poniedziałek, 27 października 2014

Pycha, pychotka los to.... psotka (dokończenie)

Jak myślicie, ilu jest takich bękartów w bidulach jak Jarek? Ile dzieciaków ma przejebane już na starcie swojego życia? Powiem Wam że wielu. O wiele za wielu. Ugrzęźli w beznadziejności swojego życia skazani na łaskę innych. Na zmieniające się twarze wychowawców, na przybywające i wybywające inne pokaleczone przez los dzieciaki. 
Jarek do Bidula trafił bardzo prozaicznie. Napisał list do pedagoga szkolnego że odbierze sobie życie. Wcześniej pociął się nożem na rękach, ale tak delikatnie, żeby za bardzo się nie skaleczyć. To wystarczyło, aby zawiadomiony sąd wydał decyzje o szybkim umieszczeniu Jarka w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej. Oczywistym jest że Jarek nie chciał się zabić, to było tylko jego wołanie o pomoc. O pomoc, by ktoś go zauważył i mu pomógł.
W Bidulu nie jest kolorowo. To często walka o przetrwanie i wyrobienie sobie odpowiedniej pozycji w grupie rówieśniczej. Trzeba się rozpychać, walczyć o swoje i wyrobić sobie odpowiednią renomę wśród innych, dłużej przebywających dzieciaków. Pozycję wyrabiasz albo kasą, albo strachem. Jarek który nie raz dostawał wpierdol od ojca nie czuł strachu przed bólem. I potrafił dobrze uderzyć. Tak dobrze, że niektórzy wychowawcy zaczęli się go bać, bo w napadzie szału stawał się nieobliczalny.
Końcówka jego pobytu w domu, zanim napisał list w którym straszył że odbierze sobie życie, to było nieustanne pasmo nieszczęść. Ojca już nie było, wyprowadził się, mieszkał z matką która kompletnie nie radziła sobie ze swoim życiem. Alkohol, ciągle zmieniający się faceci rżnący rodzicielkę w pokoju obok. Długi, często brak jedzenia i matka żebrząca rano na kacu, by poszedł załatwić jakieś piwo. PO pewnym czasie miał dość. Wstydziła się tym kim jest, wstydził się swojej matki, wstydził się jej bełkotu gdy zaczepiała go na ulicy jak wracał ze szkoły. Uciekał przed nią na podwórku, ukrywał przed kolegami. Jednocześnie jak ktoś coś złego na nią powiedział, walił w ryj. Z bezsilności. Szybko zobaczył, że inni zaczynają się go bać i schodzą mu z drogi.

W Bidulu szybko podporządkował sobie dzieciaki. Schodziły mu z drogi albo chciały się z nim zakolegować, ze strachu przed nim i jego nieobliczalną siłą. Jednak nie mogło trwać to zbyt długo. W końcu został umieszczony w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Może tam będzie mu lepiej? Kto wie...

6 komentarzy:

  1. Jasne, bedzie mu lepiej, pracowalam w MOW to wiem. Chlopaki z wyrokami za pobicia, za rzucenie krzeslem w nauczyciela ze skutkiem dlugotrwalego pobytu w szpitalu itp. Chlopaki z melin, patologii, marginesu, wlasciciele psow na walki psow, nigdy nie zfiagnozowani schiofrenicy, uposledzeni umyslowo. I wychowaecy a czesciej wychowawczynie nie radzace sobie z epietami i kurwami lecacymi pod ich adresem. Pieklo na ziemi, dla wszystkich. Rzadza najsilniesi .

    OdpowiedzUsuń
  2. Może, gdyby zamiast do bidula, od razu trafił do dobrej rodziny zastępczej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Też pomyślałem o rodzinie zastępczej dla Jarka. Tylko gdzie je szukać? Jakoś niewiele osób ma ambicję naprawiania świata ( czy choćby jednego dziecka).

      Usuń
  3. Z takimi TYLKO do wojska na obowiązkową służbę, co najmniej dwuletnią. Inaczej zasilamy patologię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pracuję w takim osrodku..tam bedzie musial wyrobic sobie jeszcze wieksza siłe

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze. Jeśli w twoich historiach pojawia się jakaś kobieta wychowana w patologii i układająca sobie życie wg jej wzoru, to jest nazywana patolką czy tam menelką i ku@#$ą najczęściej za zaniedbywanie dzieci z powodu picia (ja tu mówię o tych historiach gdzie nie było bicia dzieci z jej strony, ale dzieci chodziły brudne, lub nieadekwatnie ubrane). Ale wychowany w patologii nastoletni oprawca, powielający patologiczny schemat jest nam ukazany jako ofiara okoliczności. Zwłaszcza fajnie to wygląda w swietle tej historii o kobiecie wychowanej w alkoholizmie i przemocy, która uciekła i próbowała coś zrobić z życiem, ale i tak wybierała agresywnych alkoholików na partnerów. Ton twojego postu o kobiecie - pogardliwy. A tutaj współczujący psychopacie. Sorry, byłam ofiarą grupy podobnej jemu w czasach szkolnych. Sama też nie pochodzę z idealnego domu - ale nigdy nie czułam potrzeby psychicznego gnębienia innych, bo mi taki schemat wdrukowano. Różnica między menelką a tym psycholem jest taka, że menelka jest niewydolna życiowo i wychowawczo, ale nie okłada innych pięścią/butelką/tulipanem by zapracować na swoją pozycję. O tym, żeby maltretowała kogoś gdy była w wieku psychola z tego postu też nie napisałeś (podejrzewam, że masz dostęp do ewentualnych przestępstw popełnianych w młodości przez rodziców swoich podopiecznych.

    OdpowiedzUsuń