I kolejny wywiad,
kolejne zlecenie. Tym razem do sądu facet złożył wniosek by dwoje dzieci
wróciło pod jego opiekę. Nazywa się to „ustanowienie miejsca pobytu małoletnich
dzieci przy ojcu”. Miał żonę, która od niego odeszła i zabrała dzieciaki.
Wzięli rozwód, a Sąd Okręgowy orzekł miejsce pobytu dzieci przy matce. Po jakimś
czasie ojciec chce zmienić orzeczenie i ustanowić miejsce pobytu przy nim.
Sprawy ogólne nie znam,
faceta też. Mieszka w mieście, daleko nie mam. Pojechałem po dyżurze. Dzielnica
domków jednorodzinnych, żadna tam bogata, ot, liczne domki z których część jest
odremontowana i przypominają nowo wybudowane, a część jest stara i sypiąca. Są
jeszcze domki nijakie – czyli, ni to stary, ni to nowy, ale jeszcze kilka lat i
trzeba będzie zaliczyć go do najgorszej kategorii. Przed takim oto właśnie
domkiem stanąłem, trzymając w ręku legitymacje, zlecenie wywiadu i zeszyt z
długopisem.
Gdy zadzwoniłem do
drzwi otworzył mi facet, około czterdziestu paru lat. Szczupły, wysoki, ładnie
ubrany. Zaprosił do domu. Mieszkanie ładnie urządzone, może meble nie
najnowsze, ale gustowne. Wszędzie czyściutko, poukładane, wręcz sterylnie. Poprosił
mnie abym usiadł przy stole w jadalni, wyjąłem zeszyt, długopis i wypytuje o
szczegóły potrzebne mi do sporządzenia wywiadu:
- Od jak dawna nie są
państwo razem? – zapytałem
- Yyyy, zaraz niech
policzę – potarł ręką czoło – jeden, dwa, trzy…… - zaczął wyliczać na głos,
otwierając palce dłoni – Trzy! Nie, dwa lata!
Lampka kontrolna mi się
zapaliła.
- Choruje pan na cos? –
zapytałem
- Na nerki, dlatego
jestem na zwolnieniu chorobowym, yyy, rehabilitacyjnym, no na takiej rencie.
- Leczył się pan
psychiatrycznie? – zbyt dziwnie mi się z nim rozmawia, lecz zapytać nie
zaszkodzi.
- Kiedyś byłem u
lekarza psychiatry, bo jak żona odeszła to byłem cały w nerwach i leki
uspokajające brałem. Ale to dawno – wytłumaczył mi.
- Napisał pan we
wniosku, że była zona zaniedbuje dzieci, głodzi je, nie pozwala panu ich
odwiedzać, dzieci są brudne, zaniedbane. Niech pan mi opowie, w jakim stanie
pan widuje dzieci i jakich zaniedbań był świadkiem.
Znowu potarł ręka o
czoło. Powtórzył ostatnie zdanie przeze mnie wypowiedziane.
- Zaraz sobie
przypomnę.
Przypomnę? Już
podejrzewałem że cos jest nie tak. Ten facet albo nieumiejętnie coś ukrywał,
albo był chory na inną chorobę niż nerki, tylko stara się to umiejętnie
zamaskować. W razie czego patrzę jak przebiega droga do drzwi, co by szybko
zwiewać, jak zacznie się dziać coś nieprzewidywalnego.
- Rozstaliśmy się 2
lata temu, bo moja żona nie chciała zajmować się dziećmi, tylko chodziła do koleżanek,
chodziła na dyskoteki, ja dziećmi się zajmowałem, gotowałem obiady, chodziłem
do lekarzy, a moja żona tylko pieniądze liczyła, bo ja pracowałem wtedy i
zarabiałem bardzo dobre pieniądze. Tylko ja o dzieci dbałem, kupowałem im
ubranka i zabawki. Moja zona to nawet ich wieczorem nie umyła ani nie
przygotowała ubrań na zmianę. Nic nie robiła.
O kurwa ja pierdolę.
Słowa, które wyrzucił z ust miały prędkość karabinu maszynowego. Zabrzmiało to
jak zajebiście ułożona i wyuczona formułka.
- Chwileczkę, twierdzi
pan że zona nie pracowała i nie zajmowała się dziećmi?
Znów pochylona głowa, ręka
o czoła się ociera, na twarzy mojego rozmówcy skupienie. Nagle podnosi głowę i
recytuje z prędkością karabinu maszynowego:
- Ja do niej jeżdżę i
chcę zabrać dzieci do siebie, ale ona mi ich nie daje, zamyka się w domu, nie
otwiera mi, bo ona u matki siedzi. Jak ja kiedyś wziąłem dzieci do siebie, to
były brudne, takie chudziutkie bo pani w sklepie jak byłem Kupić ubranka
powiedziała że pewnie są zagłodzone i niedożywione. A ona tak sprowadza jakiś
gachów i piją i są libacje, a dzieci są tego świadkiem i patrzą na to i pewnie
nie wiadomo co robią.
Chwila przerwy.
- Bo ja proszę pana nie
mogę już – zaczyna płakać – ona tak zaniedbuje dzieci – i w płacz rzewnymi
łzami uderza.
Rozmawiam z nim chwile
jeszcze, informuję jak przebiegają procedury, że jeszcze u byłej zony wywiad
będzie, że zostanie sprawdzone. Sprawę ma za tydzień, zobaczymy.
Wyszedłem od niego
zaniepokojony. Szkoda że to ja nie robię wywiadu u byłej zony. Chętnie
zobaczyłbym i usłyszał, co druga strona ma do przedstawienia.
Wywiadu nie robiłem, ale
z koleżanką porozmawiać na temat tej rodzinki, porozmawiałem. Facet choruje na jakąś
schizofrenię, czy jakąś manię. Żona z dzieciakami odeszła od niego, gdy nie
chciał się leczyć a w domu urządzał piekło, ale związane nie z biciem, lecz przemocą
psychiczną. Zaczął pedantycznie dbać o czystość, zaczął wszystko układać w
jednym miejscu, a jak ktoś przestawił coś na półce, urządzał awanturę. Kazał
nawet małym, kilkuletnim dzieciom sprzątać i myć podłogi, wszędzie rozkładał odświeżacze
zapachowe. Jednym słowem urządził zonie piekło.
Żona była kobietą o 10
lat młodszą od niego. Nie wytrzymała któregoś dnia, wyprowadziła się do
rodziców i złożyła wniosek rozwodowy. Na sprawie sądowej tez zachowywał się dziwnie,
bo zaczął opowiadać, jak to ona nie chce sprzątać, ale poszło bez orzeczenia o
winie, a dzieci dwa weekendy w miesiącu miały spędzać u niego. Na początku
dzieci dawała, ale od kiedy zaczęły opowiadać jej że muszą sprzątać z tatą cały
dom, udaje przed nim, że jej nie ma w domu rodzinnym.
Oczywistym jest, że
dzieci nie zostały powierzone opiece ojcu. Zarzuty wobec matki się nie
potwierdziły. A facet przychodzi co jakiś czas do mnie na dyżur, opowiadając
jak to matka znowu zaniedbała dzieci. Zaszła tylko jedna zmiana – ojciec nie
może zabierać dzieci na noc, bo wszystkie odwiedziny są w miejscu pobytu
małoletnich, tak jak u matki.
Najstraszniejsze w tej
historii jest to, że facet kiedyś był całkowicie normalny, dobrze zarabiał,
utrzymywał rodzinę. Nawet nie wiemy, kiedy jakaś choroba psychiczna się rozwinie,
niszcząc życie nam, i naszemu najbliższemu otoczeniu.
Oj wiem co to znaczy zyc z czowiekiem chorym psychicznie... U mnie byla ta roznica, ze ja mialam zakaz sprzatania... zeby nie zacierac dowodow... Wytrzymalam rok.. i ucieklam razem z Coreczka. Przez chwile toczyly sie sprawy o kontakty z Dzieckiem, jednak tatus wybral nieleczenie sie i cpanie... Przykra sytuacja, ale coz zrobic... to tylko zycie...
OdpowiedzUsuńniezła historia, opowiedziana z narastającym napięciem... pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuńfraza z komentarza "to tylko zycie" doprowadzila do konsternacji. ;)
OdpowiedzUsuńA to niby czemu? :)
UsuńCiekawa historia.. nie doczytawszy do końca już wiedziałam że, coś nie tak z człowiekiem, powiedział że, żona pije i robi libacje, jak może robić libacje mieszkając z dziećmi u rodziców, kłamał jak z nut..porządek niemalże sterylny świadczy o problemie psychicznym, nadmierna pedanteria hmm facet ma fobię, z takim człowiekiem nie da się normalnie żyć... schizofrenia ma różne oblicza a jak do tego dochodzą jeszcze fobie..
OdpowiedzUsuńpozdr Bogusia
Przy obecnej prędkości życia... to niestety staje się coraz bardziej prawdopodobne.
OdpowiedzUsuńMnie to przeraża. Pomagam obecnie mamie, której córka niedawno trafiła do dd. U kobiety zdiagnozowano schizofrenię. Dziecko nie ma nikogo prócz niej. Matka się leczy ale szans by dziecko wróciło do nie widzę...
OdpowiedzUsuńAM
Osoba chora na schizofrenię potrzebuje opieki, potrzebuje osoby która z nią będzie ponieważ nawet przy braniu leków farmakologicznych może mieć atak tak więc na pewno dziecka przy sobie nie będzie mieć o ile będzie mieszkała sama, jedynym wyjściem aby dziecko było z matką to wspólne zamieszkanie razem z babcią dziecka i dzieckiem...miałam znajomego który był chory na schizofrenię [już nie żyje] pracował chałupniczo i ciszył się że, może w ten sposób pomagać swoim rodzicom z którymi mieszkał, niestety pomimo farmakologii miał nawroty, miał ataki, to był dobry człowiek, żal mi go :((
OdpowiedzUsuńŻycie z osobą chorą psychicznie to gehenna.Mój mąż od 10 lat leczy się na nerwicę lękową,to nie schizofrenia ale odkąd mamy dziecko nasze relacje bardzo się pogorszyły-ma obsesję na punkcie jego rozwoju fizycznego.Oskarża mnie,że zaniedbuję synka,slabo go karmię bo jest za chudy wg niego(ja wiem ze jest w normie).Doszło do przemocy ale sobie tłumaczę,że to minie kiedy dostanie odpowiednie leki.Ostatnio widziałam,że szuka informacji o prawach ojca a nie raz groził,że zabierze mi dziecko.Nie wiem co robić...?!czekać czy działać
OdpowiedzUsuń