O Alkach już
pisałem. Bujasz się z wieloletnim pijakiem, który przechlał całe swoje życie i wykończył
wątrobę, a Sąd w całej swej łasce postanowił zmotywować go do leczenia w trybie
niestacjonarnym, czyli przyznał mu kuratora, który będzie łaził za nim i prosił
go o podjecie leczenia w AA lub innej Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Chujowa robota, bo efekty bardzo często są żadne, a pijak ma wyjebane na ciebie
i tak łażąc nachlanym. Co z tego że grożę że pójdzie się leczyć do zakładu zamkniętego,
jak i tak na miejsce czeka się nawet z rok a i trzeźwym trzeba się tam stawić.
Mam takiego Alka.
Lat 40 parę. Urodził się w rodzinie robotniczej. Matka była dojarką w pegeerze,
ojciec pracował jako robotnik stajenny. Alk miał pięcioro rodzeństwa, samych
braci. Dwoje z braci ukończyło tylko szkołę specjalną, jeden skończył szkołę
zawodową i został kierowcą w pegeerze, Alk ukończył szkołę masową, nie
powtarzał żadnej klasy w podstawówce. Rozpoczął naukę w szkole zawodowej która
przerwał.
W rodzinie Alka
alkohol był codziennie. Chlała matka, dojarka, a ponieważ w pegeerze można było
chlać, pod warunkiem ze krowy były wydojone, to chlała prawie codziennie. Jak się
uchlała, to dymały ja inne patole z pegeeru. Ukochany mąż, pracownik fizyczny
za każdym razem jak jej któryś dupsko przetrzepał, trzepał potem swoją zonę, po
mordzie, tak że posiniaczona łaziła. Wszystko kiedyś ma swój finał. Ojciec Alka
nakrył żonę jak dymana była przez jakiegoś pastucha w stodole. A że akurat w
reku trzymał siekierę, rozłupał jej czaszkę na pół w amoku agresji. Konsekwencja
tej sceny zazdrości było umieszczenie Alka w Domu Dziecka, gdy miał 15 lat wraz
z dwójką rodzeństwa. Reszta braci była pełnoletnia i pozostała w domu.
Do czasu
umieszczenia w bidulu wszystko z Alkiem było w porządku. Powierzchownie.
Niestety, wtedy psycholog znany był w amerykańskich filmach i nikt za bardzo
nie przejmował się tym, że chłopak może przeżywać coś traumatycznego w sobie.
Alk po jakimś czasie w bidulu odkrył zajebistą rzecz. Alkohol. Środek na ból po
stracie rodziców. W wieku 16 lat zaczął się systematycznie upijać. Bidul, jak to
bidul. Dotrwać do osiemnastki Alka i wyjebac go z placówki. Tak tez się stało.
Jako że w międzyczasie starsi bracia po pijaku spalili mieszkanie w którym
mieszkali, nasz bohater nie mając gdzie wrócić, zamieszkał w hotelu
robotniczym.
W wieku 18 lat
podjął prace w warsztacie stolarskim. Ogarnął się, zrobił kurs stolarza,
ograniczył picie. Poznał fajną dziewczynę, szwaczkę. I chociaż demony
przeszłości dawały znać o sobie, co jakiś czas wrzucając go w trwające
tygodniami ciągi alkoholowe, szwaczka trwała przy nim, znosząc jego słabości.
Wychowanek Bidula i szwaczka mieli szczęście. Dostali mieszkanie – pokój z
kuchnią bez łazienki z kiblem na korytarzu w obskurnej, przedwojennej
kamienicy. Chociaż nie, raczej on dostał, bo sieroty po Bidulu miały
pierwszeństwo na listach. Szczęście pewnie trwało by nadal, gdyby nie głupi
wypadek. Szwaczke potrącił motocyklista. Pijany. Zmarła po kilku dniach w
szpitalu. Alk nie trzeźwiał wtedy pół roku.
Nikt mu się nie
dziwił że pił. W końcu przecież taki biedny chłop. Narzeczona stracił… Alk nie
utrzymywał kontaktu z nikim z rodzeństwa. Z chałupy zrobił melinę, do której
złaziły się różnego rodzaju męty społeczne. Coraz gorszy sort dziwek i kurw
odwiedzał jego skromne progi. Coraz większe śmieci ludzkie, odwiedzały jego
przybytek, w nadziei na nocleg i zachlanie mordy.
Nastał cud. Alk opamiętał
się i przestał nagle pić. Pogonił towarzystwo, ogarnął się, posprzątał mieszkanie
i poszedł do szefa, u którego ostatnio pracował. Z powrotem dostał robotę.
Wszył w dupę sobie esperal i przysiągł, że nie tknie alkoholu…..
Po roku znowu był
na dnie. Nie wytrzymał, a prześladujące go zmory przeszłości odezwały się ze
zdwojoną siłą. Znowu melina, znowu stare dziwki i worki na gówna przychodzące
do niego, żyjące instynktem od jednego jabola do drugiego.
Tego dnia Alk się
obudził i zobaczył trupa. Nie pamięta z kim pił, nie pamięta kto się tłukł, nie
pamięta kto pierdolnał go nogą od stołu. W każdym bądź razie zakrwawiony trup leżał
w jego pokoju, w jego mieszkaniu. Dostał 6 lat za udział w śmiertelnym pobiciu.
Nawet nie pamiętał, czy go w ogóle uderzył. Kazali tam mówić i się przyznać, to
będzie lżej. Przyznał się, co mu zależało….
Alk wyszedł po 4
latach. Wrócił do swojego mieszkania z postanowieniem, że będzie dobrym
człowiekiem. Dostał trochę kasy z ZK, z Opieki, wstawił okna, odmalował ściany.
Miał chociaż to mieszkanie, co prawda pod jego nieobecność zamieszkiwane przez różne
męty społeczne, ale miał.
I wtedy pokazał się
ON. Stanął w drzwiach i z uśmiechem na twarzy przywitał się z ……. Synem. Tatuś,
kurwa ukochany tatuś, pojawił się w życiu ukochanego synka. Tatuś opuścił
więzienie, naprawiony, zresocjalizowany, przykładny obywatel. Przywitał się z
synkiem wódeczka, potem drugą, trzecią, czwarta. Witał tak się z nim przez 2
czy trzy lata. Potem tatuś zniknął, podobno wyjechał szukać innego synka. Alk
nasz został sam z kolegami, którzy z powrotem odnaleźli wspaniałe miejsce do
chlania.
Alk ma już dziury
w mózgu. Wystąpiły u niego objawy padaczki alkoholowej, obniżony krytycyzm,
agresja pod wpływem alkoholu, brak kontroli picia. Mówi że chce przestać pić,
lecz wóda jest silniejsza od niego. Mieszka na melinie, gdzie okna są pozabijane
dyktą, żeby wiatr nie hulał.
Alk płacze. Zdaje
sobie sprawę że przegrywa życie. Ma jeszcze resztki świadomości będąc trzeźwym,
niby wie, że robi źle, lecz nie potrafi tego kontrolować. Nie potrafi przestać
pić. Patrzy na mnie i mówi że nie chce żyć, ze jest przegrany i nic go nie
uratuje. Do psychiatry nie pójdzie, na detoks się nie połozy. Twierdzi że tu mu
dobrze. Nie chce żeby go leczyć. Mówi ze to jego wybór. Czy na pewno jego?
PS. Miał być post o rodzinie pokoleniowej. Zrezygnowałem na razie z niego, ale mam nadzieję że nie zawiodłem.
Nie zawiodles. Wiem, ze czasem jest trudno wziac sie za jakis temat. Napisales, ze on powiedzial, ze to jego wybor, ze juz nie walczy, rezygnuje. Podwazyles to, co mnie zaczelo zastanawiac. Czy aby na pewno to byl jego wybor? TAK. Bycie uzaleznionym to bowiem bycie zniewolonym, jednakze chocby znikoma zawsze pozostaje wolna wola. Czesto brak sil co prawda, by cos zmienic w swoim zyciu. Wazni sa ludzie. Ale najwazniejsze, by sprobowac, jakos. Nawet jesli sie czesto zawala. Nadal sie zastanawiasz Panie Kuratorze, czy to na pewno byl jego wybor?
OdpowiedzUsuńNie zawiodles. Kolejna swietna historia ..dzieki tobie inaczej patrzy na loudzi z problemami..niektorzy mowia ze przeginasz nazywajac ich alkami ale..to ma wtecz odwrotny skutek ja dzieki temu blogowi inaczej patrze..inaczej ich odbieram..wzbudzasz te chec pomocy ludziom dookola..czasem sobie czlowiek nie zdaje sprawy ze za kazdym takim alkiem, patolem patlka jest histira
OdpowiedzUsuńprzykry jest fakt, ze on naprawde probowal sie zmienic. moze i w koncowym rozliczeniu bez skutku, ale probowal. szoda tez ze tak jak mowisz on mial swiadomosc, ze traci zycie, marnuje je. zyloby mu sie lepiej z mysla ze wszystko jest dobrze. choc sama nie wiem czy alkocholicy dziela sie na takie grupy. moze ty jestes w stanie mi powiedzec? w koncu wiesz wiecej...
OdpowiedzUsuńTroszkę ramy czasowe mi nie pasują ---wyszedł z ZK , 2 lata przed terminem - pojawił się tata - po jakim czasie od opuszczenia ZK przez Alka ? 6 mies , rok ? Bo jeśli w czasie war. zwolnienia i zaczął chlać na potęgę to czemu nie wrócił do ZK ? ;) Poza tym w tej wypowiedzi lepszy jest dobór wulgaryzmów :)) Nie tak jak w historii o ,,babci'' którą również pozwoliłem sobie skomentować . Ogólnie dla mnie historia dość typowa ....smutna....znajdę jednak plus w tej historii , może też taki ,,smutny'' ale jednak .....dobrze , że nie zdążył mieć dzieci.... Pozdrawiam.kgb 14
OdpowiedzUsuńJuz wspominałem wcześniej, że musze zmieniać trochę fakty, aby nie skojarzono sprawy z jakąś konkretną w moim sadzie, dlatego nie spisuje wyroków z akt sprawy lub danych charakterystycznych. czasami część rzeczy pisze z pamieci, w tym przypadku z pamieci cytowałem opinie psychiatryczno-psychologiczną z GKRPA. No cóz, szczegółów można się czepiać, ale sam charakter sprawy, sytuacja zyciowa, opis mieszkania są autentyczne.
UsuńCo się dziwić takiemu pijakowi. Alkohol, to jedyna przyjemność, jaka mu jeszcze została. Bo co on innego może. Nie założy już rodziny, nie znajdzie dobrej pracy, nie kupi sobie dobrego samochodu itd. Bez kobiet, to nie ma za bardzo sensu inne życie. A alkohol, jest jest dla niego jedynym i najłatwiej dostępną używką, aby zapomnieć choć przez chwilę, o beznadziei życia.
OdpowiedzUsuńNMŻ - uważaj brachu na siebie, żebyś nam tu jak najdłużej pisał :)
OdpowiedzUsuńTo jest absolutnie przerażające
OdpowiedzUsuńzal mi jest takich ludzi
OdpowiedzUsuńbo co innego zaczac chlac z wlasnej glupoty a co innego pic bo zycie na kazdym kroku daje po dupie
szkoda tylko ze nasze panstwo jest nieudolne i tak naprawde nie potrafi pomoc takim ludziom
Nigdy nie zawodzisz Kuratorze :)
OdpowiedzUsuńola
brr.. az mi sie zimno zrobilo jak czytalam ten artykul... az sie te wszystkie moje problemy i klopoty takie maluczkie i niewazne wydaja
OdpowiedzUsuń"Wolność to niezbywalne prawo każdej jednostki do zmarnowania sobie życia...."
OdpowiedzUsuńCzy z tej możliwości skorzysta czy nie, jest miarą jego "dorosłości".
Ja rozumiem , że jednym trudniej , innym lżej, że jednym do alkoholu bliżej , a innym dalej, ale życie bywa trudne i często ciężkie chwile dotykają każdego z nas.
Za dużo usprawiedliwień. Niestety każda decyzja jaką w życiu podejmuje człowiek niesie swoje konsekwencje. Pozytywne lub negatywne...
Również w przypadku opisywanych Alków.
Stan końcowy to suma setek niewłaściwych decyzji podejmowanych przez całe życie.
Tomek
A dla mnie ten wpis był inny od pozostałych, widać że Al(e)k na swój sposób walczył, podejmował próby wyjścia z tego syfu, ale z jednej strony otoczenie, a z drugiej wypadek narzeczonej sprowadziły go z powrotem do parteru. Może był słaby, bo nie udźwignął pewnych rzeczy, bo nie poradził sobie ze stratą bliskiej osoby, ale pokażcie mi człowieka, co do którego macie pewność, że po takie tragedii nie załamie się zupełnie i nie zacznie pić...
OdpowiedzUsuńMiał gość pecha od początku, do końca...
nauczono go tak żyć, nie znał żadnej innej reakcji na ból, gniew, rozpacz niż chlanie; on nie miał wyboru, bo nie znał innych modeli rodziny; rzadko zdajemy sobie sprawę, że dzieci z patologicznych rodzin nie były nigdy w normalnym domu - NIGDY;
OdpowiedzUsuńkiedy zdarza się nam coś trudnego do przeżycia nie zastanawiamy się JAK mam cierpieć czy jak się cieszyć;
kiedy człowiekowi powinie się noga, wie że trzeba przeczekać i los się odmieni- wszystko wróci do normy - u niego też wracało do NORMY;
dobry dom to posag bezcenny, marny dom to przekleństwo czyhające do końca życia;
wyrywać dzieci z ubóstwa i zdemoralizowanych domów - choćby na godziny - do 'normalnego; świata
to najlepsza historia którą Pan tu zamieścił, wg mnie oczywiście
OdpowiedzUsuńśledzę Pana blog z wielkim zainteresowaniem - naprawdę kawał dobrej roboty!
oby tak dalej.
Wydaje mi się że nie można zrozumieć toku myślowego takiego alka, mam kumpla który pochodzi z patologicznej rodziny (nie jest to totalny margines, ale bezrobotni i chlory matka z ojcem) gość ma 26 lat, pracuje, ale i chla, coraz więcej i więcej. Widać już zaczyna mieć problemy i praktycznie wszyscy znajomi mu to powtarzają a on to totalnie ignoruje.
OdpowiedzUsuńMój starszy zachlał się w lutym, całe szczęście że matula była w stanie ogarnąć i nas i chałupę. Kiedy słyszałem jego głos obojętnie czy był trzeźwy czy pijany miałem ochotę go dosłownie zajebać, sam głos był w stanie wzbudzić tyle agresji. Typ był dość nieszkodliwy, aczkolwiek psychiczne znęcanie się na mojej matuli opanował do perfekcji. Najdziwniejsze po pogrzebie były dwa uczucia, byłem wręcz szczęśliwy że pasożyt leży 2m pod ziemią, i było mi go strasznie żal kiedy przeglądałem rzeczy które zrobił bądź naprawił trzeźwy (to się zdarzało rzadko), był naprawdę zdolnym mechanikiem. Niby alkoholik też człowiek, ale po czasie staje się zwierzęciem: wóda, żreć, spać i tak w koło. Alkmani niszczą więcej dusz niż wszystkie diabły razem wzięte.