niedziela, 12 czerwca 2016

Kiepownica



      Stoję pod budynkiem sądu i dopalam papierosa. Obok na drzwiach przyklejona kartka z przekreślonym na czerwono petem a pod spodem napis „zakaz palenia”. Przy drzwiach stoi stara pordzewiała popielnica, a w niej wykurwiasty „jeżyk”, który jest idealnym przekrojem polskiego społeczeństwa. Jarając swojego szluga przyglądam się petom, które powtykane na wszelkie sposoby wręcz wysypują się z popielnicy. Są tam kiepy cienkie i grube, długie i krótki. Jedne są samoróbkami, inne z kolei strasznie ujebane szminką. Są pety dopalone do połowy, ale znajdują się w tej jeżykowej popielnicy i takie które zjarane są do samego filtra. Wśród tego jeżyka znaleźć można fajeczki zgniecione i wymiętolone oraz takie które jakby dopiero co zostały wyciągnięte z pudełka i ledwo nadpalone – pewnie na salę już wołają i nie było kiedyś dopełnić chwili relaksu. Każdy pali na swój sposób. Koło popielnicy można spotkać całą tablicę mendelejewa społeczeństwa – od policjantów którzy konwojują skazanych na wokandy i razem ze skazanymi stoją wokół popielnicy wspólnie jarając szlugi. Nie raz widziałem jak policjant częstował wytatuowanego od stóp do głów złodzieja, śmiejąc się i prowadząc dyskusje. W końcu i złodziej i Policjant tez człowiek. Koło popielnicy spotykam fizycznych, z wielkim osmolonym przez tytoń wąsem, którzy miętolą fajki i wypuszczają śmierdzący dym z taniego, podłego gatunku tytoniu. Są też tacy, ubrani i odjebani jak stróż w boże ciało, bezzębni, palą papierosa w szklanej fifce, by na koniec dmuchnąć w nią, by kiep wyleciał na ziemię, a fifka ląduje w kieszeniach spodni. Przy kierownicy spotkać można kobiety - matrony, odmalowane i wypindrzone z obowiązkową trwałą na głowie – palące papierosa dostojnie, trzymając cieniutkiego patyczka w polakierowanych paznokciach. Takie to obowiązkowo utytłają filtr w szmince. Są też małolaci, co ledwie osiemnaście skończyło toto, ale dumnie pali papierosa pod budynkiem sądu ukazując czasami swoje bezzębne oblicze i przez telefon zgrywającego twardziela, rzucającego kurwami na lewo i prawo. Z reguły rozmowa polega na mówienie kilku krótkich zdań do jakiegoś rozmówcy, obowiązkowo kończąc umówieniem się na browara, by zajebać się porządnie.

      Najbardziej wkurwia jak palisz i podchodzi do ciebie jeden z nadzorowanych, który akurat się napatoczył, a niekoniecznie ma sprawę do ciebie. Stoi i gada o swoich problemach a ty wcale nie masz ochoty w tym relaksującym dla ciebie momencie rozmawiać. Nie zważa na innych tłoczących się wokół popielnicy, tylko zaciągając się szlugiem opowiada co ostatnio zdarzyło się w jego życiu. Jak to Stefan się najebał i zrobił awanturę, a ona oberwała od niego kopniaka w sam środek zadu i teraz to już kurwa mu nie odpuści bo chuj, nie pozwoli sobą więcej pomiatać. Nieważne że tą opowieść znasz już od dawna, nieważne że próbowałeś namówić kobietę do składania zeznań na Policji a ona odmawiała – teraz przynajmniej wszyscy degustatorzy tytoniu dowiedzą się o problemach Kowalskiej. Gdy proponujesz by podeszła do biura i tam porozmawiała – nagle nie ma czasu i ucieka w czeluście sądowego korytarza.

      Popielnica to najlepszy punkt obserwacyjny klienteli sądu. W budynku się kontrolują, mówią cicho, nie przeklinają. Na zewnątrz już takich oporów nie ma. Stoję i przysłuchuję się jak matka siedzi na krawężniku i płacze bo sąd jej dzieci każe do bidula odstawić. Odpierdala istną szopkę gdy ktoś z rodziny próbuje ją podnieść i uspokoić. Drze tą mordę że ona dzieci kocha i nie pozwoli by były skrzywdzone. Słowa typu pierdolony sąd i kurator należą do tych delikatniejszych. A ja sobie tak stoję i się przyglądam, bez większych emocji wiedząc, że dzieci wcale nie kocha, a jak już to tylko wtedy, gdy zasiłki na nich wyciągała. Obok takich scen można spotkać grupki osób skupione wokół adwokatów i całej rzeszy mecenasów. Słuchają jego wywodów wpatrzeni jak w obrazek – to jest moment gdy mecenas ludzkim i zrozumiałym dla nich głosem tłumaczy to, co przed chwila zadziało się na sali sądowej. Mogę przyznać że wielu adwokatom odebrałem troszkę chleba tudzież paliwa z wypasionych bryk. Przychodzi czasami biedna matka lub kobiecina i chce pozbawić ojca władzy rodzicielskiej, bo od kilku lat ma wyjebane na dziecko. Była u adwokata i musi nazbierać tysiaka za napisanie wniosku, a do mnie trafiła czy może znam kogoś kto to taniej zrobi. Oczywiście że znam – odpowiadam wtedy i drukuje jej wzór z komputera tłumacząc co ma wypełnić i gdzie. Zdziwiona jest gdy dowiaduje się że to za darmo. Niestety, ciągle pokutuje przekonanie wśród niektórych, że do sądu to tylko z adwokatem. W prostych sprawach nie jest on w ogóle potrzebny, ale jeden czy drugi adwokacina widząc że można łatwą kasę zgarnąć, nie ma skrupułów wystawiać wysoki cennik i łapką zgarnąć tysiaka za 20 minut pracy jego asystenta. Lecz w tym miejscu zwracam niektórym mecenasom honor, bo znam i takich co za darmo sprawę poprowadzą, jak ich sumienie ruszy. 

      Wokół popielnicy spotkać można jeszcze innych pracowników sądu. Z reguły znamy się głównie z widzenia a rozmowy z nimi toczą się o pogodzie i jak to ciśnienie spada bo człowiek senny się robi. Miałkie, nieciekawie, bo każdy ten moment na papierosa celebruje i traktuje jako krótkie wytchnienie od papierkowej roboty. 

      Czasami do kiepownicy przylezie jakiś najebany menel, cuchnący i w brudnych obszczanych gaciach. Bo rozprawę ma. Raz pamiętam jak taki jeden z browarem w kieszeni przylazł i popijał paląc obleśnie śmierdzącego szluga. Gada coś taki wtedy do ciebie szukając powiernika swojej niedoli, lecz z reguły wtedy odchodzę, tracąc całkowicie nim zainteresowanie. Nie potrzebuje wysłuchiwać mamrotów luja – w swojej pracy takich jak on mam wystarczająco.
Ale najlepszy cyrk jaki się spotyka to skłócone rodzinki. Przeważnie sprawy cywilne o podział majątku, o spadki, o udziały. Potrafią stać takie dwie grupki skupione wokół swoich mecenasów i zerkać na siebie podejrzliwie. Gdy papugi odchodzą, którejś z osób puszczają nerwy i zaczyna się litania wyzwisk, co kto komu zrobił i kogo czyje jest. Oczywiście żadna ze stron nie jest dłużna i wiązanki epitetów lecą już na całego. Co najlepsze – najbardziej wybuchowe i agresywne są kobiety. Janusze przeważnie odciągają swoje ukochane które z pianą na gębie toczą słowną bitwę.

Czas chyba rzucić palenie.

PS. Sponsorem niniejszego artykułu jest osoba, która zażyczyła sobie pełną anonimowość, co ja bardzo szanuję. Dziękuję :)

8 komentarzy:

  1. Niedawno wpadłem na ten blog i bardzo mi się podoba. Pozdrawiam, Łukasz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Font convert : Sponsorem niniejszego artykułu jest osoba, która zażyczyła sobie pełną anonimowość, co ja bardzo szanuję. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Częściej zamieszczaj posty. Wpadłam na tego bloga niedawno a juz mam przeczytanego całego. Wstawiaj czesciej bo czytelnikow stracisz. Ps. Myslales moze nad napisaniem ksiazki? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem absolutnie zauroczona tym postem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę ze Panu się wydaje ze adwokaci to jedzą powietrze i w ramach misji powinni pracować za darmo. Czytam Pana bloga i wiele razy narzeka Pan na swoje zarobki a odmawia innym uczciwie zarobionych pieniędzy, ten adwokat musiał ponieść nie małe koszty aby sie wykształcić, a teraz musi utrzymać własną działalność gospodarcza i rodzinę. Ale przecież adwokaci to żerujące na ubogich hieny... pięknie

    OdpowiedzUsuń
  6. Do poprzednika. Absolutnie ma Pan rację. Adwokat tez człowiek, chce zarobić. Jednak tysiak czy dwa za napisanie wniosku, który w zasadzi opiera się wyłącznie na tym co sam podsądny wie o sprawie i zabiera adwokatowi 5 minut czasu, to już duża przesada. A tez jako kurator oglądam to codziennie. Nieporadni biedacy, czasem lecą do adwokata bo im się wydaje, że to jedyny sposób. To jest jednak obrzydliwe te stawki niektórych. A i zdarzyło mi sie spotkać z tym, ze adwokat wyciaga z biedaka kase i składa wniosek wadliwy z założenia, o rzeczy nie przewidziane w kodeksie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wkłada Pan wszystkich do jednego worka, ja tez widziałem kuratorów którzy pisali sprawozdania siedząc za biurkiem kopiuj wklej bez wizyty w terenie a potem byli zdziwieni ze nie wiedza ze ich podopieczna urodziła a nawet o ciąży nie wiedzieli. Wie Pan ile ostatnio wyszło mi za godzinę pracy przy pisaniu skargi kasacyjnej z urzędu (wynagrodzenia 120 zł) około 3 zł - Pan za tyle nie pracuje, sprawa ZUSowska o rentę 60 zł za 5 rozpraw i 10 pism procesowych- proszę przeliczyć. Nie wiem kto bierze 1000zł za pismo chyba tylko renomowana kancelaria z Warszawy ale w sumie na czymś trzeba zarobić żeby pokryć kredyt jaki dajemy Państwu za opłacanie mu urzędówek bo do nich dokładamy. Zresztą jest wolny rynek adwokatów i radców od groma wystarczy popytać o stawki, nie są z kosmosu to mit.

    OdpowiedzUsuń