piątek, 18 maja 2012

A ja kocham moją mamę...


Alkoholowy zespół płodowy (FAS) – zespół chorobowy, który jest skutkiem działania alkoholu na płód w okresie prenatalnym. Dochodzi do umysłowych i fizycznych zaburzeń, które mogą wyrażać się jako: opóźnienie umysłowe, dysfunkcja mózgu, anomalie rozwojowe, zaburzenia uczenia się i zaburzenia psychologiczne. Efekty mogą być groźne lub średnio nasilone i wyrażają się obniżeniem IQ, zaburzeniami uwagi i zdolności uczenia się, aż do wad serca, dysfunkcji mózgu i śmierci włącznie. Wiele dzieci doświadcza poważnych zaburzeń zachowania i funkcjonowania społecznego, które trwają całe życie. Na świat przychodzi więcej dzieci z FAS, niż z zespołem Downa. Większość przypadków pozostaje niezdiagnozowana lub zdiagnozowana niewłaściwie.
 Źródło: Wikipedia.

Siedzę sobie któregoś pięknego ranka w mojej cudownej i wspaniałej pracy i sporządzam notatki, co by wykazać na papierze moją ciężką i syzyfową pracę. Za oknem skurwiała pogoda, zajebiście spać mi się chce i po napisaniu kilku tych notatek, gdzie „pouczyłem, zobowiązałem, kazałem, sprawdziłem” rzygać już mi się chciało od w kółko pisania tego samego. W międzyczasie kilka telefonów z różnych instytucji, głównie ze szkół, bo Jasiu pobił kogoś, bo Małgosia znowu nie chodzi do szkoły, bo matka nie stawiła się na zebranie, itp. Chuj już mnie to obchodzi, jest piątek i mam zamiar odwalić tylko to co potrzebne i z radością udać się do domu.
Dzwoni telefon:
- Kurator zawodowy słucham? – znudzonym głosem odzywam się do słuchawki, naczekując następnego trajkotania o niedobrym Jasiu lub Małgosi. Tak, jakbym miał ich wszystkich wychowywać, zastępować ojca i matkę i wyręczać szkołę w nauce i pedagoga w rozwiązywaniu problemów ich ucznia.
- Dzień dobry – w słuchawce głos mojego kuratora społecznego. „Kurwa”, zakląłem w myślach, bo on nigdy nie dzwoni w prostych i błahych sprawach – mam problem, bo jestem u Iksinskiej, a ona nawalona jak stodoła, ledwo bełkocze do mnie – relacjonuje mi kurator, a ja tylko westchnąłem.
- No i? – pytam kuratora co zamierza. Patolka dwoje dzieci ma w rodzinie zastępczej. Został z nią tylko 16 letni syn, chłopak w porządku, dosyć dobrze uczący się. Był jakiś czas w Domu Dziecka, lecz warunkowo wrócił do mamusi, która taką szopkę odjebała na sali sadowej przed młodą sędziną, że wrócił pod skrzydełka mamusi, która obiecała całkowitą, wspaniałą poprawę. Patolka zaczyna pić coraz więcej, wzywana była do sadu, w Gminnej Komisji Alkoholowej wniosek o leczenie, dostała miesiąc czasu na poprawę, a tu kurwa klops.
- Bo widzisz – z niektórymi kuratorami jestem na ty – ona jest w ciąży. Czwarty miesiąc, a podobno chleje już od tygodnia – relacjonuje mi kurator to, co ustalił z sąsiadami.
- Ja pierdolę.
I tak naprawdę chuja zrobisz. Najebała się i to że w ciąży to co? Jak będzie rodziła, to pewnie w amoku alkoholowym, a dziecko urodzi się z uzależnieniem od alkoholu i z FAS-em. Uszkodzone, upośledzone, uzależnione jak mamusia od alkoholu.
Patolka ma w dupie dwoje swoich dzieci, przebywające u rodziny zastępczej. Jedno z nich ma prawdopodobnie także FAS, okazało się że jak poszła do szkoły, to nie potrafi opanować nauki czytania i pisania, ma zaburzone relacje w nawiązywaniu  kontaktów z rówieśnikami, opóźniona w rozwoju. Na razie jest co prawda podejrzenie FAS, wątpliwości mają rozwiać, jeśli się nie mylę, badania DNA.
Zastanawiam się czy nie pojechać tam. Pierdolę, mam weekend i czas na wolne. Chłopak już jest prawie dorosły, poradzi sobie. Zresztą zawsze sobie radził. Jak się mamusia najebała, to grzecznie kładł ją w łóżku, wyganiał menelstwo, chował alkohol. W Domu dziecka potem cierpiał, uciekał do matki, płakał jak Policja go zabierała od niej i z powrotem wiozła do placówki. A on znowu hyc, i do mamusi 10 kilometrów na piechotę. 
Patolka była kompletnie uzależniona od niego. Wychowawcy z Domu Dziecka, jak jechali go odebrać od matki z ucieczki, nie raz opowiadali, jak ta będąc pijana i wtulona w niego, płakała, żeby nie zabierać jej ukochanego synka, jej oparcia życiowego (!), jego najukochańszego synalka, który tylko ją kocha i nie zostawił jej jak tamte dzieci (sic!). Jakim trzeba być pojebanym i jak mózg od wódy zlasowany, żeby tak dzieciakowi beret ryć!
Przeciwników sterylizacji chciałbym zabrać do swojej pracy, ale co najmniej na 2 miesiące. Mam w dupie poprawność polityczną i 10 przykazań.

17 komentarzy:

  1. Moim skromnym zdaniem wiele ludzi na własne życzenie pierdoli sobie życie. wkurwia mnie to że piją mają wyjebane a potem wielkie ,,jak mi źle, bo to i tamto'' nikt nikomu alkoholu do gardła nie leje sam sobie wlewa . jak nie umie żyć to się niech powieszą czy chuj wie co jeszcze a to innym jeszcze smrodzą , dzieci rodzą pijane matki co to kurwa jest... bieda jest wtedy jak dziecko urodzi się niepełno sprawne lub chore z powodów genetycznych tym ludziom trzeba współczuć i pomagać a nie skończonym chlorom...

    OdpowiedzUsuń
  2. sterylizacja nie jest tożsama z nie zabijaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I to jest właśnie najbardziej śmieszne. Jak ktoś obcy działa na szkodę dziecka poczętego to można go nawet wsadzić, ale jak podobne numery odwala ta, która jest za swoje potomstwo najbardziej odpowiedzialna to 157a/3 KK i nic nie można. Rozumiem, że penalizacja nie jest tu najlepszą metodą, ale w takich sytuacjach aż się prosi żeby takie osoby poniosły odpowiednią karę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepiej zapobiegać, niż leczyć. Jakby ktoś chciał wprowadzić przymusową sterylizację patoli, środowiska prawicowe i klerykalne histerii by dostały. Że to jest "zabijanie narodu", holocaust i takie podobne.

    Jak w 70-tych latach wprowadzono w USA dopuszczalność aborcji, po kilkunastu latach zauważono, że przestępczość spadła. Po prostu rodziło się mniej niechcianych dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A lewicowe nie? Że prawa człowieka, że wolność decydowania o sobie i swoim ciele, że patoli prawo do rozmnażania? Nic? Weź nie zaczynaj takich przepychanek.

      Usuń
    2. Rzeczywiście. Jedni i drudzy są siebie warci.

      Usuń
  5. Dla mnie to zajebiście wkurzające, że te matki lubią szantażować emocjonalnie swoje dzieci i je do siebie przywiązywać. Obydwoje stają się potem od siebie uzależnieni. Tylko przed taką patolką postaw wybór: wódka albo dziecko - wiadomo co wybierze. To takie... fałszywe. A spacza kompletnie psychikę takiego dzieciaka, który zamiast zachowywać odpowiedni dystans przed taką matką jeszcze bardziej się przywiązuje...
    Co do tematu sterylizacji trudno mi się wypowiedzieć. Bo jeśli jakaś patolka okaże się tym wyjątkiem i wyjdzie z tego, chciałaby może założyć rodzinę lub ją odbudować, to już tak nie za bardzo. Ale myślę, że masz rację. Bo dzieci się rodzą chore, czasem szybko umierają... to bez sensu, jak jeszcze taki rodzic ma wychowywać.
    Chciałam jeszcze się zapytać, bo wspominasz czasem, że dzwonią do ciebie znajomi z fachu i proszą o pomoc, poradę. Czy miałeś może taką sytuację, w której też nie mogłeś sobie poradzić? Możliwe, że na początku pracy, bo dopiero zaczynałeś...

    zapraszam wszystkich na mojego bloga:
    www.kiyami-tenshi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiyami, cały czas zdarzają sie sytuacje, ze nie jestem w stanie pomóc. Zgłaszają się do mnie osoby, ofiary przemocy domowej, które opowiadają o swoich problemach i proszą o pomoc. Potem, gdy wszczynam procedurę, wycofują się i swojego oprawce przedstawiają w dobrym świetle.
      Kurator Sądowy pomaga, to fakt, ale nie jest instytucją pomocową. Od tego jest Ośrodek Pomocy Społecznej i asystenci rodziny których zatrudnia w ramach nowej ustawy o pieczy zastępczej. Kurator Sądowy jest organem wykonawczym sądu i wykonuje postanowienia sadu lub czynności przez sąd mu zlecane. Postępuje według pewnych wytycznych procedur, które jasno ma określone.
      Każda osoba wymaga indywidualnego podejścia. Ja osobiście staram się każdemu wskazać takie zasady postępowania, by zmienił swój los na lepsze (choć zmiana na lepsze jest pojęciem względnym). Nie kazdy chce z tego skorzystać, większośc woli trwać w swoich patologiach , uzaleznieniach, zachowaniach aspołecznych, dlatego tez nie nalezy tego odbierac jako porazki.

      Usuń
    2. Ja jestem swiadoma tego, co wlasnie napisales. Przepraszam, ale chyba zle sie wyrazilam. Chodzilo mi o to, czy zaszla kiedys taka sytuacja, ze naprawde miales i pustke w glowie i nie miales pojecia co zrobic. Czyli sytuacja bardzo pokrecona i skomplikowana. I czy w takim wypadku tez dzwoniles do znajomego kuratora.

      Usuń
  6. Przymusowe ubezpłodnienie (niezależnie od przeciwskazań medycznych, i najtańsze - olać odwracalność, chyba że dopłaci różnicę) dla kobiet pijących w ciąży? Brzmi kusząco...

    OdpowiedzUsuń
  7. W tramwaju jak nasika (w amoku alkoholowym) na siedzenie jakiś żul to każdy zbulwersowany. Jak mówię że takich żuli powinno się karać np jakimiś przymusowymi pracami to zaraz od Stalinów mnie wyzywają bo każdy powinien być wolny. To ja się pytam czym jest wolność, łatwe do zdefiniowania to nie jest, ale ja proponuje coś takiego:
    możesz robić co tylko chcesz do momentu aż nie będziesz ingerować w wolność drugiej jednostki.
    Jak ktoś sika w tramwaju to ingeruje w moja wolność (do ku* nędzy!) co jest oczywiste to samo pijaczki- "matki" narażające dzieci na FAS.
    Dlaczego nie powinniśmy- jako społeczeństwo- narzucać takim jednostką pewnych zachowań? Dlaczego bardziej przejmujemy się prawami takiej "matki" a nie dzieckiem które krzywdzi i dodatkowo obciąża całe społeczeństwo finansowo.
    Kto tu jest tym złym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak stoisz na środku i nie pozwalasz mi swobodnie przejść, także ograniczasz moją wolność. Jest w końcu takie powiedzenie "wolność kończy się tam gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka".

      Owa wolność to takie pojęcie, które każdy inaczej definiuje - przy czym jakkolwiek by taka definicja nie brzmiała, jest ona prawdziwa. Według większości z nas, wolność jest przeciwstawieniem niewolnictwa, czyli całkowitemu podporządkowaniu swojemu właścicielowi oraz nieposiadaniu jakichkolwiek praw poza prawem do pracy. Z kolei my, jako ludzie wolni (przynajmniej w Polsce), posiadamy różnorakie prawa. Możemy bytować w społeczeństwie, korzystać z dóbr kultury, uczyć się, założyć własną rodzinę, podróżować, wyjechać z kraju, założyć własne przedsiębiorstwa, jechać komunikacją miejską, ubierać się w dowolne stroje, wyjść na zewnątrz po 23:00, kupić alkohol w sklepie za rogiem i wykonywać inne szeroko pojęte przyziemne czynności.

      Ale spójrz na to z drugiej strony: prawo istnieje po to, by utrzymać porządek w społeczeństwie, co niestety wymaga narzucenia nam owych ustalonych wzorców, pewnych schematów zachowań. Przecież prawdziwie wolny człowiek powinien móc zrobić co chce - kopnąć psa pod blokiem, jako niepełnoletni kupić w sklepie alkohol i papierosy, zabrać staruszce torebkę, nasrać na chodniku, zniszczyć czyjeś mienie, naćpać się, zabić młodzieńca czy też zgwałcić przypadkową dziewczynę, wszystko to bez konsekwencji prawnych. Pod tym względem, w dzisiejszym porządku świata, wcale nie jesteśmy wolnymi ludźmi. Można co najwyżej powiedzieć, że cieszymy się pewną autonomią, ale z pewnością nie możemy się poszczycić całkowitą wolnością, która innymi słowy oznaczałaby typową anarchię.

      W przypadku Twojego szczającego żula każdy z Tobą by się zgodził (poza samym żulem oczywiście). Problem zaczyna się właśnie przy pijaczce w ciąży. Zakaz aborcji z jednej strony ograniczyłby wolność osoby zaciężnej, ale z drugiej strony pozwalał urodzić się nowemu osobnikowi. I vice versa, aborcja 'zabije' zapłodnioną komórkę jajową, ale tym samym pozwoli patolce bzykać się na prawo i na lewo z możliwością pozbycia się niechcianej ciąży. A skąd mamy wiedzieć, co będzie potem z takim dzieckiem? Każdy ma prawo żyć, a my musimy ponosić za to odpowiedzialność (i koszta).

      Jestem skrajnym lewakiem i moim zdaniem powinno się leczyć pojedyncze przypadki, a nie zapobiegać każdemu potencjalnemu. Taka już nasza natura ludzka i nigdy nie znajdziemy na to złotego środka. Utopia nie po to nie istnieje, żeby do niej dążyć.

      Usuń
    2. Co do utrzymania porządku i ograniczania przez to wolności to się z tobą zgadzam. Napomknąłem o tym bo mnie strasznie wkurza że uważany jestem za osobę chcącą komuś na siłę odebrać prawo do wolności- tylko ja się pytam czy pobłażając takim zachowaniom nie bronimy sprawcy krzywdząc zarazem ofiarę.
      Co do aborcji to takiej patolce bym jej nie dał. Dziecko powinno się urodzić, a zła matka powinna być ukarana za to co robi. Moim zdaniem przymusowa kastracja i odebranie świadczeń (zapomogi i inne) załatwiły by sprawę.
      Aborcja powinna być (moim zdaniem) dostępna tylko w wypadku gwałtu bądź ciąży zagrażającej życiu matki (albo jakieś inne ekstremalne przypadki).
      Nie twierdzę że tak załatwimy sprawę, bo prawda jest taka że trzeba ludzi edukować (niektórych może nawet na siłę).

      Co do Utopii to powinniśmy w jakiś sposób do niej dążyć. Powinniśmy starać się ulepszać nasz świat a nie tkwić w miejscu (bo de facto się wtedy cofamy).

      Usuń
  8. Bloga twego, chyba zacznę czytać na stałe.

    OdpowiedzUsuń
  9. AMEN. Niech się burzą humianiści.
    Mój przyzjsciel był w podobnej sytuacji- mamunia chlała na umór, a on w wieku 10 lat miał na głowie siebie i małą siostrę. To, co przeszli to horror... Na trzeźwo byli ukochanymi dzieciaczkami, a gdy wpadała w ciąg, bali się wracać do domu.
    W końcu, zanim Młoda skończyła gimnazjum, rodzicielka zapiła się na śmierć. Zostali we dwoje i radzą sobie nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też mam gdzieś poprawność polityczną. Powinno się sterylizować meliniary bez dyskusji. Dać ze trzy krótkoterminowe szanse, nie ma poprawy, dzieciaki zabrać, a ja wysterylizować. I niech się zachleje i zajebie na śmierć, i tak skończy nie inaczej.
    Kilka lat temu prowadziłam świetlicę socjoterapeutyczną dla dzieci, jak to się ładnie mówi niewydolnych wychowawczo, a mówiąc po prostu dla dzieci z melin, bo u mnie tylko z melin były. Napatrzyłam się wtedy na ten cały syf. Zawsze żal najbardziej dzieci i tak cholernie ciężko im pomóc. Pamiętam Agnieszkę. Dziewczynka lat 12, przychodziła chętnie, bo i czemu nie: czysto, pachnąco, nakarmią, jak trzeba to i jest gdzie się przespać. Przeciętna dziewczynka, jak inne. Uczyła się nie najgorzej, ale przychodząc do nas poprawiła się w szkole, poprawiło się jej zachowanie, wygląd, dziecko odżyło. I nagle "mama", zasrana , wstrętna meliniara wkroczyła do akcji i zabroniła jej przychodzić. Poszliśmy do nich z kolegą z pracy, żeby wyraziła zgodę, że dla dobra dziecka.... ble ble sam wiesz. Wchodzimy tam, a tam brud, syf i do tego smród, że bebechy wykręca. Baba ogon wołowy na obiad szykowała chyba, z sierścią, to ta sierść przypalana na patelni tak waliła. Chcieliśmy grzecznie, prosiliśmy. Sucz w pewnym momencie rzuciła do kolegi, że jak mu się Agnieszka podoba to tysiączek i może ją zabrać do siebie, ze jeszcze dziewica. Musiałam kumpla trzymać bo chciał babsztyla zaszczanego udusić. Chciała 12 letnie dziecko za 1000zł sprzedać. Porozumieliśmy się z kuratorem, łebski był gość.Babę za pysk, nastraszył, że zasiłek jej zabiorą i Agnieszka na drugi dzień była już w bidulu, a potem trafiła do naprawdę dobrej rodziny zastępczej. Wykorzystała swoją szansę, mieszka w innym mieście, studiuje - grafika komputerowa, będzie żyć inaczej. Oby się jej udało.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pragnę zwrócić uwagę dyskutantom, że być może wysterylizowani powinni być także meliniarze MĘŻCZYŹNI! Mamy równouprawnienie, prawda?

    OdpowiedzUsuń