Miałem
kiedyś jeszcze jako kurator społeczny wydziału rodzinnego nadzór NW (nadzór wychowawczy) nad ,,nielatem’’
dajmy mu na imię Piotr.
Piotr miał z 15 lat.
Szczupły, wygadany, agresywny mający w dupie szkołę, matkę, a już zwłaszcza kuratora. Nadzór
ustanowiony z powodu nieuczęszczania do
szkoły oraz czyny zabronione- wymuszenia, kradzieże, alkohol.
Wychowywał się w rodzinie w której ojciec nadużywał
alkoholu. Matka Wanda rozwiodła się z mężem - Stanisławem. Wanda po rozwodzie wyniosła się z dzielnicy w
której na porządku dziennym były awantury, libacje a policja była niemal stałym
elementem krajobrazu. Nasz bohater miał wtedy lat 14. Kobieta była drobną,
szczupłą brunetką i kochała swego pierworodnego. Zawsze pracowała w
przeciwieństwie do swojego byłego. Wanda wyprowadziła się do swoich rodziców w
spokojną okolicę niemal do centrum miasta. Mieszkanie rodziców było skromne ale
czyste. Poznała swojego nowego partnera z 10 lat młodszego. Zaszła w ciążę. Nowy
chłop tez był pracowity, oprócz tego, że pracował zawodowo to po pracy
remontował mieszkanie swoich przyszłych teściów. Teściowie czyli rodzice
Wandy też byli w miarę ok. Babcia rencistka,
dziadek psychicznie chory, ale też rencista,
jednak kochający na swój sposób wnuka. Kokosów nie było ale nie wiodło
im się źle finansowo.
Piotr jednak nie mógł zaakceptować nowego partnera
matki. Bunt. W szkole wymuszenia, bójki nic się nie uczył. Do tego lubił wypić
a wydaje mi się, że narkotyki też obce mu nie były. Nauczyciele byli zadowoleni
jak go nie było. Tylko pytali czy go zabiorę do jakiegoś ośrodka, pedagog
szkolny już dawno położył na nim laskę.
Przychodziłem do domu o różnych porach, rozmawiałem
z Piotrem, motywowałem do nauki, wskazywałem złe strony braku wykształcenia,
szukałem sposobu dotarcia do niego... On słuchał, niewiele mówił albo jak
czasem jakoś dowcipnie się wypowiedziałem to uśmiechnął się. Tyle, nie byłem w
stanie do niego dotrzeć, czekał tylko jak wyjdę z mieszkania aby dalej móc
robić swoje. Kłócił się z matka o wszystko ale przede wszystkim o to, że ma
lekcje odrobić albo w ogóle pójść do szkoły, albo, że mu pieniędzy nie daje
albo karze wracać o jakiejś tam określonej porze do domu. Nie raz dostał szmatą
przez łeb. Uwierzcie lub nie ale często byłem pod szkołą jak miał skończyć
lekcje, czasem go odprowadzałem do domu. W większości przypadków i tak już go
nie było bo wcześniej uciekał. Wyglądało to trochę tak - matka rano
odprowadzała, ja przyprowadzałem, zdarzyło się nawet, że kiedyś go śledziłem
aby zobaczyć gdzie i z kim się spotyka, wszystko na nic.
Matka nie umiała wyegzekwować posłuszeństwa ani
dogadać się jakoś, ja nie potrafiłem do niego dotrzeć, szkoła położyła na nim
laskę, co zostało ? Ojciec tam luz.
Piotrek coraz częściej nie przychodził spać do domu
do matki tylko zostawał z ojcem zwłaszcza na weekendy, do domu wracał, jak
zgłodniał. Kilkakrotnie wyciągałem go z meliny od ojca gdzie wszyscy pili i on tam był, groziłem wezwaniem
policji i jak ojciec w amoku pijackim mówił – Piotr do domu, Piotr słuchał.
Oczywiście Piotr nie zdał do następnej klasy,
oczywiście miał coraz więcej czynów zabronionych: złodziejstwa, włamy –
policja, sądy, policyjna izba dziecka.....
Poniosłem klęskę, nie umiałem dotrzeć, wytłumaczyć, pokazać,
odpowiednio zadziałać, choćby uchronić
przed dokonywaniem kradzieży.
Piotra miałem w nadzorze jakieś dwa lata, ja
odszedłem z wydziału rodzinnego w związku ze zdaniem egzaminu na kuratora zawodowego i przeniosłem się
do innego sądu rejonowego. Przy jednej z ostatnich rozmów nakreśliłem mu
,,czarny scenariusz’’ poprzez wskazanie, ze trafi do wiezienia jak będzie tak
dalej postępował. Oczywiście jak zawsze wysłuchał mnie, potwierdził ,,tak, tak
oczywiście’’. Słowa były poważne jednak wiecie jak to czasem bywa słyszycie
jedno ale twarz jego wyrażała wtedy zupełnie co innego, cynizm i pogardę dla
słów które wypowiadałem.
Minęło z 5 lat od naszego spotkania. Do mojego
zespołu przychodzi informacja, zaproszenie, że mamy wziąć udział w uroczystym
zakończeniu jednego z programów resocjalizacyjnych w ZK. Nie pamiętam już nawet
nazwy tego programu. Mamy wziąć udział w
celu podniesienia rangi tego doniosłego wydarzenia. Wszyscy są średnio
zadowoleni, zawaleni jesteśmy robotą, papier, papier goni papier, terminy,
terminy i wszystko na wczoraj. Dobra zostają tylko dyżurni no i nie idą
osoby przebywające na L-4.
Przychodzi dzień wizyty. Stoimy przed bramą ZK.
Wysokie mury, wieżyczki strażnicze, strażnicy, broń długa, wszędzie
szaroburo. Wchodzimy, kontrola
legitymacje do okazania, czy mamy broń, noże, gaz ( okazuje się nawet, że dwie dziewczyny
maja gaz pieprzowy), bezwzględna konieczność zdania tel. komórkowych do
depozytu. Na bramie stoi akurat znajomy, znajomy bo bywałem w tym ZK już nie
raz- mówię mam broń, wiesz moje ręce ale Ci ich nie zostawię, ot i tam czasem
się żartuje. Idziemy zwartą grupą z nami jeden z wychowawców. Tematy schodzą na
to kogo z naszych tu spotkamy. Druga brama, tylko legitymacje i wchodzimy na
oddział. Mamy przejść przez oddział półotwarty tzw. półotworek potem na zamek
czyli oddział zamknięty bo tam znajduje się świetlica. Na półotworku więźniowie
maja otwarte cele i mogą dość swobodnie poruszać się po korytarzach – rozmowy
milkną, więźniowie bacznie obserwują nas, my ich. Zwracają szczególną uwagę na
kobiety. Nie pozwalają sobie na jakiekolwiek komentarze ale widać w ich wzroku
co by się działo gdyby tak mogli jak nie mogą. Koleżanki ciaśniej otaczają nas,
kilku chłopów z zespołu.
Zaglądamy mimochodem do cel, śmiać mi się chce z
wszystkich tych co mówią jakie to luksusy są w celach, telewizor na powiedzmy
20 cel widziałem w jednej, radia w ogóle nie widziałem, wszędzie porozrzucane łachy, starzy z młodymi
siedzą, jakie siłownie, że niby wszyscy pąkują.... jest siłownia jedna i można
się do niej dostać tylko w nagrodę, obowiązuje bezwzględny zakaz wykorzystywani
sprzętów znajdujących się w celi ( łóżko, krzesło itp.) do wykonywania jakichkolwiek
ćwiczeń, pompki sobie można robić. Zaduch.
Dobra przeszliśmy na zamek – ta tutaj ład i porządek, cele
zamknięte i cisza. Dochodzimy do świetlicy tam czekają już na nas ,,wybrańcy”.
Jest ich może
z dwudziestu.
Kolega zagaduje do mnie, ze jest tu jeden jego, sam go
nawet poznaję- niereformowalny, alkoholik, znęcający się nad babką - zbój.
Tutaj jednak przykładny osadzony... trzeba Wam wiedzieć, że każdy osadzony
zrobi wszystko aby opuścić ZK. Będzie brał udział we właśnie takich programach,
będzie pisał płomienne listy do żon i
matek jak to on się zmienił i jak już wszystko zrozumiał i wie jakie błędy
popełnił, ze jak tylko wyjdzie to zaraz do pracy pójdzie, ze dzieci już kocha i
ani grama alkoholu do ust nie weźmie. Obiecują złote góry a kobiety... wierzą,
za każdym razem wierzą, twierdzą, że ten ich chłop jest inny niż pozostali bo
tak szczerze i z serca pisze. Rozmowy
telefoniczne nie raz doprowadzają kobiety do łez... tak, tak potrafią
wyśmienicie manipulować. Zawsze osadzony
znajdzie chorą babcię która musi się zaopiekować, albo nagle przypomni sobie o
dzieciach które nie maja co jeść bo on był jedynym żywicielem rodziny co w
znacznej mierze jest nieprawdą.
Dobra siadamy, następuje uroczyste wręczenie dyplomów -
podczas rozdania dyplomów widzę Piotra, jest wyższy niż ostatnio go widziałem,
dalej szczupły i z
głupawym uśmieszkiem, jednak oczy jakby trochę wystraszone. On mnie nie
poznaje, wydaje się, ze przygląda mi się ale nie potrafi skojarzyć skąd mnie
zna. Następują oficjalne przemowy
prowadzącej kurs, jakiegoś wychowawcy, dyrektora ZK, naszej kierownik. Potem
czas na pytania osadzonych do kuratorów, mają ich jak zawsze sporo. Mowy
końcowe i podziękowania i...... wstaję
ja.
Szanowni Państwo jest wśród was jeden mój dawny
podopieczny...zapada całkowita cisza. Musze się Wam przyznać, że nie potrafiłem
go uchronić przed trafieniem tutaj, jak opuścicie ZK wielu z Was będzie pod
dozorem kuratora- słuchajcie go - nie jest to cytat bo już nie pamiętam
dokładnie co powiedziałem ale taki był sens.
,,Impreza’’ się zakończyła – wychodzimy, Piotr podszedł do
mnie
-
To o mnie Pan mówił ?
-
Tak .
-
Wiem, że Pana nie słuchałem, żałuję.
-
Za co siedzisz ?
-
Za to co zwykle...
-
Ile będziesz siedział ?
-
Jeszcze 3 lata
-
Może wyjdziesz szybciej, postaraj się nie trafić tutaj
więcej
-
Na pewno
Wyszliśmy z wiezienia. Minęło może z 1,5 roku. Zauważyłem
Piotra w okolicach domu swojego ojca w towarzystwie mocno podejrzanym a i
częściowo pijanym. Piotr wiedzie prym w towarzystwie, bo siedział ..... nie
wiem czy znowu trafił do ZK, przekonany jestem, że znowu tam trafi zadając się
z takim towarzystwem. Czy pobyt w ZK czegoś go nauczył? Czy ja zrobiłem
wszystko co mogłem, czy system robi wszystko.... na szczęście to nie moja
właściwość terytorialna sądu i odpowiedzialność i sumienie mam czyste. Ale czy
na pewno?
kane
bzdet14@o2.pl
Dobry tekst. Przeczytany jednym tchem, delikatnie mówiąc "czuć że jest prawdziwy". Pozdrawiam Autora.
OdpowiedzUsuńTekst jest chaotycznie napisany i zawiera błędy ortograficzne, językowe, itd. Proponuję je sprawdzać przed publikacją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
tzn. lepiej aby go tu nie było jak rozumiem? Nie podoba się pani/panu ? kane
UsuńMi się podoba, ale ja tam nie jestem Pania Nauczycielka ktora wyszukuje i wytyka bledy ortograficzne
UsuńMaria
Ja też nie jestem Panią Nauczycielką, jak Pani Maria zdołała złośliwie zauważyć, natomiast cenię sobie schludnie napisany tekst - zarówno językowo, jak i merytorycznie. Tekst jest jak najbardziej ciekawy, niemniej jeżeli następne miałyby być tak chaotyczne, szybko by mnie to zniechęciło do czytania.
UsuńPozdrawiam
Bo chaotyczne jest życie naszych podopiecznych. kane
UsuńZacząłem czytać i od razu rzuciło mi się w oczy :"albo karze wracać o jakiejś tam określonej porze do domu".Z komentarza powyżej widzę ,że jest jeszcze więcej błędów (we wcześniejszych tekstach zauważałem głównie jakieś literówki). Przychylam się do sugestii,że należało by sprawdzać tekst, w dobie powszechnej "dysleksji", "dysgrafii" i innego dyssrania czyli eufemizmów określających analfabetyzm i nieuctwo, blog kuratora nie powinien zawierać rażących błędów, nawet jeśli jest pisany specyficznym językiem.
OdpowiedzUsuńDobrze błąd w wyrazie każe.... w związku z tym pytam ponownie, tekst jest zły i nie zadaje się do czytania? Poza tym jest ich aż tak wiele - proszę wskazać inne orty. poprawie w wersji domowej. Nadmienię, że wolałbym komentarze dot. tekstu a nie ortografii choć i te przyjmę z godnością. kane
UsuńDysgrafia i Dysleksja istnieją, i wiele osób cierpi z tego powodu że nie są w stanie z nie swojej winy nauczyć się zasad ortograficznych ,które moim zdaniem są tak debile ,że się nie da. Jaki interes jest w tym aby język był skomplikowany? Angielski czy Niemiecki są do bólu logiczne, ba nawet Japoński ze swoimi krzaczkami (Kanji), natomiast Polski... istnieje jakaś fonetyczna różnica między u a ó? albo rz i ż? ch i h, kto zadecydował że ponad 40 mln ludzi na świecie będzie pisało wyraz kurwa z "u" a nie "ó"? jeżeli istniała jakaś to już dawno wyszła z obiegu, argument tradycji jest śmiechu warty, postępu nie da się zatrzymać.
UsuńCzasami wdaje się jakaś literówka, czasem sam world ją zrobi i mamy błąd- czy to takie straszne?
OdpowiedzUsuńAM
goowno mnie interesuja bledy Dobry tekst!
OdpowiedzUsuńA tak naprawde to pomogles kiedykolwiek komus ?
OdpowiedzUsuńJeśli to pytanie do mnie to odpowiedź jest : zdecydowanie tak. kane
Usuńzastanawia mnie jedno...skoro jesteś kuratorem dla nieletnich to dlaczego piszesz wniosek o zarządzenie wykonania kary, robisz wywiad dla wydziału karnego. Chyba, ze się przeniosłeś do kuratorów dla dorosłych ?
OdpowiedzUsuńiwwa