środa, 25 lipca 2012

Szczerość Małgosi

Siedzę w mieszkaniu tej dwudziesto-paroletniej kobiety i patrzę na nią z coraz to większym niedowierzaniem. Kobieta co prawda wydaje się taką, co inteligencją nie grzeszy, ledwo gimnazjum ukończyła, ale jest w niej coś, co mnie odpycha i coraz mniej rozumiem jej postępowanie.
- Bo wie pan – kieruje słowa w moją stronę – ja nie chcę żeby ojciec zabierał nasze dziecko na noc. Bo on jej krzywdę robi.
Dziewczynka, o której mowa, pochodzi ze związku partnerskiego. Tak ładnie nazywa się teraz konkubinaty. Jakieś trzy lata temu nawet wspólnie zamieszkiwali i wychowywali córeczkę. Małgosia, bo tak na imię ma malutka jest pięciolatkiem – wesołym, uśmiechniętym, ufnie patrzącym na świat dzieckiem. Partnerzy rozstali się, bo facet po prostu nie wytrzymywał napadów furii swej wybranki, która ponadto w ogóle nie lgnęła się do roboty, przeznaczając każda wolną chwilę na spotkania z koleżankami i chodzenie po baletach. Facet co prawda tez święty nie był, czasami sobie golnął, czy z kumplami na piwo wyskoczył, ale pracowity był i to on na rodzinę zarabiał i dbał o dzieciaka. Po którymś tam razie nie wytrzymał, wygarnął kobiecie co dalej myśli o takim życiu, a ta wzięła i wyprowadziła się z mieszkania, w którym mieszkał z ojcem i powróciła do swojej mamusi i rodzeństwa – za kołnierz nie wylewającego.
- Dlaczego pani nie chce aby dziecko nocowało u ojca? – drążę temat.
- Bo ona, ona, jak przychodzi od NIEGO to płacze – relacjonuje mi matka
- Dlaczego płacze? – dopytuje
- Bo wie pan, ona chce być u taty, ona płacze że nie chce ze mną zostać. Ja mam potem dwa światy z nią, bo ona bardziej cieszy się jak jest u ojca – oburzona wypowiedziała słowa w moją stronę, jednocześnie spoglądając na mnie, poszukując oparcia i potwierdzenia słuszności w mojej osobie.
Facet to typ lekkiego auty styka. Taki trochę ciamajda, którego jak się popchnie to poleci. Ojciec jego tylko ręka macha na to wszystko i powtarza jak mantrę „Młodzi powinni się dogadywać”. Widać że schorowany, na rencie, marzy tylko o spokojnej starości. Facet pracuje w jakimś tartaku, zarabia całkiem nieźle jak na warunki okoliczne, bo około 2000 złotych miesięcznie. Z tego co się zorientowałem, była to pierwsza jego kobieta, z którą tak poważnie wszedł w związek, zakochał się, strzelił gola a potem nie mógł się dogadać ze swoja wybranka serca.
- Ma pani kontakty sądownie ustalone, co drugi weekend od piątku do niedzieli u ojca i u niego każdy wtorek i czwartek po południu. Co chce pani zmienić?
- Żeby dziecko nie mogło nocować u ojca, a kontakty tylko w mojej obecności. Bo ojciec ją nastawia przeciwko mnie.
Patrzę na małą Małgosię. Bawi się w kąciku zabawkami, co chwilę spoglądając ukradkiem na mnie i mamę. Myli się ten kto myśli, ze dzieci nie wyczuwają, że dzieje się cos złego. Mam wrażenie ze Małgosia czuje wewnętrznie, że dzieje się coś niedobrego wokół niej. Może nie zdaje sobie sprawy, że matka chce ograniczyć coś, co jest dla niej tak bardzo ważne – a mianowicie kontakty z ojcem. Spoglądam na kobietę. Zaciekła mina i przeświadczenie że robi dobrze malują się na jej twarzy. Czuję że to jest zazdrość, chęć dokopaniu ojcu dziecka, dla którego córka jest całym życiem.
- czy ojciec zaniedbuje dziecko w jakiś sposób? – dalej pytam, by mieć jasny pogląd na całą sytuacje.
- Ale jak? – z kolei ona nie zrozumiała pytania
- Czy dziecko przychodzi czyste, ma ubranka, jest myte, najedzone, czy się skarży na cos, jak wraca od ojca z weekendów?
Rozmawiając z ojcem dzieciaka przeżyłem wzruszającą chwile, kiedy to zaczął on płakać. Już pisałem, że jest osobą trochę „słabą psychicznie”, nazbyt spokojną. Podejrzewam, że gdyby ona powiedziała że wraca do niego, to by się ucieszył i przyjął z otwartymi rękoma. Często w mojej pracy się spotykam, że to właśnie kobiety próbują w ten sposób grac dziećmi, chyba w swojej bezsilności i rozpaczy wyciągają najcięższy kaliber, jakim jest dziecko, nie zdając sobie sprawy jak pogarsza to sytuacje i jak niekorzystnie odbija się na wychowaniu dziecka.
- Nie – odpowiada – Małgosia wraca od ojca zadbana.
Dziewczynka podbiega do matki i siada jej na kolanach. Spogląda na twarz mamusi i daje jej słodkiego buziaka. Piękny obrazek miłości matki i córki. Za chwile mamusia głaszcze córkę po główce i zwraca do niej się takimi słowami:
- Prawda Małgosiu że nie chcesz nocować u tatusia, bo przyszedł pan i musisz mu to powiedzieć – zwróciła się do córki, a mnie przeszedł dreszcz. Dreszcz bycia wkurwionym.
Małgosia spojrzała na matkę, spojrzała na mnie, spuściła swoją małą główkę i patrząc tępo w blat stołu odpowiedziała.
- Nie chce.
Z triumfem w oczach, matka spojrzała na mnie i pełna dumy z córki skierowała słowa do mnie:
- Widzi pan, ona tez nie chce.
Nic nie odpowiedziałem. Jak możesz tak manipulować dzieckiem. Sama nie potrafisz nawiązać prawidłowych relacji z dzieckiem, sama nie potrafisz zaspokoić wszystkich potrzeb dziecka, bo nie pracujesz, a już 3 razy składałaś wniosek o podwyższenie alimentów. Sama masz bagno w domu, bo córka patrzy na pijanych twoich braci, a ty pozostawiasz ją i biegasz po baletach, nie zawsze wracając na noc i ty śmiesz składać wniosek o zabranie ojcu, o znaczne ograniczenie mu kontaktów z córką? Dziecko jako karta przetargowa, dziecko jako rzecz, którą można szarpać i wykorzystywać dla własnych celów. Nienawidzę tego.
- I jak pan myśli, mogę już ojcu nie dawać dziecka na weekendy? – zapytała na koniec bezczelnie.
- Sąd o tym rozstrzygnie – odpowiedziałem jej i wyszedłem.
Oczywiście, podczas rozmowy i wywiadu próbowałem przekonać ją, żeby nie wykorzystywała do kłótni dziecka, że te kontakty są ważne, że ojciec przecież krzywdy nie robi, że może razem się spotkają, żeby jakoś uzgodnić bez sądu. Nie pomogło. Ona jakby nie słuchała co do niej mówię. Nie docierały do niej argumenty. Żadne.
Wyszedłem stamtąd mając już gotową opinie dla sądu. Po pierwsze – żadnej zmiany kontaktów. Po drugie – badanie dziecka przez biegłych sadowych, żeby sprawdzić z kim jest związane emocjonalnie bardziej i kto stworzy dla dziecka lepsze warunki do rozwoju. Ja wyjdzie na korzyść ojca, będzie mógł starać się o przejęcie opieki nad dzieckiem. Szkoda dzieciaka.
PS. Sprawa w toku.

8 komentarzy:

  1. Wpis bez żadnego wulgaryzmu, bez pejoratywnego określenia, ale nadal czuje się bezsens sytuacji.
    Dobrze również, że to matka jest tą "złą" w tej sytuacji - może otworzy to niektórym oczy, że to nie tylko ojcowie są przyczyną konfliktu w takich przypadkach.

    /Kojot

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa sprawa...
    Ciekawy jestem, czy też stykasz się z innymi sprawami, w których matki traktują dzieciaki instrumentalnie np. nie wyrażanie zgody na znalezienie rodziny zastępczej (jak dziecko jest w bidulu), albo utrzymywanie na tyle częstego kontaktu (ograniczonego do minimum), żeby dziecko potem (po uzyskaniu pełnoletniości) i tak było zobowiązane zaopiekować się patolką? Bo przecież to często jedyna rodzina biologiczna.

    OdpowiedzUsuń
  3. "ale ona się bardziej cieszy jak jest u ojca". Super powód sobie wymyśliła. Jak się bardziej cieszy u ojca, to może by się bardziej starać? Jakieś podstawy argumentacji to chyba wiedza powszechna. Chyba bym parsknęła śmiechem jakbym usłyszała taki tok rozumowania.

    Maria

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedne dziecko. Tylko jak ojciec tego dziecka, trafi na jakąś podłą sędzinę, to ta przychyli się do próśb "mamusi". Podłość kurew nie zna granic.

    Agaton

    OdpowiedzUsuń
  5. Agaton, przestań obrażać kobiety, ewidentnie masz problem.
    Ps. Sędzina to żona sędziego.

    Niestety ojcom bardzo ciężko jest wywalczyć opiekę nad dzieckiem. Sędziowie, (zarówno płci męskiej jak i żeńskiej) błędnie zakładają, że zawsze dziecku najlepiej będzie przy matce. Przykre.
    AM

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasami mam wrażenie, że niektórzy mówiąc brzydko mają w dupie dobro dziecka. Aby do siebie i aby wyszło na jego

    OdpowiedzUsuń
  7. Cały system przydzielania opieki nad dziećmi jest niesprawiedliwy W szczególności koncepcja alimentów i "dobra dziecka", które zawsze dzieciom wychodzą na złe. Jak można komuś zabrać dziecko i jeszcze zażądać od niego alimentów? Po to, by dać je komuś, kto będzie dla dziecka wzorem ssania kasy z alimentów i od pomocy społecznej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panie kuratorze, jestem ciekawa jak skończyła się ta sprawa?

    OdpowiedzUsuń