niedziela, 16 września 2012

Dwa standardy



          Urodził się jakieś 8 lat temu, w kurewsko dysfunkcyjnej rodzinie, będąc ostatnim z  trzynaściorga dzieci. Syf, kiła i mogiła – tak można określić warunki mieszkaniowe w jakich wiódł agonalne życie. Stary dom w lesie, zamieszkały przez 3 rodziny, gdzie prym wiodła jedna, właściciele 13 dzieci. Chata stara, nie remontowana od wielu lat. Sypiący się tynk, wypaczone okna, brud i bałagan w obejściu. Ujadający pies na łańcuchu, którego mijałem, miał zaropiałe oczy i posklejaną sierść. Obok niego pusta miska na żarcie, plastikowe wiadro z wodą. Pies nieduży, a łańcuch wielki i gruby, przez co widać było, że zwierzakowi nie jest za lekko. Przed szopką, znajdująca się obok chałupy stała starsza kobieta. Nieporadnie próbowała porąbać drewno na kawałki. Bałem się, że za chwilę ostrze siekiery osunie się i zamiast w szczapę drewna, trafi w wychudzoną nogę staruszki.

          Idąc w jej stronę zauważyłem pełno małych kotów. Plęgną się, niepokastrowane, a i tak później zdziczeją i dokończą swojego żywota w lesie, albo zamordowane zostaną przez okoliczne dzieciaki, które wymyśla zabawę „jak daleko kotek poleci”. 

          W takich miejscach czas i moralność, to zupełnie względne pojęcie. Są miejsca, gdzie ludzie mieszkający w takim odosobnieniu, są od siebie zależni, albo podporządkowani silniejszym. Dżungla, prawo dżungli w środku cywilizowanego kraju.

          Rąbiąca drewno babcia odwróciła głowę na moje „dzień dobry” i zmrużając oczy zaczęła mi się przyglądać. Podchodzę i pytam czy mieszka tu rodzina Iksińskich, czy takich zna.
- Panie – machnęła ręką w dół i wróciła do swojej czynności.
- Mieszkają tu? – dopytuję, bo odpowiedzi nie uzyskałem.
- Ta, mieszkają, ja nic nie wiem – odpowiedziała
- Chyba za dobrze z nimi się tu nie mieszka, prawda? – z uśmiechem próbuję zagadnąć babinę.
- Panie, ja spokojnie chcę żyć.

          Postałem jeszcze chwile, popatrzyłem z pewnej odległości na budynek i teren go okalający. Porośnięty chaszczami, z walającymi się jakimiś starymi zabawki w obejściu, oparty o ścianę wózek dziecięcy zdezelowany i zniszczony, urwane drzwi wejściowe. To właśnie do tych drzwi skierowałem swoje kroki, wchodząc w półmrok korytarza, nie długiego co prawda ale brudnego i śmierdzącego. Po lewej stronie uchylone drzwi, a na futrynie przybita szmata, zapobiegająca chyba wpełzaniu wszelkiego rodzaju robactwa do mieszkania. Z obrzydzeniem ją odchyliłem długopisem i zerknąwszy w głąb mieszkania zawołałem Iksińską.
          Wszędzie panował smród stęchlizny, rozkładającego się żarcia, kocich odchodów. Stałem w kuchni, ponieważ postanowiłem pokonać tą brudna i smierdzącą szmatę i zrobiłem krok do przodu. Za chwile w kuchni znalazło się co najmniej 4 dzieciaków w wieku od 3 do 8 lat. Małe brudasy, umorusane, zagilone, z tłustymi włosami, ubrane w porozciągane szmaty, bo inaczej tych ubrań nazwać nie można. Najmłodszy miał sweter co najmniej dwa razy za duży – sięgał mu po kolana, a jeden rękaw targał się po podłodze. Boso. Inny brudasek wytarł gila w mankiet. Najstarszy z tej czwórki, obcięty na łyso z szelmowskim uśmiechem zapytał mnie po chwili:
- Kogo pan szuka?
- Kogoś z rodziców. Kto jest? – pytam oschle, bo widzę że dzieciak mimo że wygląda gdzieś na 8 lat, może jednak mieć więcej. No i ten bezczelny sposób mówienia. Wkurwiał mnie już.
- Idź, zawołaj mamę – rozkazał jakiemuś sześciolatkowi, który bez słowa sprzeciwu pobiegł w głąb mieszkania.
          Rozglądam się po kuchni. Ogólnie syf taki, że nie chce mi się nawet klikać o tym w klawiaturę. Podłoga drewniana zrobiona ze zwykłych desek, które z brudu mają kolor… brudny. Jakiś stół przykryty ceratą, cztery stare szkolne krzesła, poniszczone szafki  z płyty wiórowej, która w wielu miejscach tak popuchła i zaszła brudem, że obrzydzenie bierze. Wszędzie pełno much i innego robactwa. Na stole porozkładane jedzenie – margaryna, 5 bochenków chleba, konserwy turystyczne, pasztety także w konserwach, mleko. Byle dużo i tanio.

          Patrząc na trojkę dzieciaków, która z wielką ciekawością mi się przyglądała, chciałem zaprosić te wszystkie mamusie, które w przedszkolu psioczą na wychowawczynie, że skarpetki dziecku pani krzywo ubrała, albo poplamiło wspaniały, oryginalny sweterek, pijąc soczek z kartonika o nazwie „Bardzo dobry i drogi”. Po 10 sekundach tipsy same by się połamały.

          Przychodzi patolka, matka znaczy, nawet nie zniszczona po 13 ciążach. Podobno stan błogosławiony odmładza, ale gdzieś 40 na karku jednak robi swoje. Od razu zauważyłem, że mamusia ubrana o wiele lepiej niż swoje dzieciaki. Spódnica, buciki, bluzeczka, ufarbowane włosy, pomalowane usta, makijaż. No kurwa jego jebana mać. Dzieciaki brudne a ona odjebana jak stróż w Boże Ciało.
- Dzień Dobry, jestem kuratorem……… - pierdolenie o Szopenie, standardowo.
- Słucham? – ni to zapytała ni to stwierdziła w moją stronę, a mnie już wkurwienie zaczynało brać.
- Mam zlecenie na przeprowadzenie wywiadu środowiskowego, w związku z zaniedbaniami dzieci …… - zacząłem recytować treść zlecenia i kto poinformował o tym.
- Wie pan, ja właśnie wychodzę – oschle odpowiedziała przerywając mi wypowiedź.
          Czworo najmłodszych "małoletnich" stało z tyłu za nią i przyglądało się mi, nie za bardzo rozumiejąc co się dzieje. Brudasek ponownie wytarł gila w mankiet, który był już cały święcący się od pozasychanych smarków, a najmłodszy przydepnął sobie rękaw bosą nóżką popychając w międzyczasie najstarszego z chłopaków.
- czyli nie porozmawia pani ze mną? – adin, dwa, tri, czietyrie….. tu nawet Kaszpirowski by nie pomógł.
- A długo to zajmie? – bezczelnie odpowiada w moim kierunku.
- Proszę panią, w sądzie toczy się postępowanie o ograniczenie pani władzy rodzicielskiej, a nawet zabranie dzieci do placówki, jeśli potwierdzą się poważne zaniedbania, a pani do mnie ze czasu nie i wychodzi? – nie wytrzymałem, kurwa, nie wytrzymałem i podniosłem głos.
- To ja nie mam prawa nigdzie wyjść?
- Ma pani prawo, i jeżeli jest to pilne wyjście, nie wiem, lekarz, praca czy cokolwiek, to wystarczy powiedzieć i załatwimy to inaczej. Ale pani mina świadczy o tym, jakby pani lekceważyła to co się w sądzie dzieje – spokojnie, bez ciśnienia jej tłumaczę.
- Nie, nie śpieszę się, mam czas. – powiedziała, wskazując usyfiony stół ze szkolnymi krzesłami.

          Kurwa. Jaką ona niechęć we mnie wzbudziła. Tak lekceważącego podejścia to ja nie widziałem. Zachowywała się, jakby tych dzieci nie porodziła i w ogóle jej nie interesowały. Początkowa czwórka jaką poznałem, zachowywała się wobec swojej mamusi tak, jakby była obcą osobą – nie podchodziły do niej, nie wchodziły na kolana. W pewnym momencie najmłodszy dzieciak, ten od rękawa, podszedł to stołu i chciał położyć na nim jakąś zdezelowaną zabawkę.
- Gdzie mi tu włazisz! – ryknęła na niego matka, łapiąc go za przydługi rękawek – do pokoju, ale już!! – rozkazała dzieciakowi, każąc najstarszemu z tej czwórki wyprowadzić go z kuchni, co maluch niezwłocznie uczynił.
- A pani mąż gdzie? – zapytałem
- Na rybach – odpowiedziała.
- Pracuje, czym się zajmuje? – dopytuję.
- Na czarno, nie wiem gdzie.
- Ile miesięcznie zarabia, dokłada do utrzymania domu i dzieci? Ile? – nie odpuszczam.
- 500 złotych, nie wiem ile zarabia.

         I weź tu z taką rozmawiaj. Sam jej widok i mimika twarzy, która wyraża jedno stwierdzenie „mam na ciebie wyjebane” powoduje, że masz ochotę wstać i jebnąć jej w ten chamski i pozbawiony minimum empatii pysk. Niestety, zrobić tego nie możesz, bo jesteś kuratorem, elokwentnym, wykształconym i przynajmniej teoretycznie nauczonym panowania nad swoimi emocjami. Spisuję po kolei wszystkie dzieciaki, jakie zamieszkują w tej chałupie. Trzynaścioro, z czego najmłodsze roczek, a najstarsze 18 lat. Ja pierdolę, praktycznie co roku rodziła jakiegoś dzieciaka. Odpowiedzialne rodzicielstwo, kurwa mać.
          Pytam się o najmłodsze dziecko. Roczny Dawidek. Patolka odpowiada że śpi. Każe się prowadzić do niego, bo chce obejrzeć pokoje i sprawdzić, czy dzieci mają wszystko niezbędne to co potrzebne do życia. Lekka konsternacja, ale po chwili odpowiada mi, że nie posprzątała i się wstydzi.
- Proszę panią, ja nigdy nie przychodzę zapowiedziany. Proszę pokazać – informuję ją i wstaję zza stołu, co oznacza ze nie odpuszczę, a jak się nie zgodzi to i tak sprawdzę. Mam złe przeczucia, że cos jest nie tak.
          
          Pokazuje mi pierwszy pokój, do którego wchodzi się z kuchni. Stare, drewniane okna, brudne firany, zniszczony i zadeptany na śmierć dywan. Dwa tapczany z jakimiś szarymi narzutami, meblościanka mająca co najmniej 20 lat, telewizor na szafce. Za żyrandol robi goła żarówka. Z tego pokoju wchodzi się do następnego. O wiele mniejszego. Znowu tapczan, rozkładany fotel i materac z gąbki, który można rzucić na podłogę żeby się przespać. Na jakimś starym fotelu zmiętolona pościel. W rogu szafa. Podłoga goła, same deski. Widać że dawno nikt tu nie zamiatał. Cofam się z tego pokoju i pytam gdzie śpi najmłodsze dziecko, a także jak w ogóle rozlokowane są dzieciaki, gdzie mają ubrania, środki higieniczne. Sprawdzam oczywiście wszystko po kolei. Na koniec Kobieta prowadzi mnie do pokoju, który zajmuje ona z mężem i w którym śpi najmłodsze dziecko. Pokój znajduje się za dosyć dużymi, masywnymi drzwiami z zamkiem. Co prawda nie były zamknięte na klucz, ale i tak było to zastanawiające, bo po co kurwa, takie drzwi, jak wejściowe w mieszkaniu?

Wpuściła mnie do pomieszczenia, które było… jakby z całkiem innego mieszkania. Na podłodze panele, pokój pomalowany, o wiele ładniejsza meblościanka, ława, fotele. Może nie nowe to wszystko, ale do cholery, co najmniej trzy razy lepszy standard, niż to co widziałem przed chwilą. W kącie łóżeczko, w którym spał najmłodszy dzieciak – chłopczyk Brajan.

I tutaj mała dygresyjka. Imiona, bo chociaż w swoich opowieściach używam imion pospolitych to spotykam się z takimi jak: Vanesa, Alan, Olivier, Brian, Nicol, itp. Jakby nie było polskich imion w kalendarzu.

No to patolka ma zajebiście. Odpicowała sobie swój pokoik, w którym ma czysto, posprzątane, a w reszcie mieszkania to co? Chołota ma spać? Pytam ją dlaczego jej pokój jest taki ładny, a reszta mieszkania taka zasyfiona i zaniedbana.
- Remont będziemy robić – odpowiedziała ponownie naburmuszona.
- A kiedy?
- Jak będziemy mieli pieniądze.
Bez komentarza.
- Pokaże mi pani książeczkę zdrowia dziecka – to nie była prośba, to było stwierdzenie.
- Słucham? – niepewność w głosie.
- Pokaże mi pani książeczkę zdrowia dziecka, chce zobaczyć szczepienia i kto jest lekarzem dziecka – powtórzyłem.
- Nie mam.
- jak to pani nie ma?
- U lekarza została.
- kto jest lekarzem rodzinnym?
- Nie pamiętam nazwiska.
- Jaka przychodnia?
- Ta w centrum.
- na ulicy Warszawskiej?
- Tak.
- Sprawdzę.

CDN.

65 komentarzy:

  1. Opis jedzenia w kuchni całkiem jak u mnie w lodówce - tyle że u mnie bez margaryny :)
    czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstęp nieco chaotyczny: " Urodził się jakieś 8 lat temu, w kurewsko dysfunkcyjnej rodzinie, będąc ostatnim z trzynaściorga dzieci. Syf, kiła i mogiła – tak można określić warunki mieszkaniowe w jakich wiódł agonalne życie" - kto? O kogo chodzi? O tego Brajana?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za zwrócenie uwagi, lecz nie jest to koniec opowieści. Cierpliwości.

      Usuń
    2. Okej, zaczekam. Myślałem po prostu, że może podczas pisania jakieś zdanie uciekło.

      Usuń
  3. haha Brajan Kowalski, Jessica Nowak, a rodzice przeważnie Zenek i Halina, zamieszkanie: Polska Wieś. Uwielbiam to dowartościowywanie się przez imiona!
    m.d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jessica i Andżelika(sama tak pisze :D) na wsi na której mam działkę :D Jakie te imiona są paskudne. Kasia, Ania, Weronika, Julia! A nie jakieś gówno zachodnie.

      Usuń
    2. Niekoniecznie "polska wieś". Na polskiej wsi też mieszkają chłopi którzy mają sprzęt taki, że w głowie się nie mieści. Mają czysto w obejściu, obszerne domy, a w garażu dobre samochody.

      Co do imion nadawanych latoroślom. Zauważyłem dawno, że im większa patologia, tym "oryginalniejsze" imiona obcobrzmiące nadają patole swoim dzieciom. Z zagranicznych filmów i telenowel, które patolki godzinami oglądają marząc o księciu z bajki, zamiast zająć się sobą i dziećmi.

      Agaton

      Usuń
  4. 20 letnia mebloscianka to nie jest powod do drwin. Posmiej sie ze mnie bo mam 50 letnia masywna szafe po babci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie chodzi o drwinę, ale ukazanie w sposób jak najbardziej obrazowy wyglądu pomieszczenia.
      "Dwa tapczany z jakimiś szarymi narzutami, meblościanka mająca co najmniej 20 lat, telewizor na szafce"

      W którym momencie drwię z meblościanki? Może mi wskażesz?

      Usuń
    2. Zresztą, moim zamiarem jest, aby te opowieści nie szokowały wulgaryzmami czy epitetami, lecz ukazywały mentalnosc i zachowania ludzi, których przeciętny człowiek nie widzi, bo nie styka sie w takim jak ja wymiarze. Słowa mogą szokować, okreslenia także, ale jest to subiektywne postrzeganie świata, i mogę mieć różne zdanie o moich klientach, ale każdemu daję szansę i każdemu staram sie pomóc na tyle, ile jestem w stanie. Jeżeli ktoś po przeczytaniu moich opowieści, ma jedyna refleksje taka, że jestem "niegodzien tego zawodu", to źle zrozumiał intencje bloga i niech da sobie spokój z czytaniem. Zresztą, wyjasniałem to nie raz we wczesniejszych postach. CZYTAĆ, ANALIZOWAĆ I MYSLEĆ - a nie komentowac słownictwo tu użyte. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Uczepiłeś się człowieku najmniej istotnej informacji. Litości.

      Usuń
  5. Ten blog jest rewelacyjny. Słownictwo, ordynarne i brzydkie doskonale pasuje do opisywanej rzeczywistości. Nie ma co narzekać na to, że autor bloga nie szanuje swoich klientów, bo jak widać szanuje. Ale sztuka pisania polega na tym, by jak najrzetelniej opisywać swoje uczucia czy sytuacje. Kiedy jestem cała w nerwach, to najlepiej to zobrazują przekleństwa, prawda?
    Także chciałabym pogratulować autorowi tak świetnego opisu tego, co go spotyka i mam dobrą wiadomość: Pana styl poprawił się :). Znaczy, jest bardziej literacki.
    W zdaniu o meblościance nie zauważyłam drwiny - jest to opis miejsca. Inna sprawa, że autor pod wpływem emocji, które chciał uzewnętrznić pisząc ten tekst, faktycznie przekazuje czytelnikowi złość. Ale to jest naturalne i moim zdaniem jak najbardziej pozytywne.
    Pozdrawiam i nie mogę się doczekać kolejnego wpisu!

    OdpowiedzUsuń
  6. pokłony i podziękowania za to, że chce Ci się to wszystko opisywać. To szok jest jednak, jakie potrafi być zróżnicowanei życia pomiędzy ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Był film "Komornik", powinien jeszce powstać "Kurator".

    OdpowiedzUsuń
  8. W kwestii imion - znałem kiedyś taką jedną "trochę dysfunkcyjną" rodzinę, synalek miał na imię Andżelo...
    Fajny blog - będę obserwował...
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty blog! Genialnie opisuje Autor!
    Czekam na dalszą część "dwóch standardów"

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Stary, tak dobrego bloga to jeszcze nie czytałem! Dobry kawał roboty (na blogu i w robie).

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałem całego bloga dzisiaj, więc chyba więcej komplementów nie muszę prawić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odkrylem ten blog wczoraj .......z nudow na szpitalnym wyrze gnijac.doskonaly realizm....mimo,ze leze w topowym szpitalu swiata w swojej dziedzinie/barts london/,to czuje ten caly syf.ciagnij to dalej.

      Usuń
  12. Świetny kawałek, świetnie opisane Twoje przeżycia, ileż to razy chciało się tak w mordę dać...a nie można bo...dokładnie to co napisałeś. Już ktoś wspomniał, że literacko jest dobrze i ja też tak uważam, a na dokładkę do tego miodu dodam, że po pierwszej części ciężko mi przewidzieć co będzie dalej i to dział tez na plus. Nieśmiało powróżę, że ograniczenie władzy to na pewno, ale czy młodsze trafiły do placówek lub rodzin zastępczych... no to już nie wiem.... dobre chłopie, dobre. kane

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie oceniam, nie tłumaczę, ale jeśli mogę spróbować się wczuć w stan umysłu kobiety, to ona po prostu raczej szczerze nienawidzi tego całego galimatiasu. Krzyk, płacz, wołanie takiej ilości dzieci przez lata pewni doprowadził ją do prostej konkluzji, że tylko ona się liczy. Dzieci pewnie w dużej mierze już same sobą się zajmują. Bo muszą, ale także dlatego, że to tak musi działać przy tej ilości.

    To by wyjaśniało dlaczego jej nie zależy na losie dzieci. Wręcz jak zabiorą część do ośrodków to będzie jej lżej.

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Blog świetny. Mam jednak świadomość, że w pewnych momentach może (powtarzam MOŻE) pan troszkę koloryzować. Mimo to gratuluje świetnej roboty.

    OdpowiedzUsuń
  15. Człowieku- masz talent. Chciałbym mieć taki styl. Myślę, że wynika trochę z twojego stylu życia. Spotykasz się na co dzień z takimi rzeczami, które dla przeciętnego człowieka byłyby małym szokiem. tak zbudowałeś sobie charakter a co za tym idzie zajebisty styl pisania.
    Poćwicz trochę blogiem, jakieś opowiadania i możesz zostać kimś:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Początkowe posty i opisy na Twoim blogu, bardziej mi się podobały. Uległeś różnym głupim pinduniom i "pracownicom" z mopsów, sądów, uniwersytutkom, biurwom, nałuczycielkom.
    Pisały, że są "wyzwiska", "obrażanie kobiet". A same z wypiekami na twarzy czytały po kilkanaście razy dziennie Twoje wpisy, nie mogąc oczu oderwać. I sprawdzając co chwila czy są nowe komentarze.

    Ten blog trochę stracił. Uważam, że jak ktoś jest kurwą, gnojem, labadziarą, to tak powinno być napisane, bez szukania jakiś słówek "aby nikogo nie urazić" i owijania w bawełnę. Pozdr.

    Agaton

    PS. Oczekuję też publikacji drugiego kuratora, w miarę możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z przedmówcą. Złagodniałeś, nie ma tej ostrości co w pierwszych wpisach. Jestem jednak ciekawa czy to wpływ komentujących, czy jednak wyżywając się literacko w naturalny i niewymuszony sposób tracisz pazur...

      Aśka

      Usuń
    2. A myslalam, ze tylko mi sie wydaje. Mnie tez te pierwsze bardziej sie podobaly. Choć wciaz czytam z zaciekawieniem i nadal jestem pod wrazeniem. Pozdrawiam

      Zzz.

      Usuń
    3. Do Agaton, jestem w trakcie pisania kolejnego opowiadania, niestety mam mnóstwo pracy, bardzo późno wracam do domu, mam rodzinę, ale na pewno cos niedługo będzie. kane

      Usuń
    4. No to czekamy.

      Zzz

      Usuń
  17. "Styl literacki" sranie tralalanie po prostu wydaje mi się że są to teksty pisane dość spontanicznie z serca. Autor przypomina sobie jak to było i chce odwzorować jak najbardziej realnie- uczucia,emocje. Po co się rozpisywać- starsza zaniedbana Pani,która zarabia sprzedając swoje ciało jak można napisać kurwa. Blog super miałam praktyki z kuratorem studiując resocjalizację studia skończyłam, ale pracuje w finansach nie każdy się do tego nadaje. Przykro że otacza nas taka patologia oj najbardziej szkoda dzieci. 3mam kciuki i czekam na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak czytam i czytam tego Twojego bloga i nie wiem dlaczego, ale mi pasujesz, może te zdecydowanie jakaś siła bije z Twoich postów, która każe mi tu wracać.....Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie mogę się już doczekać kolejnej części! Czuję, że się nie zawiodę ;)
    Pozdrawiam,
    Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
  20. I tak ma wygladac kurator w polsce ?

    Przeczytaj sam ten tekst i zastanow sie obiektywnie ile w Twoich slowach jest agresji.

    OdpowiedzUsuń
  21. świetne, obserwuję

    OdpowiedzUsuń
  22. Oceniasz ludzi powierzchownie, jest nuta w tym Twojej własnej wyższości. Nie podoba mi się Twój stosunek do tego co zobaczyłeś. A jeśli ta kobieta ze swoim facetem faktycznie powoli remontują to mieszkanie? Nie udaje przed Tobą żadnego świętoszka, nie lubi Cię to jasno bije z Twojego opowiadania i szczerze mówiąc ma Ciebie głęboko w dupie. Osobiście nie wierzę już w Wasze tzw nadzory bo one gówno dają. Za przykład podam przypadek kiedy zgłosiłam na policje przemoc w rodzinie wobec 3 letniej dziewczynki. Mamusia w chwili ataczku złości potrafiła złapać małą i tłuc główką o ścianę, albo wystawiać ją ba balkon kiedy się zesiusiała.I co? i nic ma kuratora, który ocenia tak jak Ty po tym co widzi. Mieszkanko ma czyste , dziewczynki bo już ma dwie czysto ubrane i wytresowane odpowiednio na wypadek wizyty kuratora, wchodza mamie na kolanka i tulą się. Kurator wychodzi zadowolony i zesrany z zachwytu w temacie spełnionej misji. Ślepy i głuchy na to co się mówi. A dziewczynki są nadal bite, wyzywane od kurew, są agresywne w stosunku do innych dzieci , starsza nadal siusia w majtki. Możecie sobie w dupe wsadzić cały ten Wasz zasrany nadzór bo tylko tam się nadaje.
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i ocenia "ludzi powierzchownie". Nikt nie jest idealny. I też popełnia błędy, literówki itd. Każdy jest tylko człowiekiem.
      W ten remont na raty mieszkania, też można od biedy "uwierzyć". Lekceważący stosunek mamuśki do kuratora, można to wziąć za jego subiektywny opis. Bo mogła mu się nie podobać jej twarz, i przyjął, że się do niego lekceważąco odnosiła. Tylko bałaganu w domu i brudu dzieci, nie da się już podważyć.

      Co do pracy zdecydowanej większości kuratorów, też mam bardzo negatywne zdanie. Chociaż lepiej, jak ktoś ze sądu ma "nadzór" nad patologiczną rodziną. Niż gdyby tego nadzoru w ogóle nie było. Pozdr.

      Agaton

      Usuń
  23. Jak na wykształconego elokwentnego kuratora powinieneś wiedzieć , że forma "proszę Panią" jest niepoprawna
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  24. Co niektórzy to chyba powinni przenieść się na jakiegoś bloga poety i pisarza "ę" "ą" tam będziecie mieć wszystko poprawnie- forma, treść, ortografia, może źle pojmuje cel pisania tego bloga ale nie o to chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zapraszamy do siebie :)

    http://myhomeikea.blogspot.com/
    Artykuły sklepu Ikea !!

    Zapraszamy do obserwowania, wkrótce konkursy,candy i super nagrody !!

    Pozdrawiamy i życzymy miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  26. mocny tekst i przemawia do wyobraźni, ale też i razi - jak piszesz tak i myślisz - tak też w zdenerwowaniu zapewne mówisz (np. do dzieci) czym się ten język różni od języka Twoich "patoli" ? Nie wiem ale ktoś zawodowo zajmujący się ocenianiem innych powinien zachowywać jakiś poziom - we wszystkich płaszczyznach bo nie wystarczy mieć czysto w lodówce by mieć moralne prawo do ferrowania wyroków w tak ważnych sprawach ...

    OdpowiedzUsuń
  27. a ja te wpisy rozumiem.. to trochę jak lekarz na SOR, do którego dziennie trafia 50 pijanych meneli, poobijanych, brudnych, śmierdzących pijaków...i już nie ma emocji, jak za pierwszym razem, że żal, że szkoda... cżłowiek jak maszyna, nabiera dystansu, rzeczywistośc nie jest już taka jaskrawa...
    traktuję Twój blog, jako mus oderwania się od rzeczywistości, oczyszczenia łepetyny, wyrzucenia z siebie tego, co widzisz na co dzień ...
    bardzo ciekawie sie to czyta, styl dobry, wielki dystans, emocje, jednak nie jesteś całkiem wyluzowany, a to dobrze...
    drogi Autorze, pisz, pisz jak najwięcej, są tacy, którzy chętnie czytają
    pozdrawiam

    p.s. wszystkim Miodkom i Bralczykom mówię, wrzućcie na luz...są ważniejsze rzeczy niż ortografia i interpunkcja, zwłaszcza, jeśli człowiek pisze w pośpiechu i ma wenę...

    OdpowiedzUsuń
  28. Takim ludziom to obowiązkowa antykoncepcja jakąś spiralę babie założyć czy co aby nie karała tych Bogu winnych dzieci wydając je na świat by żyły w takich warunkach i wychowywały się w takiej rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty nie decyduj o czyimś życiu widząc wszystko z jednej strony, zadufanego w sobie śmiesznego kuratorka. Czasem z takich rodzin wychodzą porządniejsi ludzie niż z rodzin tzw. dobrych.

      Usuń
    2. Dziesięcioro dzieci i każde wychowujące się praktycznie samo to Twoim zdaniem niczego sobie rodzina?
      Są co prawda takie rodziny wielodzietne, które dzięki miłości matki i staraniom rodziców wychowują wartościowych ludzi, ale na pewno rodzina przytoczona w tym poście taką nie jest.

      Usuń
    3. Jeżeli ktoś rodzi dziecko mając ciężkie promile alkoholu we krwi to to jest kurwa skandal - i tu sterylizacja powinna być standardem w prawie zapisanym.

      Usuń
  29. W pośpiechu to można w nosie dłubać, a jak już się ktoś chełpi tym swoim wykształceniem, to poziom zachowany być musi. Tekst, zanim się zamieści, z szacunku dla czytelników powinien być sprawdzony.Błędy ortograficzne są niedopuszczalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to idź człowieku na korektora w wydawnictwie... może Ci nawet zapłacą, za likwidowanie ortografów.. polscy internauci...czepiają sie tylko ortografii.. załóż sobie bloga człowieku i sam pisz co chcesz :) i jak chcesz... a jak Cie błedy rażą, to po co to czytasz, jak Cie Autor nie szanuje?

      Usuń
    2. bo weszłam tu przez przypadek, nie mam natury podglądacza tak jak Ty marny ludku czytający sensacje z ludzkich tragedii i opowieści zadufanego Pana Kuratora z brakiem poszanowania dla wszystkich i wszystkiego, przeczytałam dwa opowiadania i mam dość, mam też prawo do wyrażenia tego co czuję w związku z tym. A Ty nadal podniecaj się opowieściami o innych ludziach i ciesz się tym , że tak nie masz. Polska wścibski kraj ciekawych ludzi. Szkoda, że ta ciekawość ogranicza się tylko do zagrody innych. Spojrzeć na siebie trudno. Nie mam zamiaru kontynuować czytania wypocin kuratora grafomana co to wszystkie rozumy pozjadał, ale skoro podkreśla swoje wykształcenie to powinien być konsekwentny.

      Usuń
  30. Jednego nie rozumię, jak się komuś nie podoba to po co tu wchodzi? Szkoda nerw drodzy ludzie, szanujcie swoje zdrowie.
    Dla mnie treść najważniejsza i bardzo mi sie podoba.
    Pozdrawiam pisz dalej.
    Tylko ... jak jest cz. 1, to błagam nie każ tyle czekać na 2.

    OdpowiedzUsuń
  31. A mi w tym wszystkim brakuje takiej spójności między zdaniami. Rozumiem rację wtrąceń, swego rodzaju komentarzy... Ale nie czytało mi się niektórych elementrów płynnie. Co wcale nie oznacza, że blog mi się nie podoba. Taka sobie, subiektywna ocena.
    Liczę powodzeniach i dalszego stukania w klawiaturę.

    OdpowiedzUsuń
  32. Będę obserwować.
    Zmusza do przemyśleń.
    A także w tym momencie głęboko zastanawia mnie fakt, jak to wygląda w innych krajach europejskich. Dzięki za materiał do researchu. ;-)
    r

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo dobry blog i właściwe wnioski, nie daj sobie wmówić, że to co widzisz oceniasz powierzchownie, z doświadczenia wiem, że tak nie jest, ludzie z dużą empatią mają tendencje do usprawiedliwiania czynów patoli, na które nie ma usprawiedliwienia.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ten blog jest głównie śmieszny, o ile treść ma być traktowana poważnie. Jeżeli natomiast jest to satyra, gratuluję wyśmiania "miastowości" i całej generacji "młodych, wykształconych z wielkich miast".

    Zakładam opcję jednak pierwszą, przez co z autora wylewa się chora moralność : traktuje człowieka jak zwierzę. Bydło. Jak nie młotkiem to papierkiem urzędowym zabierze mu się dzieci czy wolność oczywiście w imię wyższych wartości. Nie, autorowi w głowie się nie mieści że ludzie biednie żyją w tym chorym kraju (a no dzięki podatkom m.in. na takich to "kuratorów" DPS-ów, MOPS-ów, ZUS-ów które w końcowym efekcie tylko nas ograbiają i pogłębiają biedę i patologię).
    Rechot czytelnika dochodzi do wysokich sopranów kiedy autor próbuje dojść do "moralności człowieka prostego, wsiowego". Normalnym było przez większość czasu ludzkości iż najstarsze dziecko wychowywało i było odpowiedzialne za swoje rodzeństwo. Szacunek do starszego brata który się nimi zajmuje od młodszego rodzeństwa? PATOLOGIA! OLABOGA! Jeszcze młody nauczy się jakichś wartości poza rajdem szczurów po srajtaśmę i wypruwaniem sobie żył w chorym szkolnictwie czy chorym systemie pracy. Bo najnowszy Passat to wyznacznik luksusu (biedny samochód dla rodziny od Niemców, jakże pasuje do polackiej rzeczywistości), nie szanuj starszego młody. Zaskakującym jest też dysonans autora od kultury a rzeczywistości : człowiek z uśmiechem go pyta wprost "kogo pan szuka" a autor wyskakuje mu z chamstwem i szelmostwem. Typowa mentalność wieśniaka który przeniósł się do miasta i od razu będzie kopać w "prostactwo" (ale pomylenie prostoty z prostactwem) i szukać wyższego gruntu moralnego. Przywita z uśmiechem "Jaśnie panio przenajświetszo, w czym Panu pomóc" to się autor dopierdoli do tego jak staruszka wygląda i od niej śmierdzi, przywita się młody chłopak z biedy zgolony na łyso to zwyzywa od patoli. Możliwe że lata spędzone w hujorobocie powodują że autor po prostu chce wyładować swoje doświadczenie na blogu. A może to w pierwszym miejscu autor miał mentalność wieśniaka w mieście.

    Wiele innych rozbrajających spraw to lament o stan zwierząt na wsi, wieczne dopierdalanie się do szczegółów (jak podałem przykłady wyżej : ZAWSZE coś nie pasuje autorowi i to zawsze autor ma wyższy grunt moralny).

    P.S. : taki mój strzał w pusto : autor ma około 50 lat, pochodzi z stolycy, jego rodzina dwa pokolenia temu przerzucała łajno za bugiem, stąd ta mentalna cebula i zawiść wgrana na stałe w jego charakter. Dorwał się hujoroboty i cebuluje się wokoło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmieszna to jest Twoja wypowiedź. Psychoanaliza do drugiego pokolenia wstecz też dość zabawna. Zakłamanie i udawanie, że patologii nie ma, że nie ma złych rodziców, że nie ma krzywdy dzieci doprowadza do jeszcze większych patologii. W wypowiedziach i postach autora nie ma generalizacji. Są za to dosadnie i po imieniu opisane sytuacje jednostkowe, wybitnie złe i rzadkie... I nie jest istotne ile autor ma lat, jakie problemy toczą jego duszę czy jakim stopniem naukowym może lub nie się pochwalić. Istotne jest to, że pisze o temacie tabu. Ostro, bez zbędnego pierdolenia się...

      Usuń
    2. Taki mój strzał w pusto: wyjątkowo wygadany (bo żeby nazwać to elkowencją sporo brakuje) przedstawiciel pokolenia JP na 100%.

      Usuń
    3. Czytam ten blog ..i jakbym widziała obrazy z przeszłości. Znam je z własnego doświadczenia, potem z pracy. I wszystkie takie obrazy starałam się przez całe życie wymazać z pamięci. Nie czuję się w żaden sposób obrażona przez autora...a to ja mogłabym być na miejscu chłopaka pytającego "Kogo Pan szuka?". W tym momencie odczucia autora odbieram w ten sam sposób, nie można inaczej o tym pisać będąc tam w środku takich patologii. I to nie żadna zawiść, chamstwo czy miastowa moralność...to po prostu ludzkie emocje. A krytykom napiszę tylko tyle - nie zdajecie sobie sprawy jak skrzywdzone są dzieci przez tych pseudo rodziców, kiedy silniejsze jednostki próbują walczyć o siebie, zrzucić z siebie brzemię winy i budować od samego początku swoją wartość. I to nie bieda jest problemem, bo często z biednych rodzin wywodzą się wartościowi ludzie.
      Dziękuję za ten artykuł i czekam na ciąg dalszy.

      O_D

      Usuń
  35. Czekam i czekam na ten CDN. codziennie sprawdzam bloga i juz sie doczekać nie moge:)

    Zzz

    OdpowiedzUsuń
  36. miałem się uczyć do egzaminu a zamiast tego czytałem o patolach

    OdpowiedzUsuń
  37. o matko i córko. strach czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  38. Podloga z desek, czy okna drewniane jako synonim biedy... LOL Cała polska mentalnosc, czyli zacofanie i wiedza ogólna na zasadzie że Włochy to są miedzy nogami... Sama mam podłoge z desek, i kosztuje ona majątek, nie do porównania z gównem typu panele... Taka podłoga jesli zedrze się lakier, to wtedy niestety renowacja nieco kosztuje, cyklinowanie, lakierowanie, moze sprawiac wrazenie że jest niemyta od roku bo cały bród wnika do srodka, mimo że np. ktoś ja co dzien szoruje. Wiec łatwo wyciągnąc mylne wnioski, ludzie co łaża innym po domach powinni się orietnowac z podstawowych sprawach. A ktoś co wierzy jeszcze w szczepienia jest co najmniej niedoinformowany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie że to pisała ta wypindrzona pseudomama.
      Przestań pisać o polskiej mentalności. Tylko przegrane gówna zarzucają "polską mentalność", nazywają kogoś "cebulakami" i czytają co trzecie zdanie "bo tekst za długi" a i tak tego zdania które czytają nie rozumieją.
      I co się tak oburzasz i unosisz? Bo siebie w opisie zobaczyłaś czy może napisanie o drewnianej podłodze co "kosztuje majątek" wyniesie cię na wyżyny społeczne?
      Z resztą po co ja to piszę, nawet jak przeczytasz to i tak nie zrozumiesz.

      Usuń
  39. blog? rewelacyjny! z ogromna ciekawoscia czytałam słowo po słowie.
    przerazajaca jest nasza rzeczywistosc. ludziom tzw sredniej klasie społecznej nie chce sie czasami wierzyc ze mozna na własne zyczenie, przez lenistwo, głupote, brak ambicji doprowadzic zycie swoje i najblizszych do totalnej ruiny. jestem samotna matka. ofiara przemocy domowej, mam za soba mnóstwo ciezkich, złych ale pouczajacych doswiadczen. nie wiem kim trzeba byc azeby ciagnac na dno własne dzieci .... szok..... niedowierzanie.......

    OdpowiedzUsuń
  40. Właśnie natknąłem się na Pana bloga, podziwiam Pana pracę wytrwałość i stalowe nerwy. Minęło ponad 3 lata od opublikowania powyższego posta, mamy właśnie nowy rząd z nową Panią premier, która właśnie w swoim expose powtórzyła wspaniałą obietnicę po 500 zł na dziecko i to podobno w gotówce lub przelewem jak kto woli. Po lekturze kilku postów zastanawiam się, czy ktoś z tych tęgich PiSowskich głów w ogóle wpadł na pomysł, żeby pomysł 500 zł/dziecko skonsultować z Pana środowiskiem zawodowym? Mi wystarczyło kilka postów, żeby utwierdzić się tylko w przekonaniu, że dla tzw. patologii dzieci jeszcze bardziej, jeśli jeszcze to możliwe, zostaną uprzedmiotowione, staną się tylko narzędziem do zasiłku, patologia będzie tylko więcej pić, dzieci nic z tych pieniędzy nie zobaczą, no może poza kolejnymi pękającymi flaszkami i jeszcze większą przemocą popełnianą przez ich rodziców i ich kompanów w alkoholowym zamroczeniu. Szkoda, że zamiast zorganizować każdemu dziecku darmową świetlicę i opiekę nauczycieli, zapewniając w ten sposób opiekę w czasie, kiedy rodzice są w pracy i mogą tam spokojnie pracować lub ograniczając czas spędzany przez dzieci ze sowimi patologicznymi rodzicami i ich kompanami, p. Szydło woli się rzucić 500 zł gotówki bez jakiejkolwiek krzty refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  41. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń