Jarek miał
ciężkie dzieciństwo. Ojciec nieznany, wychowywany wraz z siostrą przez matkę. Mieszkanie
w bloku, skromnie urządzone, matka utrzymująca się z prac dorywczych i
alimentów, częsta klientka pomocy społecznej. Delikatnie mówiąc, ten szesnastolatek
miał wyjebane na nią i wszelkie jej próby wpłynięcia na jego zachowanie. Nie
radziła sobie zupełnie z synem, który pierwszy raz upił się piwem w wieku 11
lat, zasypiając w krzakach pod blokiem, bo nie miał siły powłóczyć swoimi
malutkimi nóżkami, tak znosiło go na boki. Zawiadomiono wtedy Policję, a ta
dziecięce, alkoholowe zwłoki, potarmosiła do matki, która potem wylądowała z nim
w szpitalu. Jarek cudem ukończył podstawówkę, powtarzając tylko jeden raz
szóstą klasę, a potem po raz kolejny rozpoczął naukę w gimnazjum.
***
Piotrek.
Lat 15. Oboje rodzice, starsza siostra lat 19. Dom na ładnym osiedlu. Dwa samochody.
Rodzice są urzędnikami na kierowniczych stanowiskach. Siostra studiuje
zarządzanie, podejrzewać można ze po studiach pójdzie w ślady rodziców. Piotruś
ma gorzej. Jest słaby, wdaje się w podejrzane towarzystwo, pali papierosy,
zdarza mu się wypić alkohol. Słabe oceny w nauce, problemy szkolne powodują, że
nie raz lądował na kozetce jakiegoś psychologa, który kręcąc głowa powtarzał jak
mantrę, że dziecko potrzebuje chwalenia i zainteresowania oraz indywidualnego podejścia.
Nie mieściło się to w głowach rodziców, którzy przy każdej sposobności
straszyli go sądem, Policją, prokuratorem i wszystkim innym, tylko nie
zainteresowaniem ze swojej strony.
***
Justyna,
lat 17. Upośledzenie w stopniu lekkim, uczennica szkoły specjalnej. Wychowanka
Bidula, do którego trafi łapo którejś już ucieczce z domu, gdzie matka wraz z
konkubentem wyciągała ja z łóżek zapijaczonych meliniarzy. Problemem Justyny
było niepanowanie nad swoim popędem seksualnym. Ot, jebała się z każdym, kto
tylko miał na to ochotę, nie oszczędzała sobie w niczym, piła tanie wina, a
zrobienie laski było dla niej jak splunięcie. Trzeba przyznać ze miała wzięcie,
głównie u trzydziesto, czterdziestoletnich meneli, którzy spotykali się pod
sklepem, lub gdzieś na ogródkach działkowych, spożywali różne wynalazki. Justynę
ciągnęło do tego towarzystwa, ku rozpaczy matki, która mając jeszcze troje
dzieci młodszych, skreśliła ją na samym początku nie mając siły walczyć o nią i
jej życie.
***
Pierwsza
kradzież w markecie u Jarka odnotowano gdy miał jakieś 12 lat. Głupi był,
chciał pod namowa kolegów spróbować, jak to jest kraść. Głupia sprawa – batonik
i dezodorant na łączna sumę około 10 złotych. Nie potrafił podać powodu kradzieży,
bo po co. Wzruszył tylko ramionami, na pytanie Policjantów którzy zostali
wezwani przez podstarzałego ochroniarza marketu i czekał na rozwój wypadków.
Matka po raz kolejny najadła się wstydu, a on w ogóle się nie przejmując, uśmiechał
się tępo do wszystkich, którzy go o to pytali.
***
Po
sytuacji, kiedy Piotrek skroił kilku uczniów z podstawówki z telefonów
komórkowych, a jednemu o mało co nie złamał ręki, wyszarpując mu telefon z kieszeni,
rodzice Piotrka dostali propozycje nie do odrzucenia od dyrektora gimnazjum.
Albo zabiorą go z tej szkoły natychmiast, a on ułagodzi rodziców poszkodowanych
uczniów, albo sprawa trafi na Policję, gdzie skończy z zarzutami o wielokrotne
wymuszenia. Jak łatwo przewidzieć, rodzice wybrali pierwsza opcję, umieszczając
go w szkole z internatem, z dala od miasta zamieszkania.
***
Justyna jak
uciekała z Bidula, szukała schronienia przeważnie na melinach. Tam pojona
alkoholem i dymana na wszelkie możliwe sposoby, przebywała w sumie 3 lub cztery
dni. Potem zanudzała się swoim wielbicielom, którzy już po kilku dniach mieli dość
lachociąga, który zaczynał narzekać, że nie ma czystych ciuchów, chciał jeść coraz
więcej i skarżył się, że nie chce seksu, bo wszystko ja boli. Dostawała wtedy
propozycje nie do odrzucenia, żeby spierdalała już, bo nikt nie będzie jej
utrzymywał. Prawda jest taka, że chyba dziwne zbiegi okoliczności a także umiejętność
robienia z siebie niewiniątka powodowały, że dotychczas nie została umieszczona
w żadnym ośrodku.
***
Matka Jarka
z każdym rokiem coraz mniej przejmowała się jego zachowaniem. Co miała zrobić,
gdy w domu bieda czasami aż piszczy, zastanawia się jak tutaj porobić opłaty i kupić
jedzenie. Całe swoje siły skierowała w tym kierunku, oddalając od siebie
problemy związane z wychowaniem syna. Nielat zdawał sobie sprawę, że jest
puszczony samopas, a kolejne sprawy sądowe, godziny prac społecznych i różnorakie
środki wychowawcze nie robiły na jego małym móżdżku większego wrażenia. Ot, taki
mały skurwysynek, na którego wszyscy patrzą z politowaniem a jednocześnie
zastanawiają się, czy nie skończy w kryminale.
***
W nowej
szkole Piotrkowi szło całkiem dobrze. Z początku. Jako że miał zawsze kasę przy
sobie, poznał smak marihuany. A jako ze często ją kupował, postanowił zostać
domorosłym dilerem u siebie w internacie i sprzedawał towar o kilka złotych drożej.
Interes kwitł do tego stopnia, że przeszkadzało to innemu dilerowi, który
zaopatrywał daną szkołę, więc dostał porządny wpierdol, od nieznanych gości.
Rodzice podnieśli szum, straszyli prokuraturą i Policją dyrektora szkoły, który
nie potrafił zabezpieczyć bezpieczeństwa swoich uczniów, a w szczególności ich
Piotrusiowi. Niestety, szybko okazało się co było powodem oklepania mu miski,
więc został z internatu zabrany pod ich opiekę i wrócił do gimnazjum, lecz już
innego.
***
Nie było
dla nikogo wielkim zaskoczeniem, że jakiś plemnik od meliniarza, zapłodnił
jajeczko Justynki, która pod swoim niepełnosprawnym intelektualnie serduszkiem,
zaczęła nosić nowe życie. Na dziewczęciu nie zrobiło to wielkiego wrażenia,
więc w dalszym ciągu nie żałowała sobie papierosów, wina i innych przyjemności,
w ogóle nie akceptując tego, co rozwija się w jej brzuchu. Żyła tak, jakby tam
nic nie było.
***
Cała trójka
znała się świetnie, chodziła do tego samego gimnazjum, które miało renomę
najgorszego w całym powiecie. Któregoś dnia spotkali się wieczorem, i przypalając
skręta marihuany prowadzili dysputy o życiu doczesnym, głównie narzekając na szkołę
i rzucając kurwami na lewo i prawo. Nie spodobało się to starszemu panu, który
przechodząc wieczorem zwrócił im uwagę, że jest późno i nie życzy sobie, aby
przesiadywali pod jego oknem, używając takiego słownictwa.
Pierwszy
uderzył Piotrek. Z pieści w twarz. Jarek złapał starszego człowieka za szyje i
przewrócił na ziemię. Zaczęli go kopać, a gdy próbował wstać, przyciskali go
kolanami do ziemi. Pomagała im w tym Justyna, która upatrzyła sobie kopanie w
głowę. Robiła to tak zaciekle, że nie zwracała uwagi na krew, lejącą się ze zmasakrowanej
twarzy człowieka. Po chwili ktoś zaczął krzyczeć przez okno i to ich spłoszyło.
Złapanie
ich nie było żadnym problemem. Już na drugi dzień zostali zatrzymani przez
Policję. Starszemu człowiekowi na szczęście, oprócz siniaków, wstrząśnięciu
mózgu i porozcinanej skóry na twarzy, nic więcej się nie stało. Żaden z
nieletnich nie trafił do poprawczaka.
To jest C H O R E. Nie mogę pojąć, co kieruje takimi ludzmi, co ich popycha do takich czynów.
OdpowiedzUsuń..Przecież przyczyny są przedstawione dość dobrze w tekście.
UsuńZaniedbania wychowawcze, wynikające także z poziomu rodziców. Brak kontaktu z dzieckiem, brak właściwej opieki. Właśnie po to są warsztaty psychoedukacyjne / socjoterapie dla rodziców, żeby takich rodziców = takich problemów u dzieci uniknąć..
Dodam: zaniedbania wychowawcze szkoły - co robi w tej historii dyrektor gimnazjum??
UsuńCo generalnie robi "Szkoła", gdy pojawia sie problem z uczniem?
Co robi sąsiad, gdy widzi podbite oko sąsiadki?
Co robi przechodzień na ulicy, gdy widzi, że grupa wyrostków zaczepia młodzieńca?
I można by tak pytać dalej i dalej...
Wszystkich autorów rozhisteryzowanych komentarzy typu: o boże, jak można, skąd, dlaczego, biedne dzieciaczki, nie mogę spać...
Tak to jest chore ,ale zastanawia mnie dlaczego nikt z nich nie trafił do zakładu poprawczego.
OdpowiedzUsuńW większości gimnazjów znajdzie się podobna Trójka jak przedstawiona w tym wpisie- smutna rzeczywistość.
kocham Pana i tytuły:)Magda
OdpowiedzUsuńNie rozumiem czemu ludzie są przeciwni karom cielesnym
OdpowiedzUsuńBo są zbędne ? Całkowicie ?
UsuńByłem bity przez rodziców.
Strach - to jedyne słowo jakie kojarzę. Lepki, cierpki strach... I manie prześladowcze jako następstwo.
A piszę teraz te słowa to jako tata dwójki fantastycznych, grzecznych i mądrych dzieci. Dla nich pasek / piwnica to tylko synonim fragmentu ubioru i czy garażu. Nie podniosłem ręki. I nie zrobię tego.
Fakt, wymaga to pewnego trudu. Rozmowy, wspólnego czasu, nawet późno wieczorem. Ale - na razie - działa.
(...)
Nie ma czegoś takiego jak wychowaczy klaps. Mogę bez problemu spowodować uszkodzenie ciała uderzając otwartą dłonią w pośladki.
Czy to oznacza "bezstresowe" wychowanie i prymat dziecka nad rodzicem? Gwarantuję że nie. To drugi koniec skali, szkodliwy jak cholera. Tylko że karą może być brak wieczornego wspólnego grania, czytania książki czy coś w ten stylu.
Przepraszam że nie na temat, ale ... tak jak napisałem, znam te ręczne metody wychowywania.
Ale jaki jest sens bicia? Co zmieni i na jak długo? Czy jako matka poczuję się pewniej, ważniej? Gdy pomyślę, że mogłabym uderzyć moje dziecko - czuję tylko bezradność i wstęt do siebie. Wystarczy spróbować wejść w rolę takiego dzieciątka, czy nawet nastolatka. Kto ma być mądrzejszy? Dziecko ma prawo do błędów. Najwyższy czas, żebyśmy my dorośli..
UsuńWłaśnie- jak to już napisano powyżej: rzeczywistość większości gimnazjów. A nawet ostatnich klas podstawówek.
OdpowiedzUsuńta bezkarność jest przerażająca gdy się weżnie pod uwagę, że tym starszym człowiekiem mógł być każdy z nas,
OdpowiedzUsuńz drugiej strony, sprawcy z tego co wynika z opisu to osoby, na które starzy położyli ,,lache"- nie dziwi mnie więc, że i im jest wszystko jedno. Skoro najważniejsze osoby w moim życiu czyli rodzice mają mnie w dupie, to dlaczego sam siebie nie miałbym mieć w dupie?
Justyna chodziła do szkoły specjalnej - jak rozumiem, koniec końców chłopcy też tam trafili?
OdpowiedzUsuńZ tekstu wynika, że chodziła do szkoły specjalnej, ale w rzeczywistości można realizować program szkoły specjalnej w szkole "normalnej".
UsuńMoże być mało usciślone, lecz nielata chodziła do szkoły specjalnej, potem po umieszczeniu w bidulu, realizowała obowiązek szkolny w gimnazjum w której była klasa integracyjna, bo miała orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Mniej więcej tak to wyglądało.
UsuńDziękuję :-) nie byłam świadoma jak to działa.
Usuńjak mocno fabularyzowana jest ta historia?
OdpowiedzUsuńHistoria ta przedstawia konsekwencje wpływu wychowania i środowiskowego wychowawczego, na zachowanie młodziezy. Oczywistym jest,co juz nie raz wspominałem,że nie zamieszczam szczegółowych danych dot. sytuacji, żeby nie rozpoznano miejsca gdzie się to dzieje. Nie fabularyzuje, uwypuklam tylko te elementy które dla mnie sa ciekawe i które według mnie mają wpływ na zachowanie nielatów. Śmiałomoge powiedzieć, że takie zdarzenie miałomiejsce i skonczyło sie takim wynikiem. Pozdrawiam
UsuńNikt nie trafił do poprawczaka bo mieli "usprawiedliwienie". Dzialali pod wpływem środków odurzających i nie wszyscy mieli równo pod sufitem a to wszystko jak wiadomo ma wpływ na możliwość oceny rzeczywistości przez sprawców. Czyli krótko mówiąc nie byli w pełni świadomi popełnianego czynu.
OdpowiedzUsuńOt... wymiar sprawiedliwości nie od dziś chroni sprawców a nie ofiary.
Drogi Kuratorze, masz ogromne doświadczenie w kontaktach z ludźmi z opisywanego środowiska. Jak pokazuje niniejsza historia, nie każdy wie, w jaki bezpieczny dla siebie sposób, obcować z tymi ludźmi. Jaki jest Twój pogląd na tę kwestię? Unikać, odpowiadać będąc zaczepionym, rozmawiać?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Szczerze mówiąc,w swojej pracy nie spotkałem sie nigdy z bezpośrednim atakiem na swoją osobę, a wręcz często słyszałem słowo "dzień dobry", albo po prostu mijanie mnie bez słowa. Także wśród nieletnich, którzy zostali umieszczani w róznego rodzaju osrodkach czy bidulach, nie byłem nigdy bezpośrednio atakowany, a wręcz bardzo czesto zagadywany byłem i rozmawiałem chwile jak sie powodzi. Zawsze staram się, w przypadku takich osób tłumaczyć i ukazywać konsekwencje postępowania. Zanim taki nieletni trafi do osrodka wielokrotnie rozmawiam z nim, tłumacząc procedury sądowe i ukazując konsekwencje jakie poniesie. Nigdy tez nie mówie ze to ja go umieszczam w Osrodku a Sąd na podsatwie informacji o tym jak sie zachowuje. Nielat ma przeswiadczenie, bo tak staram sie prowadzić nadzór,że ja mu pogam, a za reszte jest sam odpowiedzialny. Pozdrawiam
UsuńBardzo dziękuję.
UsuńWprawdzie wykonuję poniekąd pracę społeczną, ale daleką od czynności opisywanych w Twoich historiach. Zdarza mi się czasem stykać ze środowiskiem rodzin patologicznych. Pytanie dotyczy bardziej prawidłowej reakcji ludzi spoza środowiska kuratorów i OPS-ów. Jak zachowywać się, żeby nie skończyć jak starszy pan, wieczorny spacerowicz?
jak mi sie trafi przechodzic kolo takiej grupki a nie mam juz gdzie skrecic, to staram sie napompowac na wieksza, isc wyprostowana i patrzec im prosto w oczy, ale nie wdawac w zadne dyskusje bo to grozi wpierdolem.
UsuńSmutne ale prawdziwe
Oj nie, nie można patrzeć w oczy. Trzeba unikać kontaktu wzrokowego i nie odpowiadać na zaczepki. Starszy pan nie powinien reagować, bo był sam. W takim wypadku, trzeba zadbać o swoje bezpieczeństwo, zadzwonić na policję. Kiedy brakuje pewności co do własnego bezpieczeństwa, trzeba reagować inaczej.
UsuńQrcze, czekanie na kolejne wpisy jest jak tortury :P codziennie wchodzę na tego bloga sprawdzając, czy pojawiło się coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńBloga czyta się z zapartym tchem, niczym dobrą powieść.
Swoją drogą, gdyby zebrać wszystko w "kupę" i wydać na papierze lub jako ebook, myślę, że trochę dodatkowego grosza by spłynęło do Pańskiej kieszeni...
Dlaczego tak mnie fascynujesz?
OdpowiedzUsuńTego to nie wiem, ale miło przeczytać takie słowa :) Pozdrawiam
UsuńMiło mi,że Ci miło.
UsuńBlog stawia na równe nogi(przynajmniej mnie). Czy udaje się wyciągnąć kogoś (małolata czy patola) z tego bagna? Czy te matki alkoholiczki mają `atak` wyrzutów sumienia? Po czym wracają na dobrą drogę i kochają swe pociechy?! Nie chce mi się wierzyć, że można tak brnąc i taplać się w własnym bagnie non stop.
Codziennie wchodzę na Twojego bloga i mam niedosyt (mało piszesz), proszę o więcej. Może wtedy wytłumaczę sobie moją fascynację (kuratorem) .;)
Zafascynowana.
O boże...zaraz się porzygam od tych wyznań..:-P
Usuńbłagam, zmień tło na białe a czcionkę na czarną. naprawdę ciężko sie czyta.
OdpowiedzUsuńczyta się bardzo dobrze, mi pasuje!
UsuńDodaj sobie dodatek z readability.com i bedziesz mogła czytać na takim tle jak Ci się podoba
UsuńAnka W. - ja kopiuję wpisy i problem z czytaniem mi znika :)
UsuńMam lepszy pomysł!
UsuńKuratorze, pisz czarnymi literkami na różowym tle - może wtedy szanownym czytelnikom będzie pasić.
Ludzie, k...a !!! To tło czyni ten blog jeszcze ciekawszym, dobitniejszym.
Proszę, przestańcie już.
bea
Skoro żadne z nich nie poniosło tak naprawdę konsekwencji, to następnym razem kogoś zabiją. Proste.
OdpowiedzUsuńJeszcze w czasie studiów, gdy miałam praktykę w ośrodku kuratorskim w jednym z dużych miast Polski - przeżyłam pierwsze głębokie rozczarowanie. Bardzo zaangażowałam się w pracę nad chłopcem w wieku szkolnym ( jako psycholog), ale po tym, gdy poszłam odwiedzić szanowną mamusię w ich socjalu byłam zupełnie załamana. Stwierdziłam, że cały mój plan na nic - bo nie mam szans na pomoc przy takim wsparciu rodziny dziecka- a wręcz przeciwnie - rozwalali wszystko nad czym pracowałam. Miałam łzy w oczach - i wtedy moja bardzo mądra ( a młoda) wykładowczyni powiedziała, że nie zmienimy całego świata, ale każdemu kogo w tej pracy spotkamy możemy dać coś dobrego- w danej chwili i danym momencie. Ktoś kto nie doświadcza dobrych rzeczy nie potrafi " oddać" ich światu. Nie wolno więc rezygnować. Mimo poczucia zupełnego bezsensu trzeba coś dać - rozmowę, zainteresowanie, zrozumienie.. I trzeba mieć nadzieję, że dzięki temu, gdy dojdzie do sytaucji wyboru - w takich osobach jak opisane powyżej coś drgnie i ani ten, ani żaden inny dziadek nie będzie cierpiał. Tylko takie myślenie pozwala mi jeszcze pracować jako kurator. Mimo wielu lat tej pracy dalej wierzę, że się da. Drogi Kuratorze! Cieszę się, że piszesz. Formą, językiem, treścią oddajesz to z czym się spotykamy, co czujemy, co myślimy. Każdy kto oburza się na sposób twego opisu zachęcam do pracy społecznej w tym zakresie- a potem do dyskusji. To nie jest tak, że nie szanujemy swych podopiecznych. To jest tak, że często jesteśmy bezradni wobec systemu, głupoty ( nie tylko podopiecznych), odbijamy się w niemocy - i to właśnie czujemy, tak to widzimy. Mimo to pracujemy jak najlepiej się da - mając nadzieję, że każde dobre doświadczenie tych ludzi kiedyś pozwoli im wybrać inaczej.
OdpowiedzUsuńA mnie w tym wszystkim zastanawia rola rodziców, konkretniej jej brak. W wypadku Justynki dosłowny. Z jednej strony dzieciak bogatych rodziców, którzy chętnie zamiatają pod dywan problem udając, że nie widza bałaganu, bo trza mamony więcej trzepać, z drugiej dziecko kobiety, która skupiona na wiązaniu końca z końcem zwyczajnie nie kiedy od małego dopilnować. I niech mi ktoś powie, że tylko bieda rodzi patologię, to wezwę na ubitą ziemię ;)
OdpowiedzUsuńW jednej ze szkól podstawowych w miejscu gdzie mieszkam uczęszczają dzieci bardzo ubogie i z bogatych domów, taka okolica, willowo - slumsowa, wystarczy zmienić ulicę. Powiem jedno, te z bogatych są znacznie bardziej patologiczne. Nieempatyczne, egoistyczne, wychodzące z założenia, że świat powinien warować im u stóp. Te ubogie potrafią podzielić się ostatnią bułką i wspierać na wzajem.
Przepaść ekonomiczna się pogłębia, rosną nam pokolenia panów i niewolników :P
Mieszkam w dużym mieście i nie widzę już takich szkół o jakich piszesz.Dzieciaki z bogatych domów chodzą do szkół prywatnych i społecznych,a reszta-do państwowych.Właściwie ten podział zaczyna się już w przedszkolach.Jedne dzieci z drugimi nie mają NIC wspólnego.Dzieciom,rodzice-przedstawiciele klasy średniej wpajają od brzdąca,że są lepsze od innych;reszta to hołota.Masz rację przepaść jest olbrzymia.Kasty panów i kasty plebsu-tak wygląda Polska od 20 lat.
UsuńPrzydalo by sie jakies plusikowanie przy komentarzach.Szczerze podziwiam Waszą pace i pozdrawiam ;]
OdpowiedzUsuńA może jeszcze obstawianie który patol wykończy się przez najbliższe pół roku? Czy wyście powariowali z tym całym "lubię to"????
Usuńo co Ci chodzi ? Przeciez napisal(a) tylko ze podziwia prace kuratora
UsuńChodzilo mi o to, aby byla mozliwosc zaplusowania komentarza z ktorym się zgadzam.
Usuńto nie FB , NK ani nic takiego , nie o plusowanie chodzi na tym blogu. Chcesz czytaj, nie chcesz nie czytaj, chcesz coś napisać napisz, nie chcesz nie pisz, ważne jest aby po przeczytaniu bloga czy choćby paru opowiadań zastanowić się nad własnym życiem i nad życiem innych. Ważne aby po przeczytaniu tego coś pozytywnego wynieść. Może coś zmienić w sobie w otoczeniu, może komuś pomóc ... to jest ważne a nie plusowanie . Pozdrawiam świątecznie. kane.
UsuńGdyby moje dziecko wyrosło na takiego zwyrola i potencjalnego menela, to przeczekałabym do jego 18 urodzin, dała 5 tysi w łapę i kazała "wypierdalać", żeby sam sobie żył i sam sobą zarządzał, ale też żeby już nigdy do mnie nie wracał.
OdpowiedzUsuńa masz dziecko?????? Chyba jeszcze nie. Urodzisz, zrozumiesz. Jeżeli wyrośnie na "zwyrola i menela" to będzie to tylko TWOJA zasługa. Bo z wychowaniem jest jak z walizką. Co włożysz do środka to potem wyciągniesz. Rozumiesz? Przeczytaj bloga kilka razy to z pewnością zrozumiesz.
UsuńŚwietny blog!!! Pozdrawiam autora!
I czym byś się wtedy różniła od tego zwyrola, menela, patola???
UsuńA jak dziecko zameldowane, to po prechlaniu tych 5 tys bedzie wracal po wiecej
UsuńJakiś czas temu przeczytałem całego bloga w dwa dni, teraz ciągle zaglądam czy nie ma jakiejś nowej notki. Blog wciąga jak bagno, które zresztą jest jego tematem przewodnim, bagno życiowe na zawsze określające jednoznacznie ludzi w tym bagnie się taplających. I bezsilność ludzi próbujących im jakkolwiek pomóc. No i przyszedł w końcu czas, aby się wypowiedzieć na jeden z poruszanych aspektów życia osób zwanych przymilnie menelami. Jest to odwieczny problem wychowania. Czy wychowanie rzeczywiście wpływa aż tak na nasze życie? Generalnie jest tak, że z każdej sytuacji można wyjść, można zacząć od nowa z czystym kontem i zacząć układać sobie spokojnie życie. Jednakże jest również tak, że niektórzy rodzą się totalnymi leniami i po prostu idą na łatwiznę. Czym grozi pójście na łatwiznę w życiu? Otóż grozi powstaniem właśnie takich jednostek ludzkich jak opisane w powyższej notce. Są to zazwyczaj ludzie, którzy mimo jakichkolwiek prób dotarcia do nich, nie są w stanie się zresocjalizować. Oni po prostu wybierają świadomie łatwiejsze życie: kradzieże, alkohol, narkotyki, w końcu morderstwa, gwałty, do wyboru do koloru. Podstawowe pytanie odnośnie takich ludzi jest następujące: czy robią to dlatego, że ktoś im po prostu grozi? Czy dlatego, że mają przystawioną broń do głowy lub też ktoś grozi, że pozabija im najbliższych jeżeli nie będą się w taki sposób zachowywać? Odpowiedź brzmi: nie. Zachowują się tak dlatego, że tak wybierają. To jest ich świadomy wybór, znają konsekwencje własnych wyborów, każdy z nich ma wolną wolę, każdy z nich narodził się z takimi samymi wkładem jak inni. Pytanie następne zatem brzmi: dlaczego to robią? Czy dlatego, że ktoś im każe to robić? A może mają wypaczoną teorię na temat życia, że im gorzej się będą zachowywać, tym więcej od życia dostaną? Otóż nie. Zachowują się tak ponieważ są zwykłymi leniami i tchórzami. Idą na łatwiznę, dla nich łatwiej jest ukraść coś ze sklepu niż przysiąść nad książkami po to, aby przejść do następnej klasy w szkole. Tacy ludzie świadomie wybierają własną degenerację. Można im dać wszystko, można im dawać pieniądze, próbować ich zmieniać, lecz to nigdy nie przynosi efektu. Dlaczego? Dlatego, że oni tego nie chcą, wybrali swoją drogę i nie mają zamiaru iść inną. Jaki w tym wszystkim mają udział ich rodzice? Tak naprawdę żaden albo bardzo mały. Bo znam ludzi, którzy wyszli z najgorszego bagna, bo po prostu chcieli coś ze swoim życiem zrobić, ogarnąć się. I tacy ludzie mi imponują. Bohaterowie tej notki nie imponują mi wcale, mało tego, nawet mi ich nie żal. Sami wybrali, że chcą być wykluczeni ze społeczeństwa. A skoro tego chcą, należy im to umożliwić. Ponieważ następnym razem po prostu zabiją. Przekroczyli już tą niewidzialną granicę i poznali już smak ludzkiej krwi, smak strachu jakiego mogą napędzić innym ludziom. I nie oddadzą tego za możliwość chodzenia do szkoły, pójścia do pracy, założenia rodziny, bo niestety ale ta opcja wymaga dużego poświęcenia. A dlaczego ma im być w życiu trudniej?
OdpowiedzUsuńAno właśnie o to chodzi, że im się nie chce! Mają wyjebane na wszystkich i na wszystko. Maja w dupie czy coś osiągną, mają głęboko gdzieś co ktoś o nich pomyśli, mają wyjebane na rodziców którzy płaczą i próbują ratować swoje dziecko, bo ONI CHCĄ ABY IM BYŁO ŁATWO, aby nie musieli nic, poza staniem na ulicy, gwizdaniem, piciem, paleniem i pieprzeniem. Póki któryś z meneli nie zechce wyjść z tego bagna nie wyjdzie, nic nie dadzą nasze modlitwy, błagania, pomocne dłonie. Za cholerę nic to nie pomoże, bo te patole tak chcą BA! im się takie właśnie życie podoba, od jednego upojenia do drugiego, od jednych "imienin" do drugich...bajka... i pewnie taki menel zastanawia się co my chcemy od nich?
UsuńA niech się lenią i mają wyjebane - ot jak słusznie stwierdziłeś wolna wola - ale niech nikogo nie krzywdzą.Nie generalizujmy. Lenistwo, to nie przestępstwo, natomiast skopanie człowieka z nudów i dla zabawy, bo śmiał wyrazić opinie na temat tego jak zabiją lenistwo jest nie do przyjęcia i ogarnięcia jakimikolwiek zmysłami przez człowieka z nawet szczątkową empatią, choć by ten był leniem do kwadratu.
UsuńUważacie, że dzieci rodziców z przerostem ambicji, którzy posyłają je na wszelkie lekcje dodatkowe, czy zajęcia sportowe, co by im lenistwo z głowy wybić i zorganizować wedle własnego widzimisię czas wolny i przerobić na własną modłę i podobieństwo czempionów w wyścigu szczurów postępują słusznie?
Gzie jest w takim razie miejsce na zwykłą codzienna miłość, taka jaka powinna być. Serdeczna, ciepła, troskliwa, ale nie wymagająca cudów od drugiego człowieka. Gdzie zaufanie do własnego dziecka, uczciwość i umiejętność bycia dlań autorytetem? Potrafimy jedynie wymagać oceniać i piętnować - wiem często słusznie - ale gdzie miejsce na wcześniejsze pokazanie zwykłego człowieczeństwa?
Nie zgadzam się tylko ze stwierdzeniem że Jarek miał trudne dzieciństwo bo był wychowywany przez samotną matkę. Biedne dzieciństwo to nie ciężkie dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńBrak zainteresowania ze strony matki? Oczywiście.
Ale nie zapominajmy że na młodego człowieka ogromny wpływ ma otoczenie, to z kim spędza czas poza domem. A najczęściej poza domem spędza więcej czasu niż w nim.
Ja też przeczytałam cały blog jednym tchem. Podziwiam, nie jest łatwo być kuratorem. Teraz widząc "pijaków" w mojej okolicy lub młodzież biegającą po kanale albo sączącą piwko na ławce, zastanawiam się nad ich sytuacją, ciężko pomóc takim ludziom. Ja nie dałabym rady wykonywać takiej pracy, załamałabym się po pierwszym tygodniu. Proszę pisać dalej. Pozdrawiam Magda.
OdpowiedzUsuńBezkarność.. Eh, polskie prawo ;/
OdpowiedzUsuńBrak mi słów. Świetnie opisane, różne sytuacje, które wydają się abstrakcją, a dzieją się na prawdę, dzieją się tu i w tej sekundzie, bo to polskie, podeptane realia.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie. / wilczku.blogspot.com
Kuratorze, pisz częściej, lubię tu wpadać ale nowe wpisy pojawiają się skandalicznie rzadko. Chcemy więcej :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że jeszcze dzis pojawi się moja opowieść. kane
UsuńCzekamy z niecierpliwością
UsuńWłaśnie dostałem info, że opowiadanie będzie jutro. Będzie miało tyt. Deja vu. kane
UsuńUwielbiam Grzesiuka, uwielbiam ten blog. Tylko błagam : więcej !!! częściej !!! :)
OdpowiedzUsuńSpokojnych Świąt.
nienasycona
Niestety dziunia, patole to jednak margines, musisz sie zadowolic tym co jest.
UsuńCiężko się czyta to wszystko..
OdpowiedzUsuńwitam ja mam małe doświadczenie jeśli chodzi o wrózki
OdpowiedzUsuńale jesli chodzi o moją osobę to powiem że trafiłem na dobrą wróżke
annatur.adm@wp.pl . byłem samotnym facetem od kilku lat i pstanowiłem
coś z tym zrobić nie wiedziałem co dokładnie wiec na poczotek zaczołem
przeglądać oferty randkowe w necie ale szybko sięokazało że tak to tylko
kłopotow mogę sobie narobić więc postanowilem napisać do wrókżki bez wielkiego
przekonania po paru mejlach okazalo się że coś w tym jest ze ta kobieta
zna mnie bardzo dobrze i wie omnie dużo żeczy mimo że nic nie pisalem
osobie postanowilem jej zaufać trochę i obiecałem że zastosuje jej rady
tak zrobilem i po paru tygodniach poznałem wspaniałą kobietę iod przeszło
miesiąca już nie jestem sam pozdrawiam jaromir
ciekawe doswiadczenie
OdpowiedzUsuńO kur**, żaden z nieletnich śmieci nie trafił do poprawczaka - to jest CHORE - powinni trafić do paki za usiłowanie zabójstwa, ale..pardon, takie prawa tylko w krajach CYWILIZOWANYCH (USA), w których nawet 13-latek trafia do ciupy za ciężkie przestępstwa. Warto nadmienić, że nie ma tam potworków typu "pobicie ze skutkiem śmiertelnym", tylko morderstwo I stopnia ze szczególnym okrucieństwem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam hmmm