Lucyna.
Każdy Sąd ma taką Lucynę a większe może nawet i dwie. My mamy jedną. Wystarczy
jedna.
Lucyna
to kobiecina około 50-tki, która strasznie uwielbia kuratorów. Wpada do sądu by
pogadać i pożalić się, jak to jej czasami ciężko, jak to jej czasami nie jest
ciężko, jak to chłop zdradził, albo zachlał mordę. Przyznać trzeba jedno –
Lucyna jest zawsze uśmiechnięta i choćby 10 kataklizmów przeszło przez jej dom,
to zawsze znajdzie pozytywa w takiej sytuacji.
Moje
pierwsze spotkanie z Lucynką, odbyło się świeżo po otrzymaniu „własnego”
rejonu. Siedziałem wtedy w jednym pokoju z trzema innymi kuratorami, o wiele
starszymi stażem, więc nie przeczuwałem niczego niepokojącego w słowach,
dobiegających z korytarza:
-
Jest mój kurator?
Początkowo
nie zwróciłem uwagi, bo niby skąd mogłem wiedzieć. Koleżance obok wymsknęło się
tylko „o kurwa”. Za chwilę drzwi otworzyły się z impetem i stanęła w nich
kobiecina około 160 cm wzrostu, szczuplutka z przetłuszczonymi włosami. Od razu
skierowała swoje kroki do biurka koleżanki, która z wielce udawanym uśmiechem
ale i także z przeogromna satysfakcją w głosie wskazała na mnie i powiedziała”
-
Teraz to jest pani kurator, pani Lucyno. Do niego będzie się pani zgłaszać.
Podniosłem
głowę znad notatki odręcznej pisanej, nie wiedząc dokładnie o co się rozbiega. Koleżanka
w międzyczasie z uśmiechem wyszła z pokoju. Jak przystało na kulturalnego i
porządnego faceta, poprosiłem panią Lucynke by usiadła i zapytałem
najkulturalniej jak umiałem, żeby opowiedziała co ją sprowadza. To był błąd.
Zajebiście duży błąd.
Przez
godzinę nasłuchiwałem jak to dzieci nie chcą się uczyć. Jaki to ma konflikt z sąsiadem,
bo mają wspólną szopę a on jej kawałek części zajął, jak to konkubent pół
wypłaty przepił albo zgubił, jak to siostra przyjechała w odwiedziny, ta z
drugiej wioski i na jej koszt 3 dni mieszkała, jak to sołtys się brzydko do
niej odezwał, jak to opieka była i powiedziała że ona to dobra kobieta, jak to
najstarszego syna z roboty wywalili, jak to dorabia zbieraniem grzybów i
sprzedaje przy drodze, jak to u lekarza była, ale wszystko w porządku, jak to
ją noga bolała, ale znajoma dała jakąś maść i szybko przeszło (jak będę chciał
to mi przyniesie), jak to…
Fuck.
Fuck. Fuck. Pierwsze 15 minut słuchałem z zainteresowaniem. Drugie 15 minut
słuchałem ze znużeniem. Trzecie 15 minut ziewałem. Czwarte 15 minut byłem
wkurwiony. Z opresji wybawiła mnie koleżanka, która po godzinie przyszła i
powiedziała ze kierownik mnie wzywa. Lucynka chciała zaczekać, ale już
zreflektowałem się że to blef i powiedziałem że mam naradę z kierownikiem i sędzią
i to może długo potrwać.
Minęły
trzy tygodnie. Zapomniałem już o Lucynce, gdyby nie przypadek, kiedy to
spotkałem ją na korytarzu sądu. Oj, jak ona uradowała się na mój widok. Na
podwyższenie alimenta czekam – powiedziała na swoje usprawiedliwienie, a ja po
zdawkowym dzień dobry, próbowałem jak najszybciej się oddalić, przypominając
sobie pierwsze spotkanie.
Daremny
mój trud. Dopadła mnie po pół godzinie u mnie w pokoju. Od razu się rozsiadła
na krześle i próbuje dokończyć mi sprawę z sąsiadem i szopą, której część jej
zajął.
-
Dobrze pani Lucyno, ja rozumiem, ale ma pani coś konkretnego do mnie? –
przerywam jej w połowie zdania modląc się by skończył się ten słowotok.
-
Tak, tak, bo wie pan, moje dzieciaki, ten najstarszy Janusz, to chory jest i do
szkoły nie poszedł, zresztą byłam dzisiaj w szkole, u córki, tej najmłodszej,
wie pan?
-
Tak, jasne że wiem – odpowiadam, choć na oczy jej nie widziałem i nie miałem
pojęcia o czym mówi – no i co u tej córki?
-
No nic, wszystko w porządku, taką mam zdolną dziewczynę – cieszy się i uśmiecha
w moim kierunku
-
To gratuluje córki – silę się na komplement.
-
Bo ja tą sprawę o alimenta założyłam, bo stary przepija pieniądze, a tak to
dorabia na czarno, cos dorzuci, a komornik i tak nie ma z czego ściągnąć i mi
opieka wypłaca. Miałam po 250 na dziecko a napisałam po 400, może być? A wie
pan ile dostałam?
-
Ile?
-
Po 300, ale dobre i to – odpowiada ucieszona – za rok znowu złożę, może tez
dostanę.
Tylko
pogratulować zaradności.
-
Dobrze, pani Lucyno, mam dużo pracy, cos pilnego chciała może pani przekazać? –
próbuje kończyć rozmowę.
-
No mówię, że te alimenta mam wyższe. Ale ostatnio u mojego młodszego syna, Bartusia,
wyczułam papierosy. Gnój ma 12 lat i popala.
-
Yhm.
-
To gówniarz jeden. Ja mu na papierosy pieniędzy nie daje. Potem będzie taki jak
stary, obibok i leń śmierdzący.
-
opowie pani kuratorowi, co do pani przychodzi – próbuję już ją zbyć.
-
O właśnie, chciałam powiedzieć, że pani kurator była u mnie dwa dni temu. Musze
ja pochwalić, jest wspaniała, tak świetnie mi się z nią rozmawia. Tylko zawsze
ma mało czasu jak przychodzi, bo ja zawsze, wie pan, herbatę zaproponuję….
-
No kurator ma wiele rodzin, może naprawdę się spieszyła – próbuję bronić kuratorkę,
współczując jej rozmów z Lucynką.
-
Ja wiem, że ona ma pracę. Zresztą znam jej matkę, bo jej matka mieszka w
drugiej wiosce, a ja tam też kiedyś mieszkałam. Ja panią kurator pamiętam jak
ona taka malutka po wsi biegała, ze 20 lat temu. Teraz nauczycielką jest w
innej wiosce….
-
Pani Lucyno, naprawdę, jestem bardzo zajęty – nie wytrzymuję, ale staram się
być jak najbardziej uprzejmy.
-
tak, tak, wiem. A pan kiedy przyjdzie mnie odwiedzić, zapraszam.
-
Przyjdę, to wtedy porozmawiamy.
Poszła.
Uff, dzięki Bogu.
Jakiś miesiąc później, idąc korytarzem, usłyszałem głos:
-
A mój kurator to jest?
Panika
w oczach. O nie, tylko nie Lucynka. Oglądam się za siebie, gdzie by uciec, bo
wchodzi po schodach. Łazienka. Wchodzę. Siadam na kibel. Czekam. 5 minut. 10
minut. Może już wyjść?
Z
korytarza słyszę koleżankę, która mnie szuka. Już chcę się odezwać, ale naprawdę
nie mam ochoty słychać opowieści Lucynki. Nie mam telefonu, to zadzwoniłbym zapytać
koleżanki co chciała, ewentualnie jak nic pilnego, to niech ją spławi. Kurwa.
-
To powie pani panu kuratorowi że byłam – usłyszałem znowu z korytarza i
odetchnąłem na myśl że sobie poszła. Odczekałem jeszcze ze 3 minuty i wyszedłem
z kibla.
W
pokoju koleżanka podaje mi kartkę i mówi że sporządziła notatkę z rozmowy z
moją nadzorowaną. Na kartce „bla, bla, bla” i podpis. Ale kurwa śmieszne.
Znów
minęło kilka tygodni. I znów dyżur. I znów Lucynka.
-
A ostatnio byłam u pana i pana nie było – z uśmiechem rzecze do mnie, nie
zapominając oczywiście o dzień dobry.
-
Koleżanka mi przekazała – odpowiadam i załamuję ręce.
-
Ale ja dzisiaj na chwilkę, bo się spieszę…
-
Pani Lucyno, to się bardzo dobrze składa, bo ja też się spieszę – uradowany powiedziałem
w jej kierunku.
-
A bo pan nie wie – ściszyła lekko głos – babcią będę!
-
to gratuluje pani Lucyno, wspaniała nowina!
-
No nie bardzo, bo ta moja najstarsza córa, z tym swoim facetem u mnie chcą
zamieszkać.
-
No to się pani rodzina powiększa, tylko się cieszyć – z uśmiechem do niej
mówię, wstając i próbując delikatnie odprowadzić ją do wyjścia.
-
Ale to ja musze o nim panu opowiedzieć, bo pewnie go pan zna, on od tych
Iksińskich, ale tych od strony Zenka, który u tego Niemca pracował….
-
Pani Lucynko, ja się do pani wybieram, to pani mi wszystko opowie.
-
A to kiedy pan będzie, ciasto upiekę – uradowała się niezmiernie.
-
Kurator się nie zapowiada, niespodzianka.
-
Będę czekała – odpowiedziała i udało mi się ja wypchnąć za drzwi.
Uff.
Po
dwóch miesiącach.
-
Nie było pana – wparowała z impetem swej kruchej postaci do mojego pokoju,
aczkolwiek uśmiechnięta i zadowolona.
-
Yyyy, dużo pracy miałem, pani Lucyno, a u pani zawsze spokój i wszystko w
porządku – staram się tłumaczyć.
-
Ale ja czekałam.
-
Ale ja nie powiedziałem kiedy przyjadę.
-
Ale ja cały miesiąc czekałam, oszukał mnie pan.
-
Pani Lucyno, kurator oszukuje? Bój się pani Boga! – z uśmiechem na ustach.
-
A to kiedy pan przyjdzie?
-
Pani Lucyno, umówmy się że w tym miesiącu będę na pewno.
-
Trzymam pana za słowo.
Pojechałem
do niej. Trzy godziny w domu, historia życia opowiedziana. Po tej wizycie
myślałem, że odpuści nagłe najścia do Sądu. Myliłem się. Ich częstotliwość
uległa nasileniu. Potrafiła kilka razy w miesiącu mnie szukać, nie zrażając się
tym, że często ją zbywałem, albo poświęcając jej tylko 5 minut czasu,
wykręcając się obowiązkami służbowymi. Było mi jej żal trochę, bo widziałem, ze
chciała się wygadać przed kimś, a miała wielki szacunek do kuratorów, których
traktowała bardzo poważnie i szukała wręcz porad życiowych. Jaka szkoda że
wtedy nie było asystentów rodziny w OPS-ach.
Po
około roku, cześć rejonu na którym mieszkała Lucyna, oddałem innemu kuratorowi.
Tamten poradził sobie z nią i przestała przychodzić w odwiedziny. Szkoda, bo
zawsze to trochę kolorytu.
tak to już jest z niektórymi ludźmi, potrzebują się wygadać a nie wiedzą że są uciążliwi, podobnie jest gdy pracuje się z chorymi - przychodzą do apteki po "listek" jakiegoś lekarstwa by zagaić rozmowę. Jedyny ratunek w takiej sytuacji to pomoc kogoś, który podaje telefon dzwoniący w "ważnej sprawie".
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPodobnie absorbujące osoby przychodzą do punktów informacyjnych sądów i uniwersyteckich poradni prawnych ;-)
OdpowiedzUsuńGratuluję świetnego bloga i polecam go na swoim :-)
Czytam i czytam.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma taką Lucynkę, której nie sposób pokonać.
U mnie jest ,,ucho'' tak ją nazwaliśmy :) kane
OdpowiedzUsuńŚwietny post, szkoda kobitki bo każdy człowiek potrzebuje być wysłuchany ale jednak brak umiejętności oceny czy przypadkiem nie jest się dla kogoś uciążliwym zdecydowanie bije w oczy.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak inni ale dla mnie reklamy innych blogów w komentarzach to lekka chamówa. Na miejscu autora blogu wywalałbym to natychmiast bo z czasem będzie więcej a takie posty nic nie wnoszą do dyskusji.
Trzeba było taką do psychologa wysłać lub księdza, żeby sobie pogadała.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że takie baby 50-80 lat. Chodzą do lekarzy, przesiadują w poczekalniach, opowiadają bzdury, wymyślają różne "choroby", żeby zwrócić na siebie uwagę. A tak naprawdę, to im nic nie jest.
A jak ktoś idzie z rzeczywistymi schorzeniami, to musi czekać w kolejkach, nieraz i kilka godzin.
Agaton
Zgadzam się z anonimowym - apelujemy do autora bloga o moderowanie wpisów pod postami.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEj ludki czy możecie zaprzestać w komentarzach zapraszania do siebie oraz reklamowania swoich stron? A, może byście tak poprzez konkretne wpisy to robili przy okazji załączając jeden link do siebie o ile autor bloga nie uzna waszego linku za spam...
OdpowiedzUsuńNieładnie tak wchodzić do kogoś i dawać li tylko linki do siebie bez żadnego słowa, żadnego merytorycznego komentarza dlatego śmiem wątpić że, ci co reklamują swoje gniazdo czytali od deski do deski cały wpis..
Ot, asertywność, nic ująć i nic dodać .. pozdro
Wszystkie Linki jakie tu powyżej podał Adam Trepner zawierają wirusy, na każdy link otrzymałam informację: cytuję
OdpowiedzUsuńDostęp zabroniony!
Szczegóły:
Strona internetowa:
http://special-daily-rewards.com/?sid=121385&hid=eigukqmwkqiekoiu&&id=cBlogspot
Komentarz: Dostęp do strony został zablokowany przez ESET Smart Security. Strona znajduje sie na liście stron zawierających wirusy i inne niebezpieczne aplikacje. Lista jest definiowana przez producenta.
Bardzo proszę nie załączajcie linków z wirusami!!
bmmsaw , u mnie nie wyświetla że to wirusy, ale to jakieś strony zapleczowe z masą reklam i przekierowaniami, nie radzę na nie wchodzić
OdpowiedzUsuńTo zależy jakie się ma zabezpieczenie na kompie, ja mam dodatkowo w Eset Smart Security5 i program nie przepuści nic jeśli są gdzieś wiry lub niebezpieczne aplikacje..albo blokuje albo naprawia śmieci jeśli mi się trafią..
OdpowiedzUsuńnapisałam post bo może inni mają inne zabezpieczenia, każdą z tych str [linki] program odrzucił i zablokował..jak ktoś chce niech wchodzi, ja tylko uprzedziłam..
arcydiakon, tak jak piszesz być może zapleczowe, przekierowania, itp .. ,I ja też nie radzę na nie wchodzić oraz apeluję do innych aby nie załączali w komentarzach REKLAM .. przecież można w jakiś inny sposób zaprosić do siebie, a nie tak..
Piszesz genialnie, czasem tylko,w niektórzy wpisach rzucają się błędy typu "nie z przymiotnikami".
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z Wykopu
ps. jesteś na głównej!
Naprawdę świetnie piszesz. Zazdroszczę Ci talentu ;)
OdpowiedzUsuńTak mysle sobie, ze jesli nie masz Wasc cierpliwosci do ludzi o trudnych charakterach, to kup se siekiere i do lasu pracowac. Chwalisz sie w postach, jakis wyksztalcony i wszechstronny, a pisac poprawnie w ojczystym jezyku to juz nie bardzo potrafisz.
OdpowiedzUsuńPod wpływem Twojego bloga sam zacząłem coś skrobać... Doskonale wiem co czujesz, łapiąc wkurwa na otaczający świat. Obyś tylko pociągnął to wszystko - odpowiedni dystans się liczy.
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://jestemdziwny.blogspot.com/
Znam ten świat!Jestem oddziałowym w więzieniu.Nie chcę napisać niczego przeciwko tobie, dlatego żebym się bał lub czuł jakąs specjalną solidarność z kimś takim jak ty,jedynie dlatego że sumienie mnie zmusza obesrany NARCYZIE!Służba debilu oznacza oddanie społeczneństwu co czasem niesie za sobą słuchanie wyznań jakiejś nawiedzonej baby,powinieneś dostać kopa w dupę na madagaskar.MASZ GÓWNO NIE TALENT,JEDYNIE ŻREZSZ Z KORYTA LUDZKIEGO NIESZCZĘŚCIA!
OdpowiedzUsuńPs. ty i tobie ekstra piszę z małej bo mały jesteś głupcze!
Kontrola w kuratorium!
OdpowiedzUsuńPan kurator nakazał poamlować zieloną farbą trawniki wkoło swego biura wydeptane przez swych petentów.Co dzień siedząc na ławce na zewnątrz mimo iż obszerna poczekalnia mogła zmieścić kilkadziesiąt osób,ludzie wahtując na pojawiającego się jak latający holender urzędnika zniszczyli zieleń.Pan kurator wolał by śmierdzieli na zewnątrz,smród dochodził do jego biurka nawet z zewnątrz.Zapragnął dlatego jednego dnia pracować gdzieś daleko od swojego biura,jednak te ludzkie wszy go odnalazły!Co miałzrobić?Nic,jedynie poddać się i wrócić do swego biura.Ukochany heros powróciwszy zastał wiadomość na biurku,która wpraiwła go w irytację.
-Jaki tępy chuj tu przyjeżdża?-pomyślał skropbiąc się w uchu kluczykiem w od swego wydłużającego jego małe prącie sportowego samochodu .-Ale kopaliny-pomyślał patrząc inteligentnym wzrokiem na miód z ucha.
-Widzisz tu gdzieś swego tatę debilu!?-odpowiedział mu głos z wewnątrz pomieszczenia,gdzieś zza olbrzymiego fikusa,do którego doniczki nie jeden raz się odlał.
-Śmierdzi tu!Niski męski głos rozniósł się po sporym klimatyzowanym pomieszczeniu.Kurator struchlał jeszcze bardziej.Modlił się o litość w różnych językach,próbował nawet grypsować,ale popuścił od razu w swe koronkowe gacie.
-Śmierdzi,powtażam ci i to bynajmniej nie z fikusa!Śmierdzi ci z ust!Gównem śmierdzi!
ODDZIAŁOWY
No cóz, pokusiłem sie o komentarz. Panie Oddziałowy, ja napiszę jednak z dużej litery. Oddziałowy powinien jednak wiedzieć, że kurator sądowy nie pracuje w kuratorium, tylko w Sądzie. Druga sprawa, że takiego poziomu jadu i frustracji nie widziałem w żadnym wpisie, nawet Agaton starał sie uzasadnić swoje wypowiedzi.
UsuńBroń cie Panie Boże przed takimi Oddziałowymi. Narcyz? hm. a czym sie róznię od reportera przedsatwiającego biedę i demoralizacje za pomocą filmu? ja stosuje opisy, subiektywne opisy, a ty musisz pomiatać więźniami. Ja pomogłem wielu skazanym, u mnie dostawali wskazówki, rady, jak odzyskać kontakty z dzieckiem, jaki wniosek napsac, gdzie si e zgłosić w przypadku gdy nie maja gdzie pójśc. A co potrafi Oddziałowy, oprócz robienia kipiszu w celi i mówieniu do skazanych na "ty"? Wstyd, naprawde wstyd mi, ze tacy ludzie w ZK pracują
Szlachetny gniewie,który zwracasz się przeciwko lenistwu.Wszystko panie kuratorze sprowadza się u pana do spychania na innych i narzekania na swoje obowiązki.Zachowuje się pan jakby ktoś zrobił panu krzywdę dając pracę.Nie czepiaj się pan człowieka,który przynajmniej robi co do niego należy.Nie narzeka, nie płacze jacy to oni są posrani tylko robi swoje.Pańskie deklaracje o pomocy jaką pan rzekomo udzielił to kpina przy tym co pan pisał.Wypalił się pan przy pierwszej wypłacie,ale trzeba było się uczyć i znaleźć sobie lepiej wynagradzane zajęcie.Z resztą z takim podejściem to nic nie wychodzi czowiekowi.Niw wiem czy to taki wstyd zjebać jak psa kogoś kto pokazuje negatywny wizerunek urzędnika państwowego.
UsuńSkoro pan go może udawać ktoś inny także,obie postacie uznaje za fikcyjne z tym,że druga nie udawała dla pieniędzy.
Mój ojciec o takich jak autor bloga mówi,że jak by prądu i gazu brakło to by surowe mięso żarli.
OdpowiedzUsuńODDZIAŁOWY
Przepraszam poniosło mnie!Ma pan rację przesadziłem strasznie,jednak jak przeczytałem o ludziach,jak ich pan określił "wrzodach na dupie" to mnie prawie zemdliło.Zaskoczył mnie pan, wprawił w gniew przeciwko panu.Wizerunek jaki pan zaoferował rozwalił mi serce.Nie byłem się w stanie opanować,byłem przygotowany że bandyta może być taki,ale nigdy urzędnik.Przepraszam za chamstwo z mojej strony.Co by pan nie zrobił,winny jestem kulturę okazać.
OdpowiedzUsuńODDZIAŁOWY
Krótko i na temat bez dodatkowych udziwacznień.Drodzy państwo oto wizerunek człowieka,który pomylił się z powołaniem.Taki człek nie nadaje się do pchania karuzeli,a co dopiero mówić o pracy z ludźmi wymagającymi specjalniejszej troski i zaangażowania.Natrętni petenci pełni "kolorytu",denaci-ojcowie z siódemką dzieci jak zwykły wrzód na dupie zapracowanego bohatera blogu.Kurator heheheheheheheh.Kto sponsoruje ten blog?Ministerstwo?Ale czego ministerstwo?Gdzie jest etyka zawodowa,poufność służbowa,przyzwoitość ludzka.Naśmiewać się ze słabszych intelektualnie,z takich bez perspektyw z żon domowych terorystów i ich dzieci.Natrętni są w poszukiwaniu pomocy?Wczoraj mi się wymiotowac chciało,a dziś chce mi się wyć do księżyca.Przepraszam pana kuratora za moją natrętność jak robak przychodzę zakłócić jego spokój,też pochodze z nizin społecznych z rodziny patologicznej.Dzięki komuś komu starczyło cierpliwości zostałem kim jestem,brak mi cierpliwość(fuckin adhd all inclusive fullhd),ale nie brak mi współczucia.Ten blog przeczytało mnóstwo ludzi i wierzę,że większość z nich wstydzi się takich jak pan.
OdpowiedzUsuńKiedy jakieś wieści z sądu znowu się pojawią.Już nie mogę się doczekac tych cudowności do przeczytania.Jako artysta i krytk sztuki,czekam z utęsknieniem tych perełek jakie nam sznowny kierownik blogu oferuje.Kwieciste opisy,dialogi pełne pasji widać ,że mam tu do czynienia z kimś zajadle kochającym artystyczny świat.Praca dla sztuki,aby coś odwalić na sztukę.
OdpowiedzUsuńPs.Piszę jako osoba chcąca określic swoje zdanie wobec treści zawartych na forum,codzień analizuję jego treść by zrozumieć zawartość.Kieruje mną chęć zrozumienia prawdy.Staram się pojąć postawę autora,jest to cel badawczy.Poszukuję odpwiedzi na pytanie-Gdzie zaczyna się ludzka przyzwoitość.
Było tak fajnie w komentarzach, dopóki nie przyszła chołota z wykopu i zrobiła swoje... Nie zrażaj się autorze bloga i pisz dalej.
OdpowiedzUsuń