Wychowywała ją matka z ojcem,
podobnie jak jeszcze trójkę jej rodzeństwa zrodzonego w pijackim amoku
miłosnych uniesień. Jej opowieść o domu rodzinnym to jedna wielka znęta
stosowana przez ojca wobec jej, jej rodzeństwa i oczywiście jej matki. Zresztą
o znętach można napisać wiele a pomysłowość patoli w jaki sposób uprzykrzyć
życie innym nie ma granic. Oprócz standardowego profilaktycznego wpierdolu jest
jeszcze kilka bardziej wyrafinowanych form z którymi się spotkałem i które
wzbudziły moją niezdrową i patologiczną ciekawość.
Kiedyś jedna z kobiet z która
miałem okazję porozmawiać, powiedziała ze jej facet za każdym razem jak koło
niej przechodzi to cos szepcze pod nosem. Na początku nie zwracała na to uwagi,
bo nie do końca rozumiała co tam bełkocze, tym bardziej że całe dnie spędzał z
piwem w ręku, ale po jakimś czasie zaczęła rozumieć jego szepty. Jej ukochany
szeptał cichutko do siebie „dziwka, szmata, kurwa…” za każdym razem, gdy ona
znajdowała się koło niego sam na sam. Nigdy nie szeptał w obecności dzieci, w
obecności kogoś obcego czy członka rodziny. Po jakimś czasie kobieta wpadła w
taką nerwicę że wylądowała u psychiatry na lekach uspokajających z opinią że to
z nią jest cos nie tak a nie z jej wspaniałym facetem.
U naszej bohaterki nie było jednak
wyrafinowanej przemocy, tylko standardowy wpierdol bez finezji. Wpierdol
kabelkiem, pięścią lub kopnięcie nogą zależy co w danej chwili było pod ręką
tudzież nogą pana i władcy domu. Ot, takie wychowanie rodzicielskie. Wpierdole
z biegiem lat się nasilały i mamusia mojej nadzorowanej zabrała wszystkie 3
swoje córeczki i wyprowadziła się od tatusia, wracając w rodzinne strony na
prawie drugi koniec województwa.
Niestety, bajka i sielanka nie
trwały zbyt długo, bo nasza bohaterka z przerażeniem stwierdziła, że cos z
okresem jest nie tak bo się spóźnia i chyba coraz częściej ją mdłości dopadają.
Test ciążowy zakupiony w pobliskiej aptece rozwiał wszelkie wątpliwości i …
CDN...