czwartek, 6 września 2012

Pranie brudów



          Przejmujące zimno powodowało, że ogarniały mnie dreszcze, gdy wysiadłem z samochodu i podążałem w stronę chałupy, ulokowanej pośrodku wsi. Ciemno już, ale czego wymagać o godzinie 19 zimą? Żadnej lampy, żadnego oświetlenia, tylko światło święcące się w oknach okolicznych domów. Zmęczony jestem, cholernie zmęczony, bo od rana objeżdżam i produkuje różnego rodzaju wywiady i kontrole. Potem dwa dni będę siedział i wklepywał w komputer, by potem wydrukowane przeze mnie kartki powpinać w odpowiednie miejsca, by za jakiś czas porosły kurzem w archiwum. I tak, nie przeczyta tego nikt więcej niż ja. 

          W świetle latarki za 5.99 z Biedronki przyświecam na kartkę, na której mam zlecenie wywiadu środowiskowego.  Nazwisko nie wiele mi mówi. Nigdy tu nie byłem. W snopie padającego światła, odnajduję furtkę, którą otwieram i dróżkę, prowadząca do drzwi wejściowych. Dotknięcie zimnej, metalowej furtki nie było przyjemne. Zaskrzypiała, gdy ją uchylałem. Stanąłem przed drzwiami, zaświeciłem latarką w poszukiwaniu dzwonka. Nic. Pukam.
- Chwileczkę – słyszę odgłos z wewnątrz. Odsuwam się o dwa kroki, żeby nie zostać uderzony otwierającym się skrzydłem drzwi. W coś wdepnąłem. Kurwa, pewnie gówno.

          Otwiera mi kobieta, na oko 50-cio letnia. Zniszczona, ale jak się okazuje pewna siebie, zahartowana w życiu i nie bojąca się żadnej pracy. Pytam się jej, czy to ona zawiadomienie do Sądu złożyła, że syn jej z synową urządzają ciągle awantury, kłócą się przy małych dzieciach, była nawet interwencja Policji. Potwierdza i zaczyna tłumaczyć mi, że próbuje przemówić im do rozsądku, że tak nie może być, ale ciągle to samo. Wybita szyba, wrzaski, nie wracanie na noc, pozostawianie jej dzieci i łażenie gdzieś po nocach. Albo się ogarniają pod jej dachem, albo wynocha na swoje, ale wnuka skrzywdzić nie da.
Pytam o syna, bo jakoś go nie widzę. Kobieta pokazuje na pokój i mówi że tam siedzą. Jej synek, synowa i dwoje dzieciaków, które tylko jedno jest wspólne. Idę porozmawiać i wchodzę do pomieszczenia.

O kurwa!

          Justynka. Wspaniała Justynka. Pamiętam ją bardzo dobrze, przez rok byłem jej kuratorem. Z 6 lat temu, gdy wychowywała się w bidulu. To ci nagłe spotkanie po latach. Nawet nie wiedziałem co się z nią działo dalej, po uzyskaniu pełnoletniości. O Justynce mogę powiedzieć jedno – kawał niezłej suki. Marzeniem każdego chłopaka, u którego zaczęły buzować hormony, było ja przelecieć. Długonoga piękność, blond włosy, jasna cera, duże oczy, zgrabna i wysoka. Już w wieku 15 lat wiedziała jak wykorzystać swoje ciało, by osiągnąć to co chce. Pamiętam miała chłopaka. Także z Bidula, który ślinił się na jej widok. Chłopaka ojciec pracował gdzieś w Niemczech dorywczo i jak sobie przypomniał o synku, potrafił przekazać mu nawet 1000 złotych. Wtedy stawała się jego dziewczyną i robiła wszystko to, na co on miał ochotę. W seksie też. Przestawała być tą dziewczyna, albo była bardzo wkurwiona i nadąsana, gdy mu się kasa kończyła. Chłopak wpadł w narkotyki, bo chciał mieć kasę na nią. Ale nie tylko on dawał jej pieniądze. Dziwnym trafem Justynka miała wielkie szczęście do znajdowania wypasionych telefonów. Kupowania markowych ciuchów, a przy piątku lub sobocie, mając już 17 lat uciekała na noc. Często było tak, że stały już pod bidulem jakieś samochody, a jak usłyszało się pisk opon lub trzask drzwi samochodowych, to wychowawcy sprawdzali, czy Justynka przypadkiem nie uciekła znowu. Jednakże wbrew pozorom, Justynka była cwaną osobą. Nie uciekała też za często, a do szkoły chodziła w miarę systematycznie uzyskując promocje do następnej klasy. Jej marzeniem było znaleźć dzianego gościa, który będzie spełniał jej zachcianki, a ona będzie w zamian w pełni mu oddana.

          A teraz Justynka siedzi tu przede mną, i nie wie gdzie wzrok odwrócić. Roztyła się trochę po dwóch ciążach, jednak nie straciła swojego seksapilu i wciąż była atrakcyjną blondynką z długimi kręconymi włosami. Nie dziwie się, ze chłopak stracił głowę dla niej, a ona nie mając się gdzie podziać, po 3 miesiącach znajomości wzięła ślub cywilny i zamieszkała z nim u jego matki, bardzo szybko dając mu dzieciaka, przy okazji wnosząc  posag małżeński w postaci 5-cio letniego synka.
          Standardowe czynności do wywiadu. Pytania o dochody, o dzieci, wykształcenie, itp. Jak im się układa, dlaczego się kłócą? No właśnie. Pytanie o kłócenie się.
Żadne nie odpowiada. Całej rozmowie przysłuchuje się matka.
- No powiedz jedno z drugim o co chodzi – naciska na syna i jego małżonkę.
Cisza. Facet zasłonił twarz rękoma, Justynka spojrzała w sufit z lekceważącym wzrokiem. Matka nie ustępuje. Drąży dalej.
- No powiedz Zygmuś, no powiedz, miej jaja jak chłop – tak, naprawdę dała mu na imię Zygmunt. Też w to nie wierzyłem, ale na zleceniu jak byk.

          Zygmusiowi się oczy zaszkliły, gdy podniósł głowę i spojrzał na matkę. W międzyczasie Justynka zerwała się z fotela, na którym siedziała rozjebana jak matrona, traktująca wszystkich z góry i bez słowa wyszła z pokoju i w ogóle z domu, trzaskając głośno drzwiami, aż wzdrygnęły się dzieciaki – 5-cio latek i 2-latek, siedzący na podłodze i układający klocki. Nawet nie zrobiło to na mnie wrażenia. Na Zygmuncie i jego matce chyba też.
- Dowiem się w końcu o co tutaj chodzi? – zapytałem, bo czułem, że matka chce cos powiedzieć, ale czeka na odpowiedź syna.
- Proszę pana – pewnie i stanowczo odezwała się do mnie, wymachując wielką, żylastą i spracowaną ręką – proszę pana, to jest kurwa i szmata!
- Mamo! Przestań! – tym razem syn odważył się wydobyć głos.
- Co przestań, co przestań! Prawdę mówię. Z dziwką się ożeniłeś!
- Przestań, no! – wykrzyczał syn w stronę matki i zaczął ocierać łzy.
- Panie, jaka to jest kurwa, to pan sobie nie wyobraża. Jaka ona mi tu opinię na wiosce zrobiła. Pośmiewisko ze mnie i z jego – mówiąc to wskazała palcem na Zygmusia, który słuchał wywodu matki ze spuszczoną głową – Panie, tu wieczorami samochody podjeżdżają i ona wyłazi o 11, o 12 w nocy i wraca nad ranem, czasami jej dwa dni nie ma. Kurwi się i szmaci dziwka jedna bez opamiętania.
- Przestań mamo!
- Co przestań, co przestań. Ślepy jesteś. Zakochałeś się. Głupi po prostu, mówiłam ci że ona nie jest nic warta. Ze zaraz dzieciaka ci zmajstruje i będziesz łożył na nią i jej pierwsze dziecko! Wszyscy się tu z ciebie śmieją, bo tu prawie każdy chłop ja miał! Dziwkę sobie wziął za żonę!
- No dobrze – staram się tłumaczyć, ale po co w takim razie zawiadamiała pani sąd, jakie tu zaniedbania. Oni sami musza rozwiązać swoje problemy – staram się uspokoić starą, bo coraz bardziej głos podnosi i jedzie po swoim synalku, bo tak naprawdę na chuj mam tego wysłuchiwać.
- Bo widzi pan, jak ja mu tak nawtykam, to on jaj dostaje i jak ona wraca z kurwienia się, to każe się wynosić. Wtedy ona do niego z mordą, on z mordą, ale ja się nie wtrącam, i zaczynają się wyzywać a czasami to nawet bić. Wszystko tu rozwalają. Panie, to są moje rzeczy, a ona demoluje mi mieszkanie. Panie, ja nie wytrzymałam kilka razy i jej po mordzie też przylałam. To ona za telefon i na Policję dzwoni, że ja ją biję z synem.
Spojrzałem na dzieciaki siedzące na podłodze. Zajmowały się swoimi czynnościami. Zdaje się niewzruszone i nieświadome bagna, jakie rozgrywa się wokół nich. szkoda było mi starszego, pewnie na swój rozumek już co nieco pojmował, że o jego mamusi raczej w pozytywach się nikt nie wyraża. Pojebany los dzieciaków.
- No ale czego pan oczekuje – zwróciłem się do Zygmusia który chyba naprawdę jaj nie miał, albo był tak szaleńczo zakochany.
- Żeby żona w domu dziećmi się zajmowała – odpowiedział niepewnie w moją stronę.
- No wie pan, sad nie zmusi pana żony żeby w domu siedziała i po nocach nie latała nie wiadomo gdzie. Są jakieś terapie, można się rozwieść, separację, coś trzeba robić a decyzję pan musi podjąć jako mąż. Przejąć opiekę nad dzieckiem, cokolwiek.
- Myśli pan że mu nie mówiłam? Cały czas mu powtarzam, to tylko mówi żebym się nie wpieprzała w jego życie. Taki mądry. Słyszysz co mówi pan kurator – i tu pokazała ręką na mnie – masz się rozwieść!
- Chwileczkę – musiałem mamusię przystopować – ja nie powiedziałem że pan ma się rozwieść, tylko to pan musi podjąć decyzję, co dalej z pana związkiem. Ja tu nikogo do rozwodu nie namawiam.

         Kurwa, jak ja mam już dość tej gadki i tego domu. Wymiękłam, jestem zmęczony wysłuchiwaniem trajkotania starej i patrzenia na tego kapciowego przygłupa, który siedzi z babą, jawnie prosto w oczy walony po rogach. Jak ludzie sobie komplikują swój żywot. Stara powinna swojego syna do psychiatry czy psychologa wysłać, pewnie jakiś kompleks Edypa lub inny autyzm by mu znaleźli.


          Pranie brudów. Pierzesz te ludzkie brudy, wysłuchujesz się w żale i masz być powiernikiem ich trosk. Traktują cie jak księdza, spowiednika, który powinien przyjść i nałożyć pokutę. Jesteś autorytetem, jak w tym przypadku dla starej, która szukała poparcia we mnie, bym przemówił do rozsądku Zygmusiowi. Przy tobie ludzie potrafią wylewać wiadro pomyj na siebie, chcąc byś słuchał i najlepiej włączył się w ten słowotok rzygowin i poparł tych, co głośniej krzyczą. Patrzysz na to z obrzydzeniem, starając się na początku zrozumieć jedną i druga i stronę. Chcesz być obiektywny bo tak cie uczą na aplikacji. SĄD JEST BEZSTRONNY i kurator też. A tak naprawdę po 15-20 minutach wysłuchiwania żalów i oszczerstw wyłączam się. Kończę rozmowę, zadaję ostatnie pytania i spierdalam, z uczuciem ulgi że opuściłem ten dom, to mieszkanie, nie musze ich słuchać, tego piekła jakie sobie urządzili. 


          Po jakimś czasie, około 1 roku ponownie spotkałem Zygmusia i jego matkę. Justyna uciekła do niego razem z dzieciakami, zamieszkała z nowym facetem. On złożył wniosek o ustalenie widzeń z dzieckiem. Na koniec matka do mnie powiedziała:
- Panie, gdyby on miał jaja, to by ten dzieciak z nami mieszkał. Zygmuś udał że nie słyszy i szybko się oddalił.

20 komentarzy:

  1. Trafilam tu przez przypadek i czekam na wiecej i wiecej!!!! Najlepszy blog w necie jaki czytalam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby mamusia była inna to i on by może jaja miał ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. tak zygusia wychowała na takiego niedorajde to ma.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny świetny post. Mam tylko jedno zastrzeżenie - lepiej by się tekst wyrównany do lewej strony a nie wyśrodkowany/wyjustowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że wyjustowany ;-) (który przy okazji jest równocześnie równany do lewej strony)

      Usuń
    2. Zgadzam się z apa. Mnie się podoba jak jest.

      Usuń
    3. zdecydowanie powinien zostać wyjustowany. Po wyrównaniu do lewej będzie mniej czytelnie:)

      Usuń
  5. Jak zawsze, w takich rodzinnych awanturach cierpią dzieci, często włączane do koalicji przeciw jednemu z rodziców. Profesjonalne podejście kuratora, jesli mogę oceniać. :-) Odpowiedzialnosc za własne decyzje spoczywa na nas samych. Pozdrawiam i dołaczam się do pochwał na temat bloga. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tutaj oboje, Zygmuś i Justyna, nie mieli dobrych wzorców wychowawczych. Tak to mniej więcej jest, w dużej liczbie przypadków, jak się taka w domu dziecka wychowa, lub w "rodzinie" gdzie jest tylko matka.

    Odniosłem takie wrażenie, że starej zależało najwięcej na opinii "co ludzie powiedzą". Jakby ta kurwa, żona Zygmusia, przynosiła do domu pieniądze i dzieliła się ze starą. To pewnie byłaby tolerowana. Szkoda tylko dzieci.

    Agaton

    OdpowiedzUsuń
  7. czy masz mozliwość modyfikowania rss'ów? Bo póki co mam bardzo jasny szary tekst na bialym tle (nieczytelne wcale) :/

    OdpowiedzUsuń
  8. A może część ze swoich historii użyłbyś w moim projekcie? Będę wdzięczny za sugestie ;)
    http://smietnikwglowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Projekt o tworzeniu historii o pewnym człowieku..... blog został usunięty? To tez forma projektu :) Pozdrawiam

      Usuń
  9. Świetny post, czytam bloga od dłuższego czasu ale jeśli chodzi o styl to ten wpis miażdży wszystko co zostało przez autora do tej pory napisane. Pomijając treść, która też jest dobra, przez kilka pierwszych akapitów miałem wrażenie że to początek bardzo dobrej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też w pewnym momencie złapałam się na tym, że czyta się jak dobrą książkę :P A dopiero potem przyszło olśnienie, że to prawdziwa historia. Autor się wyrabia i zaraz tu bestseller spłodzi!

      Sp.

      Usuń
  10. Mam sugestie ,czy autor tego bloga nie zastanawiał sie nad napisaniem ksiazki? Byla bym pierwsza po nia w ksiegarni. Super stylem pisane wciagajace na maksa. Jak tak dalej bedzie to i ja bede mieć kuratora za zaniedbywanie dzieci, powód : uzależnienie od tego bloga he he....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Takie sugestie juz były i kto wie.... Pozdrawiam

      Usuń
  11. Skoro to nie tylko moje odczucie, pora sie powaznie zastanowic nad tym:)

    Zzz

    OdpowiedzUsuń
  12. Blog czytam już jakiś czas, ostatnio częściej. Dziś zdecydowałem się w końcu skomentować.
    Świetnie mi się czyta Twoje wpisy.

    Co do dzisiejszego bohatera - typowy rogaś. Gdy czytałem tę notkę, przed oczami miałem kumpla, który kilka lat temu też dawał się tak robić swojej dziewczynie, później nawet żonie. Teraz się już to skończyło, pomimo braku dzieci ta suka i tak wyciągnęła od niego jakimś cudem alimenty. Koniec końców finał tej historii był dość ciekawy a zarazem sprawiedliwy - ona wyjechała do anglii za jakimś pseudo macho, który wpędził ją do pracy w burdelu. Uciekła stamtąd, wróciła do kraju, depresja i te wszystkie jazdy zaprowadziły ją do leczenia u psychiatry. Teraz nawet nie wiem, co się z nią dzieje.
    Czasem jednak takim sukom życie zwraca z dodatkiem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytamy twoje posty jak dobrą książkę..może nastąpi c.d Zygmusia i Justynki :) jak i innych bohaterów :D

    Zapraszamy do siebie

    http://myhomeikea.blogspot.com/


    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  14. Dlaczego matka k*wiszon nie jest ścigana jak za uprowadzenie dzieci? Ojca by wydrapali choćby z piekielnych otchłani, a tu? Jak to jest, że w obliczu prawa, które z założenia jest równe dla wszystkich, najgorsze k*wiszcze bywa lepsze od w miarę normalnego ojca? A może się mylę?

    OdpowiedzUsuń