piątek, 25 maja 2012

Ręki cięcie, też zajęcie.


Wezwani. Przychodzą, pouczam, straszę, przestrzegam. Oni tłumaczą się kłamią, oszukują lub nie przyłażą w ogóle, bo mają wyjebane na system. Ja ich, oni mnie. Haj lajf.
Puk, puk, słyszę pukanie w drzwi swojego gabinetu.
- Proszę! - Krzyczę, nie podnosząc nawet głowy znad notatki, która pisałem po poprzednim debilu, który chleje na umór i wyżera własnym dzieciom żarcie z lodówki. Żona jego popierdala po pomocy społecznej i Caritasach, by mieć co żreć, a on w majakach alkoholowych żre wszystko to co na oczy mu się nawinie i jeszcze kolesiom od beczułek wynosi.
- dzień dobry – wchodzi do pokoju kobieta lat trzydzieści parę z córeczką Paulinką lat 16. Lecz co to było za wejście. Kobieta minióweczka, obcasiki, delikatny makijaż, uczesana bardzo elegancko, w ogóle ładniutka, elegancka, zadbana. Jest się za czym oglądać na ulicy.
Obok niej stoi córeczka. Lachonik. Wylaszczona jak cholera. Minióweczka, obcasik, długie włosy, zalotne, uwodzicielskie spojrzenie. Matka i córka. Obydwie szczupłe, wysokie, normalnie można się zakochać.
- Jestem kuratorem zawodowym i wezwałem Panią do siebie z córką, ponieważ kurator społeczny napisał mi ostatnio w kartach, że narasta bardzo duży konflikt pomiędzy panią i córką oraz że paulina się tnie po rekach? – wyłuszczyłem szybko powód wezwania.
Matka w tym momencie spojrzała na córkę, a ta na nią. Paulinka minkę zrobiła jakby miała zaraz komuś przypierdolić.
- Co ty, kurwa, znowu nagadałaś temu kuratorowi! – Paulinka grzecznie zwróciła się do mamusi – pierdolisz mu i kłamiesz na mnie!
- A co, nie jest to prawdą! – tym razem mamusia drze mordę – pokaż rękę, no pokaż, gówniaro jedna!
- Chwila, chwila – uspokoiłem lachony – po pierwsze Paulino, nie kurwuj mi tu, bo chyba zapomniałaś gdzie jesteś, a po drugie proszę o cichą i spokojną rozmowę. TU JEST SĄD!
Ale zajebisty jestem. Tu jest sąd, tak jakby ktoś się jeszcze tym przejmował.
- Panie kuratorze – zwróciła się do mnie Mamuśka – no zróbcie coś z nią, no zróbcie. Robi co chce, szwenda się z jakimiś lumpami, pali papierosy, nie słucha mnie i do szkoły nie chce łazić.
- Co nie łażę, co nie łażę – Paulinka odezwała się – nie kłam, nawet na wywiadówce nie byłaś. Kiedy byłaś w szkole? No kiedy?
- Przestań! – mamuśka znowu głos podnosi – wiesz że pracuje, dzwoniłam do wychowawcy!
- taa, pracujesz, chyba dupą – Paulinka znów nie wytrzymuje – ilu masz tych kochanków, no powiedz! Powiedz że w nocy sama zostaje bo łazisz i się kurwisz!
- Zamilcz gówniaro! Jak śmiesz!
- Co jak śmie. A nie jest tak? Mnie się czepiasz że z kolegami chodzę a sama w nocy po baletach latasz. A ile razy w nocy z jakimś facetem w łóżku się pierdoliłas, myślisz że nie słyszałam?
- To moja sprawa gówniaro! Zobaczysz, ja do domu dziecka cię oddam! Nie chce cię, rozumiesz, wstyd mi przynosisz!
- STOP! – nie wytrzymałem kłótni lacho nów – O co ja prosiłem, co to w ogóle jest? Żarty jakieś?
Wyprosiłem córkę, ma zaczekać na korytarzu, a ja na spokojnie porozmawiam z matką. Rozmowa spokojna, ale mamusia wylewa swoje żale na córeczkę, jaka to ona jest niedobra, jak jej nie szanuje, jak jej nie słucha, jak do szkoły nie chce chodzić, jak ja wyzywa. Biedna, poszkodowana mamusia, która przecież tyle dobrego w Paulinkę ładuje, która dba o nią, wszystko jej kupuje, a część alimentów który jej tatuś z zagranicy przysyła, daje jej na kieszonkowe, a to przecież prawie 150 Euro. I taka niewdzięczność. No i te sznyty na reku. Tnie się gówniara bez opamiętania, na ramionach.
Poprosiłem córeczkę, by z nią porozmawiać i tym razem jej wersje zdarzeń ustalić.
- Mam jej dość! Czepia się wszystkiego, nigdzie nie mogę wyjść, nic nie mogę zrobić, tylko mnie kontroluje, wyzywa mnie, popija wódę sama w domu, łazi do jakiś facetów, pieprzy się na lewo i prawo, nawet koledzy mi o tym mówią. Jak wypije to ją wszyscy obmacują. Mówią na nią osiedlowa dziwka. Ja mam już dość. Niech mnie odda do domu dziecka, będę miała spokój.
I na zakończenie Paulinka płacze, ocierając oczy chusteczka jednorazową. Porozmawiałem z Pauliną, pouczyłem ją, pokazała mi pociętą rękę. W spokojnej rozmowie całkiem normalna i fajna dziewczyna.
Paulina poszła, a ja wezwałem z korytarza matkę. Nie powiedziałem jej wszystkiego, co Paulina mi powiedziała. Zasugerowałem by pomyśleli o terapii rodzinnej. Powiedziałem jej jednakże, że nie powinna swojego życia towarzyskiego przenosić do domu, gdy Paulina spi w innym pokoju. Krótka rozmowa wychowawcza, co powinna robić, jak się do córki odnosić, a także czego powinna od córki wymagać.
Czy da to efekt?
Paulina naukę w szkole średniej (tak, w szkole średniej) rozpoczęła w mieście wojewódzkim. Zamieszkała w internacie. Z powodu braku problemów wychowawczych, nadzór kuratora został uchylony. Co teraz porabia, nie wiem.

14 komentarzy:

  1. Uchylenie nadzoru kuratorskiego, można rozważać w kategorii sukcesu:) mam nadzieję, że Paulina ma się dobrze. Losy mamusi są chyba przewidywalne, niestety. Marinna

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Ci sie temat zrymowal ;)
    Znow mnie zaskoczyles tematem, ktory jak widac, jest dla mnie dosyc bliski.
    Uswiadomiles mi, ze wcale nie mam w domu dosyc zle tylko wystarczajaco dobrze, bo mi matka sie nie kurwi ni nic.
    Ale te klotnie to niczym jak moje z mama.
    Tylko mamy do siebie troche wiecej szacunku.
    Ale Paulinie zazdroszcze - ze jest w internacie, tez zawsze chcialam. W innym miescie, z dala od rodziny. Problemem jest moja nieporadnosc jak i brak pieniedzy.
    Coz, mam nadzieje ze dziewczynie sie uklada. Ale powiedz mi, czy to tylko wrazenie, czy ten post ma jakis zwiazek z moja sytuacja, tzw. jest to pewien przekaz i dla mnie i dla pewnych ludzi?

    Zapraszam na bloga ;)
    www.kiyami-tenshi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posty są różnorodne i to jest fajnie. Nie jeden klasyczny schemat pato-rodzinki i w kółko ten sam wątek, że tu piją tam się kurwią... Ja w niektórych postach odnalazłem coś dla mnie. Nie wiem ile masz lat, ale jeśli problemem jest rodzina - możesz urwać kontakt, oderwać się, znaleźć faceta, prace, mieszkanie - nowe życie. Ja jeszcze parę miesięcy i 'uciekam' z (kurde, tu mam problemy z napisaniem tego, układam to po raz któryś w głowie..) domu rodziców i zaczynam własne życie. Czy pomogą mi finansowo w utrzymaniu, to nie mnie już nie obchodzi :) Jakoś dam radę. I Tobie tez tego życzę :)

      Usuń
  3. jak zwykle bez ogródek i szczerze o naszej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  4. dziś może mniej to widać ale jeszcze nie dawno było jak na talerzu; dzieciaki, które szły do zawodówki i do pracy były dorosłe w wieku 17 lat - nikt się nie dziwił, że założyła im się rodzina i cześć radziła sobie - jak nie chlali bywało zupełnie w porządku; natomiast dzieci 17letnie i sporo więcej na drodze via ogólniak studia itd były mądre inaczej - nie życiowo; nie wpadały na pomysł, że można za siebie odpowiadać społecznie;
    Piszę o tym myśląc jak to jest, że dorosły człowiek chce być dorosły ale w bardzo szczególny sposób - powie rodzicom jacy powinni być, jak mają żyć bo on tak chce;
    Młodzi ludzie dzielą się na tych, którzy biorą odpowiedzialność i to czasem niesamowitą - np za rodzeństwo i nieporadnych czy nieobecnych rodziców; i na tych którzy mają zrypany beret fatalnymi stosunkami w rodzinie; głowę przepełnioną nieszczęściem i pretensjami i co najgorsze i najważniejsze - zero umiejętności zadbania o siebie; żyją pretensjami i nie są w stanie odciąć się; nie chcą zająć się sobą i nie potrafią;
    Nie pojęte jest to jak poturbowana jest psychika, że młody człowiek nie wyjdzie z domu i cześć tylko tnie się wpada w kolejne doły psychiczne i trwa u boku rodziny by mieć do kogo mieć pretensje;
    Kiedyś wynajmowała obok mnie pokój dziewczyna - obie z matka nie wytrzymywały ze sobą; różnica wieku między nami była niewielka - gadałyśmy i przyglądałam się jak to jest; dziewczyna żyła za pieniądze matki, wiedziała że matka leczy się u psychiatry bo nie poradziła sobie z tą sytuacją, że niezbędny jest jej spokój; niestety dziewczyna i tak była zajęta wyłącznie pretensjami, swoim stanem psychicznym i okręcaniem świat w okół swoich planów i nieszczęść; zero pomysłu na płacenie za siebie w zyciu;
    zyłam na swój koszt i nie miałam pretensji do rodziców, że nie finasowali mojej dorosłości - tak mi zostało do dziś nie miewam pretensji do świata; może dlatego nie zwariowałam kiedy bywało cięzko;
    nie wszystko człowiek wybiera ale zbyt często się domaga zamiast dostać szansę - zajmij się sobą będziesz miał prosto
    Wydaje mi się, że częściej nawet z najsłabszych rodzin dzieci wychodzą na prostą kiedy maja szansę zwiać i decydować o sobie;

    wiem wiem jak się ktoś tnie już jest mocno późno na refleksję do czego doszliśmy w kochanych relacjach kochanej rodzinki

    nie ma lekko - ale czasem chyba warto pomóc dzieciakom wyfrunąć z domu i niech staną na własnych nogach to dosć zajmujące zajęcie, mniej czasu na szajbę zostaje, kiedy trzeba zarobić na chleb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Młodzi ludzie dzielą się na tych, którzy biorą odpowiedzialność (...) za rodzeństwo i nieporadnych czy nieobecnych rodziców; i na tych którzy mają zrypany beret fatalnymi stosunkami w rodzinie"

      A od kiedy to ci, co są zmuszeni do brania odpowiedzialności za rodzeństwo i rodziców, są, mam rozumieć, "normalni"? Uwierz, że często takie osoby też mają "zrypany beret". Np. DDA, którzy jako dzieci byli zmuszeni właśnie do brania odpowiedzialności za swoją rodzinę, a nie taka jest rola dziecka, czy młodego człowieka.
      Słaby ten twój podział, babciu.

      Usuń
  5. Jak tak sobie czytalam Twoj komentarz, to na poczatku nie chcialam sie zgodzic z tym, co napisalas. Przemyslalam to troche i doszlam do wniosku, ze jest w tym troche racji.

    Pamietam Cie, znasz po czesci moja sytuacje, ale, do cholery, ja sie z Toba calkowicie zgodzic po prostu nie potrafie.

    Jest w tym cos, ze niektore osoby, gdy zadreczaja sie czyms, maja tak zwanego dola lub depresje, skupiaja sie wylacznie na sobie. Z tym sie otoz zgadzam. Ale... Nie zawsze ma sie pretensje tylko do innych. Ja sama jestem nieporadna, ale w przyszlosci chce sama sie utrzymywac, chociaz nie wykluczam otrzymania jakiejkolwiek pomocy finansowej od rodziny, bo za rzadow Tuska to nigdy nie wiadomo :D

    A juz tak na powaznie ja akurat jestem swiadoma tego, w jakiej jestem dobrej sytuacji i ile zawdzieczam mojej rodzinie. Pretensje moge miec jedynie do siebie, bo to moje zycie i to ode mnie zalezy moje dobre samopoczucie.

    Mam nadzieje, ze rozumiesz, co mam na mysli i ze naszemu Panu Kuratorowi nie przeszkadzaja takie dyskusje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiyami, nie jesteś nieporadna, tylko tak Ci jest wygodniej, jesteś po prostu leniwa i wolisz zrzucić to nazywając siebie bezradną. Jesteś bystra, analizujesz i dochodzisz do własnych wniosków. Naucz się pracowitości i Twoje problemy zaczną znikać. Ja swojej rodziny nie cierpię, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, ale też wiem co im zawdzięczam. Jestem wdzięczny, ale z drugiej strony ich nie cierpię, nie czuję się wychowany przez nich, jestem inny i to daje mi przewagę nad nimi, bo wiem, że jestem lepszym człowiekiem i mam lepsze (bo dobre) spojrzenie na ludzi i świat. Jak powiedział Mahatma Gandhi "Be the change you want to see in the world", w mojej interpretacji: bądź taki jak świat, w którym chcesz żyć. Bo zmiany trzeba zawsze zacząć od siebie. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Kiyami powinnac bardziej cieszyc sie mlodoscia,a mniej myslec o przyszlosci.Nie jestes nieporadna,bo masz bardzo bystry umysl,wiec sama sobie to wmawiasz.Pochlania Cie twoja wlasna nadwrazliwosc w postrzeganiu swiata,doszukujesz sie ciemnej strony zycia,ciemnej strony samej siebie.Analizujesz siebie,analizujesz otocznie,za duzo tego.Wez ksiazke i idz na lake,idz do kina,na plotki z kolezanka.Pozwol sobie byc mloda dziewczyna,szukaj milosc i zrozumienia u bliskich,nie w sieci.Pozdrawiam cieplo..;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekaw jestem jak się pieprzy chorą psychicznie, znudzoną dziewczynkę, która ma całe ciało w bliznach? Fuj. Obrzydlistwo.
    Zrób przysługę światu i nie szukaj miłości. Skrzywdzisz tylko tego niewinnego faceta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie całe ciało, tylko pewne miejsca, w których się tnie. Zwykle robi to w konkretnych miejscach. Znudzona to złe określenie, ona ma problemy i nie wie jak sobie poradzić i trzeba jej pomóc a nie 'zaliczyć' ją. To Ty zrób przysługę światu i nie pisz komentarzy, bo Twoje chamstwo i głupota mnie powalają.

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam pytanie czy ogólnie przez cięcie się można mieć kuratora?

    OdpowiedzUsuń