niedziela, 3 lutego 2013

Żyj bezstresowo, będzie Ci wygodniej



- Gdzie jest wasza mama?
- Wyszła do sklepu, do miasta pojechała.
- Dawno pojechała? Z kim jesteś?
- z siostrą.
- Kto was pilnuje?
-Ciocia.
- Zawołaj ciocię.
- Do sąsiadki poszła.
- To zawołaj ciocię.
- Ale ja nie wiem do jakiej sąsiadki poszła.

       I tak kurwa będziesz bujał się do usranej śmierci, z tą nieodpowiedzialna kobietą. Jest sobota, godzina jedenasta przed południem, a ja zamiast wylegiwać się w słoneczku na jakieś plaży nad jeziorkiem i myśleć, gdzie tu popijać jakieś schłodzone piwo, uśmiechając się jednocześnie do jakiejś fajnej laski leżącej nieopodal, jestem na wiosce i kontroluje kuratorów społecznych, czy dobrze wykonują swoja pracę. Trafiłem właśnie na jeden z cudownych obrazków wsi naszej wesołej i spokojnej, gdzie mamusia, mając pod opieka córeczkę lat 9 o imieniu Aurelia i synka lat 5 o imieniu Bożydar spokojnie udaje się sama do miast po zakupy, pozostawiając dwójkę bądź co bądź małych dzieciaków bez żadnej, nawet iluzorycznej opieki.
Bożydarek z Aurelią stoją w drzwiach i swymi jakże pięknymi oczkami patrzą na mnie z zaciekawieniem, ale i z lekkim strachem, co będzie dalej. No co ma być, sam się zastanawiam, i pytam się małego:
- Macie tu jakąś sąsiadkę, panią co do was przychodzi? – pytam, zastanawiając się jak wybrnąć z sytuacji. Nie mogę za bardzo zostawić ich samych, chociaż dzieciaki nie raz pewnie same całe dnie spędzały, ale poczucie obowiązkowości i radości z marnowanej soboty nie pozwalały mi pozostawić tego bez chociażby minimalnego poczucia obowiązkowości. Ja pierdolę, dlaczego ja nie potrafię mieć wyłożone na swoją pracę i nie przejmować się niczym? Mieć wyjebane na system i robić całkowity minimalizm zawodowy, jak wielu innych, o piętnastej będąc w domu z poczuciem spełnionego obowiązku zawodowego. 

       W tej pracy musisz mieć oczy i uszy naokoło. Niech coś się stanie, to pierwsze pytanie, gdzie był kurator i pomoc społeczna. Wszyscy szukają winnych. Najlepiej to powinienem zamieszkać z nadzorowanymi i dupę ich dzieciom podcierać, przygotowując śniadanko i wyprawiając do szkoły. Ech, nie ma co narzekać, lecz czasem ludziom tam na górze brakuje wyobraźni, wymyślając co chwilę coraz to nowe papiery, dokumenty, kontrole, notatki. Czasami mam wrażenie że z pierdnięcia nadzorowanego powinienem zrobić notatkę – takie to ważne. Siedź kurwa i pisz notatki. Że zadzwonił, że przyszedł, że na ulicy go spotkałeś i chwile rozmawiałeś, że w jego sprawie dzwoniła pani z Opieki zapytując, czy dalej tam mieszka bo go zastać nie może, bo wychowawczyni w szkole powiedziała że na wywiadówce nie była. Do tego jeszcze pretensje nauczycieli, pedagogów, nauczycieli, że kurator do nich nie przychodzi i nie wiedzą którzy uczniowie w klasie mają kuratora. Każdy chce się wykazać i pokazać że coś robi, tylko czemu mam zajebiste wrażenie, że moimi rękoma, bo przecież jak jest problem, to do kuratora. Potem, gdy nieszczęście jakieś się wydarzy, to przecież kurator wiedział, prawda. A ja mam się zesrać i wszystkim dogodzić, bo pani pedagog w piątek dzwoni, że dziecko powiedziało jej że mama tatę pobił, a tam przecież jest nadzór. I ja mam co? Jechać w piątek po południu i spędzić z rodziną weekend, dla spokojności?

       Brakuje żeby dali nam jeszcze kamizelki lub mundury. Coś na wzór „Rutkowski patrol”. Nabazgrzą nam odblaskiem „Kurator Patrol” a na prywatne samochody nakleimy taki sam napis. Do tego brakuje jeszcze pomarańczowego światełka na dach i heya. Ci, co nie jeżdżą samochodem, dostana specjalne czapeczki z daszkiem i migającym na nich pomarańczowym światełkiem. Tak uzbrojeni, dodatkowo w gaz pieprzowy i zeszyt w twardej okładce, będziemy zbrojnym, interwencyjnym ramieniem sądu. Zadzwoni pani pedagog ze szkoły na wiosce zabitej dechami, że Jaś do szkoły nie przyszedł, a ty meldujesz przyjęcie rozkazu i pojedziesz sprawdzić, bo przecież Jaś ma kuratora w rodzinie. Potem odmeldujesz pani pedagog wykonania zadania, zrobisz 3 notatki, poinformujesz sędziego, kuratorium oświaty i prokuraturę, i czekać będziesz na następny telefon.

       Dzieciaki patrzą na mnie niespokojnie. W sumie to im się nie dziwię, tez bym patrzał, bo w końcu co chce ten obcy facet stojący na progu domu i wypytujący ich o mamusię czy sąsiadkę. Jak nic pedofil, który chce zrobić krzywdę małym dzieciom. Z opresji wybawiła mnie kobieta, która zauważyła, że cos za długo przyglądam się małym dzieciom i ruszył z chaty obok w moim kierunku.
- Czego pan szuka – krzyczy w moja stronę
- Matki tych dzieci, pani Iksińskiej – odpowiadam, także krzycząc.
- A po co panu? – pyta, podbiegając do mnie.
A ja sru…. i legitymację jej przed nos wystawiam. Przedstawiam się. Pomysł z „kurator patrol” nie jest taki zły, stwierdzam.
Iksińska pewnie po zakupy poszła, tłumaczy ją sąsiadka, na moje pytanie kto sprawuje opiekę nad nimi. Oczywistym jest że ona, bo maja tak uzgodnione. Jak ona gdzieś wychodzi, to Iksińska jej dzieciaki pilnuje i odwrotnie. Pomoc sąsiedzka. Co prawda kobiecina nie chciała napisać mi, że do czasu powrotu matki dzieci, będzie się nimi opiekować, lecz łagodna perswazja, że w takim razie będę częściej kontrolował, jak sprawowana jest opieka nad dziećmi, poskutkowała. Podała swoje dane i poświadczyła, że będzie sprawować nad małymi opiekę.

***

       Jestem świadkiem rodzącej się nowej, świeckiej tradycji. Jestem pod wrażeniem zmian technologicznych, które wchodzą w każdą dziedzinę naszego życia i powodują, że łakniesz nowinek technicznym, niczym mucha smrodu. Podniecasz się, mając nowy gadżet, który za pomocą Internetu pozwala Ci nawiązywać nowe znajomości. Czat, kafejka internetowa, fotka, erodate i inne ciekawe strony kuszą łatwością nawiązywania nowych, jakże przyjemnych relacji międzyludzkich. Zakompleksiony Tomek w gimnazjum, może poudawać zajebistego mena, podrywając dziewczynę o Nicku „spragniona męskiego ciała”. Zaburzony emocjonalnie Krzyś, który ma 30 lat i mieszka z mamą rencistką, napisze słodkiego maila „cukiereczkowi lat 18”. Dla większości to zabawa, lecz nie dla wszystkich.

       Posłuchajcie historii o Marlence, która w wieku 23 lat pozostawiła już 2 dzieci w szpitalu, by znalazły szczęśliwą rodzinkę adopcyjną. Marlenka - ukończona i zakończona pierwsza klasa gimnazjum, bo zeszycik za ciężki był, by do szkoły go donieść, siedziała smutna ze swoimi rodzicami oraz dwójka starszych sióstr, z których każda porodziła już swoje dzieci, tylko co chwile inny konkubent się zmieniał. Mieszkanko w kamienicy, 3 pokoje, 8 osób zamieszkałych. Życie z renty, zasiłku pielęgnacyjnego, alimentów z funduszu, pomocy społecznej. Marlenka sprawy seksu traktowała bardzo frywolnie – tu się puściła, tam laskę obrobiła, poważanie miała wśród miejscowych chłopaków, co to przy budowie autostrady na czarno dorabiali parę groszy. Laska z niej, mimo trzech ciąż była jeszcze całkiem zgrabna, choć między nogi pewnie taczką mógłby wjechać, wraz z cementem i nawalonym majstrem z budowy. Trzecie dziecko jakimś cudem przyniosła do domu i powiedziała że będzie się nim zajmować. No właśnie, zajmować. Jak to szumnie i wspaniale brzmi, Matka Polka od siedmiu boleści.

       Powodem mojej wizyty była wcześniejsza wizyta jej matki, rencistki socjalnej, która stanęła któregoś dnia w korytarzu sądowym, bezradnie rozglądając się na wszystkie strony. Ktoś zauważył ją i pokierował do pierwszego lepszego kuratora, który odesłał ja do mnie, bo ulica na której mieszkała, była w moim rejonie.
- Panie, pojechała gdzieś w Polskę za jakimś facetem, o tu mam adres gdzie pojechała – i wyciąga karteczkę w moją stroną, gdzie literkami jak dziecko w podstawówce wydziergane są adres zamieszkania i numer telefonu gdzieś daleko w Polsce.
- Dorosła jest, może jechać gdzie chce – odparłem, patrząc na kobiecinę, trzymającą tą wymiętoloną karteczkę w dłoni.
- Panie, ona nam dziecko małe w domu zostawiła – odparła kobiecina, pocierając łzę.
- No tak, i co w związku z tym? – zapytałem
- Bo ona w tym, internacie poznała jakiegoś faceta miesiąc temu i pojechała do niego i dzwoni że zostaje tam  - tłumaczy mi kobiecina, a ja oczy szeroko otwarte.
- Z Internetu? Miesiąc temu i zamieszkała?
-  I nie wraca.
       Oh, miłość nie wybiera, wybierz pickera, chciałoby się rzec na samą myśl o wielkiej kochliwości Marlenki do mężczyzny poznanego zapewne na jakimś profilu randkowym lub innej naszej klasie. Jak to łatwo w dzisiejszych czasach o miłość, niczym nie skrępowanej i pozwalającej za pomocą impulsów elektrycznych, zamienianych na kod zero-jedynkowy w procesorach komputerów i różnego rodzaju smart fonów, wyrazić swoje pragnienia co do oczekiwać wobec drugiej osoby. Czas chyba żebym i ja zaczął szukać takich przygód – umieszczę ogłoszenie „kurator szuka miłości, najlepiej jedno-nocnej, z noclegiem. E-mail znany”.
Ok, przeginam, są pary które poznały się w ten sposób i darzą się naprawdę wielkim uczuciem. Nie ma reguły, ale po cholerę po miesięcznej znajomości zostawia taka dziecko i już nie chce wracać? To jest dopiero kurestwo w czystej postaci. Sama niech wystawia tyłka gdzie popadnie, jej dupa i jej Zycie, tylko niech zabezpieczy się odpowiednio i nie krzywdzi kolejnych swoich potomków.
        Poszedł trybik. Dziecko do placówki, bo babina z chorym chłopem i córkami nie chciały problemu na głowie. Marlenka wróciła po trzech miesiącach. Dzieciak już jej niepotrzebny. Ot, urodziła, pobawiła się i oddała. I tak dobrze że z kocyka się nie wyślizgnął.

       Innym razem robię wywiad środowiskowy o ograniczenie władzy rodzicielskiej. Kobieta, dwudziestopięcioletnia opowiada mi, że jej konkubent ożenił się miesiąc temu, z dziewczyną poznaną na naszej klasie. Po miesiącu pisania. Dziewczyna przyjechała do niego z 10 – cio letnim synem, który dostał od mamusi w prezencie nowego tatusia. Zajebiscie to musiało wyglądać:
- Synku, to twój tata – mamusia przedstawia
- Cześć, od jutra jestem twoim tatą, z twoja mamusią ślub cywilny bierzemy – rzeknie Nowy Tatuś.
- A ja pana nigdy nie widziałem?
- Mów mi tato.
Ciekawe czy tatuś niedługo znowu nie znajdzie nowej kandydatki na żonę. Tyle możliwości w Internecie.


17 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niektórych ludzi to nic tylko na pal nabić i patrzeć czy krwawią. Chyba innej opcji nie ma. Czasami mam wrażenie, że w sumie XXI wiek, a mentalność niektórych to w średniowieczu gdzieś zawisła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się. Zwłaszcza to mało ekranu nie oplułem ''Tak uzbrojeni, dodatkowo w gaz pieprzowy i zeszyt w twardej okładce, będziemy zbrojnym, interwencyjnym ramieniem sądu. ''
    Słyszałem to już kiedyś coś podobnego i bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam. kane

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze uzbrojeni w ten zeszyt w 10 minut zresocjalizujemy kogoś, kogo agresję i uzależnienia rodzina akceptowała od lat i w czasie wizyty kryje nadal. A za propozycję terapii dla współuzależnionych poszczują Cię psami. /brebre/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuratorzy narzekają na nauczycieli, a nauczyciele na kuratorów. Prawda pewnie jak zwykle jest gdzieś pośrodku.

    Ze swojej nauczycielskiej strony powiem, że dobry kurator to dla mnie skarb. Jeśli podopieczny czuje na karku i oddech wychowawcy [czyli mój] i kuratora, to jest naprawdę duże prawdopodobieństwo, że uda mu się szkołę skończyć, a potem trafi do zawodówki i zdobędzie jakiś fach. Ale to obie strony muszą współpracować.

    Marlenki nawet mi się komentować nie chce. Szkoda, że w Polsce sterylizacja jest zabroniona, nawet na życzenie zainteresowanych.

    OdpowiedzUsuń
  6. podoba mi się, że dowcipnie o tym piszesz

    OdpowiedzUsuń
  7. no i co sie dziwić , jak od dobrych kilkunastu czy kilkudziesięciu lat mamy nowe zasady wychowywania dzieci , o sory pomyłka chowania dzieci bo dla mnie nic wiele z wychowaniem nie ma to wspólnego. I to sa już widoczne skutki uczenia zycia w nowym wymiarze naszego wspaniałego społeczeństwa - czyli bezstresowego wychowania. Najgorsze w tym wszystkim jest to że przyczyniaja sie do tego nie tylko rodzice ale i kuratorzy , nauczyciele, psycholodzy, policjanci itd by wymieniać . A dlaczego bo dziś nie kształci się fachowców , nie wymaga sie od dzieci , od doroslych byle by tylko skończył szkołę , studia - a jak rozpocznie pracę i wykonuje ją do d...py - to co z tego... wolno mu jeszcze się będzie kretyńsko tłumaczył i nie ma siły na takich niedouczonych ,,, A ci co są odpowiedzialni / tylko ich ze swiecą szukać / i maja zasady to trzeba ich zniszczyć, zgnębić, wcisnąć w glebę zeby się nie podnieśli. Nasz piękny i wspaniały kraj schodzi na .... cofamy sie do sredniowiecza i to coraz bardziej pozdrawiam - wdeptana w glebę matka przez takich ludzi.



    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz to przesada. 9 lat to nie jest wiek, kiedy dziecka nie można samego zostawić w domu. To już normalna myśląca istota, często nawet na tyle odpowiedzialna, by się zaopiekować młodszym potomstwem. Może Twoja bliskość patologicznych dzieci spaczyła prawdziwy obraz ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i można zostawić, nie wiem sama mam córkę dopiero 4 letnią więc jeszcze dziecko. Ale nawet gdy 9 latka jest odpowiedzialna i ma na opiece młodszego brata powinna mieć jakikolwiek kontakt z matką lub jakąś inną zaufaną osobą dorosłą z którą może skontaktować się lub poprosić o pomoc w razie potrzeby. Z tego co kurator napisał dzieci były zostawione same sobie.

      Usuń
  9. Ciekawe co sądzą o tych wypowiedziach sami podopieczni( czasami mają komputery)Kurator- przekleństwo za przekleństwem, nauczycielka żałuje, że w kraju nie dopuszcza się sterylizacji, wulgaryzmy traktowane jak dowcip.To się nazywa w kurateli i szkole przykład osobisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa śmiech przez łzy. kane

      Usuń
    2. Przesada.nie tłumacz autora!

      Usuń
  10. Zarwałem noc, przeczytałem większość wpisów. Całość daje do myślenia, zmusza do zastanowienia się, jest jednak jedno ale...

    Jako pracownik NGO przez prawie 5 lat realizowałem dla MOPS projekty aktywizacji społecznej i zawodowej. Instytucja ta kierowała do mnie osoby mające jeszcze szanse na zmianę swojego życia. Przede wszystkim biednych, nieporadnych, przytłoczonych obowiązkami, zagubionych w życiu. W sumie w tym czasie zetknąłem z ponad 200-220 osobami. Cała różnica pomiędzy postępowaniem MOPS i naszą instytucją była taka, że my mieliśmy dla nich czas i stosowaliśmy mniej sformalizowane procedury (praktycznie tylko listy obecności i raporty). Kierowaliśmy te osoby na szkolenia, sami je organizowaliśmy (językowe, komputerowe, zawodowe, przygotowujące do wyjazdu za granicę, a nawet prowadzenia gospodarstwa domowego). Wystarczyło tylko te osoby cierpliwie, delikatnie, dyskretnie, ale i stanowczo mobilizować, popychać, uczyć zachowania się w sytuacjach konfliktowych. Po 2-3 miesiącach większość z nich odżywała, szukała pracy, samodzielnie załatwiała swoje sprawy w urzędach, uczyła się nowych umiejętności. Jedna z uczestniczek zorganizowała nawet z własnej inicjatywy zajęcia z szydełkowania. Mam pełen szacunek dla tych osób, na miarę swoich możliwości starali się poprawić swoją sytuację życiową. Nawet jeśli czasami męczyli nadmierną liczbą wizyt, chęcią poradzenia się w najdrobniejszych sprawach. Gdy spotkania stawały się zbyt ryzykowne, gdyż w wielu kobietach po wielu życiowych przejściach ponownie budził się demon pożądania i seksualności (i tutaj ważny jest dystans).

    Czy jestem w stanie z taką nienawiścią pisać o osobach z którymi się zetknąłem? Tak, jeżeli są to osoby uzależnione. Dla nich nie ma ratunku, powinno się je trwale usuwać ze społeczeństwa. To trzeba widzieć-dwulicowość, sztuczność, teatralność zachowania. Wiedzą, że pomoc, posiłek, świadczenia pieniężnie, wsparcie ze strony instytucji otrzymają tylko po pod warunkiem ściśle określonego, poprawnego zachowania. Jak tylko osiągali swój cel z lubością powracali do nałogu, czy uzależniania. To jest błędne koło, całkowita porażka pomocy instytucjonalnej.

    Są też przypadki nieuleczalne, nie do naprawienia. Sensowny, inteligentny chłopak, żona, 3 dzieci, który gdy tylko wychodzi na prostą swoim postępowaniem niszczy wszystko to, co osiągnął. Ciągle rozpamiętuje fakt odrzucenia go przez ojca, który całkowicie się go wyrzekł, odrzucił, nie chciał nawet płacić alimentów. Ojca wykształconego, władającego kilkoma językami obcymi, zajmującego kierownicze stanowiska, sprawnie zarządzającego dużymi zespołami pracowników. Jego syn, gdy tylko zaczyna odnosić małe życiowe sukcesy potyka się o własne nogi, z dziką satysfakcją rozpamiętuje swoje klęski i porażki, wręcz szuka sposobności, by ciągle przegrywać. W ciągu 15 lat czterokrotnie porzucał pracę, podobnie jak wcześniej studia. W stanach dzikiego przygnębienia i zniechęcenia potrafi przesypiać całe dnie, obżerać się bez umiaru, nocami przesiadywać przed komputerem. To moja porażka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni przypadek to nie Twoja porażka, bo i tak nie byłbyś w stanie temu człowiekowi pomóc. Z tego, co o nim piszesz wynika, że potrzebna jest pomoc psychiatry, psychoterapia i farmakoterapia - symptomy ewidentnie sugerują depresję. Bez podjęcia leczenia, ani on sam sobie nie pomoże, ani nikt z zewnątrz.

      Co do alkoholików i innych uzależnionych - co miałeś na myśli pisząc o "trwałym usuwaniu ze społeczeństwa"? Zabrzmiało złowrogo...
      Choroba alkoholowa czy narkomania, to nie tylko samo chlanie albo ćpanie. To przede wszytskim poważne zaburzenia osobowości, emocji. Alkoholik manipuluje otoczeniem, okłamuje samego siebie i wszystkich wokół niezależnie od tego czy akurat pije czy jest w okresie chwilowej abstynencji (tzw."picie na sucho"). Nie wiem jakie warunki stawialiście takim osobom, czy podpisywaliście kontrakty, tak jak to teraz czynią MOPS-y? Alkoholik zgłaszający się po pomoc zobowiązuje się podjąć leczenie i zachować abstynencję. Jest systematycznie kontrolowany poprzez kontakt z poradnią odwykową, osobiście przez asystenta socjalnego. Jeśli porzuci leczenie, wraca do nałogu - pomoc(zasiłki, darmowe posiłki itp.) natychmiast sie urywa. Potrzebna jest tylko żelazna konsekwencja i ścisła kontrola. Alkoholik sam z siebie pić trwale nie przestanie, wiara że tak się stanie jest naiwnością. To koszmarna choroba niszcząca, degradująca ludzi i ich rodziny, ale choroba. Jak w wielu chorobach somatycznych - czasem pomóc nie można po prostu.

      stary kurator

      P.S. Panie kuratorze, popraw w końcu ten niegramotny tekst z wizytówki "o mnie", o pomstę do nieba woła:/ Z ciekawości - w życiu prywatnym też Pan tak bluzga jak na tym blogu?

      Usuń
  11. Lubie szczerze Autora Kuratora, ale tekst o tacze między nogi, cement i coś tam jeszcze - straaasznie suchy...:-( Suchar nad suchary.
    Aurelia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyłączam się do słów Aurelii.Tekst o taczce,cemencie itp straszny.Jaka pogarda dla tej kobieciny.
      Panie kuratorze dość tych szowinistycznych tekstów,proszę!
      Ja na Pana zagłosowałam!
      M.

      Usuń
  12. Dlaczego trzykrotny poród ma doprowadzić do takiego rozciągnięcia pochwy? To bzdura. Nie cierpię takich mitów.

    OdpowiedzUsuń