niedziela, 3 marca 2013

Nadesłane: Czy nawet Bóg o nich zapomniał?



Miała to być opowieść o jednym , będzie o wielu.

Jadę na wywiad w sprawie nałożenia obowiązku leczenia przeciwalkoholowego i  zakazu przebywania w określonych miejscach i środowiskach na Kowalskiego ( lat 22) .
Miejscowość do której mam przyjechać to tzw. przysiółek malutkiej wsi położonej gdzieś na uboczu. Wieś główna składa się może z 20 domków jednorodzinnych w większości to skromni rolnicy.  Nie ma w niej żadnego sklepu ani szkoły. Zostało jakimś cudem jedno przedszkole, no coś na kształt przedszkola.
Wspomniany przysiółek znajduje się jeszcze kawałek polną drogą w bok .Niedawno były roztopy i padał deszcz, czy ja tam dziś kuźwa dojadę? Czy będzie po mnie musiał kolega przyjechać lepszym autem z napędem 4x4 aby z błota wyciągać ? Dobra spróbuję, mam jeszcze tylko parę dni do napisania wywiadu a nie zanosi się aby w najbliższych dniach miała być lepsza pogoda.
Nie było tak źle jak myślałem w kilku najtrudniejszych miejscach ktoś wysypał trochę gruzu i kamieni, dojechałem. Wysiadam z  auta na podwórku. Od razu uderza mnie ten charakterystyczny zapach, nie potrafię go jednoznacznie zidentyfikować coś na kształt ludzkich  odchodów, kiszonki i gnojówki. Ludzie mówią, że tam Kowalskimi tak śmierdzi… i coś w tym jest. 
,,Wita’’ mnie pies na trzech nogach, kilka kur. Tego psa się kiedyś trochę bałem ale już mnie zna, podleci , powącha i ignoruje. Budynek do którego idę jest z czerwonej cegły, dwupiętrowy, kiedyś dobrze utrzymany, dziś wymagający wszelkich rodzajów remontów. Oprócz niego znajdują się dwie opuszczone chale produkcyjne a raczej były to chyba jakieś kurniki, czy wielkie obory. Jedną z nich ktoś kiedyś chyba chciał adaptować na magazyn, trochę odremontował i zostawił. Jeden domek wolnostojący, oraz jeden niewielki blok,  jednopiętrowy w którym mieszkają 4 rodziny. Ogólnie był to kiedyś PGR. Przypuszczalnie w domku mieszkał dyrektor, w bloku średnia kadra techniczna a tam gdzie idę robotnicy.
Znajduje się tam coś jeszcze ale to opiszę na końcu. 

Wchodzę do korytarza.

Mieszkanie po lewej.
Przebywa tam rodzina. Matka, ojciec. Ich córka obecnie 18 lat i jej córeczka lat 3. Rodzina daje radę, on pracuje, ona też. Mają auto co jest to tu wyznacznikiem zamożności. Starego poloneza. Uchodzą za ,,tych lepszych’’. Córeczka ma dzieciątko z czynu zabronionego. Myliły się jednak ten współczując od razu z powodu tego, że gwałt itp. Dziewczyna w wieku 14 lat wyglądała jak 21 latka. Naprawdę niezła dupeczka jak mówią policjanci wypowiadając się o niej. Mieli Nawet uśmieszki na twarzy. Też ją widziałem, już po dziecku, wyglądała naprawdę dojrzale. Tylko nie pomyślcie, że usprawiedliwiam tu sprawce. Nie było tu gwałtu jako takiego, który wyobrażamy sobie z prasy czy z filmów. Dziewczyna nie wiedzieć czemu dała… chłopakowi, 23 letniemu z urazem głowy po ciężkim wypadku samochodowym. Który w mojej ocenie do najpiękniejszych nie należy. Nie ma tego czegoś w sobie, nie jest elokwentny a tym bardziej zamożny. Chłopak został skazany za współżycie z nieletnią. Został skazany w warunkach ograniczonej poczytalności. Pamiętam, że pomagałem i motywowałem go ile się dało. Podejmował prace dorywcze, starał się o odszkodowanie za wypadek  i rentę, jak kończyłem dozór nad nim po 3 latach to na finiszu była dopiero sprawa o odszkodowanie. Żył bardzo skromnie a niemal  za wszystko co zarobił kupował dla tego dziecka pieluchy, jedzonko, ubranka.
Rodzice owej nieletniej przepędzali  go, mało tego sama nieletnia miała już ze trzech chłopaków którzy regularnie spuszczali wpierdol mojemu podopiecznemu, ale on miał silny instynkt ojcowski.
W rodzinie w mieszkaniu po lewej choć uchodzą za ,,lepszych’’ też się pije alkohol ale o tym głośno się nie mówi – nie ich nie pytam, nie chce mi się, zresztą czy oni są wiarygodni ?

Mieszkanie po prawej.
Kurwa tam nie wchodzę, już z daleka słyszę jakieś wrzaski Tam mieszkają rodzice oraz dwóch pełnoletnich synów. No i jeszcze ulubieniec rodziny, wielorasowy pitbull czy inny amstaf. Dobrze, że na tyle odpowiedzialni, że wychodzą z nim tylko na smyczy. Leją się wszyscy miedzy sobą , brat z bratem, brat  z ojcem, ojciec razem z jednym z synów przeciwko drugiemu, a gdzieś po drodze matka oberwie. Nie ma tam przemocy nakierowanej konkretnie na kogoś, nawet się czasem dogadują i do różnych ,,uroczystości’’ razem zasiadają. Nie popełniają większych przestępstw. Od czasu do czasu tatusia pijanego na rowerze policja łapie lub synów, ewentualnie coś narozrabiają na wiosce,  szybę wybiją po pijaku czy jakiś kosz na śmieci się sfajczy przy jedynym przystanku PKS, pierdoły. Dostają za to godziny do wykonania w komunalce (kara ograniczenia wolności). Piją oficjalnie i wszyscy o tym wiedzą. Zgłoszenia na komisję do spraw rozwiązywania problemów alkoholowych nie przynoszą żadnych skutków. Sąd nie ma możliwości ingerencji i nakazania czegokolwiek akurat w tym przypadku.  Ta… i po co tam pójdę pytać o Kowalskiego czy alkoholu nadużywa ? Przecież powiedzą, że nie bo dla nich nadużywania byłoby po 2 tygodniach picia bez przerwy a jak od czasu do czasu tylko ledwo na czworakach na drugie piętro wchodzi toż to norma.

Idę po starych, szerokich, drewnianych schodach na pierwsze piętro. Tu nie ma tego zapachu co na dworze ale zaczyna zalatywać stęchlizną, moczem a na to wszystko jakiś ciepły zapach gotowanych ziemniaków. Powietrze stoi. Jest ciemno choć to środek dnia, wyciągam latarkę.

Mieszkanie po lewej.
Przebywa tu dziewczyna z domu dziecka. Nie pamiętam historii jej rodziców, chyba pijacy byli dlatego trafiła do bidula. Tylko skończyła 18 r.ż zaraz chciała opuścić dom dziecka. Dostała wyprawkę, zasiłek z tyt. kontynuacji nauki i to mieszkanie. Jeden pokój, przejście przez malutki korytarz do kuchni naprzeciwko i w tym korytarzu kibelek. No i nawet może by coś z niej było. Znalazła jednak chłopaka. Opuścił właśnie ZK na przerwę w odbywaniu kary. Nie wiedzieć czemu spotkał na swojej drodze ją. Szybka ciąża. Trochę mu pomogłem, pracę znalazłem, poręczyłem słowem a może tak po prostu ,,trzymałem go za pysk’’.Było dobrze - do wypłaty. Alkohol, panienki, jazda po pijaku- powrót do pudła. Znalazła sobie następnego. Z wyrokami. Było dobrze ale ten dopiero się rozkręcał, kradł. Zapadł wyrok dodatkowo na mój wniosek sąd odwiesił co miał wcześniej. Nic to, ostatni chłopak miał młodszego brata, teraz on u niej sypia. Kochliwa strasznie, no potrzebuje chłopa. Cały czas utrzymuje -zarówno brat ostatniego chłopaka jak i ona sama, że tylko tam czasem nocuje, że nic miedzy nimi nie ma… dowodów nie mam ale, takie kity to mogą mi żenić jak bym sam był pijany a nie po tylu latach pracy. Coś jest na rzeczy, wprowadza się kolejny chłopak. Kurcze ten z wielkiego miasta jest, ja pierdziu co on tu robi? Nie mogę się dowiedzieć- zagadka. Niemniej brat poprzedniego nadal nocuje u niej.  Dobra w sumie tam mogę pójść przy okazji może się czegoś innego dowiem niż tylko o Kowalskim. Pukam do drzwi pokoju, nic. Pukam do kuchni, nic. Delikatnie pukam nawet do kibelka też nic. Dziecko nie płacze, wiec jej nie ma- pewnie poszła do siostry do głównej wsi. Nosz w dupę  - w duchu klnę. Wtedy kiedy mi potrzebna to akurat jej nie ma.

Korytarz po prawej mieszkanie po lewej.
Tu mieszka stary rozwodnik. Pijak starej daty. Nie kradnie. Wyrok jaki miał to za niepłacenie alimentów. Odsiedział bo nie płacił a na alkohol miał. Nie wykazał nawet żadnej woli wpłaty choćby drobnych wpłat po 20 – 30 zł miesięcznie. Nie żeby to w czymkolwiek zaspokajało potrzeby jego dzieci ale zaspokajałoby potrzeby sądu. No taki żarcik, to znaczy wykazana byłaby wola spłaty, nie miał za bardzo z czego ale spłacał tyle ile mógł. Żeby kogoś osadzić (odwiesić potocznie mówiąc wyrok) za niepłacenie alimentów należy wykazać, że nie tyle nie miał z czego co wykazał złą wolę. On ją wykazał. W innej sprawie za jazdę po pijaku i godziny do wykonania ,,wyciągnąłem go za uszy’’, miał już iść siedzieć na zastępczą ale uprosiłem sąd o odroczenie posiedzenia ,,bo dobrze rokuje’’ – miał wtedy okres nie picia…nie miał za co.  No  i co jego mam pytać? Przecież razem z Kowalskim zoli – powie, że absolutnie nie nadużywa.

Mieszkanie po prawej.
Liczę  na to, że tu się coś dowiem. Tu mieszka moje ,,ucho’’. W mieszkaniu tym mieszka starsza pani wraz ze swoją ok 25 letnią córeczką bardzo przeciętnej urody. Starsza Pani jest w porządku, wcześniej pracowała, ma jakąś rentę. W domu jak pamiętam były dwa pokoje w jednym urzędowała córka w drugim była matka. W kuchni ,,ołtarzyk’’, obrazki papieża, Matki Boskiej, nastawiona w radiu rozgłośnia z Torunia. Niestety po otwarciu drzwi dowiaduje się, że podupadła na zdrowiu, nie wychodzi tyle co kiedyś na dwór. Nie bardzo rozmawia z ludźmi nic nie widziała.  A gdzie córka ? Jak tylko Pan przestał przychodzić to z miesiąc i pojechała,  za granicę. Pracuje na jakiejś plantacji. Dzwoniła, mówiła że dobrze jej tam.
Córka- kiedy ją poznałem ostatni gatunek wioskowej – no przykro, że to napisze ale – ku…y. Dawała w pobliskiej wiosce za papierosy, wino czasem za coś do jedzenia. Opinię miała fatalną. Z czasem zaczęła wychodzić do oddalonej o jakieś 2 km trasy przelotowej aby tam się puszczać. Kierowcy mieli ubaw i na radiu CB o tym nawet gadali, pytali po drodze czy ta i ta stoi bo ,,zamoczyć’’ chcą a akurat nie mają pieniędzy na nic lepszego. Tak poznała swojego narzeczonego. Facet duuużo starszy od niej, ciężko chory na wszelkie choroby związane z nadużywaniem alkoholu. Do tego biedny. Miał jednak jakieś zdezelowane auto i co najważniejsze mieszkanie w pobliskim miasteczku. Wystarczyło aby poszła z nim do jego mieszkania zostawiając matkę. Matka chyba do dziś dnia nie wie albo całkowicie wyparła z pamięci czym córka wówczas się zajmowała i jak zachowywała. Wtedy też to i ja ją poznałem bo facet namówił ją do popełnienia przestępstwa wraz z nim. Jakiegoś oszustwa i paserki. Już nie pamiętam co to było jednak był obowiązek finansowy w wyroku. Facet tylko dla tego trzymał się razem z nią, że bał się zakładu karnego. Udawał, że ją kocha a ona go pielęgnowała. Przynosiła trochę kasy, którą zarobiła początkowo ,,na dupie’’ – w końcu zmieniła adres  i środowisko . Za mieszkanie  w którym przebywał za czynsz i media płaciła rodzina która wiedziała, że on długo nie pociągnie a oni będą mieli mieszkanie po jego śmierci.
Jak zacząłem dozór nad nimi to byłem częstym gościem, nagadałem się. Pierwszym sukcesem było to, że przestała się puszczać za pieniądze.
Facet zmarł ale tak dobrze indoktrynował dziewczynę, że nawet po jego śmierci wpłaciła kilka rat na konto pokrzywdzonego, podczas gdy to tylko On był zobowiązany do spłacenia zobowiązania.  Kiedy to odkryłem  przypadkiem, że ona płaci powiedziałem, że więcej nie musi.
Rodzinka wywaliła ją z domu a ona wróciła do matki. Tam sprawę przekazałem kuratorowi społecznemu, który dalej ją  motywował. Udało się nam przekonać ją  do faktycznego poszukiwania pracy nie tylko do zarejestrowania w PUP. Była tam częstym gościem. PUP wysłał ją na jakieś kursy zawodowe. Nie dość, że zaliczyła dwa to jeszcze miała z tego pieniądze. Skończyła kursy znalazła pracę, nie jakąś tam zaraz w biurze ale zdaje się, że byłą sprzątaczką. Była redukcja to ją zwolnili. Udało mi się wraz ze społecznym podtrzymać ją na duchu. Pomagał im finansowo OPS, skończyła zawodówkę! Skończył się też i dozór nad nią. Mam nadzieję, że jej się uda. No dobra ale ja nadal jestem z niczym w sprawie Kowalskiego.

Wychodzę z ciemnego korytarza na równie ciemną klatkę schodową cały czas pomagając sobie latarką, coś przebiegło mi drogę, wzdrygnąłem się to tylko kot…ale efekt jest.
Wspinam się na drugie piętro.

Mieszkanie po lewej.
To taka sama kawalerka i kuchnia z kibelkiem jak piętro niżej. Nikt tam nie mieszka. Poprzedni właściciel zmarł. Zapił się. Mieszkanie zdewastował. Cudna melina tam była. Schodzili się wszyscy pijący sąsiedzi. Faceta dobrze nie znałem. Miał jakieś źródło utrzymania w postaci zasiłku stałego, chyba z tyt. wieku. Wcześniej jak nie miał tyle kasy bo dostawał tylko bony z OPS i płacili coś za mieszkanie. Nie było za co aż tyle pić. Na zasiłku pociągnął chyba z 3 lub 4 miesiące.  Obecnie mieszkanie czeka na nowego lokatora – niestety jest do remontu. Nowego lokatora nie będzie za pewne stać na remont a gmina nie ma kasy aby doprowadzić do jakiego takiego stanu.

Idę w korytarz po prawej i mieszkanie po lewej.
Tu mieszka rodzina spokrewniona z tymi na dole od pitbula, jakieś kuzynostwo. Toczą ze sobą nieustanna wojnę o wszystko. Mieszka tu matka, konkubin i ich malutkie dziecko oraz również córka z swoim konkubentem i ich dziecko. Dzieci w podobnym wieku tylko jedno będzie dla drugiego wujkiem.  Chłopak od córki jest pod dozorem. Pracuje, co jakiś czas legalnie co jakiś czas dorywczo. Jego teściowa ze swoim chłopem piją. Chłopak od córki odracza od wykonania kary ( co to jest odroczenie wykonanie kary opisałem szerzej  w opowiadaniu o Agnieszce i Damianie) za przemyt papierosów i bójkę. Nawet nie pije dużo. Wszyscy mają ograniczoną władzę rodzicielską  z różnych powodów- bynajmniej nie powodu ubóstwa. Prowadzą tzw osobne gospodarstwa domowe aby OPS dla potrzeb zasiłku inaczej ich liczył. Tak mówią przepisy ale nie dla mnie. Chłopak jak pisałem ostatnio wywiad to mnie nakłamał razem ze swoją konkubiną, do tego wplatał się w kradzież jakiegoś radia z auta. Został z tego oczyszczony ale nie zmienia to faktu, że wg mnie nie spełnia przesłanek kodeksowych do otrzymania odroczenia wykonania kary. Ponadto jego dziewczyna wyjechała właśnie za granicę do pracy – wcześniej nie pracowała była zarejestrowana w PUP a więc na logikę zdrowo myślącego człowieka pozostawiła dziecko pod opieką  w sumie pracującego chłopa – którego nie ma w domu , swojej matki i jej konkubina.  Byt finansowy powinien im się nawet poprawić a dziecko nawet jak jej chłopa zamkną nadal pozostanie pod opieką babci. Nie wiem co z nim będzie.
Niemniej pukam do drzwi.
Dzień dobry, pytam o sąsiadów z naprzeciwka. O to co ogólnie słychać i takie tam. Mówią, że pije z żalu… już ja wiem z jakiego. Niemniej tej informacji też nie bardzo mogę wykorzystać, nie mogę przecież Kowalskiemu powiedzieć, że tu naprzeciwko mi powiedzieli.  Miedzy nimi okresowo też jest dobrze lub źle. Czasem piją razem czasem są przeciw tym na dole. Mam wywołać nowy konflikt? Co za syf.

Mieszkanie w korytarzu po prawej – Kowalski.
Pukam. Otwiera jak zawsze matka Kowalskiego. To jedno z najbardziej syfiastych mieszkań jakie znam. Wchodzi się od razu do kuchni.  W kuchni piecyk węglowy na którym się gotuje. Obok wiadro z węglem i kartonowy pojemnik z drzewem i papierem. Tuz obok klatka z zajączkami, świnka morską i papużkami. Nad piecem rozwieszone do granic możliwości ubrania, przeważnie robocze, choć trudno to w zasadzie określić bo oni zawsze mają jakieś łachmany na sobie, szaro bure rodem  z PRL. Stół na środku, lepiący się od brudu z resztek jedzenia. Niczym nie nakryty, prosty drewniany z widocznymi śladami od noża. Wszystko na nim kroją. Podłoga, pozostałości po linoleum, obszarpane obrzeża. Trzy krzesła przy stole, czwarte odstawione gdzieś z boku. Po prawej dwa wiadra po farbie zapełnione odpadkami żywnościowymi oraz innymi śmieciami. Szara firanka w oknie. Stare zniszczone meble kuchenne. Lodówka stoi w sypialni matki i ojca Kowalskiego. W pokoju rodziców w miarę czysto z wyjątkiem brudnych łachów na tapczanie i na otwartych drzwiach starej szafy. Nie ma łazienki myją się w misce. Pokój Kowalskiego wygląda dziś lepiej…można do niego wejść. Przeważnie był tak zagracony wszelkiej maści sprzętami - od wiader przez jakieś części rowerowe, po stare buty stojące na środku niskiej ławy. Wszędzie stare odrapane ściany. Za łóżkiem skazanego pełno popielniczek i wysypujących się z nich petów. Zawsze twierdzili, że jak przychodzę to właśnie mieli zamiar sprzątać. Odór stęchlizny i dymu wraz z odchodami tych zwierzątek. Byłem szczęśliwy jak coś gotowali bo trochę zabijało to ogólny fetor. Nigdy tam nie usiadłem ponieważ krzesła są pokryte jakimś bliżej nieokreślonym materiałem w trudnym do określenia kolorze z gąbką pod spodem. Wyglądały jakby były nasączone tłuszczem pomieszanym z potem.
Mieszka tu stary Kowalski,  stara Kowalska, ich córka młoda Kowalska i mój młody Kowalski. Wszyscy wyglądają jakby mieli zespół downa, lub inne upośledzenie przynajmniej w lekkim stopniu. Nigdy się do tego nie przyznali. Jest tu jakaś tajemnica, którą czuję, o której cos się mówi a ja nie mogę do niej jakoś dotrzeć.
Stary Kowalski pracuje przeważnie gdzieś na złomie. Pije i twardą ręka trzyma rodzinę. Stara Kowalska nie pracuje. Młoda Kowalska też nie pracuje, czasem jakieś roboty interwencyjne z OPS. Młody Kowalski do niedawna pracował, nawet nieźle zarabiał Ok 2 tys. Jak na tamte warunki to prawie milioner. Problem polegał na tym, że szef płacił co tydzień. Młody Kowalski czekał na piątek jak na Boże Narodzenie. Była kasa, można było się zabawić. Dawał jednak na utrzymanie rodziny. 
Młody Kowalski miał wyrok za paserkę i obligatoryjny dozór kuratora.
No jak długo można żyć od piątku do piątku? Okazuje się, że do 1,5 roku. Koledzy, koledzy, koledzy. Ryby i wóda, piwo, wino. Rozmowy ostrzegawcze kuratora nie dają skutku, rozmowy motywujące i ukazanie lepszego świata też nie, pojechanie po ambicji i wskazanie tego, ze to on jest w sumie najlepiej zarabiającym w domu też nie. Jedno ostrzeżenie od szefa, ze przyjście na bani do pracy, drugie ostrzeżenie. No i ostatni wybryk, pracodawca wysłał samochód po niego aby przywieźć go do roboty bo był potrzebny … nie mogli go dobudzić, walił alkoholem jak z gorzelni. Wyleciał   z roboty.
To było powodem złożenia wniosku o podjęcie leczenia przeciwalkoholowego i zakaz przebywania w określonych środowiskach.
Zagaduję go, no jak tam piłeś ostatnio? Nie… tak dużo, nie mam za co. Farby kupiłem do pomalowania mieszkania jak mi Pan kurator kazał. Dobra poleciało jeszcze kilka standardowych pytań.
Zrobił na mnie dobre wrażenie, chce się zarejestrować w PUP, przyznał, że musi się wziąć za siebie, wie że będzie mu ciężko bo ojciec też lubi wypić a i kolegów nie brakuje. Szuka też pracy na własną rękę.

Rozpytałem jeszcze sąsiadów z bloku ,,technicznego’’ zgodnie z oczekiwaniami absolutnie nic nie widzieli i nie chcą  się mieszać,  trochę się boją i ja to rozumiem. W domku ,,dyrektora’’ nikogo nie było a na podwórku latały ze dwa duże ,,ostre’’ owczarkopodobne psy( jak bym ja tam mieszkał to pewnie ze cztery bym hodował ).
Wypytałem dzielnicowego na temat nadużywania alkoholu, potwierdził, że owszem nadużywa. Sołtys pragnący zachować anonimowość w papierach też powiedział swoje.

Sąd nałożył obowiązek leczenia przeciwalkoholowego, może uda mi się go wyegzekwować ale tylko pod warunkiem, że będzie miał pracę w pobliskim mieście oddalonym o jakieś 30 km i będzie miał pieniądze na dojazd. Jeśli przestanie pić a nie podejmie leczenia i nie będzie miał pracy  też konsekwencji nie będę wyciągał bo jak na litość ma podjąć to leczenie  trzy razy w tygodniu ? 
Wycofałem się z nałożenia obowiązku nie przebywania w określonych miejscac i środowiskach. To bzdura, jak mam to kontrolować i wyegzekwować? Musiałbym mu zakupić mieszkanie gdzieś daleko – taki żarcik. Sąd podzielił mój pogląd. 

Czy Kowalskiemu się uda ?

No a teraz to coś co pominąłem na początku a zasygnalizowałem. Dom w którym mieszkają wszyscy to była… parafia. Dosłownie przyklejony do niej jest stary mocno przedwojenny kościół. Obecnie zamknięty i zniszczony, choć z daleka wygląda jeszcze dobrze. Całe to miejsce po wojnie przejął PGR a księży i chyba mieszkające tu siostry wywalił. Kiedyś drzwi i okna kościoła  były zabite deskami. Ktoś jednak wrzucił coś łatwopalnego do środka i kościół poszedł z dymem. Mury grube wytrzymały, środek spłonął niemal doszczętnie. Obecnie drzwi i okna na dole są zamurowane. Szczytowe okna świecą pustkami, czarne dziury. W nocy słychać jak po kościele hula wiatr…


KONIEC

kane

bzdet14@.o2.pl

23 komentarze:

  1. Eeeej miało być sprawozdanie z gali.
    No dobra, zabieram się za czytanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam uważnie. Uderzyło mnie jedno - jako kurator za każdego podopiecznego [oraz w niektórych przypadkach za konkubentów podopiecznych] ręczysz, załatwiasz kolejne szanse, które oni marnują... A przypuszczam, że w połowie przypadków od razu widać, że nic z tego nie będzie i tak naprawdę szans na socjalizację nie ma. To w takim razie mam pytanie: po co? Serio i całkiem poważnie pytam.
    W naszej szkole staramy się pomóc dzieciakom - ale tym, które RZECZYWIŚCIE rokują, a nie wszystkim z automatu. Jeśli ktoś kręci, albo pomagamy takiemu raz, a on to wykorzystuje i dalej robi swoje, wtedy nie ma zmiłuj. Niech idzie do MOW-u, niech nie kończy szkoły, trudno.

    Tak sobie myślę, że pomaganie na siłę każdemu to marnotrawstwo i publicznych pieniędzy, i Twojego czasu oraz energii, którą można by spożytkować na pomoc komuś, kto NAPRAWDĘ ma jeszcze ma jeszcze tyle oleju w głowie, by nie spieprzyć sobie życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że znasz odpowiedź na zadane pytanie. Poza tym dość ciekawie odpowiedział na dole Anonim przedstawiający się jako kur. społeczny. kane

      Usuń
    2. Szkoda, że jednak nie uznałeś za stosowne mi odpowiedzieć. Nie wiem, czemu. Może uznałeś moje pytanie za atak? Nie było to moim celem. Po prostu taka postawa nie chce mi się zmieścić w głowie i dlatego spytałam, całkiem poważnie.
      Odbieram Ciebie - oraz autora tego bloga - jako osoby jadące na tym samym zawodowym wózku, co ja. Chętnie bym zatem podyskutowała z Wami na tematy związane z naszą pracą w praktyce, posłuchała argumentów, podała swoje. Rozumiem jednak, że nie jesteś tym zainteresowany. Przykre, ale przecież nikogo nie zmuszę.
      Pozdrawiam mimo wszystko i na przyszłość będę ograniczała swoje komentarze.

      Usuń
    3. Raz na 100 lat taki, którego możnaby skreślić zaskakuje nas, i wszystko się udaje. Dlatego warto :)

      Usuń
    4. Dragonella absolutnie nie odebrałem tego jako atak na siebie. Jeśli odebrałaś moja wypowiedź jako opryskliwą to bardzo przepraszam, nie było to moją intencją. Wydawało mi sie, ze domyślisz się po co to robię i dla czego. Jest takie niemodne, niepopularne, staroświeckie słowo które jednoznacznie odpowiada na Twoje pytanie... z powołania. Inni mogą to nazwać masochizmem lub głupotą...no ale to już tak w ramach żartu. Pozdrawiam serdecznie. kane.

      Usuń
  3. Jak ja to dobrze znam... piętnaście lat pracuję jako społeczny:) Co do wypowiedzi wyżej - nigdy nie można zakładać, że ktoś nie podniesie się z samego dna - to jest właśnie cel i sens tej pracy. Wielki Szacunek Kuratorze - i co za lekkość pióra:) Tak trzymaj - tylko kiedy ty znajdujesz czas na pisanie tych notek?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem jednak często można zakładać - jeśli dana osoba jest recydywistą, bierze socjal, przepija i śmieje się w oczy. Dla nich my, jako przedstawiciele państwa, jesteśmy frajerami, którzy się dają po raz kolejny nabrać. Na takich ludzi szkoda pieniędzy, które można by wydać na kogoś, komu jeszcze naprawdę da radę pomóc.

      Usuń
    2. Ale kurator Dragonello nie wybiera sobie dozo/nadzorowanych. Otrzymuje pod dozór człowieka i ODPOWIEDZIALNOSC-wobec niego, pracodawcy, a zwłaszcza wobec siebie...
      Jeśli miałby dokonywać takiej selekcji, o której piszesz, to w kogo ten kurator by się bawił?
      Ponadto jeśli stajemy/czujemy się "frajerami", to jest to nasz problem-co zrobiłam nie tak...?
      Aurelia

      Usuń
  4. tak się zastanawiam :)kiedy znajdujesz czas na pisanie kart czynności,sprawozdań, wywiadów, zapoznawanie się z aktami, etc,do tego prowadząc tak fascynujący blog? :) chyba zazdroszczę Ci umiejętności organizacji czasu :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten fascynujący blog prowadzi tak na prawdę kolega. Powyższe opowiadanie powstało w 12 godzin . Poza tym blog i nasza praca odbywa sie czyimś kosztem... zgadnij czyim. kane

      Usuń
  5. Jak nastolatka dała dupy chłopakowi z urazem głowy, to został skazany za współżycie z nieletnią. Gdy taki pedofil Polański dawał narkotyki i alkohol nieletniej, a później odbył z nią stosunek seksualny. Cały s(r)alon, nie tylko w hameryce, ale też w Polsce, był po stronie żydowskiego pedofila Polańskiego, żeby go nie karać. Taki phemier Siuśk, który chciał kastrować pedofili, wysłał notę dyplomatyczną do Szwajcarii w obronie Polańskiego, żeby wpłynąć na tamtejsze władze, mimo że Polański nie ma już od dawna polskiego obywatelstwa.
    Za to, gdy siostry Radwańskie zostały zwyzywane w Israelu przez żydowskich kiboli od "catholic bitches", polskojęzyczny (nie)rząd który wami rządzi, schował głowę w piasek. Ciekawe co by to było, gdyby w Polsce izraelskich sportowców wyzywano. Wtedy wszystkie polskojęzyczne me(r)dia z G. Wybiórczą na czele, zawyły by ze zgrozy. A prezio Komorowski, z Siuśkiem na czele musieliby przepraszać, za wyssany z mlekiem matki polski antysemityzm. Widać że są na tym świecie równi i równiejsi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mocne. Ile polaków tyle historii. Naprawdę dobre.

    OdpowiedzUsuń

  7. Heh, ci Kowalscy, to mi Bardaków z Wędrowycza Pilipuka przypominają :P
    Bóg może zapomniał, kurator nie ;)
    W którymś ze wcześniejszych komentów pisałam o kuratorze z ludzką twarzą, w morzu tych nieludzkich. Teraz chyba się domyślam skąd się te " nieludzkie" biorą, bo w trakcie czytania tekstu chodziło mi po głowie to samo co Dragonelli. Podziwiam za wytrwałość i wiarę w ludzi. Życzę perełek, dla których warto brnąć przez buraczano - żulerskie stany umysłu. Bo to nie bieda wykoleja tych ludzi, nawet nie brak perspektyw, ale stan umysłu właśnie. Wszędzie, nie tylko w popegeerowskich mentalno - socjalnych zacofach, gdzie diabeł mówi dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie ciągle zastanawia jedno... Ty- Kane opisujesz otoczenie swoich "podopiecznych" dokładniej, bardziej szczegółowo, z mnóstwem drobiazgów dotyczących życia tych ludzi i ich środowiska i pokazałeś się na gali, tak więc anonimowy nie jesteś. Natomiast autor bloga unika drobiazgów mogących identyfikować kogokolwiek, a jednocześnie mówi, że nie może się ujawnić. Czy Wasza praca czymś się różni? Dlaczego Ty możesz pokazać się w mediach i pisać szczegółowe wpisy odnośnie ludźmi, którymi się zajmujesz (bez danych osobistych oczywiście) a autor bloga nie może pisząc bardziej ogólnikowo? Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem anonimowi wyżej i Aurelii tutaj. Używam mniej wulgaryzmów, używam ich głownie w momencie silnego wzburzenia, tego co we mnie się dzieje, tylko czasem używam jakiegoś wulgaryzmu opisującego podopiecznego aby dosadniej oddać jak wygląda czy tez jak się zachowuje, może też trochę inaczej opisuję sytuacje które mnie spotkały. Co do reszty o szczegółowość środowiska, nigdy nie znajdziecie tego miejsca bo takiego dokładnie NIE MA. Więcej nie napiszę na temat miejsca akcji. Natomiast te wiadra z odpadkami, smród, pies na trzech nogach, stół , króliki i papugi ..to wszystko gdzieś mnie kiedyś spotkało. Jeszcze raz przypominam to jest fikcja literacka oparta na jakiś tam przeżyciach, pomieszanie z poplątaniem, historie są na tyle zmienione aby nie móc zidentyfikować nawet po opisie rodziny. Czasem zmieniona jest ilość osób, czasem patologie pomieszane. Nie mogę również pisać za głównego autora, on pisze tak, ja piszę inaczej. Poprzeczka wymagań etycznych dotyczy nas obu tak samo. Chodzi chyba o różnice przekazu. Co do pracy, czy czymś się różni - dużo by pisać, ogólnie oboje jesteśmy kuratorami zawodowymi jeden ,,dorosły'' drugi ,,nieletni'' :). Więcej proszę poszukać sobie w google bo na temn temat można by elaborat napisać. Mam nadzieje ,ze nie potraktujecie tego jako jakąś opryskliwość z mojej strony. Żeby było śmieszniej dziś będąc w pracy w terenie mijałem ,,pierwowzór'' opisanej wyżej opowieści. kane

      Usuń
    2. Nie, nie chodziło mi o to, aby ganić za szczegółowość czy brak anonimowości. Pytam z czystej ciekawości. Rzeczywiście Twoje historie opisywane są w sposób kulturalny. Nie jest to kontrowersyjne, więc nie wzbudza aż tylu emocji. Może właśnie dlatego Ty mogłeś się pokazać, a autor nie. Swoją drogą nieźle się na gali spisałeś :) Pozdrawiam serdecznie i pisz dalej na temat miejsca akcji, to nam- ludziom, którzy nie mają z tym styczności- pomaga zobrazować sytuację. Maja

      Usuń
  9. Przyznam, że też o tym pomyślalam co Maja, gdy Kane ujawnił się na Gali.
    Czy ta "wysoka poprzeczka wymagań etycznych" Jego nie dotyczy..??
    O co tak naprawde chodzi?
    O te wulgaryzmy, których Kane w zasadzie nie używa?
    Czy o widoczną jednak różnicę przekazu?
    Byłam zdziwiona Kane, że zdecydowałeśsie ujawnić jako współautor. To duża odwaga.
    Aurelia

    OdpowiedzUsuń
  10. Nazywanie plebanii parafią i konkubenta - konkubinem trochę śmieszy, ale plastyczność opisów rekompensuje takie drobiazgi. Mam zawodowo do czynienia ze "związkami partnerskimi" i nazywamy ich elegancko konkubencją i konkubencjuszem. A teraz wracam czytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co jest właściwie-jakie określenie, ale przeżyliśmy już kohabitanta i kohabitantke, które brzmiały tak samo śmiesznie jak wyżej podane za przykład konkubencje...;-)

      Usuń
  11. Swietny blog, superowo napisany tylko ciezko jak cholera sie czyta te biale litery na czarnym tle, po polowie wymiekam a szkoda bo ciekawe historie.

    OdpowiedzUsuń