wtorek, 14 kwietnia 2015

Nadesłane: Pożycz 3 złote czyli księżna w pałacu. Część druga, ostatnia

Kurator z innej części Polski o nicku "Bzdet" podesłał kilka miesięcy temu opowiadanie a raczej jego pierwszą część. Zainteresowani mogą sobie przypomnieć:

Pożycz 3 złote, czyli księżna w pałacu cz. 1

Poniżej znajduje się dokończenie tej powieści, a ja zainteresowanych czytelników chce przeprosić i obiecuję, że niedługo dokończenie alfabetu dotyczącego kurateli sądowej. Zapraszam do lektury

*****************************************************



Jadę poszukać jej w dawnym miejscu zamieszkania, do wsi oddalonej o jakieś 10 km. Rozglądam się bo może spotkam ją gdzieś po drodze, no niestety to szczęście mnie nie spotyka, może poszła inną drogą bo są przynajmniej dwie drogi. Na miejscu również przejeżdżam wolno, może się gdzieś pojawi, nic z tego. Dobra to trzeba popytać ludzi, może Włodka zastanę w domu. Niestety Włodka nie zastałem, koło domu porozrzucane zabawki, rower i jakieś graty, widać że brak kobiety. Dobra idę do sąsiadów. Początkowo nieufni, legitymacja tłumaczenie o co chodzi, dobra rozkręcają się.  ( słownictwo oryginalne) „Panie ona tu często do nas na kawę przychodziła i my jej tłumaczyli, ze nie może tyle pić, ze dziećmi się trza zająć ale to jak grochem o ścianę i kiedyś nam pedziała, ze zapije się jak jej ojciec”. Kierują mnie  jeszcze do siostry Włodka. Po drodze spotykam jeszcze jedną dawną sąsiadkę. Z wcześniejszych informacji wynika że z tą lubi wypić, i że ta jest chora psychicznie. Fakt, już sam jej wygląd wydaje się jakiś …dziwny. Niby ubrana ale jakoś tak ni jak. Wystająca halka spod niebieskiego fartucha, kapcie na nogach, ciepła czapka na głowie, brak zębów, roztaczający się wokół odór przetrawionego alkoholu. Przedstawiam się i mówię o co chodzi. Patrzy na mnie wzrokiem osoby wszystko wiedzącej i mówi: „Paaanie ją trzeba zamknąć, leczyć, pije na okrągło. Już nawet ja nie daje rady tyle pić”. Dobra idę dalej. Docieram do siostry Włodka. Tu uzyskuje informacje, że Ewa jest widziana we wsi dość często i że nawet dziś się gdzieś tu kręciła. Rozmówczyni twierdzi, że Ewa nie interesuje się dziećmi, nawet nie wiedziała, że były niedawno chore a jedno było w szpitalu. Jak przechodzi obok jej domu to tylko krzyknie aby jej jakieś drobne dać. Dowiaduję się też, że poza tą kradzieżą to kilka razy naprzykrzała się Włodkowi i dzieciom będąc pod wpływałem alkoholu. No ale trzeba ustalić gdzie to zrobiła, bo ma zakaz zbliżania się od godz. 18.00 do posesji i jej mieszkańców (o tym wcześniej nie wspomniałem). Pozostawiam swój nr do kontaktu i proszę o nr do Włodka. Ponadto siostra Włodka naprowadza mnie na trop, że może u matki jest, albo w tej melinie co przed wyprowadzeniem zrobiła sobie w takich opuszczonych garażach. Jadę tam. Po drodze mijam jeden z dwóch sklepów we wsi. To ten ,,gorszy’’ tzn. z osłoniętym od drogi  drewnianymi parawanami, miejscem gdzie można spożywać alkohol zakupiony w tym sklepie. Wstąpię tam w drodze powrotnej. Podjeżdżam pod pegeerowski blok.  Wiem gdzie mieszka matka Ewy –pukam. Nikogo, idę do sąsiadów, nikogo. Dobra idę do tej meliny. Kurka no nie ma, nie ma meliny ale za to zainteresowała się mną jakaś sąsiadka- a czego Pan tu szuka ?!  Legitymacja, formułka i mówię o co chodzi. Pani od razu zmienia nastawienie. Mówi  ,ze zna obie panie. Że matka się uspokoiła i że nie pije, chyba kogoś znalazła i bardziej mieszka u niego jak tutaj. A Ewę widziała dzisiaj – kurwa myślę wszyscy ją widzą tylko nie ja no fatum jakieś czy co – dowiaduje się, że dziś też była na bani i że tutaj meliny już nie ma. Wspólnota zagospodarował te garaże, podzieliła na jakieś komórki i ludzie tam rowery i inne graty trzymają. Rozmówczyni twierdzi, że z Ewy to już nic nie będzie, że urzęduje z chłopami na całego. Dobra jadę dalej idę do wspomnianego wcześniej ,,lokalu’’ na świeżym powietrzu. Wchodzę przez osłonięte wejście. Zwykła plandeka nad głową, stoły  i krzesła z grubych  drewnianych belek. Kubeł na śmieci, kawałek łączki za sklepem służący do oddania potrzeby fizjologicznej. Interes się kreci. Trafiam chyba na dobry dzień, może OPS akurat zasiłki płacił albo PUP. Choć uczciwie trzeba przyznać, że klientela jest wszelkiej maści. Od tych ostatnich ,,obszczymórków’’ po młodzież co ledwie wąs się sypnął i w dresie z kapturem chodzi. No siedzi z 10 chłopa. Wszyscy od razu wzrok na mnie, jestem obcy, zbyt dobrze ubrany (oczywiście nie chodzi tu o to ze jeżdżę w garniturze). Teczki nie brałem celowo. Wchodzę na pewniaka trochę mówią na to „na policjanta”. Rzucam hasło – Ewy szukam, słyszałem że tu była. – Mówię to patrząc na wszystkich i na nikogo konkretnie. Przygotowany jestem na ewentualną obronę przed jakimś wybuchem agresji.  „A co dupczyć się Panu chce?” – słyszę w odpowiedzi i śmiech. Dobra nie jest źle, jest słowo Pan i rozbawiłem towarzystwo.  – Zadziałało myślę. Ciągnę wątek dalej – no tak, wezwań nie odbiera a leczyć ją trzeba. „Panie co my tu z nią mamy, ostatnio ją trzech tutaj ruchało a ten co tam śpi (teraz dopiero go zauważam bo był jakoś schowany za plecami innego) to chyba z 20 min bo spuścić się nie mógł. Za wino dawała” – i dalej śmiech. „Ale dziś jej nie widzieliśmy. Przekazać jej coś?” z propozycją ,,wyskakuje’’ rozmówca. Nie, znajdę ją sam. Wychodzę.
Jeździłem za Ewą jeszcze kilkakrotnie, nie mogłem jej zastać ani w domu, ani w okolicach poprzedniego miejsca zamieszkania. Raz trafiłem na sklepową z tego sklepu co można na miejscu dokonać konsumpcji. Powiedziała mi, że była świadkiem jak Ewa będąc w amoku alkoholowym, siedząc na schodach próbowała pożyczyć 3 zł od … własnych dzieci które właśnie tamtędy wracały  ze szkoły, nie poznała ich a dzieci jak zobaczyły mamę to po prostu się przestraszyły, rozpłakały i uciekły.

W końcu udaje mi się zastać hrabinę w pałacu na włościach. Jak zwykle najpierw pukam co nie przynosi szczególnie efektu. Drzwi są niedomknięte więc używając pięści dwa razy przyp… i się otwierają. Na wprost znowu widzę kanapę tą co wcześniej była zasrana, o dziwo teraz nie ma na niej żadnych widocznych odchodów. Szmaty ściągnięte, zza szmaty oddzielającej drugie pomieszczenie wychyla się ona- nieuchwytna Ewa. Kurator – można? Nie czekając zbytnio na sprzeciw biorę głęboki wdech i wchodzę. Niemal przebiegam przez pierwsze pomieszczenie i wchodzę do drugiego gdzie na drugiej kanapie siedzi już Ewa. Włosy rozczochrane, gdybym nie wiedział ile ma lat powiedziałbym że jest znacznie po pięćdziesiąte, śmierdzi alkoholem- ale jest chyba trzeźwa albo też poziom alkoholu jest taki, ze pozwala jej na jakieś logiczne myślenie.  Pomieszczenie nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty, mam wrażenie, że much jakby więcej jeszcze lata. Ewa twierdzi, że nie pije a utrzymują ją przygodni mężczyźni. Alkoholu oczywiście nie nadużywa i w ogóle to ma wszystko w dupie. Kontakt z dziećmi ma dobry nawet z tą córką co w Anglii i w ogóle to ona ją tam zabierze i będzie „haj lajf” . Leczyć się nie będzie. Nie pamięta aby kiedyś ukradła dzieciom jedzenie, i w ogóle o co mi chodzi.  Informuję ją, że jest wyznaczone posiedzenie sądu w przedmiocie zarządzenia wykonania kary,  i żeby lepiej była. Twierdzi, że będzie.

Do czasu posiedzenia udało mi się jeszcze skontaktować z Włodkiem, który o dziwo potwierdził , że złamała zakaz sądowy w sumie tylko raz i raz ich okradła.
Udaje mi się również dotrzeć do opinii psychiatrycznej zrobionej na zlecenie wydziału rodzinnego. Sprawa o ubezwłasnowolnienie zgodnie z moimi przewidywaniami upadła. Z opinii wynika głębokie uzależnienie od alkoholu ale jest zdolna do kierowania własnym losem.

Odbywa się posiedzenie w przedmiocie zarządzenia wykonania kary. Okazuje się, że sekretariat się pomylił i wysłał  wezwanie na poprzedni adres. Sprawa odroczona. Drugie posiedzenie. Ewa oczywiście jak i na poprzednie się nie stawia. Do protokołu proszę o wpisanie, że osadzenie w ZK może uratować jej życie. Sąd i bez tego by zarządził wykonanie kary . Ewa nie stawia się dobrowolnie w ZK. Idą nakazy – wszystko od mojego wywiadu trwa ok 2,5 miesiąca. Policja ją odnajduje ale odstępuje od zatrzymania i doprowadzenia do ZK- Ewa znajduje się w hospicjum , nie poznaje nikogo jest w stanie agonalnym. Nie udało mi się  uratować jej życia.

Koniec cz.2 ostatniej.

Ps.  Czytałem ostatnio gdzieś jakaś krótką informacje, że najbardziej zdemoralizowaną grupą społeczną są studenci . Myślę nawet , że jest w tym nawet trochę racji. Miałem ostatnio na stażu studentkę która nomen omen brała udział w części wydarzeń opisanych wyżej.
Chciałbym aby wszyscy młodzi ludzie uczący się na kierunkach humanistycznych mieli tyle pomysłów, zapału, werwy i chęci do pracy co ona. Była najlepszą stażystką z jaką współpracowałem do tej pory. Serdecznie Cię pozdrawiam  Aniu.

Kane

10 komentarzy:

  1. Jak dorosnę, chcę być taki jak Ewa. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dorośniesz... nie zdążysz cabanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopadnie cię selekcja naturalna cabanie.

    Miły Kuratorze-jak zwykle przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem i tak sobie pomyślałam, że szkoda czasu na ratowanie czegoś takiego jak wspomniana Ewa. Celowo napisałam o niej "czegoś", bo człowiekiem ona nie jest od dawna. Z całego serca życzę opojom, żeby ich jak najszybciej dopadło bliskie spotkanie ze śmiercią. Nie żal mi ich, Coś we mnie pękło kiedy byłam świadkiem delirium tremens byłego męża-to było śmieszne gdyby nie było tragiczne. Przeżyłam też śpiączkę alkoholową i cukrzycową mojej matki-jedyne czego żałuję, to wydanych na ratowanie im życia publicznych pieniędzy. Bo oni tego nie szanują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jak ktoś ma inne hobby niż ty, to już nie człowiek, pięknie. XD I oczywiście ty nigdy nie umrzesz, bo od seksu i alkoholu stronisz. xD

      Usuń
    2. @Caban,

      Top kek, hobby xD Niezły troll, 2/10

      Usuń
  4. Nie wiem dlaczego uczepiliście się o to ubezwłasnowolnienie osoby która nie zagraża otoczeniu. O ile wiem, picie alkoholu nie jest jeszcze przestępstwem. Ubezwłasnowolnić wszystkich, którzy się urzędasom w jakiś sposób narażą. Niedługo jak ktoś napisze skargę na urzędasa, też pewnie będziecie składać wnioski na ubezwłasnowolnienie.

    Znałem kilka mopsiar, które przychodziły do ludzi starszych wiekiem, robić wywiady środowiskowe potrzebne na zasiłki z MOPS-u. A że się nie chciało mopsiarkom przez kilka lat chodzić do tej osoby, składały wnioski o do sądu o ubezwłasnowolnienie, oczywiście "dla jego dobra". Bo ta osoba mimo że była samotna, sprawna fizycznie i intelektualnie na swój wiek, nie piła alhokolu, to nie chciała iść dobrowolnie do "domu opieki", chociaż miała swój dom. Te nędzne zasiłki które otrzymywała ta osoba z MOPS-u, i tak wychodziło to o wiele taniej dla podatnika, niż jakby tą osobę umieścić w psychuszce, lub jakimś DPS.

    OdpowiedzUsuń
  5. professionalcreep.blogspot.com - zobacz w wolnej chwili, może coś cię zainteresuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny ludzki dramat bez happy endu ... smutne . Alkoholizm systematycznie zbiera swoje żniwo , ale to jakoś niestety nie odstrasza ... A zrozumienie zagrożeń i samego problemu w społeczeństwie prawie żadne . :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Zal..chciales by placic za cos czego nie ma? zal..czytalam Ciebie z wielkim zaciekawieniem! wybacz... jesli mam czekac na posta miesiac lub dwa i w koncu poczytac - nadeslane!? zal...jakim Ty jestes czlowiekiem? po tym jak prowadzisz bloga! zastanawiam sie jak Ty "pomagasz" tym ludziom???? szkoda... ze tak sie rozczarowalam.. Joana

    OdpowiedzUsuń