poniedziałek, 1 stycznia 2018

Noworoczne Przemyślenia



       Człowiek uczy się przez całe życie i umiera głupi – to fakt niezaprzeczalny. Nie na darmo funkcjonują w naszej ciekawej rzeczywistości powiedzenia: Czemuś biedny? Bo głupi. Czemuś głupi? Bo biedny. I tak toczy się kółko ludzkiej głupoty ale i także nikłej świadomości, bo w wielu przypadkach nieświadomość prawna doprowadza do wielu tragedii.

       Tak to już niestety jest, że biedny i głupi ma gorzej. Wszędzie. W wymiarze sprawiedliwości to już szczególnie ma przerąbane. Człek głupi i nieobeznany gubi się w gąszczu przepisów i traci zaufanie do sądów. A jako że sądy w ogólnym przekazie są „be” to łatka przypięta jest po całości. Co prawda w głównej mierze to wina zagmatwanych przepisów prawnych, ale winni nie są Ci co je tworzą lecz ci, co je stosują przecież. Ale nie jest to tak, że stoję murem za każdym pracownikiem wymiaru sprawiedliwości – wszędzie są źli i dobrzy, wszędzie są i złodzieje jak i uczciwi. Wszędzie są tacy którzy pochylą się nad sprawą jak i tacy, którzy wolą ją odfajkować po najmniejszej linii oporu. W politykę się nie bawię – zostawiam to innym. Powiecie że adwokaci czy różnej maści radcy prawni są lepsi? W życiu!!! Jeśli jesteś głupi i biedny to „mecenas” wiedząc że nie zarobi na twej sprawie będzie traktował ją po macoszemu. Przegapi termin, nie złoży odwołania, nie stawi się na sprawę bo „pomylił godziny”. Człek prosty, nieobeznany w niuansach nie wie że może złożyć zażalenie, przywrócić termin czy poprosić o przełożenie terminu bo pełnomocnik się nie stawił. Człek niewykształcony i bez pieniędzy myśli że tak musi być. Zresztą, narobiło się tych „mecenasów” na każdym rogu, od kiedy wystarczy zaocznie prawo skończyć w pierwszej lepszej szkole „lansu i bansu”, odbyć aplikacje radcowską gdziekolwiek i zostać „papugą”. Czasami zastanawiam się, że niejedna papuga chętnie by już pod biurem podawczym sądu stała i wręczała swoją wizytówkę każdemu, kto do sądu przyszedł. Hmm:
- Dzień dobry, uszanowanie moje, pokaże Pani mi pisemko…
- Ale…
- O, o alimenty sprawa, moje uszanowanie, pomogę, niedrogo…
- Bo…
- Nie szkodzi, można w ratach, niedrogo, tylko 99,99 za pismo proceso….
- Ale Panie, ja…..
- Na raty rozłożę, upust dam i zniżkę dla członka rodziny.

       Wolny rynek co prawda wymusza niższe ceny, ale też jakość spada niestety wielu domorosłych „prawników” po kursach korespondencyjnych. Oczywiście upraszczam bardzo momentami, ale w swojej karierze zawodowej już z tak kuriozalnymi pismami od „mecenasów” się spotykałem, świadczących o tak elementarnej nieznajomości prawa, że wstyd mi było to czytać, a co dopiero odpowiadać takiemu „papudze”. Ale w końcu 99,99 zł się skasowało obywatela, to trzeba coś wysmarować. Za głupie pisma kary nie ma, a papier wszystko przyjmie, więc hulaj dusza piekła nie ma.
       Osobiście należę do ludzi, gdzie bywam w różnych miejscach. Kluby, lokale, wernisaże… taki człowiek orkiestra ze mnie, co to i śliwowicy się napije na rogu, i do kolacji siądzie w towarzystwie „ąę”. Iluż to „mecenasów” z sędziami widziałem razem „łychę” walących, a potem pod salą w budynku sądu jeden drugiemu „dzień dobry” mówi. Im mniejsze miasto – tym bardziej widoczne. W końcu tę samą szkołę prawniczą robili, ten sam rocznik czasami, ta sama grupa to i zapewne tematów do rozmów wiele.

Biuro podawcze mnie nie lubi. Bo swoim nadzorowanym pisze wnioski o różne sprawy, drukuje na sądowej drukarce i korzystam ze swojego służbowego ksera jak trzeba. A jak przyjdzie ktoś biedny, przestraszony bo dostał pismo z sądu bo nie rozumie – to dzwonie do wydziału i pytam o co chodzi, bo sam nie wszystko ogarniam. Wtedy instruuje co trzeba zrobić, gdzie się udać lub co donieść. Ot, ludzki odruch. Jak trzeba to polecam też mecenasa – pod warunkiem że znam i jest dobry, ale tylko wtedy gdy zainteresowani są zdecydowani by ktoś ich reprezentował i po prostu nie chcę by trafili na zwykłego gryzipiórka a na kogoś, kto dokładnie przyjrzy się zawiłością ich sprawy. 

       Ostatnio przyszła do mnie młoda dziewczyna, porzucona przez faceta, spłacająca jego długi i wychowująca jego dziecko. I gdy tak przez dwa lata sobie radziła spłacając długi, wychowując córkę i jednocześnie pracując  - ojciec dziecka zabrał córeczkę na weekend i….. już jej nie oddał. A dlaczego to zrobił? Bo śmiała wejść w nowy związek z kimś, kto nie był chorobliwie zazdrosny. Przez dwa tygodnie codziennie jeździła pod dom gdzie jej córka przebywała i prosiła by dziecko jej oddać albo żeby mogła się z nią zobaczyć. Jak miała szczęście to widziała płaczące za nią maleństwo w oknie, gdy wyciągało ku niej rączki. Wezwana Policja kazała jej udać się do sądu bo to nie ich działka – w końcu tatuś ma pełnię władzy rodzicielskiej jak i ona. Pan Prawnik do którego się udała powiedział że to będzie kosztować, a bezpłatna pomoc prawna w gminie była na….. urlopie czy zwolnieniu. Gdy trafiła do mnie – napisałem wniosek o ustalenie miejsca pobytu dziecka przy matce i wydanie zabezpieczenia. Za darmo. Na sprzęcie służbowym, w czasie pracy. Mam nadzieję że nikt nie zwolni mnie za to. Aha, dziecko po 2 tygodniach wróciło do niej. 

       Tak w ogóle to czasami zdarzają się podziękowania. Raz o mało co nie dostałem kaczki w worku. Żywej. Gdy odmówiłem zaproponowano zabitą, a gdy znów odmówiłem – to zabitą i oskubaną. Oczywiście nie wziąłem. Ale hitem to była propozycja kupienia działki budowlanej. Pomogłem starszym ludziom w zawiłościach związanych z rodziną zastępczą i dostałem propozycję odkupienia kawałka pola od nich z dużym upustem, bym sobie dom postawił. Choć było to kuszące i ciekawa inwestycja gotówki – to jednak nie chcę być posądzony o wykorzystywanie swojego stanowiska i żadnej gratyfikacji za swoja pracę nie przyjąłem. No, oprócz jabłka i kawą którym zostałem poczęstowany ale to akurat przez moich znajomych u których wykonywałem jakieś tam czynności sądowe. 

       Ale pokusy nie zawsze są materialne. Czasami zastanawiam się czy są kuratorzy sądowi którzy jednak przekraczają pewne granice i lądują z nadzorowanymi czy innymi osobami u których wykonują pracę w łóżku. W końcu z jednej strony – młode dziewczyny, rozwódki, czasami bardzo ładne i zadbane, kobiety po przejściach ale i zwykłe „labadziary” na widok z drugiej strony przystojnego faceta – kuratora, który pyta je o problemy, współczuje im. Albo młody Pan Kurator i młoda dziewczyna w potrzebie, która zrobi wszystko by jej pomóc, lub młoda Pani Kurator zakochująca się w dozorowanym, który nie musi być przecież alkoholikiem i brudasem… W końcu wieczorami odwiedza się różne domy, czasami dużo czasu się spędza z podsądnymi… Osobiście się nie spotkałem, lecz chętnie poczytałbym takie historie, jak się skończyły albo jakie konsekwencje spowodowały.

       I tak oto w Noworocznym poście poruszyłem kwestię miernych „mecenasów” jak i seksu z dozorowanymi. Niedługo kolejny, soczysty i pełen emocji tekst o zakamarkach ludzkiej marnej egzystencji. Tej z dna społecznego, z mułu beznadziejności.

10 komentarzy:

  1. "po linii najmniejszego oporu", a nie "po najmniejszej linii oporu" :)
    A poza tym wszystkiego dobrego w Nowym Roku i jak najwięcej czasu na nowe wpisy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta druga wersja jest tez poprawna i, w przeciwienstwie do pierwszej, powszechnie uzywana.

      Usuń
  2. Dziękuję za nowy tekst, zaglądam codziennie odkąd blog odżył ^^

    Jestem po polonistyce i nie widzę nic niepoprawnego w "po najmniejszej linii oporu". Wszyscy tak mówią, jak "poszłem" itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauka czytania, to jeszcze nie polonistyka xD

      Usuń
    2. "Polonistyka" - wieczorowy kurs korespondencyjny. Gratuluję "sukcesu"

      Usuń
  3. Trzeba było szerzej otworzyć bramy zawodu przecież rynek zweryfikuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że pomagasz za free... to zawsze upraszcza sprawę, jak podatnik zapłaci za ksero, toner, lokal i czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od tego czy poswięce czas, innej pracy mi nie ubywa. rzekłbym że za to samo wynagrodzenie wykuję w tej sytuacji jej więcej pomagając czasami bezinteresownie. Jeżeli uwazasz, że dwie kartki ksero i siedzenie na krześle w godzinach pracy urzędu jest takie kosztowne to co powiesz, gdy sekretariat z powodu źle wypełnionego pisma wysyła polecony list za 5,50 zł wraz z plikiem pouczeń, sędziowie zamiast orzekać zajmują się niepoprawnie wypełnionym wnioskiem, podobnie jak sekretariat. czasami 2 kartki ksero pozwolą oszczedzić czas 3 osób i kosztów listów, kopert, itp. Warto pomysleć co sie pisze (kurator)

    OdpowiedzUsuń
  6. jako stala czytelniczka dziekuje za kolejny wpis.

    a jako czlowiek, skladam noworoczne zyczenia: zdrowia, sily, swietego spokoju, realizacji zawodowo i prywatnie oraz środków materialnych wystarczajacych na przyjemne życie bez zbędnych trosk.

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. thanks for such a useful article. I really like the way you write and the topics are very important

    OdpowiedzUsuń