie ścibolę jakieś dorywcze pracki, a czasem trafię na ciekawe rozmowy.
O głód pytałam, bo też nie znam tego prawdziwego. Ten drugi o którym piszesz owszem. Wiem natomiast, że wolała bym nie umierać z głodu, nawet patrząc w rozgwieżdżone niebo i nikomu tak potwornego konania nie życzę.
UsuńPodoba mi się tekst o skakaniu na komin:P Mam podobnie. Ja to nazywam wolnością :) Życie nauczyło mnie jak umieć być wolną. I za to w całokształcie doświadczeń tych przyjemnych jak i mniej wesołych jestem mu wdzięczna, bo nie była bym teraz tym kim jestem w sensie mentalnym i emocjonalnym :)
Pozdrawiam
Co za różnica, umierać z głodu, czy na raka. Ból pewnie taki sam, nie wiem, bo na raka jeszcze nie umarłam. Mnie to w sumie zwisa i powiewa, co dalej będzie, tyle że wolność mam ograniczoną odpowiedzialnością za istoty bardziej bezbronne niż ludzkie dzieci (z całym szacunkiem dla ludzkich dzieci). I w sumie jeśli będę dalej walczyć, to tylko dla nich, żeby jak najdłużej mogły tarzać się w słońcu i spać na grzbiecie z łapami do góry. Ostatnio cuś mi ubyło wiary, że się uda -zresztą przez Tuska :-))), trafiłam przypadkiem na blog Kuratora i pocieszyło mnie, że nie jestem urodzonym dziwadłem, tylko koleje losu potrafią człowieka wykoleić, czasem dość perfidnie. Wiesz, gdyby trzecia żona mojego ojca wywaliłaby go na bruk tak, żeby stuknął o dno, może byłoby inaczej. Albo by utonął, albo przestałby pić. Ale on niestety zawsze spadał na cztery łapy, a w zamian ona, o wiele lat od niego młodsza, umarła. Za dużo wisienek, za dużo mamrotów, słabe serce, on z niej zrobił menelkę. Moją Mamę też skutecznie wykończył. Ale on, w przeciwieństwie do autora listu z tego bloga, od razu oznajmiał, że niczego nie zamierza zmieniać, bo pił, pije i pić będzie. Ja nie wiem, baby są głupie, albo...lecą na kasę i niestety niektóre źle na tym wychodzą. Nie dotyczy to mojej Mamy, bo jak się pobrali, to był goły i wesoły. Nocny kowboj, cholera. Takie życie. A propos wolności, miałam iść dzisiaj hektary swoje obrabiać, bo najwyższa pora marchewkę, koperek i te rzeczy posiać :-)
UsuńPozdrawiam Cię, Imienniczko :-)
Oftop powoli robimy ;)
UsuńFakt, rak czy głód oznacza cierpienie. Wszyscy najpewniej by chcieli bezboleśnie i schludnie umierać. Heh. Kolejny temat tabu dla tak wielu...
Nie bez przyczyny napisałam o nauczeniu się wolności, właśnie przez ograniczenia. Zawsze coś nas ogranicza i to co kochamy i czego nie lubimy. Takie życie. Myk polega na tym by mieć tego świadomość, wtedy umie się być wolnym na miarę możliwości i mimo barier. Bo wolność, to stan umysłu.
Z tego co piszesz wysnułam wniosek (być może błędny), że żyjesz na chwilę obecną tak jak ja bym chciała. Dom, własny kawek ogródka, własne warzywa do gara i zwierzyniec obok. Taka mała oaza niezależności systemowej ;) W moim wypadku teraz to niemożliwe, ot ograniczenia hehe. Wiem jednak, że nie będzie tak wiecznie. Młody wyjdzie z domu, będzie wiódł własne, samodzielne życie, spełniał marzenia, lub nie. Wtedy przyjdzie czas na emigracje z wielkiej płyty do miejsca, gdzie las blisko, studnia na podwórku, zapach nagrzanej słońcem ziemi :) Ostatnio podobnie jak Tobie i z podobnego powodu ubywa wiary, ale sobie tłumaczę, ze furda z Tuskiem i całym tym cyrkiem. Moje życie jest tu i teraz i maluje je sobie we własne barwy, teraz i na przyszłość :)
Nie mnie oceniać Twojego tatę, swojego też staram się nie oceniać, choć pił tak, że doprowadził się do choroby psychicznej i pije dalej mimo osiemdziesiątki na karku. Mama kobieta starej daty (wiesz chłop, to chłop byle jaki, byle był) znosi to - nie wiem jak - opiera, bo leje pod siebie i nie tylko, wietrzy mieszkanie, ciąganie za mordę do kąpieli, podstawia obiad pod usmarkany nos i w imię czego? Bo miłości w tym nie ma. Chyba nigdy nie było.Jest współuzależnienie. Ofiara i kat. A i tak nie jestem w stanie pojąć jak można tyle lat pielęgnować własne piekiełko na ziemi. Tacy ludzie jak ci dwaj ojcowie nigdy nie powinni zakładać rodzin. Niech sobie piją ile wlezie. Choć by do lustra, ale bez mieszania w swoje nałogi kobiet i dzieci, które z nimi płodzą. Lub jeśli nie potrafią przestać, niech odchodzą z honorem do dziwki wódki, zanim zniszczą życie swoje i cudze.
Pozdrawiam i bogatej w późniejsze plony obróbki hektarów życzę :)
Ja skończylam studia magisterskie z bdb wiele lat temu, wysyłałam te cv - ok 900, w ciagu paru lat, dwie odpowiedzi. Potem szukałam gdziekolwiek, tez nic. Następnie choroba mnie wykluczyła na jakiś czas z rynku pracy. Teraz od około roku szukam dając prawie codziennie ogłoszenie, odpowiadając na inne ogłoszenia, pracy przy sprzątaniu albo jako opiekunka, i nie daję rady nic znalezc. Na gumtree na kazde ogłoszenie jest ok. 100-200 chętnych w pzypadku sprzatania, na prace biurowe min 500 ofert. Moim problemem jest zupełny brak znajomosci, które w sumie sa podstawa do znalezienia pracy w tym chorym kraju. Smieszą mnie ludzie, którzy nie rozumieją, że czasy sie zmieniają, a o pracy decyduje rynek, który jest zmienną, i to, że oni łatwo znalezli kiedyś tam pracę jako sprzątaczka, nie oznacza, że teraz jest podobnie. Jakiś analfabetyzm ekonomiczny :(
UsuńDo Anna Ul z 19.50
UsuńNo właśnie, offtop i zaraz nas pogonią. Tak, żyję dokładnie tak, jak napisałaś, i sama sobie zazdroszczę :-) Nawet mleko z chlebem smakuje mi lepiej, niż przysmaki w mieście. Zaraz, przysmaki w mieście, jakie przysmaki?? Kebab?? McDonalds?? :-)) To była wariacka decyzja, kompletnie niepoczytalna z wyprowadzką z miasta, a dosłownie parę dni później zmarła ta trzecia żona ojca i powstał problem,co z nim dalej, bo nie dość, że alkoholik, to po kilku udarach. Gdybym została w mieście, miałabym go za chwilę na karku, nie wykręciłabym się od opieki w żaden sposób, i spędziłabym resztę życia na melinie. A tu - no sorry, ale tu drogi nie ma i nawet karetka nie dojedzie. I tatuś tu się nie kwapił mieszkać, bo nie miałby kumpli do picia. To, i jego wysoka emerytura mnie uratowały przed najgorszym. Wiesz, może niektóre kobiety mają jakieś poczucie misji, że to "co Bóg złączył, na dobre i na złe itd". Parę lat temu czytałam artykuł o dziewczynie, która natychmiast po ślubie zorientowała się, że jej luby chleje. Już nie pije, a chleje. Do ślubu się ukrywał. I cóż - w pierwszej chwili chciała dać w długą, ale potem właśnie pomyślała, że "i w złym cię nie opuszczę", no i machnęła z nim trójkę dzieci, które latami pomagały jej tatusia rozebrać i zawlec do łóżka. Opowiadała z dumą o tym, jak to wszyscy walczyli, żeby tatuś przestał pić, a mnie w miarę czytania ogarniało coraz większe przerażenie. Oczywiście dzieciom nie wolno było mówić nikomu o sytuacji w domu, ich rodzina jest przecież porządna, a tatuś jak jest trzeźwy, to do rany tylko go przyłożyć i sama się zagoi. Chore, po prostu chore to. Współczuję Ci sytuacji rodzinnej, to katastrofa, dobrze, że wywaliłaś małżonka, jeśli szedł tą samą drogą. Dobrze, że umiesz cieszyć się wolnością, ale trochę z zazdrością to piszę, bo - ech, dlaczego moja Mama nie umiała? Moja Mama w końcu rzuciła nas - mnie i ojca, on wtedy jeszcze się hamował, mnie to rzuciła trochę przez pomyłkę, potem byłyśmy w bardzo bliskim związku, choć bardzo trudnym i przez to nigdzie nie mogłam wyjechać poza Warszawę. Mama nie umiała uwolnić się od traumy swojego małżeństwa, a do tego nałożyły się wojenne przeżycia, ja dopiero po Jej śmierci wyjechałam z miasta i tak mi okropnie żal, że nie możemy być tu razem. Też mnie to dołuje i nie potrafię się cieszyć tym, co mam tak, jakbym chciała. Może podbiorę Ci trochę Twojej pozytywnej energii :-)
Pozdrawiam!
Jak nas szanowny Kurator pogoni, trudno ;)
UsuńWariackie decyzje są z reguły najlepsze. Bo nie ma w nich rozsądku, za to jest intuicja. Jak jej nie słuchałam, rozkładałam zagadnienia na setne i dziesiąte, to jak przysłowiowy Zabłocki na mydle kończyłam ;) Teraz nauczyłam się nie szukać mózgu w dupie, a zwyczajnie intuicji słuchać :) Dotychczas nigdy nie pożałowałam.
Takich kobiet jak ta, o której piszesz jest dużo. Zbyt dużo. I ta hipokryzja, zamianie pod dywan.Since pod makijażem. Wypucowane dzieci i mama z przyklejonymi odświętnie uśmiechami, bo tym że tatuś pije się ni mów, bo wstyd. Szkoda ze tatusiowi nie wstyd. Oni nigdy wstydu nie maja. Już się przyzwyczaiłam do tego, że ludzie oszukując dajmy na to sąsiadów, naprawdę oszukują samych siebie. Już nie bierze mnie na spaw ;)
Po rozwodzie z exem (on też DDA), zagadnęła mnie sąsiadka, że po co, że taki dobry chłop był,a ze pił to dobiazg. Każdy pije. A teraz sama będę, bez chłopa. Według niej nie lzia. Ja jej na to, żeby w takim razie wzięła go sobie, bo taki piękny i dobry. W ramki oprawiła. Ehhh
Najfajniejsze w tej historii jest, że on nie pije już dobre kilka lat, znalazł nową kobietę, pomaga wychowywać jej dzieci, a własny syn nie musi się go wstydzić. Najwyraźniej oboje byliśmy sobie potrzebni na pewnym etapie życia, żeby się czegoś w bólach nauczyć. Żyć normalnie. I rozmawiać normalnie, jak ludzie rozmawiają.
Nie lobię współczucia ;), ale dziękuję za nie :) Staram się wspierać mamę psychicznie, ojca zdarza mi się obrugać solidnie. Stary i głupi - tacy się nie zmieniają. Mamy - choć nie rozumiem jej postępowania - żal mi okrutnie. Jest stara, (byłam bardzo późnym dzieckiem ) schorowana. Na myśl, że kiedyś jej (wiem to nieuniknione) zabraknie czuję kamień w brzuchu i złość na ojca, że do tego tak starannie rękę przykłada. I też mi żal, że nie potrafię mamie jakoś tej reszty życia , która jej została upiększyć.
Wiesz tego hura optymizmu czasem sama sobie zazdroszczę ;), czasem uważam, że to z gruntu głupie i naiwne gdy mi gorzej, gdy widzę jak człowiek człowieka traktuje, mąż żonę, pracodawca pracownika. Czasem mam wrażenie, że ja nienormalna jestem, bo taki standard, że człek człekowi wilkiem. Że mamona, nie dobroć, troska, szacunek do siebie i innych jest motywem przewodnim i clou życia, że jeden opływa w dostatki, drugi ledwo na opłaty i chleb codzienny wyciągnie, czasem nawet nie. I mi się robi pod górkę. Na chwilę, bo sobie tłumaczę, że jako jednostka wpływ mam na całakoształt marny. Nie zmienię ich świata, mogę jedynie swój kolorować. I maluje ile wlezie swój i najbliższych, żeby i oni i ja nie zapomnieli jak umieć cieszyć się życiem. Mimo wszytko.
Energia, ta pozytywna jest wszędzie. Nie musisz nic podbierać, bo masz ją w sobie :) Każdy ma, choć wielu zapomina :)
Pozdrawiam :) i uciekam do arbaitu ;/
Współczuję i trzymam kciuki, żebyś wyszedł na prostą i odciął się od przeszłości, bo tylko to pozwoli normalnie funkcjonować.
OdpowiedzUsuńChłopak po prostu potrzebuje rodziców - bo nigdy ich nie miał. Ojciec nieodpowiedzialny, matka pracowita, ale straumatyzowana, sama nie bardzo sobie umie poradzić z nastoletnim synem - mam wrażenie, że bała się, że chłopak wpadnie w złe towarzystwo i powtórzy losy ojca, stąd te wszystkie nerwy i zabiegi.
OdpowiedzUsuńJest takie coś, jak asystent rodziny i zdaje się, że tego tutaj trzeba. Taki asystent uczy sobie ułożyć życie tym, co nie bardzo potrafią. Może pan kurator wie, jak załatwić taką pomoc.
Dobry psycholog też nie od rzeczy. Żeby wyjść na samodzielność, trzeba wiedzieć jak. Żeby przestawić się z życia biernego na czynne, żeby zepchnąć żal do przeszłości i zająć się przyszłością, też trzeba wiedzieć jak.
Przydał by mi sie taki asystent rodziny
UsuńO ile mi wiadomo, możesz poszukać przydziału w Gminnym Ośrodku Opieki Społecznej. Nie wiem, czy mają asystentów w twoim miejscu zamieszkania, no i pewnie pierwszeństwo mają rodziny z nieletnimi dziećmi, ale nie zniechęcaj się za pierwszym razem, tylko o wszystko pytaj. Jak nie wyjdzie z asystentem, dopytuj o inne rodzaje pomocy, kursy, szkolenia, doradcę zawodowego? Jeśli się będziesz czuł głupio, że o tyle pytasz, nie przejmuj się, kto się dużo dopytuje, ten dużo wie.
UsuńJeśli samochód nie jest ci na razie potrzebny do pracy, zrezygnuj z niego. Rozumiem, że to oznaka statusu, ale lepszą oznaką samodzielności będzie jeśli cię będzie stać na wynajęcie własnego pokoju. Też nie mam samochodu i jakoś żyję, wielu ludzi nie ma, a całkiem dobrze zarabiają.
No i to tyle, przeszłość masz zafajdaną, ale wygadałeś się, to może i przyszłość będzie łatwiej ułożyć.
Ten świat nie jest taki zły, miałeś tylko dużego pecha. Ale pech kiedyś się kończy, tylko samemu trzeba się ruszyć. Nic samo do człowieka nie przyjdzie. A politycy jak byli głupi tak będą, samemu trzeba być mądrym. I uwierz mi, każdy jak zajrzy w siebie, to swój rozum ma.
Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych kontra dzieci z rodzin funkcjonujacych prawidłowo. Batelka. Każdy ma swoje racje. Tam rzyg, tam plwocina, a tam słodzik i ocieranie łzy i noska.
OdpowiedzUsuńTylko co to wszystko da temu chłopakowi?
Myślicie, że to mu w jakikolwiek sposób pomaga?
Obrzydliwe jest publiczne komentowanie czyjegoś życia. Obrzydliwe jest pozwalanie na to.
Jasne, niech się kisi we własnym sosie, najwyżej zdechnie i będzie spokój. Widzisz, do mnie też tak podchodzono "ale po co ty o tych brudach, my nie chcemy tego słuchać, to Twoja sprawa".I musiałam się ze wszystkim bujać sama. No cóż, osoba która mi to powiedziała zmarła w bardzo nieprzyjemny sposób, nomen omen we własnych ekskrementach, może coś w tym jest...
UsuńAle nie chodzi o to, że nie słuchać, nie pomagać, że mnie to nie interesuje. Skąd ten wniosek?
UsuńChodzi o miejsce i sposób.
Wysłuchuje systematycznie takich historii i ta bardzo mnie porusza.
Ale tutaj nikt chłopakowi nie pomoże.
Również Ty.
Że niby pomoże mu psycholog, MOPS, albo inny PUP? Kpisz chyba. Skończył 18 lat, jego problem.
UsuńGdyby tu byli ludzie, a nie neptki, to prędzej tu znalazłby pomoc - ktoś na kogoś, kto zna kogoś, kto zna kogoś, kto potrzebuje pracownika. W normalnych społeczeństwach jakoś tak to działa. Ale nie tu i nie teraz. A nuż okazałby się dobry i jakiemuś pociotkowi by zagroził? Nieeee, lepiej konkurencję wyeliminować na starcie. To potem nie chlipać, że jakiś Breivik postrzelał sobie do ludzików jak do rzutków, alb inny pół kina wymordował. Nie każdy jest łagodny i zahukany, jak autor listu. Co cię nie zabije, to cię wzmocni i tak to naprawdę działa. Hodujecie własną zgubę - i jakoś mi was nie żal.
Tia... Ktoś mu poda rękę, i w podzięce doczeka podpalenia chałupy...
UsuńCo za bzdura. Czemu miałbym komus hate podpalic kto mi pomógł?? Po pierwsze nie jestem piromanem od dziecka a po drugie nie jestem kryminalista
UsuńPomagający ma prawo stawiać żądania, i oczekiwać ich spełnienia. A ty miewasz kłopoty z realizacją, i potrafisz je artykułować zapałkami.
UsuńPomaga się tym, co sobie potrafią pomagać. Ty potrafisz tylko narzekać.
Do Anonimowy17 kwietnia 2013 11:32
UsuńŻe niby Ty jesteś pomagający?
Podałeś mu maila?
Jeśli nie, to buzia w kubeł i nie wcieraj się w nie swoje sprawy.
Ciotka Rozalinda
Smutne... Cóż...? "Biegnij Forest!"
OdpowiedzUsuńeutanazja
OdpowiedzUsuńŁatwo jest komuś mówić że chłopak się nad sobą użala jak sie nie przeżyło tego co on... ;/
OdpowiedzUsuńLudzie opanujcie się.. jak ktoś ma nerwicę, depresję i tak wyniszczoną psychikę ciężko mu sobie poradzić samemu, niestety nikt mu nie pomógł.
Chłopak nie miał wzorców dobrych do naśladowania więc nie wie, że można żyć inaczej.
Jeśli się nie wyprowadzi z domu i razem z dziewczyną nie poszukają pracy i mieszkania to nigdy nie będą żyć normalnie.
Wam w większości to jest sobie nawet ciężko wyobrazić takie sytuacje. Życie z takimi ,,rodzicami'' naprawdę może doprowadzić człowieka do śmierci nie tylko fizycznej ale i psychicznej.
Dziewczyna z patologi.
Skoro musisz się prosić o jedzenie i dach nad głową, to czemu nie sprzedasz tego auta i nie wynajmiesz czegoś na spółkę? Za 550 zł da się od biedy wyżyć - wiem o czym mówię. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńAutorze, bez zbednej polemiki, nie wiem czy bede Ci w stanie pomoc w jakis szczegolny sposob, ale na pewnie chetnie poswiece Ci troche czasu i powymieniam sie z Toba e-mailami.
OdpowiedzUsuńXhutrhall@gmail.com
Pozdrawiam !
Nie wiem po co rozwodzic sie w komentarzach nt autora tego meila, skoro ewidentnie widac ze mamy doczynienia z trolem...
OdpowiedzUsuńNa marginesie zapisków 'na marginesie życia':
OdpowiedzUsuńOd paru lat pracuję w rejonowym gimnazjum w dużym mieście. Niby wszystkie dzieci nasze są... ale niektóre chyba mają jakiegoś gorszego patrona i od razu od urodzenia przeje.... w życiu. Sama w młodości przechodziłam okres buntu wobec własnych rodziców, a teraz widzę jak normalne życie miałam i jestem im za to wdzięczna...
DO WSZYSTKICH, CO SIĘ CZEPIAJĄ O "ROSZCZENIOWOŚĆ" AUTORA LISTU:
OdpowiedzUsuńKorzystacie z Wikipedii? Z darmowych źródeł w Necie? Z Chomika? Nikt niczego nigdy nie spiratował na własne potrzeby zamiast kupić?
To buzie na kłódkę, roszczeniowcy!
Ciotka Rozalinda
Toć zaproś do siebie tę parkę gołąbków, przygarnij, karm i odziewaj. Być może nie wygonią cię nawet z własnego domu, jak ci się mozliwości skończą...
UsuńDo Anonimowy17 kwietnia 2013 14:36
UsuńPomiędzy wzięciem na siebie pełnej opieki nad obcymi ludźmi a protestem przeciwko brutalnemu flekowaniu człowieka, który znalazł się nie ze swojej winy w parszywej sytuacji jest subtelna różnica. Obdarowanie kogoś minimalną akceptacją jeszcze na nikogo nie sprowadziło nieszczęścia. Nie mam pojęcia, dlaczego większość dyskutantów tak się boi tego chłopaka. Aż pcha mi się nachalnie przed oczy ten obraz Boscha, gdzie tłum ludzi obciąga rozpaczliwie suknie, spod których i tak wyłażą różne paskudne stwory (tak naprawdę to Bosch namalował zwierzęta, ale one są symbolami różnych aspektów podłości ludzkiej). I to obciąganie kiecek bardzo dobrze daje się tutaj zauważyć - każdy z atakujących chłopaka (nieważne, czy on jest prawdziwy, czy nie, czy jest choć w połowie tak chętny do pracy i do zmiany życia, jak pisze) ma coś w szafie, którą próbuje kolanem domknąć. Swoim podejściem więcej mówią Ci ludzie o sobie, niż o chłopaku, od którego dyskusja się zaczęła.
Patologiczna rodzina,zniszczone przez tę rodzinę życie.A jednocześnie ogromnie roszczeniowa postawa wobec otoczenia,spychologia-wszystko co złe to oni,to przez nich,oni powinni mi dać,pomóc,akceptować,chwalić i nagradzać.Należałoby koniecznie wysłuchać drugiej strony a przynajmniej matki żeby móc oceniać.Nagle zaczęła na synka wrzeszczeć?Bez powodu?Nie pije,nie pali,nie ćpa?Czy to prawda?Umiem gotować ale chyba zbyt wyszukanie bo ojciec nie sponsoruje produktów i nie umiem gotować wcale ale byle czego nie zjem?Biedaczek niedożywiony ale wymagania posiada.Grubymi nićmi to sprawozdanie z życia szyte.Należałoby się(przed wydawaniem opinii)dokładniej poorientować w sytuacji bo dziwnym trafem autor tej biografii sobie nie ma zupełnie nic do zarzucenia.Żadnej refleksji tylko oskarżenia wobec całego świata.Chyba że ze względu na jakieś dysfunkcje autor nie jest w stanie racjonalnie spojrzeć na swoje życie.Popieram przedmówcę:brać tę parkę do swojego domku i już na wejściu słuchać zażaleń.Wtedy autor osiągnie swój cel a nawet go podwoi bo załóżmy,że ktoś mu pomoże to zostanie na jakimś publikatorze opisany jako ten,który czegoś wymagał,zakazywał,spodziewał się jakiś rezultatów w wyniku udzielonego wsparcia.i jeszcze jedno:czy był odzew na propozycję pomocy przy napisaniu CV?Czy zainteresowany skorzystał?
OdpowiedzUsuńZainteresowany napisał, że razem z dziewczyną przygotowali ładne CV i rozesłali do 20 firm. Co do reszty - każdy widzi to, co chce widzieć. Autor listu pisze: "Jak bym chociaż znalazł prace to było by lepiej. Bo do mazen w biznes to straciłem ambicje. Jestem zbyt słaby zeby w tym se porradzic. Niejestem gotowy na to by utrzymac sie samemu. Wyzywic siebie i swoja dziewczyne, Opłacic rachunków. Nawet jak bym pracował 12 godzin i znalazł ta prace to by sie nie dało przez Tuska."
UsuńPomijając Tuska, choć tu mu też przyznam rację zważywszy płacę minimalną i "elastyczność zatrudnienia", to ja widzę, że autor zdaje sobie sprawę ze swoich niedostatków i zarzut braku refleksji nad sobą upada - on nie prosi o żadną pomoc, on po pierwsze chce się wygadać, po drugie - jeśli czegoś oczekuje, to może podpowiedzi, czy są jakieś możliwości, których on sam nie dostrzega. Przykre, że dyskutanci nie mają najmniejszej chęci, żeby bezinteresownie podzielić się z nim swoją wiedzą np. o jakichś możliwościach znalezienia taniego mieszkania (nie wiem, czy jeszcze ludzie wyjeżdżający za granicę zostawiają mieszkanie pod opieką wynajmującego tylko za czynsz, kiedyś można było takie okazje trafić). Napisał, że wystarczy, że ktoś zechce z nim pogadać. No to kilka osób podało mu maila. O nic więcej nie prosił. Ło matko, a może on może chałupę spalić komuś przez maila?????
Po przeczytaniu tego "opowiadania", a przeczytałem tego bloga od deski do deski stwierdzam drogi autorze, że Tobie się po prostu nie chce... Oczekujesz, że ktoś Ci da wszystko na tacy, za darmo za nic... Tu się nie opłaca, tu mi się nie chce, tu nie spróbuję, a tu wina Tuska, no bez jaj... Ja żyję w tym samym kraju co Ty i jakoś pracę mam, bez znajomości, od 4 lat w jednej firmie, można? Można. Wystarczy chcieć. Marudzisz, że nie masz kasy, to po co Ci auto? Nóg nie masz? Jesteś schorowany? "Chodziłem głodny, ale miałem furę", no świetnie jak widać różne ludzie mają potrzeby, ja tam bym wolał jeść niż się wozić autem, ale co kto lubi...
OdpowiedzUsuńMasz mega roszczeniową postawę do świata i tu jest Twój problem i jak tego nie zmienisz to będziesz miał dopiero problem... A na pewno nie polepszysz swojego żywota...
Do Anonimowy17 kwietnia 2013 15:36
OdpowiedzUsuńŁo matko, znowu to samo, czy to jedna osoba pisze, czy spod jakiejś sztancy ci dyskutanci wychodzą??
Do Anonimowy 17 kwietnia 2013,15.38:przez maila raczej nie spali chatki ale zamiast doradzać proszę popytać znajomych o to,kto z nich,po przeczytaniu Życiorysu zechciałby zostawić swoje mieszkanie autorowi?A może piszący tę poradę osobiście,w przypadku wyjazdu,zechciałby udostępnić swoje lokum?No,proszę,szczerze!Autor chce porozmawiać-no to porozmawiał:osobie odnoszącej się do nieumiejętności gotowania,odpowiada:umiem gotować ale...Rozmowa jak z dupą w nocy.Szkoda czasu.Podejrzewam,że dyskusja tocząca się tutaj mile łechce narcystyczne ego autora ale,podejrzewam,że nie potrwa to długo.
OdpowiedzUsuńOpowieść jet niespójna i nielogiczna, ale to nic dziwnego. Chłopak żyje w urojonym świecie, wszyscy dookooła go tylko chcą krzywdzić, a on jest niewinny jak lelija... Internet nie jest miejscem, w jakim się szuka pomocy w takich przypadkach. W domu źle, to się go opuszcza, i zaczyna życie na własną rękę. I to do świata się trzeba dostosować, bo on się do urojeń na pewno nie dostosuje.
UsuńQba
Odpowiadam: jeśli ktoś ma wysoko ubezpieczone mieszkanie, to czemu nie :-) "Porządni" lokatorzy tak potrafią zdewastować, że czasem pożar byłby lepszy. Jak miałam 18 lat, też przypalałam wodę na herbatę, ale nie o to chodzi. Po sobie wiem, jak bardzo mogą mylić pozory. I wolę zachować ostrożność w ocenach, tym bardziej, że chłopak nie pisał do nas tylko do Autora bloga, a dopiero ten zdecydował się (mniemam, iż za zgodą chłopaka) list opublikować. Dwa - czy za bezradność należy wsadzać do więzienia? Czy to zbrodnia? Czy raczej pokierować z wygodnego fotela, jak jeden z nielicznych chętnych do podania ręki chłopakowi,który mu wskazał, jak się zabrać za poszukiwanie asystenta społecznego. Skorzysta chłopak, albo i nie skorzysta, ale co to kosztowało podzielić się swoją wiedzą?.Na tej zasadzie nikt nie powinien Ci wskazać ulicy, której szukasz w obcym mieście, tylko powiedzieć pytającemu "szukaj se pan sam, roszczeniowy Pan jesteś". Może takie miał warunki, że nie nauczył się samodzielności, to co - taki ma zostać, bo to jego problem? Stanie się wspólnym problemem, jak pójdzie w bandyterkę i podpalanie, myślisz, że da się go ot, tak: pstryk i znikł? Teraz nawet nie prosi, tylko opowiada swoją historię, napisał zresztą o co: żeby się wyżalić, to zakazane? Psuje powietrze w salonie? Kogoś molestuje? Łapę po jałmużnę wyciąga? A wszyscy reagują na niego jak ten zając, co od lisicy patelnię chciał pożyczyć. On nieśmiało zapytał, czy ktoś z nim pogada na mailu. Tu są dorośli ludzie, po przejściach, krzywdy sobie zrobić nie dadzą. Więc o co kaman? Jakoś Kurator nie wyraził oburzenia, że młody śmiał go prosić o poprawki, nie miał czasu albo i celowo tak puścił, jak było zaznaczając, że młody przeprasza za błędy. A tu wielki huczek - nagle tysiąc Miodków się zleciało na forum.
OdpowiedzUsuńTu mi się wyklarowało: są tu ludzie, którzy dostali po dupie. i jedni myślą "ja dostałem, to niech i on dostanie". A inni: "ja dostałem i takiego losu nikomu nie życzę, bo mi od tego ani na jotę nie będzie lepiej. A może kiedyś, jak będę w potrzebie, to spotkam życzliwego człowieka, który coś doradzi". Bo zgodzisz się, że ten, kto np. odmawia jakiejkolwiek pomocy innemu a potem przyłazi wyjąc "poooooooomóż....ja wiem, że miałam cię w dupie, bo byłam zajęta swoimi sprawami, wiem, że to było brzydko z mojej strony, ale teraz cię potrzebuuuuję. Wybaaaaczysz mi? Prooooszę, wyyyyybacz!" to po prostu zwykła szujeczka. Scenka z niedawnych moich doświadczeń żywcem wyjęta, bez przerysowań. Oczywiście taką osobę pogoniłam.
Do 18.27-nowa opowieść się kroi?Pomocy nikomu nie odmawiam ale do nędzy,muszę wierzyć,że coś,jakiś efekt to moje pomaganie przyniesie!A tu?Rzygać się chce jak się czyta opowieść tego narcystycznego "biedaczka"!To samo z mieszkaniem:wynajmując nie mam pewności komu i jaki będzie skutek tego wynajmu ale nie dam kluczy komuś,kto na dzień dobry źle mi rokuje!Tak 50/50-albo będzie ok albo nie,ale nie 100%,że będzie źle lub gorzej niż źle!Uczciwie piszę:mam lumpa w dupie,ok.święte oburzenie,amen.A co z tymi,którzy współczują,rozumieją,nie skreślają,dają szansę,ba-pomagają?Nic,klawiatura wszystko przyjmie,samopoczucie lepsze,poziom empatii wzrósł niewspółmiernie a najważniejsze,że to nic nie kosztuje i nawet dupy nie trzeba ze stołka ruszać.
OdpowiedzUsuńDzięki za wyjaśnienie :-) Uff, ulga! Dzięki Tobie ustąpił mi dysonans poznawczy. Otóż w środowisku, w którym wyrosłam byłam uważana za osobę do niczego niezdatną, niczego nie umiejącą, również - roszczeniową, no może nie bawiłam się zapałkami, ale niewiele lepiej, podobny w tonie list kilka lat temu mogłabym napisać, i jakoś nagle okazało się, że potrafiłam zorganizować kilka poważniejszych remontów domowych, zorganizować życie domowe w ekstremalnych warunkach i jeszcze parę innych rzeczy. Tyle że straciłam parę lat na zdobycie potrzebnych informacji i obmyślenie wykonania, bo nie jestem fachowcem od nagłych remontów, podczas gdy znajomi budowlańcy udawali, że nic o budownictwie nie wiedzą i w niczym mi nie mogą doradzić. Zaczęłam się zastanawiać,czy oni są idiotami, czy ja idiotką no i popadłam w dysonans poznawczy wspomniany wcześniej. A teraz rozumiałam, dlaczego na każde moje pytanie nabierali wody w usta i udawali, że nic nie wiedzą - zgodnie z Twoją filozofią byli przekonani, że polegnę na 100% . No to się ździebko pomylili, stracili starą znajomą i teraz oni na 100% mogą być pewni, że ani ja, ani nikt z mojego otoczenia niczego im nie zleci :-) Dopilnuję tego - 2 stracone na szperanie w Sieci lata to w moim wieku kawał życia.
UsuńJak nigdy nie zostawiam komentarzy, tak tym razem się wypowiem.
OdpowiedzUsuńCałe moje życie to był jakiś koszmar, oglądanie spitych i awanturujących się starych. Kiedy byłam na horyzoncie, już wiedzieli, że jak tematy do kłótni im się kończą to mają mnie do wyżywania.
Nieraz nie mogłam się uczyć, bo jak, w tym młynie wrzasków?
W lodówce nie bardzo coś było, czasem w woreczku kawałek zeschniętego chleba. NIGDY nie żebrałam, bo do dla mnie szczyt poniżenia. Miałam 12 lat i ganiałam jak głupia z jakimiś śmiesznymi tuszami z avonu, po koleżankach. Zasuwałam na nogach 5 km w jedną stronę, żeby zarobić 2-5zł na jakimś drobnym kosmetyku. Odkąd pamiętam NIDGY rodzice nie kupowali mi ubrań. Wystarczył lumpeks, kilka koralików. A wiecie co jest w tej historii najlepsze? że zawsze byłam ładnie ubrana, starałam się chodzić czysta, po nocach prałam ubrania, kiedy libacja się skończyła, a wszyscy już spali. Nieraz w szkole dosuszałam suszarką. Nikt nie powiedziałby, że pochodze z patologii. Prezentowałam/wysławiałam/uczyłam się nieraz lepiej, niż ci "z dobrych domów". łamałam się czasem, to oczywiste. Ale zawsze sobie mówiłam, że gorzej już być nie może. Podnosiło mnie to na duchu do czasu, aż było gorzej. Teraz nie mówię o tym. Mam stałą pracę, mam 2 pary spodni i 4 bluzki, ale ładne, zawsze wyprasowane, pachnące i wiele osób nawet ma o mnie mniemanie ile nie mam pieniędzy. Nigdy nie mówię o tym koszmarze, który trwał u mnie tyle lat. Sądzę, że wyszło mi to tylko na dobre. Jestem teraz bardzo silna i optymistyczna, bardzo rzadko coś mnie moze złamać, a przede wszystkim cieszę się z rzeczy, których inni nawet nie zauważają i to jest piękne! Proszę wybaczyć, ale autor miał kilkaset złotych co miesiąc i musiał żebrac o jedzenie? chodził głodny i w podartych ubraniach? kilka kilo kaszy by nakupił za 30zł i przeżył cały miesiąc. Wierzcie mi! NIe wiem co autor chciał osiągnąć. Nie chcę powiedzieć nic co mogłoby go dobić i jeszcze pogrążyć, ale dla mnie to jest sprawa do gruntownej pomocy, kogoś, kto będzie potrafił wyprowadzić go na prostą, bo takie internetowe opisy niewiele mu dadzą. Trzeba uwierzyć w siebie, a nie liczyć na pocieszanie- bo ono daje chwilową siłę.
Jak miałaś 12 lat, wciskałaś badziewie koleżankom, które albo naciągały rodziców/dziadków na kasę, albo też coś komuś wciskały, albo wydawały na głupoty kasę na obiady, albo podbierały starym z portfeli. Ciekawe,co teraz wciskasz jeleniom? Jadłaś tylko kaszę? Gratuluję, zapisz się szybko do NFZ-u, to za moje składki, bo ja nie choruję i zęby mam zdrowe, zafundują Ci za parę lat, bo tyle się czeka - protezę, a potem będziesz robiła obchód wszystkich specjalistów, jak wykończy Cię awitaminoza i anemia. To jak wyżywisz się za 30 zł/miesiąc, to za tyle mogę Cię zatrudnić - na umowę zlecenie rzecz jasna,skoro tyle Ci wystarcza. Po cholerę ten Tusk podnosił płacę minimalną?? Aaaaaa, no po to żeby podnieść składki na ZUS, bo coraz więcej protez potrzeba. Jeszcze tylko brakuje, żebyś się pochwaliła, że wcale nie musisz mieć oddzielnego łóżka, bo dawniej ludzie po sześcioro w jednym barłogu sypiali i było dobrze, więc nie musisz płacić setek złotych za wynajem mieszkania, tylko kilkanaście za wynajem kawałka łóżka. Brawo. Mam nadzieję, że nie planujesz dzieci,bo będą miały przerąbane. Z dwojga złego wolę roszczeniowców, niż skąpych cwaniaków myślących tylko o sobie. Aaaaa, w razie, jak kaszy zabraknie, to dożywiać się będziesz na mieście jak ta chytra baba z Radomia?
OdpowiedzUsuńWTF? Co ma zaradność i nienarzekanie do bycia skąpym cwaniaczkiem?
UsuńTo jest przykład społecznego uwarunkowania: "Z dwojga złego wolę roszczeniowców". Brawo za odwagę, tylko że skoro tak lubisz być roszczeniowcem, to rób to za swoje. A może jednak jest jakiś problem z zaradnością i dlatego tak boli? Przemyśl swoją wypowiedź jeszcze raz, komuna już się dawno skończyła, niestety socjal ma się dobrze w naszym państwie, nad czym wciąż ogromnie ubolewam. Twoja postawa wobec tej dziewczyny jest absolutnie nie na miejscu, może jak kiedyś zaczniesz żyć za swoje to zrozumiesz, na razie niestety widzę czarną dziurę, która wszystko pochłania, krzycząc: dajcie mi więcej, bo mi się należy. Nie tędy droga kolego.
UsuńNie sądziłam, że opisanie tego jak sobie poradziłam w życiu kogokolwiek zaboli. Mnie akurat zabolała ta odpowiedź.
UsuńChętnie w wieku 12 lat licytowałabym się z koleżankami na nowe komórki, ale pierwszą komórke kupiłam sobie mając 17 lat za własne zarobione pieniądze.
Na pocieszenie dodam, że na chwilę obecną mam własną firmę i bardzo rzadko bywam u lekarzy - jesli już to prywatnie. Płacę co miesiąc samego zusu ponad 1000zł plus podatki. Zastanów się więc może kto kogo utrzymuję.
Mlody człowieku...nie oczekuj od calego świata, że złapie Cię za rączke i poprowadzi przez życie...Witamy w doroslym zyciu...nie ma nic za darmo i nie ma lekko...nie każdy zarabia tysiące i ma lekkie życie...a jak mawiała moja mama "dla chcącego nic trudnego"...więc przestań się użalać na sobą, oczekiwać od wszystkich litości i żyć marzeniem ze nagle wszystko sie zmieni tak bez przyczyny...jak sie ma miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę...ja od 15 roku zycia pracowałam na swoje ciuszki i inne bzdety, tak zostałam wychowana "jak coś chcesz, to na to zapracuj"...i może uświadomisz sobie np, że może twojej matce to 200 zł nie wystarcza na nakarmienie Ciebie w miesiącu...idz raz na zakupy, zobacz ile wszystko kosztuje...i może uświadomisz sobie, że samochód nie jest Ci do życia potrzebny...
OdpowiedzUsuńNo cóż prawda jest taka że chłopak dorósł i musi zrozumieć że trudne dzieciństwo nie jest już wytłumaczeniem. Teraz odpowiada sam za siebie. Jak się nie weźmie w garść to zostanie kolejnym patolem. Co powinien zrobić? Terapia psychologiczna, szkoła zaoczna żeby nadrobić zaległości w edukacji(są bezpłatne także), praca - na początek cokolwiek by się zahaczyć a później szukać czegoś lepszego. Ale żeby szukać czegoś lepszego musi mieć świadomość że sam musi najpierw coś umieć. Dziewczyny nie musi utrzymywać, ona sama może spokojnie pracować. Głupie to takie granie bohatera że jego dziewczyna nie będzie musiała pracować, a tymczasem do ust nie ma co włożyć.
OdpowiedzUsuńChłopak myśli że jest wyjątkiem, biedactwem, zdziwiłby się gdyby wiedział ilu jest nas z bagażem trudnego dzieciństwa. Nikt nie będzie mu współczuł, bo litujemy się nad dziećmi, nie nad dorosłymi. Ale jak weźmie się w garść, zacznie sam działać to zawsze znajdą się ludzie którzy mu pomogą.
Najlepsze motto dla niego- "Chcesz liczyć na kogoś? Licz na siebie."
moj chlopak nie mial patologii w domu, ale nie ukladalo mu sie z rodzicami wiec od razu po maturze znalazl prace w swoim zawodzie ( w warsztacie) wynajal malutka kawalerke i sie wyprowadzil.bylo biednie ale spokojnie. potem powoli sie wszystkiego dorabial, ja sie do niego doprowadzilam i jest dobrze. ale samochodu do tej pory nie mamy bo nas nie stac. zawsze sa wazniejsze wydatki. a ten koles cierpi ma zle i w ogole kaplica, ale zamiast sie wziac do roboty to woli sie uzalac i rozbijac samochode. ma alimenty, znalazl by prace i jakos by poszlo. no ale coz... wystarczy sie wziac w garsc. nikomu w zyciu nie jest latwo, ale jednak jakos sobie radzimy
OdpowiedzUsuńTrudno mi się postawić w Twojej sytuacji, jestem z totalnie normalnej rodziny, jestem, jak to ktoś tu określił "pieścidełkiem" ;). Ale mam znajomego, który jest w podobnej sytuacji co Ty, i, mimo starań jego, wsparcia dziewczyny, która jest DDA i wyszła na w-miarę-prostą i całej rodziny tej dziewczyny, od paru lat żyje w takim zawieszeniu jak Ty.
OdpowiedzUsuńWklejenie tego tekstu na stronę i rzucenie Cię na pastwę tych "hien" i wspierających ma, wydaje mi się, swój cel - ma Ci pokazać, jak różnie ludzie patrzą na Twoje problemy. Musisz się z tym pogodzić, podobnie, jak musi się z tym pogodzić mój kolega, i wyciągnąć z tego wnioski dla siebie.
Pytanie, czego chcesz - czy naprawdę chcesz wyjść z tego stanu, czy wygodniej Ci nie podejmować żadnych działań, żyć marzeniami - i stopniowo stawać się patolem... Musisz to wziąć z pełnymi konsekwencjami - bo ludzie, jak ktoś to tu napisał, pomogą Ci, jeśli będą mieli na to ochotę, i nikt nie ma obowiązku wyciągać do Ciebie ręki. To wszystko zależy od Ciebie i jest duża szansa na to, że nie masz na to siły, ale w gruncie rzeczy pomoc społeczna, państwowe poradnie psychologiczne i inne instytucje, które mogą Ci pomóc stoją otworem.
Ktoś tu wyżej napisał, że jesteś roszczeniowy - i rzeczywiście trochę to tak wygląda. Mam wrażenie, że sobie odbijasz "za to, że moja matka mnie nie wspierała i rozumiała", "że ojciec pił, bił i w ogóle" -że nie dali Ci ciepła i wsparcia, Ty im się odpłacisz. Nie dasz matce alimentów, bo potrzebujesz na samochód (Twoje alimenty, Twój samochód), niezależnie od tego, że ona ich może potrzebować na Twoje jedzenie, rachunki za, poniekąd również Twój prąd, wodę i gaz etc. Nie wiem, ile zarabia Twoja matka, ale rzeczywiście, alimenty są na utrzymanie, a nie na samochód (samo słowo wywodzi się od łac. "karmić"). Jeśli chcesz je zatrzymać, po prostu się wyprowadź i wtedy zdecyduj, na co je wydasz. Wiem, że to "po prostu" nie jest proste - czynsz, wyżywienie i wszystko to o wiele więcej, niż 550 miesięcznie. I wiem, że nie łatwo o pracę, ale jak nie przerwiesz tego zaklętego kręgu, nigdy się z tego nie wyrwiesz. Właśnie to jest problemem mojego kolegi - jest za mało wytrwały i wszystkie próby wyrwania się rozbijają się o jego brak konsekwencji. Idzie do pracy, tam go wykorzystują za jakieś nędzne pieniądze, ale dzięki temu miałby doświadczenie i byłby w stanie odłożyć parę groszy na lepsze życie. Kolejna praca byłaby pewnie lepsza, ale trzeba by wytrwać w poprzedniej żeby ją dostać (bo jak stracisz, psujesz sobie CV, poza tym musisz złapać cokolwiek żeby nie chodzić głodnym i nie mieszkać na ulicy). Ale on się unosi honorem, rzuca ją i szuka następnej, lepszej. I tak w kółko. Kiedy mówisz mu, że to nie ma sensu, on dostaje ataku astmy (chyba z nerwów) i zaczyna krzyczeć. Przypuszczam, że nerwy ma w strzępach i bardzo niskie poczucie wartości, dlatego każdą porażkę, każde upokorzenie w pracy odbiera 10 razy mocniej niż człowiek z "normalnej" rodziny, który wzrusza ramionami, pamięta o tym, jaki jest jego cel i idzie dalej. Życie "normalnych" też nie jest usłane różami, porażki i upokorzenia w kontaktach ze światem zewnętrznym są podobne, ale od dzieciństwa mają silniejszą psychikę i poczucie własnej wartości, bo mają wsparcie w domu. Dlatego, mimo poczucia krzywdy, idą dalej, planują i realizują swoje cele. I myślę, że to jest właśnie to, czego musisz się nauczyć.
Nie wiem, czy to co piszę cokolwiek Ci pomoże - chodziło mi o to, żebyś popatrzył na siebie przez chwilę z boku. Ile ludzi, tyle opinii, one mają wpływ na Twoje życie, może ktoś Ci pomoże, ale nikt Cię nie postawi za Ciebie na nogi. Nikt nie zmieni tego, co przeżyłeś, ale chodzi o to, żebyś nie był sam sobie wrogiem.
Jako autor tekstu dziekuje 3 osobom za podanie e-maila. Napewno sie skontaktuje.
OdpowiedzUsuńJako jedna z hien, jak to czule niektórzy mnie i mnie podobnych tu raczą pieszczotliwie nazywać, adresu e-mail nie podalem. Nie potrafię pomagać zaocznie ofiarom własnej nieudolności.
UsuńNie musisz mi odpowiadać. Niemniej - stań przed lustrem i popatrz w oczy sprawcy swoichh kłopotów. Ojca i matki się nie wybiera. Ale ty jesteś już dorosły. A dorośli ludzie biorą na siebie odpowiedzialność za swoje życie.
Opowiadasz, że od wczesnej młodości zawsze i wszędzie jesteś prześladowany. Z doświadczenia - to się samo z siebie nie bierze, coś w twoim zachowaniu wobec innych ich do takiej reakcji nakłania...
Może kolega cierpi na syndrom Borderline?
OdpowiedzUsuńDrogi autorze listu...
OdpowiedzUsuńznaczę od tego że w twojej historii jest wiele elementów które i mój życiorys zawiera... znęcanie się kolegów ze szkoły... barak wsparcia i gnębienie w domu...
wybacz ale nasuwa mi się jedno tylko określenie "jesteś pipa".
Na początek trzeba mieć swój honor... w szkole koleżanki mnie ignorowały a koledzy lali ci słabsi i młodsi także... ale po pewnym zdarzeniu miałam spokój: w czasie powrotu z jednej z wycieczek szkolnych był duży tłok w autokarze, a mi akurat przyszło stać obok najsilniejszego chłopaka w szkole. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło -irytował mnie bardzo swoją złością do mojej osoby- ale chwyciłam go za trąbę (nie muszę chyba mówić jaką – był w dresach) i solidnie scisnęłam, pociągnęłam...(tak jestem dziewczyną a lali mnie jak chłopaka) "jeszcze raz mnie zaczep a pożałujesz"- wysyczałam przez zęby, mało torby nie urwałam miałam łatew zadanie bo był starszy wyższy wiec to że się skulił nic mu nie pomogło... koniec końców stracił przytomność i leżał 3 dni w szpitalu, ale od tamtej pory miałam spokój nikt mnie nie bił.
O swoje potrzeby nauczyłam się dbać w wieku już 15 lat kiedy rozpoczęłam naukę w ZSZ i kupowałam sobie najpotrzebniejsze rzeczy z pieniędzy za praktykę zawodową... Do średniego wykształcenia miałam długą drogę, ale zdałam maturę na 5 z każdego przedmiotu.
Teraz chociarz mam córeczke i 33 lata rozglądam się za studiami... utrzymuję sie głownie z prac sezonowych i ze złomu... mi to, że zbieram złom nie ubliża i nie ujmuje honoru...
na polu od wczesnej wiosny zarabiam 10 zł/h (praca 10 godz i 6 km rowerem w jedną stronę) a w weekendy złom- nawet 300-350 zł za 2 dni.
Latem dopiero odżywam bo zaczynają sie zbiory i mogę zarobić nawet 250 zł dziennie i to w polsce, ale do tego trzeba mieć zwinne ręce bo borówka, porzeczka i maliny są małe i trzeba trochę tego zebrać- mówią na mnie "kombajnistka", że niby maszyna bo zbieram dużo więcej niż inni.
U rodziców nie mam co szukać pomocy, bo matka alkoholiczka a ojciec po 3 trepanacjach czaszki. Był "moment", że przez 5 lat się do nich nie odzywałam bo mi mama drzwi pokazała kiedy przyszłam do niej po pomoc (byłam w tedy w ciąży). Facet tylko raz mnie uraził: powiedział że to nie jego dziecko więc za przeproszeniem dostał kopa w d***
a teraz to rodzice szukają pomocy u mnie...
w tedy jeszcze w szkole podstawowej powiedziałam sobie, że nie dam się ani ludziom ani światu się wykorzystywać i trwam w tym postanowieniu do dziś...
więc proszę mi nie pisać o nerwach i depresji (wiem czym ona jest) bo tylko ktoś kto nie chce nie znajdzie rozwiązania z sytuacji...
prowadziłam działalność gospodarczą, ale tak jak dla ciebie nie udało się do tego trzeba mieć charakter i siły...
sprzedałam co się dało i wynajęłam malutki domek na wsi za dosłownie 150 zł/m-c i koszty remontu jakie w nim zrobiłam... pracuje na polu i jeżdżę rowerem wzdłuż drogi zbieram puszki... dziś ludzie już wiedzą ze zbieram złom więc sami mi oddają zepsute pralki tv czy komputery -ten złożyłam z 5-ciu innych...
wystarczy chcieć żyć i powiedzieć sobie że żaden sk***sym mnie nie będzie gnębił... to dotyczy wszystkich w koło... obcych, znajomych, rodziny...
"jeśli nie umiesz zadbać o siebie zginiesz marnie, zginiesz marnie..."- to ulubiony cytat mojej córki z epoki lodowcowej ;)
Postawa godna poparcia. Brawo :)
UsuńQba
TL;DR LOL
OdpowiedzUsuńMialam dosyc podobna sytuacje w domu. Do tej pory zmagam sie z depresja. Jednak udalo mi sie ulozyc zycie, mieszkam za granica z dala od chorych ukladow, mam wlasna rodzine. Moze pomysl o wyjezdzie, czasami to niestety jedyny ratunek. Wyrwac sie i zapomniec o tym co Cie spotkalo, zbudowac zycie na nowo. Zawsze jest jakies wyjscie. Tylko nie zwalaj odpowiedzialnosci na innych, TWOJE ZYCIE JEST TYLKO W TWOICH REKACH. Jestes juz pelnoletni. Pamietaj, ze teraz to TY decydujesz o SOBIE. Co za tym idzie ponosisz konsekwencje swoich decyzji niezaleznie od tego czy ich skutki sa dobre czy zle. Nikt Cie nie moze do niczego zmusic. Trzymaj sie, nie jestes sam, zadbaj o to co dla Ciebie wazne.
OdpowiedzUsuńCo za bełkot.
OdpowiedzUsuńJa też mam swoją firmę w ogole każdy ma swoją firmę w polsce i wyższe wykształcenie :) to kraj miodem i mlekiem płynący
OdpowiedzUsuńNiesamowita dobroć przebija z tych słów. Drogi Autorze przy całym
OdpowiedzUsuńkoszmarze swojego życia masz w sobie jakąś dobroć i delikatność.
Ceń to i pielegnuj a bedzie dobrze.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń