Od zawsze kręciły
mnie ćpunki, pijacy którzy bywają czasem bardzo zabawni ,przestępcy oraz Ci
najgorsi - psychopaci , których wyobraźnia zdecydowanie przerasta nas
wszystkich i zaskakuje. Wiele razy zastanawiałam się nad tym dlaczego , aż tak
mnie to fascynuje i cieszy , cieszy w chory sposób. Myślę , że osoby decydujące
się na takie zawody sami nie są do końca normalni - jak ja. Na samym początku
zmuszona byłam zadowolić się wszelkimi książkami, artykułami, filmami czy
opowiadaniami innych na temat patologii, jednak zawsze było mi mało - nie tego
chciałam. Ze względu na wiek nie miałam innych możliwości więc czasem sama na
własną rękę badałam toksyczne środowisko , co nie do końca było mądre z mojej
strony , jednak ciekawość brała górę. W końcu w wieku 18 lat dostałam szanse ,
idealną propozycję odbycia czegoś w rodzaju praktyk w zakładzie poprawczym. Wszystko
wyglądać miało dokładnie jak normalne praktyki z takim wyjątkiem , że nigdzie
mi się one nie liczą. Ale dla mnie to nie był żaden problem. Pamiętam jak
wróciłam do domu i oznajmiłam skacząc jak małe dziecko , że będę jeździła do
poprawczaka - mina rodziców bezcenna hah. Zaczęłam już odliczać dni i godziny
do pierwszej wizyty w świecie , który od zawsze mnie fascynował , ale był dla
mnie niedostępny. Jadąc autobusem nie wiedziałam czego mogę się spodziewać,
adrenalina rosła , pewien strach zaczął się we mnie budzić , ale chciałam juz być
na miejscu. Kiedy przekroczyłam próg bramy całe emocje opadły , weszłam do
zakładu i strach znikł - zaskoczyło mnie to , bo myślałam , że właśnie tam będę
czuła się dziwnie , a okazało się zupełnie inaczej. Ochroniarze, którzy mnie
przywitali na wstępie byli dosyć zaskoczeni moją wizytą , a kiedy im oznajmiłam
, że przyszłam na praktyki myśleli że żartuje. Właściwie to się im nie dziwię ,
musiało to wyglądać trochę komicznie - wchodzi dziewczyna mała , chudziutka ,
długie blond włosy z oczami rozbieganymi , przepełnionymi radością i
świdrującymi każdego i wszystko co tylko złapała w zasięgu wzroku. Wyglądałam trochę
jak wypuszczona dopiero co z psychiatryka na jakiś mocnych psychotropach
dziewczynka , która myśli , że właśnie jest w wesoły miasteczku. Chłonęłam
wszystko jak gąbka , ochroniarze zaprowadzili mnie do wychowawcy , mojego
"mentora" , który miał mnie oprowadzić i przedstawić wszystkie grupy.
W zakładzie są 4 grupy w każdej po 8-9 wychowanków. Jakie było moje zdziwienie
, gdy weszłam na pierwszą grupę , a wszyscy wstali jak na baczność i przywitali
mnie mówiąc "Dzień dobry" .. musze zaznaczyć , że żaden z wychowawców
nie wiedział o mojej wizycie , prócz mojego mentora , celowo żeby nie przygotowywać
wychowanków tylko żebym zobaczyła jak naprawdę się zachowują. Zatkało mnie , nie tego się spodziewałam , a było tak na
wszystkich grupach. Właściwie w pierwszym dniu nie działo się nic ciekawego ,
zostałam tylko zapoznana z grupami i całym zakładem. Praca zaczęła się od
kolejnych wizyt. Oczywiście byłam totalnie zachwycona tym co zobaczyłam i
najchętniej to bym się tam już wprowadziła. Zaczęłam przychodzić regularnie ,
mniej więcej 3 razy w tyg , nawet w niedziele , po ok.6h dziennie. Jeszcze
większa była moja radość kiedy dowiedziałam się , że przysługuje mi grupa 8
wychowanków , którzy są skazani za najgroźniejsze przestępstwa w tym zakładzie. Ku mojemu zaskoczeniu po raz
drugi ich zachowanie wobec mnie (i nie tylko!) było bardzo dobre. Myślałam , że
to na pokaz wszystko , ale nie. Za każdym razem jak tam wchodzę słyszę
"Dzień dobry", "Do widzenia" , wszyscy mówią do mnie na
"Pani" mimo , że połowa z nich jest ode mnie starsza. Powiem szczerze
, że zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam zapewne jak większość z Was. Spodziewałam
się agresywnego zachowania , tekstów na tle seksualnym , totalnego chamstwa a
tutaj. taki szok. I to nie jest tak , że oni zachowują się wobec mnie tak ,
kiedy jest przy mnie mój prowadzący -NIE. Nawet kiedy zostają ze mną sami , co
teraz coraz częściej następuje , powiedziałabym że jest nawet lepiej. Trafiło
mi się wiele zabawnych sytuacji np. grali na hali w piłkę , nie chciało mi się wchodzić
do środka bo nie dość że na polu było 30 stopni to na hali było 100 razy
gorzej, więc stałam za szklanymi drzwiami i obserwowałam. W pewnym momencie
jeden chłopaczek wyszedł z sali , poszedł na stołówkę i przyniósł mi krzesło
żebym sobie usiadła i poszedł dalej grac. Innym razem kiedy była dłuższa
przerwa od moich wizyt w zakładzie , przyszłam i usłyszałam od jednego
"Jak miło Panią dzisiaj widzieć" i było to szczere a nie przesiąknięte
sarkazmem .Ale i tak moją ulubioną sytuacją jest moment kiedy wychodziłam wraz
z moją grupą z oddziału na kolacje , otworzyłam im drzwi żeby wyszli i nagle słyszę
jak jeden woła do drugiego "TY KURWA CHAMIE! NIE WIESZ ŻE KOBIETY SIĘ
PRZEPUSZCZA PIERWSZE IDIOTO.." i nagle odwraca się do mnie i mówi
"PRZEPRASZAM ALE TO JEST TAKI CHAM , ZA GROSZ WYCHOWANIA , PROSZE
ISC". Nie mogłam się powstrzymać wybuchłam takim śmiechem , że wszyscy
przez całą drogę do stołówki śmialiśmy się jak opętani. Dobra wystarczy tego
słodzenia, bo na razie wychodzi na to ,
że są to anioły , które siedzą tam za NIC. Oczywiście , że tak nie jest. Mimo
ich dobrego zachowania w zakładzie za coś zostali skazani. Oczy trzeba mieć do
okoła głowy 24h na dobę i nie wolno choć na chwile tracić czujności. W większości
czasu wychowankowie są naprawdę spokojni , ale mają też gorsze dni kiedy jest
bardziej niebezpiecznie, ale nie o tym dzisiaj. Dzisiaj chciałam Wam ukazać
obraz zakładu w tej lepszej wersji, wersji w którą mało kto dowierza. Każdy z
nich ma swoje obowiązki, musi sprzątać, nakładać do stołu , niektórzy nawet
pełnią rolę lektora na mszy! Dostają również kieszonkowe w zależności od tego
jak się zachowują i ile mają pkt ujemnych. Zabieramy ich od czasu do czasu do
kina lub teatru , niektórzy uczęszczają na zajęcia z rzeźby do pałacu
młodzieży, chętnie biorą udział w konkursach. W gruncie rzeczy nie są oni tacy
źli jakby się wydawało. W wielu wypadkach a nawet w większości jest to wina ich
rodzin czy środowiska w jakim się wychowywali. Fakt, nie usprawiedliwia to ich
zachowania ,ale możemy zadać sobie pytanie czy zachowywaliby się dokładnie tak
samo gdyby żyli w kochającej się rodzinie?.Czytając akta każdego z nich 99%
pochodzi z rodziny patologicznej ,rodzina kompletnie nie interesuje się tym co
dzieje się z dzieckiem w zakładzie , chociaż mają obowiązek współpracy. Pamiętam
sytuacje kiedy zadzwoniliśmy do jednego z rodziców , gdyż od rocznego pobytu
dziecka nie zadzwonił ani razu. Telefon odebrał mężczyzna zupełnie pijany,
który ma totalnie wyjebane na cały świat i interesuje go tylko balanga z
litrami lejącej się wódki i najlepiej tańczącymi dziwkami w koło. Pewnie nawet
nie pamiętał na następny dzień , że do niego dzwoniliśmy. Najbardziej czego potrzebują Ci wychowankowie
to ludzkiej rozmowy do której lgną jak muchy. Trzeba z nimi pożartować , porozmawiać
na luzie i sprytnie w tym wszystkim przemycić wartościowe treści. I nie jest
tak , że są całkowicie zdemoralizowani bo resocjalizacja naprawdę na nich
działa , trzeba tylko mieć odpowiednie podejście i przystosować je również
indywidualnie dla każdego. Jedyne czego to wymaga to zaangażowania ,
poświęcenia i czasu - problem w tym , że większość wychowawców pracujących w
takich miejscach ma to głęboko w dupie(na szczęście nie tutaj). Bardzo duży %
nie wraca już do poprzedniego życia , jednak są też tacy , którzy mówią wprost
, że wrócą do tego co robili. Tomek , tak go nazwijmy rozmawiając kiedyś ze mną
opowiadał mi jak zaczęła się jego historia. Zaczął kraść w wieku 7 lat zaczynał
od batoników , ale nie przez to trafił do zakładu. Będąc kiedyś na meczu doszło
do zamieszek i Tomuś bidulek pomylił sobie policjanta z jakimś facetem i
rozwalił mu butelkę na głowie. Był już w 4 różnych zakładach , a teraz jest u
nas i został mu rok do końca odsiadki. Zapytałam go czy ma jakieś plany jak
stąd wyjdzie , odpowiedział mi , że właściwie to będzie dalej kradł , a jak go
złapie policja to się tym nie przejmuje bo ma znajomości w grypserze i mu
pomogą w więzieniu. Ręce mi opadły widząc z jakim uśmiechem na twarzy to
wypowiada. W tym momencie sama miałam ochotę rozwalić mu jakąś butelkę na
głowie. Na szczęście jest niewiele takich przypadków. Najśmieszniejsze jest to
, kiedy wychowankowie sami DAJĄ MI RADY jak mam postępować. Wielu z nich mówiło
mi żebym nigdy nie pchała się do pracy do ośrodków jak MOW-y czy MOS-y ,sami
opowiadali mi co się tam dzieje. Kiedyś zapytali się mnie "Nie boi się
Pani tutaj przychodzić i z nami przebywać?" powiem , że zaskoczyło mnie to
pytanie. Odpowiedziałam im "Nie, nie boje się , gdybym się bała nie
wybierałabym takiego zawodu" a, oni "Bo wie Pani wiele osób się nas
boi i właściwie to nie wiemy czemu" . Chyba starczy jak na pierwszy raz. Pokazałam
Wam tą "pozytywną i lepszą" stronę zakładu i wychowanków ,nie
wszystko jest takie schematycznie jakby się wydawało. Jeżeli będziecie chcieli
to mogę kiedyś napisać o groźnych i niebezpiecznych akcjach jakie spotykały
mnie czy innych pracowników i wychowanków zakładu.
ciekawe... ja chetnie przeczytalbym o tych grozniejszych sytuacjach
OdpowiedzUsuńchętnie poprosimy o tę drugą stronę :)
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis. Mam nadzieję, że pojawi się ich więcej, dotyczących nawet ich najgorszych zachowań. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKolejna, która nie potrafi używać kropek i przecinków. O akapitach pewnie nigdy nie słyszała...
OdpowiedzUsuńTo nie Mickiewicz, tu chodzi o treść a nie dbanie o estetykę.
UsuńAle fajnie by było, gdyby to nie był notatnik, a fajna opowieść, która zdarzyła się naprawdę. Chociaż tak napisany tekst potrafi okazać, jakie to pani ma podniecenie z tym, co robi ;)
UsuńMam tylko nadzieję, że pani się szybko nie wypali - a to chyba możliwe, bo to nie jest normalne środowisko. Tak samo jak ja przyszły informatyk nie chcę się pchać do ogromnych firm - bo tam czuję tylko fałsz, gdzie współpracownicy będą czekać na mój upadek, tylko po to by to wykorzystać, tak jak pani może się rozczarować zbyt bardzo ludźmi, którzy mogą pani grozić.
Panie Kuratorze, pan rozważy zmianę szablonu. Strasznie ciężko się czyta białe litery z czarnego tła. Wszak w życiu jest inaczej. Sam pan oddaje sprawozdania na białych kartkach, pisane czarnym tuszem. To i dla oczu zdrowsze i dla wygody czytania... Pan to zmieni. Okuliści w całej Polsce panu podziękują. :) :) :)
OdpowiedzUsuńSzablon już był przeze mnie zmieniany. Wielu czytelników zaakceptowała taki wzór - mroczny, ciemny, oddający ducha tematyki bloga. Żałuje tylko że nie ma opcji zmiany szaty graficznej przez czytelników. Pozdrawiam
UsuńJa jak czytam to zawsze zmieniam sobie kolory! Jestem przeciwna męczeniu oczu ;)
UsuńWersja dla Chrome'a: klikacie prawym klawiszem na polu z notkami i wybieracie opcję "zbadaj element". Następnie w zakładce "Elements" po lewej stronie ekranu odszukujecie 'body class', zaznaczacie i po prawej stronie wybieracie kolor w zmiennej "color" - to kolor tekstu, proponuję czarny. Następnie analogicznie zaznaczacie 'div class="column-center-outer"' i po prawej wybieracie kolor tła w zmiennej "background" - jak dla mnie najlepszy szary. Pozdrawiam ;)
Bo ci się udało.
OdpowiedzUsuńMoja Mama rok pracowała w poprawczaku jako bibliotekarka. W ciągu roku kilak razy grozili ze ja zajebią. Raz wyrwali uchwyt od gaśnicy i przyłożyli je do brzucha i z uśmiechem pytając co zrobi jak ja teraz przebija.
Opowiadali jej jakie przestępstwa robili na wolności, Jak pobili kanara bo ich w nocy zaczepił o bilet. Jak skatowali, faceta w parku który poczęstował ich piwem (stwierdzili ze to pedofil i bili go pałką teleskopową aż nie zaczęła mu się krew lać z oczu, uszu nosa i ust.
Na porządku dziennym bili się między sobą.
Którejś nocy pocięli kolegę po twarzy jakimś szkłem. Uciekali ćpać. No i większość z uśmiechem mówi że oni i tak pójdą do więzienia. No i ich największym celem było uciec. A komu dużej udało się ukrywać na wolności, tym większą personą stawał się zakładzie.
Ich nie da się zreformować. Powinno się większość z nich humanitarnie strzałem w głowę albo zastrzykiem wyeliminować. Szkoda tylko naszych pieniędzy na utrzymywanie ich przez kolejne dziesięciolecia
No, to jak facet poczęstował małolatów piwem. To gówniarzeria z poprawczaka widocznie pod względem "moralnym" stała lepiej, niż niż ten facet.
UsuńJak oni nieraz byli na gigancie. Często takich zaczepiają na dworcach, w parkach homoseksualiści czy inni zboczeńcy. Częstując ich alkoholem, papierosami i innymi rzeczami, w zamian za wiadome usługi.
Agaton
Autorka tekstu zapewne z południa Polski... stała na "polu" nie na "dworze" ;-) tekst ciekawy, może teraz druga strona medalu? :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - przecinki i spacje przed nimi (dla jasnośći - nie powinno ich być). Po drugie - akapity, ponieważ taki kloc tekstu czyta się beznadziejnie. Po trzecie - proszę o cią dalszy, bo z tego kawałka wychodzi naprawdę wykrzywiony obraz całej sytuacji. Po czwarte - może trochę mniej wątków autobiograficzych, a więcej in topic? ;)
OdpowiedzUsuńNo i trzy pierwsze komentarze pokazały, co najlepiej publiczność "łyka".
OdpowiedzUsuńNie optymistyczny tekst ukazujący ludzkie oblicze patoli tylko sytuacje groźne, podłe, wulgarne i w ogóle bez Boga w sercu.
Inna rzecz, że mi też o tych gorszych stronach się dużo lepiej czyta ;)
Ale autorce gratuluję powołania :)
to chyba jasne, większość czytających tego bloga na co dzień ma optymizm, ciepłą zupę, normalność i czasem uśmiech (a przynajmniej życzliwą neutralność) ze strony innych. mnóstwo osób wchodzi tu by poznać coś czego nie widzi dookoła siebie :)
UsuńMnie własnie denerwuje to ze wszedzie sie mówi o tej złej stronie. I tak naprawde nie docenia tej dobrej, z tego co tu czytam zdecydowana wiekszsc tych dzieciaków by wychodziła z tego gdyby własnie ktos sie zainteresował, byl tam z powolania, zajął się nimi a nie odwale dniówke i spadam.
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że niektóre komentarze dostaję na e-maila, lecz nie ukazują się pod tekstem. Dotyczy to tylko komentarzy od "anonimowych" osób. Nie jest tego dużo, ale jest i nie wynika z usuwania ich przeze mnie. Pewniej komentować jako zarejestrowany użytkownik.
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst, ale, na Boga, nie wstawiaj spacji przed przecinkami!
OdpowiedzUsuńOde mnie dostałeś maila - celowo. kane
OdpowiedzUsuńNieźle napisane. Tylko mogłabyś dziunia, akapity stosować i co kilka zdań linijkę zostawić przerwy. By się wtedy o wiele lepiej czytało:). Zgadzam się z opinią jednego czytelnika, że białe litery na czarnym tle, gorzej się czyta. Ale to już do decyzji kuratora.
OdpowiedzUsuńNie byłem w poprawczakach, ale z więźniami miałem sporą styczność. Większość z nich [pomijając różnych psychopatów, zwyrodnialców, i silnie zdemoralizowene jednostki], nie jest dużo gorsza od was tzw. "przyzwoitych ludzi".
Są to co prawda, przeciętnie ludzie gorzej wykształceni, w większości wywodzący się ze środowisk niezbyt sprzyjających rozwojowi jednostek. Gdyby los sprawił inaczej, większość z nich, byłaby przyzwoitymi ludźmi. Bieda, niekorzystne warunki, więzienie i szereg innych czynników, w dużej mierze sprowadzają ludzi do takich zachowań.
Kto chce, może sobie przeczytać książkę Stasiuka - Mury Hebronu".
Agaton
Ta historia mnie tak zaciekawiła, ze żadnych byków nie widziałam, no moze akapitów nie było, ale raczej mnie jakoś to specjalnie nie raziło. Ciekawa historia. Widać, że umiesz zaciekawić ludzi swoim opowiadaniem:)
OdpowiedzUsuńNapiszę jednak delikatnie---tekst jest słaby pod wieloma względami, pod jakimi to już autor bloga może autorce wyjaśni. Nie zrażaj się jednak i napisz drugą cześć, weź jednak jakby nieco szerszy kontekst. kane
OdpowiedzUsuńNapisze tak jak wielu - popraw interpunkcje, dodaj akapity, po prostu zrób jakąś organizacje tekstu.
OdpowiedzUsuńStyl: wymaga poprawy, tekst sprawia wrażenie pisania w niesamowitym pośpiechu i rozemocjonowaniu. Podejrzewam że po prostu "zapisałaś" swoje towarzyszące tej pracy emocje ale to źle wpływa na jakość tekstu.
Rzadko komentuje ale teraz musze bo szkoda byłoby gdyby teksty tak obiecującej autorki miały być ciężkie w czytaniu. Temat bardzo ciekawy, raz że takich informacji o poprawczakach od środka nie było zbyt wiele na tym blogu ( ja nie zauważyłem) a dwa że zaczęto od pokazania jasnej strony co już w ogóle jest ewenementem. Wiadomo że ludzie wolą tą mroczną strone, ludzi ciągnie jak muchy do śmierci i cierpienia (żeby nie było że się wywyższam - też tak mam, chyba każdy tak ma) ale dobrze jest nad tym zapanować.
Glina.
Mnie interesuje inny aspekt i tu pytanie do autorki tekstu : Skąd ta możliwość odbycia praktyk w tak młodym wieku? Sama interesuję się tym i nie wiem czy byłaby szansa znaleźć coś i również odbyć takie praktyki.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze , że propozycja sama spadła mi z nieba.Tzn. okazało się ,że nauczyciel z mojej szkoły jest tam wychowawcą od 15 lat i zapytał dyrektora czy mogłabym przychodzić.I tak oto rozpoczęły się moje "praktyki" :)
UsuńStudiując resocjalizację, jak ja, jest możliwość wykonania praktyki w tego typu zakładach, a nawet i w ZK. Trzeba tylko "latać", szukać, prosić, pytać. Nie każdemu praca, czy praktyki "z nieba spadają", niestety... Ale warto próbować. Mi się udało. Z drugiej trony studiując resocjalizację, praktyki MUSZĘ się odbyć (są jednym z ważniejszych zaliczeń i ocen na studiach), więc gdzieś je trzeba zrealizować, a za tym idzie to, iż większość zakładów powinna przyjmować studentów.
UsuńZgaduję, że autorka z Tarnowa.
OdpowiedzUsuńCiekawy i nieszablonowy tekst. Nieźle się czyta.
OdpowiedzUsuńPrzydałaby się jakaś narracja, szersza akcja (może jakiś zwrot ?)- tak został odmalowany tylko pewien obraz.
Ten blog staje się mekką różnych fajnych ludzi :)
Dziękuje bardzo:). Zwrotu nie będę robic , bo pierwszy tekst miał byc ogólny.Za to jest już nowy,o niebezpiecznej sytuacji,został juz wysłany i dodany będzie na dniach:)
Usuń