piątek, 24 sierpnia 2012

Nadesłane: Spotkanie po latach

Miałem kiedyś jeszcze jako kurator społeczny wydziału rodzinnego nadzór NW          (nadzór wychowawczy) nad ,,nielatem’’ dajmy mu na imię Piotr.
Piotr miał z 15 lat.  Szczupły, wygadany, agresywny mający w dupie szkołę, matkę, a już zwłaszcza kuratora. Nadzór ustanowiony z powodu  nieuczęszczania do szkoły oraz czyny zabronione- wymuszenia, kradzieże, alkohol.

Wychowywał się w rodzinie w której ojciec nadużywał alkoholu. Matka Wanda rozwiodła się z mężem - Stanisławem.  Wanda po rozwodzie wyniosła się z dzielnicy w której na porządku dziennym były awantury, libacje a policja była niemal stałym elementem krajobrazu. Nasz bohater miał wtedy lat 14. Kobieta była drobną, szczupłą brunetką i kochała swego pierworodnego. Zawsze pracowała w przeciwieństwie do swojego byłego. Wanda wyprowadziła się do swoich rodziców w spokojną okolicę niemal do centrum miasta. Mieszkanie rodziców było skromne ale czyste. Poznała swojego nowego partnera z 10 lat młodszego. Zaszła w ciążę. Nowy chłop tez był pracowity, oprócz tego, że pracował zawodowo to po pracy remontował mieszkanie swoich przyszłych teściów. Teściowie czyli rodzice Wandy  też byli w miarę ok. Babcia rencistka, dziadek psychicznie chory, ale też rencista,  jednak kochający na swój sposób wnuka. Kokosów nie było ale nie wiodło im się źle finansowo.

Piotr jednak nie mógł zaakceptować nowego partnera matki. Bunt. W szkole wymuszenia, bójki nic się nie uczył. Do tego lubił wypić a wydaje mi się, że narkotyki też obce mu nie były. Nauczyciele byli zadowoleni jak go nie było. Tylko pytali czy go zabiorę do jakiegoś ośrodka, pedagog szkolny już dawno położył na nim laskę.

Przychodziłem do domu o różnych porach, rozmawiałem z Piotrem, motywowałem do nauki, wskazywałem złe strony braku wykształcenia, szukałem sposobu dotarcia do niego... On słuchał, niewiele mówił albo jak czasem jakoś dowcipnie się wypowiedziałem to uśmiechnął się. Tyle, nie byłem w stanie do niego dotrzeć, czekał tylko jak wyjdę z mieszkania aby dalej móc robić swoje. Kłócił się z matka o wszystko ale przede wszystkim o to, że ma lekcje odrobić albo w ogóle pójść do szkoły, albo, że mu pieniędzy nie daje albo karze wracać o jakiejś tam określonej porze do domu. Nie raz dostał szmatą przez łeb. Uwierzcie lub nie ale często byłem pod szkołą jak miał skończyć lekcje, czasem go odprowadzałem do domu. W większości przypadków i tak już go nie było bo wcześniej uciekał. Wyglądało to trochę tak - matka rano odprowadzała, ja przyprowadzałem, zdarzyło się nawet, że kiedyś go śledziłem aby zobaczyć gdzie i z kim się spotyka, wszystko na nic. 
Matka nie umiała wyegzekwować posłuszeństwa ani dogadać się jakoś, ja nie potrafiłem do niego dotrzeć, szkoła położyła na nim laskę, co zostało ? Ojciec tam luz.
Piotrek coraz częściej nie przychodził spać do domu do matki tylko zostawał z ojcem zwłaszcza na weekendy, do domu wracał, jak zgłodniał. Kilkakrotnie wyciągałem go z meliny od ojca gdzie wszyscy pili i on tam był, groziłem wezwaniem policji i jak ojciec w amoku pijackim mówił – Piotr do domu, Piotr słuchał.
Oczywiście Piotr nie zdał do następnej klasy, oczywiście miał coraz więcej czynów zabronionych: złodziejstwa, włamy – policja, sądy, policyjna izba dziecka..... 

Poniosłem klęskę, nie umiałem dotrzeć, wytłumaczyć, pokazać, odpowiednio zadziałać, choćby  uchronić przed dokonywaniem kradzieży.

Piotra miałem w nadzorze jakieś dwa lata, ja odszedłem z wydziału rodzinnego w związku ze zdaniem egzaminu na kuratora zawodowego i przeniosłem się do innego sądu rejonowego. Przy jednej z ostatnich rozmów nakreśliłem mu ,,czarny scenariusz’’ poprzez wskazanie, ze trafi do wiezienia jak będzie tak dalej postępował. Oczywiście jak zawsze wysłuchał mnie, potwierdził ,,tak, tak oczywiście’’. Słowa były poważne jednak wiecie jak to czasem bywa słyszycie jedno ale twarz jego wyrażała wtedy zupełnie co innego, cynizm i pogardę dla słów które wypowiadałem.

Minęło z 5 lat od naszego spotkania. Do mojego zespołu przychodzi informacja, zaproszenie, że mamy wziąć udział w uroczystym zakończeniu jednego z programów resocjalizacyjnych w ZK. Nie pamiętam już nawet nazwy tego programu.  Mamy wziąć udział w celu podniesienia rangi tego doniosłego wydarzenia. Wszyscy są średnio zadowoleni, zawaleni jesteśmy robotą, papier, papier goni papier, terminy, terminy  i wszystko na wczoraj.  Dobra zostają tylko dyżurni no i nie idą osoby przebywające na L-4.

Przychodzi dzień wizyty. Stoimy przed bramą ZK. Wysokie mury, wieżyczki strażnicze, strażnicy, broń długa, wszędzie szaroburo.  Wchodzimy, kontrola legitymacje do okazania, czy mamy broń, noże, gaz ( okazuje się nawet, że dwie dziewczyny maja gaz pieprzowy), bezwzględna konieczność zdania tel. komórkowych do depozytu. Na bramie stoi akurat znajomy, znajomy bo bywałem w tym ZK już nie raz- mówię mam broń, wiesz moje ręce ale Ci ich nie zostawię, ot i tam czasem się żartuje. Idziemy zwartą grupą z nami jeden z wychowawców. Tematy schodzą na to kogo z naszych tu spotkamy. Druga brama, tylko legitymacje i wchodzimy na oddział. Mamy przejść przez oddział półotwarty tzw. półotworek potem na zamek czyli oddział zamknięty bo tam znajduje się świetlica. Na półotworku więźniowie maja otwarte cele i mogą dość swobodnie poruszać się po korytarzach – rozmowy milkną, więźniowie bacznie obserwują nas, my ich. Zwracają szczególną uwagę na kobiety. Nie pozwalają sobie na jakiekolwiek komentarze ale widać w ich wzroku co by się działo gdyby tak mogli jak nie mogą. Koleżanki ciaśniej otaczają nas, kilku chłopów z zespołu. 
Zaglądamy mimochodem do cel, śmiać mi się chce z wszystkich tych co mówią jakie to luksusy są w celach, telewizor na powiedzmy 20 cel widziałem w jednej, radia  w ogóle nie widziałem, wszędzie porozrzucane łachy, starzy z młodymi siedzą, jakie siłownie, że niby wszyscy pąkują.... jest siłownia jedna i można się do niej dostać tylko w nagrodę, obowiązuje bezwzględny zakaz wykorzystywani sprzętów znajdujących się w celi ( łóżko, krzesło itp.) do wykonywania jakichkolwiek ćwiczeń, pompki sobie można robić. Zaduch.
Dobra przeszliśmy na zamek – ta tutaj ład i porządek, cele zamknięte i cisza. Dochodzimy do świetlicy tam czekają już na nas ,,wybrańcy”. Jest ich może  z dwudziestu.
Kolega zagaduje do mnie, ze jest tu jeden jego, sam go nawet poznaję- niereformowalny, alkoholik, znęcający się nad babką - zbój. Tutaj jednak przykładny osadzony... trzeba Wam wiedzieć, że każdy osadzony zrobi wszystko aby opuścić ZK. Będzie brał udział we właśnie takich programach, będzie pisał płomienne listy do żon  i matek jak to on się zmienił i jak już wszystko zrozumiał i wie jakie błędy popełnił, ze jak tylko wyjdzie to zaraz do pracy pójdzie, ze dzieci już kocha i ani grama alkoholu do ust nie weźmie. Obiecują złote góry a kobiety... wierzą, za każdym razem wierzą, twierdzą, że ten ich chłop jest inny niż pozostali bo tak szczerze  i z serca pisze. Rozmowy telefoniczne nie raz doprowadzają kobiety do łez... tak, tak potrafią wyśmienicie manipulować.  Zawsze osadzony znajdzie chorą babcię która musi się zaopiekować, albo nagle przypomni sobie o dzieciach które nie maja co jeść bo on był jedynym żywicielem rodziny co w znacznej mierze jest nieprawdą.
Dobra siadamy, następuje uroczyste wręczenie dyplomów - podczas rozdania dyplomów widzę Piotra, jest wyższy niż ostatnio go widziałem, dalej szczupły  i z głupawym uśmieszkiem, jednak oczy jakby trochę wystraszone. On mnie nie poznaje, wydaje się, ze przygląda mi się ale nie potrafi skojarzyć skąd mnie zna.  Następują oficjalne przemowy prowadzącej kurs, jakiegoś wychowawcy, dyrektora ZK, naszej kierownik. Potem czas na pytania osadzonych do kuratorów, mają ich jak zawsze sporo. Mowy końcowe   i podziękowania i...... wstaję ja.
Szanowni Państwo jest wśród was jeden mój dawny podopieczny...zapada całkowita cisza. Musze się Wam przyznać, że nie potrafiłem go uchronić przed trafieniem tutaj, jak opuścicie ZK wielu z Was będzie pod dozorem kuratora- słuchajcie go - nie jest to cytat bo już nie pamiętam dokładnie co powiedziałem ale taki był sens.
,,Impreza’’ się zakończyła – wychodzimy, Piotr podszedł do mnie
-         To o mnie Pan mówił ?
-         Tak .
-         Wiem, że Pana nie słuchałem, żałuję.
-          Za co siedzisz ?
-         Za to co zwykle... 
-         Ile będziesz siedział ?
-         Jeszcze 3 lata
-         Może wyjdziesz szybciej, postaraj się nie trafić tutaj więcej
-         Na pewno

Wyszliśmy z wiezienia. Minęło może z 1,5 roku. Zauważyłem Piotra w okolicach domu swojego ojca w towarzystwie mocno podejrzanym a i częściowo pijanym. Piotr wiedzie prym w towarzystwie, bo siedział ..... nie wiem czy znowu trafił do ZK, przekonany jestem, że znowu tam trafi zadając się z takim towarzystwem. Czy pobyt w ZK czegoś go nauczył? Czy ja zrobiłem wszystko co mogłem, czy system robi wszystko.... na szczęście to nie moja właściwość terytorialna sądu i odpowiedzialność i sumienie mam czyste. Ale czy na pewno?

kane

bzdet14@o2.pl

14 komentarzy:

  1. Dobry tekst. Przeczytany jednym tchem, delikatnie mówiąc "czuć że jest prawdziwy". Pozdrawiam Autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst jest chaotycznie napisany i zawiera błędy ortograficzne, językowe, itd. Proponuję je sprawdzać przed publikacją.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tzn. lepiej aby go tu nie było jak rozumiem? Nie podoba się pani/panu ? kane

      Usuń
    2. Mi się podoba, ale ja tam nie jestem Pania Nauczycielka ktora wyszukuje i wytyka bledy ortograficzne

      Maria

      Usuń
    3. Ja też nie jestem Panią Nauczycielką, jak Pani Maria zdołała złośliwie zauważyć, natomiast cenię sobie schludnie napisany tekst - zarówno językowo, jak i merytorycznie. Tekst jest jak najbardziej ciekawy, niemniej jeżeli następne miałyby być tak chaotyczne, szybko by mnie to zniechęciło do czytania.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Bo chaotyczne jest życie naszych podopiecznych. kane

      Usuń
  3. Zacząłem czytać i od razu rzuciło mi się w oczy :"albo karze wracać o jakiejś tam określonej porze do domu".Z komentarza powyżej widzę ,że jest jeszcze więcej błędów (we wcześniejszych tekstach zauważałem głównie jakieś literówki). Przychylam się do sugestii,że należało by sprawdzać tekst, w dobie powszechnej "dysleksji", "dysgrafii" i innego dyssrania czyli eufemizmów określających analfabetyzm i nieuctwo, blog kuratora nie powinien zawierać rażących błędów, nawet jeśli jest pisany specyficznym językiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze błąd w wyrazie każe.... w związku z tym pytam ponownie, tekst jest zły i nie zadaje się do czytania? Poza tym jest ich aż tak wiele - proszę wskazać inne orty. poprawie w wersji domowej. Nadmienię, że wolałbym komentarze dot. tekstu a nie ortografii choć i te przyjmę z godnością. kane

      Usuń
    2. Dysgrafia i Dysleksja istnieją, i wiele osób cierpi z tego powodu że nie są w stanie z nie swojej winy nauczyć się zasad ortograficznych ,które moim zdaniem są tak debile ,że się nie da. Jaki interes jest w tym aby język był skomplikowany? Angielski czy Niemiecki są do bólu logiczne, ba nawet Japoński ze swoimi krzaczkami (Kanji), natomiast Polski... istnieje jakaś fonetyczna różnica między u a ó? albo rz i ż? ch i h, kto zadecydował że ponad 40 mln ludzi na świecie będzie pisało wyraz kurwa z "u" a nie "ó"? jeżeli istniała jakaś to już dawno wyszła z obiegu, argument tradycji jest śmiechu warty, postępu nie da się zatrzymać.

      Usuń
  4. Czasami wdaje się jakaś literówka, czasem sam world ją zrobi i mamy błąd- czy to takie straszne?
    AM

    OdpowiedzUsuń
  5. goowno mnie interesuja bledy Dobry tekst!

    OdpowiedzUsuń
  6. A tak naprawde to pomogles kiedykolwiek komus ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to pytanie do mnie to odpowiedź jest : zdecydowanie tak. kane

      Usuń
  7. zastanawia mnie jedno...skoro jesteś kuratorem dla nieletnich to dlaczego piszesz wniosek o zarządzenie wykonania kary, robisz wywiad dla wydziału karnego. Chyba, ze się przeniosłeś do kuratorów dla dorosłych ?
    iwwa

    OdpowiedzUsuń