wtorek, 29 maja 2012

Widziałem zapach umierania


Ustanowienie rodziny zastępczej w osobach Zofii Iksińskiej nad małoletnimi dziećmi Sandrą i Kingą. To cel, w jakim dostałem zlecenie wywiadu środowiskowego. Chodzi o to, że są jakieś dwie dziewczynki, nad którymi rodzice nie mogą sprawować opieki, i tą opiekę ma sprawować babcia Zofia. OK, myślę, sprawa łatwa, wywiad formalność, wokanda ustalona. Pojadę, odpierdolę, napisze pozytywnie i oddam do wydziału rodzinnego, a potem szybko zapomnę.
Znowu wioska. Jak ma się teren głównie wiejski, to popierdalasz drogami, które asfalt widziały ostatni raz z 30 lat temu. Najbardziej rozjebują mnie drogi asfaltowe o szerokości jednego samochodu, mijanka na takich drogach, zarośniętych krzakami po bokach, często z jakimiś rowami melioracyjnymi, to zajebista sprawa. Raz taka jadąc, natrafiłem z naprzeciwka na ciężarówkę. Kurwa, kilometr na wstecznym popierdalałem, żeby ustąpić przejazdu. Musze jednak przyznać, że za komuny to do 3 domów potrafili asfalt wylać.
Jadę ja taką niby ścieżką, niby dróżką do wioski, która liczyła jednak więcej niż 3 chałupy. Odnajduję adres zlecenia, gdzie zastają chałupkę około 100-letnią, trochę zaniedbaną, ale w obejściu czysto. Na podwórku kurki, kogucik, piesek na łańcuchu przy budzie, kaczuszki. „Wsi spokojna, wsi wesoła” chciałoby się rzec. Przed chałupką, na ławeczce skleconej z 3 desek siedzi dziadek – pomarszczony, zastygł w bezruchu wpatrzony tępym wzrokiem w dal, tylko poruszająca się klatka piersiowa pokazywała że jeszcze żyje i oddycha. Na głowie kapelusz, w ręku laseczka, trzymana w pomarszczonych dłoniach.
- dzień dobry – rzekłem w jego stronę.
Zero reakcji, nawet wzroku nie oderwał z marzeń o przeszłości. Żyjący relikt z czasów Piłsudskiego.
- Słyszy mnie pan, halo? – zapytałem, nie wierząc w żadną już odpowiedź.
Rozglądam się i szukam innej duszy. Przede mną otwarte drzwi, zasłonięte szmatą, by muchy i inne ustrojstwo latające nie właziło do mieszkania, brzęcząc w nocy gospodarzom nad uchem
- HALO! – Krzyczę w sieni domu, rozglądając się, czy wynajdę jakiś ruch lub inne ślady bytności człowieka, oprócz żywej skamieliny, siedzącej przed domem i podążającej w stronę światła.
Wchodzę do kuchni. Na kuchni opalanej drewnem stoi garnek z gotującą się strawa. Zaskoczony jestem, bo co prawda czas w tej kuchni zatrzymał się jakieś 50 lat temu, jest czysto, wręcz przyjemnie, tak…. dziwnie.
-HALO! – podnosze głos, czując się jednak troche nieswojo. Niby ktoś tu jest, a jednak nie ma. Cisza, spokój, tylko odgłos bulgotania zupy, mąci ten sielankowy mogłoby się wydawac obraz.
Drzwi na lewo ode mnie uchylają się. Staje w nich kobieta, około 60 letnia, korpulentna ale ubrana schludnie, czysto, z siwymi włosami na głowie.
- Ciiiii – i pokazując palcem na swoje usta, prosi bym mówił ciszej. – Marysia próbuje zasnąć.
No dobra, nie ma sprawy myślę. Niech sobie śpi. Ściszonym głosem tłumaczę kobiecie po co przyszedłem, jakie czynności musze zrobić do sprawy, która odbędzie się niedługo. Zofia słucha mnie w milczeniu, potakuje głowa. Pytam o powód umieszczenia dzieci w rodzinie zastępczej, bo szczerze mówiąc nie chciało mi się sprawdzić w aktach zgromadzonych dokumentów. Wywiad to wywiad a ja wiem co sprawdzać i o co pytać.
- Niech Pan wejdzie do pokoju – to była jej odpowiedź na moje pytanie. Zatrwożyłem się, nie wiedząc co tam spotkam.
W panującym półmroku zobaczyłem łóżko, a na nim postać. Żywe wyobrażenie śmierci. Leżąca kobieta z każdym oddechem pojękiwała, a z zapadniętych policzków wydobywał się świst powietrza. Półprzytomne oczy spojrzały na mnie, a potem na kobietę stojąca koło mnie i ledwo słyszalnym szeptem zapytały:
- Mamo, kto to?
- Kurator z Sądu, córeczko przyjechał, w sprawie dzieci – matka przysiadła na łóżku i złapała córkę za rękę, która zszarzała nie miała siły już odwzajemnić uchwytu.
Oczy ponownie zwróciły się na mnie. Nie wiem czy jeszcze mnie widziała. Stałem i patrzyłem. Grałem jebanego twardziela. Dlaczego kurwa musze grac i udawać że to na mnie nie działa. Jestem kurwa jebany SĄD, patrzący na to i wewnętrznie nie zgadzający się z tym co widzę. Niech te wszystkie sędziny przyjdą tu i zobaczą, jak wygląda umieranie. Niech nie czytają sprawozdań, suchych faktów, tylko będą tu i patrzą, patrzą na ten skurwiały świat, pełen niesprawiedliwości.
Bądź twardy, jebany kuratorze, bądź twardy. Umieranie to twoja praca.
- Proszę – słyszalny szept zaczął świdrować mi umysł. Wytężyłem wszystkie zmysły by móc ją zrozumieć. Czułem nawet zapach śmierci. Już wiem jak pachnie śmierć. Jest słodka i mdła zarazem, wchodzi w każdy zakamarek twojego ciała i każe ci patrzeć na siebie. Nie chciałem na to patrzeć, a mimo to nie odrywałem wzroku. Zafascynowany i przerażony.
- Proszę – powtórzyła – nie zabierajcie dzieci do domu dziecka.
Czuję wewnętrznie że chce odpowiedzi, pewnie że nie zabiorę, przecież jest babcia, jest dom, są warunki.
- Nie proszę pani, ja nie przyszedłem w tym celu. Pani mama będzie dla nich rodziną zastępczą, dopóki pani nie poczuje się lepiej, żeby sama się nimi zajmować. Proszę naprawdę się nie przejmować. Dzieci tu zostaną.
Czułem że prawię banały. Ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Głupie to – wyzdrowieje, poczuje się lepiej. Przecież ona wie że UMIERA!
- Ja umieram – odpowiedziała i przymknęła oczy. Matka jej wstała i zaprowadziła mnie z powrotem do kuchni. Usiedliśmy przy stole a w jej oczach widziałem łzy.

Wracając do domu myślami byłem cały czas w tamtym pokoju, myśląc o umierającej kobiecie, której ostatnimi myślami, były myśli o dzieciach. Nie rozpłakałem się, tylko naciskałem bezwiednie pedał gazu, nie patrząc na prędkościomierz. Ocknąłem się wtedy, gdy na zakręcie zarzuciło mnie, o mało nie wpadając do rowu lub nie rozbijając się na drzewie. A myślałem, kurwa, że jestem twardy.

45 komentarzy:

  1. Kolejny mocny post. Zauważyłem teraz podobieństwo między Twoją pracą a filmem Scorsese Taksówkarz. Moim zdaniem podobnie jak Travis codziennie oglądasz zło otaczającej rzeczywistości i próbujesz uratować chociaż jej cząstkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe przyrównanie, moze rzeczywiście jest w tym podobieństwo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mocno.Siedzę sobie wbita w krzesło a notatki rany wcale już nieważne że z cywila czy z karniaka czy z czegokolwiek dobie leżą. I sobie tak posiedzę. I pomyśle. O nieprzydatnych przydatnych normach polskiego prawa skonfrontowanych z takimi sytuacjami. Potrzebne niepotrzebne często bezradne bezduszne czasami ratujące.I tak sobie myślę,że Ty Kuratorze odwalasz cholernie wielki kawał dobrej roboty. I jeśli kiedyś zrobiłabym jedną tysięczną dobrego jakie Ty czynisz tą pracą-będę zadowolona.

    Twardość nie polega na byciu nieczułym Kuratorze. Właśnie pokazałeś swoje człowieczeństwo. I je pokazujesz w każdej przytoczonej historii. Uczucia. Emocje. I pasję w pomaganiu. To jest twardość. Bycie Człowiekiem a nie człowiekiem. Subtelna różnica. Niedostrzegana zbyt często.

    ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Uch... Kuratorze... To chyba najbardziej przejmująca historia ze wszystkich, jakie dotychczas opowiedziałeś...
    Mam nadzieję, że dzieciaki zostały u babci.

    OdpowiedzUsuń
  5. 60 to nie tak dużo :-) zadzwięczy Wam za parę lat moje zdanie :-)
    Sił tej babci życzę - jej nie wolno się zestarzeć teraz;
    Kuratorze - odjąłeś im trosk.
    Kolejny świetny tekst.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu po przeczytaniu posta byłem w takim stanie, w jakim jest się po obejrzeniu jakiegoś tak za..istego filmu, że po zakończeniu zastyga się w bezduchu patrząc w napisy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widziałem śmierć, opis jest trafny, ja bym dodał tylko fakt, że w otoczeniu podczas śmierci człowieka nic się nie zmienia, wszystko jest takie same, a sama śmierć jest taka... naturalna. Fascynacja tym to chyba najbardziej naturalna rzecz jaką można sobie wyobrazić, przecież każdy czeka na to, jeden z utęsknieniem inny chcąc to odwlec. Kruchość naszego życia zadziwia, Czujemy się tak ważni i tak wspaniali, a nie doceniamy jak mały wysiłek może pozbawić człowieka życia.

    Świetny tekst jak zwykle, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na końcówce aż oczy mi się zaszkliły...

    Nie wiem dlaczego, może to przez sposób, w jaki to opisałeś.
    Bo śmierć nie musi być smutna. Śmierć to po prostu koniec a zarazem początek czegoś zupełnie nowego. Pytanie tylko czy lepszego.

    Jednak to zatrważające widzieć kogoś w takim stanie. Widziałam kilka razy martwe ciało, czułam tą atmosferę wokół, która uciszała i zmuszała do refleksji sama w sobie. To nie były bliskie mi osoby, nawet jeśli z rodziny, to ja ich nawet nie kojarzyłam. Ale na pogrzebach zawsze muszę się pilnować, by się po prostu nie rozbeczeć...

    Nadal chce mi się płakać. Teraz świeci słońce i ktoś umiera.

    Życzę Ci siły i wytrwałości, żebyś nie przeżywał tego zbyt mocno, bo to Cię zwyczajnie wykończy.
    Pozdrawiam ciepło, Kiyami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dajesz radę, Chłopie. marinna

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisze się Piłsudski a nie "Piłsudzki" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem takich ludzi jak ty, nudzi ci się? pieprzony Sherlock..

      A co do samego wpisu - najmocniejszy z tych które dotychczas dodałeś. Przy poprzednich potrafiłem się śmiać z tej absurdalnej rzeczywistości, a teraz? Teraz czas pomyśleć.

      Usuń
    2. Od ludzi pracujących w konkretnych zawodach my, naród, mamy prawo wymagać bezbłędności w ortografii. Szczególnie, jeżeli osoby te tworzą archiwizowane dokumenty państwowe w swojej codziennej pracy.
      Zdaję sobie sprawę z tego, że blog jest bardzo nieoficjalną formą pisaną, ale na tym blogu granica tolerancyjności różnorakich błędów w piśmie jest nagminnie przekraczana. O ile w pierwszych postach od razu widać, że autor pisze pod silnym wpływem emocji, a nawet z nutką ulgi, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że następne wpisy ucierpiały w wyniku zbyt dużej ilości niekoniecznie słusznych pochlebstw. Mam na myśli te komentarze, które sugerowały napisanie książki, itp.
      Większość opublikowanych komentarzy została przeze mnie przeanalizowana i po pewnych konsultacjach z innymi samozwańczymi krytykami ogłaszam wniosek następujący.
      Komentujących nie zachwyca deklarowany cel bloga, oczywistym jest, że język też nie. My, regularni czytelnicy tzw. Kuratora wracamy tutaj, żeby poczuć się lepiej. Tak, sugeruję, że czytelnicy osiągają tutaj pewien pułap podrasowania własnego ego czytając te historie, i tylko dlatego wracają. Czytają o niesłychanym aktorstwie rodziców w tzw. patologicznych rodzinach, o rozpuście matek, przestępczej młodzieży i myślą sobie "Oooo! Jakie to straszne! Jak to się mogło wydarzyć? Kto tu zawinił? Czy to cała historia? Jakie to szczęście, że mnie to nie spotkało!"
      Puenta tkwi w tym ostatnim zdaniu. Jakie to szczęście, że to nie ja. Jak dobrze, że pochodzę z "normalnej" rodziny! Różne formy, sens ten sam. Lubimy te porównania. Ośmielę się nawet stwierdzić, że z jakiegoś powodu komentujący uzależniają się od poczucia wyższości. Realizm historii opublikowanych potęguje zjawisko.
      Jeden z komentujących napisał pod tym postem Kuratora, że "nie jest łatwo pisać o sprawach trudnych (...)". Moja uwaga: gdyby o sprawach trudnych mówiło się albo pisało łatwo, to byłyby to sprawy łatwe, a nie trudne. Dość logiczne rozróżnienie, które szczerze z dobrego serduszka radzę zapamiętać.
      Czuję, szczególnie po wstępnym rozpoznaniu środowiska odbiorców, że muszę już teraz wyjaśnić pewne kwestie.
      Po pierwsze nie twierdzę, że blog jest niepotrzebny.
      Po drugie tak, większość czytających wręcz powinna czuć się urażona moim zdaniem o nich.
      Po trzecie tym, którzy wypisują o geniuszu tutaj... radzę kiedyś sięgnąć chociażby po słynnego "Pana Tadeusza". Geniuszu Mickiewiczowi nie można odmówić. Tutaj mamy do czynienia wyłącznie z hipokryzją czytelników, jak już wcześniej zostało wspomniane. Przejawów geniuszu nie dostrzegam.
      Następna kwestia to ta, że osobiście jestem wielbicielem Kuratora, ale nie jestem wielbicielem wybujałych uniesień na temat nieistniejących, górnolotnych tekstach.
      Zgadzam się co do tego, że materiał na książkę jest. W dodatku bardzo dobry. Niewyrafinowany język, bardzo realistyczne podejście, prawdziwe problemy, prawdziwe sytuacje. To wszystko razem jest fascynujące dla kogoś takiego jak ja, kto miał szczęście nie zaznać tych kłopotów, ani nawet się o nie otrzeć. Drogi Kuratorze, nie daj się omamić, jeżeli do tej książki dojdzie (daj, Boże!) to sukces będzie Pan dzielił z pisarzami, którzy rozterki poubierają w konkretne wyrażenia. Wydaje mi się, że sporo tych pisarzy będzie potrzebnych. Oczywiście pomijając tę armię innych potrzebnych bardziej lub mniej przy podobnym przedsięwzięciu.

      Z pozdrowieniami
      Samozwańczy Krytyk

      Usuń
    3. dziękuję za wyczerpujący wpis i uwagi. Z tego co przeczytałem powyżej, zdaję sobie sprawę. Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Wow, czyli nie jestem 'regularnym czytelnikiem'. Nie wchodzę tu, by pielęgnować poczucie wyższości. Robię to z nudów i w poszukiwaniu emocji, z których jestem wyprana.

      Usuń
  11. Prawdę piszesz, Kuratorze: śmierć, umieranie pachnie słodko-mdławo. Nie da się pomylić tego zapachu z żadnym innym. I zetknięcie się z umierającą osoba zawsze porusza, szczególnie w naszej kulturze, gdzie śmierć jest tabu. Dużo zmienia w patrzeniu na świat, na swoją codzienność. Tyle tylko, że mówisz potem o tej zmianie, a ludzie nie chcą słuchać albo nie rozumieją.
    Mam nadzieję, że uda Ci się przyjąć to doświadczenie tak, by Cię wzmocniło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny tekst.
    O ile poprzednie są bardzo dobrze, to ten jakoś wybitnie mi się spodobał.
    Nie jest łatwo pisać o sprawach trudnych, zwłaszcza takich których nie doświadcza większość z nas, ba może o nich nie mieć nawet pojęcia, a do tego opisywać je w tak barwny sposób.
    Nie jest łatwo, ale Tobie do świetnie wychodzi.
    Da się zauważyć, że czynisz postępy w pisaniu.
    Ten tekst brzmi jak fragment z książki.
    Naprawdę, bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, ze śmierć pełna obawy o los swych dzieci jest najgorszą z możliwych. Mam nadzieję, że wymiar "s"prawiedliwości uzna, że jednak z rodziną, w skromnym obejściu, będzie im najlepiej.
    Bo choć skromny dom, pewnie jest w nim duzo miejsca na miłość.

    OdpowiedzUsuń
  14. "Już wiem jak pachnie śmierć. Jest słodka i mdła zarazem, wchodzi w każdy zakamarek twojego ciała i każe ci patrzeć na siebie"
    Doznałam tego odczucia, 1,5 roku temu, gdy umierał mój 21-letni syn. Wtedy łudziłam się jeszcze, że to zapach szpitala, intensywnej, że to tylko mieszanka zapachów pochodzących od licznych przecież pacjentów, umierających pacjentów...Współczułam wtedy rodzinom tych pacjentów, których przez trzy tygodnie widywałam przed drzwiami intensywnej, gdzie czekaliśmy, aż nas wpuszczą o 15-stej w odwiedziny. Tak bardzo było mi ich żal, że stracą kogoś bliskiego, że będą w wielkiej rozpaczy, poczuciu niesprawiedliwości, żałobie,w sytuacji nie do odwrócenia...
    Nie to co ja, bo przecież mój syn przeżyje, wyjdzie z tego, znów będzie się cieszył życiem, już nie długo! Tak myślałam jeszcze w piątek, mimo tego, że czułam zapach śmierci...A w sobotę mój już nie żył...

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jestem jebanym twardzielem (pisząc, zaciskam oczy, coby inni nie widzieli, że prawie płaczę).

    OdpowiedzUsuń
  16. Opisałeś ją, tę śmierć niemal słonecznie, słodko mdławy zapach ciepłego drewna, ciepłej śmierci. Nie wiem dlaczego tak ją widzę.

    Ale masz rację, śmierć tak pachnie. Moja pachniała jeszcze zimnem. Zapach śmierci się widzi. Nie da się go poczuć inaczej niż za pomocą synestezji. Jestem pod wrażeniem.


    Przez te teksty przebija prawda, nie są pozowane, wydumane ani wstydliwo-infantylne. Słowem, masz talent. Tutaj osiągnąłeś niemal poetycki wymiar, a ze względu na materię, która opisałeś, również transcendentalną więź z czytelnikiem.
    Chapeaux bas, panowie, obserwujemy doskonalenie się ogromnego talentu.

    Wciąż siedzę nieruchomo, przybita do ściany o którą oparłam plecy i nie mogę się ruszyć. Nagle mam w głowie niezliczoną ilość projektów, możliwości, jak pomóc, co zrobić... Dziękuję. Wyrywasz ludzi z letargu dobrobytu.

    OdpowiedzUsuń
  17. O kurwa... A myślałem, że jestem jebanym twardzielem...
    Mimo, że historia smutna, to pozytywną rzeczą jest to, że mimo wszystko myślała o dzieciach. To jest, kurwa, matczyna miłość.

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialny tekst... łzy się same do oczu cisną...

    OdpowiedzUsuń
  19. zgadzam się super napisany, no niestety szara rzeczywistość... moja przyjaciółka też jest kuratorem, wiem jak ciężko oddzielić te 2 światy...

    OdpowiedzUsuń
  20. Coś się zmieniło w tych wpisach, odbiegają od poprzednich. Pewnie zaraz ktoś napisze, że nie słusznie, ale mam wrażenie, że to się robi co raz bardziej przerysowane. Tak jakby autor chciał za wszelką cenę aby każdy wpis budził większe emocje od poprzedniego. Niestety,ale już nie czytam ich z takim zaciekawieniem jak wcześniejsze.
    Pozdrawiam
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się umieszczać rózne wpisy z różnych sytuacji z jakimi się spotkałem. czasami mam ochotę pisac "poetycko" tak to wyniosle nazwijmy, czasami chcę pisac "prostacko". Zmieniam formę pisania, styl, który jest zalezny od mojego samopoczucia i w danej chwili odczuć i emocji. To jest subiektywny blog i staram się tak go traktowac.
      Wiele osób daje mi wskazówki jak pisac, czego nie pisac, mówi że dużo wulgaryzmów, albo za mało, że pisze wyniośle, lub za mało wyniosle.
      Mają do tego prawo, są czytelnikami i krytykami zarazem. Ale warto wiedzieć, że jakbym pisał ciągle o tym samym, to też by mi sie znudziło, bo pijaków i urżniete mamuśki z osmarkanymi dziećmi mam na codzień, i gdybym na codzien o tym pisał to sam bym wariował.
      Praca Kuratora jest praca na wielu płaszczyznach i to chciałbym ukazać.
      Pozdrawiam

      Usuń
  21. Żeby nie było, że taka historia smutna to inne emocje wywołuje. Te wrażenie towarzyszy mi już od pewnego czasu, koło 2 tygodni nie jest spowodowane treścią, ale formą przekazu stosowaną przez autora.
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję bardzo za wszystkie uwagi - te krytyczne i te pochlebiające. Prosze, abyście nie zapomnieli że jest to subiektywny blog i nie bede w stanie każdemu "dopasować forma i treścią" jednakże wskazówki co do błedów (ortograficznych i stylistycznych mile widziane).

    Padało pytanie co do dzieci. Tak, sa w rodzinie zastępczej u babci i jest tam im bardzo dobrze.

    Jeszcze raz dziekuje za wszystkie wpisy i za każdą, konstruktywną krytykę. Ale nie namawiajcie mnie do zmianu stylu pisania, bo sam zauwazyłem, że zaczynam starać się "dopasować" pod pewne wskazówki, co potem powoduje że blog jest jak ktos wskazał "przerysowany" lub "karykaturalny".
    Pozdrawiam czytelników i zapraszam w dalszym ciągu do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ludzie Ci radzą jak pisać, jednak sami nie prowadzą blogów(lub robią to rzadko). Mówią rób - to, rób - tamto, chcą kierować nie swoim życiem. Nie są Tobą, Ty nie jesteś nimi.

    Co do stylu bloga, spodobał mi się komentarz autora na innym blogu. Mianowicie zarzucano mu, że odszedł od formy, którą prezentował na początku. Czytelnicy chcą czego innego itp, itd. Na co autor: "Dziś jestem tu... ciekawe gdzie będę za rok, dwa."

    Pisz jak czujesz, blog jest dla Ciebie - a my, po kryjomu, z latarką w dłoniach, na strychu - czytamy Twój pamiętnik.

    Zielarz

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej napiszę tylko byś się nie sugerował idiotycznymi opiniami. Kontynuuj to w formie w jakiej zacząłeś. Czyta się wyśmienicie i przede wszystkim...prawdziwie. A o to chodzi. Jeśli komuś nie pasuje język, to zawsze może przestać czytać. Żadnej szkody z tego nie będzie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  25. http://ciszaiogien.blogspot.com/
    zobacz,oceń.

    Mocny blog,jestem fanką!

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeczytałam ten wpis i jestem pod wrażeniem, jestem pod wrażeniem ukazania w tak prawdziwy do bólu ten brutalny i niesprawiedliwy świat. Tyle emocji, bez zbędnego rozczulania się tylko bezlitosna prawda. Nawet taki twardy kurator sądowy może być poruszony tym wszystkim. Nikt z nasz nie jest ze stali i takie uczucia są ludzkie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Serdecznie przepraszam, że w taki ordynarny sposób reklamuje bloga mojego znajomego, ale stawia on pierwsze kroki w tej dziedzinie, a chciałam sprawić mu przyjemność. przemyślenia na temat polityki, świata, show biznesu oraz recenzje książek, filmów, gier. zapraszam :) http://ogolnierzeczbiorac.piszecomysle.pl/

    co to bloga,czytając ta notkę miałam łzy w oczach. Napisałeś to takimi słowami, które od razu trafiają do człowieka i łatwo się o tym nie zapomina, wstrząsające..

    OdpowiedzUsuń
  28. Wyrazilam swoje zdanie,tylko i wylacznie.Nie napisalam nic w stylu-pisz tak jak pierwsze posty,nie koloryzuj,rob tak czy inaczej.To byla moja obiektywna opinia i mysle ze autor tak to odebral ale znalazly sie tez osoby ktory pokusily sie o nadinterpretacje i "bronia"autora mimo b
    raku ataku z mojej strony...dziwne.Lena

    OdpowiedzUsuń
  29. Jestem ciekawa jak zareagowałyby osoby tak krytykujące czy piszące jak to Nasz Pan Kurator powinien pisać gdyby same raz,drugi,trzeci spotkały się z taką,a nie inną sytuacją. I czy potrafiłyby ubrać w słowa te ludzkie tragedie,upadki i wzloty na tym samym poziomie co Ty Kuratorze nie wspominając o "lepszym" pisaniu czy porównywaniu i wymienianiu tu Mickiewicza czy innego dziada(choć Mickiewicz to taki agregat,że dozór kuratorski mu by się przydał podobnie jak Byronowi).
    Dla mnie sama dyskusja o stylu, radach, przecinkach jest okropnie czepialska. Teksty same się wybronią, a masy komentujące?Każdy ma swój powód. Nie generalizujmy.
    ola

    OdpowiedzUsuń
  30. włosy mi stoją na rękach...

    OdpowiedzUsuń
  31. Dziękuję za ten wpis. Też myślałem, że jestem twardy, do momentu, gdy kilka lat temu żegnałem swojego dziadka, a dwa lata później do ostatnich chwil byłem przy umierającej w męczarniach babci. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ehh... Ja, 16 latek z niezbyt bogatego domu czytając te Pańskie wpisy jestem po prostu pod ogromnym wrażeniem. Pan mógłby napisać o tym wszystkim książkę. Ten tekst, szczególnie ostatni akapit sprawiły, że uświadomiłem sobie, że też znam paru ludzi z tego otoczenia w którym Pan się codziennie obraca. I to właśnie Pan uświadomił mi, jak to naprawdę wygląda. Jestem pod dużym, kurwa wrażeniem, naprawdę. Dopiero zacząłem czytać Pański blog, ale dzisiaj to nie usnę, dopóki wszystkiego nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  33. Na końcu przeszły mnie ciarki..

    OdpowiedzUsuń
  34. Na co umarła ta kobieta?

    OdpowiedzUsuń
  35. Leną się nie przejmuj wszędzie się panoszy i chce zniechęcić.
    Zachowuje się jak ta babcia coś opisywał w notce....:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Cholernie,dobry z Pana Kurator;"ludzka twarz",w tym zawodzie to rzadkość.

    OdpowiedzUsuń