Przepraszam, że długo nie pisałem, ale jak to w
pracy bywa , było lato , były wakacje,
potem zaległości , kłopoty zdrowotne i
rodzinne …życie.
Część 1.
Była
szczupłą, ładną blondynką. Dajmy jej na imię Ewa. Pochodziła z rodziny, w której ojciec był
alkoholikiem i zapił się kiedy miała może z 10 lat. Matka miała ją jedną,
pracowała w miejscowym Państwowym Gospodarstwie Rolnym gdzie jak to na wsi zabitej
dechami wolny czas spędzano przeważnie na działce lub pod sklepem przy tanim
winku. No ale mamusia się starała i jakoś wiązała koniec z końcem, udało się
nawet Ewę do szkoły ponadpodstawowej posłać i ukończyła ZSZ w zawodzie fryzjer
damsko męski. Miała wzięcie u miejscowych chłopaków i zaraz po szkole wyszła za
mąż za Włodka. Kiedy Ewa ,,wyfrunęła’’ z rodzinnego gniazdka objawiła się
prawdziwa natura jej mamy, która sama z nudów czy też z jakiegoś bliżej
nieokreślonego powodu zaczęła pić i stoczyła się niemal na dno – szczęściem
dopracowała jakiejś skromnej emerytury czy też przyznano jej jakąś rentę –
dokładnie nie wiem i nie jest to takie ważne. Miała mieszkanie.
Włodek był pracowity i miał własny domek
po rodzicach. Mały skromny ale ciepły i było w nim wszystko co trzeba. Pracował
od rana do nocy przeważnie na budowach. Pracował legalnie. Nawet nieźle
zarabiał. Niczego im nie brakowało. Z tego związku urodziła się Zosia. Ewa zachowywała się jakby była jedyną, która
urodziła. Wszystko się jej należało. Włodek
tyrał a ona „szlifowała pazury”. Z nudów
zaczęła chodzić coraz częściej do mamusi i jak to bywa w takich sytuacjach
zaczęła pić. Początkowo Zosia była dopilnowywana przez siostry Włodka, które na szczęście mieszkały blisko ale i one powiedziały dość i
Włodek musiał coś zrobić. Ewa chyba zauważyła, że grunt pali jej się pod nogami
i… ponownie zaszła w ciążę. Urodziła Julię a zaraz po roku Adriana. Obecnie
Julia lat 13 i Adrian lat 12.
Na
szczęście w ciąży Ewa nie piła. Włodek tyrał jeszcze więcej.
Przyszedł
czas, że trzeba było zaopiekować się dziećmi w inny sposób niż tylko przewinąć
i dać cyca. No i najlepiej byłoby gdyby Ewa poszła do pracy. Przy trójce dzieci
nawet jeśli Włodek dużo pracował i zarabiał ok 3 tys. to kasy nie była aż tak
dużo. Gwiazda się znalazła bo ma troje dzieci to już nic nie musi. Awantur było
za dużo a dzieci były zaniedbywane, niedomyte, nieubrane adekwatnie do pogody
albo w ogóle z brakami np.
majteczek czy skarpet. Brak zadań domowych. Najpierw zainteresowała się
wychowawczyni któregoś dziecka ze szkoły, potem pedagog. Normalna procedura.
Wezwano rodziców. Włodek nie mógł przyjść – pracował, Ewa była i obiecała
poprawę, że to przez brak czasu itp.
Sytuacje
jednak się powtarzały a kolejne rozmowy z Ewą nie przynosiły skutku. W domu pojawili się
pracownicy OPS. Zastali Ewę mocno nawaloną już ok 11.00 rano. To wystarczyło,
skierowali sprawę do sądu rodzinnego o wgląd w sytuacje rodziny. Ograniczono władzę rodzicom, obojgu i co ? I
nic. Włodek dalej tyrał a ona dalej piła a do tego robiła większe awantury, że
sąd, że kurator tu przychodzi i się wtrąca a ona jest taką dobrą matką, tylko
czasem do kieliszka zajrzy. Siostry Włodka od czasu do czasu rozmawiały z nim na temat
sytuacji w domu. Widziały, że on wraca do domu późno czasem i o 20, dzieci były
dalej w ubraniach szklonych. Słyszały jak ona wydzierała się na nie a zwłaszcza
na najstarszą Zosię, która powoli zaczęła przejmować jej obowiązki czyli pomoc
w lekcjach młodszym, ubieranie, dawanie jedzenia, choćby jakiejś kromki chleba
a miała dopiero około 13 lat. Z powodu
kłótni dzieci chodziły późno spać, coraz większe kłopoty miały też w szkole. Włodek miał w końcu dość. Założył Ewie sprawę karną o
znęcanie nad rodziną z art. 207 kk. Na tym etapie było już tak, że Ewa w ogóle
nie interesował się dziećmi, dochodziło do sytuacji kiedy Włodek wyganiał z
domu miejscowych meneli, albo dzieci pytały Włodka kto to był u mamy, bo strasznie śmierdział i tak dziwnie
dotykał mamę… Sąd uznał racje Włodka, nakazał opuszczenie domu przez Ewę, zakaz
nadużywania alkoholu oraz zakaz kontaktu z dziećmi w godzinach wieczornych-
bodajże od 18.00. Ponieważ sprawa Ewy była już doskonale znana w gminie, po
wyroku sądu gmina zapewniła jej małe mieszkanie we wsi nieopodal. Był to stary
dom miejscowego właściciela ziemskiego, zamieniony w czasach PRL na mieszkania
dla pracowników PGR tuż obok kościoła i
cmentarza w samym środku wsi. Ludzie na to mówili pałacyk. Ewa dostała dwa
pokoiki z wc na najwyższym piętrze. W tym czasie Zosia miała już 19 lat i udało
jej się wyjechać do Anglii gdzie pracowała jako kelnerka- podobno dobrze jej
się wiedzie.
Jak
się domyślacie szanowni czytelnicy teraz do ,,akcji’’ wkroczył wydział karny
wraz ze swoja ,,ciężką artylerią’’ w postaci groźby wprowadzenia do wykonania
wyroku.
Dozór
trafił się doświadczonemu kuratorowi społecznemu. W zasadzie takie sprawy
powinien prowadzić kurator zawodowy ale skoro sprawczyni przemocy mieszkała
całkowicie osobno to może prowadzić taka sprawę kurator społeczny.
Początkowo
kurator informował, że ma kłopot z zastaniem skazanej, jak już zastał to opisał
straszne bagno w jakim mieszkała. W sumie jakoś specjalnie się nie dziwiłem bo
doskonale znałem ,,pałacyk’’ zawsze tam trafiali menele wszelkiej maści oraz
rodziny z wieloma problemami.
Kurator
zaczął informować, że skazana jest ciągłe pod wpływem alkoholu, że ma cyt. ,, w
dupie kuratora i sąd i nikt jej nie
będzie mówił co ma robić’’. Cały czas motywowałem kuratora do większego wysiłku
ale stwierdził, że nie da rady, że to jest dno dna. Problem alkoholowy na max,
że tylko leczenie zamknięte. Do tego miejscowy OPS też informuje , że
demoralizuje własne dzieci…
Kur… no jak przecież nie mieszka tam gdzie
mieszkała?
Nawet
policja ma jej dość bo ludzie zawiadamiają o … ( opiszę później).
Przychodzi
zawiadomienie od OPS oraz osobne pismo do sądu
napisał Włodek. W obu
dokumentach treść była podobna- że nie stosuje się do wyroku oraz informacja że
Ewa okradła rodzinę z żywności pod nieobecność
Włodka. Została wpuszczona do domu przez dzieci.
Dobra.
Alarmują ze wszechstron, że nadużywa alkoholu , że spotyka się z dziećmi że
ogólnie katastrofa. Wzywam ją, nie stawia się, nawet nie odbiera. Jest jeszcze coś takiego jak pisemne
upomnienie ale nie chce go stosować – niesie to za sobą określone skutki
prawne, bardzo niekorzystne dla skazanego- składam wniosek o zarządzenie
wykonania kary- myślę, opamięta się, podejmie współpracę , podejmie leczenie.
Przychodzi
zawiadomienie o posiedzeniu i zlecenie przeprowadzenia wywiadu środowiskowego.
Jadę na miejsce. Wspinam się na ostatnie piętro po krętych ciemnych schodach.
Na parterze zakamarki , ale wiem gdzie kto mieszka, nawet nie pytam co i jak bo
nic nie powiedzą. Wchodzę na piętro zasłaniając się trochę teczką, tu nocuje
nieduży strasznie hałaśliwy pies, zna mnie dobrze ale zawsze szczeka i wykonuje ruchy jakby
chciał mnie ugryźć- no ale tu mam najlepsze ,,źródła informacji’’. Musze się
zatrzymać przed drzwiami i z jednej strony do nich pukać a z drugiej odgradzać się od
psa. Dobra tu potwierdzają wszystkie informacje, dodatkowo dowiaduję się, że
chyba jej nie ma, że melina straszna, że ludzie boją się pożaru bo kiepy gaszą
gdzie popadnie albo wcale, tylko rzucają na podłogę. Dobra wchodzę na następne
piętro. Ostatnie – tam po lewej mieszka też mój dozorowany z rodziną a naprzeciwko ona -
,,księżna Ewa’’.
Idę
najpierw do mojego dozorowanego, nie ma go ale jest żona. Twierdzi, że znowu
zaczyna popijać i kasy mało daje na
utrzymanie … kur… przecież tu był spokój , jak się pierdoli to wszędzie. Jednak
pod pozorem rutynowej wizyty pytam też o sąsiadkę. Potwierdza, że przychodzą do
niej pijaki z kilku okolicznych wsi, ale teraz jej chyba nie ma. Obiecuję , że
pogadam z jej mężem w najbliższym czasie i wychodzę.
Stoję
przed drzwiami , panuje półmrok. Drzwi jakieś takie obite blachą, śmierdzi już
przed wejściem, moczem, odchodami i bóg wie czym jeszcze. Drzwi są uchylone,
pukam, cisza, wale pięścią drzwi otwierają się na tyle że spokojnie można
wejść. Słyszę gra telewizor. Wchodzę. Przez okno na wprost wpada światło, okno
jest strasznie brudne jak moja tylna szyba w aucie , na oknie wisi jakaś
szmata, która kiedyś była zasłoną. Pod
oknem tapczan koloru nijakiego, może kiedyś to była jakaś purpurą ale teraz
jest zasrany i zaszczany , jakieś łachy na nim, po prawej mam urwaną umywalkę,
dalej po prawej wejście do drugiego pokoju skąd dobiega muzyka. Wejście do
pokoju zasłonięte wielokolorową szmatą. Odsuwam z pewna dozą wstrętu, cały czas nawołując czy ktoś jest w
mieszkaniu. Za zasłoną na wprost stół , jedno krzesło. Na stole malutki
telewizor coś takiego jak taksówkarze mają, kineskopowy oczywiście. Obok jakieś
konserwy, metalowy talerz jak w
więzieniu. Po lewej drugie okno podobne do poprzedniego i pod nim również
kanapa , tyle ze mniejsza. Wygląda również podobnie do poprzedniej ( może to
był jakiś komplet) tyle, że ta jest ,,tylko’’ zaszczana , nie wygląda na
zasraną, kupa łachów i jakiś koc. Obok stoi niska komoda z grzejnikiem , taka
mini kuchenką elektryczna na której gotuje się woda. Po prawej wydzielone
pomieszczenie na kibel który jest dosłownie …czarny . Tam już musiałem użyć latarki bo skąpe
światło nie dolatuje aż tak daleko w głąb. Obok kibla piec typu koza w którym
słabo się pali. Dookoła kiepy, kilka pustych butelek po tanim mózgojebie, może ze
dwie puszki po piwie. Muchy, wszędzie tłuste muchy. Koniec, apartament nie ma
co. Myślę no jak przecież ktoś tu musiał
przed chwilą być. No nic nie ma z kim gadać- wyłączyłem tylko tą wodę i
wychodzę.
Na
parterze spotykam jedną z tych sąsiadek co to nigdy nic nie widzą i nie
wiedzą…ech zapytam ją. O dziwo mówi, że parę minut temu wybiegł stad jeden z
tych meneli co u Ewy przesiaduje. Ale ten to jakiś taki co dłużej u niej
siedzi.
Wsiadając
do samochodu spotykam jeszcze pracownika socjalnego który przyjechał do innej
rodziny. Wypytuję co i jak, wszystko się potwierdza, dodatkowo dowiaduję się,
OPS wystąpił do sądu o przymusowe badania psychiatryczne w kierunku
ubezwłasnowolnienia i umieszczenia w jakimś zakładzie psychiatrycznym. W duchu
pękam ze śmiechu – to już niedobrze, znieczulica mnie ogarnia ? Może jednak
jestem zbyt świadomy. Dziewczyny z OPS- u już po prostu nie wiedzą co robić.
Dowiaduję się jeszcze, że koleżanka widziała ją rano jak szła do wsi w której
są jej dzieci- jadę tam.
Koniec
cz.1
Kane
Dobre, czekamy na więcej :) Rzadko używam wulgaryzmów, ale czasami może wkraść się jakaś soczysta k*rrrrrrwa Panie Kane :) Nie obrazimy się
OdpowiedzUsuńCzęsto jest właśnie tak, że nawet głośno nie mówię kurwa ! tylko kurrrr :)
UsuńPozycz 3zl... Tak, tytul mnie zaciekawil bardzo bo automatycznie kojarzy mi sie z sytuacja niemalże "rodzinną". Choćby po takich drobnych szczegółach jak w tytule, mozna byc pewnym, ze blog nie jest wymysłem. Brat mojej żony, no coz, menel po prostu, wyrazenie "pozycz 2-5zl" pada zawsze w konwersacji z nim przy jakimkolwiek spotkaniu z kimkolwiek. Forma zebrania na piwo od najblizszych. Na szczescie od nas trzyma sie z daleka, instynkt dobrze mu podpowiada. Zawsze, jak ktos mi mowi "aaa, widzialem twojego szwagra!" odpowiadam "i co, jak zwykle bylo pozycz 5zl?" oczywiscie, zawsze pada to pytanie. Ciekawe, czy w czesci drugiej pojawi sie ten wątek.
OdpowiedzUsuńMasakra se bachorów narobić, nawet popić w spokoju nie dadzą. XD Swoją drogą to te dwójkę kolejnych sama sobie Ewa zrobiła? Włodek był tylko bezwolnym, pracującym penisem? Tekst jak zwykle napisany w nastawieniu antykobiecym. Ja się wcale nie dziwię, że zaczęła chlać, jak miała cały dom na głowie, a jaśnie pan tylko praca i sen, praca i sen, i wszystko na gotowe. I jeszcze chciał, żeby i ona poszła do roboty, komedia. XD Wtedy to te dzieciory pewnie w ogóle by popadały z głodu lub brudu.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że troll
Usuń@ caban nadbaltycki
UsuńZnowu zjebie tu przyszyłeś trolować?! Myślałem, że dałeś sobie spokój z tym blogiem jak cię kiedyś ludzie wyśmiali.
A ty gówniaku co? Znowu chcesz zostać zaorany w dyskusji? XD Idź klep swoje bachory i paciory, sram na ciebie.
UsuńGenialny tekst i genialny trolling :)
UsuńCaban Nadbaltycki nie wiem co Pan robi w życiu , jakie ma Pan doświadczenie życiowe ale wydaje mi sie, ze jest Pan mieszkańcem przynajmniej średniego miasta i nigdy Pan nie widział ,,biednej'' wsi i nie zna Pan zwyczajów i stosunków tam panujących. kane
UsuńCzasami mysle ze to fikcja ! ludzie wiedza co jest dobre a co zle ze odrozniaja ale nie jest tak!!! mialam znajoma ze szkoly pods.piekna dziewzyna skonczyla jak ta EWka duzo dzieci alkochol ,smrod w miejscowej gazecie byl artykul jak dzieci zamknela w domu 1-POKUJ zima sasiedzi zawiadomili polIcje i zdjecia jak te dzieciaczki siedza w lozko -barlogu a na scianie wisi obraz serce Jezusa -nie wiem co z nimi dalej od 30-lat nie mieszkam w kraju!!pozdrawiam bede czytac p.Gosia
OdpowiedzUsuńSzanowny Autorze - łyknęłam bloga w dwa dni. O ile pierwsze miesiąca po prostu zżerałam, potem było gorzej i gorzej. Rozumiem doskonale - brak czasu, blog ewoluował, na początku był miejscem do którego pewnie pan chciał wrócić jak najszybciej by wylać swoje emocje, potem narosły oczekiwania czytelników a i skończył się czas. Wszystko rozumiem i cieszę się że cokolwiek jeszcze pan umieszcza. Jednak mam ogromną ogromną prośbę - proszę naprawdę proszę nie zamieszczać tych nadesłanych wypocin. Nie jest pan literackim Tołstojem jednak z jakąś lekkością i przyjemnością się to czyta. Te nadesłane gnioty psują mi jedynie obraz którym jest ten cały blog - klikam sobie w czerwiec, myślę; oho, aż trzy notatki. A tu zonk, bo dwa nadesłane kloce :(. Może czas pomyśleć o osobnej zakładace? Nie tędy droga - jeśli nie ma czasu na pisanie, to się nie pisze a nie wrzuca byle śmieć bo ktoś podesłał. Po prostu strasznie mi to działa na nerwy. Pozdrawiam i życzę wiele dobrego.
OdpowiedzUsuńNikt ci nie każe na siłę czytać tekstów innych autorów. A takie "opinie" jak twoja które niczego nie wnoszą, zachowaj dla siebie! Sama niczego mądrego nie potrafisz napisać, a umiesz tylko krytykować.
OdpowiedzUsuńBez poważania.
Autor ma lepszy styl i po prostu lepiej się czyta.
OdpowiedzUsuńkane też dobrze pisze, ale to jednak nie ta sama klasa
Rany...ja nie jestem w stanie po kimś użyć ręcznika do twarzy a tu zaszczana i zasrana kanapa...:/
OdpowiedzUsuńProsze, niech Pan chociaz raz zapuka do ocow tych zaniedbanych dzieci...
OdpowiedzUsuńSuper tekst. Szacun!
OdpowiedzUsuń