poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Bóg jest madrością



Patrzy na mnie swoimi obłąkanymi oczami, jakby kompletnie nie rozumiała co do niej mówię. Ja jej staram się wytłumaczyć, co to nadzór kuratora sadowego, co to ograniczenie władzy rodzicielskiej, a ona ciągle „Jezus widzi”, „Jezus sprawiedliwy”. Fanatyczka. Chora fanatyczka z urojeniami, nie zdiagnozowaną jeszcze schizofrenia paranoidalną.
Jak przekonać kogoś, ze powinien się leczyć? Jak zmusić go do leczenia, mimo ze masz tak potężny aparat sadowy za swoimi plecami? Jak skończyła Irena – fanatyczka religijna z objawami zaburzeń psychicznych?
Cała historia zaczęła się standardowo. Szkoła zawiadomiła Sąd, że Irena nie kontaktuje się z placówką, gdzie uczęszcza jej 15 – letnia córka. Wskazali, że matka Martyny kilka razy widywana była pod szkoła gdzie zaczepiała uczniów, prawiąc morały o Bogu, Jezusie i tym podobne historie. Do tego doszło także zachowanie Martynki, która zaczęła wykazywać niezdrowe zainteresowanie pewną sektą, której nazwy nie wyjawię, co by nie zdradzać miejsca historii.
Wywiad u Ireny wyglądał w ten sposób:
- Pani Ireno, jakie ma Pani wykształcenie?
- Ja mam wykształcenie dane od Boga, Bóg daje nam rozum, Bóg nami kieruje….
- Ale jaką Pani szkołę skończyła, Pani ostatnia szkoła?
- Boską szkołę skończyłam, liceum skończyłam bo Bóg tak chciał…
- Ma pani średnie wykształcenie, tak?
- mam średnie, mam, ale to nie jest źle, prawda?
W małym mieszkaniu, na niespełna 35 metrach kwadratowych mieszka razem z Ireną i jej córką siedem kotów i 3 psy. Łażą dosłownie wszędzie, miauczą przeraźliwie i szwendają się po stołach, meblach, nie zważając kompletnie na nic wokoło. Psy są spokojniejsze – to przygarnięte kundle, śpiące na fotelu i tapczanie.
Irena jest brudna. Śmierdzi od niej moczem. Spod bluzki z rozciągniętym dekoltem co chwile ukazuje się naga, brudna pierś, którą niezdarnie próbuje poprawiać w rozmowie ze mną. Z ust nieprzyjemny oddech który powoduje, że gdy Irena nachyla się w moja stronę, mimowolnie odsuwam głowę, by nie czuć smrodu. Jej brudne palce co chwile dotykają mojego zeszytu z pytaniem, co tam napisałem.
- Jest Pan sprawiedliwy?
- Słucham?
- Bóg dał Panu mądrość?
- Pani Ireno, ja zapisuje wszystko co Pani powie, ja jestem obiektywny.
- Pan mnie nie skrzywdzi, prawda?
Cóż odpowiedzieć kobiecie, która wpatrzona we mnie nie rozumie za bardzo co się dzieje wkoło. Jak jej tłumaczyć co ją czeka, gdy pilnie nie podejmie diagnozy swej psychiki i nie rozpocznie leczenia.
- Pan mi nie zabierze Martynki?
- Nie jestem po to by zabrać Martynę, musze po prostu wiedzieć czy Pani się nią dobrze zajmuje.
- Dlaczego Pan sądzi że źle się zajmuję?
- W szkole powiedziano że się Pani mało nią interesuje, że przychodzi Pani pod budynek i zaczepia inne dzieci, musze wiedzieć dlaczego.
- A czy to źle mówić o Bogu?
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jej wypowiedzi są bez emocji. Ten sam tembr głosu, ta sama intonacja, to ciągłe przeświadczenie, że to co do mnie mówi, jest największą objawiona prawdą. Te beznamiętne oczy, patrzące na mnie prawie bez mrugnięcia. Kurwa mać, widać ten obłęd w tych oczach.
- Czy Pan kocha Boga?
- Z czego się Pani utrzymuje?
- Bóg nas oceni.
- Otrzymuje Pani rentę, świadczenia rodzinne, alimenty?
- …..
- Otrzymuje Pani?
- Tak.
- Ile Pani otrzymuje?
- Bóg daje mi siłę do życia.
- Dlaczego ma Pani tyle zwierząt? Skąd te zwierzęta?
- Każde zwierze jest stworzeniem boskim. Ja im pomagam, nie dam skrzywdzić żadnego zwierzęcia. Nie zabierze mi Pan Martynki?
Masakra. Istna masakra. Kontakt logiczny ograniczony z ta kobieta do prawie minimum. Ciągle Bóg, Bóg, Bóg….. Próbuje dowiedzieć się czegoś o Martynie. Jak funkcjonuje w domu według matki, jak sobie we dwie tutaj żyją, w końcu, chcę porozmawiać z Martyną.
- Martyna jest niedobra.
- Dlaczego tam Pani mówi?
- Nie słucha się mnie, dla niej Bóg nie istnieje.
- Ale niech mi Pani opowie, w jakich sytuacjach się nie słucha…
- Szatan ją opętał.
Kurwa.
- Co to znaczy że ją szatan opętał?
- Ona się znęca nade mną.
Kurwa. Kurwa.
- Jak się znęca?
- Ona mi krew zabiera.
What the motherfucker fuck? Kurwa.
- Zabiera, w jakim sensie?
- Uderzyła mnie I krew mi z nosa poleciała.
Ufff. Przynajmniej nie wysysa. O tyle dobrze. Już sobie wyobraziłem Martynke wbijająca się w szyje Irenki i chłepcząca, jak ten kotek mleko z miseczki, krew mamuni. Kurwa, pojebane to wszystko.
Irena poprawiła swoimi brudnymi rękoma dekolt. Kot przebiegł mi koło nogi a jeden z psów podniósł łeb i spojrzał w moim kierunku. W oddali tykanie ściennego zegara, przejmujący chłód. Jakoś nieswojo mi się zrobiło. Zacząłem zastanawiać się, co bym zrobił, gdyby ta schizofreniczka rzuciła się na mnie? Waliłbym chyba prosto w łeb, nie patrząc na żadne okoliczności. Jakie to naturalne, że człowiek czuje strach przed chorymi psychicznie. Być może to świadoma obrona organizmu przed nieprzywidywalnością ich zachowań? A może to po prostu strach przed nowym, przed czymś, czego nie znamy. Może to po prostu instynkt, który karze unikać nam ludzi, którzy przynajmniej teoretycznie, mogą wyrządzić nam krzywdę? Chujowa sytuacja.
- Pani Ireno, czy kiedykolwiek leczyła się Pani psychiatrycznie?
- Ja nie jestem chora. Wszyscy mówią że jestem chora, ale ja się modle i Bóg w modlitwie mi powiedział, że ja nie jestem chora.
- Czyli nigdy nie była Pani u lekarza?
- Pan jest mądry. Bóg Pana kocha. Ja nie potrzebuje się leczyć. Martynka musi się nawrócić. Ona musi głosić ze mną chwalę Pana. Bo ja szatan zabierze i ją stracę.
Irena wstała nagle od stołu i podeszła do szafki kuchennej. Wyprostowałem się nagle i nie tracąc jej z pola widzenia, spiąłem wszelkie mięsnie, będąc przygotowany na atak czy inny rodzaj zachowań. Złapała łażącego po szafce kota i zrzuciła go na podłogę. Kot miaukną z niezadowolenia i zwiał do pokoju obok.
- Kto jest ojcem Martyny?
- Nikomu nie mówiłam, byłam gwałcona. Martynka jest z gwałtu. Ona o tym nie wie.
Ale ja wiem że to nieprawda. Konkubent zostawił ja wiele lat temu, nie mogąc znieść prawdopodobnie postępujących dziwactw Ireny. A to że zostawił jej córkę nic z tym nie robiąc, to inna bajka.
Przepisy w Polsce są tak skonstruowane, że ja jako kurator nie mogę wystąpić o przebadanie Irenki przez lekarza psychiatrę, nawet pod przymusem. Może sąd to zrobić na wniosek najbliższej rodziny albo na wniosek Ośrodka Pomocy Społecznej. Dziwne, prawda? Podobnie sytuacja wygląda z alkoholikami – to Gminna lub Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych może zgłosić do sądu wniosek o przymusowe leczenie. Ja niestety nie mogę. Na szczęście dobrze żyję z OPS i taki wniosek o przebadanie przez biegłego sądowego jest kierowany.
Po kilku tygodniach, Irena jest kierowana na badanie psychiatryczne. Lekarz psychiatra orzeka, że Irenka co prawda jest chora, ale nie wymaga leczenia stacjonarnego (szpitalnego). Wspaniale, kurwa jego mać.
CDN.

37 komentarzy:

  1. I co..i nic...Takiej osobie nic się nie zrobi. Zdumiewające. A matkom, nad którymi znęcają się ich mężczyżni nikt nie wierzy i próbuje odebrać dzieci...ot sprawiedliwość...Mops i kuratorzy nie lubią "lepiej sytuowanych" zarabiających lepiej od nich...takim zawsze dokopią. dla zasady, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej sytuowanym dokopać dla zasady? Nie rozumiem i nie chce mi sie tego komentowac. Mimo to pozdrawiam i dziekuje za głos pod historią przeze mnie opisana. Miłego i spokojnego odpoczynku w te piekne lato :)

      Usuń
    2. Tu gdzie mieszkam jest taka "prawidłowość" brutalna niestety. Panie kuratorki zapatrzone w oprawców którzy manipulują nimi jak chcą zeby osiągnąć swój cel. Ich kobiety, zadbane, atrakcyjne, zamożne- takim się nie wierzy przecież. Bardzo łatwo można kuratorkę "omotać" wystarczą banalne psychologiczne "chwyty". Przykre bo cierpią dzieci, dla których "dobra" owe panie działają.

      Usuń
    3. Świetne opowiadanie- ale takich nieprzystających do realiów komentarzy to się nie spodziewałem . kane

      Usuń
  2. Warto tylko powiedzieć, że przekonanie o nieprzewidywalności i o tym, że chorzy psychicznie są niebezpieczni, jest dość paskudnym stereotypem. Jak to powiedział nasz jeden asystent, w psychiatryku mnie nigdy nikt nie pobił, a w Warszawie na ulicy w mordę dostałem dwa razy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. I dziwię, że Pan Kurator powiela ten stereotyp.
      Powinien się zastanowic dlaczego się boi? Czego?
      .......

      Usuń
    2. Napisał przecież, że boi się nieprzewidywalności i dziwnego zachowania. To się nazywa instynkt samozachowawczy.

      Usuń
    3. "(...) Jak to powiedział nasz jeden asystent, w psychiatryku mnie nigdy nikt nie pobił, a w Warszawie na ulicy w mordę dostałem dwa razy ;) "
      Większego idiotyzmu nie czytałam w życiu! Zastanów się troszeczkę zanim coś napiszesz. Jak możesz porównać człowieka chorego psychicznie przebywającego w szpitalu - a co za tym idzie "wyciszonego" lekami -do jakiegoś luja szukającego wrażeń na ulicy?!
      Pomieszkaj rok, pięć, dziesięć z człowiekiem psychicznie chorym - schizofrenikiem w jego miejscu zamieszkania (NIE SZPITALU). Przebywaj z nim dzień i noc, zdobądź wiedzę i doświadczenie z jego zachowań w normalnym, codziennym życiu DOMOWYM a potem się wypowiadaj! Bo póki co,Twój punkt widzenia sprawy na temat zachowań schizofrenika zawężony jest o daleką drogę... Nie wiesz co dzieje się zanim chory trafi do szpitala i zanim zacznie być faszerowany lekami. W szpitalu po stosownym leczeniu (lub w jego trakcie) to zupełnie inny człowiek niż ten jakim był zanim trafił do ów szpitala.
      Twoja wypowiedź to kompletne zero i tylko martwi mnie, że tacy ludzie jak "asystent w psychiatryku" mają najwięcej do powiedzenia w temacie osób chorych na schizofrenię paranoidalną. Ich doświadczenie z chorym kończy się na wizytach obchodowych w salach szpitalnych, bądź ośrodkach tudzież poradniach zdrowia psychicznego.. Szkoda tylko, że nie pomyślą o tym, że poza tym punktem widzenia istnieje o wiele większy "zasięg" możliwości chorych i to właśnie tam rozgrywają się największe ludzkie dramaty.

      Pozdrawiam autora bloga i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
      Aga.

      Usuń
    4. Ja mieszkam z matka co choruje od 20 lat na cos podobnego, tez miała psychoze, nigdy jakkos mnie nie pobiła. a na ulicy tez mnie juz raz zaatakowano, dlatego ze osmieliłam sie spojrzec na kogos... bywała agresywna, ale głównie słownie... Schizofrenicy najczesciej maja silne zaburzenia lekowe, boja sie ludzi, są raczej przerazeni i siedzacy "pod lisciem" niz z tych co by zaczepiali i atakowali... wg statystyk najbardziej neibezpieczni sa alkoholicy i ludzie z depresja, agresja oczywiscie w chorobach psychicznych istnieje, ale została wyolbrzymiona przez spłeczeństawo i kilkaset procent... a w szpitalach to nie jest tak, że ci ludzie sa od razu tak bardzo wyciszeni, bo czesto mija kilka tygodni zanim leki w ogóle zaczna działac

      Usuń
  3. Ta kobieta działa jak bot. Dosłownie. Jak by ktoś wgrał jej prosty program, a ona umie go jedynie odtwarzać. Żaden restart i zmiana systemu nie poradzi.
    Rozumiem, ze pani Irena schizofrenię ma zdiagnozowaną? Jeśli nie to na co chora ta jej głowa? Leków pewnie w domu i tak nie weźmie, bo bóg nie pozwoli. Dziecka jedynie żal, tym bardziej jak ją sekta zwerbuje pod przykrywką akceptacji i miłości.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Gadał dziad do obrazu".. współczuję. To już lepiej młotem skały rozłupywać. Czekam na ciąg dalszy bo historia zaczęła się ciekawie. Schizofrenia potrafi być "indukowana" w otoczenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. krejzole jak leki biorą to są normalni, nawet nie jakoś wyciszeni i do pogadania, ale jak zapomną to im odpierdala. Na całego! Swoją drogą w pracując w aptece można się przekonać że schizofreników oraz ludzi z depresją jest bardzo dużo w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chorzy psychicznie nie są niebezpieczni???A co fachowiec parę komentarzy wyżej powie o dysforii?Istotą tej przypadłości jest właśnie agresja(każda!-słowna,fizyczna)wywoływana niewspółmiernym do późniejszej reakcji bodźcem.Chorej głowie nie spodoba się cokolwiek,byle pierdoła,gest,słowo itd.i skutkuje to atakiem wściekłej agresji oraz zwisem szczęki u nieświadomego obserwatora.Trzeba to przeżyć,żeby wypisywać bzdury,że chorzy psychicznie nie są niebezpieczni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że osoby z problemami ze zdrowiem psychicznym odstają od normy i w związku z tym mogą sprawiać wrażenie nieprzewidywalnych, niepokoić, nawet budzić lęk. Ale od osoby profesjonalnie kształconej oczekujemy większej świadomości, zrozumienia, a nie epatowania lękiem i zapobiegawczą obojętnoscią.
    Osoby chore, zaburzone psychicznie trzeba traktować bardzo poważnie. Rozmawiać i słuchać z pełną uwaznoscia i zrozumieniem. Ignorancję wyczują jak psy.
    Po czym zrobić swoje-wniosek, zgłoszenie.
    Zgodnie z obowiązkiem i dla dobra ich i ich dzieci.
    Czym innym jest być bliskim osoby chorej psychicznie, a czym innym kuratorem-urzędnikiem, fachowcem, pomagaczem.
    Emocje, role, obowiązki, powinności są tu zgoła inne.

    OdpowiedzUsuń
  8. I z całą przyjemnością dostać w łeb,ciesząc się,że tylko pięścią?Urzędnik,fachowiec,pomagacz,chłopiec do bicia,superman.W następnej kolejności idiota z podbitym okiem,wybitym zębem,itd.itp.Sam sobie nadstaw łba a nie oceniaj kogoś kto za liche pieniądze nie chce robić z siebie gieroja bo zamiast na chorobowe woli pójść do roboty.Często musi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśląc tymi kategoriami i z tej perspektywy, to kurator wciąż musiałby być na chorobowym;-)
      Różnica polega na tym, że kurator zawsze ewentualnie zmienić pracę, gdy lęki go przerosną. Rodziny natomiast zmienić się nie da.
      Inna kwestia to, że kuratorzy nie otrzymują żadnego dodatku za pracę w warunkach trudnych. Zawód ten, nie wiadomo dlaczego?!, niejest w grypie zawodow tzw. podwyższonego ryzyka.
      To jest jakiś absurd.

      Usuń
    2. Tia??? Murarz, górnik, żołnierz, policjant, strażak, sportowiec, też są w grupie podwyższonego ryzyka. A oni też żadnych "dodatków" nie dostają. Są jakieś statystyki, ile kuratorów/ek zginęło w poprzednim roku, wykonując swoje obowiązki służbowe;))).

      Usuń
    3. Murarz to nie jest zawód zaufania publicznego, sportowiec również.
      Reszta te dodatki dokładnie ma (górnik to inna kategoria, ale je oczywiście ma i szereg innych przywilejów).
      Kurator pracuje też do 67 roku życia! Policjant, strażak, żołnierz nie.
      Są statystyki ilu kuratorów doświadczylo agresji w trakcie wykonywania obowiązkow służbowych ze strony podopiecznych oraz zwierząt domowych-psów.
      Są też ofiary śmiertelne.
      Danymi dysponuje Krajowa Rada Kuratorów.

      Usuń
    4. To w takim razie konowałowi czy papudze, powinna im przysługiwać ochrona w czasie "obowiązków służbowych". Przeca nieraz jakiegoś konowała w szpitalu pacjent zwyzywa, cierpiąc, i nie mogąc się doczekać pomocy, bo taki konował sobie właśnie zrobił przerwę na kawę, lub pielęgniarę w kantorku posuwa.

      Znowu papuga, też musi się spotykać z napakowanymi karkami, czy innymi dresiarzami z tatuażami w pierdlu. I nawet musi ich bronić w sądach. Należy im się ochrona jak Komorowskiemu czy innemu Tuskowi.
      A co do "ofiar śmiertelnych" zabitych kuratorów przez "patoli", to można włożyć między bajki:))).

      Usuń
    5. Adwokat nie spotyka się ze swoimi klientami w ich naturalnym środowisku, tylko w kancelarii. A kurator odwiedza skazanych, podopiecznych w ich domach. Wizyty są w większości niezapowiadane. Na tym zatem polega ryzyko tej pracy. Do agresywnych zachowań ze strony skazanych, dochodzą wspomniane psy oraz choroby- np. gruźlica, wszelkie grypy oraz pasożyty-wszawica, karaluchy itp.
      Kurator chodzi w pojedynkę niestety. Policjant nigdy.
      Lekarz, gdy odwiedza chorego też nigdy nie jest sam. Jest ponadto przed chorobami zabezpieczany-szczepienia, rękawiczki ochronne itp.
      A co do ofiar śmiertelnych wpisz sobie człowieku w googla: śmierć kuratorki w Środzie Ślaskiej. Obejrzyj miejsce zbrodni.

      Usuń
    6. No i co z tego, że zabito jakąś kuratorkę. Zdarzają się takie przypadki. Kilka lat temu "nauczycielowi" który się w ogóle nie nadawał do tego zawodu, uczniowie kosz na głowę wsadzili. Filmik obiegł całą Polskę. Teraz różni, tacy jak wy opowiadają, że nauczycielom w szkołach kosze na głowy zakładają.

      Usuń
    7. No jasne...i co z tego, że zabito jakaś kuratorkę...?? Zwabiono ją pod pretekstem krzywdy dziecka, które nadzorowała, rozlupano jej głowę i charczaca pozostawiono na pewną śmierć.
      No i co z tego...??!!
      Mogliby w sumie wiecej pomordowac, co?
      I w żaden sposób nie ma to związku z ryzykowną pracą...
      Szkoda słów, szkoda czasu i dyskusji z adwersarzem, któremu jak brakuje argumentów to pierdoli trzy po trzy;-)

      Usuń
    8. Ta pani ze Środy Śląskiej (kuratorka społeczna, na co dzień pracownica OPS)akurat wykazała się takim brakiem profesjonalizmu w podejmowanych w tym przypadku działaniach, że powinna stanowić żelazny przykład na szkoleniach BHP, czego kurator w swojej pracy robić NIE MOŻE.

      Usuń
    9. No więc czego NIE MOŻE?
      Poproszę o szkolenie.
      Wezwana telefonicznie po pomoc, pojechała niezawiadamiajac policji.
      Ok. Ja w takich sytuacjach zawiadamiam. Ale zdarzyło mi się przyjechać przed policją. Na tyle policja przyjechała później, że nietylko głowę mi mogliby rozlupac, ale jeszcze pocwiartowac na kawałki.
      Że w ogóle pojechała, a że niepowinna?
      Może nie powinna, ale czy ty profesjonalny kuratorze byś usiedzial spokojnie?
      Że dawała prywatny numer telefonu?
      Nie wiem jak kurator społeczny miałby skutecznie pracować bez kontaktu telefonicznego, którego przecież służbowego absolutnie nie ma.
      Podobnie zawodowy-kontakt z kuratorem dwa dni w tygodniu w czasie dyżuru! To jest jakaś utopia. Dla kuratora formalisty może tak.
      Zatem - jak można ocenić błędy zamordowanej kuratorki?
      Formalnie niby można je wskazać, ale czynnik ludzki nie jest do pomierzenia.
      Każdy kurator popełnia ludzkie błędy, bardziej lub mniej drobne.
      Rzecz w tym, że ta praca taka jest-ryzykowna, niebezpieczna, bo dotyczy środowiska patologii i niedostosowania społecznego i jest oparta na indywidualnym kontakcie kuratora z podopiecznym w jego środowisku. Kontakcie w pojedynkę, bez jakichkolwiek środków bezpieczeństwa osobistego, poza własnym warsztatem umiejętności psycho-socjo.
      I takie są fakty.

      Usuń
    10. Jesteś głupia, albo udajesz głupią. Dobrze wiesz, że co roku ginie na drogach tysiące kierowców. Kilkaset pracowników na budowach ginie w wypadkach. Kilkunastu żołnierzy, policjantów zabitych przez bandytów itd. Ryzyko jest wkalkulowane do zawodu. Gdyby było inaczej, nic by nie robiono i nic by nie powstawało. Siedź lepiej w domu, a najlepiej w piwnicy czy w jakimś bunkrze, to ci się nic nie stanie.

      Usuń
    11. Jakby tak szukać to okaże się, że księgową zamordowano, lub zdarzył się jej śmiertelny wypadek w jakimś biurze. To dowodzi, że bardzo "niebezpieczne" to są prace.

      Usuń
  9. "Nikomu nie mówiłam, byłam gwałcona. Martynka jest z gwałtu. Ona o tym nie wie. Ale ja wiem że to nieprawda" - a skąd Pan to wie? Konkubent czy mąż też mogą gwałcić, ale przedstawicielowi płci męskiej zapewne mieści się to w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle świetna lektura.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przykłady takich historii wszyscy znamy mnóstwo. Ludziom psychicznym nie jest łatwo pomóc, szczególnie gdy sami tego nie chcą. A większość uważa przecież, że nic im nie jest. Sam mam w rodzinie osobę chorą psychicznie więc zdaję sobie sprawę z trudności sytuacji. Współczuje tej kobiecie i temu dziecku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuje za tego bloga. Wspaniała lektura, dająca wiele do myślenia. Język użyty w tym przypadku moim zdaniem wyraża Pana zaangażowanie emocjonalne, chęć walki i otwartość. Niech Pan nic nie zmienia w swoim ekspresywnym wyrażaniu opinii to powoduje, ze blog jest "prawdziwy". Ciesze się, ze jeszcze mam sporo do czytania i spędzę na tej stronie kilka najbliższych dni. Uwielbiam spotykać na swojej drodze tak szczere osoby. Przywraca mi to na chwile nadzieje, ze na tym świecie żyją również ambitne, prawdomówne jednostki. Tez lubię Grzesiuka, a Pana blog czyta się z równą lekkością i zaciekawieniem, jak i Jego książki.
    Życzę powodzenia i mam nadzieje, ze kiedyś Pana zapiski zostaną zebrane i wydane w formie książkowej. Pozdr. Barbara

    OdpowiedzUsuń
  13. jakoś najwięcej takich ludzi można spotkać przy obronie krzyża, manifestacjach popierających radio ma ryja itp., wtedy to są zacni obywatele

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne
    Zapraszam http://elfnaczi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. żona alkoholika12 sierpnia 2013 09:12

    I ponownie się dopisuję - podziwiam Pana za wykonywanie tak trudnej pracy. A pisze to dlatego, że będąc pracowniczką (;-)) sklepu odzieżowego, obsługiwałam rodziców z 14-letnią, chorą na zespół Downa córeczką. Nagle bez żadnego powodu wyciągnęła rączkę i zerwała mi z nosa okulary, drapiąc mi twarz przy okazji. Rodzice wyjaśnili,że to ciekawość a nie agresja, niemniej jednak od tego wydarzenia, chorych ludzi będę traktować z dystansem,bo mogą być w swoich zachowaniach nieprzewidywalni.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wkurza mnie to,że wszyscy myślą, iż ludzie chorzy psychicznie są niebezpieczni. Oczywiście jest dużo przypadków, w których ludzie chorzy wariują i dochodzi o nieszczęścia ale są też tacy, którzy są całkiem spokojni. Wydaje mi sie, że Pani Irena jest z tych spokojnych, ale dla dobra córki taki nadzór kuratora powinien być, możnaby było pomyśleć nad jaką wiekszą opieką Martyny, bo myślę, że trudno jej jest z matką. A mieszkanie z takim człowiekiem może doprowadzić do tego, iż dziecko może też zostać schizofrenikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wydaje mi się, ze sama jestes chora, ze to cie tak boli. szkoda tylko, ze jestes na tyle nie w pelni sil intelektualnych, ze nie rozumiesz, ze ta kobieta w ogole nie ma zadnej swiadomosci choroby i na oczy w zyciu lekarza (od tej przypadlosci) nie widziala, nie mowiac juz o leczeniu. co na to Twoj psychiatra, tzn na nieudolnosc intelektualną?

      Usuń
  17. To niechaj Ośrodek Pomocy Społecznej wystosuje wniosek o leczenie. Dzieciaka szkoda. Każdy dzień zwłoki, to stracone lata dla tej dziewczynki. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  18. Możesz pisać częściej?, podoba mi się

    OdpowiedzUsuń