Dom patolki znajduje się na końcu wsi. Korowód
sprawiedliwości, na którego czele zapierdalam swoim 15 letnim trupem, porusza się
z niewielką prędkością. Dobrze ze to ranek, niewiele ludzi w obejściach, bo
inaczej niezłe zbiegowisko by się zaraz zrobiło.
Zaparkowałem samochód przed samym domem, za mną bus
bidula a kilkanaście metrów dalej Policja. Prawie każdy rzuca kurwami na lewo i
prawo, bo nie są to sytuacje najprzyjemniejsze, tym bardziej że Patolka nie raz
się odgrażała, że żadna kurwa jej dzieci zabierać nie będzie.
Żeby było jasne. Przymusowe odebranie to nie
wygląda tak, że ktoś wpada, wykręca ręce, rzuca na glebę a dzieciaki odrywa od
szyi mamusi. Co to to nie. Przymusówka jest przerywana w sytuacjach, gdy robi się
gorąco, np. matka zaczyna się szarpać, dzieciaki się szarpią, itp. Wyznaczamy
wtedy następny termin i …. Do skutku. Podobno gdzieś w Polsce kurator tak już po
raz 20 napierdala i robi trybik u jednej rodziny.
Kiedyś zdarzyło mi się, że kamieniami w samochód
rzucali, choć na szczęście żaden nie trafił w mój samochód. Miejscowe lumpy
broniły kochanej rodzinki. Akcja została co prawda przerwana, ale po dwóch
dniach mamusia przyszła do sądu i powiedziała, że sama odstawi dzieci do
Bidula, co zrobiła bez problemów zresztą. I takie niespodzianki się zdarzają.
Uzgadniamy, że idzie z nami dwóch Policjantów,
pracownik PCPR, Domu Dziecka i oczywiście młoda opeesiara, która z każdą chwila
robi się bledsza. Dom w którym mieszka patol wraz z rodziną, to typowy popegeerowski
blok sześciorodzinny – taki kwadraciak jednopiętrowy, od 30 lat nieremontowany,
gdzie większość okien to spróchniałe, drewniane gówna, pozabijane w wielu
miejscach dyktą i kartonami. Nie wiem, jak można doprowadzić do takiego stanu klatkę
schodową, mieszkając tylko w 6 rodzin. Ściany wymazane długopisami i wydrapane
napisy typu „szmata, kurwa, chuj mi lata”. Podłoga syfem zarośnięta, pełno wszędzie
niedopałków. Wokół domu gromada psów, patrząca i szczekająca w naszą stronę. Czasami
mam wrażenie że te stworzonka są inteligentniejsze od patoli, z którymi
prowadzę walkę. Czy im kurwa tak ciężko kupić kilka litrów farby i pomalować te
ściany? Czekają tylko i pierdolą w większości – bo gmina miała remont zrobić,
bo kurwa innym zrobili a mi nie. Weź się lumpie jeden z drugim i pomaluj te ściany,
kup nawet najtańsze drzwi wejściowe albo poproś o jakieś używane z demontażu i
wstaw. Pierdolą tylko jak im źle, a czynszu od 20 lat i tak nie zapłacili.
W szóstkę stajemy pod drzwiami. Stuk, stuk pukam do
drzwi, w ręku trzymając postanowienie sądu. Cisza się zrobiła jak makiem
zasiał. Obok z mieszkania wychylił się jakiś facet – spojrzał na policjantów i
na nas i spierdolił do mieszkania. Będzie miał co opowiadać przy jabolu pod
sklepem pewnie.
Drzwi się otwierają i wygląda z nich….. Patolka. Zamulona,
w brudnej, pomiętej koszuli. Oczy jej pierw zaspane, przymknięte do połowy,
zaczęły robić się coraz szersze, większe, a na japie odzwierciedliło się
zajebiste zdziwienie. Otworzyła swój otwór gębowy, ukazując ubytki w zębach,
które oblepione próchnicą, zżerały do dziąseł to co zostało.
- Możemy wejść – chociaż zabrzmiało to jak pytanie,
pytaniem nie było. Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, władowałem się razem z
całą świtą do środka mieszkania i od razu skierowałem swoje kroki do pokoju, w
którym zawsze spały dzieciaki. Patolka za mną lezie i odzyskuje władzę w
aparacie mowy, bo zaczyna drzeć się w naszą stronę, że nie mamy prawa wchodzić,
to są jej dzieci, i takie tam pierdolenie jak zwykle. Złazi z wyra trójka
najstarszych dzieciaków i patrzą w naszą stronę zdezorientowani
- Postanowieniem Sądu Rejonowego w K. z dnia………… -
napierdalam w jej stronę formułkę z postanowienia.
- Kurwa, nie oddam dzieci – drze tą mordę w moją
stronę,
- …w trybie artykułu …….. – dalej czytam
postanowienie, nie wykazując żadnych, ale to żadnych jebanych emocji.
- Krzysiu, Stasiu, nigdzie was kurwa nie oddam,
nigdzie nie pójdziecie!! – drze się teraz do dzieciaków i rzuca się na
najstarszego. Obrończyni dzieci się znalazła, kurwa.
- … umieścić małoletnich w trybie pilnym w placówce
opiekuńczo-wychowawczej. – Amen. Koniec. Przeczytałem, pouczyłem na koniec,
choć pewnie i tak mnie nie słuchała. Ale kij jej w odbyt.
Na razie nic nie robie, pozwalam mamuśce odegrać szopkę.
Niech się wykrzyczy, wydrze, to się uspokoi. W międzyczasie zapytałem gdzie
dwójka najmłodszych – do szkoły poszli. To dobrze, tam ich zgarniemy i przy
okazji oszczędzę im tych scenek w domu.
Patolka spuściła trochę z tonu, wstała z łóżka
syna, na którym wręcz się położyła, rzucając się mu na szyję i wierzgając
nogami na lewo i prawo, co nieomal nie doprowadziło mnie do śmiechu. Żałosność
tej sytuacji była wręcz patologicznie komediowa.
- chłopaki, jedziecie do domu dziecka – spokojnie się
do nich zwróciłem – zabierzcie najpotrzebniejsze rzeczy, podręczniki, macie na
to 10 minut, ok.?
Chłopakom nie trzeba było 2 razy powtarzać. Wstali,
zaczęli się ubierać, szybkie mycie. Nawet z matką nie rozmawiali. A ta od razu
fajka w zębach, i raz się drze, to łazi w kółko i mamrocze coś pod nosem. Jak wlazła
do kuchni, to jeden z Policjantów stanął w drzwiach kuchennych i ją
przyblokował, żeby nie szwendała się i darła jak dzieciaki pakują swoje
najpotrzebniejsze rzeczy.
- Kurwa, kurwa, co Pan tak stoi, nie pozwolę dzieci
zabrać! – znów dostała napadu matczynych uczuć, szmata jedna.
- Uspokoi się pani, spali papierosa, chłopaki
wiedzą co mają zabrać – tym razem gliniarz stopuje matczyne zapędy.
No cóż, myślałem ze będzie gorzej. Patolka ma resztę
rzeczy dostarczyć do bidula w najbliższym czasie,
Po pozostałą dwójkę podjechaliśmy do szkoły. To
typowa wiejska szkoła we wsi obok. Jakieś 50 uczniów. Dyrektorka jak mnie
zobaczyła w asyście busa (bo Policja już nie była potrzebna) to się przeżegnała
3 razy. Kiwnęła tylko głową i zrezygnowana poszła przyprowadzić najmłodszych. Dzieciaki
początkowo przestraszone, ale jak trójkę braci w samochodzie zobaczyli, to się uśmiechnęły
i bez oporów pojechały do placówki.
Jak potem rozmawiałem z pedagogiem bidula, oni
wiedzieli że trafią do Domu Dziecka. Są na tyle dorośli i dojrzali, że nawet ucieszyli
się, że w końcu ta szopka, którą odstawiała ich matka się zakończyła.
W gruncie rzeczy to mi ich szkoda. Zamiast dzieciństwa
to zapierdalali na dom, sprzątali, gotowali, zajmowali się młodszym
rodzeństwem, gdy ta kurwiła się po melinach, lub przyłaziła nachlana do domu.
Wyganiali jej kochanków, którzy po pijaku dobijali się wieczorami do drzwi,
wołając ją by dupy dała.
Zjebałas szmato swoje życie i to jest twoja sprawa.
Ale zabrałaś dzieciństwo tym, o których miałaś dbać i przygotować do dorosłego funkcjonowania.
Czym one na to zasłużyły?
Amen.
OdpowiedzUsuńPo ch.. ostatni akapit? Jakiś taki kurewsko patetyczny, że tak napiszę w stylu bloga ;-)
Jak dla mnie bardzo dobrze, że się znalazł. Idealne podsumowanie.
Usuń----
A jak ta młoda? Nie zemdlała? Gładko poszło, więc chyba nie :)
Bo kurwa mi tych dzieciaków zajebiście szkoda. Mój blog-moja sprawa :). Amen.
OdpowiedzUsuńRacja, to Twój blog. Przepraszam, jeśli Cię uraziłem.
UsuńDzieciaki teraz odetchną, zwłaszcza, że jest ich gromadka, mogą się nawzajem wspierać. Gorzej gdy jeden berbeć trafia do bidula -nie ma wtedy tak naprawdę w nikim oparcia, wyrwany ze świata, który co prawda był potworny, ale już znany.
Nie ma sprawy. Po prostu oprócz złości i poczucia bezsilności mam tez inne uczucia :), bez których pewnie bym nie pracował w tym zawodzie. Po prostu, znasz te rodziny i ich dzieci wiele lat, walczysz, by nie musiały isc do bidula, dajesz matce szansę, wielokrotnie, z których ona nie korzysta, a na koniec wykonujesz tryb. To tez masz poczucie porazki i zastanawiasz się, że może nalezałoby wczesniej to zrobic? Może za dużo szans dawałeś? A może trzeba było jeszcze cos innego próbowac? To sa dylematy. Sędzia ma stycznosc z dokumentami, albo wysłuchuje na sprawie. Nie chodzi po pokol\ju, nie rozmawia z dziecmi, z sąsiadami, nie obserwuje zycia jakie prowadza te rodziny. Ona ma suche fakty, dokumenty, notatki, dowody. Jest źle - zabieramy i koniec. Akta do archiwum. A ja poprzez prace jestem w srodowisku rodzinnym takiego patola, a potem te dzieciaki widuje w domu dziecka jak w nim jestem i cały czas jeszcze rozmawiam i pytam jak funkcjonują, jak kontakty z matka, itp.
UsuńJest to praca naprawde obciązająca psychicznie i trudna. Pełna dylematów moralnych i decyzji tak naprawde o ludzki los.
Ale dzisiaj patetyzmu :)
Ciekawym, czy masz swoją rodzinę. Żonę, dzieci...
UsuńA jeśli tak, to jak je chronisz przed "przynoszeniem pracy do domu", czyli przed odreagowywaniem napięcia na najbliższych.
jestem też ciekawy..
Usuńi mnie to ciekawi :) ale chyba nie uzyskamy odpowiedzi :)
UsuńOstatni akapit dobrze pokazuje, kim jest kurator sądowy i dlaczego jest potrzebny - że to nie jest jakiś skurwiel, co chodzi i zabiera biednym ludziom dzieci, a człowiek, który często musi "ratować co się da" z tego, co inni zjebali. Heh, też patetycznie mi wyszło ;).
OdpowiedzUsuńtrudne to wszystko. dzieciaków żal cholernie. myślę, ze trochę to racjonalizujesz, z ich postawą pójścia do domu dziecka. Jak im wpada taki tłum obcych na chate z postanowieniem, to pewnie dużo jest strachu.
OdpowiedzUsuńoceny matki się nie podejmuje, bo nie jestem sędzia moralny. pewnie sama miała taką samą matkę i rodzinę.
Dzieciaków żal, bo mają zmarnowane dzieciństwo i niczym na to nie zasłużyły, a dom dziecka jaki jest każdy wie.
Jednym słowem, masz człowieku robotę ciężką jak nie wiem co.
i napisz co ta młoda dziewczyna mówiła potem ja na jej miejscu bym zęby z podłogi zbierała
Czytam twój blog od początku i jestem pod wrażeniem. W życiu nie spotkałem się z takim podejściem-poczuciem obowiązku a zarazem dystansem do pracy jaką wykonujesz. Oby więcej takich ludzi jak Ty, może ten kraj w końcu zrobi się normalny i w końcu będzie tu spokój. Oby tak dalej. Mam nadzieję, że w Polsce jest więcej ludzi jak ty i nie jesteś wyjątkiem. '
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marecki
Podoba mi się styl w jakim piszesz. Bez owijania w bawełnę, właśnie dlatego aż tyle osób czyta Twoje teksty. Taki blog to chyba jedyne miejsce gdzie docenia się Twoją pracę.
OdpowiedzUsuńTakie ocenianie nie zawsze jest słuszne. Mieszkałem w takiej post-pegeerowskiej miejscowości. Znam w dużej mierze tych ludzi, których opisujesz. Za brud i zasyfione klatki schodowe, to tylko ich i nikogo innego wina.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że ty mieszkasz w takim bloku. Nie musisz być alkoholikiem czy degeneratem. Utrzymujesz się z rodziną, jedynie z zasiłków "pomocy społecznej". Pracy w promieniu 40 kilometrów nie ma. A nawet jak jest sporadyczne jakaś praca, to 50-kilkuletniego chłopa, nie chce nikt przyjąć, bo "za stary". To samo z żoną. Dzieci jak chodzą do szkoły, wydatki są duże. Utrzymujecie się tylko z zasiłków w wysokości 300-400 zł na OSOBĘ! Które ledwo starczają na przeżycie.
Nawet jakby ktoś z mieszkańców chciał, nawet najtańsze drzwi kupić i trochę farby,to nie może, bo na jedzenie mu zabraknie pieniędzy. Łatwo jest kogoś krytykować i umoralniać. Jest takie powiedzenie, że bogaty biednego nie zrozumie.
Arton
Bez przesady, nikt nie mówił o generalnym remoncie, a o drobnych pracach, które można wykonać poświęcając odrobinę wolnego czasu (którego przecież mają w nadmiarze), żeby nie żyć w skrajnym syfie. Zresztą gdyby chodziło TYLKO o finanse, autor pewnie by o tym wiedział (Panie Kuratorze, może tam i tam dadzą nam farbę to się trochę sprzątnie i odmaluje...).
UsuńNo i na koniec truizm - na wódę, browar i szlugi to kurwa jest.
Dawno,dawno temu gdy byłam młodą dziewczyną odwiedziłam rodzinę na wsi. Bieda, którą tam zobaczyłam tkwi we mnie do dzisiaj. W domu były dosłownie tylko łóżka, stół i krzesła. Ubrania leżały na pólkach zrobionych z desek,które ktoś wcześniej wyrzucił. Wewnątrz było pełno kwiatów, gałęzi świerków,suchych bukietów i do cholery były UŚMIECHNIĘTE i szczęśliwe dzieci.Ja głupia gęś z miasta z niedowierzaniem patrzyłam na dziurę zamiast kibla i dziwne spojrzenie dzieci gdy o nią pytałam.
UsuńZostała we mnie przeraźliwa czystość i spokój tych dzieci. Bieda nie musi oznaczać życia w syfie. "Patolom" już się po prostu nie chce, bo żeby chcieć to trzeba mieć w sobie siłę. Po moim osiedlu chodzi jeden ment społeczny zawsze nawalony jak stodoła, zawsze ma papierosy. Codziennie w biedronce kupuje piwka i naleweczki. Skąd Oni biorą na to pieniądze?
Farbę można wykombinować nawet za darmo, jeśli się chce. Podobnie z innymi drobnymi remontami. Wiadomo że paneli się nie położy i drzwi antywłamaniowych się za pieniądze z opieki społecznej nie wstawi, ale są pewne rzeczy, które praktycznie nie kosztują i można je zrobić. Jeśli tylko się chce.
Usuń@Anonimowy.
UsuńDlatego napisałem wyraźnie, że za brud, syf to TYLKO I WYŁĄCZNIE ICH WINA. Za to nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Nieraz spotkałeś się z menelami, co żebrali o 30 groszy, bo im do najtańszego piwa za 1,60 brakuje, lub do jabola.
Taka farba czy nawet najtańsze drzwi powiedzmy za 1200 zł o wiele więcej kosztują, nawet jakby kilka rodzin się złożyło.
Niech feministka pokaże, gdzie ktoś rozdaje za darmo farby i to jeszcze w dziurze zabitej dechami. A na taką klatkę schodową, trochę tego idzie.
Gdyby istniały jeszcze PGR-y, (czy inne przedsiębiorstwa państwowe) z taką farbą nie byłoby problemów. Bo by poszli do magazynu i by im wypisali.
Może dla takiego kuratora, co ma powiedzmy 3.5 tysiąca pensji, 250 zł na farbę, pędzle do malowania, gips, to dla niego są grosze. Ale dla kogoś kto utrzymuje się z zasiłków "pomocy społecznej", za taką sumę to nawet ponad 10 dni, ludzie muszą się utrzymać..
W poprzednich wpisach, kurator obliczył jednej rodzinie, jak jest jej "dobrze". Bo mają rentę socjalną, zasiłki na dożywianie, dodatek mieszkaniowy, dodatek na opał. A jakby to wszystko podliczyć, i podzielić na 11-13 osób w rodzinie, to się okaże, że całe gówno jest na osobę. Wydaje się tylko tak dużo.
Do Chemini.
Nie bronię menelstwa. Też uważam, że to głównie od ludzi zależy, a nie od pieniędzy, czy mają syf dookoła czy nie. Widziałem też bardzo biednych ludzi, co żyli z zasiłków i mieli bardzo czysto.
W krajach bogatych, na zachodzie Europy, jak Francja, Brytania, Włochy, syf i bałagan jest niejednokrotnie dużo większy niż w Polsce.
Na picie menelstwo pieniądze jakieś zawsze znajdzie. Złom zbierają, żebrzą, może jakąś dorywczą robotę trafią i zawsze te parę złotych na najtańsze piwo z biedronki, nalewki czy denaturat się uzbiera.
Poza tym, jak ktoś ma rentę, emeryturę, zasiłek dla bezrobotnych, to MOPS nie może im tego wstrzymać. Bo to są ich pieniądze, wcześniej zarobione.
Jak ktoś nie ma dzieci, a przepije rentę, emeryturę, to dla państwa jest nawet lepiej. Papierosy, alkohol opodatkowane są na ponad 80%. A jak ktoś kupi sobie jedzenie, meble, rower. To opodatkowanie tego jest "tylko" 23 procent. Tak że większość tych pieniędzy wraca z powrotem do państwa.
Poza tym smakosze alkoholu i papierosów krócej żyją. Co odciąża w jakimś stopniu instytucje takie jak ZUS, KRUS, służba zdrowia itd. Powtarzam, jak ktoś nie ma dzieci.
ARTON
Pamiętam podobną rodzinę, gdy byłam małą dziewczynką. Mieszkali jakieś pół kilometra od nas (na wsi). Matka co kilka dni szła w tango z jakimś nowym patolem - wiele nocy potrafiło jej nie być w domu. Tymczasem czekały tam na nią dzieci - sztuk pięć. Najmłodsze wtedy w wieku niemowlęcym - jakieś 3-5 miesięcy. Szła w tango, zostawiała w domu dzieciaki (łącznie z niemowlakiem) a w lodówce tylko smalec. Dzieci po sąsiadach chodziły, w szkole dawaliśmy im kanapki. Uważam, że dom dziecka byłby dla nich lepszy - nie wstydziłyby się w szkole, nie martwiły o życie niemowlęcia (karmiły je herbatką z cukrem, a później już sąsiedzi pomogli). Ta historia nie ma happy endu. Dzieci zostały z matką, kurator tylko w odwiedziny wpadał. Córka, którą znałam, wyrosła na osobę taką, jak jej matka. Rodzeństwo również.
OdpowiedzUsuńmi tych dzieciakow szkoda,bo to skaza na cale zycie,nawet jezeli wyjda na "ludzi" to do konca swoich dwi beda nosic ciezar zmarnowanego dziecinstwa.Dorosly czlowiek po traumatycznych przezyciach jest w stanie sie pozbierac do kupy i wyrzuc to z glowy , u dzieck aodwrotnie,narastaja z biegiem czasu..:(
OdpowiedzUsuńzal mi to czytac. I tego posta i te komentarze. Bo to smutne. I zalosne. Zalosne sa takie matki jak owa ,,Jolka''. Po co chce miec te dzieci, skoro tylko dupe jej zawracaja? Chodzi tylko o jakies zasilki czy inne gowno? Do cholery, jakby kochala swoje dzieci, to juz by je odala chocby dla ich wlasnego dobra! Ale jak widac takie kurwy kochaja tylko wodke. Szkoda mi jest tych dzieci, bo jestem swiadoma tego, ze przez takie zmarnowane dziecinstwo narasta pewne pietno, a potem czlowiek ma powazne problemy z ktorymi nie sposob czasem sobie poradzic. I jeszcze jak czytam te komentarze, dopiero wtedy uswiadamiam sobie, jak ja mialam i mam dobrze. Ale wciaz tego nie doceniam. Ciesze sie, ze znalazlam tego bloga - dzieki temu tym razem uswi bardzie uswiadomiona chce miec zawod spoleczny.
OdpowiedzUsuńA do wlasciciela blogu: dzieki za posta na moim blogu. To naprawde mile, kiedy kogos interesuje to, co piszesz. Czuje sie w pewien sposob dowartosciowana. I chcialam jeszcze oznajmic, ze to co pisze jest prawdziwe i opisuje MOJE przezycia. Wiem, ze w internecie rozne rzeczy rozni ludzie wypisuja, nie zawsze zgodne z prawda, jednak bez wzgledu na Twoja opinie chcialam to napisac zeby nie bylo.
www.kiyami-tenshi.blogspot.com
Jestem ciekawa,czy Ty masz dzieci...
OdpowiedzUsuńJeżeli masz,to dobrze dla "TYCH" dzieci :)
Pracowałem u komornika, więc znam te sceny. Agresja i buta zamieniająca się w błaganie na kolanach. Już na trawniku pod blokiem widać stertę wyrzucanych przez okno śmieci... Mieszkanie w bloku, na podłodze tylko błoto pety butelki puszki i obsrany materac na którym śpi jakiś nawalony donjuan a trzeźwiejąca lokatorka błaga żeby jej nie eksmitować bo dziecko, bo to, bo sramto... Oczywiście jęki i stęki typu "honor" menela żeby nie plombować drzwi bo "wstyd przed sąsiadami" którzy notabene cieszą się i gratulują, że w końcu tą patologię wywalają...
OdpowiedzUsuń