czwartek, 8 stycznia 2015

Osiedlowy sklepik

Uwielbiam ten sklepik. Cały przekrój blokowego społeczeństwa a i okolicznych melin robi w nim zakupy. Codziennie kurwa praktycznie to samo - browar, jabol, chleb. Browar, jabol, chleb.... I tak do usranej, zapijaczonej śmierci.
Też robię w nim zakupy. Czasami codziennie, bo żreć ciepła bułeczkę chce się z rana przed pracą. Wchodzę o 6.30 z rana do sklepiku a przede mną sąsiad. Około pięćdziesięcioletni menel co z matką mieszka starowinka i rentę jej przepija. Luj jebany kłóci się z nią czasami, co na klatce schodowej słychać, żeby mu na browarka ze dwa złocisze dała i na tytoń, bo mu się skończył. W sklepie ubrany w zniszczone jeansy i klapki kubota. Suszy go pewnie już od rana, to przyczłapał po dwa najtańsze piwska.
Innym razem trafiam na kolejkę. Przede mną dwóch dziwnie wyglądających facetów. Jeden jak bezdomny w obdartych łachmanach, z próchniejącymi zębami, podrywa ekspedientkę która co prawda urodą nie grzeszy, ale taki zapewne i najbrzydszego paszteta by chciał za cycek potrzymać i kupuje najtańszego jabola.
- Ale pani to cukiereczek najsłodszy - sepleni do niej śmierdzącym uśmiechem, prze jaranym jakimś najtańszym tytoniem - oj jak ja bym panią.....
- Idź już, spadaj - ze znudzona miną odpowiada mu sprzedawczyni, na oko 30-letnia blondynka.
Menello poszedł, za nim stoi facet w skórze, jeansach i białych adidasach. Twarz opuchnięta, oczka czerwone ale na paluchu sygnet rodowy jest. Koło niego babka, podstarzała blondyna po solarce idzie kupić jakiś soczek dla dziecka. Opuchnięty podchodzi do kasy i macha kartą kredytową tak, aby wszyscy widzieli:
- Skrzynkę piwa, butelki już odstawiłem - drze się na cały głos, a dwóch kolejnych amatorów piwa którzy stanęli za mną spojrzeli na niego z zazdrością i wkurwą, oblizując pewnie swymi wyjałowionymi językami swe podniebienia.
Ekspedientka nabija na kasę najtańsze piwo, sztuk 20. Jebany burżuj, nie ma co.
- Chwileczkę - rzecze to ekspedientki - moja pani coś jeszcze niesie. I machnął na nią ręką krzycząc "Lolita, cho no tu bo kolejke zajołem"
Zapierdala Lolita z dwoma Kubusiami w reku i jakimś batonikiem i kładzie na ladzie. Alwaro z przylizanymi na cukier włosami rozgląda się wokoło, jakby sprawdzając czy wszyscy w kolejce widzą, jaki to on burżuj, bo będzie płacił karta teraz. Swoimi grubymi, opuchniętymi i brudnymi co prawda paluchami nie mógł trafić do terminala, ale gdy przytrzymał go druga łapą to jednak mu się udało.
Wbija PIN. Transakcja odrzucona.
- Jeszcze raz - rzecze do ekspedientki, która znudzona patrzy tępo na niego.
Transakcja odrzucona. Drapie się po przylizanej głowie. Chwile myśli i wyciąga kartę z terminala.
- Poczekaj, ja mam pieniądze - Lolita sięga do torebki w poszukiwaniu zapewne różowej portmonetki.
- Ja mam piniondze - znów Alwaro wydarł się na cały sklep i z tylnej kieszeni spodni wyciągnął zwitek banknotów. Na oko kilka setek. Odmierzył jedną stówę, najpierw rozkładając w ręku cały plik, i w oczekiwaniu na resztę przeliczył, ile mu zostało.
Dwóch meneli stojących za mną o mało co nie pożarli wzrokiem tych banknotów. Alwaro zapłacił, resztę schował do kieszeni i biorąc całą skrzynkę piwska wyszedł ze swoją panią ze sklepu.
I gdy juz miałem podejśc do lady by zakupić spożywke, dwóch młodych, lumpownie trochę wyglądających chłopaków zagadało do mnie:
- Panie, puści nas pan, spieszymy się, tylko piwo weźmiemy...
- Odliczone mamy - gada drugi z nich
- Prosze - odpowiedziałem, bo bawił mnie ich widok. Takie to małe, przygarbione i pokraczne, choć obydwoje mieli po około 30 lat. Kilkudniowy zarost, czapeczka z daszkiem i twarz nieskażona inteligencją. Kwiat polskiego ludu pracującej stolicy.
- Ile macie - pyta ekspedientka
- Po trzy, razem sześć - odpowiadają prawie chórem i unoszą do góry puste butelki które trzymali w dłoniach
- Tam postawcie - kiwnęła głowa w strone skrzynki na piwa
Delikatnie odstawili puste buteleczki, wymieniwszy je na pełne, znów najtańszego piwa. Położyli odliczona kwotę na ladę i szybcikiem spierdolili ze sklepu.
- Ketchup poproszę - tym razem to ja.
Kiedyś zastanowiła mnie na oko 70 letnia kobieta która oprócz bułek o 7 rano i dżemu, zakupowała ćwiarteczkę. Nie wiem czy dla siebie, czy dla swego męża a może syna. Ale od czasu gdy ten sklepik stał się moim najbliższym, zauważyłem jak wiele osób ma problem z alkoholem. Te same twarze, zapijaczone mordy, prawie każdego dnia kupują najtańszy alkohol, by potem wrócić do swych zon, konkubin, dzieci i w pijackich amokach prawić im morały, jacy to zajebiści tatusiowie są i Panowie Domu.

24 komentarze:

  1. smutne ale prawdziwe. ile to osób rano leci do monopolowego a potem do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupowałam przed sylwestrem szampana... Piccolo, bo nie piję. Żuliki za mną zabijały mnie wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz od dziecka wpaja sie malym ludzikom takim wlasnie PICCOLO ze picie nie jest zle. Mój syn nigdy Piccolo w naszym domu nie dostał !!! Kto to widział żeby dzieci wznosily toast ?

    A żulików widuje i ja, w zabkach, biedronkach, abc. Nie wiem jak można zaczynać dzien od tego świństwa. Alkohol powinien być wydawany za okazaniem urzędowego zezwolenia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo picie nie jest złe. Złe jest nadużywanie. Nie tylko alkoholu zresztą.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Oczywiście, nie mogę się doczekać aż rządzący będą dyktować całemu społeczeństwu co mogą, a czego nie, tylko wedle swojego widzimisię, łącznie z wyborem jednego słusznego papieru toaletowego. Och, moment, czy to się już kiedyś nie zdarzyło?!
      Ciekawe, Figo, co byś powiedziała gdyby uznano że Tobie nie przysługuje takie urzędowe zezwolenie, niekoniecznie na alkohol, na cokolwiek, np. na wyjazd z kraju :D

      Usuń
  4. Dlatego pewnie jak pójdzie wyjedzie na studia to może zakosztować zakazanego owocu w sposób niekontrolowany przez Ciebię. I skutek będzie odwrotny od zamierzonego, to sprawdzony przypadek moich kilku znajomych. Kulturę picia też trzeba wynieść z domu.

    OdpowiedzUsuń
  5. IMHO w takich sklepikach przeważają alkoholicy, bo wszystko inne jest tam drogie i w małym wyborze. I jeśli ktoś chce kupować po prostu jedzenie do domu, jedzie do tesco albo biedronki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja siostra prowadzi sklep monopolowy.... można by tam napisać z 10 doktoratów z socjologii :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mieszkam w kamienicy w starej części miasta. Jest w niej jedno mieszkanie socjalne. Okolica niezbyt bogata, takich żulików na pęczki. I kiedy stoję w osiedlowym sklepie Społem o 7 rano po swoją bułkę do pracy, przede mną i za mną stoją takie właśnie osoby, każdy z najtańszym piwem, lub po ćwiartkę, jeśli akurat renty i zapomogi przyszły. Smutne to strasznie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu smutne? Picie jest piękne! Po prostu takie hobby, zresztą bogaci i wykształceni też piją, rzadziej się tylko z tym pokazują. Niektórzy tu mają za złe tym ludziom, że piją za zasiłki i zapomogi, no ale przecież w wódce akcyza i podatki to ponad 90%, czyli praktycznie wszystko wraca z powrotem do państwa. Co ciekawe, zdecydowana większość takich żulików, co znam (a znam bardzo wielu, bo to moi przyjaciele), w alkoholizm wpadła po prostu w wojsku, w czasach gdy było ono obowiązkowe.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  8. Ten wpis na blogu to o niczym specjalnie nie jest. Ot, taki żeby jedynie było. Odnosi się wrażenie, że w sklepie do którego chodzi, jedynie od jest "porządny", a reszta to patologia, co jest kompletną bzdurą. Nawet w najgorszych dzielnicach Wałbrzycha, Łodzi czy postpegeerowskich wsi, patologia to mniejszość. Tacy jak on, znają się nieco lepiej na psychologii, ale nie jest wolny od tego, że w dużej mierze po wyglądzie ludzi wyrabia sobie o nich pogląd.
    Kuratorek jest niczym złodziej, który się obraca w takim środowisku i myśli sobie, że prawie wszyscy ludzie na świecie to złodzieje i kurwy.

    Jakby ta 70-letnia kobieta nie kupowała flaszki wódki, a jedynie kiełbasę, cukier i chleb, to by o tym nie napisał.
    Znałem wiele starszych kobiet, co mają w domu alkohol, a w ogóle nie piją. Jedynie jak mają imieniny, święta, lub przyjedzie jakaś rodzina, zięć z córką, wtedy wyciągają butelkę jakiegoś trunku. Nie ma tu nic z patologii.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię tu zaglądać, mam ten blog w linkach, ale często zastanawiam się, czy w Autorze nie jest za dużo pogardy do ludzi. Tak, do ludzi. Nie ważne czy to menele, pijacy,bezdomni itp. I jeszcze jedno. Ten sklepik chyba nie utrzymuje się z ,,menelstwa".....

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgodnie z informacją na głównej stronie, usunąłem komentarze które sa wyzwiskami a nie dyskusja. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to jest Twój blog i twoje małpy. Ale komentujący tutaj są wszyscy anonimowi. Wcale nie musisz kasować wyzwisk pod moim wpisem. Ten blog ewoluuje w stronę politpoprawności.
      Niedługo nie będzie można napisać, że jest ktoś kanalią, złodziejem czy kurwą, tylko będzie trzeba używać nowomowy typu "uczciwy inaczej", "inteligentny inaczej", itd. Nawet słowa 'murzyn' nie będzie można napisać "żeby nikogo nie urazić", a zamiast tego nazywać kogoś "afroamerykaninem", nawet gdy ten nigdy w życiu nie widział Ameryki ;)).

      Usuń
  11. Niektórych niestety jest mi żal... :-(

    OdpowiedzUsuń
  12. Im większe miasto, tym powszedniejsze tego typu "zjawiska". A przecież miasto to podobno miejsce inteligencji, ambicji itp. "ą i ę". Taaaa..

    OdpowiedzUsuń
  13. Podoba mi się bardzo styl w jakim jest wpis. https://vetulani.wordpress.com/2013/09/12/alkoholizm-i-jego-leczenie-farmakologiczne/#more-2313 polecam artykuł na temat alkoholizmu i jego leczenia
    k. kostyczny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie kupuj bułek w sklepie osiedlowym. Widziałem jak je przywożą. Bułki rozsypują się na podłodze dostawczaka, po czym pan kierowca troskliwie zbiera je, wkłada spowrotem do pojemnika i wygładza powierzchnię rękami żeby bułki nie wystawały. Nic się nie może zmarnować. Wolę chleb pakowany w folię albo sklep gdzie wypiekają bułki na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak czytałem ten artykuł to poczułem sie jak codzień rano w żabce na moim osiedlu hmm to juz nie wiem chyba w całej Polsce jest podobnie i nie ma sie co dziwić takie mamy społeczeństwo

    OdpowiedzUsuń
  16. Sporadycznie tutaj zagladam, ale blog jest ok. Dobry styl pisania. Tak trzymac!

    OdpowiedzUsuń
  17. Cóż, ja byłabym trochę bardziej oszczędna w słowach, generalnie dużo bardziej. Życie pisze różne scenariusze, rożnymi drogami prowadzi ludzi, w różnych sytuacjach ich ukazuje. Stanowisko jednak zobowiązuje i wymaga obiektywizmu, chociaż może czasem właśnie ono przeszkadza najbardziej...Może nie należy oceniać nie znając czyjejś historii. Reaguję mocno alergicznie na słowo 'menel'. Wielu ludzi rocznie zostaje pozostawionych bez pomocy na ulicy, ponieważ symptomy ich stanu, mylnie odczytywane są jako 'po spożyciu' przez mijających przechodniów, tak mi się nasunęło podczas czytania. Należy też pamiętać, że alkoholizm jest chorobą, z uzależnieniem mało kto jest w stanie wygrać bez odpowiedniej pomocy, a w brew pozorom o taką pomoc trudno. Wychodzę z założenia, że ścieżki losu są niezbadane i chociaż nie wiem jak bardzo usilnie pielęgnowalibyśmy projektowanie naszego życia, na pewne czynniki nie mamy wpływu. Nie wiemy co spotka nas w przyszłości, tak samo jako nie wiemy co ludzi spotkanych na ulicy, w sklepie, w przychodni,spotkało w życiu, co kieruje ich poczynaniami, więc może trochę dystansu i rezerwy w ocenie zachować należy. Ogólne blog całościowo bardzo interesujący i wzbudzający emocje, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń