czwartek, 4 maja 2017

Człowieczeń



Siedzę i obserwuje. Jednym okiem łypię na patolkę, drugim zerkam na czołgające się na czworakach dziecko, które próbuje mnie złapać brudną rączka za nogawkę. Z przemoczonego pampersa wypływają szczochy i ściekają po udzie tego czegoś, co teoretycznie powinno być małym człowieczkiem ale bardziej przypomina szczeniaka domagającego się zabawy.
- Ile on ma lat – pytam patolki nawet na nią nie spoglądając, zaabsorbowany istotką człekopodobną która w tym momencie zaczęła wykazywać zainteresowanie moim zeszytem, próbując go złapać i włożyć do swojej zżartej próchnicą buźki.
- Trzy lata – słyszę odpowiedź siedzącej naprzeciwko mnie kobiety 20-letniej.
- Czemu w pampersie? Nie woła do nocnika? – odsuwam nogę, a kawałek smarka ląduje na moim bucie – weźmie go pani. Czemu pampers?
- Bo się nie nauczył.
- A uczy go Pani?
- Nie bo on nie chce.
Rozglądam się po pokoju. Biorę głęboki wdech powietrza przesiąkniętego moczem i zapachem zalegającego gówna. Dopiero teraz dostrzegam że w kącie leży reklamówka ze stertą obsranych i obszczanych pampersów. W pokoju tapczan na którym siedzę, krzesło z zawartością patolki na górze i łóżeczko – miejsce spania istoty szczeniakopodobnej. Kobieta schyliła się w stronę dziecka i jednym zamaszystym ruchem, łapiąc za kawałek pieluchy, przesunęła dziecko jakieś kilka metrów po podłodze.
- Dziecko się na ręce bierze a nie szura nim jak szmatą – instruuje i udzielam porady wychowawczej.
- On tak lubi.
Na moich oczach zaczął ładować jakiś psi kołtun do swojej buźki plując za chwilę na podłogę. Kobieta wstała z krzesła i dała mu butelkę ze smoczkiem.
- Pij.
Mały złapał łapczywie dwoma rączkami, dzięki czemu zapanowała chwila ciszy przerywana głośnymi odgłosami połykanej cieczy.
- A gdzie drugie dziecko? – pytam beznamiętnym głosem patrząc jednocześnie prosto w oczy rodzicielce kochanej
- Śpi.
- Gdzie?
- W pokoju obok.
- Proszę pokazać  - wstaję i czekam aż mnie zaprowadzi.
Wychodzimy z pokoju gdzie mały człowieczek w wielkim pampersie żłopał jakąś mętna ciecz z butelki i kierujemy kroki do drugiego pomieszczenia, które nie ma drzwi tylko starą brudną firanę rozpostartą na resztkach futryny. W półmroku na tapczanie leżało małe, około jednoroczne dziecko. Spało. Klatka piersiowa mu się unosiła więc chyba żyło.
- Książeczki szczepień proszę pokazać.
- Czyje
- dzieci
- Nie wiem gdzie mam
- Proszę szukać, ja mam czas.
O kurwa. Obym zdążył tylko do sklepu, zakupy miałem zrobić. I jeszcze na wulkanizację koło zapasowe sprawdzić.
Pozostawione człowieczę w pokoju zaczęło walić rączką w zamknięte drzwi.