środa, 25 lipca 2012

Nadesłane: Dawaj k...a pilota!

Od rana krążyła jakaś taka nieprzyjazna aura i przeczucie, że dzisiaj będzie chujowy dzień. To był jeden z tych dni, kiedy miałam wszystko gdzieś i moje wkurwienie rosło z minuty na minutę, z nieznanego mi powodu. Oczywiście jakby było mało rzeczy, które doprowadzały mnie do szału, musiałam wspiąć się na ostatnie piętro, niczym na Mount Everest... Uwielbiałam te chwile, kiedy cała zdyszana wchodziłam na oddział.
Tym razem nikt mnie nie przywitał, nikt nie czekał przy drzwiach jak zawsze. Zdziwiło mnie to, ale olałam sprawę. Poszłam do mego mentora, przywitałam się i usłyszałam na wstępie:
- Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość!!! - powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Taa, niby jaką?...
- Zostawiam cię dzisiaj z nimi samą, wrócę za jakieś 3-4h bo muszę coś załatwić.
Myślę sobie: „Zajebiście”. Normalnie to bym zapewne skakała z radości i jeszcze uściskała go ze szczęścia, ale wyjątkowo nie tryskałam wtedy euforią. Wychowawca z prędkością bolidu F1 spakował swoje manatki, oznajmił grupie, że wychodzi i jedyne, co po nim pozostało to kurz unoszący się w powietrzu. Postałam tak jeszcze kilka sekund na korytarzu, wpatrzona w zamykające się drzwi i poszłam zrobić obchód po pokojach. Wszyscy w milczeniu wpatrywali się w ściany pustym wzrokiem, nikt nawet na mnie nie spojrzał. Wydało mi się to bardzo podejrzane, ten ich spokój i cisza panująca w pomieszczeniu, gdzie słychać było najdrobniejszy szelest. W powietrzu wyczułam narastające napięcie, ale stwierdziłam, że nie będę drążyć tematu, skoro nie wykazują chęci do rozmowy. Rozsiadłam się wygodnie w gabinecie, otworzyłam akta i zaczęłam je przeglądać. Po kilku minutach najwidoczniej znudziło im się milczenie oraz leżenie bezczynnie na łóżku i przyszli mnie odwiedzić.
- Dzień dobry - wydusił w końcu z siebie Jasiu, wchodząc ze swoim towarzyszem do gabinetu i jak zwykle pukając w drzwi po fakcie. Spóźniony zapłon jak zwykle...
Zawsze się zastanawiam, dlaczego kurwa tak ciężko to zrozumieć, że puka się przed wejściem, a nie jak już się wejdzie! Eh…
- Witam, witam. Widzę, problem z pukaniem masz znowu… O co chodzi?
- Bo właściwie to nam się nudzi trochę, wie Pani - powiedział Jasiu i badawczym wzrokiem zmierzył moją twarz.
-Jak ci się nudzi to coś sobie wymyśl, nie jestem tutaj od zabawiania waszego towarzystwa. Zagrajcie w piłkarzyki, a potem coś wymyślimy. Teraz idźcie już i mi nie przeszkadzajcie - tak, lekkie wkurwienie z mojej strony było zdecydowanie wyczuwalne.
Zaskoczeni obrotem akcji, zdenerwowani wyszli i posłuchali mojej rady. Ze spokojem, wreszcie mogłam przeglądać akta. Za każdym razem, jak zaczynałam je czytać, ktoś musiał mi przerwać i nigdy nie mogłam ich skończyć. Zadowolona siedziałam i pogrążałam się w lekturze.
Oczywiście spokój nie mógł trwać wiecznie. Wyjątkowo dzisiaj roznosiła ich złość i ADHD… Podczas gry zawsze towarzyszą im liczne emocje i nie powstrzymują się od ich swobodnego okazywania. Wysłuchiwałam już tylko tego momentu, kiedy zaczną padać wszystkie kurwy, wyzwiska i chuj wie co jeszcze - długo czekać nie musiałam. Pierwsze co usłyszałam:
- Ty, kurwa, idioto!... Ja pierdolę! Grać to ty w ogóle nie potrafisz! Kurwa, jaki debil… - powiedział jeden.
- Spierdalaj, cioto, sam nie umiesz grać!!! Jak ci się coś nie podoba, to zamknij ryj i wyjdź!!!
Myślę sobie: „Oho… Zaczyna się”. Czasem nie zwracam na to uwagi, bo jest to pewna forma ich wyładowania emocji, ale wtedy było tego za dużo. Z resztą cierpliwością w tym dniu też nie grzeszyłam… Nie ruszając się z fotela, wykrzyczałam, że każdy z nich dostaje po -1,5 pkt. za przekleństwa, mają w tej chwili przestać grać oraz przez swoją głupotę i nietrzymanie języka za zębami nie idziemy dzisiaj na papierosa. Ooo, jakie było ich wkurwienie w momencie, kiedy usłyszeli hasło "NIE BĘDZIE DZISIAJ PAPIEROSA". Tak, to jest jedna z niewielu rzeczy, która może poważnie wyprowadzić ich z równowagi i spowodować napad agresji. W ciągu 5 sekund cała grupa znalazła się w moim gabinecie i jeden wrzeszcząc przez drugiego, darł ryja z pretensjami.
- Co?! Ale co my takiego zrobiliśmy!? Ja pierdolę… Przecież to się w głowie nie mieści!
- No nie, ja nie wytrzymam... Przepraszamy - powiedział Kubuś próbując załagodzić sytuację, jeden z największych nałogowców.
- Za co ty kurwa przepraszasz?... Pff, przecież nic nie zrobiliśmy - odezwał się buntownik.
A ja, ze stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy, patrzyłam jak złość maluje się na ich twarzach. W końcu postanowiłam się odezwać:
-Już pogadaliście sobie? Skoro tak, to proszę: wszyscy maszerujecie do świetlicy, ja zaraz przyniosę wam jakiś film i będziecie spokojnie siedzieli na dupie, i bez ani jednego słowa oglądali to, co wam puszczę.
Machnęli ręką i wkurwieni na maksa poszli na świetlice. Zgrałam im jakąś głupią komedyjkę na rozładowanie złych emocji, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie będzie to takie proste. Wszyscy patrzyli się na mnie, jakbym co najmniej zabiła kogoś z ich rodziny i teraz chcieliby zamordować mnie… Powiem szczerze, że dreszcze przeszły mi po ciele i po raz pierwszy poczułam lekki strach. Wróciłam do gabinetu i zostawiłam specjalnie otwarte drzwi, żebym widziała co dzieje się w świetlicy. Wszystko było okey do momentu, w którym oddziałowemu cwaniaczkowi zachciało się wkurwiać innych jeszcze bardziej niż byli. Maciek wpadł na świetny pomysł, po prostu genialny. Wziął pilota i zaczął wyrabiać cuda z filmem. To go cofał, to przewijał, to włączał pauzę, a od czasu do czasu całkiem wyłączał.
Polowe grupy wybryki Maciusia bawiły, zawsze robił za cyrkowca, ale miał też wroga, który za każdym razem jak go widział, miał ochotę mu przyjebać, ale jakoś nie miał nigdy okazji. Maciuś doskonale o tym wiedział i uwielbiał go prowokować, i igrać z ogniem. Człowiek ten to w ogóle ciekawy przypadek, dlatego też kiedyś Wam o nim opowiem, ale nie dziś o tym. Niespodziewanie, wróg numer 1 stracił cierpliwość i powiedział grzecznie:
- Dawaj kurwa tego pilota, bo jak nie to ci wszystkie zęby powybijam, pojebańcu i wsadzę tego pilota w odbyt.
„W odbyt”. Nie wiem czemu, ale rozbawiło mnie to słowo, które wypłynęło z jego ust. Maciuś, niezbyt przejęty, zaczął go naśladować i właśnie w tym momencie nagrabił sobie całkowicie…
Usłyszałam niesamowity huk, jakby coś dużego się przewróciło, aż podskoczyłam na krześle. Nagle widzę: stado małpek zrobiło krąg, skacząc w koło i klaszcząc w łapki jak w przedszkolu albo na przedstawieniu w cyrku. W tym momencie żarty się skończyły. Już wiedziałam co się dzieje… Pytanie brzmiało: Co teraz?! Co mam zrobić?!? Najśmieszniejsze jest to, że musiałam podjąć decyzję w ciągu zaledwie kilku sekund. Pierwszy raz porządnie się wystraszyłam. Milion scenariuszy przeszło mi przez głowę, do czego może dojść, co mogą mi zrobić. Tak naprawdę byłam totalnie bezbronna. Dodatkowo, moje jedyne zabezpieczenie, jakie mogłam mieć, czyli radyjko, przez które mogłam komunikować się z ochroną i innymi wychowawcami, mój mentor w pośpiechu zabrał ze sobą. Zostałam z niczym. Ja kontra ośmiu najgorszych wychowanków z całego zakładu. Ahh, jaka była moja radość, jak sobie o tym pomyślałam… Ja pierdolę... A, przepraszam, zapomniałam, że posiadam silne ręce Pudziana, którymi mogę pokonać 2 razy większych od siebie mężczyzn… Ta...
No nic. Nie było wyboru. Mogłam zamknąć się na klucz i czekać, aż się tam pozabijają wszyscy po kolei albo pójść tam i zaryzykować, a nuż nic mi nie zrobią. Wybrałam drugą opcję… W końcu miałam świadomość, że takie rzeczy mnie kiedyś czekają… Wiedziałam doskonale, że siłą ich nie pokonam, mogłam co najwyżej pomachać im moją chudą rączką na pożegnanie. Moją bronią była gra słowna, gra z zaskoczenia. Tylko to mi zostało. Działanie z zaskoczenia w moim przypadku mogło wypalić, gdyż nigdy nie znali mnie od tej strony. Zawsze byłam dla nich miła i wydawałam się niegroźna. Bez przygotowanego scenariusza w głowie, wypadłam z gabinetu jak z procy i zaczęłam drzeć mordę jak nigdy w życiu… Nawet nie wiedziałam, że moja przepona ma taką siłę...
- Kurwa!!! Co się tutaj dzieje!? Całkowicie was już pojebało? Jeden z drugim stracił rozum?! A Wy co, kurwa, skaczące małpki z cyrku jesteście? Boże, jakie to żenujące… Proszę, wszyscy na korytarz, stajecie pod ścianą i czekacie, ani mi drgnąć!!!
Ich mina: bezcenna… Sama byłam sobą zaskoczona… Klęłam jak szewc, ale tylko tak mogli mnie zrozumieć. Ku mojemu szczęściu, byli w takim szoku, że bez słowa wyszli z sali jak stado potulnych baranków. Wyglądali jak posągi, jakbym wzięła pilota i zrobiła stop klatkę - to był piękny widok. Zabrałam całą grupę na dół, tych dwóch pojebańców kazałam zamknąć w przejściówkach.
Przejściówki to druga z rzeczy, która wkurwia ich najbardziej. Zamknięci mieli być tam przez tydzień. Jest to mały pokój z łóżkiem, stolikiem i łazienką w środku. Siedzą tam 24 godziny na dobę, nie mają prawa stamtąd wyjść nawet na jedzenie, a przez okna nic nie widać.
Po wsadzeniu ich tam poczułam niesamowitą ulgę i radość w sercu, ponieważ miałam świadomość, że mogło się to dla mnie skończyć naprawdę źle, gdyby tylko chcieli. Reszta grupy wróciła ze mną na oddział i rozeszła się w ciszy do pokoi. Do końca dnia miałam spokój. Nikt się nie odzywał, nie przeklinał, cicho jak makiem zasiał. Kończąc zmianę przyszedł do mnie jeden z wychowanków, który często też daje w kość i powiedział:
- W sumie to chciałem pani powiedzieć, że zaskoczyła mnie pani… Nie wiedziałem, że taka lwica siedzi w środku… Kurwa, szacun.
To był jeden z komplementów, który zapamiętam do końca życia. Na koniec odpowiedziałam tylko:
- Jeszcze nie raz was zaskoczę - powiedziawszy to, obróciłam się na pięcie i wyszłam z oddziału.
Kurwa, to był najbardziej tandetny tekst, jaki mogłam przyjebać, hahahah… Jak z jakichś brazylijskich seriali albo „Mody na sukces”. Brakowało jeszcze tylko zbliżenia kamerą na moją twarz i Hollywood wita!
                                                                                                                                      

40 komentarzy:

  1. Zasłaniając się internetową anonimowoscią musze stwierdzic, ze historia wyraznie gorsza od pozostalych, nie tylko ze wzgledu na styl. Nie zrazaj sie, pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam,że historia właśnie przeciwnie bo ciekawa i styl pisania też lepszy niż ostatnio.Pisz dalej:)

      Usuń
  2. Gdzie pracujesz? Psychiatryczny dla maloletnich, czy poprawczak czy co? Pomyslalam ze oddzial psychiatryczny, ale tam sie podobno pali na potege, zadne tam wycieczki na papierosa.

    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakład resocjalizacyjno-rewalidacyjny , czyli poprawczak (męski) dodatkowo dla upośledzonych umysłowo :)

      Usuń
    2. Historia ciekawa. Mnie jednak dziwi czemu osoba prawnie odpowiedzialna zostawia całą grupę pod opieką osoby 'na praktykach'? Jaka umowę masz podpisaną z zakładem?

      Usuń
    3. Nie mam podpisanej umowy,jestem tam na własną odpowiedzialnosc. I sama wyraziłam na to zgodę, zazwyczaj jest ze mną wychowawca, czasem mnie zostawia samą o ile się na to zgodzę.On jest wtedy na terenie zakładu,tyle że nie na oddziale. Oczywiście dyrektor wcześniej też wydał takie pozwolenie.

      Usuń
  3. Nie podoba się. Odnoszę wrażenie, ze ktoś tu drogi kuratorze próbuje się lansić Twoim kosztem. Historia niespecjalnie ciekawa, nie za wiele wnosi do bloga, a strasznie dużo 'tu teżyserki'. Jakieś przmeyślania autorki i ogólnie za dużo o niej. za mało o samym problemi.

    OdpowiedzUsuń
  4. najpierw celowo wkurwiasz niestabilnych umyslowo chlopakow a potem srasz ze strachu, ze cos ci sie moze stac. Ot, logika kobiety, pierdolony przyklad pieknego zachowania opiekuna - ja sobie posiedze w biurze a jak ktos cos chce to niech spierdala, a potem 'ojej przeciez to takie niebezpieczne miejsce boze jak sie balam'
    powodzenia w dalszej pracy, nie chce wiecej widziec zadnego tekstu od ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze,powiedziałam im , żeby póki co dali mi spokój, a potem coś wymyślimy jakbyś uważnie czytał.Po drugie to nie oni mają rozkazywac i cierpliwości też muszą się uczyc.(chociaż fakt miałam wtedy zły humor-jak każdy czasem).Co do tekstu ode mnie,nikt nie każe Ci go czytac,jeżeli będę miała ochotę to napisze.Pozdrawiam!:)

      Usuń
    2. Wiesz, niby kazdy ma prawo do złego humoru, owszem ale uwazam ze nie nalezy go okazywac choć czasem trudno to zrobic. Ja tam sama nie wiem, uwazam ze czasami trzeba te dzieciaki traktowac z sercem tym bardziej jesli grzecznie proszą czy o coś pytają, ale jak odwalają akcje to jak na moje oko jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie bo inaczej do nich nie dotrze.

      Usuń
    3. Zgadzam się z Tobą w 100% :) .Jeszcze dużo nauki i lat pracy przede mną.Cały czas nad sobą pracuję i uczę się na swoich błędach.Natomiast zadowolona jestem z tego,że mimo takich wpadek jak ta,która zdarzyła się raz, mam z nimi bardzo dobry kontakt i pytają się nawet czasem kiedy znowu przyjdę.Więc może jakiś tam potencjał we mnie drzemie :p.

      Usuń
  5. fakt, biedy sobie napytałaś sama.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam Twoje teksty od początku i nie podobają mi się, mam troszkę wrażenie, że ,,chcesz zaistnieć'' . ponadto nie podoba mi sie twoja obecność w takiej placówce. Jesteś nie przygotowana do pracy z takimi ludźmi. Do tego w tym konkretnym tekście mam wrażenie, że starałaś się naśladować autora bloga. kane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo kobiety potrafią tylko naśladować mężczyzn. Od zarania dziejów do czasów współczesnych niczego mądrego nie wymyśliły. One przeklinają, tak jak faceci. Robią sobie tatuaże, bo faceci też je noszą. Próbują nam dorównać we wszystkich profesjach i udowodnić że one też nie są "gorsze" od facetów.
      Ależ ja jestem męską, szowinistyczną świnią...;))).

      Agaton

      Usuń
    2. Jesteś tak przekonywujący jako męska szowinistyczna świnia, że aż uwierzyłam ze chrumkasz i śmierdzisz.

      Maria

      Usuń
    3. Mi się po prostu wydaje, że autorka bloga ubarwia nieco swoje historie... Jakoś nie wydaje mi się by tak młoda osoba, bez doświadczenia, nie mająca nawet podpisanej umowy o wolontariacie zostawała sama z grupą bądź co bądź osób niebezpiecznych i za nie odpowiadała.

      Usuń
    4. autorka 'tekstu' chyba :) Zdecydowanie ubarwione.

      Usuń
    5. Wierzyc nie musicie:).Aczkolwiek jedyną ubarwioną rzeczą w tym tekście były słowa typu "Moda na sukces" czy "skaczące małpki w koło". Kane - gdybym chciała zaistniec to chyba bym się podpisała ?. Ale co do stylu,fakt potwierdzam jest troche naśladowany,przynajmniej w tym tekście.

      Usuń
    6. Co do tego za autorka zostala zostawiona sama, mnie to wcale nie dziwi i jestem w stanie w to uwierzyc, bo ludzie czasami nie myślą, i równiez w tej pracy trafiają sie nieodpowiedzialni debile.

      Usuń
    7. Muszę stanąc tutaj w obronie mojego mentora.To nie jest tak do końca,że to był jego kaprys bo nie chciało mu się pracowac i mnie zostawił na pastwę losu.Chciałam żeby traktowano mnie identycznie jak na normalnych praktykach i jeżeli ja bym na to nie wyraziła zgody,że zostanę z nimi jakiś czas sama to siedziałby ze mną.Wydaję mi się,że w tej sytuacji wina stoi po 2 stronach.I po mojej i po jego.A wychowawcą jest rewelacyjnym, ma ogromne serce do tego co robi,wychowankowie go uwielbiają , a to rzadkosc :)

      Usuń
    8. Agaton uderzasz w swoją standardową nutę. Nic nie wnosząc tylko jątrząc. Jesteś trochę jak kij, którym się miesza w gównie...

      Usuń
  7. Twój debiut na tym blogu, pierwszy tekst, mi się bardziej podobał:). Chociaż teraz się przynajmniej lepiej czyta. Rozemocjonowane te twoje wpisy. Ale nie bierz sobie tego do serca. Trochę dziwnie się odbiera, jak kobieta używa wulgarnych słów (w realu czy tekście). Ale może tylko ja tak mam. Pisz dalej, praktyka czyni mistrza.

    Agaton

    OdpowiedzUsuń
  8. Hihihihi Papierosy to potężne oręże.
    Bardzo ciekawe są Twoje historie.
    Niestety, również mam wrażenie, że próbujesz skopiować styl pisania Autora bloga (z resztą- nie tylko Ty)- i nie chodzi tu o wulgaryzmy, ale o całokształt.
    Po prostu bądź sobą. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:). Styl podobny wiem,raz dlatego,że mi się podoba, a dwa że sama piszę podobnie i to wszystko się tak połączyło :p

      Usuń
    2. Generalnie zgadzam się z @gosiaenen. Ciekawa historia. styl pisania "skopiowany" (proszę tu nie odbierać tego w kategoriach damsko-męskich). Myślę, że z czasem i kilkoma napisanymi tekstami znajdziesz własny styl.

      Tak jak pisał ktoś wyżej, mam wrażenie iż historia jest trochę nienaturalnie wyolbrzymiona.

      Co by nie było "wróżem" nie jestem i mogę się mylić :).

      Mimo odrobiny krytyki zdecydowanie zachęcam do dalszego pisania.

      Usuń
  9. Troche zbulwersowalo mnie Twoje zachowanie Autorko w stosunku do podopiecznych, za ktorych bylas odpowiedzialna. wykazali chec nawiazania kontaktu, spedzenia czasu produktywnie, czego Ty im odmowilas. Pisalas, ze sa dodatkowo uposledzeni umyslowo, wiec zapewne potrzebuja pomocy w organizowaniu sobie wolnego czasu. nie wyobrazam sobie sytuacji, w jakimkolwiek zawodzie, gdzie mozna wytlumaczyc sie zlym humorem: pilot samolotu, snajper, hirurg, fryzjer itd. jest to podejscie wielce nieprofesjonalne. sama pracowalam z ludzmi uposledzonymi i jednoczesnie agresywnymi i za takie zachowanie wyrzucono by mnie z pracy. czytajac mialam wrazenie, ze pisala to urzedniczka rodem z prl'u. zycze duzo sil i determinacji w zwalczaniu swoich zlych humorow. Izaak

    OdpowiedzUsuń
  10. i jeszcze jedno: karzesz ich za wulgaryzmy, ale sama od nich nie stronisz...konsekwencja. Izaak

    OdpowiedzUsuń
  11. No niestety, muszę stwierdzić, że zgadzam się z większością wypowiadających się tu osób. Nie nadajesz się po prostu do tej pracy. Humorki można mieć, można być zmęczonym, zdemotywowanym, ale nie w pracy. W pracy człowiek ma być profesjonalistą w każdym calu. Tu niestety tego profesjonalizmu zabrakło. I jeszcze o ile warknie na mnie ekspedientka w sklepie to się nic nie stanie, ale mając takie stanowisko… No sorry, trzeba jakoś sobie radzić.

    Nie podoba mi się też jak autorka tekstu traktuje podopiecznych. Z tego co widzę, są to ludzie chorzy umysłowo, a do takich ludzi trzeba mieć odpowiednie podejście. Tego też tutaj brak. No ale… Jedna rzecz mnie zaciekawiła: na początku historii autorka napisała, że Jasio ma opóźniony zapłon. Ok., a ja mam takie pytanie: czy żyjemy w komunie? Bo tam była taka moda, że się puka do biur, urzędów. Urzędnik miał władzę, a klient to gówno. Ale te czasy się skończyły: w takich instytucjach się nie puka do drzwi. Ale, rozumiem że autorka chce pokazać co to nie ja, więc do niej się puka. Pytanie kolejne: czy drzwi były zamknięte? Jeśli nie: nie widzę powodu do złości, że Jasio zapukał później niż wszedł. Gdyby autorka bardziej zwracała uwagę na to co robią podopieczni niż na własne humorki może zauważyłaby Jasia stojącego w drzwiach i zastanawiającego się co zrobić. Jeśli drzwi były zamknięte… No to świadczy tylko o kompetencjach autorki tekstu. Mogliby się pozabijać, podusić, zadźgać pilotem, a ona by tego nie widziała, nie słyszała, bo przecież ma zły dzień i musi czytać akta.

    I jeszcze coś: z tego tekstu wręcz zieje nienawiścią. O ile autor bloga wypowiada się pogardliwie o osobach, które na to zasługują, to autorka tekstu od razu z góry wszystkich osądza i traktuje jak gówna.
    No i wulgaryzmy… Naprawdę dałoby się napisać ten tekst bez wulgaryzmów. Nie wiem co to miało dać, ale jak dla mnie co za dużo to niezdrowo. Rozumiem, że wulgaryzmy mają jakąś swoją określoną rolę, ale tu jest ich za dużo.

    Tyle w temacie. Miłego dnia. M.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie dałam rady tego przeczytać i w połowie poległam...okropny styl, język...
    Proszę Cię drogi Kuratorze nie wstawiaj więcej za przeproszeniem takiego chłamu.

    Niezmiennie uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Od początku śledzę tego bloga - jest na prawdę przejmujący i zapewnia chwilę zadumy nad kondycją ludzką. Autor pisze znakomicie, ciekawie i z przekonaniem, ale też jest sposób myślenia i odczuwania jest bliski mojemu. Po prostu, współczuję mu jego pracy, ale i kibicuję, żeby wykonywał ją jak najdłużej, gdyż w mojej opinii jest w niej po prostu dobry i nie znieczulony.
    Co do autorki powyższego posta, uważam, że jest ona jego dokładnym przeciwieństwem. Jest beznadziejnym opiekunem i totalnie nie sprawdza się w tej pracy, ergo powinna być odsunięta od swoich obowiązków. Już nie chcę się rozwodzić nad żenującym stylem wypowiedzi, natomiast samo jej zachowanie, o ile nie jest tylko wyjątkowo niepiękną fikcją literacką, jest skandaliczne i totalnie niewłaściwe. Najwyraźniej autorka jest bardzo niestabilna emocjonalnie i słaba psychicznie, a to dyskwalifikuje ją z pełnienia takiej funkcji, jaką sobie wybrała.
    Drogi kuratorze, nie zamieszczaj więcej tekstów nadesłanych przez tą Panią. Co więcej, jeśli masz taką możliwość, spróbuj zadziałać jakoś u jej przełożonych, aby sprawdzili, czy ona faktycznie powinna pełnić takie funkcje.

    Pozdrawiam autora bloga, autorki tekstu nie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież to jest jakaś małolata, która się tam dostała na praktyki i najwidoczniej próbuje udawać kuratora. Olać, nie czytać. Praktyki się skończą, pacjenci będą mieli normalną, czyli kompetentną opiekę.

      Usuń
  15. To straszne! Ona w ogóle nie powinna pisać.
    Proszę, nigdy więcej...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja tak sobie myślę, że autorka tego tekstu należy do "patoli" umysłowych. No wypisz wymaluj, wszystko co opisuję kurator na marginesiezycia... Jak czytałam historię to mi się przypomniała oddziałowa z "lot nad kukułczym gniazdem" ale autorka/patolka pewnie nigdy nie czytała toć to przecież nielat :) Pozdro dla "kuratora"

    OdpowiedzUsuń
  17. BEZNADZIEJA, pod kazdym wzgledem - od formy po tresc. zal

    OdpowiedzUsuń
  18. też mi się nie podobało,takie na siłę aż ciężko dobrnąć do końca.

    OdpowiedzUsuń
  19. dziewczyno zmień profesje. Nie masz się czym chwalić.

    OdpowiedzUsuń
  20. Chciałam napisać, że dziewczę wzniosło się na wyżyny swojego literackiego powołania i ku uciesze plebsu sypie mięsem w marnym, tandetnym stylu, ale widzę że parę osób już mnie ubiegło, więc dołączę do grona zniesmaczonych tekstem...

    OdpowiedzUsuń
  21. Zachowałaś się beznadziejnie. Humor możesz mieć dowolny, zostawiasz go przed drzwiami. Z premedytacją znęcałaś się nad osobami, nad którymi miałaś sprawować opiekę. W takich ośrodkach pełno jest popieprzonych pracowników, nienawidzę z nimi pracować, gówno robią, wiecznie karzą, wypłatę biorą i jęczą, że mało, wkurwiają za to podopiecznych i tak do emerytury. Ty nawet pieniedzy za to nie dostajesz, idź kopnij psa sąsiadów-poziom zachowania ten sam a nachodzić się nie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  22. Oto piękny przykład człowieka w nieodpowiednim dla niego miejscu. Zfrustrowana babka z PMSem, którą przerasta sytuacja.

    OdpowiedzUsuń