poniedziałek, 24 lutego 2014

Prace nad książką

Ciągle trwają prace nad książką. Poniżej projekt okładki książki (pierwsza strona). Prawdopodobnie 5 marca już się ukaże :) Imię i nazwisko jest pseudonimem.


niedziela, 9 lutego 2014

Makaki


       Słońce schyla się ku horyzontowi nad tym małym i spokojnym miasteczkiem, gdzie szalejące bezrobocie spowodowało, że pełno nurów co wieczora wychodzi ze swych nor, by na każdym rogu oddawać się wątpliwej przyjemności spożywania taniego muzgojeba, który masakruje z prędkością karabinu maszynowego szare komórki mózgowe. Sielski obrazek społecznych mend, które poruszając instynktownie ustami, wydaja wyartykułowane z ciężkim trudem słowa, mówiąc i prowadząc dysputy polityczne, jak to kurwa dzieje się źle w tym kraju, w którym pracy nie doświadczysz, a jeśli już to za marne grosze, więc nie opłaca się u nikogo zapierdalać. Gdzie lepiej stać i topić w zakwasie siarkowym swe smutki, by potem najebanym wrócić do swych żon, konkubin, dzieci i zwierząt domowych.

       W blaskach zachodzącego słońca pojawiają się grupy gimnazjalne tzw. „gimbazjady”, płci różnej, czasami trudnej do odróżnienia, które zmierzają w znane sobie pakamery, by oddać się ułudzie i spędzić miło czas w swoim towarzystwie. Idą takie 2 czy 3 gimnazjalistki, w wieku lat 16, zaznaczając swoją obecność na ulicy rzucanymi na lewo i prawo kurwami i pizdami.
„Pizdeczki” – to nie moje określenie, same tak się określają i pozwalają mówić w ten sposób do siebie swoim znajomym. „Dziweczki” – zwrot „Ty moja dziwko” znaczy to samo co najlepsza przyjaciółko, ot taka to ojczyzna - polszczyzna. W rączkach telefony, doładowania za 5 złotych, bo na więcej pieniędzy nie ma. Kupione papierosy z zrzutki – najtańsze, ale jest co palić.

       Z drugiej strony ulicy idą ONI. Młodzi gniewni gimnazjaliści, obowiązkowo z kapturami na głowach. To takie zajebiste dla nich, nosić kaptur chyba w celu ukrycia młodzieńczego trądzika i lekko zarysowującego się wąsa pod nosem. Dorośli, choć metryki wskazują na co innego. Białe adidsy, ubłocone lub zielone od trawy. Idąc klną na czym świat stoi, czasami drą papy udając ze śpiewają przyśpiewkę lokalnego klubu piłkarskiego.
       Spotykają się, a słowami powitalnymi jest „co jest szmaty?”, „Gdzie zapierdalacie?”, na co one równie chętnie odpowiadają „Spierdalaj łosiu, a chuj cie to obchodzi”. Potem następuje kilka trudnych do zrozumienia dźwięków, wydanych przez szympansów na rykowisku, wyszczerzenie w uśmiechu zębów, które od dawna nie myte zaczynają mieć ślady próchnicy. Dentysta drogi, maja lęki przed borowaniem, choć w szkole i poza nią są herosami i panami dzielni. Któryś z nich zamacha łapką w powietrzu, zachrumka jak wieprz na świniobiciu, powie cos w stylu „joł joł men, madafaka”, pokazując że jest obeznany w amerykańskich serialach, a przywódca grupy, z reguły pochodzący z największej patoli, zaproponuje dziewczętom wspólne poczytanie książek:
-Idziecie szmaty z nami?
- Spierdalaj cwelu, z Toba?
- idziemy zajarać, idziecie?

       Szmaty, znaczy gimnazjalistki od początku wiedziały że pójdą. To takie zajebiste no i co tu robić o tej porze w tej mieścinie. Przywódca gimbazy wyciągnął pozłotko z połówką marihuany zakupioną za 15-20 złotych. Po dwa, trzy machy na jednego. Będzie fun, będzie zabawa.
       Pali się na stadionie piłkarskim, a raczej na resztkach ławeczek które zostały, a które zręb czasu i nóżki oraz rączki wszelkiej maści gimbazjady, skutecznie zniszczyły. Siada się na tym co zostało i osłaniając od wiatru, by nie zdmuchnął drogocennej roślinki, miesza się gangste z tytoniem z fajki, by potem skręcić Lolka. Mistrzem jest ten, który potrafi skleić najlepszego i najbardziej równego. Ustnikiem jest kawałek tekturki, zwinięty w rulonik i wetknięty w jeden koniec.
- kurwa, spierdalaj, nie nachylaj się, uważaj cwelu bo wysypiesz… - to normalne słowa padające przy tej czynności – nie dmuchaj kurwa, odjeb się, kurwa odsłoń, kurwa bo zaraz ci zajebie……
Jedna z podnieconych małpek, na sama myśl o paleniu zaczyna skakać i rżeć sama do siebie. Przeważnie łapka jej wtedy lata, strzelając palcami w powietrzu, co podkreśla jej zajebistość i chęć wyróżnienia się grupie. Ten taniec makaka jest całkowicie ignorowany przez skręcających lolka, a czasami komentowany słowem:
- weź, ić stont, kurwa!

       Samice przeważnie siedzą na betonowym murku i odpalając papierosa czekają na rozwój wypadków. Nie zwracają większej uwagi na skaczącego makaka, bo jest on niestabilnie emocjonalnie „gupkiem”, nie wartym, aby dać mu nawet cycka potrzymać. Makak myśli że jest zajebisty i dowartościowuje się w ten sposób, lecz średnio rozgarnięty człowiek wie, że nie potrafi pohamować podniecenia.
Czasami pali się jeszcze z lufy, fifki, czyli szklanej rureczki do papierosów. Każdy głupi wie, że jak makaki kupują to, to nie po to by palić papierosy. Nabijają suszem lufkę i przykładając czasami tekturkę (pudełko, cokolwiek) do jej końca, rozpalają zielsko. Aczkolwiek jeśli ma być jaranie na kilka osób, lepiej zmieszać z tytoniem.

       Lola rozpala zawsze szef. Czyli przywódca makaków który przyniósł i zakupił towar. To on ma prawo do pierwszego macha. Robi go bardzo dużego, wciągając dym w swe wątłe płucka, by przytrzymać go jak najdłużej w ich środku. Potem powoli wypuszcza obłok słodkiej chmury i podaje skręta następnemu w kolejce. Na końcu z małpiatek pali przygłup, który najwięcej podniecony skakał. Dziewczynom się proponuje palenie, ale nie wszystkie biorą jednego lub dwa Maszki. Malutkie, płytkie, zaraz wypuszczają dym. Niedoświadczone.
       Czasami to się robi takie fajne, dziwne zabawy. Na przykład „dmuchańca”. Jeden z makaków wciąga dym, robi Dziubka, a drugi makak zbliża się do jego ust swoimi ustami i w momencie gdy ten wypuszcza dym, tamten wciąga to, co wyleciało. Wygląda to jak peda…. przepraszam, pocałunek pary homoseksualistów, ale małpiatki mają przy tym dużo zabawy.

       Po skończeniu palenia następuje zwała. Jedni się śmieją, drudzy zmuleni siedzą na ławeczce. Po godzinie, dwóch wszystko puszcza, a w głowie robi się coraz większa dziura.
I takiego makaka, z dziurą po marihuanie w głowie, wkrótce opiszę.

CDN…