środa, 27 czerwca 2012

AL(e)K


O Alkach już pisałem. Bujasz się z wieloletnim pijakiem, który przechlał całe swoje życie i wykończył wątrobę, a Sąd w całej swej łasce postanowił zmotywować go do leczenia w trybie niestacjonarnym, czyli przyznał mu kuratora, który będzie łaził za nim i prosił go o podjecie leczenia w AA lub innej Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Chujowa robota, bo efekty bardzo często są żadne, a pijak ma wyjebane na ciebie i tak łażąc nachlanym. Co z tego że grożę że pójdzie się leczyć do zakładu zamkniętego, jak i tak na miejsce czeka się nawet z rok a i trzeźwym trzeba się tam stawić.
Mam takiego Alka. Lat 40 parę. Urodził się w rodzinie robotniczej. Matka była dojarką w pegeerze, ojciec pracował jako robotnik stajenny. Alk miał pięcioro rodzeństwa, samych braci. Dwoje z braci ukończyło tylko szkołę specjalną, jeden skończył szkołę zawodową i został kierowcą w pegeerze, Alk ukończył szkołę masową, nie powtarzał żadnej klasy w podstawówce. Rozpoczął naukę w szkole zawodowej która przerwał.
W rodzinie Alka alkohol był codziennie. Chlała matka, dojarka, a ponieważ w pegeerze można było chlać, pod warunkiem ze krowy były wydojone, to chlała prawie codziennie. Jak się uchlała, to dymały ja inne patole z pegeeru. Ukochany mąż, pracownik fizyczny za każdym razem jak jej któryś dupsko przetrzepał, trzepał potem swoją zonę, po mordzie, tak że posiniaczona łaziła. Wszystko kiedyś ma swój finał. Ojciec Alka nakrył żonę jak dymana była przez jakiegoś pastucha w stodole. A że akurat w reku trzymał siekierę, rozłupał jej czaszkę na pół w amoku agresji. Konsekwencja tej sceny zazdrości było umieszczenie Alka w Domu Dziecka, gdy miał 15 lat wraz z dwójką rodzeństwa. Reszta braci była pełnoletnia i pozostała w domu.
Do czasu umieszczenia w bidulu wszystko z Alkiem było w porządku. Powierzchownie. Niestety, wtedy psycholog znany był w amerykańskich filmach i nikt za bardzo nie przejmował się tym, że chłopak może przeżywać coś traumatycznego w sobie. Alk po jakimś czasie w bidulu odkrył zajebistą rzecz. Alkohol. Środek na ból po stracie rodziców. W wieku 16 lat zaczął się systematycznie upijać. Bidul, jak to bidul. Dotrwać do osiemnastki Alka i wyjebac go z placówki. Tak tez się stało. Jako że w międzyczasie starsi bracia po pijaku spalili mieszkanie w którym mieszkali, nasz bohater nie mając gdzie wrócić, zamieszkał w hotelu robotniczym.
W wieku 18 lat podjął prace w warsztacie stolarskim. Ogarnął się, zrobił kurs stolarza, ograniczył picie. Poznał fajną dziewczynę, szwaczkę. I chociaż demony przeszłości dawały znać o sobie, co jakiś czas wrzucając go w trwające tygodniami ciągi alkoholowe, szwaczka trwała przy nim, znosząc jego słabości. Wychowanek Bidula i szwaczka mieli szczęście. Dostali mieszkanie – pokój z kuchnią bez łazienki z kiblem na korytarzu w obskurnej, przedwojennej kamienicy. Chociaż nie, raczej on dostał, bo sieroty po Bidulu miały pierwszeństwo na listach. Szczęście pewnie trwało by nadal, gdyby nie głupi wypadek. Szwaczke potrącił motocyklista. Pijany. Zmarła po kilku dniach w szpitalu. Alk nie trzeźwiał wtedy pół roku.
Nikt mu się nie dziwił że pił. W końcu przecież taki biedny chłop. Narzeczona stracił… Alk nie utrzymywał kontaktu z nikim z rodzeństwa. Z chałupy zrobił melinę, do której złaziły się różnego rodzaju męty społeczne. Coraz gorszy sort dziwek i kurw odwiedzał jego skromne progi. Coraz większe śmieci ludzkie, odwiedzały jego przybytek, w nadziei na nocleg i zachlanie mordy.
Nastał cud. Alk opamiętał się i przestał nagle pić. Pogonił towarzystwo, ogarnął się, posprzątał mieszkanie i poszedł do szefa, u którego ostatnio pracował. Z powrotem dostał robotę. Wszył w dupę sobie esperal i przysiągł, że nie tknie alkoholu…..
Po roku znowu był na dnie. Nie wytrzymał, a prześladujące go zmory przeszłości odezwały się ze zdwojoną siłą. Znowu melina, znowu stare dziwki i worki na gówna przychodzące do niego, żyjące instynktem od jednego jabola do drugiego.
Tego dnia Alk się obudził i zobaczył trupa. Nie pamięta z kim pił, nie pamięta kto się tłukł, nie pamięta kto pierdolnał go nogą od stołu. W każdym bądź razie zakrwawiony trup leżał w jego pokoju, w jego mieszkaniu. Dostał 6 lat za udział w śmiertelnym pobiciu. Nawet nie pamiętał, czy go w ogóle uderzył. Kazali tam mówić i się przyznać, to będzie lżej. Przyznał się, co mu zależało….
Alk wyszedł po 4 latach. Wrócił do swojego mieszkania z postanowieniem, że będzie dobrym człowiekiem. Dostał trochę kasy z ZK, z Opieki, wstawił okna, odmalował ściany. Miał chociaż to mieszkanie, co prawda pod jego nieobecność zamieszkiwane przez różne męty społeczne, ale miał.
I wtedy pokazał się ON. Stanął w drzwiach i z uśmiechem na twarzy przywitał się z ……. Synem. Tatuś, kurwa ukochany tatuś, pojawił się w życiu ukochanego synka. Tatuś opuścił więzienie, naprawiony, zresocjalizowany, przykładny obywatel. Przywitał się z synkiem wódeczka, potem drugą, trzecią, czwarta. Witał tak się z nim przez 2 czy trzy lata. Potem tatuś zniknął, podobno wyjechał szukać innego synka. Alk nasz został sam z kolegami, którzy z powrotem odnaleźli wspaniałe miejsce do chlania.
Alk ma już dziury w mózgu. Wystąpiły u niego objawy padaczki alkoholowej, obniżony krytycyzm, agresja pod wpływem alkoholu, brak kontroli picia. Mówi że chce przestać pić, lecz wóda jest silniejsza od niego. Mieszka na melinie, gdzie okna są pozabijane dyktą, żeby wiatr nie hulał.
Alk płacze. Zdaje sobie sprawę że przegrywa życie. Ma jeszcze resztki świadomości będąc trzeźwym, niby wie, że robi źle, lecz nie potrafi tego kontrolować. Nie potrafi przestać pić. Patrzy na mnie i mówi że nie chce żyć, ze jest przegrany i nic go nie uratuje. Do psychiatry nie pójdzie, na detoks się nie połozy. Twierdzi że tu mu dobrze. Nie chce żeby go leczyć. Mówi ze to jego wybór. Czy na pewno jego?

PS. Miał być post o rodzinie pokoleniowej. Zrezygnowałem na razie z niego, ale mam nadzieję że nie zawiodłem.

16 komentarzy:

  1. Nie zawiodles. Wiem, ze czasem jest trudno wziac sie za jakis temat. Napisales, ze on powiedzial, ze to jego wybor, ze juz nie walczy, rezygnuje. Podwazyles to, co mnie zaczelo zastanawiac. Czy aby na pewno to byl jego wybor? TAK. Bycie uzaleznionym to bowiem bycie zniewolonym, jednakze chocby znikoma zawsze pozostaje wolna wola. Czesto brak sil co prawda, by cos zmienic w swoim zyciu. Wazni sa ludzie. Ale najwazniejsze, by sprobowac, jakos. Nawet jesli sie czesto zawala. Nadal sie zastanawiasz Panie Kuratorze, czy to na pewno byl jego wybor?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zawiodles. Kolejna swietna historia ..dzieki tobie inaczej patrzy na loudzi z problemami..niektorzy mowia ze przeginasz nazywajac ich alkami ale..to ma wtecz odwrotny skutek ja dzieki temu blogowi inaczej patrze..inaczej ich odbieram..wzbudzasz te chec pomocy ludziom dookola..czasem sobie czlowiek nie zdaje sprawy ze za kazdym takim alkiem, patolem patlka jest histira

    OdpowiedzUsuń
  3. przykry jest fakt, ze on naprawde probowal sie zmienic. moze i w koncowym rozliczeniu bez skutku, ale probowal. szoda tez ze tak jak mowisz on mial swiadomosc, ze traci zycie, marnuje je. zyloby mu sie lepiej z mysla ze wszystko jest dobrze. choc sama nie wiem czy alkocholicy dziela sie na takie grupy. moze ty jestes w stanie mi powiedzec? w koncu wiesz wiecej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Troszkę ramy czasowe mi nie pasują ---wyszedł z ZK , 2 lata przed terminem - pojawił się tata - po jakim czasie od opuszczenia ZK przez Alka ? 6 mies , rok ? Bo jeśli w czasie war. zwolnienia i zaczął chlać na potęgę to czemu nie wrócił do ZK ? ;) Poza tym w tej wypowiedzi lepszy jest dobór wulgaryzmów :)) Nie tak jak w historii o ,,babci'' którą również pozwoliłem sobie skomentować . Ogólnie dla mnie historia dość typowa ....smutna....znajdę jednak plus w tej historii , może też taki ,,smutny'' ale jednak .....dobrze , że nie zdążył mieć dzieci.... Pozdrawiam.kgb 14

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz wspominałem wcześniej, że musze zmieniać trochę fakty, aby nie skojarzono sprawy z jakąś konkretną w moim sadzie, dlatego nie spisuje wyroków z akt sprawy lub danych charakterystycznych. czasami część rzeczy pisze z pamieci, w tym przypadku z pamieci cytowałem opinie psychiatryczno-psychologiczną z GKRPA. No cóz, szczegółów można się czepiać, ale sam charakter sprawy, sytuacja zyciowa, opis mieszkania są autentyczne.

      Usuń
  5. Co się dziwić takiemu pijakowi. Alkohol, to jedyna przyjemność, jaka mu jeszcze została. Bo co on innego może. Nie założy już rodziny, nie znajdzie dobrej pracy, nie kupi sobie dobrego samochodu itd. Bez kobiet, to nie ma za bardzo sensu inne życie. A alkohol, jest jest dla niego jedynym i najłatwiej dostępną używką, aby zapomnieć choć przez chwilę, o beznadziei życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. NMŻ - uważaj brachu na siebie, żebyś nam tu jak najdłużej pisał :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest absolutnie przerażające

    OdpowiedzUsuń
  8. zal mi jest takich ludzi
    bo co innego zaczac chlac z wlasnej glupoty a co innego pic bo zycie na kazdym kroku daje po dupie
    szkoda tylko ze nasze panstwo jest nieudolne i tak naprawde nie potrafi pomoc takim ludziom

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie zawodzisz Kuratorze :)
    ola

    OdpowiedzUsuń
  10. brr.. az mi sie zimno zrobilo jak czytalam ten artykul... az sie te wszystkie moje problemy i klopoty takie maluczkie i niewazne wydaja

    OdpowiedzUsuń
  11. "Wolność to niezbywalne prawo każdej jednostki do zmarnowania sobie życia...."
    Czy z tej możliwości skorzysta czy nie, jest miarą jego "dorosłości".

    Ja rozumiem , że jednym trudniej , innym lżej, że jednym do alkoholu bliżej , a innym dalej, ale życie bywa trudne i często ciężkie chwile dotykają każdego z nas.
    Za dużo usprawiedliwień. Niestety każda decyzja jaką w życiu podejmuje człowiek niesie swoje konsekwencje. Pozytywne lub negatywne...
    Również w przypadku opisywanych Alków.
    Stan końcowy to suma setek niewłaściwych decyzji podejmowanych przez całe życie.
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  12. A dla mnie ten wpis był inny od pozostałych, widać że Al(e)k na swój sposób walczył, podejmował próby wyjścia z tego syfu, ale z jednej strony otoczenie, a z drugiej wypadek narzeczonej sprowadziły go z powrotem do parteru. Może był słaby, bo nie udźwignął pewnych rzeczy, bo nie poradził sobie ze stratą bliskiej osoby, ale pokażcie mi człowieka, co do którego macie pewność, że po takie tragedii nie załamie się zupełnie i nie zacznie pić...

    Miał gość pecha od początku, do końca...

    OdpowiedzUsuń
  13. nauczono go tak żyć, nie znał żadnej innej reakcji na ból, gniew, rozpacz niż chlanie; on nie miał wyboru, bo nie znał innych modeli rodziny; rzadko zdajemy sobie sprawę, że dzieci z patologicznych rodzin nie były nigdy w normalnym domu - NIGDY;
    kiedy zdarza się nam coś trudnego do przeżycia nie zastanawiamy się JAK mam cierpieć czy jak się cieszyć;
    kiedy człowiekowi powinie się noga, wie że trzeba przeczekać i los się odmieni- wszystko wróci do normy - u niego też wracało do NORMY;
    dobry dom to posag bezcenny, marny dom to przekleństwo czyhające do końca życia;
    wyrywać dzieci z ubóstwa i zdemoralizowanych domów - choćby na godziny - do 'normalnego; świata

    OdpowiedzUsuń
  14. to najlepsza historia którą Pan tu zamieścił, wg mnie oczywiście
    śledzę Pana blog z wielkim zainteresowaniem - naprawdę kawał dobrej roboty!

    oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wydaje mi się że nie można zrozumieć toku myślowego takiego alka, mam kumpla który pochodzi z patologicznej rodziny (nie jest to totalny margines, ale bezrobotni i chlory matka z ojcem) gość ma 26 lat, pracuje, ale i chla, coraz więcej i więcej. Widać już zaczyna mieć problemy i praktycznie wszyscy znajomi mu to powtarzają a on to totalnie ignoruje.

    Mój starszy zachlał się w lutym, całe szczęście że matula była w stanie ogarnąć i nas i chałupę. Kiedy słyszałem jego głos obojętnie czy był trzeźwy czy pijany miałem ochotę go dosłownie zajebać, sam głos był w stanie wzbudzić tyle agresji. Typ był dość nieszkodliwy, aczkolwiek psychiczne znęcanie się na mojej matuli opanował do perfekcji. Najdziwniejsze po pogrzebie były dwa uczucia, byłem wręcz szczęśliwy że pasożyt leży 2m pod ziemią, i było mi go strasznie żal kiedy przeglądałem rzeczy które zrobił bądź naprawił trzeźwy (to się zdarzało rzadko), był naprawdę zdolnym mechanikiem. Niby alkoholik też człowiek, ale po czasie staje się zwierzęciem: wóda, żreć, spać i tak w koło. Alkmani niszczą więcej dusz niż wszystkie diabły razem wzięte.

    OdpowiedzUsuń