poniedziałek, 18 grudnia 2017

Wpierdol..... ciąg dalszy



... I tego wszystkiego doczytałem się z teczki nadzoru która zawędrowała na moje biurko z jakiejś odległej krainy na rubieżach Polski i którą to rozłożyłem pomiędzy kawą a innymi notatkami. Kurator który sporządzał te notatki należał do tych, którzy widać dopiero co rozpoczęli pracę w tym cudownym zawodzie i szczegółowo opisywał kolejne miesiące upływającego życia kobieciny. Na końcu teczuszki zawarł informacje że bidulka wraz ze swoimi dziatkami wróciła w rodzinne strony i zamieszkała ponownie u swoich rodziców na wsi, którą to na potrzeby niniejszej historii nazwiemy  Sielski Przytułek.

      Sielski Przytułek był tak sielski, że rzygać się chciało na samą myśl, że musze odwiedzić tamte rejony. Był sobie kiedyś pewien PGR, który przed końcem swego żywota postanowił barak biurowy przerobić na mieszkania dla pracowników „gorszego sortu”. No, może to nie PGR postanowił tego dokonać ale ówczesne władze gminy, w każdym razie spędzono najciekawsze osobniki w to miejsce, gdzie utworzono mieszkań razy pięć i przydzielono je najweselszym w okolicy postaciom minionej niedawno postaci. I o ile każda z tych rodzin to osobna historia, o tyle zatrzymajmy się przy naszej głównej bohaterce.

      Bronisława, bo tak jej na imię było, a imię to zapewne wybrał ojciec idąc tym samym tokiem rozumienia co dzisiejsze Brajany, Jessiki i Kewiny, tak więc Bronisława wraz ze swoimi dzieciaczkami wróciła w rodzinne strony a mi przyszła radosna chwila sprawowania nad nią nadzoru i doglądania, czy jej potomstwo ma zapewnione wszystko co potrzeba do życia. Jak już wspomniałem na początku opowieści, ojciec i matka Bronisłąwy napierdalali ją systematycznie za młodu, przez co ta uciekła z pierwszym lepszym menelem by zamieszkać u niego i powić mu ukochane dzieciaczki. Niestety, ale do dziś jest normą, że małolata jak doznaje krzywdy ze strony zapijaczonych rodziców, to najprostszą metodą rozwiązania problemu jest rozłożenie nóg jakiemuś frajerowi, który po zapłodnieniu zmuszony będzie wychowywać potomstwo i utrzymywać matkę, której jedynym zajęcie będzie kolejne rodzenie, by całkowicie uzależnić od siebie frajera. I siedzi taka potem 20-latka z dwoma bachorkami, trzecie w drodze i beszta faceta zapierdalającego na budowach, by przyniósł kasę na żarcie do domu i kolejne ciuchy. Po jakimś czasie frajer chleje pod sklepem z kolesiami a marudzącą konkubinę napierdala za to, że zmarnowała mu życie bo jego kolesie w starych beemkach rwą małolaty na wsi i pukają je z głową, a on w wieku dwudziestu paru lat ma już problem na głowie w postaci Brajanka i Wanessy oraz kobiety, która po dwóch ciążach i braku kosmetyków tudzież zębów na przedzie nie przypomina umalowanej małolaty z jędrnym cyckiem.

      I do takiej właśnie Bronisławy pojechałem, mając w pamięci ze jej stary profilaktycznie ją napierdalał, a matka chlała na potęgę nie przejmując się czy cokolwiek da dzieciom do jedzenia. Nie będę opisywał drzwi i szmaty wiszącej na futrynie, którą to zazwyczaj długopisem odchylam, bo ciężar smrodu ledwo utrzymuje ją na gwoździach. Nie będę opisywał zapachu wypełniającego mieszkanie – bo stężenie pierdów wymieszanych z tanimi fajami przekracza dopuszczalne normy i nie będę opisywał popierdalającego na czworaka jak mały robocik dzieciaka – upośledzona przyczyna uniesień seksualnych Bronisławy z jej ówczesnym partnerem.
Przyznam szczerze że od kilku lat nie byłem w tej rodzinie – ostatni raz wtedy gdy Bronisława w wieku 17 lat rodziła i trzeba było opiekuna prawnego szukać dla jej dzieciaka. Na szczęście było to tuż przed jej osiemnastką, wiec sprawę trochę się poprzeciągało aż do czasu osiągnięcia pełnoletniości przez nią. Potem Bronka wyjechała do ukochanego kilkadziesiąt kilometrów i problem sam się rozwiązał. Teraz wróciła, na moje nieszczęście. 

      Wszedłem do pomieszczenia które robiło za salon. A w sumie było przechodnim pokojem, z wielkim rozłożonym tapczanem na którym leżał ojciec Bronisławy. Leżał, wegetował, ledwo żył. Po udarze którego dostał z przepicia był wegetującą rośliną, która wymagała stałej opieki i której to nogi odmówiły posłuszeństwa. Zaszczana pościel, smród moczu i brudna pościel. Niestety nie odjęło mu możliwości wypowiadania się, bo darł swoją gębę używając przy tym niewybrednych epitetów:
- Kurwa! Kurwa! Znowu ktoś wpierdala się a zapomogi nie da! Tylko kurwa przyłazicie i nic z tego nie ma! – i tak w kółko skrzeczącym głosem, trzymając w ręku skręconego peta, a obok na stole butelka ja bola do połowy opróżnionej.
- Kurwa, kurwa mać!  - zaskrzeczał gdy pet wypadł z jego zgrabiałej łapy i wpadł pod pościel, zapewne dokonując oparzeń, lecz sztywne szkity nie pozwalały się mu przesunąć. – KURWA!!! Zocha!!
Mała niska kobiecina podbiegła do niego, odsunęła brudną pościel tak, że miałem okazję spojrzeć na żółte od szczynów gacie, a nozdrzy moich dopadł zapach potu, moczu i brudu. Wysuszone z braku mięśni nogo przypominały patyczki, a wielkie paznokcie z grzybicą dopełniały smaczku tego widoku. Zocha włożyła rękę pod plecy menela i wyciągnęła jeszcze tlącego się papierosa. Pobieżnie rzuciła wzrokiem na niewielkie oparzenie i wypalona małą dziurkę w pościeli, a potem wrzuciła niedopałek do szklanki z jabolem, która stała nieopodal butelki na stoliku.
- Ty Kurwo! – skomentował menel i sięgnął po kolejnego papierosa, który skręcony leżał nieopodal. – Obyś zdechła.
      Na starej Zośce nie zrobiło to żadnego wrażenia. Dopiero teraz tak naprawdę odezwała się w moim kierunku stwierdzając, że u niego to normalne bo mu na łeb już padło. Zośka musi się nim zajmować bo otrzymuje świadczenie z OPS polegające na tym, że z powodu rezygnacji z pracy musi opiekować się mężem czy jakoś tak. W każdym razie układ symbiotyczny. Leżący pijak kosztuje tyle co nic. Nakręcone fajki, butelka wina najtańszego i trochę żarcia. Na wszystko inne da pomoc społeczna. Pytam się o Bronisławę, jednocześnie zerkając na małolata który wcześniej popierdalał jak robocik a teraz zainteresował się piecem kaflowym i drzwiczkami do wrzucania drewna. Na szczęście to było lato więc nikt nie palił.
- A kurwa, zabierz ją se kurwa pan! – taka była odpowiedź tatusia gdy spytałem o córkę – Ją i jej cholerne bachory!!! – dokończył wykrzyczane zdanie i sztachnął się śmierdzącą fajką.
- Zamknij mordę  - Zocha włączył się inteligentnie do dyskusji, to żadna opieka tylko kurator.
- A chuj wam wszystkim w dupę – odpowiedział niepełnosprawny biorąc łyk orzeźwiającego napoju ze szklanki. W tym samym czasie Zocha złapała gówniaka za rękę i zaciągnęła szurając po ziemi do drugiego pokoju, gdzie przed wielkim 45 calowym telewizorem siedziało jeszcze dwoje gówniaków wpatrzonych w popierdoloną bajkę o jakiś potworkach.
- Bronki nie ma, bo wypłacają dziś zasiłki w opiece. Ale to jej pokój który zajmuje z dzieciakami – mówiła to tak śmiesznie mlaskając, bo zębów to już od dawna nie ma. - Pojechała od razu też zakupy zrobić, bo zabrała się z sąsiadem samochodem. Płaci mu 20 złotych i on ją wiezie czasami – wytłumaczyła mi jak rozwiązany jest problem braku komunikacji na wsi.
- Niech Bronka weźmie książeczki zdrowia dzieci i jutro przyjedzie do mnie jeśli będzie mogła – zrezygnowany wyszedłem z mieszkania, a przechodząc pod oknem baraku usłyszałem…
- Kurwa!!!! Czego on Kurwa chciał!!!!

12 komentarzy:

  1. Znów me oczy cieszy nowy wpis. Dziękuję Panie Kuratorze!

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna ta Bronka i jej historia fajna

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie:)))))Czekamy z niecierpliwością na C.D.N :o)))

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu! Już nie mogłam się doczekać, mam nadzieję, że dotrzyma Pan obietnicy na 2018!
    Pozdrawiam, Adrianna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech... z jednej strony fajnie, bo wpis po długim oczekiwaniu... Z drugiej opowieść o Polsce, która była, jest i kurna będzie... Gdzie dziewica to niemowlę płci żeńskiej i to nie każde, IQ całej rodziny i psa nie przekracza liczby spalanych tygodniowo fajek skręconych z lewego tytoniu. I powracające pytanie - co zrobić... odrzucając koncepcję o otoczeniu drutem kolczastym takiego Sielskiego Przy(si/t)ółka i orzeźwienia panującej tam atmosfery napalmem z samego rana...

    OdpowiedzUsuń
  6. Po wyjściu od takich patoli smród własnego ubrania i marzenie, aby jak najszybciej to z siebie zdjąć i wskoczyć pod prysznic, a ubranie najchętniej spalić i tak za każdym razem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie, stali czytelnicy się martwili.
    Mamy nadzieję, że auto jeszcze się nie rozpierdoliło na tych dziurawych wsiach.

    OdpowiedzUsuń
  8. I am sure that you perfectly master this theme, I really like your style, the hand of the professional is felt

    OdpowiedzUsuń
  9. Też myślę że pana auto się nie rozwaliło na tych zadupiach. Szkoda by było trochę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny pomysł na bloga właśnie czego takiego mi brakowało.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajny wpis, daje sporo do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny wpis oby więcej się takich pojawiało.

    OdpowiedzUsuń