poniedziałek, 10 września 2012

Pilną sprawę mam...



          Lucyna. Każdy Sąd ma taką Lucynę a większe może nawet i dwie. My mamy jedną. Wystarczy jedna.
Lucyna to kobiecina około 50-tki, która strasznie uwielbia kuratorów. Wpada do sądu by pogadać i pożalić się, jak to jej czasami ciężko, jak to jej czasami nie jest ciężko, jak to chłop zdradził, albo zachlał mordę. Przyznać trzeba jedno – Lucyna jest zawsze uśmiechnięta i choćby 10 kataklizmów przeszło przez jej dom, to zawsze znajdzie pozytywa w takiej sytuacji.

          Moje pierwsze spotkanie z Lucynką, odbyło się świeżo po otrzymaniu „własnego” rejonu. Siedziałem wtedy w jednym pokoju z trzema innymi kuratorami, o wiele starszymi stażem, więc nie przeczuwałem niczego niepokojącego w słowach, dobiegających z korytarza:
- Jest mój kurator?

          Początkowo nie zwróciłem uwagi, bo niby skąd mogłem wiedzieć. Koleżance obok wymsknęło się tylko „o kurwa”. Za chwilę drzwi otworzyły się z impetem i stanęła w nich kobiecina około 160 cm wzrostu, szczuplutka z przetłuszczonymi włosami. Od razu skierowała swoje kroki do biurka koleżanki, która z wielce udawanym uśmiechem ale i także z przeogromna satysfakcją w głosie wskazała na mnie i powiedziała”
- Teraz to jest pani kurator, pani Lucyno. Do niego będzie się pani zgłaszać.

          Podniosłem głowę znad notatki odręcznej pisanej, nie wiedząc dokładnie o co się rozbiega. Koleżanka w międzyczasie z uśmiechem wyszła z pokoju. Jak przystało na kulturalnego i porządnego faceta, poprosiłem panią Lucynke by usiadła i zapytałem najkulturalniej jak umiałem, żeby opowiedziała co ją sprowadza. To był błąd. Zajebiście duży błąd.
          Przez godzinę nasłuchiwałem jak to dzieci nie chcą się uczyć. Jaki to ma konflikt z sąsiadem, bo mają wspólną szopę a on jej kawałek części zajął, jak to konkubent pół wypłaty przepił albo zgubił, jak to siostra przyjechała w odwiedziny, ta z drugiej wioski i na jej koszt 3 dni mieszkała, jak to sołtys się brzydko do niej odezwał, jak to opieka była i powiedziała że ona to dobra kobieta, jak to najstarszego syna z roboty wywalili, jak to dorabia zbieraniem grzybów i sprzedaje przy drodze, jak to u lekarza była, ale wszystko w porządku, jak to ją noga bolała, ale znajoma dała jakąś maść i szybko przeszło (jak będę chciał to mi przyniesie), jak to…

Fuck. Fuck. Fuck. Pierwsze 15 minut słuchałem z zainteresowaniem. Drugie 15 minut słuchałem ze znużeniem. Trzecie 15 minut ziewałem. Czwarte 15 minut byłem wkurwiony. Z opresji wybawiła mnie koleżanka, która po godzinie przyszła i powiedziała ze kierownik mnie wzywa. Lucynka chciała zaczekać, ale już zreflektowałem się że to blef i powiedziałem że mam naradę z kierownikiem i sędzią i to może długo potrwać.

          Minęły trzy tygodnie. Zapomniałem już o Lucynce, gdyby nie przypadek, kiedy to spotkałem ją na korytarzu sądu. Oj, jak ona uradowała się na mój widok. Na podwyższenie alimenta czekam – powiedziała na swoje usprawiedliwienie, a ja po zdawkowym dzień dobry, próbowałem jak najszybciej się oddalić, przypominając sobie pierwsze spotkanie.
Daremny mój trud. Dopadła mnie po pół godzinie u mnie w pokoju. Od razu się rozsiadła na krześle i próbuje dokończyć mi sprawę z sąsiadem i szopą, której część jej zajął.
- Dobrze pani Lucyno, ja rozumiem, ale ma pani coś konkretnego do mnie? – przerywam jej w połowie zdania modląc się by skończył się ten słowotok.
- Tak, tak, bo wie pan, moje dzieciaki, ten najstarszy Janusz, to chory jest i do szkoły nie poszedł, zresztą byłam dzisiaj w szkole, u córki, tej najmłodszej, wie pan?
- Tak, jasne że wiem – odpowiadam, choć na oczy jej nie widziałem i nie miałem pojęcia o czym mówi – no i co u tej córki?
- No nic, wszystko w porządku, taką mam zdolną dziewczynę – cieszy się i uśmiecha w moim kierunku
- To gratuluje córki – silę się na komplement.
- Bo ja tą sprawę o alimenta założyłam, bo stary przepija pieniądze, a tak to dorabia na czarno, cos dorzuci, a komornik i tak nie ma z czego ściągnąć i mi opieka wypłaca. Miałam po 250 na dziecko a napisałam po 400, może być? A wie pan ile dostałam?
- Ile?
- Po 300, ale dobre i to – odpowiada ucieszona – za rok znowu złożę, może tez dostanę.
Tylko pogratulować zaradności.
- Dobrze, pani Lucyno, mam dużo pracy, cos pilnego chciała może pani przekazać? – próbuje kończyć rozmowę.
- No mówię, że te alimenta mam wyższe. Ale ostatnio u mojego młodszego syna, Bartusia, wyczułam papierosy. Gnój ma 12 lat i popala.
- Yhm.
- To gówniarz jeden. Ja mu na papierosy pieniędzy nie daje. Potem będzie taki jak stary, obibok i leń śmierdzący.
- opowie pani kuratorowi, co do pani przychodzi – próbuję już ją zbyć.
- O właśnie, chciałam powiedzieć, że pani kurator była u mnie dwa dni temu. Musze ja pochwalić, jest wspaniała, tak świetnie mi się z nią rozmawia. Tylko zawsze ma mało czasu jak przychodzi, bo ja zawsze, wie pan, herbatę zaproponuję….
- No kurator ma wiele rodzin, może naprawdę się spieszyła – próbuję bronić kuratorkę, współczując jej rozmów z Lucynką.
- Ja wiem, że ona ma pracę. Zresztą znam jej matkę, bo jej matka mieszka w drugiej wiosce, a ja tam też kiedyś mieszkałam. Ja panią kurator pamiętam jak ona taka malutka po wsi biegała, ze 20 lat temu. Teraz nauczycielką jest w innej wiosce….
- Pani Lucyno, naprawdę, jestem bardzo zajęty – nie wytrzymuję, ale staram się być jak najbardziej uprzejmy.
- tak, tak, wiem. A pan kiedy przyjdzie mnie odwiedzić, zapraszam.
- Przyjdę, to wtedy porozmawiamy.
Poszła. Uff, dzięki Bogu. 

          Jakiś miesiąc później, idąc korytarzem, usłyszałem głos:
- A mój kurator to jest?
Panika w oczach. O nie, tylko nie Lucynka. Oglądam się za siebie, gdzie by uciec, bo wchodzi po schodach. Łazienka. Wchodzę. Siadam na kibel. Czekam. 5 minut. 10 minut. Może już wyjść?
Z korytarza słyszę koleżankę, która mnie szuka. Już chcę się odezwać, ale naprawdę nie mam ochoty słychać opowieści Lucynki. Nie mam telefonu, to zadzwoniłbym zapytać koleżanki co chciała, ewentualnie jak nic pilnego, to niech ją spławi. Kurwa.
- To powie pani panu kuratorowi że byłam – usłyszałem znowu z korytarza i odetchnąłem na myśl że sobie poszła. Odczekałem jeszcze ze 3 minuty i wyszedłem z kibla.
W pokoju koleżanka podaje mi kartkę i mówi że sporządziła notatkę z rozmowy z moją nadzorowaną. Na kartce „bla, bla, bla” i podpis. Ale kurwa śmieszne.

          Znów minęło kilka tygodni. I znów dyżur. I znów Lucynka.
- A ostatnio byłam u pana i pana nie było – z uśmiechem rzecze do mnie, nie zapominając oczywiście o dzień dobry.
- Koleżanka mi przekazała – odpowiadam i załamuję ręce.
- Ale ja dzisiaj na chwilkę, bo się spieszę…
- Pani Lucyno, to się bardzo dobrze składa, bo ja też się spieszę – uradowany powiedziałem w jej kierunku.
- A bo pan nie wie – ściszyła lekko głos – babcią będę!
- to gratuluje pani Lucyno, wspaniała nowina!
- No nie bardzo, bo ta moja najstarsza córa, z tym swoim facetem u mnie chcą zamieszkać.
- No to się pani rodzina powiększa, tylko się cieszyć – z uśmiechem do niej mówię, wstając i próbując delikatnie odprowadzić ją do wyjścia.
- Ale to ja musze o nim panu opowiedzieć, bo pewnie go pan zna, on od tych Iksińskich, ale tych od strony Zenka, który u tego Niemca pracował….
- Pani Lucynko, ja się do pani wybieram, to pani mi wszystko opowie.
- A to kiedy pan będzie, ciasto upiekę – uradowała się niezmiernie.
- Kurator się nie zapowiada, niespodzianka.
- Będę czekała – odpowiedziała i udało mi się ja wypchnąć za drzwi. 
Uff.
Po dwóch miesiącach.
- Nie było pana – wparowała z impetem swej kruchej postaci do mojego pokoju, aczkolwiek uśmiechnięta i zadowolona.
- Yyyy, dużo pracy miałem, pani Lucyno, a u pani zawsze spokój i wszystko w porządku – staram się tłumaczyć.
- Ale ja czekałam.
- Ale ja nie powiedziałem kiedy przyjadę.
- Ale ja cały miesiąc czekałam, oszukał mnie pan.
- Pani Lucyno, kurator oszukuje? Bój się pani Boga! – z uśmiechem na ustach.
- A to kiedy pan przyjdzie?
- Pani Lucyno, umówmy się że w tym miesiącu będę na pewno.
- Trzymam pana za słowo.

          Pojechałem do niej. Trzy godziny w domu, historia życia opowiedziana. Po tej wizycie myślałem, że odpuści nagłe najścia do Sądu. Myliłem się. Ich częstotliwość uległa nasileniu. Potrafiła kilka razy w miesiącu mnie szukać, nie zrażając się tym, że często ją zbywałem, albo poświęcając jej tylko 5 minut czasu, wykręcając się obowiązkami służbowymi. Było mi jej żal trochę, bo widziałem, ze chciała się wygadać przed kimś, a miała wielki szacunek do kuratorów, których traktowała bardzo poważnie i szukała wręcz porad życiowych. Jaka szkoda że wtedy nie było asystentów rodziny w OPS-ach.

          Po około roku, cześć rejonu na którym mieszkała Lucyna, oddałem innemu kuratorowi. Tamten poradził sobie z nią i przestała przychodzić w odwiedziny. Szkoda, bo zawsze to trochę kolorytu.

27 komentarzy:

  1. tak to już jest z niektórymi ludźmi, potrzebują się wygadać a nie wiedzą że są uciążliwi, podobnie jest gdy pracuje się z chorymi - przychodzą do apteki po "listek" jakiegoś lekarstwa by zagaić rozmowę. Jedyny ratunek w takiej sytuacji to pomoc kogoś, który podaje telefon dzwoniący w "ważnej sprawie".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobnie absorbujące osoby przychodzą do punktów informacyjnych sądów i uniwersyteckich poradni prawnych ;-)

    Gratuluję świetnego bloga i polecam go na swoim :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam i czytam.
    Każdy z nas ma taką Lucynkę, której nie sposób pokonać.

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie jest ,,ucho'' tak ją nazwaliśmy :) kane

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny post, szkoda kobitki bo każdy człowiek potrzebuje być wysłuchany ale jednak brak umiejętności oceny czy przypadkiem nie jest się dla kogoś uciążliwym zdecydowanie bije w oczy.

    Nie wiem jak inni ale dla mnie reklamy innych blogów w komentarzach to lekka chamówa. Na miejscu autora blogu wywalałbym to natychmiast bo z czasem będzie więcej a takie posty nic nie wnoszą do dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba było taką do psychologa wysłać lub księdza, żeby sobie pogadała.
    Najgorsze jest to, że takie baby 50-80 lat. Chodzą do lekarzy, przesiadują w poczekalniach, opowiadają bzdury, wymyślają różne "choroby", żeby zwrócić na siebie uwagę. A tak naprawdę, to im nic nie jest.
    A jak ktoś idzie z rzeczywistymi schorzeniami, to musi czekać w kolejkach, nieraz i kilka godzin.

    Agaton

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się z anonimowym - apelujemy do autora bloga o moderowanie wpisów pod postami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej ludki czy możecie zaprzestać w komentarzach zapraszania do siebie oraz reklamowania swoich stron? A, może byście tak poprzez konkretne wpisy to robili przy okazji załączając jeden link do siebie o ile autor bloga nie uzna waszego linku za spam...

    Nieładnie tak wchodzić do kogoś i dawać li tylko linki do siebie bez żadnego słowa, żadnego merytorycznego komentarza dlatego śmiem wątpić że, ci co reklamują swoje gniazdo czytali od deski do deski cały wpis..

    Ot, asertywność, nic ująć i nic dodać .. pozdro

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkie Linki jakie tu powyżej podał Adam Trepner zawierają wirusy, na każdy link otrzymałam informację: cytuję

    Dostęp zabroniony!

    Szczegóły:
    Strona internetowa:
    http://special-daily-rewards.com/?sid=121385&hid=eigukqmwkqiekoiu&&id=cBlogspot

    Komentarz: Dostęp do strony został zablokowany przez ESET Smart Security. Strona znajduje sie na liście stron zawierających wirusy i inne niebezpieczne aplikacje. Lista jest definiowana przez producenta.

    Bardzo proszę nie załączajcie linków z wirusami!!

    OdpowiedzUsuń
  13. bmmsaw , u mnie nie wyświetla że to wirusy, ale to jakieś strony zapleczowe z masą reklam i przekierowaniami, nie radzę na nie wchodzić

    OdpowiedzUsuń
  14. To zależy jakie się ma zabezpieczenie na kompie, ja mam dodatkowo w Eset Smart Security5 i program nie przepuści nic jeśli są gdzieś wiry lub niebezpieczne aplikacje..albo blokuje albo naprawia śmieci jeśli mi się trafią..

    napisałam post bo może inni mają inne zabezpieczenia, każdą z tych str [linki] program odrzucił i zablokował..jak ktoś chce niech wchodzi, ja tylko uprzedziłam..

    arcydiakon, tak jak piszesz być może zapleczowe, przekierowania, itp .. ,I ja też nie radzę na nie wchodzić oraz apeluję do innych aby nie załączali w komentarzach REKLAM .. przecież można w jakiś inny sposób zaprosić do siebie, a nie tak..

    OdpowiedzUsuń
  15. Piszesz genialnie, czasem tylko,w niektórzy wpisach rzucają się błędy typu "nie z przymiotnikami".

    pozdrawiam z Wykopu
    ps. jesteś na głównej!

    OdpowiedzUsuń
  16. Naprawdę świetnie piszesz. Zazdroszczę Ci talentu ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak mysle sobie, ze jesli nie masz Wasc cierpliwosci do ludzi o trudnych charakterach, to kup se siekiere i do lasu pracowac. Chwalisz sie w postach, jakis wyksztalcony i wszechstronny, a pisac poprawnie w ojczystym jezyku to juz nie bardzo potrafisz.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pod wpływem Twojego bloga sam zacząłem coś skrobać... Doskonale wiem co czujesz, łapiąc wkurwa na otaczający świat. Obyś tylko pociągnął to wszystko - odpowiedni dystans się liczy.

    zapraszam: http://jestemdziwny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Znam ten świat!Jestem oddziałowym w więzieniu.Nie chcę napisać niczego przeciwko tobie, dlatego żebym się bał lub czuł jakąs specjalną solidarność z kimś takim jak ty,jedynie dlatego że sumienie mnie zmusza obesrany NARCYZIE!Służba debilu oznacza oddanie społeczneństwu co czasem niesie za sobą słuchanie wyznań jakiejś nawiedzonej baby,powinieneś dostać kopa w dupę na madagaskar.MASZ GÓWNO NIE TALENT,JEDYNIE ŻREZSZ Z KORYTA LUDZKIEGO NIESZCZĘŚCIA!
    Ps. ty i tobie ekstra piszę z małej bo mały jesteś głupcze!





    OdpowiedzUsuń
  20. Kontrola w kuratorium!
    Pan kurator nakazał poamlować zieloną farbą trawniki wkoło swego biura wydeptane przez swych petentów.Co dzień siedząc na ławce na zewnątrz mimo iż obszerna poczekalnia mogła zmieścić kilkadziesiąt osób,ludzie wahtując na pojawiającego się jak latający holender urzędnika zniszczyli zieleń.Pan kurator wolał by śmierdzieli na zewnątrz,smród dochodził do jego biurka nawet z zewnątrz.Zapragnął dlatego jednego dnia pracować gdzieś daleko od swojego biura,jednak te ludzkie wszy go odnalazły!Co miałzrobić?Nic,jedynie poddać się i wrócić do swego biura.Ukochany heros powróciwszy zastał wiadomość na biurku,która wpraiwła go w irytację.
    -Jaki tępy chuj tu przyjeżdża?-pomyślał skropbiąc się w uchu kluczykiem w od swego wydłużającego jego małe prącie sportowego samochodu .-Ale kopaliny-pomyślał patrząc inteligentnym wzrokiem na miód z ucha.
    -Widzisz tu gdzieś swego tatę debilu!?-odpowiedział mu głos z wewnątrz pomieszczenia,gdzieś zza olbrzymiego fikusa,do którego doniczki nie jeden raz się odlał.
    -Śmierdzi tu!Niski męski głos rozniósł się po sporym klimatyzowanym pomieszczeniu.Kurator struchlał jeszcze bardziej.Modlił się o litość w różnych językach,próbował nawet grypsować,ale popuścił od razu w swe koronkowe gacie.
    -Śmierdzi,powtażam ci i to bynajmniej nie z fikusa!Śmierdzi ci z ust!Gównem śmierdzi!

    ODDZIAŁOWY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóz, pokusiłem sie o komentarz. Panie Oddziałowy, ja napiszę jednak z dużej litery. Oddziałowy powinien jednak wiedzieć, że kurator sądowy nie pracuje w kuratorium, tylko w Sądzie. Druga sprawa, że takiego poziomu jadu i frustracji nie widziałem w żadnym wpisie, nawet Agaton starał sie uzasadnić swoje wypowiedzi.
      Broń cie Panie Boże przed takimi Oddziałowymi. Narcyz? hm. a czym sie róznię od reportera przedsatwiającego biedę i demoralizacje za pomocą filmu? ja stosuje opisy, subiektywne opisy, a ty musisz pomiatać więźniami. Ja pomogłem wielu skazanym, u mnie dostawali wskazówki, rady, jak odzyskać kontakty z dzieckiem, jaki wniosek napsac, gdzie si e zgłosić w przypadku gdy nie maja gdzie pójśc. A co potrafi Oddziałowy, oprócz robienia kipiszu w celi i mówieniu do skazanych na "ty"? Wstyd, naprawde wstyd mi, ze tacy ludzie w ZK pracują

      Usuń
    2. Szlachetny gniewie,który zwracasz się przeciwko lenistwu.Wszystko panie kuratorze sprowadza się u pana do spychania na innych i narzekania na swoje obowiązki.Zachowuje się pan jakby ktoś zrobił panu krzywdę dając pracę.Nie czepiaj się pan człowieka,który przynajmniej robi co do niego należy.Nie narzeka, nie płacze jacy to oni są posrani tylko robi swoje.Pańskie deklaracje o pomocy jaką pan rzekomo udzielił to kpina przy tym co pan pisał.Wypalił się pan przy pierwszej wypłacie,ale trzeba było się uczyć i znaleźć sobie lepiej wynagradzane zajęcie.Z resztą z takim podejściem to nic nie wychodzi czowiekowi.Niw wiem czy to taki wstyd zjebać jak psa kogoś kto pokazuje negatywny wizerunek urzędnika państwowego.
      Skoro pan go może udawać ktoś inny także,obie postacie uznaje za fikcyjne z tym,że druga nie udawała dla pieniędzy.

      Usuń
  21. Mój ojciec o takich jak autor bloga mówi,że jak by prądu i gazu brakło to by surowe mięso żarli.

    ODDZIAŁOWY

    OdpowiedzUsuń
  22. Przepraszam poniosło mnie!Ma pan rację przesadziłem strasznie,jednak jak przeczytałem o ludziach,jak ich pan określił "wrzodach na dupie" to mnie prawie zemdliło.Zaskoczył mnie pan, wprawił w gniew przeciwko panu.Wizerunek jaki pan zaoferował rozwalił mi serce.Nie byłem się w stanie opanować,byłem przygotowany że bandyta może być taki,ale nigdy urzędnik.Przepraszam za chamstwo z mojej strony.Co by pan nie zrobił,winny jestem kulturę okazać.

    ODDZIAŁOWY

    OdpowiedzUsuń
  23. Krótko i na temat bez dodatkowych udziwacznień.Drodzy państwo oto wizerunek człowieka,który pomylił się z powołaniem.Taki człek nie nadaje się do pchania karuzeli,a co dopiero mówić o pracy z ludźmi wymagającymi specjalniejszej troski i zaangażowania.Natrętni petenci pełni "kolorytu",denaci-ojcowie z siódemką dzieci jak zwykły wrzód na dupie zapracowanego bohatera blogu.Kurator heheheheheheheh.Kto sponsoruje ten blog?Ministerstwo?Ale czego ministerstwo?Gdzie jest etyka zawodowa,poufność służbowa,przyzwoitość ludzka.Naśmiewać się ze słabszych intelektualnie,z takich bez perspektyw z żon domowych terorystów i ich dzieci.Natrętni są w poszukiwaniu pomocy?Wczoraj mi się wymiotowac chciało,a dziś chce mi się wyć do księżyca.Przepraszam pana kuratora za moją natrętność jak robak przychodzę zakłócić jego spokój,też pochodze z nizin społecznych z rodziny patologicznej.Dzięki komuś komu starczyło cierpliwości zostałem kim jestem,brak mi cierpliwość(fuckin adhd all inclusive fullhd),ale nie brak mi współczucia.Ten blog przeczytało mnóstwo ludzi i wierzę,że większość z nich wstydzi się takich jak pan.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy jakieś wieści z sądu znowu się pojawią.Już nie mogę się doczekac tych cudowności do przeczytania.Jako artysta i krytk sztuki,czekam z utęsknieniem tych perełek jakie nam sznowny kierownik blogu oferuje.Kwieciste opisy,dialogi pełne pasji widać ,że mam tu do czynienia z kimś zajadle kochającym artystyczny świat.Praca dla sztuki,aby coś odwalić na sztukę.

    Ps.Piszę jako osoba chcąca określic swoje zdanie wobec treści zawartych na forum,codzień analizuję jego treść by zrozumieć zawartość.Kieruje mną chęć zrozumienia prawdy.Staram się pojąć postawę autora,jest to cel badawczy.Poszukuję odpwiedzi na pytanie-Gdzie zaczyna się ludzka przyzwoitość.

    OdpowiedzUsuń
  25. Było tak fajnie w komentarzach, dopóki nie przyszła chołota z wykopu i zrobiła swoje... Nie zrażaj się autorze bloga i pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń