piątek, 22 czerwca 2012

Hej kolęda, kolęda...


Przed tym mieszkaniem jestem już chyba po raz dziesiąty. Typowe mieszkanie przerobione z budynku gospodarczego na obrzeżach miasta, gdzie właściciel co kilka miesięcy wynajmuje je różnym patolom za 400 złotych miesięcznie. Patole z reguły przestają płacić, a on ich wypierdala i przyjmuje następnych. I tak w kółko. Mieszkanie luksusów nie ma, tak naprawdę jest to jeden pokój z kuchenką na korytarzu i zlewem, z kiblem na zewnątrz budynku. Pokój wielkości około 10 metrów kwadratowych – łóżko, meblościanka, lodówka, telewizor.
Wpłynął mi wywiad z urlopowaniem dzieciaka na Święta Bożego Narodzenia. Wywiad jakich wiele. Patolka mi znana od wielu lat, tylko kurwa ten adres. Wędruje menelinda po różnych zakamarach gminy, przystając co chwile u nowego kochanka, zawsze menela i alkoholika, który po kilku miesiącach wypierdala ją z chałupy, bo nie chce siedzieć z babą która dupy daje na lewo i prawo. Ot, codzienny los menelówek, które przechlawszy swoje mieszkanie, szukają szczęścia w swym beznadziejnie prostym życiu.
Grudzień. Koło 18.00. Ciemno jak w dupie u afroamerykanina. Stoję pod drzwiami i słyszę odgłosy pijackiej imprezy. Zastanawiam się, wejść, nie wejść? W końcu dochodzę do wniosku że pierdole, co będzie to będzie. Jak ją zastanę najebaną, zrobię notatkę i nie będę musiał znowu tu przyłazić. Pukam.
- Cicho Stefan, cicho! – usłyszałem zza drzwi – Zamknij się Stefan! Ktoś puka!
- Krzyyyychuuu, to ty?! – usłyszałem pijackie wołanie
„Ja ci kurwa zaraz dam Krzycha” – pomyślałem i śmiać mi się chciało wiedząc, jaka minę zrobi gdy mnie zobaczy
Tym razem pukam mocniej.
- Ciiiichooooo! – menelówa uciszała swych kumpli – Zaraz!!!
Zgrzyt zamka i otwierają się drzwi do mieszkania. Menelówa mruży oczy próbując w półmroku dostrzec kto przyszedł ją odwiedzić. Ja w międzyczasie spojrzałem w głąb oświetlonego mieszkania i zauważyłem jeszcze dwie stare dziwki i dwóch meneli, obydwaj z wąsem. Tak, świadomie napisałem dziwki, ale o tym później.
- Pan kurator? – zapytała ni to stwierdziła zdziwiona.
- O, widzę że zabawa trwa, pani Jolu – z uśmiechem na ustach wpierdoliłem się do mieszkania. Dwaj wąsaci spojrzeli spode łba ale nic się nie odezwali.
- Wie pan, kolega imieniny ma – i pierdoli do znudzenia gadkę znana mi od wielu lat.
- To który z panów Bonifracy ma na imię, bo dzisiaj Bonifracego – wypierdoliłem ni z gruchy ni z pietruchy, ale żaden nie odpowiedział.
Patrzę na dwie inne patolki. Znane mi bardzo dobrze. Przy stole siedzi Krysia. Troje dzieci w rodzinie zastępczej, zobowiązanie do leczenia odwykowego. Druga to Mariola. Dziecko w Pogotowiu rodzinnym, bo zostawiła je pod opieką sąsiadów, wyjeżdżając gdzieś się kurwić do burdelu. Nawet tego nie ukrywa i twierdzi że to jest jej sposób zarobkowania. Trzecia to Jola, która synka z Bidula chciała do siebie na Święta zabrać.
- Pani Jolu, uuuuuu, nie tak miało być. Święta za tydzień, a tu pani imprezuje w najlepsze. I co teraz?
- Panie kuratorze! – nagle wrzask słyszę – Panie kuratorze!! – To Krysia, co niby zobowiązanie do leczenia ma. Patrzy na mnie swymi zapijaczonymi oczkami i mówi – Niech pan spojrzy, ja jestem trzeźwa. Ja mam herbatkę – i wstaje zataczając się w moim kierunku z wyciągniętym kubkiem, w którym jeszcze resztki jabola pływają.
- Siada pani, pani Krystyno, ja tu nie do pani przyszedłem.
- Allle kollledzy poś….yyy….świadczą – bełkocze w moja stronę – ja nie piję!
Ech, to już nawet nie jest śmieszne, to jest żałosne.
- Panie kuratorze – tym razem znowu Jolka doszła do głosu – nie pisze pan że piłam. Proszę pana, proszę nie pisać. – pada przede mną na kolana z rękami złożonymi do modlitwy. Na kolanach do Częstochowy iść powinna lub do innego Lichenia, a nie takie szopki mi odwalać. Klęczy tu w tym swoim pijackim zwidzie i powtarza w kółko jak mantrę: nie zabiera pan, nie zabiera….
„Nie zabiera?” – pomyślałem, co jej się kurwa popierdoliło?
- Ale ja pani nic nie zabieram! – odparłem w jej stronę, odsuwając się na pół metra, bo o mało co mi tych swoich rączek do modlitwy w jaja nie włożyła.
- Nie pisze pan że pije, nie pisze pan – tym razem już poprawiła swoją gadkę.
- Wstań Jola!! Miej swoją GODNOŚĆ!!! – tym razem odezwała się Mariola, dziwka o godności prawi. – WSTAŃ! Ja ci mówię, WSTAŃ!
O kurwa, robi się ciekawie. Jolka próbuje wstać. Straciła równowagę i wypierdoliła się na podłogę. Jeden z wąsaczy poderwał się z tapczanu, by pomóc jej się podnieść.
- Zdzichu! Kurwa, podnieś ją, kurwa, widziałeś, widziałeś? – to dziwka zaczyna się drzeć – to już kurwa kulturalnie się napić nie można? – drze tą pałę.
Teraz Krysia przypomniała o swoim istnieniu.
- ja nie piję, proszę pamiętać, ja nie piję – i macha tym kubeczkiem w moją stronę.
Ja pierdole kurwa mać. Cofam się drzwi, nie odwracając się plecami do nikogo. Wąsacz podnosi Jolkę, której trudno równowagę złapać. A jeszcze przed chwilą nawet prosto stała, jak mi drzwi otwierała.
Wyszedłem. Oczywiste jest to że dzieciaka nie dostała. Szkoda go, ale cóż. Mogłaby chociaż wytrzymać te kilka tygodni, jak wniosek złożyła. Niby to choroba, ale…..

13 komentarzy:

  1. Odświeżyłem stronę.

    ... tak bez sensu, przecież kolejny wpis się pojawi gdyż mam ochotę odskoczyć od dnia dzisiejszego.


    ... pojawił się...

    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Komicznie opisana sytuacja ;) Troche sie usmialam w pewnym momencie, zwlaszcza podczas sceny klekania. Jeee, super, ze dzis dodales wpis. Wiesz, ten wpis jakos tak ma dla mnie pewne przeslanie... Jakie? A to juz zachowam dla siebie. Pzdr

    zapraszam na bloga:
    www.kiyami-tenshi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę tylko podziękować za uświadomienie co do sytuacji w polsce. Pana blog to najciekawszy spośród wszystkich, które do tej pory widziałem i zaglądam tu regularnie.

    Chciałbym polecić dokument, do którego link dzisiaj widziałem na r/documentaries - mianowicie o szerzeniu sie uzależnienia od heroiny na przemieściach Chicago. Nie wiem czy to dotyczy naszego kraju (mam nadzieję, że nie), ale dobrze według mnie obejrzeć i zobaczyć tych ludzi. Link do części pierwszej daję poniżej, resztę można w related z łatwością odnaleść:

    http://www.youtube.com/watch?v=VQYb8cRoDb0

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję, że czytam tego bloga po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni.
    mało osób zdaje sobie sprawę z tego, jak w rzeczywistości wygląda szeroko rozumiana patologia społeczna w tym kraju i tak na prawdę zapewne nigdy się nie dowie.
    Tekst przyciąga uwagę i nie nudzi, a przedstawienie tego problemu w taki sposób wymaga nie lada pióra, które, pomijając wulgaryzmy z naturalnej przyczyny tu występujące, wymaga nie lada umiejętności.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://katharsis-isabel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubi Pan swoą pracę? Czy takiej raczej nie da sie polubić a raczej przyzwyczaić i tolerować to jaką jest?
    Pytam z czystej ciekawości podszytej podziwem dla Pana i Pańskich kolegów.. gdyby nie wy Ci ludzie nie mieliby już nic do stracenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są okresy że człowiek lubi tą pracę, czasami nienawidzi, czasami ma dośc. Chyba jak kazdy, kto walczy z wiatrakami i widzi że wkładając wiele serca w to co robi, nie widzi efektów. Ale to prawda, tą prace trzeba "czuć", nie pozwolić dac sie osaczyć problemami innych ludzi, ale także mieć radosc z tego, ze sie komus pomaga. Pierwsza zasada w tej pracy jest jedna: TRZEBA LUBIEC LUDZI I NIE BAC SIĘ PRACOWAC Z LUDŹMI. A druga to NIE POPAŚĆ W RUTYNĘ a wtedy daje ona satysfakcję. Pozdrawiam

      Usuń
  6. ... to ma chyba jakieś przesłanie

    OdpowiedzUsuń
  7. witam. jestem na tym blogu poraz pierwszy i myślę że nie poraz ostatni.
    Mówi Pan o walce z wiatrakami, ja podajmuję podobną- jako nauczyciel w szkole, która jest szkołą rejonową w nieciekawej dzielnicy. Dostosowanie wymagań, leczenia psychiatryczne, kuratorzy i policja to normalka.
    I czuję dokładnie to samo co Pan: bezradność, złość.. a czasami zadowolenie i dumę kiedy jednak coś się uda!

    OdpowiedzUsuń
  8. wyłapać tych, którzy rokują

    OdpowiedzUsuń
  9. to jest choroba ale osoby ktore pija nie widza problemu

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam w rodzinie alkoholika. Pracuje za granicą i obecnie jest trzeźwy. Stary nie jest, ale spierdolił sobie już dosyć życia. Wiem, że nie jest łatwo wyjść z czegoś takiego, człowiek nie myśli za bardzo, ale kilka razy coś mu zaświeciło, że jednak nie tędy droga. Pojechał do kościoła, wpisał się do księgi trzeźwości na rok i następnego dnia nic nie pił. Wytrzymał w postanowieniu ten rok, ale gdy ten czas minął znów się schlał. Sytuacja się jeszcze powtórzyła.

    Chodzi mi o to, że jeśli komuś zależy. Tak naprawdę zależy, mocno, to można, nawet z dnia na dzień. Wiem, że głód, że ciągnie, że boli, ale można... ale do tego potrzeba równie silnej woli, motywacji i trzeba dążyć do jakiegoś celu. Widocznie dla Jolki, cel ten nie był na tyle ważny, żeby się poświęcić i się nie najebać.

    OdpowiedzUsuń
  11. chyba nie każdy się nadaje do tej pracy. ja podeszłabym do tej kobiety i porządnie nią potrząsnęła. Najbardziej szkoda mi tego dzieciaka, taki start w życiu mieć, a to przecież nie jego wina

    OdpowiedzUsuń
  12. Wbrew pozorom, czasem i u kurwy jest więcej godności, niż u świętojebliwej matrony, co to chętnie wszystkim opinię wystawi.

    OdpowiedzUsuń