środa, 1 sierpnia 2012

Happy end Katarzyny?


Katarzynie ograniczono władze rodzicielską nad małoletnim dzieckiem poprzez nadzór kuratora. Wobec ojca dziecka, jako że nie uznał go, nie toczyło się żadne postępowanie. Przez pewien czas zastanawiałem się, czy nie powierzyć nadzoru kuratorowi społecznemu, lecz stwierdziłem że osobiście, przynajmniej na początku, zajmę się ta sprawą.
Po uprawomocnieniu się postanowienia Sądu zajeżdżam swoim cudownie starzejącym się samochodem pod dom w którym mieszka Kacha wraz ze swoją wspaniałą rodziną. Tu już mnie nic nie dziwi i pewnie wchodzę do chałupy, witany spode łba przez tym razem dwóch przechlanych meneli. Pytam ich o jakieś dane osobowe, rozmawiam przez chwilę. Są wkurwieni, że znowu przyjechałem i będę tu częściej zaglądał. Nie chcą za bardzo rozmawiać.
Wchodzę do pokoju Katarzyny i oprócz córki zastaję jej konkubenta. Stary luj koło 40, tylko tak go można określić. Łapy w więziennych tatuażach, świadczących o grypserze, lekko wyłysiały ale umięśniony, krępej budowy ciała. Widać ze niedawno z pierdla wylazł a tam na siłowni nie próżnował. Patrzy na mnie a na słowo kurator Az się wzdrygnął. Od razu w oczach zauważyłem ta nienawiść skierowana nie wiem czy do mnie, czy bardziej do Katarzyny, w której to stronę skierował swoją głowę aż ta wzdrygnęła się spoglądając mu w oczy.
„Jebany znęcacz” – pomyślałem w tej chwili i już pogarda wewnątrz mnie chciała, abym wstał i zajebał mu w ten wyłysiały beret. „Ty chuju” myślę o nim, współczując bądź co bądź wychowance bidula i jej dzieciaka. Wypytuje skurwysyna o dane.
- Jak się pan nazywa?
- Jan Kowalski, syn Józefa – odpowiada, spoglądając na mnie swoimi małymi, zjebanymi kaprawymi oczkami.
- Urodzony?
- dwunasty styczeń tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt dziewięć w Warszawie – odpowiada
- Zawód?
- Bez zawodu.
- Jaką szkołę pan ukończył?
- Podstawową.
I tak przez 10 minut. Oczywiście alkoholu nie nadużywa, skazany za znęcanie nad rodziną tez nie był, cały wyrok odsiedział i nie jest na warunkowym. Kawał skurwysyna, którego raczej nikt nie chciałby spotkać w ciemnej uliczce. Po udzieleniu odpowiedzi wstał i powiedział że to i tak jego nie dotyczy więc wyszedł.
Katarzyna siedziała podenerwowana i nerwowo trzymała swoją malutką córeczkę na rekach. Rozmawiam z nią o przemocy w domu, o tym czy jest bita przez swojego konkubenta, jak zachowują się faceci u których zamieszkują, jak zajmuje się dzieckiem, czy ma jakiś kontakt z matka, Bidulem, koleżankami, kolegami. Czy ma kogoś z rodziny kto w razie czego może jej pomóc. Kaśka wszystkiemu zaprzecza, twierdzi że z konkubentem jej się układa, jest dobrze, bo daje pieniądze na dziecko, ma co jeść. Twierdzi ze będą szukać innego mieszkania, w mieście to może ona tez do pracy pójdzie. Popatrzyłem na nią, która w swej małej główce nie potrafi chyba sobie poukładać beznadziejności sytuacji w której się znalazła. Sprawdziłem na koniec książeczkę zdrowia dziecka i okazało się że uzupełniła zaległe sczepienie, pokazała mi rzeczy dziecka, środki higieniczne. Wychodząc poinformowałem ją, że będę przyjeżdżał i kontrolował czy wszystko w porządku.
Kierując się do wyjścia przechodziłem przez pokój dwóch pijaków, którzy siedzieli rozwaleni na kanapie i spoglądali na mnie jak przechodziłem przez przybytek ich skurwiałej nory. Jeden wąsaty, z wielkim i sinym nosem oprócz tego pożółkłym jeszcze od wypalanych skrętów z tytoniu zapytał się mnie, czy będę tu przychodził.
- Tak - odpowiedziałem – kilka razy w miesiącu.
A on do mnie, że sobie nie życzy żebym przychodził, bo to jest prywatne mieszkanie i on ma prawo mnie nie wpuścić. Ha, tyle to i ja wiem, ale odpowiadam mu z pełnym przekonaniem:
- Proszę pana, jestem kuratorem sadowym i postanowieniem Sądu wykonuje nadzór, czy dziecku nie dzieje się krzywda. Jeżeli mnie pan nie wpuści, potraktowane to będzie jako utrudnianie wykonywanie postanowienia Sądu. No chyba ze ma pan cos do ukrycia? Jest pan karany?
Wystarczyło. Coś zamamrotał pod nosem, czego nie zrozumiałem, i wyszedłem z mieszkania. Zajebisty nadzór się szykuje, nie ma co.
Rewolucja w życiu Kachy przyszła szybciej niż to możliwe. Jakiś tydzień później dzwoni do mnie pracownik socjalny OPS i informuje, że Kacha z małą stoi w Ośrodku bo nie ma gdzie pójść. Nosz kurwa jego mać – na początku to mi przeszło przez myśl, lecz później, skoro nie ma gdzie pójść, widocznie nie mieszka już na tej mecie a i konkubent się odpierdolił od niej. Aby się nie rozpisywać, znaleźliśmy na szybkiego miejsce w Domu Samotnej Matki.
Nie zdążyłem jeszcze zakończyć sprawy u siebie, a Kacha ląduje w Sądzie z dzieciakiem. Szuka mnie. Akurat szedłem na wokandę, więc każe jej czekać. Jakiś nielot przylazł bez rodziców i sędzia może go wysłuchać w obecności kuratora tylko. Siedząc na Sali słyszę płacz dzieciaka. Kurwa. Sędzia coraz bardziej zniecierpliwiona, bo ta stanęła z wrzeszczącym dzieciakiem pod samymi drzwiami. Zaraz będzie dym. Postanawiam wstać.
- Pani sędzio, ona na mnie czeka. 5 minut i zaraz wracam – powiedziałem do niej i nie czekając na odpowiedź wyszedłem z Sali rozpraw. W takich sprawach na Sali to jestem tylko ja, nielat, sędzia i protokolant. A tak w ogóle to co mi zrobi? Ukarze mnie karą porządkowa? Ośmieszyłaby się tylko.
Katarzyna przyniosła mi wspaniałą nowinę. Ma nowego faceta. Pracującego na umowę o pracę i mieszkającego z matka, w dużym mieszkaniu, gdzie będzie mogła zamieszkać. Jest szczęśliwa bo wierzy że los się do niej w końcu uśmiechnął.
Spisuje dane mieszkania i pytam od kiedy tam będzie mieszkać. Od przyszłego tygodnia. Informuję ja ze przyjdę sprawdzić warunki mieszkaniowe i chciałbym spotkać się z jej nowym partnerem.
Po około tygodnia jadę do Katarzyny. Zastaje ją, jej partnera i matkę faceta. Mieszkanie ładne, urządzone czysto, starannie. Kobieta która mieszka tu z synem jest emerytką z całkiem pokaźnymi dochodami, więc ma z czego utrzymać mieszkanie. Jej syn, dajmy mu Tomasz jest po szkole specjalnej, jak Kacha. Nawet tą sama placówkę kończyli. On ją kocha, mówi mi i nie pozwoli jej krzywdy zrobić. Tomasz pracuje, w firmie jakiegoś wujka, gdzie zajmuje się prostymi pracami na magazynie. Chłopak wydaje się być bardziej upośledzony niż Katarzyna, ale stara się ze mną rozmawiać i naprawdę wyglądał na szczęśliwego biorąc na rękę jej córkę.
Kobiecie emerytce wyjaśniłem na czym polega ograniczenie władzy rodzicielskiej u Katarzyny. Przynajmniej przez jakiś czas będę tu systematycznie przychodził, żeby upewnić się, że Katarzyna należycie zajmuje się dzieckiem. Poprosiłem ja także, by była ze mną w kontakcie gdyby cos niepojącego się zdarzyło. No i oczywiście poprosiłem, by zabrała ją do lekarza po środki antykoncepcyjne – jakaś spirala czy cos innego, długotrwale zapobiegającego.
Katarzyna złapała prace dorywczą przy roznoszeniu ulotek. Jej córka rośnie prawidłowo, nic jej nie brakuje. Tomasz, zakochany w niej świata poza nią i dzieciakiem nie widzi. Problem natomiast się pojawił jeden – matka Tomasza, która ma coraz mniej siły i boi się, czy będzie w stanie im pomagać.
Obecnie Katarzynie władza rodzicielska została przywrócona. Nie ma zastrzeżeń, że dziecku dzieje się krzywda, jest czyste, zadbane i mam nadzieję, że nigdy nie trafi tam, skąd nasza bohaterka przyszła.



9 komentarzy:

  1. Aż mi się humor poprawił! Dawno nie było tak pozytywnego wpisu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widzisz bohaterkę za miesiąc/rok/5 lat? Bo wpis zakończyłeś (można powiedzieć) optymistycznie, a wcześniej z kolei pisałeś kiedyś że masz coś a'la szósty zmysł (oparty na doświadczeniu).

    OdpowiedzUsuń
  3. To było dobre. Taka równowaga między tymi dołującymi postami a takimi bardziej z happy endem

    OdpowiedzUsuń
  4. No byłem bliski prawdy :)) Dom samotnej matki musiał byc - co do dalszej części jej historii- fajnie ,ze siejej ułożyło - jestem już jednak starym kuratorem i z niejednego pieca chleb jadłem i pomimo optymistycznego zakończenia, źle wróżę...coś sie wysypie ... a na pewno będzie to wtedy kiedy matka tego Tomasza odejdzie na zawsze, coś się zdarzy.Obym się mylił ... nie chcecie znać mojego czarnego scenariusza ... kane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcecie, jak zapatrywujesz się na czarny scenariusz?

      Maria

      Usuń
    2. czy ja wiem, czy warto Was dołować? Zgorzkniały jestem ...kane

      Usuń
  5. Trzeba było, kuratorze, zaproponować jej Dom Samotnej Matki już na pierwszej wizycie. Lepsze to, niż taka melina.
    Swoją drogą, gdzie te niunie wynajdują takich "amantów".

    Agaton

    OdpowiedzUsuń
  6. Drugi prawdziwie pozytywny wpis :)

    ... a teraz nastąpi ponownie Zima Helikonii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że i takie scenariusze się zdarzają :)

    OdpowiedzUsuń