Spadochron. Tak nazywam patolkę, która pojawiła się
z odległego miejsca w Polsce i wylądowała na moim terenie. Za takim
spadochronem, bardzo często przychodzą akta z innego sądu – „przekazano według właściwości”.
Ale zanim zacznę opowiadać o patolce, która zawitała w gościnne progi naszego
terenu, zacznę opowieść o jednym psycholu.
Psychol, bo tak inaczej tego zjeba nazwać nie
można, ma około 40 lat, z czego 15 lat swojego pojebanego i nędznego życia
przekiblował w zakładach karnych. Myli się ten, kto pomyśli że to jakiś pijak i
podrzędny złodziej. Gdy pierwszy raz kilka lat temu psychola spotkałem, zrobił
na mnie przerażające wrażenie. Cyniczny, oschły, dobrze zbudowany, umięśniony, na
łyso obcięty. Po prostu zakapior i bandyta z wyrachowania. Tak się zdarzyło
także, że czytałem jego opinie psychiatryczną, która brzmiała mniej więcej tak:
„…poziom
uczuć wyższych obniżony, cechy psychopatii, zna zasady i normy społeczne lecz
manipuluje innymi osobami w celu osiągnięcia korzyści, bezwzględny…”
Jak z nim rozmawiałem, to zawsze patrzył tymi
swoimi oczkami, niby miły, ale czułem w jego słowach pogardę do tego, co
mówiłem do niego. Niby na wszystko się zgadza, na wszystko potakuje, ale
patrząc mi prosto w oczy robił to zawsze za długo a na gębie widziałem wyraz
twarzy mówiący” „mam wyjebane na ciebie”. Zawsze łaził w skórze, oryginalnych butach,
dobrych ciuchach, lecz oficjalnie utrzymywał się ze świadczeń pomocy społecznej
i mieszkał z ojcem, emerytem. To typ człowieka, który bez mrugnięcia zabiłby
cię, ot tak, dla zabawy.
Psychol ze względu na swój wygląd miał powodzenie u
patolek, ale takich lepszych, nie zniszczonych jeszcze i wyglądających atrakcyjnie.
Sprowadzał do domu różne kurwy, urządzając popijawy kończące się dymaniem, a
ojciec staruszek w pokoju obok oglądał telewizję. Był bezwzględny i cyniczny
dla tych dziwek, bo jak nie chciała zrobić tego co chciał, to potrafił
wypierdolić taką z domu na mróz, w samych gaciach, śmiejąc się przy tym i
wyszydzając. Typowy cyniczny pojeb.
*******
Przychodzę któregoś dnia do pracy i dostaję akta jakiejś
Izabeli Iksińskiej, która ma pod opieką dwoje dzieci i przeprowadziła się na ulicę
Dzentelmeńską 12. O psycholu już wtedy praktycznie zapomniałem, bo z 2-3 lata minęły,
jak ostatnie z nim czynności przeprowadzałem i nie skojarzyłem że to jego adres.
Biorę sprawę do osobistego prowadzenia i zapierdalam na Dżentelmeńską 12. Stojąc
przed drzwiami, zaczyna mi coś świtać. Deja vu czy jaki chuj, chyba kiedyś tu
byłem. Pukam.
Słyszę dochodzące do drzwi kroki i zgrzyt
otwieranego zamka. Drzwi się otwierają na całą szerokość i staje w nich ……………. Psychol.
Ale jaki to był widok! Stoi w bokserkach, z nagim torsem pokrytym tatuażami,
jakieś smoki, czachy, lecz trzeba przyznać że robione przez kogoś kto się zna. Bary
jak zwykle szerokie, łysa głowa i te malutkie oczka, patrzące na ciebie i
świdrujące mózg.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo pierdolnął drzwiami
ze słowami:
- poczeka pan, ubiorę się – i jebut, drzwi się
zamknęły.
O ty chuju pierdolony. Znowu kurwa ty! Powiem wam
szczerze, boję się go. Nie wiem co potrafi mu do łba strzelić, tym bardziej że
miał wyrok za udział w śmiertelnym pobiciu.
Po około 2 minutach otwiera. Wpuszcza do środka,
prosi żeby usiąść – wystudiowane bycie miłym. Robi patent, którego wcześniej
nie znałem, ale nauczony doświadczeniem nie nabieram się na to. A mianowicie
każe usiąść z dala od drzwi, a sam pewnie zajmie miejsce przy drzwiach. W przypadku
awantury czy ataku, ja mam odciętą jedyną drogę ucieczki. Wyrachowani debile
tak robią, a ty w przypadku jakiegoś niebezpiecznego zdarzenia musisz pierw go
ominąć żeby wyjść. Siadam od razu przy wyjściu, przez co on jest zmuszony
usiąść dalej. Pytam go o Izabelę i dwójkę jej dzieci (dwie dziewczyny 14 lat i
12).
Na moje pytanie zastygł w bezruchu przez chwilę.
Zapytałem go czy tu mieszkają. Chwile popatrzył na mnie, prześwidrował swoimi
oczkami i odpowiedział:
- mieszkają tu, a co?
- Bo wie Pan, ta Pani ma ograniczoną władzę
rodzicielską poprzez nadzór kuratora, więc gdzie ona jest? – uprzejmie go
spytałem, lecz zobaczyłem zakłopotanie i zdziwienie na jego twarzy, a potem
wkurwienie.
- Wyszła gdzieś, jakieś sprawy załatwiać, nie
interesuje mnie to.
- Przekaże pan jej, żeby stawiła się u mnie jutro w
sądzie o godzinie 9. Musze z nią porozmawiać. Proszę powiedzieć że to pilna
sprawa.
- Powiem.
I to była cała rozmowa z psycholem, lecz dla
pewności zostawiłem kartkę z dokładnymi danymi do siebie. Nic się nie
dowiedziałem, ale nie miałem zamiaru z nim dyskutować. Za bardzo to wszystko śmierdziało,
cuchnęło wręcz na odległość. Mój kuratorski nos mówił mi, że cos tu jest nie
tak.
Następnego dnia stawia się u mnie w biurze Patolka i
dwie jej dziewuchy. Przyszły z torbami i plecakami, gotowe do wyjazdu.
- Co się stało? – pytam zdziwiony
- Wyrzucił nas. Dzisiaj rano – odpowiedziała Patolka
– kazał się nam wynosić, spierdalać i powiedział że nie chce mieć problemów
przez nas.
- Co pani nie powie – cynicznie do niej – a ja
myślałem że to taka wielka miłość i pani tam się zamelduje na stałe.
Nic nie odpowiedziała. Dziewczyny patrzą w podłogę,
jakby wstydząc się matki i tego że tu są.
- Czemu panią wyrzucił? – znowu pytam, bo mnie to
cholernie zaintrygowało.
- Mówił że pan u niego był i rozmawiał.
- no i co? – dociekuję dalej
Cisza. Powtarzam pytanie. Znowu cisza.
Spoglądam na córki. Jedna nerwowo przestępuje z
nogi na nogę, zerka na matkę.
- Wie pan, on ostatnio mojej starszej córce kazał
sobie na kolana siadać – zaczęła opowieść – ja nie wiem, i tak już chciałam od
niego odejść.
- To pani widząc cos takiego od razu się nie
wyprowadziła, tylko dopiero jak panią wyrzucił? – wkurwiająca irytacja brała
górę – przecież to się do prokuratury nadaje! – już prawie wykrzyczałem.
- Ja wracam do męża – odpowiedziała.
Dwie córeczki stały obok ze spuszczonymi głowami.
Patolka poznała psychola przez przypadek, będąc w odwiedzinach u jakiejś
kuzynki. Wystarczyło kilka dni, by zapałała taką miłością, że zabrała dzieci od
męża i przyjechała do niego mieszkać. Przebywała u niego dwa miesiące,
przysparzając dzieciakom tęsknot do ojca, narażając na molestowanie, zmianę
środowiska.
Milczące obiekty destrukcji, z gwałconą psychiką,
będące świadomymi świadkami upadku tej, która powinna je chronić i wspierać. Dlaczego
to robisz, szmato?
Tego Psychola, co opisuje kurator, przypomina mi "Małpę" z rosyjskiego filmu "Nowa Ziemia".
OdpowiedzUsuńA co do tej patolki, szkoda najbardziej ich nastoletnich córek. Z moich obserwacji, przeważnie jak stają się dorosłymi kobietami, mają wdrukowane te negatywne wzorce postępowania, i idą w ślady "mamusi".
Arton
zalosne...
OdpowiedzUsuńCzytalam tym razem z lekkim przerazeniem. W zyciu nie moglabym byc kuratorem. Za bardzo balabym sie wchodzic do domow takich ciemnych typow... Taki psychol ma naprawde zjebane w glowie, wiem cos o tym, bo nawet czasem mi rozne wizje przychodza do glowy. Takie.. Calkowicie niehumanitarne.
Okrutne, ze ludzie potrafia byc takimi egoistami...
I jeszcze taka rada - idz na silownie, przypakuj, a jak sie juz taki porzadnie postawny wyrobisz, to... Hehe taka wizja, jak sie wszyscy cofaja na Twoj widok. Bezpieczniej na pewno by bylo ;)
Tylko nie bierz tego na serio ;p
Pozdrawiam, post zajebisty jak zawsze, nie zapominaj, zeby nie brac stad zadnych ,,rad'' do siebie. Ode mnie tez, jesli mi sie zdarzy. Opisuj co chcesz i jak chcesz, bo dzieki temu blog bedzie Ciebie wyrazal i bedzie prawdziwy.
Trzymaj sie i niczym nie przejmuj za bardzo.
Tak z ciekawości: czy Pan nosi broń? (a przynajmniej paralizator elektryczny?)
OdpowiedzUsuńWiem że użycie jej to nieraz więcej problemów niż zebranie po głowie (ba! w Polsce nie można po słownych groźbach i z nożem przed nosem jej spokojnie użyć... ale to na inną rozmowę), ale w trudnych sytuacjach mogłaby pomóc.
Broni pod żadną postacią nie noszę, choć czasami nosze się z zamiarem zakupu jakiegos paralizatora. na szczęście do tej pory nie miałem jakiś mocno niebezpiecznych sytuacji.
UsuńNiech Pan uważa na siebie, bo te psychole to nigdy nie wiadomo co mogą zrobić. To sa prymitywni ludzie.
OdpowiedzUsuń"Milczące obiekty destrukcji, z gwałconą psychiką, będące świadomymi świadkami upadku tej, która powinna je chronić i wspierać. Dlaczego to robisz, szmato?"
A ta koncówka jest niesamowita. Bo kim jest ta matka jesli nie żałosna, marną istotą, która nawet córek nie potrafi uchronic.
Chłopie, ale Ty ziejesz pogardą do tych ludzi. Niby to ma być takie cool, taki zimny ogląd, cyniczne podejście, ale wiesz, co, ja mam wrażenie, że sam siebie mało szanujesz, a ta praca daje Ci jakąś namiastkę władzy, która pomaga Ci radzić sobie z samooceną. Mało widać jesteś świadomy, że Twoje nastawienie jest petentom znane i żadnemu w ten sposób nie pomożesz, a nawet dodatkowo zniechęcisz. Mam osobistą prośbę - znajdź se robotę w jakimś 'Naszym Dzienniku" czy cuś i oszczędź parę ludzkich istnień.
OdpowiedzUsuńChłopie, po co to czytasz. Mało stron jest do przeczytania?
UsuńWydaje mi się że rozumiem "chłopaka". W ten sposób można się rozładować. Chyba większość normalnych ludzi tak ma że nie wyładowuje się na innych tylko emocje rozładowuje gdzieś indziej. Jeden na siłowni, drugi walnie w ścianę a inny opisze to na blogu.
Serio, stary wyluzuj się albo jak pisałem zmień strony które czytasz. Na pewno to będzie lepsze dla wszystkich.
Jak to się nie wyładowuje na innych? Facet, który w ten sposób ocenia kobietę, o której ewidentnie nie wie nic oprócz tego, co mu się wydaje, oprócz tego, co ślizga się po powierzchni, właśnie na innych wyładowuje swoje problemy. "Co pani nie powie – cynicznie do niej – a ja myślałem że to taka wielka miłość i pani tam się zamelduje na stałe." - to jest kompletny brak profesjonalnego podejścia do pracy. To jest niszczenie czegokolwiek dobrego, co tam zostało. Pan autor chyba nigdy nie słyszał o pozytywnym wzmocnieniu. Dla niego wszystko jest czarno-białe, a on przyjmuje pozycję purysty z tego "lepszego świata". Jak nisko trzeba upaść, żeby o drugim człowieku napisać szmata. Jakżesz wspaniałe jest to społeczeństwo, które sekunduje takim nienawistnym gierkom.
UsuńJeszcze jedna prośba - w j. polskim nie istnieje słowo dociekuję. Jak już się chce pisać bloga to może należy się to tego choć formalnie przygotować.
I ostatnia sprawa - zwrócenie się do mnie per "chłopie" było generalizacją i absolutnym nieporozumieniem. Ale jednocześnie ciekawym doświadczeniem.
Po pierwsze uważam, że formalnie blog jest napisany w sposób doskonały, zdarzają się jak każdemu błędy, ale sposób pisania autora jak najbardziej stanowi pełny profesjonalizm (na poziomie amatorskiego bloga). Takie czepianie się słówek jest nie na miejscu i nosi znamiona trollowania.
UsuńPo drugie zaś, chciałbym się dowiedzieć, czy szanowny Anonim pracował bądź działał w ramach wolontariatu kiedyś z osobami z marginesu? Tylko proszę nie mówić, że pomaga szanowny Anonim babciom robić zakupy. Interesuję mnie to, czy miał kontakt z bezdomnymi/ćpunami/alkoholikami/skazańcami? Wydaje mi się, że nie. Ja mam jako takie doświadczenie (nieduże) i mogę powiedzieć, że każda emocjonalność w tym fachu to jest właśnie brak profesjonalizmu, totalna amatorszczyzna wręcz. Pracownik socjalny musi być jak skała i musi widzieć świat czarno-biało. Proszę sobie wyobrazić co by się stało w Polsce gdyby pracownicy socjalni nagle zaczęli się nad takimi mamusiami litować. Albo jeszcze inaczej: gdyby zaczęli kierować się w pracy emocjami i np. decydować na tej podstawie o przyszłości jednostek - "tego lubię to ten będzie miał u mnie luz i na bogato, a tego nie lubię to mu dokręcę śrubę".
Do anonimowego. Jak w takim razie nazwać tą szmatę, która wystawia nastoletnie córki na "widelec" takiemu psycholowi? Bo jej się znudziło przy mężu i ucieka do gościa, którego zna kilka dni...
UsuńCzytam ten blog z rosnącym przerażeniem, a mam spore doświadczenie w pracy z ludźmi nazywanymi tu "patolami", "k...", "psycholami". Wykonuję ten sam zawód, co autor. Zaraz będzie krytyka, więc napiszę dlaczego czytam. W całym środowisku zawrzało - niektórzy autora popierają, mniej ludzi gani - dlatego czytam - chcę wiedzieć, co się dzieje i czym są tak poruszeni. Myślę podobnie jak Anonimowy, na którego przypuszczono atak. Nie można wykonywać tej pracy mając taką pogardę dla ludzi, a w szczególności dla kobiet. Chcę uświadomić czytelników bloga, że kurator nie tylko kontroluje, ale prowadzi działania mające na celu choć spróbować zmienić człowieka, wskazać sposób postępowania. Bo Ci "patole" i "patolki", a raczej ludzie, nie mają wpojonych reguł, którymi mają się kierować w życiu. Straszne jest, że osoba poniewierana przez całe życie, trafia na kuratora, który ma dla niej samą pogardę. W ten sposób się ludzi nie zmieni, a zabranie dzieci nie jest rozwiązaniem. Zadaniem kuratora jest próbować. W tej pracy nie ma wielu sukcesów, ale się zdarzają! Na obronę autora - widać, że zależy mu na dobru dzieci, jednakże poniżanie, a wręcz odczłowieczanie ich rodziców nie jest dobrym wyjściem.
Usuńsłodki jezu, jakie pozytywne wzmocnienie? widzisz tam, człowieku, w postępowaniu tej paskudnej persony jakiekolwiek dobro? cień dobra? obłudne, gonione popędem kurwisko, które zabiera dzieci do patologicznego gacha?
OdpowiedzUsuńŻeby oceniać czy autor gardzi ludźmi, to trzeba by było go raczej o to zapytać. Napisanie o kimś patolka, czy napisanie, że do kogoś zwróciło się nawet cynicznie, nie świadczy o pogardzie. Bo kurator nie czuje pogardy, a w każdym razie nie powinien czuć. Kurator w ogóle nic nie powinien czuć, bo kurator emocjami pracuje, a nie ma je odczuwać.
OdpowiedzUsuńTo co tu czytam to jest jednak literatura, a nie rzeczywistość. Autor stara się wam pokazać rzeczywistość, ale pisząc tekst tak by był interesujący, używa narzędzia, jakim jest słowo pisane. Nie myślcie, że znacie jego prawdziwe emocje, że wiecie jaki jest. Z tego co tu pisze, wynika raczej, że jest profesjonalistą, a zawód kuratora nie wyklucza cynicznego tekstu. Jak się nie ma pojęcia o czym się pisze, to lepiej ugryźć się w język.
A co do Pani/ Pana kurator. W tej pracy liczy się efekt. Jeżeli, efekty są chociaż zbliżone, do finałów tych historii, to życzę by Pani/ Pan miała takie efekty. Bo nie trudno jest pisać dyrdymały w komentarzach, trudniej wywołać efekt. Tak by dobro zatriumfowało, a zło poszło w cholerę. Wiem coś o tym. Też jestem kuratorem.
Niezbyt grzecznie jest na tym blogu
OdpowiedzUsuń