Jarek miał życie
przejebane od samego początku. Matka kurwiła się na lewo i prawo, ojciec chlał
na potęgę. Dziękować tylko Bogu że dorobili się trójki dzieci. Podejrzewam ze
lekarz podwiązał ja przy ostatniej cesarce, ograniczając w ten sposób przyrost
naturalny w tej rodzinie. Jarus przez kilka lat wychowywał się w rodzinie
zastępczej, która, gdy był on nastolatkiem, nie wytrzymała już jego zachowań
demoralizujących i postanowiła oddać go do Bidula. Nie było to tak, ze rodzina
zastępcza była be. O nie. Jaruś nie dość że wsławił się podpaleniem jakiejś
sterty śmieci, narażając budynki mieszkalne na pożar, to jeszcze miał lepkie ręce.
Po prostu musiał wejść do sklepu i cos ukraść. Dla zasady. To było silniejsze
od niego. Psycholog, psychiatra, jakieś leki – wszystko to o kant dupy rozbić. Po
prostu kradł i już. Policjant do spraw nieletnich komendy na samo jego nazwisko
machał już ręką, a w kilku marketach typu Biedronka czy Netto, ochroniarze już
go samego nie wpuszczali. Taki był wszystkim znany.
Miarka się przebrała,
jak z nożem zaczął straszyć dwoje innych
dzieciaków w rodzinie zastępczej. Nadzór kuratora niewiele pomógł, także
wcześniej orzekane prace społeczne. Rodzice zastępczy, chroniąc siebie, a także
swoje małżeństwo, podjęli tę decyzje. Rozwiązujemy rodzinę zastępczą nad Jarkiem.
Koniec i basta!
I tak oto Jaruś,
któregoś pięknego dnia, został przez nich w wieku 14 lat odwieziony do Bidula. Na
odchodne, z szelmowskim uśmiechem powiedział opiekunom, że będzie ich
odwiedzał. W nocy z zapałkami. Żartowniś jakiego mało, niech go.
W Bidulu dość
szybko się zaadoptował, przystając do chłopaków jemu podobnych. Papierosy,
ucieczki, późne powroty – to była codzienność w jego wykonaniu. Na szkołę, a
chodził już do gimnazjum, miał wyłożone. Wolał szwendać się po mieście w poszukiwaniu
rozrywek, a jako ze zmienił miasto, to kieszenie miał zawsze pełne różnych
drobiazgów, wychodząc ze sklepu i za to nie płacąc.
Prowadzone
rozmowy dyscyplinujące, prośby, straszenie, zajęcia z psychologiem, kontrakty
przez niego podpisywane, nie przynosiły żadnych efektów. Jaruś miał na wszystko
dosłownie wyjebane. Śmiał się i do wychowawców mówił: „A co wy mi możecie
zrobić”. Dokładnie, co oni mogli zrobić, oprócz notatek, pogadanek i skarżeniu się
kuratorowi i Sądowi? Gdy zbliżał się do 16 urodzin, Jarusia udało się umieścić
w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym, ku wielkiej uldze wychowawców i co poniektórych
dzieci z Bidula, które padły jego ofiarą. Wszyscy się cieszyli, łącznie z
Policjantem ds. nieletnich, który już wymiotował na samo jego nazwisko.
Z MOW-u przyszła
informacja że Jaruś trafił do poprawczaka. Razem z kilkoma innymi chłopakami,
pobili wychowawcę i za ten czyn trafił do poprawczaka. Szczegółów nie znam, ale
poprawczak opuścił 2 miesiące przed swoimi 21 urodzinami. I tutaj jest pewien
myk, bo nieletni opuszczający poprawczak przed dwudziestoma pierwszymi
urodzinami, obligatoryjnie poddawany jest pod nadzór kuratora. I ten nadzór
trafił się my.
Idąc na
spotkanie z Jarusiem, wyobrażałem sobie typowego zakapiora, łysego, rzucającego
co drugim słowem „kurwa, chuj i ja pierdolę”. W końcu opuścił poprawczak, a
moja wiedza na temat osób tam przebywających była ówcześnie niewielka. Ot
standardowo – debile i zbiry. Dlatego bardzo byłem zaskoczony, gdy zobaczyłem
przed sobą chłopaka, może ogolonego prawie na łyso, ale kulturalnego i nie
pokrytego w tatuażach. Z kolei dalsza część rozmowy z nim, wprawiła mnie w
lekkie osłupienie:
- Jaką szkołę skończyłeś?
Zapytałem go
- zawodową w
kierunku stolarza.
- pracujesz?
- Tak, na
stolarni u…….
- na czarno czy
na umowę?
- Na razie na
czarno, ale może da mi umowę albo własna działalność założę.
Po dwóch
miesiącach nadzór uchylony został, ponieważ miał już 21 lat. W sumie to już zapomniałem
o nim, minęło kilka lat, a ja remontując mieszkanie potrzebowałem jakiś fikuśnych
desek. Całkiem przez przypadek zajechałem do napotkanej stolarni zorientować się
w cenach. Pod stolarnią, zaparkowałem koło całkiem nowego i nieźle się prezentującego
samochodu, zastanawiając się pewnie, ze swojego trupa nigdy nie wymienię na coś
takiego. Wszedłem do budynku stolarni i przekrzykując pracujące maszyny, wołam kogoś,
kto powie mi koszt wykonania deseczek. Podchodzi do mnie chłopak, bujna
czupryna, podaje rękę i słucha, jak próbuje na kartce rozrysować wzór deski. Po
chwili spoglądając na mnie mówi:
- pamięta mnie
pan?
- Nie, niestety
nie – odpowiadam mu, wyszukując w zakamarkach mózgowia czy ja go mogę znać.
- Kiedyś był pan
u mnie, jak z poprawczaka wyszedłem. Jarosław jestem.
No rzeczywiście.
Coś tam mi się przypominało sprzed kilku lat. Po zapytaniu co słychać i jak mu się
wiedzie, powiedział mi że ma córkę i mieszka z dziewczyną. Za deseczki zażądał śmieszne
pieniądze, jeśli zdecyduje się u niego zrobić. Na zakończenie zaproponował mi
swoja wizytówkę, bo on specjalizuje się w schodach drewnianych i jakbym
potrzebował to mam dzwonić. Wizytówki trzymał w samochodzie, zgadnijcie jakim.
nowa mazda 5?
OdpowiedzUsuńbez przesady. Dla mnie całkiem nowy samochód to już 5-cio latek będzie :) Ale powiedzmy że warty gdzies około 15 - 20 tys. złotych. No cóz, samochód nie powinien być wyznacznikiem statusu społecznego, ale świadczy poniekąd że chłopak musi być dobry w tym co robi no i że pracuje, inwestując pieniądze chociazby w samochód, a nie przepijając i roztrwaniając. Ot, taki smaczek w moich historiach.
Usuńa napisałeś to jakby co najmniej beta piąteczka prosto z salonu stała pod tym zakładem ;)
UsuńMiło przeczytało się tę historię - promyk słońca wśród ciemności panującej w innych wpisach. :)
OdpowiedzUsuńTwojego bloga znam, jakby nie patrzeć z wykopu. od jakiegoś czasu mam Twojego bloga na głównym pasku zakładek i codziennie poszukuję na nim nowych wpisów. Powoli i skrupulatnie czytam też archiwum. Otwierasz oczy ludziom. I masz świetny zmysł literacki (nie jestem w tym żadnym specjalistą, ale jakbyś napisał książkę to na pewno bym poszedł do księgarni ją kupić :)
Pozdrawiam
Czytam Kuratorze Twoje historie od początku istnienia bloga. Doświadczenia mam niewiele, bo dopiero uczę się zawodu, jednak zdarza się, ze w Twoich opowieściach odnajduję podobieństwa do swoich nadzorowanych. Jaruś, z drobnymi różnicami, przypomina mi jednego z moich podopiecznych - i tak sobie myślę, że ta historia to jedna z tych dla których chce się pracować. Pozdrawiam, W. :)
OdpowiedzUsuń:D takie historie przywracają wiarę w człowieka :D
OdpowiedzUsuńmarinna
ciekaw jestem czy na jego zachowanie wplynelo cos z zewnatrz czy po prostu sam sobie przestawil w bani, zeby sie ogarnac
OdpowiedzUsuńdokładnie mnie to też interesuje... Co zadziałało? Panie kuratorze koniecznie po jescze jakąś deseczke trzeba jechać i się wywiedzieć. Może da się komuś pomóc dzięki temu...
UsuńJa wiem, ja wiem! To ta dziewczyna, a później córeczka! :) A tak serio-ten Jaruś przypomina mi trochę mojego męża. Jako nastolatek i młody mężczyzna był z niego kawał niezłego gnojka. Większość policjantów z naszej komendy traktuje go jak starego znajomego, tyle razy był ich "gościem". W końcu trafił do więzienia, poznaliśmy się kilka dni po jego wyjściu. Wzięliśmy ślub, urodziła nam się córeczka, i choć trochę jeszcze musiałam popracować nad jego priorytetami, to było warto, bo to tak naprawdę wspaniały facet, tylko gdzieś tam po drodze trochę się pogubił... Teraz nasze życie jest poukładane, i powodzi nam się na tyle dobrze, że kurator, który ma nad nim nadzór jeszcze przez kilka miesięcy przyznał, że zazdrości nam nie tylko samochodu, i że do żadnego innego podopiecznego nie lubi przychodzić tak jak do nas. Kiedyś powiedział nam, że takie przypadki jak mojego męża sprawiają, że widzi sens w swojej pracy, i ma siły żeby robić to co robi.
UsuńA jeszcze bardziej pokrzepiające jest to, że wśród swoich znajomych z tych "niespokojnych" lat, mój mąż nie jest bynajmniej wyjątkiem-wielu jego kolegów narozrabiało za młodu, odpokutowało swoje i teraz układa sobie od nowa normalne, dobre życie.
Mimo wszystko wielu takich "asów" po prostu dorośleje. I co ciekawe, nie jest to jakaś drastyczna odmiana mentalności - poprzednie czasy często wspominają z uśmiechem "ale się wtedy działo".
OdpowiedzUsuńhttp://justbreathejustbealady.blogspot.com/2012/10/na-marginesie-zycia.html
OdpowiedzUsuńCos o tb :D
kuratorze czarne tło i białe litery powodują że ślepnę.
OdpowiedzUsuńNo to sobie podświetl. Ludzie, przestańcie wciąż wybrzydzać, a to literki nie takie, a to tło się nie podoba, przecinka brakuje, styl zbyt mało dramatyczny. Aż się Waszych komentów czytać odechciewa.
Usuńnareszcie jakiś namacalnie pozytywny efekt.
OdpowiedzUsuńmiło czytać wpis z happy endem.
dziękuję za poświęcony czas
zmień to tło......................
OdpowiedzUsuńa ja nie wiem o co wam chodzi, wszyscy narzekają, a ja potrafiłam cały dzień siedzieć, żeby przeczytać wszystkie notki i nic z oczami mi się nie działo ^^
Usuńskoro wszyscy narzekają to coś jest z nami nie w porządku czy Tobą? (pytanie retoryczne)
Usuń... Wybzyczaly muchy nad gownem
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny- świetne wpisy:)
I po raz kolejny- proszę zmień tło!
jak Wam nie pasuje tło to zaznaczcie tekst tak jak do skopiowania, będziecie mieli na białym tle, wg mnie na czarnym jest dobrze
OdpowiedzUsuńwtedy jest jeszcze gorzej - u mnie białe litery na niebieskim tle zaznaczenia ;-)
UsuńBo w życiu jeśli ktoś jest sprytny i zaradny to z każdego gówna będzie w stanie wyjść.
OdpowiedzUsuńZnam doskonale podobną sytuację - patologia przeżarła rodzinę, dzieci trafiły do domu dziecka, a jednak wyszli na ludzi i wiodą życie spokojne, odnoszą sukcesy i nie usprawiedliwiają porażek ciężkim dzieciństwem. Oby każdy młody człowiek z takim bagażem doświadczeń potrafił wyjść na ludzi...
OdpowiedzUsuńwitam
OdpowiedzUsuńprzeszlam przez pieklo, alkoholizmu ojca i meza
latwo jest przekreslic matke....
jest winna bo....
nie radzi sobie z pijakiem
nie radzi sobie z dziecmi....
a i jeszcze jest nieswiadoma swoich ciaz...
KTO ZADAL PYTANIE- moze ona byla OFIARA SWOICH RODZICOW...?
Dokladnie taka ofiara jak jej dzieci sa jej ofiarami???
Mysle, ze nie ma co krytykowac tylko sie zastanowic co robic zeby takich OFIAR bylo mniej????
moze warto zlozyc do sejmu jakis plan ustaw obejmujacych szkolnictwo, nauczyc te dzieci ze nie musi tak byc????
sa w Polsce wspolnoty dajace swiadectwo, ze mozna zyc inaczej, moze tym dziecieciom wtstarczy pokazac, ze mozna i trzeba zyc inaczej, obecnie szkoly spychaja na margines takie dzieci kwitujac,,NIC Z CIEBIE NIE BEDZIE,,ZNAM TAKIE DZIECI I WIEM, ZE ONE CZUJA SIE OSACZONE, NIEROZUMIANE I ODWARZE SIE POWIEDZIEC ZASZCZUTE przez szkole nauczycieli i inne instytucje
kto z nimi rozmawia ? kto mowi co sie dzieje w ich rodzinach? kto mowi, ze dla nich osrodek, czy rodzina zastepcza to szansa na LEPSZE ZYCIE????
mialam kuratora- ile razy wziol pod uwage moje slowa???? mimo dowodow naduzyc ze strony mojego meza????
ze jestem ladna i zgrabna a PIJANY MAZ- MOWI NA MNIE KUR....
to mam sobie buzie oszpecic? jak ma wygladac- zona ALKOHOLIKA????
pracuje zawodowo- jestem ochroniarzem, jestem szczupla blad LASKA A ZE MOJ MAZ WOLI PIC! to ja mam o siebie nie dbac czy o dzieciach zapomniec???? RATUJMY CO SIE DA!!!
RATUJMY DZIECI I DAJMY IM SZANSE...
PANIE KURATORZE MOZE PAN WYMYSLI COS LEPSZEGO? NIZ BLOG
choc milo sie czyta-chcialam jeszcze wspomniec wspolnote AL- ANON
DLA RODZIN ALKOHOLIKOW WARTO TAM KIEROWAC KOBIETKI ZAGUBIONE W ZYCI mysle ze moze pan nawet wymagac od nich uczeszczania na te spotkania. Pozdrawiam i dziekuje
Zawsze mnie zastanawiało dlaczego większość dzieci alkoholików wiedząc i doświadczając grozy uzależnienia wiążą się z alkoholikami w szczególności kobiety ? Dlaczego gdy partner nie widząc poprawy u swojej drugiej połówki mimo próźb gróźb i paru lat takiego życia nie skończy związku i nie odejdzie nie wniesie do sądu o rozwód. Cierpią na tym tylko wasze dzieci bojąc się powrotu ze szkoły do domu czy znowu tata nie będzie napity czy nie uderzy czy nie będzie wyzwisk i awantury. I przy okazji Skoro wiesz kobieto iż twój mężczyzna jest nie zaradny nie pomaga finansowo tylko obciąża ciebie to dlaczego nie używasz prezerwatyw lub innych środków? Jeżeli on nie chce i bierze cię siłom to dlaczego nie odejdziesz? Masz tylko jedno życie twoje dzieci także chcesz aby one cierpiały tak jak ty w dzieciństwie? przypomnij sobie jak bardzo się bałaś byłaś zażenowana i wstydziłaś się własnego ojca.
Usuńdałoby się zmienić tło ? chciałabym przeczytać całego bloga, ale po prostu się nie da. po chwili czytania boli mnie głowa i mam mroczki przed oczami.
OdpowiedzUsuńtak więc można prosić ?
Eeee... bardzo ciekawe, bo udowodniono, że jasne litery (konkretnie w kolorze żółtym) czyta się o wiele lepiej niż ciemne/czarne/ciemnogranatowe na jasnym tle.
UsuńJak nie pasuje to nie czytaj, a nie marudzisz. Nikt Cię przecież nie zmusza....
Ania.
Aż miło się czytało :) sama znam przykłady takich osób (nawet jednej kobiety, mimo że im trudniej wychodzi się z nieciekawych środowisk). Nigdy nie można mówić nigdy, choć czasem sytuacja wygląda naprawdę marnie.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Zaobserwuję. Liczę na dalsze posty.
OdpowiedzUsuńPS Można zmienić tło? Od czytania bolą mnie oczy, zresztą chyba nie jestem sama ;)
Dobrze się czytało tę historię. Jednak to wciąż zależy od człowieka, bo nie każdy potrafi uporać się z trudną przeszłością.
OdpowiedzUsuńZ chęcią zasubskrybuję, i czekam na więcej.
Te historie są genialne. Czyta się je jak dobrą książkę, z tą jednak różnicą, że fikcją to raczej nie jest... Cieszę się, że strony takie jak wykop.pl nadal promują dobrą twórczość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zaczytuję się w tym blogu od pewnego czasu, ale Panie Autorze, duża prośba i sugestia:
OdpowiedzUsuńhttp://www.ironicsans.com/owmyeyes/
(tym bardziej, że czytam Pana głównie nocą)
pozdrawiam!
Czarne tło i białe litery są bardzo ok, normalnie się to czyta. Dostrojcie sobie jasność/kontrast monitora lub ograniczcie siedzenie przed kompem.
OdpowiedzUsuńA historia bardzo pozytywna i wyróżniająca się na tle całej patolskiej niereformowalnej brei...
ludziki, ctrl-c ctrl-v do worda i tekst macie czarno na bialym. skonczcie biadolic bo mam wrazenie ze jestescie tak nieporadni jak te patole z bloga ;) pozdr!
OdpowiedzUsuńGrunt to pozytyw
OdpowiedzUsuń