niedziela, 7 kwietnia 2013

Życie toczy się dalej



Mam trzynaście lat i mam na wszystko wyjebane. Tak w skrócie mógłbym scharakteryzować tego chłopaczka, wobec którego zastosowano środek wychowawczy w postaci nadzoru kuratora. Małolat czy nielat, jakby go określić w nomenklaturze sądowej, to obraz nędzy i rozpaczy z którego jak wiadomo, niewiele już wyrośnie, a jeśli już to skończy jako bezdomny alkoholik z wieloma wyrokami. Ale zacznijmy od początku.
      Dajmy na imię mu Tomek. Tomek w całym swym króciutkim życiu został przegranym człowieczkiem już na starcie. Upośledzenie intelektualne na pograniczu lekkiego i umiarkowanego, zaburzało skutecznie funkcjonowanie jego komórek nerwowych w małym móżdżku i spowodowało że tak naprawdę sam nie wiedział do końca co czyni. Sławetny uczeń szkoły specjalnej, gdzie na same jego nazwisko pani pedagog aż się wzdrygnęła, wydobywając kilka ochów i achów, łapiąc się odruchowo za serce w wymownym geście. Tomuś, jak to Tomuś, dziecko nadpobudliwe, zaczepiające i bijące innych, choć mikry jest niemiłosiernie, oraz potrafiący brendzlowac się pod ławką, czyli delikatniej mówiąc masturbować się, nie zważając na kolegów i koleżanki, znajdujące się w klasie, nie mówiąc o nauczycielce, na której takie zachowania nie robiły żadnego wrażenia. Ogólnie chłopak zaniedbany emocjonalnie, który do szkoły chodzi bo wszyscy chodzą, a nie dlatego że ma nieodparty pęd do wiedzy. Ledwo nauczył się czytać, będąc w szóstej klasie i podpisać, drukowanymi literkami, co zresztą bardzo niechętnie robi. Jego pobyt na lekcjach polega na byciu i przeszkadzaniu, strojąc różnego rodzaju głupiutkie miny, zaczepiając tych, co naprawdę próbują się czegokolwiek nauczyć. Taki pajacyk klasowy, lecz jakby sie przyjrzeć wszystkim dzieciakom w tej placówce, to co drugi ma za kołnierzem nie lepsze odpały.
       Tomuś wychowywany jest przez mamusię i tatusia. Ma też siostrzyczkę, starszą i normalną. Tatuś siedział w kryminale, a trafił do niego, zaraz po poczęciu Tomusia. To strasznie zdołowało mamusię, że ta nie radząc sobie z emocjami i problemami życia codziennego, chlała na potęgę. Ale to tak chlała, że nie trzeźwiała tygodniami, wlewając w siebie hektolitry taniego i podłego wińska, korzystając przy okazji z zaproszeń okolicznych meneli, którzy za nim mieli fakt, że jest w ciąży, a brzuch jest coraz bardziej widoczny.
- Załamana byłam, jak stary poszedł siedzieć – to była jej odpowiedź na wszelkie pytania, czy zdawała sobie sprawę z tego, że niepełnosprawnośc intelektualna dzieciaka wynika z jej ćpania wódy. Bezkrytycznie o tym mówiła i mówi do tej pory, znajdując usprawiedliwienie swojego skurwiałego zachowania w przeszłości.
Oczywistym jest, ze po którymś zachlaniu mordy, z niepokojem stwierdziła, że jej córeczka nie przyszła do domu po lekcjach. U pedagoga szkolnego powiedziała, że nie wraca do domu, bo mama pijana i pije z jakimiś panami, a ona się boi. Zuch dziewczynka, miała 8 czy 9 lat. Szybka akcja i umieszczono ją w Pogotowiu rodzinnym.
       Na chlejąca mamusie także się zasadzono. Ustalono, że jak urodzi, to nie dostanie dzieciaka, tylko także mały pójdzie do Pogotowia Rodzinnego, co zresztą miało nastąpić już za 2 czy 3 miesiące. W międzyczasie w zakładzie karnym stary szalał. Pisał pisma do sądu, pomocy społecznej, rzecznika praw obywatelskich i do kurii biskupiej, ze jego córka zabrana z domu, a on biedny nie może wychowywać, bo niesprawiedliwie go zamknięto. Mamusia, ani razu nie poszła na widzenie do starego, bała się go chyba.
Mamuśka urodziła. Na porodówkę trafiła najebana jak meserszmit. Brudna, śmierdząca, prawie prosto z jakiejś meliny. Podobno młody lekarz, gołymi rękoma chciał ją udusić, gdy bełkotała do niego, że ona kocha swoje dziecko. Sam osobiście jej powiedział, że po jego trupie opuści z dzieciakiem oddział i zrobi wszystko co w jego mocy, by tak się nie stało.

       W pogotowiu rodzinnym Tomuś przebywał około roku. Tam go zdiagnozowano, leczono, zaczęto rehabilitować, bo miał wady wewnętrzne, przechodził nawet jakąś małą operację. W miarę swoich skromnych możliwości, rozwijał się i robił postępy. Mamusia co jakiś czas się odezwała, przyjechała, przywiozła trochę starych ubranek i słodyczy, bo przecież jej córa w tym samym pogotowiu przebywała (nie rozdziela się w miarę możliwości rodzeństwa).

       W Zakładzie Karnym, stary po usilnych staraniach dostał warunkowe przedterminowe zwolnienie. Stawił się podobno z Nienacka w mieszkaniu żony, usiadł z nią do flachy, a gdy ta się spiła i opowiadała, jak bardzo tęskni za dzieciakami, wjebał jej tak, że przez 3 tygodnie posiniaczona łaziła. Gdy siniaki z niej zlazły, tatuś wspaniałomyślnie napisał do sądu, że chce dzieci z powrotem.
       Odbyła się sprawa sądowa, na której mamusia pokazała zaświadczenie, że nie pije, zaszyła sobie esperal w dupsko i ma zamiar wychowywać swoje najcudowniejsze dzieciaczki na świecie, które tęsknią za nią, płaczą po nocach i w ogóle przebywają w tym przebrzydłym pogotowiu rodzinnym, a przecież ona ma i mieszkanie i warunki, a stary ma robotę i zarobi na ich utrzymanie. Co tu dużo mówić – stary co prawda popijał, ale pracował i na dodatek w zakładzie Karnym zrobił terapie alkoholową, a po wyjściu na warunek, jest pod dozorem kuratora, więc się pilnuje, by tam znowu nie trafić. Stara z kolei wszywa i dorabia u gospodarzy, ponadto cały czas odwiedzała dzieci i martwiła się o nie. Teraz nie pije i twierdzi, że jest naprawiona w 100 procentach. Sąsiedzi potwierdzają, że jest spokój od jakiegoś czasu.
       Postanowienie sadu i dzieciaki trafiają w oblicza kochającego tatusia i cudownie ozdrowionej mamusi, która z płaczem na Sali sądowej zapewniała, że już dobrze będzie a ona swoimi dziatkami zajmie się najlepiej jak potrafi kochająca matka Polka od siedmiu boleści. Szanse dostali i wraz z nadzorem kuratora bejbiątka wróciły pod strzechę ich pięknego mieszkania.

       Grzechem byłoby powiedzieć, że wszystko było w porządku. Stara chlała co jakiś czas, ale jak robiło się gorąco, znowu brała esperal, przyrzekała poprawę a ukochany mąż wpuszczał wpierdol co jakiś czas, aby się opamiętała. Udawało się wytrwać.

       Córa osiągnęła pełnoletniość, będąc w ciąży z wiejskim dwudziestoparoletnim pijakiem, u którego zamieszkała, wierząc że się zmieni i będzie szanował ją i ich wspólne dziecko. Tomuś w szkole specjalnej podpalił firanki w internacie, o mało nie doprowadzając do pożaru.

Życie toczy się dalej.

62 komentarze:

  1. i zatacza koło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja wam taką historie opowiem.
      Miałem kiedyś nauczyciela wf.
      Nigdy się jakoś pozytywnie nie wyrużnił.
      Przez 4 lata chodził w 2 parach dresów na zmiane przez cały dzień.
      Mieszkał przy szkole z żoną i córką. Myślał że jest mądry i dużo (oj jak on się gróbo mylił)
      Miał kilka wad jedną z nich była miłość do alkoholu.
      Po wypiciu potrafił przyjść na zajęcia (żadko).
      W sąsiedniej wsi miał kolegów od piwa ale do wsi było 2km toteż jeździł samochodem.
      Czasem miejscowi prowadzili za niego samochód a potem wracali z powrotem z buta gdy był tak pijany że niemugł ustać na naogach jednak najczęściej wracał sam. Prawie zawsze mu się to udawało czasem jakieś pobocze rysa na lakierze. Pewnego dnia był na tyle pijany że znów miejscowi chcieli go odwieść lecz on powiedział ażeby spierdalali wsiadł do samochodu i pare set metrów dalej wjechał do rowu. I znów koledzy mó pomogli odwieźli do domu wyciągneli samochód i odstawili pod mieszkanie.
      Po tym wydażeniu skłamał bym gdybym napisał że coś się w jego życiu zmieniło.
      Nadal pił potrafił przyjść pod wpływem do internatu jako wychowawca na noc i wywalać śmieci na łużkach uczniów lub wyrzucać przedmioty z szaf ponieważ nie było poukładane.
      Pewnego razu jeden z uczniów się mocno zirytował i zadzwonił na Policję aby zbadali wf-iste ponieważ ewidentnie opiekuje się uczniami pod wpływem, pan dyspozytor powiedział że niestety ale niema kogo wysłać i nikt nie przyjechał.
      Życie płyneło dalej wf-ista zmienił samochód był z niego zadowolony i dalej pił tak jak prędzej. Rok później pewnego dnia gdy obudził się rano stwierdził że obok niego leży zimna już żona. Pogrzeb odbył się szybko jednak nic się nie zmieniło w jego egzystencji żekłbym że jego tważ była dalej taką samą skorupą jak przed śmiercią żony. Jednakże teraz sam musiał wychowywać córkę lat 12.
      Zkłamał bym że otoczył ją większą opieką (na jakiś czas ściągnoł tylko babcię aby wychowywała córkę i sprzątała. On nadal pił jeździł i nauczał.
      W takim stanie żeczy mineło kilka lat. Pewnego dnia zapuścił się dalej samochodem po pijaku, mianowicie do sąsiedniego miasteczka.
      Na pasach potrącił pieszego, nie zatrzymując się uciekł z miejsca zdażenia.
      Dotarł do domu poszukał sznurek i postanowił z sobą skończyć. Powiesił się lecz najwyraźniej nie wiedział że w wieszaniu człowieka chodzi o złamanie karku.
      Podczas tego gdy on się dósił weszła do mieszkania jego nastoletnia córka.
      Odcieła ojca a podduszonego zabrała karetka.
      W szkole dostał urlop kilku miesięczny zdrowotny.
      Potrącony przeżył, sąd dał wf-iście kare w zawieszeniu.
      Od niedawna znów miał zacząć uczyć ale czy do tego doszło? Niewiem, niewiem też czy przestał pić.
      wiem tylko jedno jego córka raczej już nie będzie przejmować się błachymi żeczami.



      Przepraszam za błędy ort. i int.

      Usuń
  2. Czy tak już bedzie do końca świata, że patologia rodzi patologię?! To wcale nie śmieszne, tylko tragiczne życie ludzi z uzależnieniami.
    Smutno mi po przeczytaniu tego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi wręcz przeciwnie.
    Pierwsza myśl - i co takiego sie stało?
    Co takiego???
    Rodzina przetrwała, wszystko jakoś sie kula, toczy.
    Nie wszyscy sa piękni, mądrzy i bogaci. Nie wszystkie rodziny są szczęśliwe i zdrowe.
    Społeczeństwo dzieli sie na rózne klasy.To jest margines, tzw. społeczny. Był, jest i bedzie.
    Zadaniem Państwa jest panować nad tym marginesem - zwłaszcza poprzez właściwą polityke społeczną.
    O ile chłopak ma wyjebane na wszystko, to tak samo pan kurator ma wyjebane na chłopaka.
    Z góry zaprogramował ten obraz nędzy i rozpaczy na bezdomnego alkoholika z kilkoma wyrokami.
    Wiem, wiem ...konwencja bloga itd., ale ja mam pytanie do pana kuratora: jakie działania podjął wobec tego chłopca, jego rodziny, co im zaproponował, jakie ma plany? Poza tym, że najchętniej umieściłby go w rodzinie zastępczej, albo bidulu, by ulżyć jego (i swojemu) losowi.
    Zwyczajnie mnie to ciekawi.
    Gdyby kuratorzy i pracownicy socjalni mieli więcej szacunku do ludzi, z którymi pracują, ich praca byłaby bardziej efektywna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurator niejedna rodzine ma pod soba, oczywiscie maksymalnie ograniczona ilosc etatow... Mysli, ze kuratorow stac na to by nic innego nie robic tylko jednym Temusiem sie zajmowac, zeby wyszedl na ludzi? Poza tym, tak naprawde w tym chorym kraju, to rodzice maja ogromne prawa i ot tak po prostu zmusic ich do czegos nie mozna... Tu jest potrzebna radykalna zmiana prawa. My nie leczymy problemow w zarodku, tylko minimalizujemy skutki. Wiekszosc problemow wynika z cpania/chlania patologicznych matek juz od poczatku ciazy. Dlatego sie rodza takie, a nie inne dzieci. Takie matki juz na starcie od poczatku ciazy powinny zostac ubezwlasnowolnione i umieszczone w odpowiedznich osrodkach i na leczeniu i pilnowane by tej ciazy nie zmarnowaly. Inacze po prostu patologia rodzi patologie. Na domiar zlego, nie stosuja zadnych zabezpieczen i maja gleboko gdzies kolejne ciaze. Gdy tymczasem zdrowi, normalni ludzie boja sie miec dzieci, bo sytuacja zyciowa jest trudna w wiekszosci malzenstwach i dzis malo kogo stac na dzieci. Normalna rodzina nie dostanie zadnych zapomog, bo przeciez rodzice stara sie pracowac i zarabiac, oczywiscie zawsze za duzo zeby otrzymac odpowiednia pomoc. A patologia sie mnozy na potege. A patologia, bezrobotna, chlejaca, zawsze dostanie kase... Dzieci dla nich to niejednokrotnie doskonale zrodlo utrzymania i kasy na wode. Myslisz, ze tak latwo daja sobie to odebrac? Pomysl troche zanim cos napiszesz...
      Tu nie chodzi o szacunek do rodzin z patologii. Tu chodzi o prawo i o to, ze ci ludzien ajzwyczajniej w swiecie nie chca aby im pomoc i nie chca wyjsc z sytuacji w jakiej sie znalezli, bo im tak po prostu jest wygodnie. Nie pracowac, plodzic kolejne chore dzieci i chlac ile wlezie za pieniadze wysepione z socjala. Kurator i pracownicy socjalni musieliby chyba zamieszkac na stale z takimi rodzinami by moc cos zrobic sensownego. Nie mozna sie z nimi patyczkowac. Imo matki w ciazy ubezwlasnowalniac, przez ciaze cala pilnowac i trzymac w osrodku, wyleczyc z nalogu, po wypuszczeniu ograniczyc wladze rodzicielska pod grozba odebrania dzieci w przypadku powrotu do nalogu. I odbierac te dzieci jak najwczesniej by mialy szanse na normalne zycie. Tymczasem zamiast dawac szanse dzieciom, to wg prawa trzeba wciaz i wciaz dawac szanse rodzicom, ktorzy niewiele sobie najczesciej z tego robia i po chwilowej poprawie wszystko zazwyczaj wraca do "normy", ktora jest chlanie i menelstwo.

      Usuń
    2. Zdaję sobie sprawę, że kurator z niejednym Tomusiem pracuje, ale rozumiem, że choć kątem oka patrzy na niego indywidualnie?
      I zdaję sobie sprawę, że kuratorzy pracują ze zbyt dużą liczbą podopiecznych.
      Moje pytanie było poparte wcześniejszą refleksją, zapewniam, w przeciwieństwie chyba do Ciebie, bo strzelasz frustracją, którą ostatecznie rozumiem, bo jak sądze jesteś kuratorem - przeciążonym, nie zadbanym przez resort. Rozumiem naprawdę i nie atakuję.
      Pytanie zatem nie dotyczyło okresu prenatalnego Tomusia (choć oczywiście byłoby najlepiej gdyby praca z matką dziecka zaczęła sie znacznie wcześniej, i to nie przez kuratora, tylko np. pracownika socjalnego, asystenta rodziny), tylko sytuacji, gdy taki ten konkretnie chłopiec trafia do kuratora NMŻ - i jakie działania taki kurator podejmuje?
      Pytanie było i jest czysto edukacyjne, bo ludzie po prostu nie wiedzą. Myślą, że pan kurator NMŻ tylko zabiera dzieci :)

      Usuń
    3. Ja nie jestem kuratorem. Jestem psychologiem, trafiają do mnie tacy Tomkowie, inne Kaski czy ZOśki tu opisane...sorry ale nie masz zielonego pojecia o czym piszesz. I to nie jest kwestia zastacenia empatii w patologicznym społeczęństwie. Tych ludzi niestety trzeba często trzymać krótko za morde. Ja jako psycholog nie moge ale kurator musi. Jak mamusia chleje w ciązy to takie gadanie z szacunkiem jak do Matki Polki ze to jest szkodliwe dla dziecka nie ma żadnego sensu. Do ojca bijącego żonę i dzieci, ze jak znajdzie proace to znajdzie sens w życiu jest opowiadaniem bajek, ktorych ci ludzie nie słuchają. Ty widzisz zagubionego biednego Tomka, ktoremu chwila romowy, zrozumienie i szacunek ze strony kuratora odmieni świtopogląd, sposób życia i naprawi wytarwiony przez alkohol mózg. Tak nie jest. To jest tragedia jezeli ludzie tak myślą. Najczęściej rodzice adopcyjni...dam duzo miłości, ciepła, bedziemy duzo rozmawiać, bede dziecko szanować to wyjdzie z tego. Piękne ale zbyt proste. Niestety znaczną część z tych ludzi trzeba trzymać na krótkiej smyczy. Z mojego doświadczenia powiem, ze z Tomkiem zrobić nic się nie da. Dobrze gdyby nie mógł zmajtrować dzieciaka jakiejś laluni z podobnym potencjałem umysłowym. Szkoda tylko kolejnego zmarnowanego, upośledzonego dziecka.

      Usuń
    4. Och...no tak, to raczej frustracja psychologa bez sukcesów.
      Ty się lepiej zastanów psychologu co piszesz, bo mnie kurwica wzięła.
      Nadinterpretacja goni nadinterpretację.
      Nic z Tomkiem zrobić sie nie da?!
      A ja myślalem, ze są jakieś specjalne programy, szkoły.
      Po studiowałaś tą psychologię??
      Co ty w ogóle robisz w tym zawodzie z takim podejściem?
      I nie mylę tu pracy kuratora, którego rolę dobrze znam.
      Nie odpowoadaj na pytanie jesli nie Cieboe dotyczy.

      Usuń
    5. Tu nie chodzi o ukazanie tego CO kurator powinien i jakie dzialania podejmuje. Chodzi o ukazanie tego, ze niewazne jakie dzialania kurator podejmie, dziecko i tak zawsze wraca do patologicznych rodzicow, z ktorymi spedza przeciez wiekszosc swojego czasu. A jesli nie w domu, to z podobnymi patologicznymi rowiesnikami. Dziecko musi widziec jakies perspektywy w swoim zyciu, wiedziec, ze ktos go kocha, ktos sie o niego troszczy i komus na nim zalezy. Kurator przeciez nie jest w stanie spelnic tych wymogow, niej est w stanie zastapic rodzicow... Takie historie ukazuja wlasnie bezsilnosc dzialan kuratora. Bo co by nie zrobil, bez drastycznych zmian w rodzicach, dzieciak i tak na co dzien obraca sie w tej samej beznadziei nie widzac szansy na lepsze jutro. Gdybys mial takich rodzicow, myslisz ze pomoglyby Ci pogadanki z kuratorem na temat sensu zycia? Kurator moze wiele, w zasadzie moze podejmowac kroki, takie same, jakie powinni podejmowac rodzice tego dziecka, gdyby oczywiscie im na dzieciaku zalezalo. Tylko jaki maja sens jakiekolwiek dzialania kuratora bez wsparcia glownych winowajcow takiej sytuacji, czyli rodzicow? Zaden kurator, opiekun, terapeuta, psycholog czy inny specjalista nie bedzie w stanie zastapic dziecku normalnej niepatologicznej rodziny, zdrowo funkcjonujacej i zajmujacej sie dzieckiem jak nalezy, z ktorej dzieciak bedzie mogl czerpac wzorce i bedzie widzial sens przyszlosci.

      Usuń
    6. Ok. To jaki jest wniosek z tej długiej dywagacji?:
      "jaki maja sens jakiekolwiek dzialania kuratora bez wsparcia glownych winowajcow takiej sytuacji, czyli rodzicow?"
      No własnie - dla mnie prosty: RODZICE.
      Czyli praca z rodzicami. Systemowa praca z rodziną.
      Ale jeśli rodziców tego chłopca ma się za gówno, to jaka z nimi będzie praca? Jakie będzie tego kuratora podejście?
      I nie mam na myśli pogadanek. Szok w ogóle, że takie bzdety tu wypisuje najpierw ten psycholog, a teraz kolejna osoba.
      Szacunek to nie znaczy kulturalne pierdolenie - może by pan to, może by pan tamto...I strzelanie umoralniających gadek. Co to kurwa za myślenie? Normalnie szkoła podstawowa!!!
      Szacunek do ludzi, z którymi pracuje kurator, to szacunek dla losu tego człowieka, jego życia, jego rodziny, rodziców, rodu, pochodzenia.
      Bo innego losu, życia, rodziny, rodziców, rodu, pochodzeniA, ten człowiek - Tomuś - NIE MA.
      I jesli jeszcze od kuratora, (czy psychologa!) usłyszy, że jego matka i ojciec to gówno...to jak on sie wtedy czuje? Jak gówno.
      Jeśli już Sąd nie chce tych dzieci tym strasznym rodzicom zabrać, to coś trzeba z tymi rodzicami i ich dziećmi robić. Straszyć zabraniem i wyznaczać jakieś zadania, kierowac na programy, terapie...- rodziców i dzieciaka.
      Robicie w ogóle coś takiego???
      Czy tez łazicie do chat kilka razy w miesiącu po to, by stwierdzić, że nic sie kurna nie zmieniło...?

      Usuń
    7. A Ty byś szanował takich rodziców co dają dobrowolnie swoje dzieci w łapy pedofila (jeden z postów na blogu, notabene najbardziej popularny), biją je itp. ? Jeśli oni nikogo nie szanują i wszystko mają gdzieś to z jakiej paki ja mam ich szanować?

      Usuń
    8. No właśnie, to jest też kwestia postrzegania wszystkich tak samo. A przeciez kazda osoba jest kompletnie inna. Jakaś jedna rodzina była aż tak bezduszna, to od razu kazdy ma zaprogramowane, że jak pijak to pewnie daje dzieci w łapy pedofila... A co ma piernik do wiatraka? Są przeciez rodziny tez moze z nałogiem, ale co by oddaly wszystko za swoje dzieci. nie wierze, że wszystkim ludziom z tymi nałogami nie zalezało na dzieciach. A tak by wynikało z kazdego opowiadania, kiedy odbierano im dzieci albo mieli tzw wyjabane, albo histeryzowali. Kazda praktycznie reakcja był wykpiwana, jak rodzic nic nie robił=nie zalezało mu, jak krzyczał i płakał=robił teatr. Myślę, że to nieprawda, tylko taki kurator nie chce o tym wiedziec, bo prosciej myślec ż komuś nie zalezy, wtedy łatwiej mu sie pracuje. A moim zdaniem taka praca jest straszna. Są ludzie, co mają pracę, na zewnątrz wszystko ok, a w srodku potwory, im prędzej sie powinno odebrac dzieci niz pijakowi co ma brzydkie mieszkanie.

      Usuń
    9. Ale to nie jest ta historia. Trzymaj sie tematu.
      Tu mamy historię 13-letniego chłopca, którego kurator i psycholog juz spisali na straty.
      Mamy matkę z problemem alkoholowym, leczącą sie co jakiś czas i całkiem dobrze radzącego sobie ojca.
      Mamy decyzje Sądu, który im te dzieci oddał.
      A ty tu z pedofilem wyskakujesz.

      Usuń
    10. Anonimowy 17.42
      Wiecie kto dostaje prace w budzetowce i jak sie ich rozlicza z efektow ? Wiecie, bo wszyscy wiedza.
      Owszem, łazą do chaty, kilka razy w miesiacu, stwiedzaja ze nic sie nie zmienilo, bo i tez co racja nic sie tam nie zmienia i tyle.
      Kurator sadowy to fajna fucha, spróbuj sie tam dostac...
      Tylko te smierdziele..., no i tych dzieciakow szkoda, ale i tak wyrosna z nich patole.


      Usuń
    11. Alez bzdety wypisujesz...
      Myslisz, ze taka patologie da sie wyleczyc? Po pierwsze to ci ludzie z takich patologii, tak jak wielokrotnie tu juz w opowiadaniach bylo pisane - maja mozgi rozwielitek! Myslisz, ze z kims o inteligencji ameby da sie rozmawiac o wychowywaniu dziecka i o wyjsciu z nalogu? Czlowieku, najpierw pojdz na pierwsza lepsza meline i sprobuj sie z tymi ludzmi dogadac, a potem opowiadaj takie glupoty. Myslisz, ze wyrwiesz z patologii rodzine, ktora mieszka na jakiejs zapadlej wiosce, wsrod wielu sobie podobnych, albo na jakims osiedlu, gdzie tez tylko sami tacy? To nie jest najczesciej problem 1 rodziny, tylko calego otoczenia. Co z tego, ze sobie cos zaszyja i przez jakis czas pic nie beda, skoro i tak wracaja w to samo patologiczne srodowisko, ktore dlugo wytrzymac w abstynencji im nie pozwoli? Latwo sie wypowiadac i sie madrzyc jak sie ma sensowny iloraz inteligencji i ocencia innych przez pryzmat swojego postrzegania swiata. Ale ci ludzie nie mysla w taki sposob jak Ty, a czasem czlowiek sie zastanawia czy oni w ogole mysla i maja jeszcze jakis mozg. Bo nie dosc ze sam poziom inteligencji niski, to jeszcze mozg przezarty przez alkohol, narkotyki i co tam jeszcze. Tacy ludzie czesto sa pozbawieni uczuc wyzszych, czy jakiegokolwiek poziomu empatii. Nie rozmawiamy tu o normalnych rodzinach w ktorych przydarzyl sie problem z dzieciakiem albo rodzic prezes popadl w alkoholizm. Rozmawiamy o PATOLOGII. Jak juz gdzies pisalem, gen inteligencji jest jednym z najsilniej dziedziczonych genow i wlasnie dlatego nie bez przesady sie mowi, ze patologia rodzi patologie. Jakie dziecko ma sie zrodzic wiec z rodzicow o niskim poziomie inteligencji, z mozgami przezartymi alkoholem i na dodatek jeszcz gdy matka chleje w czasie ciazy? Bywa, ze dzieciak ma farta i sie trafi madrzejszy od rodzicow, ale wtedy najczesciej ma jeszcze bardziej przechlapane w zyciu. Myslisz, ze ci ludzie chca sie leczyc? Wiec skoro jestes taki madry, to znajdz rozwiazanie na te patologiczne getta osiedlowe, wszelaki inne meliny, czy zapadle wioski gdzie diabel mowi dobranoc. Zabierzesz ich stamtad? Poslesz na terapie? Dasz mieszkania zastepcze w normalnej dzielnicy? Ciekawe kto za to zaplaci? Ja ze swoich podatkow nie mam zamiaru placic na kretynow, ktorzy na wlasne zyczenie zmarnowali sobie zycie, wystarczy, ze musze bulic na ich socjale, ktore ida na przelew taniego winska.

      Usuń
    12. Kolejny generalizator.
      Pierdolić i ogólnie narzekać - wszyscy, zawsze, wszędzie, ciągle... Jakie to kurwa polskie!
      Ojciec Tomusia w więzieniu siedział, ale terapię przeszedł. Potrafił napisać do Sądu, uargumentować tak, że dzieci wróciły do domu. Wiemy też, że ojciec pracował i jakoś się wszystko kulało.
      Więc gdzie tu widzisz mózg rozwielitki?
      Ja widzę osobę posiadającą szereg zasobów.
      A może to Sąd rodzinny był rozwielitką, że dzieci rodzinie oddał???
      Oczywiście, że ludzie uzależnieni sie leczyć nie chcą. Istotą tej choroby (tak!-choroby) jest brak woli i chęci. Dlatego są ośrodki, terapie, środki przymusu, cała polityka antyalkoholowa.
      A te durne pytania czy zabiorę te dzieci do siebie, czy zlikwiduję getta, skieruj do Tego Na Górze, jeśli w niego wierzysz.
      Jak pracować z patologią to trzeba sie nauczyć. Trzeba się ciągle uczyć i doskonalić, bo praca z ludźmi tego wymaga.
      Również po to, by sie nie wypalić.
      A jak się nie chce, albo się nie widzi sensu, to trzeba zmienić pracę. Na taką z rozwielitkami.

      Usuń
    13. @anonima 9 kwietnia 2013 08:39.

      To ty głupoty wypisujesz. Gdyby debil płodził debila, a geniusz geniusza. Mielibyśmy bardzo kastowe społeczeństwo. Poczytaj sobie trochę książek i nie ośmieszaj się. Znałem lekarza i urzędniczkę. Oboje z wyższym wykształceniem. Ich sytalek zaś, nie odznaczał się jakąś szczególną inteligencją. Umarł na jakiejś melinie.

      Nie chcesz płacić na "socjal" dla patologii. To będzie jeszcze więcej z twoich, i nie tylko podatków, szło na utrzymanie więzień, koszty przestępstw popełnianych przez ludzi bez środków do życia i.t.d.

      Dla takich jak ty, przygłupów, są bardzo proste rozwiązania. Zlikwidować socjal, to nie będzie patologii. Jeśli by się ustawą zlikwidowało agencje towarzyskie, nie byłoby prostytucji.

      Bez poważania,
      Agaton

      Usuń
    14. Jaaasne. I miedzy innymi te wszystkie patologiczne matki, czy konkubenci bijacy lub co gorsza mordujacy swoje dzieci, trzymajac je potem bez zadnych emocji w wersalkach, piwnicach, lodowkach, wyrzucajacych na smietniki, itd, to wszystko sa normalnie ludzie, tylko troche zagubieni i trzeba ich leczyc... Puknijcie sie oboje w glowe. Nie mowie tu, ze wszystkie sprawy sa takie same. Sa ludzie ktorym da sie pomoc i ktorzy tej pomocy chca. Ale wiekszosc niestety jest wlasnie taka jak pisze. Powinno sie takich WERYFIKOWAC. Powinni byc wyznaczeni ludzie, lub osrodki, ktore beda w stanie ocenic, czy taka rodzina rokuje jakakolwiek szanse na poprawe i normalne funkcjonowanie. Jesli nie to przestac karmic zasilkami, zabrac dzieci i sterylizowac by sie nie mnozyli. Brutalne? Moze i tak. Ale was moze szlag trafia jak wygaduje takei rzeczy, ale mnie qrwica bierze bardziej jak widze, ze normalne zdrowo funkcjonujace rodziny maja problemy z zajsciem w ciaze, nie pozwala sie na in vitro itp, a finansuje sie cholerna patologie ktora morduje masowo lub tlucze swoje dzieci bez zadnych skrupulow i uczuc wyzszych. Mozesz nauczyc takich jak malpke ile to jest 2+2, ale nie "nauczysz" doroslego czlowieka milosci i empatii. Sami sie doksztalccie.

      Usuń
    15. Sam jestes przyglupoem jesli nie potrafisz prowadzic normalnej dyskusji. Widac ze masz problemy zarowno z inteligencja jak i z wyrazaniem emocji.

      Poza tym co do inteligencji, chyba Tobie nie chce sie czytac ze zrozumieniem tego co pisze. Nie pisze, ze debil rodzi debila zawsze i na 100%, ale ze dziecko, zrodzone z takich ludzi ma ogromna szanse na bycie mniej inteligentnym niz cala reszta, do tego dochodzi cala masa pozostalych czynnikow o ktorych pisalem, ale je juz pominales, a takich wlasnie jak chlanie/cpanie w trakcie ciazy i w ogole zaniedbywanie okresu prenatalnego, pozniejsze wychowanie w rodzinie patologicznej gdzie jest przemoc, a rodzice nie mowia do siebie kochanie. Takie dziecko ma juz na starcie przechlapane. I poczytaj sobie o adopcjach takich dzieci. Mimo ze dzieci z rodzin patologicznych byly adoptowane jako noworodki i nie zadazyly patologia przesiaknac, to w pozniejszym zyciu czesto rodzice zastepczy nie dawali sobie rady z takimi dziecmi. Czym to wytlumaczysz niby? Nie mam sily juz podkreslac, ze nie mowie o WSZYSTKICH. Mi zarzucacie generalizowanie a sami to robicie. Chocbyscie pisali sobie nie wiem co, duza czesc z tych ludzi to zwykle pasozyty nastawione na branie, ktorzy uwazaja ze socjal im sie nalezy, a panstwo i inni obywatele maja ich utrzymywac. I nie zmienisz tego zadnymi swoimi teoriami. Wysylaniem ich na sile na szkolenia czy przyuczenia do zawodow. Oni sa bezrobotni i chca takimi pozostac i zrobia wszystko by nic nie robic, brac pieniadze, dalej chalc i plodzic dzieci, ktore te zachowania obserwuja i sie ucza od najmlodszych, ze pracowac nie trzeba i jak robic pozostala czesc spoleczenstwa w wala. Mozecie sobie tu teoretyzowac do woli i wyzywac takich ja od glupkow. Tylko widac, ze praktyki i doswiadczenia z takimi sytuacjami to wy nie mieliscie chyba. Uwielbiam takich teoretykow. idz do pierwszej lepszej meliny i sprobuj zrealizowac te swoje wzniosle cele.

      Usuń
    16. Ty niunia pomyśl, zanim cokolwiek napiszesz. O ile jesteś do tego zdolna.
      Nie wszyscy, którzy biorą ten nędzny "socjal" są patolami. To co kuratorzy na tym blogu opisują, to tylko pon. 1% społeczeństwa. Bezrobotni to kilka milionów osób w tym kraju. I gdyby oni wszyscy byli patolami, takich kuratorów/ek musiałoby być co najmniej 15 razy więcej!

      Nie tylko wyrodne matki mordują swoje dzieci. Może ktoś słyszał, o szoku poporodowym, czy jak to się nazywa? Dlatego baba która zabiła swoje dziecko w szoku poporodowym, sąd bierze to pod uwagę. U zwierząt, też są stosunkowo częste takie przypadki. Jak królica czuje się czymś zagrożona, zagryza swoje dopiero co urodzone małe.

      Dlaczego ja mam się dokładać z podatków na jakieś in vitro? To problem tej pary. Bezpłodność to chyba nie choroba. Jak brakuje teraz w NFZ na leczenie ludzi chorych na raka i inne choroby. Nie stać pary na in vitro, to czy później będzie stać tą parę na wychowanie dzieci bez pomocy opieki społecznej?

      Jaki system by nie był, to i tak nigdy nie będzie idealny. Niunia pisze, że powinny być wyznaczone różne "ośrodki" i różne biurwy po urzędach, psycholożki tendencyjnie by ustalały kto ma żyć, jak ma żyć. I czy powinno się sterylizować. Brzydki do sterylizacji, biedny tak samo. Żeby nie drażnić estetyki urzędasów. I do obozów odpowiednich...
      W Holandii wprowadzono kilkadziesiąt lat temu eutanazję, żeby nieuleczalnie chorzy w świetle prawa, mogliby popełnić samobójstwo. Teraz w Holandii do tego doszło, że morduje się starych ludzi - nawet wbrew ich woli - w imię ich "dobra".

      Agaton

      Usuń
    17. co za bełkot

      Usuń
    18. "Poza tym, tak naprawde w tym chorym kraju, to rodzice maja ogromne prawa i ot tak po prostu zmusic ich do czegos nie mozna... Tu jest potrzebna radykalna zmiana prawa. My nie leczymy problemow w zarodku, tylko minimalizujemy skutki. Wiekszosc problemow wynika z cpania/chlania patologicznych matek juz od poczatku ciazy. Dlatego sie rodza takie, a nie inne dzieci. Takie matki juz na starcie od poczatku ciazy powinny zostac ubezwlasnowolnione i umieszczone w odpowiedznich osrodkach i na leczeniu i pilnowane by tej ciazy nie zmarnowaly"
      Hmm, to moze od razu ubezwlasnowolnijmy cale spoleczenstwo? A potem co? W bateryjki ich? Czysty matrix... Pomysl człowieku co piszesz.

      Usuń
    19. Dodam tylko, że rzekł to nie taki sobie zwykły człowiek z ulicy, ale psycholog !!!!!

      Usuń
  4. Do przedmówcy: stało sie to, że istnieją. Zdaniem niektórych ludzi, nie mają prawa. Komus się nie podobają, bo oddech smierdzący, bieda nie wygląda ładnie. Miałam w rodzinie takiego wujka, znany lekarz z doktoratem, powazany, uznany, pisał artykuły, a prywatnie bił zonę nawet jak miała 70 lat, alkoholik, awanturnik, który w całym swoim zyciu nie umył po sobie jednej szklanki. Nikt mu jednak by nigdy nie podskoczył... Jakby był biedny i nie miał zębów z przodu to natychmiast zabrano by mu dzieci, chocby nawet nigdy nie podniósł na nie ręki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mialam takiego dziadka, patologiczny sadysta, zboczeniec i skurwysyn, babcie bil i ponizal, mial 2 synow - dyrektorow, zaden mu nigdy zdrowo nie przypierdolil za matke i zeby go rozumu nauczyc, poprostu zeby sie bal reke na zone podniesc. Gdyby czas mogl sie cofnac, to załatwilabym mu taka "lekcje wychowawcza", ktorej by do usranej smierci nie zapomnial.

      Usuń
  5. Czyżbyś wierzył, że dzieciaki wyszłyby na ludzi wychowując się w tym pogotowiu czy też domu dziecka???
    Starzy nie zgodziliby się na umieszczenie dzieciaków w rodzinie zastępczej. W sumie to chyba dobrze, ze się te dzieci zmarnowały u rodziców a nie wśród obcych.

    Z tego się nie wychodzi. Z tego środowiska i z patologii się nie wyrasta.

    Gdy miałam 25 lat (byłam zamężna, miałam dwuletniego syna) odebraliśmy z mężem prawa rodzicielskie do jego syna z pierwszego małżeństwa. Mial na imię Tomek (zbieg okoliczności) i wtedy 10 lat.
    Matka patolka jak ty to mówisz. Żyła z gachem i kolejnym dzieckiem. Mniejsze lub większe libacje, ale nie mogę powiedzieć żeby dzieci były jakoś zaniedbane. Matka miała zasiłki z opieki - gach oficjalnie nie pracował, tylko dorywczo, ona miała alimenty na tego starszego płacone regularnie przez mojego męża i chyba miała też alimenty z funduszu na to młodsze dziecko + zasiłki a nie były to małe kwoty bo Tomek chodził do szkoły - wtedy zasiłki są spore. Uczył się kiepsko, był bity za złe oceny. Kiedyś ojciec go przywiózł z takimi siniakami po pasie, że nie mogliśmy uwierzyć, że można tak sprać dziecko - wtedy miał z 8 lat - drobny, chudy i na tym ciałku fioletowe krwawo podbiegnięte siniaki na całych plecach, posladkach i udach.Ojciec zabrał go na obdukcję, nie miał ograniczonych praw więc mógł. To było ponad 15 lat temu, wtedy nie było jeszcze ustawy zakazującej kary cielesne więc lekarz nie miał obowiązku zgłaszac tego na policję.
    Obdukcja poczekała u nas półtora roku a potem matka Tomka po prostu go porzuciła. Jak jej gach zadzwonił do mojego męza, że ma po dziecko przyjechać to zaraz pojechał i tym sposobem Tomek w jednym komplecie ubrań trafił do nas. Tydzień później matka się zjawiła z policją ale już jej dziecka nie wydaliśmy. Pół roku później było po sprawie, Tomek prawomocnym wyrokiem miał zostać przy ojcu.
    U nas warunki miał doskonałe: własnościowy domek, ogródek, świetna szkoła z oddziałami integracyjnymi, bezpieczna i dobra dzielnica, ja nie pracowałam, mogłam się nim zająć.

    Myślisz, że środowisko w jakim wyrastał pozwoliło mu odejść?
    Może gdyby tego sam chciał...
    Ale on się wręcz garnął do typków spod ciemnej gwiazdy.
    W każdej szkole sa takie dzieciaki. W naszej też były i okazało się, że to najlepsi koledzy Tomka.
    Potem skargi sąsiadów i nauczycieli na zachowanie Tomka, publiczne palenie papierosów, pyskowanie do dorosłych, bezczelne odzywki do starszych, kradzież pieniędzy z domu - chociaż nie musiał, przecież wystarczy żeby powiedział, że potrzebuje.

    Same kłopoty z nim były. Ja tego nie wytrzymałam. Rozwiodłam się z mężem gdy Tomek miał 12 lat. Wyprowadzili się. Tomek powtarzał 1 klasę gimnazjum, potem 1 klasę technikum az w końcu gdy nie zdał jej kolejny raz porzucił szkołę. Ojciec załatwił mu pracę dwa razy i za każdym razem wylali Tomka za kradzież. Praca po znajomości to sprawa nie trafiła na policję ale ojciec po prostu pozbył się kłopotu z domu i wyrzucił Tomka.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz Tomek mieszka niedaleko mnie. Pojawił się kilka razy usiłując sprzedać mi niewiadomego pochodzenia sprzęt (komórki, aparat foto, wiertarkę). Jak pytałam skąd to ma to powiedział żebym się nie przejmowała bo ci ludzie sa bogaci i nie są "stąd" i nie zbiednieją.
      No więc co to mogło oznaczać? Ukradł te rzeczy.

      Mimo, że ojciec Tomka ożenił się kolejny raz, że Tomek cały czas miał
      w miarę normalną rodzinę - na pewno nie było tam żadnej patologii! nie udało się tego dziecka uratować.
      Fakt, że nie mieliśmy świadomości, że z tym dzieckiem trzeba się udac na terapię, że potrzebna jest fachowa pomoc... ale też proszę mnie zrozumieć - ja musiałam chronić przede wszystkim swojego syna przed wpływem przyrodniego brata.

      Jak teraz wspominam wygląd Tomka to mi ewidentnie wychodzi, że on ma FAS - chociaż sądziłam, że jego matka nie piła ale może po prostu nikt o tym nie wiedział albo nie widział nic złego w jednym czy dwóch drinkach na dobry sen (przez parę miesięcy ciązy to na pewno nie mogło pozostać bez konsekwencji). Poza tym matka Tomka też miała takie cechy twarzy jak FAS - i pochodziła z takiej rodzinki co za kołnierz nie wylewała.
      Teraz Tomek spotka jakąś dziewczynę, zmaluje jej kinder niespodziankę i życie potoczy się dalej...

      Usuń
    2. Szkoda ze ojciec tomka zabrał go dopiero jak miał 10 lat. W tamtych czasach nie było tak trudno jak dziś aby sąd przynał prawa ojcu (dzisiaj to prawie cud). Wiem bo jestem prawnikiem i od lat takie sprawy prowadze. Matka o niego nie dbała ale ojciec tez zaniedbał. Jakby zabrał małego zaraz po urodzeniu dziciak miałby wieksze szanse. 10-latek to juz duzy chłopak, musiał sobie przez 10 lat radzic zeby przezyć, nie da sie tak zmainić przyzwyczajeń. POza tym ty piszesz ze miał łądny dom, ładny ogródek, łądne ubrania i łądną szkołe...i po co to temu dzieciakowi? Jemu była potrzebna pomoc

      Usuń
    3. Nie piszę, że ładne tylko, że dobre a to różnica.
      W swojej dzielnicy miał dziadowską szkołe, zagrzybione mieszkanko i dziurawe buty.
      Dziecko poza pomocą potrzebuje też dachu nad głową, pełnego talerza, ciepłego ubrania i wygodnego łózka.

      Ojciec nie mógł wczesniej zabrać Tomka. Rozstał się z jego matką gdy Tomek miał ok. 5-6 lat. Jak miał zabrać dziecko skoro nie miał go z kim wychowywać?
      Dopiero gdy ożenił się ze mną zabrał Tomka.

      Uważam, że to własnie dzisiaj jest znacznie łatwiej ojcu uzyskać opieke nad dzieckiem niż 15 i więcej lat temu.
      Sądy są sfeminizowane, to fakt ale prawo się zmieniło - decyduje opinia psychologa o sile więzi emocjonalnej dziecka z danym rodzicem i oczywiście sytuacja bytowa, a nietrudno zauważyć, że sytuacja większości (choć nie wszystkich) rozwiedzionych ojców jest znacznie lepsza niż rozwiedzionych matek.
      Poza tym zauważ, że w tego typu sytuacjach pokutuje ten sam mit co o kierowcach kobietach.
      Kobiety powodują mniej wypadków = bo jest mniej kobiet kierowców niż mężczyzn. Jeżdżą wolniej, bo rzadziej mają okazję prowadzić, tym samym skoro jest ich mniej na drodze to statystycznie powodują mniej wypadków.
      Ojcom trudniej uzyskać prawo opieki nad dzieckiem = bo statystycznie mniej jest ojców występujących o to prawo niż matek, którym się to prawo obligatoryjnie przyznaje ale pytanie: dlaczego matkom przyznaje się prawo opieki nad dzieckiem? Bo ojcowie o to prawo nie występują w obawie, że go nie uzyskają.

      Usuń
    4. Jak miał zabrać dziecko skoro nie miał go z kim wychowywać? - Opuszczona matka Tomka dokonala cudownego rozdwojenia i juz miala Tomka z kim wychowywac .

      Usuń
    5. No właśnie...jak przychodzi kryzys to kazdy umywa ręce. Ojciec Tomka zostawił go z matką bo " nie miał go z kim wychowywać"...a samotnym ojcem rozumiem być nie chciał... Gdy wziął z Tobą ślub wzięliście chłopca, ale gdy pojawił się wasz syn oddaliście go bo nie sprostaliście jego wychowaniu, ponieważ wymagał więcej niż jedzenia i dachu nad głową. Nie ma się co dziwić że chłopak wyrósł na patologię..nic przecież nie otrzymał od dorosłych....NIC.

      Usuń
    6. Ot, taka polska norma. Nic dodać nic ująć.

      Usuń
    7. Czy wy umiecie czytać ze zrozumieniem?

      Nikt Tomka nie oddał.

      Gdzieś tak jest napisane?

      Rozwiodłam się i ojciec wraz z Tomkiem wyprowadzili się, bo mieszkali u mnie. Tak jest napisane, po polsku, nie po chińsku.
      Ja miałam jakiś moralny obowiązek poświęcić się dla tego dziecka?
      Nie miałam. To była moja dobra wola, że zgodziłam się by z nami zamieszkał. Pomogłam uzyskać opiekę nad Tomkiem jego ojcu. I tak wiecznie wszystkiemu byłam winna ja, bo - wymagałam od Tomka zeby się uczył, karałam go za złe oceny, graniczałam mu telewizję, komputer i izolowałam od kolegów z patologicznego środowiska, pilnowałam go by odrabiał lekcje, chodziłam na wszystkie wywiadówki, prałam i prasowałam jego ubrania, karmiłam go, chodziłam z nim do lekarza - sory ale na psychologa po prostu zabrakło mi czasu i możliwości. Bo ojciec tylko pracował a cały dom i dwoje dzieci było na mojej głowie. Przypominam, że młodsze dziecko miało niecałe dwa lata.
      W dupie mam takie życie kiedy wszystko co robię - robię dla innych żeby im pomóc a sama nawet słowa "dziękuję" nie usłyszę - tylko to, że jestem darmozjadem, nierobem, leniem, bo siedzę z dziećmi w domu (jak wiadomo w domu nic nie ma do roboty, seriale oglądam i wysiaduję dołek w kanapie) a wszystko co mam zawdzięczam mężowi i jego pożal się boże "grubej kasie".
      Łatwo wam oceniać, bo nie powiedziałam wszystkiego. Ale może najpierw trzeba zapytać o szczegóły a nie szczekać jak ten wiejski pies na łańcuchu.

      Dlaczego ojciec nie wziął Tomka od razu:
      Bo to typ człowieka, który bez służącej w domu sobie nie poradzi.
      Spróbujcie cofnąć się 15 lat i wywalczyć w roli ojca kompletnie nie umiejącego ugotować nawet ziemniaków, mieszkającego po rozwodzie, u matki - opiekę nad dzieckiem. Facet miał własną firmę, normalnie nie miał czasu ani umiejętności by zająć się dzieckiem.
      Wyobraźcie sobie, że nikt nie pytał przy kim ma być dziecko. Po prostu zostało przy matce.

      Mamusię Tomka należało kopnąć w dupę bo się puszczała. Niech pierwszy rzuci kamieniem, który by to tolerował.


      A jaka jest "taka polska norma" p. Anonimowy?

      Usuń
    8. Ach, to jeszcze nie pracowałas zawodowo?! Dwoje dzieci i gotowanie tak cie przygniotło ?! Bo zaraz pekne ze smiechu!!!!

      Usuń
    9. To pękaj.
      Pomijając, to że tylko jakiś szowinista, tudzież gówniarz lub gówniara nie mający pojęcia ile czasu, emocji, uczuć i energii trzeba włożyć w wychowanie nie tylko dwójki, ale nawet jednego dziecka mógł napisać takie słowa w dodatku anonimowo, to zapomniał jeszcze, że matka bohatera opowiadania, pod którym anonimowy komentarz napisał właśnie dokładnie to miała w dupie, bo ją wychowanie i gotowanie przygniotło :P
      Pękłeś czy dalej rżysz?
      Figa, powiedziałeś co czułaś, czego doświadczyłaś. Za to zostałaś osądzona i zlinczowana przez niektórych. Widać szczerość i otwartości w obecnych czasach należało by się wstydzić, ale najwyraźniej nie hejterstwa.

      Usuń
    10. Jakbym się miała przejmować opiniami to bym się przejmowała.
      Trudno żebym pracowała mając najpierw niemowlę a potem małe dziecko - do ukończenia przez niego 3 lat nie pracowałam i to była bardziej decyzja mojego męża niż moja. Ja chciałam pracować ale mi nie pozwolił, bo jak się wyraził: matka ma być z dzieckiem.

      Praca w domu nie jest męcząca sama w sobie. Męcząca jest monotonia. A doba nie jest z gumy. Spróbuj wychowywać dwulatka i obcego (np. adoptowanego) 10latka z ADHD i FAS to pogadamy bohaterze.
      Niczego tak nie żałuję jak tego, ze się zgodziłam wziąć Tomka. To z tego powodu wolałam się rozwieść niż zmusić męża, żeby oddał Tomka matce.

      Dzięki Anno za wstawiennictwo :)
      Życie jest tylko jedno. I właśnie dlatego zamierzam je przeżyć tak jak chcę a nie jak mi ktoś każe (czytaj: kilku autorów komentarzy wyżej)

      Próbowałam opowiedzieć historię dzieciaka, który mimo, że trafił do pełnego domu, gdzie miał opiekę i wychowanie - to nie przejawiał on skłonności do "wyjścia na prostą". Nie chciał.
      Niestety tak się dzieje, że do "wyleczenia" potrzebna jest wola pacjenta a nie tylko lekarza.

      Wychowałam się w "melinie" ale nie poszłam drogą jaką wybrała moja matka. Ja chciałam innego życia i mi się udało.
      Tomek nie chciał choć miał szansę.

      Usuń
    11. Chodzi raczej o to, jak wspaniałomyślna się czuje bohaterka bo przyjęła pod swój dach dziecko swojego męża...Potem rozwiodła się bo jak sama napisała" nie wytrzymała" nie wiadomo czego- dziecka z problemami czy nieudolnego męża. Cały wpis-przynajmniej mój miał za zadanie pokazać że nie ma szans by dziecko miało możliwość wyrosnąć na kogoś innego niż jednostkę patologiczną, kiedy nie ma najmniejszej pomocy od dorosłych. To czego doświadczył Tomek , także niestety od Ciebie Figo to odrzucenie, brak akceptacji ale przede wszystkim brak uczucia. Tego dziecka nikt nie kochał jak banalnie by to nie zabrzmiało. Zapewniłaś mu dach nad głową i jedzenie pilnowałaś go by się uczył i Bóg niech ci za to wynagrodzi ale deficytów uczucia nie da się nadrobić, i dorośli zawalili tu na całej linii. Więc konkluzja jest taka: Nie dziwmy się patologicznemu dziecku że nie umie się odnaleźć w " normalnym świecie"...

      Usuń
    12. Acha, matka Tomka ma jeszcze troje innych dzieci (tz. miała 5 lat temu, teraz nie wiem, może ma więcej), młodszych, które prawdopodobnie mają różnych ojców.
      Gdy Tomek z nami mieszkał odwiedziła go RAZ.
      Nigdy się z nim nie kontaktowała, nie dzwoniła, nie pisała a mieszkała w tym samym mieście. Nigdy nie zabrała go na weekend ani na wakacje czy ferie.
      A zanim odebraliśmy Tomka od matki to on był zabierany do nas na wszystkie weekendy, na całe wakacje i całe ferie.
      Alimenty na niego pozwalały 4 osobowej rodzinie (matka, konkubent, Tomek i przyrodni brat) wyżywić się przez cały miesiąc i jeszcze zostawało.
      Tomek był jej potrzebny do zasiłku z MOPS, bo jak go zabieraliśmy to miała tylko jedno młodsze dziecko ale za małe na wysoki zasiłek, nie chodziło do szkoły. Szybko się postarała o więcej, bo wtedy zasiłków więcej a jak dzieci sa małe to nie wymaga sie od matki żeby szukała pracy.

      Gdy mój syn wyjeżdża do ojca rozmawiamy przez telefon codziennie albo co drugi dzień i to nawet gdy syn jest z ojcem za granicą. Ale nie mam się czym chwalić, dla nas to norma - POLSKA NORMA.
      Tak jak normą jest przytulny dom i brak awantur. Oraz własny pokój dla dziecka i codzienne przytulanie się na kanapie. I mimo, że mój syn jest już ode mnie większy i cięższy - wciąż ładuje mi się na kolana i uwielbia być głaskany.
      To przecież takie normalne...

      Usuń
    13. Sorry Madzia ale nie poczuwam się do winy, bo dwa lata walczyłam o Tomka i na pewno starałam się okazywac mu uczucia, ale trudno oczekiwać, że będzie się kochać obce dziecko, które sobie z ciebie kpi.
      Fakt, że rodzina mi nie pomagała też na pewno się przyczynił do takiej a nie innej decyzji.

      Usuń
    14. No właśnie taka jest polska norma. Że gnoja ze sprawami za pobicie, rozbój i kradzież, ćpającego i mającego na wszystko wywalone Sąd wspaniałomyślnie trzyma w DDz, taka, że dzieci zabiera się z domu do bidula, a rodzice raj na ziemi żyć nie umierać i walą wóde aż dym idzie. Taka jest polska norma, Figo, że opuchnięta i skacowana baba polezie do MOPSu i dostanie jakiś tam zasiłek, a dzieci, które ma na garnuszku państwa nie zobaczą z tego ani grosza. Taka jest ta norma, że przez takich skurwiałych dorosłych dzieciaki na starcie dostają w pysk od życia bo np. 9 latka trzeba uczyć że uderzenie brata i zwyzywanie wszystkich od szmat i chujów nie jest jedyną metodą rozwiązywania problemów pomimo iż mama z tatusiem w domu tak rozmawiali. Taka właśnie jest ta polska norma, Figo. Pracuję w branży już dość trochę. Jestem wychowawcą w Domu Dziecka i co się naoglądałem i nasłuchałem to moje dlatego mam wyrobiony taki pogląd na temat polskiej patologicznej normy. Pozdrawiam przy okazji. :)

      Usuń
    15. Oczywiście masz rację ale ta polska norma nie jest w całym kraju dla wszystkich taka sama.

      A co do kochających inaczej rodziców:
      Matka Tomka, jak jeszcze z nią mieszkał urodziła syna ze związku z konkubentem i jak ten may zaczął gadać to zgadnij jakich pierwszych słów go uczyła?
      - Franek (imię zmieniam) a powiedz "kurwa"
      - kujwa
      - Franek, a powiedz "chuj"
      - juj

      I taka uciechę z tego miała, że półtoraroczny chłopczyk powtarza te słowa.
      Jak mi to Tomek powiedziałam to nie mogłam uwierzyć.
      To ja swoje dziecko uczyłam: mama, tata, baba, kotek, piesek, auto itp. oraz okazywania uczyć: moja-moja, poślij całuska, jakie dobre, jaki jestem duży itp. a ta franca zaczęła od najgorszych słów z możliwych.
      Mój syn gdy miał 7 lat pojechał na kolonię i gdy wrócił z niej to zapytał mnie na ucho: - Mama, a co to znaczy "chuj"?
      Bo nie znał tego słowa!
      Gdybyś widział jego zaskoczenie gdy mu powiedziałam, że to "siusiak"... zdziwiony zapytał po co kogoś nazywać siusiakiem, jaki to ma sens.

      Tak, to rodzice sa winni "wytwarzania" patologii ale ja też z podobnej rodziny pochodzę (ale jednak ta moja patologia mniejsza była stanowczo) jednak ja chciałam żyć inaczej. Trzeba chcieć włozyć w wyjście z tego jakiś wysiłek.
      Dlatego też uważam, ze zasiłki to nie jest dobre wyjście, bo uczą, że dostaje się za darmo (albo za chorobę) pieniądze na utrzymanie.

      Ja też kiedyś (zaraz po rozwodzie) dostawałam zasiłek socjalny przez kilka miesięcy i to była niezła kasa (nie miałam pracy, ani prawa do zasiłku z U.P., niskie alimenty).
      Jakiez było moje zaskoczenie gdy dwa razy dostałam zasiłek celowy zupełnie bez celu, bo się o niego wcale nie starałam (dwa razy po 1000,00 zł + normalny zasiłek okresowy, w 2005 r, to było dużo pieniędzy) Ja za te pieniądze byłam w stanie żyć (oszczędnie, no bo zawsze oszczędzałam prąd, wodę, gaz, nie piłam) na całkiem dobrym poziomie, na pewno nie brakowało na jedzenie i odzież, czy książki i art. szkolne dla syna. Mogłam się rozliczyć z każdego wydatku! Na wszystko miałam paragony albo fakturę. Dodatkowo nie siedziałam na przysłowiowej dupie tylko latałam myć obcym ludziom okna i sprzątać w domach (ale bez przesady, 1-2 razy w tygodniu), z tego miałam dodatkowe pieniądze na przyjemności (kosmetyki, jakiś ładniejszy ciuszek ze spidermanem, lepsze buty (np. ecco dla syna, co pewnie kogoś zdziwi ale tylko te buty wytrzymywały dłużej niż miesiąc. Choć pewnie to ewenement, że klientka MOPSu kupuje dzieciakowi takie drogie rzeczy. Ale ja mogłam nosić byle co, on musiał mieć wygodne i solidne)

      I tak te zasiłki powinny być rozliczane! Wydatki powinny być udokumentowane.

      Niby to co robi nasz kraj dla ludzi z patologicznego środowiska nazywa się wspaniałomyślnie "humanitarną opieką socjalną" to jednak ktoś ewidentnie myli "opiekę" z PREWENCJĄ!

      Usuń
  6. Nadzieja umarła, Nadzieja jest martwa stary.
    Poco drążysz to dalej? weź karabin zamiast paragrafów.
    Hej hej hej gdzie był twój Bóg?
    gdzie on jest stary
    Jak ja nienawidzę tych ludzi
    tych ludzi chorych od uzależnień
    Ludzi myślących tylko o sobie
    mających w dupie paragrafy.
    Dlaczego to koło się zamyka?
    Co jest nie tak z nami powiec mi...
    Nasz gatunek jest chory
    Chory od przemocy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyżej wujek, dziecko męża, a tutaj kto-tatuś, mamusia??
      Na terapię ludzie! Na terapię.

      Usuń
    2. Do psychologa, ktory pisze o 11.30 :)

      Usuń
    3. He he :)))
      Tylko,że to kurde wcale nie jest śmieszne :(

      Usuń
    4. Jasne ze nie.

      Usuń
  7. Straszne to wszystko.
    Z tekstow autorow, z komentarzy zamieszczanych ponizej przez kuratorow, psychologow wyłania sie obraz okropnej patologii i wszystkich nieszczesc z tym zwiazanych, ale tez duzej niemocy czy bezradnosci systemu i ludzi, ktorzy go realizuja. Ta pomoc jest pomimo zaangazowania ogromnych srodkow najczesciej bezowocna.
    Po co ta cala rzesza ludzi, ktorzy musza konczyc studia, kursy, podyplomowki, po co te stosy papierow, kierownikow, raportow, biur, angazowania sadów, po co ustawy, depatrtamenty, procedury, itd, itd ?
    Moze trzeba powrócic do rozdawania zupy z garkuchni zeby nie zdechli z głodu i uzywanych szmat, zeby nie zdechli z chłodu ?
    Ich zycie i tak potoczy sie dalej, swoimi torami.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie...
      Abstrahując od komentarzy osób, które kuratorami nie są, a najlepiej wiedzą co by zrobili, albo widzących problem tylko przez pryzmat swojej kieszeni (laboga moje podatki!!!), wyłania sie obraz bezradnych kuratorów, niewidzących sensu swojej pracy, wykonujących tylko najcięższe przypadki patologii (a przeciez tak nie jest), nieumiejących obronić swojej resocjalizującej roli.
      Wpołczuję tym kuratorom, bo muszą się strasznie męczyć w tej pracy.

      Usuń
  8. "Wszystkie szczęśliwe rodziny..." i tak dalej... Ile głów by się nad tym nie zastanawiało, to złoty środek nie istnieje. Nie wszystko można wyleczyć, a i zaleczanie skuteczne być nie musi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawda jest taka, że z takimi przypadkami walczy się jak z wiatrakami. Po kilku latach w zawodzie kuratora czy psychologa człowiek wypala się i nie ma na to rady. Ciężko jest z entuzjazmem i nadzieją podchodzić do czegoś, co i tak nie daje efektów i niczego nie zmienia. Trzeba mieć zajebiście odporną psychikę, żeby w takim zawodzie wytrwać :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Co do mnozenia sie patologii to wystarczy patolkom zalozyc spirale domaciczna -koszt kilkuset zlotych dla budzetu i spokoj z dziecmi na 5 lat. A jak nie zalozy to odebrac zasilki -proste rozwiazanie i tanie, skuteczne. Ale takie rozwiazanie nie przejdzie niestety:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez kiedyś zostałam wzięta za "patologię". wychowuję sama dziecko niepełnosprawne z znacznym stopniu, nie mogę pracowac moje srodki na zycie to głównie swiadczenie pielęgnacyjne z dodatkami, razem ok. 950 zł. Kiedy raz poprosiłam mops o dofinansowanie obiadów szkolnych dla dziecka, skończyło sie na rozprawie w sądzie o ograniczenie praw rodzicielskich. Panie z mopsu bowiem nie rozumialy, dlaczego mieszkanie jest zaniedbane, przy rozmowie nawet nie dały znac że tak uwazają, więc nie bylam w stanie wyjasnic. U mnie faktycznie sciany są brudne bo dziecko jest uposledzone, pluje, rzuca jedzeniem, musze cały czas za nim chodzic, podłoga jest zdarta z całego lakieru co sprawia jakby była od dawna niemyta, mimo że ja myje co drugi dzień. W glowie mi sie nie miesci, jakim cudem mając 900 zl miałoby mnie byc stac ne remont mieszkania, i jak uposledzonym trzeba byc, żeby tak uwazac. Przyszła jakaś kuratorka, posiedziała moze 5 minut, miała zrobic podobno wybadanie warunków mieszkaniowych. Nawet nie spytała, czy mam kuchnie i łazienkę, weszła tylko do jednego pokoju(!) Stwierdziła, ze mieszkanie wygląda zupełnie normalnie. Potem dowiedziałam sie, że napisała, że jest zaniedbane, itp. Potem kolejna wizyta, siedziałam akurat z dzieckiem na ogrodzie, przyszła niepspodziewanie ta sama kobieta, zaprosiłam ją na ogród gdzie akurat przebywalismy, zeby usiadła. Były wakacje, spytała, czy gdziej wyjezdzalismy, jak spędzamy czas, itp, zamieniłam z nia parę słów... poszla. W raporcie napisała.. ze nie wpusciłam jej do domu (!) i że nie chciałam z nią rozmawiac.... (!) Słyszałam, że to b częste zjawisko, że kuratorzy mówią co innego, a piszą potem jeszcze co innego, nieraz zupełnie niezgodnego z rzeczywistoscią, wiele osób pisze o tym na innych forach, chodzi o to, że w interesie kuratora jest zeby te wizyty sie odbywały, bo za to ma pieniądze. Dziwny ten blog, bo on przedstawia jakieś chyba kompletne skrajnosci, co fałszuja obraz, często mozna wpasc w kłopoty z róznych nawet błahych powodów i miec kuratora. Potem miałam kolejną wizytę, na której mieszkanie naprawdę lsniło, przyszła inna osoba, pochodziła parę minut... Uznała że w mieszkaniu panuje nieporządek.... bo na stole stał kubek i mały talerzyk... Powaznie, jakbym tego nie przyzyła sama to bym nie uwierzyła. Nie wiadomo czy się cmiac czy płakac.

      Usuń
  11. Hehehe, widze ze autor/ka dostal zalecenia od swojego psychoterapeuty zeby zaprowadzic bloga bo nadszedl czas burnoutu. Dosc zabawnie czyta sie tego bloga, dla mnie nic nowego i ani mnie to grzeje ani ziębi. Dobrze ze piszesz przynajmniej nie bedziesz robic awantur po powrocie z roboty/napierdalac zony. ciao

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja pierdole, ale jestes zabawny. ciao

      Usuń
  12. Może ktoś kto nie wie nic o pracy kuratora niech się nie wypowiada. A może nie wymądrzać się nawet nie poczytawszy przepisów i tego jakimi środkami kurator rodzinny dysponuje i co może zrobić. Gdyby jeden minister z drugim przeszli się kilka razy po takich "chatkach" prawo by zmienili? Kurator miałby jakieś środki a nie ograniczenia do pracy z ludźmi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak dokładnie to co chciałaś/łes powiedzieć?
      Bo ja właśnie o to pytam - jakimi środkami kurator rodzinny dysponuje? Oprócz "zabierania" dzieci?
      Co mógłby zrobić w sprawie Tomusia? Bo ci zrobił, to się nie dowiemy chyba, bo Autor milczy jak grób:)

      Usuń
    2. Proponuję poczytać : ustawę o kuratorach, kodeks postępowania cywilnego mniej więcej od art 561, ustawę o postępowaniu w sprawach nieletnich, rozporządzenie ministra o sposobie i trybie prowadzenia nadzorów.dozorów, ustawę o wychowaniu w trzeźwości, ustawę o ochronie zdrowia psychicznego, ustawę o pomocy społecznej,ustawę o przeciwdziałaniu przemocy ...a to tylko tak na szybko co sobie przypomniałem i dot. głownie spraw związanych z rodziną i nieletnimi . kane

      Usuń
    3. Wiesz Kane, z całym szacunkiem, ale odsyłanie do tych wszystkich ustaw, rozporządzeń jest z lekka śmieszne.
      Komentujemy blog pisany potocznym, mało powiedziane, językiem, blog dla mas (bo nie jest to blog tylko dla kuratorów-specjalistyczny) i pada pytanie a propos konkretnego przypadku-Tomusia, a Ty wyskakujesz jak ksiądz z ambony.
      Na zasadzie: która godzina?- kup zegarek, naucz się jego zasad i sam se odpowiedz.
      Chyba po prostu nie umiesz odpowiadziec na to pytanie.

      Usuń
    4. Taki usztywniony urzedas, ktory do Tomusia podchodzi z ustawami i rozporzadzeniami w teczce. Norma.

      Usuń
  13. Ide spać, głowa mała

    OdpowiedzUsuń