poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Nawiążę współpracę

No cóż, jako że pisanie bloga przynosi mi tak wymierne korzyści finansowe, ze pływam w luksusach i ze snobizmu zajadam chleb z pasztetem, a wydana książka przyniosła mi milionowe zyski (przed denominacją) w związku z powyższym przyjmę ciekawą ofertę zdalnej pracy polegającej na pisaniu reportaży, fotoreportaży, o tematyce społecznej i związanej z ogólnie pojętymi problemami społeczeństwa polskiego, komentarze, a także inne, równie ciekawe propozycje. Nawiąże także chętnie współpracę z osobami lub instytucjami, które chciałyby publikować moje teksty tylko na wyłączność. Wszelkie informacje na priv. Zapraszam do współpracy.

kuratorsadowyfacebook@wp.pl

Wujek cd.

Na wstępie dzisiejszego mojego jakże smutnego i pełnego emocji listu, chciałbym podziękowac firmie pejsbuk za takie pochrzanienie mojego profilu, ze nie wiem juz co i jak i nie mam ochoty wogóle sie bawić tym dziwnym tworem. Zastanawiam się poważnie czy nie przeniesc się do Naszej klasy, naszej szkapy czy sympatię pe-el, przynajmniej bedzie bardziej przejrzyście i wesoło, a na sympatii pewnie kilku swoich nadzorowanych znajdę, co to maja lat 20 i parę i żadnego dziecka na wychowaniu, bo zabrałem :)

Ale nie, nie zrobię im tego i nie będę wchodził na te strony, gdzie cała masa tłuszczu i gawiedzi szuka "partnera do stałego związku", dokonując jakże dokładnej internetowej oceny facjaty lub tez samochodu w tle, gdzie jeden z drugim alwaro się opierają, zerkając lewym okiem czy aby właściciel się nie zbliża i nie trzeba spierdalać. Dobrze jak jest kolega, jak nie ma to trzeba komóreczką słit focie pierdolnąć, z zajebiście poważnym grymasem twarzy, świadczącym bardziej o ataku hemoroidów niż bycie poważnym przestępcą, siejącym postrach na dzielni wśród przedszkolaków i okolicznych meneli, którzy prędzej obawiają się wizji podzielenia kilkoma łykami piwa, niż dostaniem wpierdol ot takiego wygibasa.

Często jest tak, że osiedlowy alwaro spotyka osiedlową dziunię i sobie tylko znanym sposobem, przebijając się przez tony tanich kosmetyków, tudzież tipsów i łańcuchów pamiętających jeszcze pobliski pegeer płodzą dziecko, albo i dwoje dzieci i siadają na przysłowiowej dupie, bo przecież jesteśmy dorośli. Siedzenie na dupie nie przypomina powaznego związku i kochanej rodziny, która podczas swiąt śpiewa kolędę i dzieli sie opłatkiem. Nasz powazny alwaro to chłopak, którego kwas i amfa tak powykrzywiała, że nawet prosto nie potrafi już chodzic, tylko giba sie na wszystkie boki, za kazdym razem zapewne zastanawiając sie, czy azymut który obrał doprowadzi go do okreslonego celu. Alwaro poznał swoja dziunię na baletach, gdzie jako powazny przedsatwiciek swiatka przestępczego stał na bramce i kasował 10 złotych za wjazd, albo piataka do kieszeni, jak biletu sie nie wydało. Wiadomo, nocka cięzka, kawy nie ma albo juz nie działa, a pełna piersią obowiązek stacza wrotowego trzeba odpekać. I tak odpekująć, alwaro zakochał sie w dziuni, która co prawda na tym samym osiedlu mieszkała, lecz jej towarzystwo okupowało inne balety i wczesniej jakos alwaro spotkać nie miała mozliwości.

Wiem, wiem. Czekacie co z małolata co do wujka chodzi. czekajcie, o tym póxniej, bo alwaro jest tutaj bardzo wazna postacią.

Owocem miłości Alwara (awansujmy go na duża literkę, w końcu ojcem został i to dwa razy) było właśnie tych dwoje zrodzonych wśród plastikowego łomotu muzyki klubowej dzieci. Alwaro znany był z tego, że małoletnie dziunie popychał w ubikacji i nie chodziło tu o odepchnie zapchanego odpływu jakąś zużytą podpaską, tylko o bardziej poważne czynności, związane z zaspokajaniem pewnych popędów seksualnych, o których panie katechetki z nieśmiałością mówią na lekcjach do wychowania w rodzinie. Gminna wieść niesie, że dwoje jego uroczych dzieciaczków w ten sposób właśnie poczęło swój żywot, a i urodziły się całkiem zdrowe, pomimo że wiadomym jest, w takich kibelkach pełno różnych bakterii kałowych i innego swiństwa, porozlewanego i lepiącego sie do butów, tudzież innym nieśmiałym dziewczynom do wosów. Ale nie o tym.

Alwaro i jego Dziunia (też ją nagrodźmy dużą literą bo dwoje dzieci poczęła ku radości jej i jego rodziców) zamieszkali jak stara tradycja nakazuje u mamusi Dziuni, bo Alwaro ze swoja ukochaną i dwoma bobasami raczej nie zmieścił by się w dotychczasowym mieszkaniu które zajmował razem z mamusią, ojcem alkoholikiem i siostrą, co to samotnie wychowuje swoje, kilkuletnie już ukochane dzieciątko, będące zresztą lekko ciemnego koloru, jak to mówi owoc miłości z jakimś przedstawicielem "Turbanistanu", który jednakże pozostawił ją po trzech miesiącach wspólnego życia w Anglii, bo każdy rodowity anglik to chuj (mówił jej ze ma obywatelstwo tylko paszport zgubił).

Tak wiec w pokoju wielkości około 10 metrów kwadratowych zamieszkała Dziunia, dwoje dzieci i Alwaro, którego szczytem marzeń cały czas była praca ochroniarza na baletach, za 200 złotych nocka i możliwość przelecenia jakieś panienki tudzież włożenia czegoś do noska i siorbnięcia, aż "chodź, pomaluj mój świat, na żółto... żółto... żółto.....". Rozumiecie, zwiechy mu mózg robił i powtarzał te same myśli w kółko. Dziunia oczywiście była wkurwiona, bo rodzinnego zasiłku z Opieki (ahh, Pomocy Społecznej, co by nie urazić entuzjastów tej formy wsparcia) to za wiele nie było, a ona sama w wieku 25 lat nie była ogólnie szczęśliwa, że na tipsy nie ma i baletów już nie idzie zaliczyć bo matka bachorów pilnować nie chce. Alwaro rzucił pięć stów co miesiąc i przywdziewając dresik w trzy magiczne białe paski, stawał pod sklepem podziwiając golfy dwójki, tudzież trójki lub wypasione dwudziestoletnie beeMWice.

I tu właśnie, trzydziestoletni Alwaro, spotkał naszą nielatkę ;)