poniedziałek, 8 października 2012

Zew natury



Zew natury – mówimy tak wtedy, gdy rządzą nami instynkty. Instynkty wszelkiego rodzaju – przetrwania czy instynkt prokreacji. Człowiek to taka świadoma bestia, że swój instynkt umie kontrolować, lub chociażby racjonalizować. Nauczył się instynkt prokreacji wykorzystywać do zaspokojenia swoich potrzeb, bez obaw o niechcianą ciążę, czemu służy szeroko pojęta antykoncepcja.
Wszystko zaczęło się od tego, że złożyła wniosek o ustalenie miejsca pobytu małoletniego dziecka przy niej. Uciekła od konkubenta tyrana, który bił ją, wyzywał, znęcał się emocjonalnie nad nią i jej drugim dzieckiem z pierwszego małżeństwa. Wywiad przeprowadzałem w mieszkaniu jej rodziców, popegeerowskim bloku, który był jakże charakterystycznym tłem całej jej opowieści i nieudanych związkach z facetami. Płacz, obawa o dziecko, pokręcony los. Ogrom tragedii jaki spłynął na nią, gdy opuściła to mieszkanie wiele lat temu, szukając lepszego, dostateczniejszego życia u boku mężczyzny, którego wtedy kochała i obdarzała namiętnym pewnie uczuciem. Szkoda mi jej było, podobnie jak dzieciątko, które pełne niepokoju siedziało na jej kolanach, patrząc na mnie nieufnie.
- Panie kuratorze, dostane dziecko do siebie? – zapytała z obawą w głosie, a ja mogłem odpowiedzieć jej tylko tyle, że to sąd podejmuje decyzje. Szkoda mi się jej zrobiło i szczerze współczułem jej losu, jakiego doznała. Tym bardziej współczułem jej dziecku, które pozostało z tyranem w domu, który na dodatek ogranicza jej kontakty z własnym dzieckiem. Co za chuj i skurwiel myślałem o nim, bo jak inaczej nazwać faceta który, wedle słów tej biednej kobiety, wyrządził jej tyle krzywdy?
U tego pierdolonego zjeba i pojeba także miałem wywiad. Staram się opisywać fakty, nie ponosić emocjom, a wszelkie oceny pozostawić po poznaniu drugiej strony medalu. Ale ogrom krzywdy, jaki przedstawiła ta kobieta był tak wielki, że zastanawiałem się, czy cokolwiek może usprawiedliwiać takie zachowanie, które wręcz było typowym znęcaniem się.
Po zapukaniu do drzwi, otworzył mi facet wątłej i mikrej postury. Tak mikrej, że Az się przestraszyłem, czy przypadkiem nie jest ciężko chory, albo może to o niego chodzi. Jakieś 160 cm wzrostu, 45 kilo żywej wagi, razem z kapciami i sweterkiem w serek, spod którego wystawał kołnierz koszuli. Wytarte jeansy, klapki Kubota z białymi skarpetkami. Zaprosił do środka.
Wiem, wiem. Pozory często mylą i nawet najmniej niepozorny człowiek, zdolny jest do niecnych czynów. Jego wygląd nie wzbudził ani kawałka empatii do niego. Jesteś skurwielem, taka myśl cały czas kołatała mi w głowie, patrząc na niego i czując rosnące obrzydzenie. Przedstawiłem się, poprosiłem o dowód osobisty. Nie ma chuju litości dla ciebie.
Mieszkał z matką, starszą, schorowaną kobietą, która w momencie gdy wszedłem do mieszkania odmawiała różaniec, słuchając Świętego Radia Ojca Rydzyka. Wstała na mój widok i oddaliła się do drugiego pokoju. Usiadłem, przygotowałem notes i zacząłem pytać o sprawy, które standardowo potrzebne są w wywiadzie środowiskowym. Zapytałem o syna, 3-latka, który pozostał z nim, a którego matka walczyła w sądzie o możliwość sprawowania opieki. Syn był w domu. Spał w pokoju, lecz po chwili obudzony zainteresowaniem zarówno moim, jak i chyba samego ojca siedział u niego na kolanach, wtulając się i obejmując za szyję.
Opowieść jego była zgoła inna. Przedstawił swoją żonę jako….. latawicę. No dobra, nie powiedział tego, ale nazwał ją puszczalską dziwką, przepraszając jednocześnie za swoje słownictwo. Jak przychodzi maj, czerwiec, to zona dostaje cieczki, tak to określił, i wypierdala po baletach się kurwić i szmacić, zabierając swoje najstarsze dziecko do matki, by mieć swobodę i radośnie, w pełni ciesząc się życiem, spędzać czas. On wie że ona go zdradzała, umawiała się z innymi facetami, z koleżankami chodziła po dyskotekach, kończąc w łóżku u ledwo poznanych mężczyzn. On jej wybacza i chce żeby do niego wróciła. On jest przekonany że wróci, wczesną jesienią, gdy znudzi się jej kurwienie wakacyjne i z powrotem będzie grała dobrą żonę, spełniając także z mężem swój obowiązek łóżkowy.
Wszystkie zarzuty są zmyślone, według niego. Zgadza się, zamykał drzwi od domu, ale to dlatego, bo ona chciała w nocy uciekać na dyskoteki. Urządzał jej awantury, gdy wróciła po dwóch dniach, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Ale nigdy, przenigdy nie uderzył jej czy zabierał pieniądze. Ona ma pracę, zarabia na swoje wydatki i nigdy tez nie kwapiła się by jakąś większa kwotę dołożyć do utrzymania domu, chyba ze był to zakup jakiegoś kurewsko wyzywającego ciucha.
Wyszedłem stamtąd i wdarła się wątpliwość. Z jednej strony straszna przemoc jaką doznawała kobieta, z drugiej słowa jej faceta, który określił ją jako dziwkę i kurwę, która puszcza się na lewo i prawo.
Dzielnicowy nie odnotowywał interwencji, sąsiedzi niewiele powiedzieli oprócz tego, że czasami słyszeli awantury. Ciężki orzech do zgryzienia.
Dwa tygodnie temu zauważyłem ją na dyskotece. Przy stoliku siedziała z jakąś koleżanką i facetami. W końcu ma prawo, nie mi to oceniać, ale słowa jej partnera zaczynały mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Tydzień później spotkałem ich w Sądzie. Przyszli do mnie na dyżur mówiąc, że chcą wycofać wniosek, bo się pogodzili. On twierdził, że doszli do porozumienia, a ona że zrozumiała swoje błędy. Sprawa się nie odbyła. To była jesień.
Zapomniałem już o nich. Byli kolejną statystyka spraw Sądu w którym pracuję, gdy pewnego dnia stawił się on, cały zapłakany. Płaczący facet, który pyta mnie, co ma zrobić, bo ŻONY (!) nie ma od kilku dni i pewnie znowu poszła się kurwić. Najśmieszniejsze to, że było już prawie lato. Tym razem zabrała do swojej matki dwójkę dzieci.
Ja pierdolę, pomyślałem, znowu. Mówię mu, żeby się rozwiódł, a we wniosku rozwodowym napisał, żeby miejsce pobytu ich wspólnego dziecka ustanowić przy nim. Oprócz tego zaproponowałem poradnię rodzinną, wsparcie psychologa, itp. Ja tu niewiele pomogę. Pożalił się jeszcze trochę, wygadał i podziękował, bo lżej mu się na duszy zrobiło.
Z Sądu Okręgowego przyszło dość szybko zlecenie, na przeprowadzenie wywiadu środowiskowego u pozwanej, w celu sprawdzenia sytuacji małoletnich dzieci stron. Udałem się ponownie na wioskę, do mieszkania jej matki, bo taki adres widniał na zleceniu. Dowiedziałem się, że mieszka z powrotem ze swoim mężem, bo się pogodzili, znowu.
Ace Ventura – zew natury.

11 komentarzy:

  1. Nie rozumiem tego faceta;/ wie o wszystkim co ta kobieta robi poza domem a pomimo to dalej z nią mieszka;/ powinien ją wywalić na zbity pysk i tyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie ta hmm no hmm jak to się mówi miłość. Mnie bardziej interesuje ta kobieta z cieczką. Ciekawy przypadek fizjologiczny:D.

      Usuń
    2. Dlatego właśnie artykuł ma wstęp na temat instynktów. Nic tu nie ma do rozumienia.

      Usuń
    3. No...sporo juz czytałem tutaj o tej hmm jak to nazwała hmm miłości. A jednak moim zdaniem nie ma z nią nic wspólnego.

      Usuń
  2. ludzie wolą swoje znane gówienko niż jakąkolwiek zmianę - często tak bywa, to co znajome lepsze jest niż nowe o które trzeba się wysilić i postarać

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde,ale jazz,mozna dostać kręćka . Ludzie to jednak wybuchowa mieszanka -podłości z inteligencją.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyglada to na pewne zaburzenie, ktore mialam nieprzyjemnosc "ogladac" osobiscie jakies 10 lat temu. Mieszkala z nami w akademiku (przez okres roku) dziewczyna z ta choroba. Ona chorowala na zaburzenie afektywne dwubiegunowe (psychoza maniakalno-depresyjna), typ sezonowy (w okresie jesienna-zimowym depresja, w okresie wiosenno- letnim mania). Wprowadzila sie do nas gdzies w listopadzie. Wpadala juz w depresje. Nic nie wiedzialysmy o jej chorobie, a ona to przed nami ukrywala. Szkoda nam bylo tej dziewczyny. Bardzo inteligentna, fajna, ale taka biedna. Do dzis mam ja przed oczami w tych rozczlapanych papuciach i porozciaganym dresie, snujaca sie po pokoju. Przestala chodzic na zajecia, plakala, prosila o pomoc. I tak sie nia opiekowalysmy... Potem w okresie wczesnej wiosny dziewczyna zaczela ozywac, wracac do zycia, chodzic na zajecia. W swojej naiwnosci myslalysmy, ze to pewnie nasz wplyw, ze dobrze sie z nami czuje, ze rozmowy wplynely na to, ze znowu uwierzyla w siebie. W okresie wiosny byla to radosna, fajna i pelna energii osobka. Super po prostu. Potem juz z tygodnia na tydzien bylo coraz gorzej, ale w druga strone. Mega energia, wlasnie to latanie jak z cieczka, wiecznie obcy faceci w jej lozku, stala sie agresywna, przesadzona (przesadzala z dobrym humorem, ze zloscia, zachowywala sie jak nakrecona, klamala, nic do niej nie docieralo). Potem zaczela krasc, pozwalala sobie robic nagie zdjecia, ktore sama wrzucala do internetu. Stala sie absolutnie nie do wytrzymania, a my patrzylysmy na to wszystko z coraz szerzej otwartymi oczami. To byla totalnie inna osoba niz ta, ktora poznalysmy. W akcie desperacji zadzwnlismy do jej rodzicow i od nich sie dowiedzielismy o jej chorobie. Powinna brac lekarstwa, ale niestey przerwala leczenie, stad te cuda wianki. Chorzy w okresie depresji biora tabletki antydepresyjne, a w okresie manii te stabilizujace nastroj. Po tym, kiedy nasza wpollokatorka zaplacila za akademik falszywymi pieniedzmi, zostala (ku naszej nieopisanej radosci) wyrzucona z akademika. Wydaje sie, ze ta opisana przez Pana kobieta choruje na to samo (ta cieczka, faceci, uciekanie z domu w okresie letnim i uspokojenie w okresie jesiennym, pewnie depresja w zimie). Wydaje sie, ze jej moze pomoc jedynie lekarz i dobrze ustawione leczenie, ktore by ja ustabilizowalo. Inaczej beda sie tak wiecznie klocic latem i godzic jesienia... Najbardziej szkoda dziecka...

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam! Za pracę, i za te niezwykłe teksty..cóż więcej można dodać?

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog już mam w zakładce...
    Czytając ten post przypomniał mi się taki dowcip.

    Kobieta jest z wizytą u seksuologa.
    - Panie doktorze! Mąż mnie nie zaspokaja!
    - Proszę pani, ja mogę coś pani przepisać, ale może znalazłaby pani sobie kochanka? Maż nie musi o niczym wiedzieć.
    - Mam już kochanka, panie doktorze, ale on mi też nie wystarcza.
    - Droga pani, przecież nie musi być tylko jeden!
    - Szczerze? Mam dziesięciu kochanków, ale to wciąż mało.
    - Okej, w takim razie przepiszę pani hormony i za dwa tygodnie zapraszam panią do kontroli.
    Kobieta wraca do domu, kładzie receptę przed mężem i mówi:
    - Widzisz, żadna ze mnie kurwa, tylko ciężko chora jestem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wakacyjna kurwa i jesienno- zimowy idiota, ja pierd....:P

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za inspirację. Na pewno wykorzystam twoje obserwacje z marginesu na swoich sesjach Dungeons & Dragons.

    OdpowiedzUsuń