środa, 11 kwietnia 2012

Menelownia na poddaszu

Rano trzymałem zlecenie - wywiad środowiskowy do sprawy o pozbawienie władzy rodzicielskiej. Wywiad u ojca dziecka, menela srającego i lejącego pod siebie, który całe swoje zasrane i przechlane życie mógłby zmieścić w beczułce taniego, śmierdzącego wina. Menel jest mi znany osobiście, mijam go przed sklepem w którym robię zakupy - śmierdzący, często osrany, żebrze o możliwość odwiezienia wózka zakupowego. Z tymi menelami to mam zawsze problem, pijaki jebane lubią mnie, bo przychodzę i pytam ich o rzeczy, o których już dawno starają się zapomnieć, zachlewając swoje mordy beczułkami za 3,99 z Biedrony. Jak tylko wychodzę ze sklepu, to leci taki jeden przez drugiego drąc mordę "uszanowanie kierowniku, może wózeczek odwieźć, bo suszy mnie niemiłosiernie". Przynajmniej jeden z drugim nie kłamie, ze na bułeczkę, mleczko, czy kurwa dzieci głodne w domu płaczą. Wiedzą, że mnie nie oszuka.
Godzina 15.30. Kończę dyżur w sądzie i swoim 15 letnim trupem udaje się na wskazaną ulicę. Typowa kamienica, do której wchodzi się przez bramę. Z zewnątrz wspaniały Burmistrz miasta ją odmalował - gryzła się z ratuszem, stojącym trzy domy dalej. Zamykające się drzwi bramy uświadomiły mi, że jestem w swoim żywiole. Przed schodami spogląda na mnie menel (z francuskiego "Cloushard", bo zaraz jakiś komentator bloga powie ze obrażam menela. Menel to menel - stoczył się na dno i jest syfem, wrzodem tego społeczeństwa. To muzułmanin dnia codziennego). Menel podniósł łeb na mój widok, usmarkana broda ze stróżką śliny i kałuża rzygowin lejąca się z jego wysyfiałej kurtki, jasno pokazała, w jakim jest stanie.
- Ryszarda takiego a takiego szukam - zwróciłem się do menela, zachowując odstęp co najmniej czterech metrów - jest w melinie?
- Yyyyyy, Ryyyycha? - wycharczał, wyrzucając resztki rzygowin ze swego otworu gębowego.
- Tak, Rycha szukam, wiesz gdzie jest? - mam w dupie ze to przecież człowiek i na Pan trzeba mówić. Człowiekiem on jest, jak jest trzeźwy, teraz to roślina łapczywie szukająca dostępu do światła i wody. Szczególnie wody.
- RYYYYYCHU!!!! - wydarł się na cały głos, unosząc do góry głowę i pokazując strupy, które spowijały całą jego szyję. RYYYYCHU, POOOOLICJA do ciebie - i zacharczał jakby śmiał się, ze swojego zjebanego poczucia humoru. 
- Zamknij się! Co się drzesz! - z obrzydzeniem go wyminąłem, przestępując co dwa schody i zmierzając do mieszkania, a raczej poddasza, na którym zagnieździł się ten ludzki szczur.
Napierdalam w drzwi. Oklejone dyktą, urwaną klamką i dziurą w środku, służąca do oceny gości, witających w tym apartamencie.
- Kto tam? - charczący głos wydobywał się z czeluści meliny
- Kurator, z sądu jestem - drę się na korytarzu, pełen wkurwienia, ze czeka mnie pobyt w smrodzie i syfie.
- Policja? - kurwa, jebane śmierdziele zawsze pytają czy Policja. Tak kurwa, tu nawet gliniarz nie wejdzie bez odbezpieczonego pistoletu, a ten jebany sąd wysyła mnie samego w takie gówno.
- KURATOR!!! - drę się do menela, który szuru, szuru, zmierza do drzwi. Otwiera je, a na mnie bucha odór śmierdzącego powietrza. Wyobraźcie sobie bezdomnego, albo lepiej pięciu, zamkniętych w pomieszczeniu 5 metrów kwadratowych bez wentylacji. Pomnóżcie razy pieć zapach, to poczujecie to. - Poznaje mnie PAN?
- AAAA, poznaje, poznaje - łypnął oczkami w moją stronę - proooooszę! i odchylił drzwi na oścież. 
Pakamera to jeden pokój, bez kibla i łazienki. Menel szcza do umywalki, a gówno robi w wiadro pod zlewem. Na środku pokoju stół, przykryty gazetą i tapczan, okryty szmatami, na którym leżał inny menel, śmierdząc i wydalając mocz w międzyczasie.Na stole zaczęta beczułka, którą to mój szanowny rozmówca pieczołowicie i starannie zakręcił, z utęsknieniem zerkając, czy nie uroni żadnej kropelki.
- To kolega, z więzienia wyszedł i nie miał gdzie spać. Urodziny miał wczoraj i wie pan, trochę wypiliśmy - charczał w moją stronę uderzając ręką w szyję. Kurwa, zawsze maja urodziny jak ja przychodzę. Kurwa, chyba normalnie zacznę prezenty im nosić.
- to Pan jest Ryszard taki a taki? - pytam z obrzydzeniem.
- Ja! - aż się wyprostował, jak do orderu przypinania.
Przechodzę do rzeczy. Kilka szybkich pytań potrzebnych do wywiadu. Rozglądam po melinie się. Rzygać mi się chce. 
- Rysiuuuuuuu? Kto to? - w drzwiach ukazała się głowa menela z dołu, który tak przyjemnie przywitał mnie swoim żarcikiem - Policja? - wybełkotał. Jak on tu kurwa się doczłapał? Drugie piętro, strome schody - czyngis-Cham jebany!
- Spierdalaj, spierdalaj Stachu - menel Ryszard kulturalnie wyprosił gościa za drzwi.
- .... ale rysiu? - z akcentem na Ryyysiu. Zapyziała morda nie ustępowała, wywalając fioletowy jęzor na wierzch.
Menel Rysiu doskoczył do drzwi i jednym szarpnięciem pchnął menela tak, ze poleciał na plecy lądując na schodach. Rumor wielki, jęki Stacha - wyjrzałem za drzwi, gdzie lump próbował wstać. Rączusia jego w powietrzu próbowała znaleźć jakieś podparcie.
- Rysiu, co to kurwa za hałas? - oszczana gnida na kanapie podniosła łeb przecierając zaropiałe gałki oczne. - kto to Rysiu? Policja?
Mam dość. Wyszedłem.


16 komentarzy:

  1. Nie przestawaj pisać, Sprawdzam bloga codziennie, Lubie takie historie, życiowe nie z perspektywy "Uwagi" czy "Interwencji" Prawdziwe, nie sztuczne jak to widoczne jest na codzień w mediach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Taką wykonuje pracę, a historii znam dziesiątki. każda inna, każda tragikomiczna. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Świetnie piszesz!Też jestem kuratorem- jak dla mnie to samo życie:-)Wiesz, u mnie też kiedy do swoich nie trafię to zawsze jakieś święto i wypić trzeba!A u niektórych to syf taki, że o ścianę się boję oprzeć żeby czegoś do domu nie przywlec...Pozdrawiam!

      Usuń
    3. To pozdrawiam Cię Aniu - na jednej scieżce boju :)

      Usuń
    4. Taaaaa...jutro jadę w teren- nowy nadzór- menel, przejęty od innego kuratora- druga wizyta- podczas pierwszej wybełkotał tylko" Oooo co nowa kuratorka to coraz ładniejsza!" i...wyszłam- nie będę słuchać bełkotów:-) Ale wiesz co? Ja też to lubię- lubię i już!:-)Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Naprawdę nie wiem jak można lubić taką robotę. Kiedyś dawno temu zajmowałem się doręczaniem paczek. Trafiłem na adres pod którym była totalna patologia połączona z meliną. Po otwarciu drzwi buchnął we mnie taki odór, że do dziś czuję ten smród. Zablokowałem receptory węchowe i mówiłem przez gardło. Po wyjściu miałem wrażenie, że smród przykleił się do mojego ubrania. Jeżeli codziennie miałbym taką przyjemność - to ja dziękuję...
      Witold

      Usuń
  2. "menel - stoczył sie na dno i jest syfem, wrzodem tego społeczeństwa. To muzułmanin dnia codziennego"

    podobają mi się te trafne teksty. Jak napisał Pedalio - życiowe, nie sztuczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mam nadzieję że po przeczytaniu tych tekstów nie pójdziesz "likwidować" meneli. Nie namawiam do nienawiści :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholera, jakbym się przeniósł do swojej pierwszej kamienicy. "Kierowniku, szefuniu, kolego..." I zawsze pozory, że jest się trzeźwym, co w sytuacji picia conajmniejtygodniowegojakniedłuższego jest niezłym wyczynem. Aha i nawet najbardziej zarzyganą kurtkę można elegancko poprawić, żeby, wiesz "z fasonem do ludzi" :-) KEEP ON WRITING!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze - ilość odsłon powiązana jest z tym że pojawiłeś się na joemonsterze.

    Po drugie - czytanie niewyidealizowanego tekstu o tym co robisz, o "rzeczywistości" która nawet nie skrzeczy a ... jest zaprzeczeniem tego z czego powinniśmy być dumni jako cywilizacja...

    Kiedyś usłyszałem że goście z MPO to nie śmieciarze; śmieciarze to my bo produkujemy śmieci. A Oni tylko sprzątają.

    Skojarzyło mi się...

    Działaj. Uratuj choć garstkę, zwłaszcza dzieci (wiem, truizm). Myślę że jednak może to dawać niezwykłą satysfakcję - cóż takiego dla bliźniego robimy my ?

    ... niewiele.

    Powodzenia. Będę czytał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam ten blog. Będę tutaj zaglądał z każdym nowym wpisem. Idzie się poszczać w gacie jak ten menel. Rzeczywistość podana na strono z tabasco i bez oporów. Uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierdol poprawność polityczną i narzekaczy. Utrzymaj dotychczasowy szczery i dobitny ton, a będzie zajebiście. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak ktos wczesniej napisal, uwielbam tego typu historie. Juz jestem twoim wielkim fanem. Pisz tak czesto jak mozesz. Dziek za poprawianie humoru taka historia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze napisane, dobrze się czyta, ale szkoda jednak, że to nie fikcja literacka - świadomość istnienia takiej rzeczywistości nie napawa optymizmem.
    Pozdrawiam - będę zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  10. Samo życie, pracuje w zarządzie budynków komunalnych w dużym mieście, oczywiście mamy w zarządzie budynki socjalne i z taką klientelą mam do czynienia na co dzień. Przyjdzie taki zamroczony i chce żeby mu kran kupić albo kaloryfery bo sprzedał na złom po pijaku i przy okazji zalał dwa piętra budynku bo nie zakręcił zaworu. Przychodzą z wiecznymi pretensjami a OPS dzwoni, śle pisma żebyśmy zrobili to albo to, bo przecież to są ludzie i też chcą normalnie żyć. Widziałem nowy budynek socjalny za 3 mln zł który po roku nadawał się do remontu, toalety wyglądały jak z filmu Trainspoting. Kiedyś OPS wpadł w porozumieniu z miastem na pomysł,że jeżeli mieszkańcy będą chcieli sami remontować klatki schodowe to mamy im umożliwić zakup materiałów, przyszli delikwenci dostali farby, pędzle , gładzie, a potem cała kamienica chodziła pijana bo wszystko sprzedali. Jednego roku zimą patologia sprzedała cały węgiel od OPS-u i pieniądze oczywiście przepiła, a gdy zrobiło się zimno w nocy rozebrali drewniane schody do piwnicy, rano schodziła kobieta po ciemku, bo żarówka też zajeb... i spadła z dwóch metrów i się potłukła. Mógłbym o tych wszystkich zajściach i incydentach książkę napisać......

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaczelam czytac bloga dzisiaj, z polecenia. Twoj sposob pisania jest ciezki i do kazdego nie dociera, moze dlatego, ze nie owijasz w bawelne. Podoba mi sie :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń