niedziela, 28 kwietnia 2013

Wyjaśnienie autora

Drodzy czytelnicy
Nie osiadłem na laurach, nie zaprzestałem publikacji, ale sytuacja osobista spowodowała, że ostatnio nie miałem czasu na zamieszczenie nowego opowiadania. Prosze o chwilę wytrwałości, a przed majówką, pokaże się nowy post. Pozdrawiam serdecznie.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Achtung



Syf, syf, syf. Syf mentalny, syf społeczny, syf emocjonalny. Gnijące nienawiścią oczy patrzą w jej kierunku, pełne pogardy i wzburzenia. Czerwone z zaciekłości, rozszerzone źrenice wtórują słowotokowi wydobywającemu się z ust, podkreślając rosnąca nienawiść do osoby, wobec której są wypowiadane. Wykrzyczane słowa odbijają się echem od ścian i wpadają impetem dźwięków w bębenki dziewczyny, która skulona na kanapie ociera łzy spływające po bladym policzku.
- dziwkę wychowałem! – wieloraki dźwięk odbił się od sufitu, dochodząc do mojej części mózgu odpowiedzialnej za słyszenie i wkręcił się z niemałym trzaskiem w synapsy i neurony mojego śródmózgowia.
- widzi pan, tyle dostałem od życia! – kropelki śliny poleciały w jej kierunku, wyplute z impetem co najmniej 100 km na godzinę, niczym krople rozbrygającej wody, po wrzuceniu kamienia.
- i teraz kurwa co, jej bachora mam bawić i opiekunem prawnym być? – znów impet słów poleciał w kierunku dziewoi, skulonej na tapczanie, która zasłoniła twarz swoją długimi, kasztanowymi włosami.
- Panie, całe życie mam przejebane przez te dzieciaki. Jej brat w kryminale siedzi, rozumie pan, mój syn w kryminale bo złodziejem jest, a teraz co….
- Ale spokojnie – staram się uspokoić sytuacje, bo za bardzo się facet nakręcił – zajmijmy się córką i jej dzieckiem.
- Panie, sam pan widzi, moja córka poszła się kurwić i ma tego efekty – macha tymi rękoma, jakby próbował odgonić od siebie niewidzialne istoty, które mnożą się wokół niego wraz z potęgująca nienawiścią.
- Niech pan posłucha….. – nie daje mi skończyć, przez co rośnie mój poziom irytacji, bo scena której jestem świadkiem powoduje zasrany skurcz w żołądku.
- Panie, wie pan z jakim ona menelem się puściła? On w kryminale siedział, bachory gdzieś już narobił, alimentów na żadne nie płaci!!! – ostatnie zdanie było głośne, za głośne.
- Tato, przestań. – to cichutko dziewczę się odezwało, zawstydzone i w dalszym ciągu mające opuszczoną głowę.
- mam przestać? Ciebie i twojego braciszka matka zostawiła i w długa poszła. W pieluchy jeszcze srałaś, a ja sprzątałem po tobie. I taką mam wdzięczność od swoich dzieci. – zwrócił się w moją stronę swym wykrzywionym nienawiścią pyskiem -  Tyrałem jak wół, żeby mieli i co? Bachora mam, dziadkiem zostałem i jeszcze niańczyć muszę!!! – znów podniesiony głos wkurwił mnie. Niemiłosiernie.
- Tato, proszę….
- zacznijmy od tego, że ja nie jestem tutaj aby pan przy mnie w ten sposób się odnosił, nie mówiąc że to pana córka! – podniosłem teraz ja głos – jeżeli ma pan zamiar wylewać swoje żale i wyzywać ją oskarżając o całe zło, to nie mamy o czym rozmawiać. Przyszedłem ustalić, czy będzie pan opiekunem prawym dla wnuka, bo córka jest niepełnoletnia.
- Może te co jej zrobił niech będzie.
- tato…..
- Chyba że pan odmawia.
- A mogę?
- tato…
Spojrzał na nią. Ze złością. Z zajebiście wielką złością. Z nienawiścią wręcz. Przerażającą nienawiścią. Ona zrobiła się skulona, malutka, prawie zniknęła na tym tapczanie, a gdyby mogła, schowała by się w najmniejszą szparę. Powieki mu pulsowały a na brwi dało się zauważyć prawie niewidzialny tik nerwowy. Sapał, próbując powstrzymywać emocje, aż słychać było zaciśnięte zęby. Znów sapnięcie.
- Tato….
Tato był, a jakże. Całe życie się córeczką zajmował. Przecież pamiętamy, że pieluszki zmieniał a syn teraz w kryminale siedzi. Zajebiście dobry tatuś. Konkubinę miał co prawda brzydką i głupią, bo zostawiła dzieci pod jego opieką i poszła w długą, ale nie chciała być jego gosposią i usługiwać mu od rana do wieczora. Po to była mu potrzebna. On, Pan Mundurowy, co to emerytury 5 tysięcy ma, wcześniej „zajmowałem wysokie stanowisko”, wymagał od kobiety posłuszeństwa i wychowywania dzieci. A gdy to się nie udało, i ta wspaniałą kobieta polazła w długą, został z narybkiem, który okazał się problemem.

Problemem okazał się także dryg wojskowy, który jakoś nie sprawdzał się w stosunku do swoich dzieci. Trudno im było nie spóźniać się codziennie na obiad, prasować rzeczy w kancik, robić generalne porządki. A gdy trochę podrosły i tatuś w nocy „wrócił z poligonu”, nie chciały stawać na baczność i zeszyty pokazywać, w przypływie ojcowskiej troski o ich edukację.

W drugim pokoju, w łóżeczku spało ONO. Dziecko zrodzone z patologicznego uniesienia młodej matki i lumpa, który wykorzystał dziewczynę i jej słabość, związaną prawdopodobnie z brakiem ojcowskiej miłości. Ono, nieświadome tego co wokół się dzieje. Nieświadome nienawiści, jaką jest darzone ze strony dziadka. Nie miało możliwości wyboru i nie wybrało oddanej mu bezgranicznie rodziny.  Wojskowy, bezkrytyczny typ, niemający za grosz zrozumienia piekła, jakie urządza swoim dzieciom i jak wiele z tych wydarzeń, on jest sprawcą. Beton. Emocjonalny beton, bezkrytyczny całkowicie.

- tato…..

Tato się uspokoił, usiadł na dupie, po wyładowaniu złości spuścił z tonu. Teraz myślał, bo stanął przed ważną decyzją. Decyzją, czy bierze odpowiedzialność za dziecko swojej córki.

- Tato….

Spojrzał jeszcze raz na córkę. Ona podniosła głowę i przez chwile patrzyła mu w oczy. To był moment, bo nie wytrzymałaby dłużej jego wzroku. Ponownie spuściła głowę, głaszcząc swoje włosy. Łzy na policzkach zasychały.

- tato….

Nabrał powietrza, przygotowując się do wypowiedzenia tego najważniejszego zdania. Zdania, które zostanie przeze mnie zapisane a potem potwierdzone w sądzie. Jestem niemal pewny, że to co powie teraz przy mnie, zostanie potwierdzone na Sali sądowej, dlatego tak ważne było dla niego.

- tato…

Tym razem spojrzał na mnie. Trwało to długo, że zastanawiałem się, czy czegoś w tym momencie nie powiedzieć. Czy nie zacząć go przekonywać, ze powinien zrobić to dla dobra córki, że przecież to jego wnuk, że nieważne z kim, ważne aby miał oparcie w najbliższych i takie tam farmazony, które należy wypowiadać w takich sytuacjach. Jeszcze chwilę i zaczną swoją litanię.

- Niech pan napisze że tak.

Zakrył rękoma twarz, przejechał rękoma od czoła do brody i zapytał czy cos jeszcze. Ja już skończyłem. Nic więcej nie miałem do zrobienia w tym domu.

Po około 2 lat, robiłem u nich wywiad pod kątem przejęcia opieki nad dzieckiem przez dziewczynę. Była już pełnoletnia i według prawa może zajmować się dzieciakiem. Nie byłem wielce zaskoczony tym, że Pan Wojskowy …. Pokochał wnuka, a także poprawił swoje relacje z córka. Syn co prawda po opuszczeniu zakładu karnego nie mieszkał z nimi, ale wiem, że pomógł mu załatwić pracę.

Wbrew pozorom, takie sytuacje rzeczywiście mogą pomóc scalać rodzinę. Myślę, że nie zrozumiał swoich błędów, ale przyjście na świat wnuka i być może przełomowy moment, że będzie ponosił za niego odpowiedzialność spowodowało, że cos zaczęło się w nim zmieniać na lepsze, a przynajmniej zaakceptował dziecko i córkę.

Happy End? Mam nadzieję że tak.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Nadesłane: Historia Życia

Zanim zaczniecie czytać kolejną opowieść, kilka słów wstępu. Autor dokonał opisu historii swojego życia, trudnych relacji z rodzicami i własnych przeżyć. Długo zastanawiałem się, czy zamieścić opowieść na blogu, aczkolwiek postanowiłem to zrobić. Autor ponadto przeprasza za błędy i literówki.


Moje zycie od urodzenia mi nie szczęściło. Juz od małego zyłem w patologicznej rodzinie. Pamietam jak byłem jeszcze małym dzieckiem i mój ojciec przychodził do domu nawalony, przewracał się, trzaskał szafkami, garkami, bił moją matkę i gwałcił ja na moich oczach. Pamietam jak go policja nie raz zabierała z domu a on potem i tak robił to samo. Moja matka płakała była roztrzesiona, zastraszana. Pamietam jak uciekała ze mna do domu samotnej matki ale chyba tylko na pare dni. Potem wrócilismy i bylo to samo. Jak chorowałem to nie kupował leków a jak matka kupiła za pozyczona kase to wylał do zlewu. (Bo leki sa szkodliwe). Poza tym był brutalny wobec psa. Kopał go az musielismy go wydac. W szkole nigdy nie mialem lepiej. Byłem tak zastraszony w domu i w szkole ze jak chodziłem do podstawówki to byłem kozłem ofiarnym. Wszyscy mnie bili i dokuczali mi. Pamietak jak gonili mnie po szkole zeby mnie zbic. Wrociłem zestresowany do domu i tam tez stres. Przez to wszystko byłem troche głupi. Przychodziły mi rózne pomysły do głowy takie jak podpalanie nie tylko na dworze róznych smietnikow, łąk jak równiez ognisk na balkonie. Wyzucałem nawet rozne przedmioty przez okno z 13 pietra.. Rodzice mnie potem za to bili bardzo, a ojciec tak, że matka mi opowiadała ze mialem siniaki i straszyl mnie ze wyzuci mnie z balkonu z 13 pietra. Od tamtej pory mialem lęk wysokosci.
Swój stres odreagowywałem przed komputerem grajac ale moja matka pozwalała mi od godziny do półotra. Co mnie bardzo bolało, bo tez nie mogłem sie dobrze wyluzowac.

Nastał wiek nastoletni. Moi rodzice sie rozwiedli gdy poszedłem do gimnazjum. Wyprowadziłem sie z matką do B. Przez te 3 lata jak chodziłęm do gimnazjum w domu było naprawde swietnie. Chodziłem do psychologa rodzinnego oraz do domu wspierania dziecka i rodziny. Był to okres w moim zyciu w którym miałem najwiecej spokoju. Niestety czesto nie mialem co robic i nudziłęm sie w domu bo nigdy nie miałęm kolegów ani przyjacił. Wiec tez nie było za ciekawie nudzic sie całymi dniami w domu.

Był spokoj a potem coś pękło i sie zmieniło. Tak nagle 3 letni spokoj mojej matki zmienił ją nie do poznania. W najbardziej nerwową krzykliwą i znerwicowaną osobe.

Kiedy zacząłem chodzic do Technikum najpierw na profil mechaniczny, moja matka na początku czepiała sie o takie podstawowe rzeczy. Ze przyszedłem zmeczony po szkole i ze naczynia jakies tam nie pomyłem ze podłogi nie umyłem. Ze mam sie uczyc. Nawet jak bym wszystko umiał. A pracy domowej bym zadnej nie miał zadanej. To dla niej mialem sie uczyc 3-4 godziny bo dostane kare. Niee miałem sie czego uczyc wiec udawałem ze patrze w zeszyt. Ale to bardzo męczące. Potem chciałem rozrywki ale znowu tylko godzina na komputer a potem znowu do nauki. Masakra... To doprowadzało mnie do szalenstwa. Nagród nigdy nie dostawałem. A kary to ciagle. Dostalem dobrą ocene to ja to nic nie cieszylo. A dostałem zła i od razu afera.
W technikum znowu sie zaczeło. Byłem kozłem ofiarnym, Bili mnie, wykręcali mi palce, i to bezkarnie. Mowiłem nauczyciela. Moja matka chodziła do szkoły a sszkoła nic sobie z tego nie robiła i pozwalała na takie akty przemocy. Czesto płąkałem potem po szkole bo byłem bardzo wrazliwy. Byłem bardzo zestresowany a do domu wracac nie chciałem bo wiedziałem ze tam bedzie jeszcze gozej. Ta znowu kaze mi sie uczyc a ja w takich nerwach nie skupie sie na nauce. 
Było by jeszcze co opowiadac ale nie pamietam dokladnie nic juz.

Byłem zmuszony przeniesc sie do innego technikum na profil logistyczny. Przez pół roku miałem spokoj w szkole. Poznałem nawet pierwszych prawdziwych kolegów. Nie takich szkolnych. Ale takich co chcieli by ze mna spotykac sie po szkole. Bardzo ich polubiłem. Po jakims czasie miałem ich nawet za przyjaciół. Bo byli inni niz wszyscy. Nie palili i nie pili wiec nie mowili do mnie choc na piwo. A ja własnie kogos takiego szukałem bo nigdy nie byłem typem rozrabiaki który pali i pije. Miałem troche wtychnienia od nerwów matki. Tym bardziej ze ona nigdy nie potrafiła ze mną normalnie rozmawiac. Tylko zawsze krzyczała. Wiec wolałem spotykac sie codziennie z kolegami. Było nawet spoko. Znowu byłem szczesliwy.
Po jakims czasie moi koledzy wpadli w złe towarzystwo zaczeli pic a potem odwrócili sie od mnie i sami mi dokuczali. Masakra przezylem wtedy depresje. Bol od wroga który codziennie dokucza w szkole jest niczym w porównaniu do bólu straty jedynych przyjaciół których mialem i noza jaki wbili mi w serce. I to bez powodu. Ja byłem dla nich tak dobry. Ze jak jeden sie nawalił to wziąłem go na noc do domu, przenocowałem na materacu zeby nie wracał do domu zazygany. Myslałem ze zaimponuje mu to i bedzie dla mnie lepszy. Wiele razy starałem sie z nimi pogodzic i nawet wybaczyc. Bo myślałem ze sie zmienia. Ale nie dałem rady bo potem sytuacja znowu sie powtarzała. Nie pomagała nawet rozmowa u psychologa szkolnego i podawanie sobie ręki. Było coraz gorzej. Oprócz przemocy fizycznej doszła przemoc psychiczna i zastraszanie. Rzucanie mnie jajkami. Wylewanie na mnie picia na korytarzy szkolnym i byłem cały mokry. Az serce boli gdy sobie przypomne co mi robili. Szkoła i tak nic sobie z tego nie robiła i mieli zachowanie poprawne.

W szkole stres w domu stres bo moja matka była bardzo znerwicowana i bardzo znecała sie nad mna psychicznie. Wykanczajac mnie ciagłymi awanturami. W tym samym czasie odnowiłem kontakt z ojcem i odwiedzałem go co tydzien. Myslałem ze sie zmienił i w razie potrzeby gdy bedzie mi u matki zle to pójde do niego.

Swój stres odreagowywałem pisząc posty na forum włąsnym które zrobiłem na darmowym hostingu ale z wykupioną domeną. Napisałem tam kiedys taki post o mojej depresji która powoli dostawałem.(Nie stwierdzonej przez lekaza tylko domyslałem sie sam po sobie po moich emocjach ze to depresja) I napisałem tam cos takiego:

Mam wyjebane!! Przynajmniej prubuje miec wyje..ane, musze miec czas na myslenie, czas na pozbieranie sie z depresji....
Dlatego zaniedbam troche te forum, mam gdzies czy wchodzicie i cos piszecie.. Jesli nie chcecie to wasz problem, nie bede ciagle walczyl o mazenia czyli np. o posty codziennie bo jesli ktos cos nie napisze w 1 dzien to zwieksza mi sie depresja..
Dla tego wole zrezygnowac z mazen.

Nie tylko tego ale innych tez bo kiedy upadam to nie bedzie tak bolalo, siegam po nastepne srodki depresyjne i likwiduje przyczyny...... kiedys myslalem ze ludzie z mazeniami sa bardziej wartosciowi  fakt jesli sa to mazenia bez terminowe, na ktorych nam nie zalezy... moj blad polegal na tym ze za bardzo zalezalo mi zeby je spelnic. po upadku jestem chlopakiem obarczajacym sie wina

ps
to jest tylko 1 z miliona moich przemyslen, jeden z podstawowych, mam duzo wieksze problemy na glowie co o tym swiadczy?

Moj dzien wygladal kiedys tak kiedy jeszcze nie mialem tak duzej depresji
1.Chodzilem do szkoly od pon do pt od 8.00 do 15.00  zrezygnowalem na sob i niedziele co 2 tyg. Mam w dupie szkole
2.poswiecalem sie swoim mazeniom i zainteresowaniom i hobby takim jak:
-rower,
-komputer,
-czytanie ksiazek biznesowych,
-zakladanie wlasnej firmy,
-pisanie biznesplanu,
-jezdzenie samochodem i mazenie zeby go tuningowac,
-sluchanie muzyki,
-chodzenie na spacery z kolegami kturych mialem za przyjaciol,
-jezdzenie na spotkania biznesowe takie jak caschflow,
-probowalem zainwestowac w swoj pierwszy biznes,
-mialem była dziewczyne ktora okazala sie suka,
-lubilem grac w gry pc codziennie po 6 godzin dziennie,
- I nastepne mazenie o rozwinieciu swojego forum ale te mazenie to juz bylo spowodowane depresja bo kiedys dostalem rade zeby zapisywac swoje przemyslenia bo to pomaga i mam w dupie czy ktos to przeczyta bo ja pisze posty zeby sobie ulzyc i mam gdzies wasza opinie
3.Mialem przyjaciela ktory mial mi pomoc w mazeniach i zalozyc ze mna inna firme i rozkrecic inny biznes...
4.Kiedy biznesy sie sypaly, chcialem miec zwykla prace ktora lubie, chcialem byc np. kurierem i jezdzic autem zawodowo ale na male trasy od rana do poludnia a nie takie ciezarowki co jada przez pol polski..
5.mialem mazenie zostac kierowca rajdowym i nauczyc sie jezdzic szybko w legal, potem przezucilem sie na nielegal
        

Teraz wszystko zucilem   z powyzszych zeczy
1.Nie jezdze na rowerze bo mi sie nie chce i mnie to juz nie bawi, moze kiedys pujde ale nie tak czesto jak kiedys bo robilem po 50km dziennie
2.Do szkoly juz prawie nie chodze
3.Mam mazenia ale nie mam zamiaru ich spelnic, nie poswiecam sie zainteresowaniom ani hobby bo sie wszystko sypnelo
3.na komputerze w ogole nie gram juz od pol roku
4.ksiazki przestalem czytac bo nie udalo sie zrealizowac zeczy w nich napisanych
5. firmy wlasnej nie udalo sie zalozyc a biznesplan sie sypnol
6.pierwszy samochod sie rozsypal z powodu rdzy sprzedajac stracilismy pare tys, probowalem sie pozbierac na nogi 2 samochodem lepszym ale jego tez praktycznie nie mam i nim nie jezdze, bo ciagle stoi w warsztacie i nie mam za co zaplacic za naprawe a na paliwo tez nie mam, a tuningowac tez nie mam za co.. a byl taki piekny kiedy go kupilem..
7. mazenie aby zostac kierowca rajdowym LEGALNYM sie sypnelo bo rozpieprzylem samochod 1 dzien przed wyscigiem ale dobrze ze nie na wyscigu bo byl by wiekszy przypal... a jechalem szybko po polskiej drodze z dziurami i dziura byla tak duza ze odlamalem fragment przedniego zdezaka tlumik i zawieszenie. polskie drogi
8. Nocne wuscigi po 160 przez miasto byly juz spowodowane ciezka depresja a wyscigi dawaly mi spokoj, adrenalina sprwiala ze zapominalem na chwile o calych problemach, cudowne bylo uczucie ale teraz nie mam jak odreagowac bo nie mam na to kasy
9. muzyki juz nie slucham tyle, bo raz na pare dni po godzinie a kiedyc caly dzien chodzilem ze sluchawkami
10.przyjaciele okazali sie falszywi i sie ode mnie odwrocili i jak sobie przypominam jak zmnie zranili to mnie stres ogarnia
11.spotkania biznesowe sie sypnely
12.Mazenie zeby zainwestowac w swoj 1 biznes sie sypnelo bo pozyczylem ojcu 1500zl i do tej pory mi nie oddal bo nie ma.
13.dziewczyna okazala sie suka
14.a pracy jako kurier tez sie nie dalo znalezc.

To tylko 1 rozdzial moich problemow...
Mam lub mialem jeszce problemy
W rodzinie,
w szkole,
w domu
z dziewczyna
z koszmarami w nocy
z zmartwieniami
z obawami
z tym ze nawet raz ucieklem z domu
w wieze
z koncem swiata
z pieniedzmi
z mandatami otrzymanymi w niesprawiediwy sposob ktore nie powinienem dostac i nie mam ich za co zaplacic przez co obawiam sie o to ze mnie zamkna
i z tym ze przez ta deprecje jestem zlym czlowiekiem a kiedys bylem dobry.. Teraz mam wiele na sumieniu przez glupia deprasje

O tym nie bede mowil bo to juz sa zbyt prywatne zeczy o ktorych wole sie zwiezyc komu innemu,

PO tym wszystkim moje aktualne zycie wyglada w ten sposob ze mam nowa dziewczyne ktora jest milion razy lepsza od poprzedniej  ale to tylko 1 zecz ktora mnie cieszy i gdyby nie ona to dawno bym z tego zrezygnowal....., wszystkich powyzszych zeczy nie mam.




Jak sami widzicie wszystko mi sie sypło i miamem duze problemy. Nawet do marzen mialem pecha. I nie tylko, chciałem sie nawet zabic. Na szczescie sie nie odwazylem, tylko o tym myslalem i bylem blisko (dobrze ze nikt o tym nie wiedzial bo by mnie zamkneli do psychiatryka)

Az cud ze moja rodzina nigdy nie zainteresował sie zaden kurator. Nie miałem nigdy zadnego wsparcia od nikogo. Zapomniałem wspomnąc o tym ze przez ten stres i depresje opusciłem sie w nauce. Nie byłem w stanie sie uczyc. Bo na lekcjach wogóle nie myslalem o nauce tylko o tym co bedzie po szkole i na przerwach... Dostawałem ciagle jednynki mialem zagrozenia. I to bardzo duzo. A ja nigdy nie wagarowałem. Moze raz czy 2 nie bylo mnie w szkole w przeciagu semestru. Nie to co moi równiesnicy którzy mieli 200godzin nieusprawiedliwionych a mieli dobre oceny. Nie tylko bylem zazdrosny ale tez wkurwiony. Nauczyciele mnie nie rozumieli wcale. Mieli mnie w dupie. Byłem tez na badaniach czy nie jestem dyslektykiem albo cos w tym styluu zeby miec łatwiej w nauce bo se naprrawde nie radzilem. A najgłupsze jest to ze nauczyciele wmawiali mi na siłe bo niby mysleli ze są mądrzejsi ze mi sie nie chce uczyc. I ze moje oceny są spowodowane moim lenistwem. Oczywiscie ja uwazałem inaczej bo uczylem sie w domu juz nie na pokaz ale naprawde dla siebie i nic. Nie pomagało mi to. Na domiar złego ja w podstawowce nie mialem angielskiego tylko rosyjski. A w techikum kazali mi sie uczyc angielskiego rozszezonego zaawanswowanego i logistyki po angielsku. A oni nie rozumieli mnie ze ja nie nadązam i mieli mnie w dupie wiec zawaliłem rok szkolny. Ani jednej pozytywnej oceny. A na lekcjach cały się trzęsłem zastraszony przez kolegow..

Znowu musiałem zmienic szkołe. Nie tylko z powodu dokuczania ale tez tego ze sobie nie radziłem w nauce. Dodam tez ze w domu cały czas nie było lepiej. Wiec przeniosłem sie do Liceum ogólnokształcącego dla dorosłych (soboty, niedziele) A tydzien wolny. Plus jest taki ze mogłem sobie znalezc prace no i dorosli sa powazniejsi wiec bede mial w koncu spokój. A kasa była mi bardzo potrzebna. Wiele razy mówiłem matce ze wyprowadze sie od niej jak najszycbciej to mozliwe bo juz nie wytrzymuje. Byłem załamany ze nie miałem dokąd pujsc ani do kogo. A zanim zarobił bym na własne mieszkanie w takim kraju to minie mare lat. Musiałem na siłe sie z nia meczyc. Bywały takie okresy ze wyprowadzilem sie do ojca ale nie wytrzymałem długo (wieciej jak tydzien) Wracałem do matki i znowu do ojca i tak na zmiane.

Mojej matce tak odwalało ze traktowała mnie jak dziecko. Ja byłem pełnoletni a ona kazała mi wracac do domu na 18. pytała sie gdzie ide. Wszystkiego mi zabraniala. Czepiała sie ze muzyki słucham ze mam wyłączyc. Ze gram na kompie ze mam wylaczyc. Jak nie posłuchałem to wyrywałą mi mysz lub klawiature i trzaskala nia we mnie szarpiac sie ze mną. Płatki czekoladowe paliła mi w piecu bo jej sie nie podobało ze je jem. Przez takie zycie mialem tak maly apetyt ze jadlem po 2 kromki na kolacje i 2 na sniadanie. Co nie bylo normalne.

Był taki okres ze załozylem własna firme oczywiscie upadła po miesiacu bo ZUS kazał mi płacic wiecej niz zarobilem/ Firma byla za namowa mojego ojca. On był winny tego ze wpałem w długi a on jeszcze mnie obwiniał ze niby ja go okradłem z pieniedzy i bylismy dla siebie wrogami.
Klucilismy sie nie tylko o firme ale tez samochód który mi kupil( nie wiem co mu przyzsło do głowy ze był taki okres ze byl dla mnie taki dobry ze mi auto kupił. Ale jak mi kupował te auto to ja nie mialem pracy i była taka umowa ze on mi je bedzie utzymywał. Nie stety nie utzymywał mi tego auta i one sie rozpadło bo nie było serwisowane ani zabiezpieczane przed korozja i stało nie jezdzdone przez pol roku pod chmurką pod warsztatem. Przez niego auto straciłem i to pieknego zadbannego klasyka sprowadzonego z niemiec od pierszego własciciela (youngtimer) tym bardziiej bolało mnie serce. Nigdy mu tego nie wybacze. A potem  on mowił ze i tak to byla moja wina. To ja auto rozwalilem do niby je nie szanowałem.

Z uzbieranych pieniedzy kupiłem sobie tanie auto za 1.100zł (clio I) bo na wiecej mnie stac nie było.  Pierwsze auto z własnej kasy i naprawiane z własnej kasy wiec ojciec nie ma nic do tego i nie zniszczy mi znowu marzen. Przez pół roku było dobrze ale potem robote straciłem i nie mialem go z czego naprawiac. Nie moglem pracy znalezc a auta sprzedac nie chciałem. Dowiedzialem sie ze przysługuja mi alimety ani mojej matce. Podobno bo nie wiedzialem o tym wczesniej. Bo byla taka sytuacja ze moja matka poszla do komornika bo ojcicec nie placil alimenty i komornik mi powiedział ze matka bieze pieniadze bez prawnie i to ja powinienem dostawac te alimenty wiec zaczolem o nie walczyc. Przydadza sie na auto pomyslałem.

Bardzo pogorszyly mi sie przez to relacje z matka. Zaczela ze mna wojne. I byla tak za tymi pieniedzmi ze zaczęła na wszystkie sposoby mi dokuczac psychicznie. Powiedziala ze nie będzie mi kupowac ciuchów. Chodzilem w brzydkich wyblaklych a butach roztarganych. Powiedziala ze nie będzie mnie karmic jak nie będę jej placil alimentow. Mowilem chcesz 50zł 100, 200? Za mało... ona by chciała wszystkie a ja potrzebowałem na auto. Mowilem ze 200 albo wcale. To mowila ze  nie.. Wiec chodzilem czesto glodny bez obiadu. Zebrałem o jedzienie. Czesto dziewczyna pomagała mi z jedzeniem gdy byłem głodny ale ja nigdy nie mialem dorych relacji z ich rodzicami wiec oni nie chcieli zebym do nich przychodzil do domu. Wiec bywały tygodnie ze bylem bez obiadu. A jej rodzice mieli mnie w dupie i nie chcieli mi pomoc. Nie lubili mnie tak bez powodu.


Zbuntowałem sie tez matce ze nie bede wracał do domu na 20 wiec groziła mi ze mnie wyzuci z domu. I ze mnie nie wpusci. Myslalem ze nie mowi powaznie wiec dalej wracałem do domu w godzinach około 21.30 Uwazam ze to bardzo dobra godzina. Moi rowniesnicy chodza na imprezy dyskoteki popijawy nie wracaja na cala noc do domu a ze mnei matka nie jest dumna ze jestem dobrym dzieckiem. Ona wolała by takiego co na imprezki chodzi. Doszło do tego ze mnie nie wpusciła faktycznie jak przyszlem pewnego dnia o 21.30
Było mi tak smutno ze bylem bardzo załamany a jednoczesnie mialem taki szacunek do rodzicow bo bylem dobrze wychowany ze nie wezwałem na nia policji i poszlem spac w samochodzie. Wtedy byla chlodna jesien  2 stopnie i deszcz. W aucie bylo zimno ciasno i nie wygodnie. Budzilem sie co pół godziny z obolałym kręgośupem szyja i nogami. (Ciagle mialem depresje, płakalem calymi dniami) Na nastepny dzien bylo to samo ale tym razem wezwałem policje. Niestety policja byla bardzo nie kompetentna i potraktowała mnie bardzo nie milo. Powiedzieli ze matka wcale nie musi mnie wpuszczac do domu bo matka im powiedziala ze nie chodze do szkoly a oni w to uwiezyli i nie pomogli mnie zostawili mnie na klatce. Poszli. Mineła moze minuta jak stałem tam i zastanawiałem sie gdzie spedze noc. Ale matka otworzyla mi i wpuscila mnie zlitosci.
Czasami kradłem jedzenie jak nie miałem co jesc.

Tego bylo juz za wiele. Wyprowadzilem sie do ojca i postanowiłem sie do niej nie odzwywac za to ze potraktowala mnie jak psa i wyzuciła z domu. I nie karmila mnie. Ale u ojca mialem i mam nadal  jeszcze wieksze pieklo ( bo jestem u niego aktualnie) ale nie wiem jak długo..

Aktualnie nie dawno zaczeła sie wiosna ale tylko kalendazowa. Przewaznie jest bardzo zimno i pogoda nie nastraja do spacerów z moja dziewczyna która mnie bardzo wspiera i akceptuje to jakie mam zycie. Wiec nie mając co robic, przeciez nie bedziemy siedziec na klatce schodowej cały dzien. Chcieli bysmy jak normalni ludzie posiedziec razem w domu, poogladac filmy, poprzytulac sie w cieplym luzku. Jednak czesto nie jest to mozliwe przez mojego ojca. Mój ojcec zawsze czepia sie mojej dziewczyny. Ubliza jej jest wobec niej hamski i nie kulturalny. Wyzywa ją obgaduje, az nie przyjemnie siedziec w takich warunkach... Potem przeprasza ale nie zawsze (jaki jest cud). Jest spokój moze tydzien lub 2. I znowu ma jakieś wąty. To mnie bardzo męczy psychicznie kiedy wobec niej taki jest. Moja duma mowi ze powinienem go uderzyc w obronie mojej dziewczyny ale nie podnosi sie reki na ojca. Z reszta i tak nie dał bym rady bo jest silniejszy. Nie raz nazwał ja suką lub dziwka lub jeszcze gorzej. Strasznej nienawisci do niego nabrałem za to. Któregos dnia tak sie nawarstwiła ta przemoc psychiczna i obrazanie mojej dziewczyny. Ze dostałem drgawek paralizujących i trzesłem sie jak stary znerwicowany dziad. Byłem bardzo wybuchowy. Zrobilem sie nieco agresywny. Czułem ze moge zrobic mu krzywde a nawet nie umyslnie zucic sie na niego i go zabic. Nie tylko jego ale kazdego kto mnie wkurwił bo nie umiałem panowac nad sobą. Poszłem do psychologa na 3 spotkania. I raz do psychiatry. Co prawda nie pomogli mi zabardzo. Wiem ze powinienem dalej chodzic ale mi sie odechciało. Pozatym przeszło mi samo. Uspokoiłem sie sam. Nie czułem jakos ze moga mi pomuc. Psychiatra zamiast wspierac mnie ze ten psychopata pójdzie siedziec zanim zniszczy mi całkiem psyche. Chociaz juz mam zniszczona bardzo. To wkurwiał mnie straszac ze pujde do psychiatryka czy do wiezienia. Co tez mnie jakos zraziło zeby tam chodzic. On tak mi zniszczył psyche. Ze zaczołem miec koszmary po nocach i to bardzo czesto. Pozatym w dzien kd nie spałem, Miałem wrazenie ze widze duchy, miałem zwidy. Urojenia.(fata morgana),stany lękowe.  Poza tym ten psychiatra przepisał mi tabletki : "ATARAX" Ale one mi nie pomagały. Czułem sie po nich jeszcze gozej wiec odstwiłęm.. Przez stres jaja mnie bolały dostawałem w nich takich okromnych skórczów jak by mi je ktos kroił. Czesto kreciło mi sie w głowie przez nie.

Miałem moze znowu 2 tyg spokoju. Przeszły mi te stany ten stres itd.

A potem doszły nowe wydazenia. Poza tym kiedy to pisze to sprawia mi to okropny bul, bardzo stresuje mnie to ze to pisze i to przezywam, rozdrapuje swoje stare rany. Ale mysle se ze jak to napisze publicznie to bd taka troche zemsta dla niego ze taki jest. Czesto mysle o zemscie za to jak mnie traktuje

Kiedys to nawet wyparł sie mnie i zżekł. Powiedział ze nie jestem jego synem, ze mnie przeklina. Ze nie nawidzi mnie.....

Poza tym zawsze jak cos mu zginie w domu to jest na moja dziewczyne. Zginie mu telefon bo zapomnial gdzie polozył. Dziewczyna ukradła. Zapomniał dac węza od pralki z podłogi do wanny. To wyzywał ze moja dziewczyna mu wyjeła z wanny na podłoge specjalnie tak zeby dom zalało. A moja dziewczyna tg nie zrobiła. Jak mu sie pralka zepsuła. To wyzywał ze niby papieru toaloetowego mu nawpychała tam gdzie sie proszek sypie. Przyszedł mechanik rozkrecił pralke. Nie było zadnego papieru a ten nawet nie przeprosił. Zgineła mu kiełbasa to wyzywał ze moja dziewczyna mu zjadła. Ze nie chce jej tu nigdy na oczy wodziec ze suka ze nie spedzi ze mna za to swiat. Ze nigdy nie ma juz tu wstepu do tg domu. A za pare godzin kiełbasa sie znalazła. Debil przeprosił. Ale my mu nie wybaczyli bo robi to samo.. Nigdy nie powie jej w cztery oczy co mysli. Tylko ją obgaduje do mnie. Jak jej nie ma. Ze ona to pokraka jest ze fleja, flejtuch brudas, nie rób. (Oczywiscie nie zgadzam sie z tym) Ze mam z nia zerwac. Zebym se na dziwki poszedł. Zebym ja zostawił bo to i tamto.

To mnie meczy.:(
Albo złapie mnie agresja, albo drgawy. Albo wrazliwosc i sie popłącze.
Apropo moja dziewczyna przychodziła do mnie bardzo zadko jak byla zima i bylo bardzo zimno. Bo nie bd na dworze seidziec. Jak jest cieplej to wolimy siedziec na dworzu niz z tym psychopata.

Pewnego razu przyszła do mnie jako gosc. A ten jej groził pasem ze ma naczynia pomyc. Albo ze obiad ugotowac. A my mu odpyskowali zeby przyjechał do sosnowca posprzatał pokoj mojej dziewczynie. Jeszcze sie obraził o powiedzial ze jak go nie przeprosimy to bedzie zle.

Całkiem niedawno to widziałem smierc w oczach. Chciał mnie zabic. Jak zwykle mial jakies wąty. Nawet głosna muzyka na fula nie dała rady go zagłuszyc bo wżeszczał głsoniej. Wiec sposób na to by wyłaczyc sie i myslec o czyms innym nie działał. Wyjsc z domu tez nie moglem. Bo stał w dzwiach jak jakis bydlak poza tym bylo pózno w nocy.  Nie wytrzymałem powiedzialem zeby wyszedł z pokoju. I chciałem powoli zamnkąc dzwi od pokoju(nie trzaskałem) A on wtedy wpadł w taki szał ze zamknołem mu te dzwi ze pierdolnoł je pięsciom z takim impetem ze o mało nie wyleciały z zawiasów i mnie nie trafiły. A potem z tymi piesciami zucił sie na mnie. Krzyczał ze mnie zabije. Kierował zamach w moja strone. Pare udezen przyblokowałem unikiem lub rekami. Raz dostałem w głowe. Potem sie odsunołem i sie opamietał i wyszedł. Myslałem ze mnie wtedy zabije:( Bardzo sie bałem:(

Najgorsze jest to ze nie mam dokąd pójsc. Nie wspominajac o tym ze moja dziewczyna tez nie ma normalnego domu i ma alkocholika w domu. Wiele razy chciała do mnie uciec no ale niestety nie da sie:( I to mi tez daje duzo stresu. A najbardziej mi dało cios w serce. Jak jej ojciec ją zbił. Miała nawet szramy na rece. A jej rodzice jeszcze zbili ja jak poszła do psychologa to zabrali fona.

Pojbane jest to ze ja zawsze mazyłęm miec zastępczą rodzine. Poza tym moój ojciec chujowo gotuje a ja nie umiem wcale gotowac. I czesto mi nie smakuje. Poza tym nie lubie jego sledziów na okrągło. Mam inne smaki.

A najgłupsze jest to ze moj ojciec jak mu cos odpierdoli to gra dobrego ojczulka i mi pomoze finansowo. Kupi mi cos do samochodu. Da na paliwo, czy pomoze w naprawie, Kiedys kupil mi rower i komputer. 2 Razy znalazł prace. Ale nie umiem mu byc za to wdzieczny za to co mi robi. Mam wrazenie ze on przekupuje mnie. Nie mam od niego milosci tylko kase


A najbardziej to boli mnie serce, mam miękkie serce  wobec swoich rodzicow. I ciezko mi o nich tak pisac. Wychowali ale bardziej matka.( ojciec to tylko finanowo) Matka bardziej miloscia. Wychowali mnie na dobrego człowieka. Nie pije nie pale, nie cpam jestem abstynentem. Nie imprezuje. Nie zadaje sie z złym towarzystwem. Nie mam kłopotów z prawem jak inni.

Juz nie umiem mowic kocham a kiedys potrafiłęm. Łzy płyną mi z oczów. Nie umiem wybaczyc. A ni jemu ani matce. Nie wróce do niej. Nie bede jej płącił 550zł alimentow za obiady bo nie mial bym jak auta utrzymac. Do tg nie bd wracał do domu n a 20.00 zreszta ona nie lepsza. Tez sie darłą na mnie. Tym b ze ona nie potrafi przeprosic ani byc taka jak z lat gimnazjalnych.. Miła i spokojna. Mowiła mi przynajmniej ze mnie kocha. Ale współczuje mojej dziewczynie, jej nigdy w zyciu rodzice nie powiedzieli ze ją kochają. A ojciec sie niegdy nia nie interesował. Nie rozmawiają ze soba.

Jak bym chociaż znalazł prace to było by lepiej. Bo do mazen w biznes to straciłem ambicje. Jestem zbyt słaby zeby w tym se porradzic. Niejestem gotowy na to by utrzymac sie samemu. Wyzywic siebie i swoja dziewczyne, Opłacic rachunków. Nawet jak bym pracował 12 godzin i znalazł ta prace to by sie nie dało przez Tuska.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Życie toczy się dalej



Mam trzynaście lat i mam na wszystko wyjebane. Tak w skrócie mógłbym scharakteryzować tego chłopaczka, wobec którego zastosowano środek wychowawczy w postaci nadzoru kuratora. Małolat czy nielat, jakby go określić w nomenklaturze sądowej, to obraz nędzy i rozpaczy z którego jak wiadomo, niewiele już wyrośnie, a jeśli już to skończy jako bezdomny alkoholik z wieloma wyrokami. Ale zacznijmy od początku.
      Dajmy na imię mu Tomek. Tomek w całym swym króciutkim życiu został przegranym człowieczkiem już na starcie. Upośledzenie intelektualne na pograniczu lekkiego i umiarkowanego, zaburzało skutecznie funkcjonowanie jego komórek nerwowych w małym móżdżku i spowodowało że tak naprawdę sam nie wiedział do końca co czyni. Sławetny uczeń szkoły specjalnej, gdzie na same jego nazwisko pani pedagog aż się wzdrygnęła, wydobywając kilka ochów i achów, łapiąc się odruchowo za serce w wymownym geście. Tomuś, jak to Tomuś, dziecko nadpobudliwe, zaczepiające i bijące innych, choć mikry jest niemiłosiernie, oraz potrafiący brendzlowac się pod ławką, czyli delikatniej mówiąc masturbować się, nie zważając na kolegów i koleżanki, znajdujące się w klasie, nie mówiąc o nauczycielce, na której takie zachowania nie robiły żadnego wrażenia. Ogólnie chłopak zaniedbany emocjonalnie, który do szkoły chodzi bo wszyscy chodzą, a nie dlatego że ma nieodparty pęd do wiedzy. Ledwo nauczył się czytać, będąc w szóstej klasie i podpisać, drukowanymi literkami, co zresztą bardzo niechętnie robi. Jego pobyt na lekcjach polega na byciu i przeszkadzaniu, strojąc różnego rodzaju głupiutkie miny, zaczepiając tych, co naprawdę próbują się czegokolwiek nauczyć. Taki pajacyk klasowy, lecz jakby sie przyjrzeć wszystkim dzieciakom w tej placówce, to co drugi ma za kołnierzem nie lepsze odpały.
       Tomuś wychowywany jest przez mamusię i tatusia. Ma też siostrzyczkę, starszą i normalną. Tatuś siedział w kryminale, a trafił do niego, zaraz po poczęciu Tomusia. To strasznie zdołowało mamusię, że ta nie radząc sobie z emocjami i problemami życia codziennego, chlała na potęgę. Ale to tak chlała, że nie trzeźwiała tygodniami, wlewając w siebie hektolitry taniego i podłego wińska, korzystając przy okazji z zaproszeń okolicznych meneli, którzy za nim mieli fakt, że jest w ciąży, a brzuch jest coraz bardziej widoczny.
- Załamana byłam, jak stary poszedł siedzieć – to była jej odpowiedź na wszelkie pytania, czy zdawała sobie sprawę z tego, że niepełnosprawnośc intelektualna dzieciaka wynika z jej ćpania wódy. Bezkrytycznie o tym mówiła i mówi do tej pory, znajdując usprawiedliwienie swojego skurwiałego zachowania w przeszłości.
Oczywistym jest, ze po którymś zachlaniu mordy, z niepokojem stwierdziła, że jej córeczka nie przyszła do domu po lekcjach. U pedagoga szkolnego powiedziała, że nie wraca do domu, bo mama pijana i pije z jakimiś panami, a ona się boi. Zuch dziewczynka, miała 8 czy 9 lat. Szybka akcja i umieszczono ją w Pogotowiu rodzinnym.
       Na chlejąca mamusie także się zasadzono. Ustalono, że jak urodzi, to nie dostanie dzieciaka, tylko także mały pójdzie do Pogotowia Rodzinnego, co zresztą miało nastąpić już za 2 czy 3 miesiące. W międzyczasie w zakładzie karnym stary szalał. Pisał pisma do sądu, pomocy społecznej, rzecznika praw obywatelskich i do kurii biskupiej, ze jego córka zabrana z domu, a on biedny nie może wychowywać, bo niesprawiedliwie go zamknięto. Mamusia, ani razu nie poszła na widzenie do starego, bała się go chyba.
Mamuśka urodziła. Na porodówkę trafiła najebana jak meserszmit. Brudna, śmierdząca, prawie prosto z jakiejś meliny. Podobno młody lekarz, gołymi rękoma chciał ją udusić, gdy bełkotała do niego, że ona kocha swoje dziecko. Sam osobiście jej powiedział, że po jego trupie opuści z dzieciakiem oddział i zrobi wszystko co w jego mocy, by tak się nie stało.

       W pogotowiu rodzinnym Tomuś przebywał około roku. Tam go zdiagnozowano, leczono, zaczęto rehabilitować, bo miał wady wewnętrzne, przechodził nawet jakąś małą operację. W miarę swoich skromnych możliwości, rozwijał się i robił postępy. Mamusia co jakiś czas się odezwała, przyjechała, przywiozła trochę starych ubranek i słodyczy, bo przecież jej córa w tym samym pogotowiu przebywała (nie rozdziela się w miarę możliwości rodzeństwa).

       W Zakładzie Karnym, stary po usilnych staraniach dostał warunkowe przedterminowe zwolnienie. Stawił się podobno z Nienacka w mieszkaniu żony, usiadł z nią do flachy, a gdy ta się spiła i opowiadała, jak bardzo tęskni za dzieciakami, wjebał jej tak, że przez 3 tygodnie posiniaczona łaziła. Gdy siniaki z niej zlazły, tatuś wspaniałomyślnie napisał do sądu, że chce dzieci z powrotem.
       Odbyła się sprawa sądowa, na której mamusia pokazała zaświadczenie, że nie pije, zaszyła sobie esperal w dupsko i ma zamiar wychowywać swoje najcudowniejsze dzieciaczki na świecie, które tęsknią za nią, płaczą po nocach i w ogóle przebywają w tym przebrzydłym pogotowiu rodzinnym, a przecież ona ma i mieszkanie i warunki, a stary ma robotę i zarobi na ich utrzymanie. Co tu dużo mówić – stary co prawda popijał, ale pracował i na dodatek w zakładzie Karnym zrobił terapie alkoholową, a po wyjściu na warunek, jest pod dozorem kuratora, więc się pilnuje, by tam znowu nie trafić. Stara z kolei wszywa i dorabia u gospodarzy, ponadto cały czas odwiedzała dzieci i martwiła się o nie. Teraz nie pije i twierdzi, że jest naprawiona w 100 procentach. Sąsiedzi potwierdzają, że jest spokój od jakiegoś czasu.
       Postanowienie sadu i dzieciaki trafiają w oblicza kochającego tatusia i cudownie ozdrowionej mamusi, która z płaczem na Sali sądowej zapewniała, że już dobrze będzie a ona swoimi dziatkami zajmie się najlepiej jak potrafi kochająca matka Polka od siedmiu boleści. Szanse dostali i wraz z nadzorem kuratora bejbiątka wróciły pod strzechę ich pięknego mieszkania.

       Grzechem byłoby powiedzieć, że wszystko było w porządku. Stara chlała co jakiś czas, ale jak robiło się gorąco, znowu brała esperal, przyrzekała poprawę a ukochany mąż wpuszczał wpierdol co jakiś czas, aby się opamiętała. Udawało się wytrwać.

       Córa osiągnęła pełnoletniość, będąc w ciąży z wiejskim dwudziestoparoletnim pijakiem, u którego zamieszkała, wierząc że się zmieni i będzie szanował ją i ich wspólne dziecko. Tomuś w szkole specjalnej podpalił firanki w internacie, o mało nie doprowadzając do pożaru.

Życie toczy się dalej.